• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Blog o przyrodzie, naturze, śpiewaniu, historii

Kategorie postów

  • aktywność sportowa (13)
  • basonia (1)
  • bobrowniki (4)
  • bochotnica (12)
  • bonow (2)
  • borowa (16)
  • borowina (5)
  • chrząchów (1)
  • chrząchówek (1)
  • ciekawostki (23)
  • cmentarze (21)
  • delegacyjny i podróżniczy splen (5)
  • dęblin (27)
  • drozdówko (1)
  • epidemie (6)
  • filozofia (67)
  • gołąb (5)
  • góra puławska (3)
  • historia (130)
  • jaroszyn (1)
  • józefów (1)
  • karczmiska (1)
  • kleszczówka (1)
  • końskowola (7)
  • kurów (1)
  • Łęka (1)
  • maciejowice (1)
  • matygi (4)
  • młyny i wiatraki (25)
  • mosty i przeprawy (3)
  • nieciecz (1)
  • obłapy (1)
  • opatkowice (1)
  • osmolice (1)
  • parchatka (6)
  • piskory (1)
  • podzamcze (1)
  • pożó (8)
  • przyroda (44)
  • puławy (48)
  • rodzinne strony (55)
  • rudy (4)
  • sieciechów (3)
  • sielce (1)
  • skoki (6)
  • skowieszyn (6)
  • smaki ryb w puławach (2)
  • spiew (12)
  • starowice (1)
  • technika (5)
  • trzcianki (1)
  • wąwolnica (1)
  • wieprz (2)
  • wierzchoniów (1)
  • wieże wodne- ciśnień (7)
  • wisła (8)
  • witoszyn (1)
  • włostowice (2)
  • wojciechów (2)
  • wolka nowodworska (1)
  • wólka gołebska (6)
  • wskaźniki artyleryjskie (1)
  • wyznania religijne (18)
  • zbędowice (2)
  • ziemia szczecinecka (1)
  • Życie (54)

Strony

  • Strona główna

Linki

  • Bez kategorii
    • Blog o własnej wędlinach....
  • Bieganie inie tylko
    • Maratończyk i jego przemyślenia
  • Historia
    • Fortyfikacje
    • I WŚ Puławy
    • Interaktywne stare mapy
    • O cmentarzach , dworkach
  • Historia lokalna
    • Dawne Puławy
    • I Wojna Światowa
    • Kompendium wiedzy o Gołębiu
    • Poznaj Lublin
    • Skoki i Borowa
    • Świetny blog o historii regionu
    • Wszystko o Sieciechowie
    • Wyjdź z pociągu
    • Zabytki, zaułki, zakątki ...
  • proces technologiczny
    • Procesy technologiczne
  • Przyroda
    • Blog leśniczego

Najnowsze wpisy, strona 19

< 1 2 ... 18 19 20 21 22 ... 40 41 >

Puławska wieża wodna , która stała się...

 

 

Puławy. Jedna z 3 wież. Wieża wodna- ciśnień powstała na początku XX wieku. Wybudowali ją "Kaniowczycy".Znajduje się na ulicy Filtrowej.Teraz obserwatorium astronomiczne ( uroczyste otwarcie nastąpiło 2 maja 1994 roku). W latach 60-tych XX wieku już nieużywana i niszczejąca, znajdująca się na jednym z wielu pagórków puławskich stała się obiektem zainteresowania - wykorzystania jej jako obserwatorium po adaptacji. Tak też się stało . Krótka historia powstania obserwatorium wraz ze zdjęciami pochodzą ze strony

POLSKIE TOWARZYSTWO MIŁOŚNIKÓW ASTRONOMII ODDZIAŁ W PUŁAWACH :

 

"Propozycja wykorzystania nieczynnej wieży ciśnień przy ul. Filtrowej 50 padła w roku 1965. Grupa osób skupiona wokół Marii i Bogdana Szewczyków podjęła rozmowy z prezydium Miejskiej Rady Narodowej, dotyczące przekazania budynku i adaptacji na obserwatorium astronomiczne. W 1971r. następuje przekazanie budynku dla Polskiego Towarzystwa Miłośników Astronomii pismem nr GKM-I-420/b/30/71 z dnia 19.05.1971r. Pierwsze prace ruszyły zaraz po otrzymaniu dokumentów przez Państwa Szewczyków. Grupa Podwórkowa im. M. Kopernika pod kierownictwem Państwa Szewczyków rozpoczęła porządki wokół budynku i w jego wnętrzu. Nieczynne urządzenia wieży ciśnień zdemontował Bogdan Szewczyk. [....... ] Z kolei w 1985r. podpisano umowę z członkami Warszawskiego Oddziału PTMA na sporządzenie dokumentacji i wykonanie kopuły - byli to panowie Wiesław Kłaput i Lucjan Newelski.[....] Montaż kopuły na budynku obserwatorium odbył sie dnia 12 listopada 1988r. Do budynku Oddział PTMA "wprowadził się" 2 sierpnia 1989r. W kwietniu 1990r. zostaje zmontowany mechanizm obrotowy kopuły, jednakże kopuła ruszyła dopiero w końcu marca 1994r. Teraz można było pomyśleć o otwarciu obserwatorium, które miało miejsce 2 maja 1994r [....] "

 

Wieża ciśnień Puławy ulica Filtrowa

 

 

 

Adaptacja Wieża ciśnień Puławy ulica Filtrowa na obserwatorium astronomiczne.

 

 

Adaptacja Wieża ciśnień Puławy ulica Filtrowa na obserwatorium astronomiczne.

 

 

Adaptacja Wieża ciśnień Puławy ulica Filtrowa na obserwatorium astronomiczne. Montaż kopuły.

 

 

 

Sam budynek został wpisany do Gminnej Ewidencji Zabytków Miasta Puławy :

Ustalenia ochrony w miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego:

- Uchwała nr XV/142/07 Rady Miasta Puławy z dnia 29.11.2007 r.

- Uchwała nr XVIII/184/08 Rady Miasta Puławy z dnia 31.01.2008 r.

19 grudnia 2019   Dodaj komentarz
puławy   historia   wieże wodne- ciśnień  

Młyny przy Wolnicy ... relikty dawnej świetności...

 

Ach, co to za młyn!!!

 

Właściciel nowego wiatraka typu „koźlak” pan Józef Mizeracki nie nacieszył się swoim nabytkiem. Wybuch II wojny światowej i czasy okupacji były dla jego wiatraka i dla niego nieprzychylne. Nowy koźlak został zamknięty i przeznaczony dla nowych osadników niemieckich. Mowa o wiatraku w miejscowości Chrząchów.... Taki początek historii o mojej eskapadzie do młyna wodnego… Ktoś powie: a co miał młyn wodny w Wólce Nowodworskiej  do wiatraka w pobliskiej wsi? Bardzo dużo! Młynarza. Ów pan Józef, właściciel wiatraka koźlaka w czasie okupacji niemieckiej, znalazł etat w młynie wodnym w Kurowie u ówczesnego właściciela – Niemca Oskara Urlicha, bogatego pana. Poźniej, gdy Polska stała się niepodległa, jego dziecko – wiatrak zaczął mielić mąkę w końcu, by za chwilę zostać zamkniętym przez „słuszną władzę”. Tak oto zbliżamy się do miejsca jego historii, gdzie zapaliła się we mnie przemożna chęć sprawdzenia miejsca, o którym za moment.

 

Relikty byłego kompleksu młyńskiego przy Wólce Nowodworskiej

 

 

Siadam do auta, jest 14ta! Dobrze! Choć pochmurno to jeszcze widno. Jadę na miejsce, mijam Kurów, Brzozową i jest… Zadrzewione miejsce, groble, wały, nasypy, cieki i stugi wodne w marnej jakości już rowach i kanale młyńskim. Młyn!! Ba! Dwa młyny! Jeden w formie bardzo nienamacalnej historii, gdyż jedynym jego śladem jest kilka pali wbitych przy moście łukowym z 1905 roku wraz ze śluzą. Piękny relikt inżynieryjny.

 

Most łukowy na Kurówce z 1905 roku.

 

 

Zachwyca me oczy i trawi mnie ciekawość. Obok łukowego jest prosty nowy most z 1994 roku. Niczym nie zachwyca, wręcz kaleczy widok nie tylko swoją prostotą, jak i przaśnością. Właśnie tam stał na Kurówce drewniany młyn dworu, folwarku Podbórz. Już na mapie z 1850 roku jest on wyraźnie wyartykułowany. Szkoda, że pożoga I wojny światowej zabrała go bezpowrotnie, zostawiając już niewielkie echo po sobie. Latem 1915 roku został zniszczony przez wycofujące się wojska rosyjskie. Pamiętamy, że front załamał się w maju pod Gorlicami. Wojska rosyjskie ewakuowały się paląc co tylko mogły, nie tylko mosty, ale i urządzenia czy maszyny, mogące od razu być przysposobione przez nowego „właściciela”. 

 

Zaznaczony młyn - mapa z 1850 roku.

 

 

 

Relikty młyna zniszczonego w 1915 roku.

 

W pierwszym dwudziestoleciu, a zawężając to między 1915 a 1920 rokiem, pan Józef Giermasiński postanowił wybudować murowany młyn. Turbinowy. Tylko która turbina była tu zastosowana?

 

Mapa z 1914 roku z zaznaczonym młynem wodnym

 

 

 

Mapa z zaznaczonym już nowym młynem wodnym - 1937 rok.

 

 

 

Mapa z zaznaczonym już nowym młynem wodnym - 1944 rok.

 

Wiadomo było, że napęd od koła podsiębiernego był małej sprawności, maksymalnie 30 %. Więc na pewno nie stawiano już na to rozwiązanie. W połowie XIX wieku wynaleziono tzw. turbinę Francisa, a w 1912 roku jej jeszcze wydajniejszą wersję – turbinę Kaplana. Skłaniam się, że użyto tu turbiny Francisa, już o ugruntowanej pozycji w zastosowaniach młyńskich. Tego typu zastosowania turbinowe wymagają odpowiedniego systemu spiętrzania i magazynowania wody. Poczyniono zatem odpowiednie kanały młyńskie i zbiornik wraz z całym systemem przepustów na Kurówce. 

 

Kanał doprowadzający wodę z Kurówki - młynówka.

 

Co ciekawe, młyn jest murowany, co na owe czasy nie było standardem. Pamiętamy choćby młyn w Rudach, także turbinowy – sam młyn, jak i zabudowania, były drewniane – czy młyn wodny w Bochotnicy przy Czarnym Lesie. W bliskości młyna są zabudowania pomłyńskie w formie osady młyńskiej Giermasińskich – wchodziło siedlisko mieszkalne z młynem oraz grunty rolne – pola uprawne i łąki o pow. ok. 38 ha. Po śmierci pana Józefa – budowniczego młyna, w 1930 roku przeszedł on w opiekę Czesława Giermasińskiego, by na końcu trafić do pana Stanisława Giermasińskiego, aż do jego zamknięcia.

 

Relikty młyna 

 

 

I tu znalazł pracę nasz bohater – pan Józef Mizeracki. Nie mogąc pracować na swoim wiatraku – młynie, pracował jako młynarz w młynach na Kurówce. Po II WŚ znalazł pracę w tymże młynie u kolejnego pokolenia Giermasińskich – wspomnianego pana Stanisława.

 

Co ciekawe, wodę ze stawu spuszczono na przełomie lat 20/30. XX wieku. Zatem młyn musiał być zasilany z innych źródeł. Tak też było. Pracował po II WŚ do połowy lat 50. XX wieku. Jak na młyn wodny nie napracował się zanadto. Przy układzie, że został postawiony w 1915 roku i uruchomiony oraz zamknięty w ca 1955 roku pracował 40 lat. Co się wydarzyło po tym czasie? Czyżby w sumie nowoczesny młyn stał się niepotrzebny? Podzielił los watraków – koźlaków. Domyślam się, że przyszło nowe, energia elektryczna płynęła w stalowych drutach dając nieograniczone możliwości i zupełnie nową jakość. Silniki i maszyny już nie musiałby być potężne, zasilane niebezpiecznymi silnikami parowymi czy spalinowymi.  Wspomnianemu nieszczęśliwemu młynarzowi Józefowi, co nie namełł się mąki w swoim wiatraku koźlaku pomarło się w 1961 roku. Wiatrak przejął pan Stanisław Kruk i został rozebrany.

 

Relikty byłego kompleksu młyńskiego blisko Wólki Nowodworskiej

 

Sama ruina młyna bardzo jest intrygująca i fascynująca. Pozostałe dobrze dość zachowane strugi doprowadzające, sadzawka i odpływy przy młynie są arcyciekawe. Z jednej strony pewnie ten teren z reliktami należy do kogoś. Ludzie, i ci miejscowi, i przejezdni, zrobili z niego wielki śmietnik wyrzucając co się da. To przygnębiające świadectwo nas samych. Nie mamy do takich miejsc, do natury i świata, szacunku im należnego. Jak niczyje to można zniszczyć, zdewastować, popsuć. Czerwień cegły, mnogość olszyny wokół i zapach podmokłego terenu jeszcze długo będzie się tu utrzymywał. Może dzięki mojemu wpisowi czy publikacji ktoś się zatrzyma tam i spojrzy na żywe, gasnące relikty tamtych czasów. Czasów królowania wiatraków i młynów wodnych..., czasów pełnej symbiozy i ekologicznie zdobytej i ujarzmionej energii w postaci i wiatru, i wody. Choć potrafiło mocno zadmuchać, potrafił i piorun wiatrak zapalić, a wiosenne roztopy niejeden młyn uszkodziły.

 

Przepust doprowadzacy wodę do kompleksu młyńskiego

 

Wyjeżdzam z tego miejsca z mieszanymi uczuciami. Z miejsca, gdzie słowo pisane o nim było już w 1603 roku jako folwarku Nowodwór. Pisany później przez kolejne losy jako Nowy Dwór stał się w 1971 r. częścią wsi Wólka Nowodworska. W XIX wieku stały w pobliżu dwie karczmy. Jedna należała do dziedzica z Nowodworu, druga do Żyda. W 1827 roku Wólka Nowodworska i folwark Nowodwór należały do gminy Nowa Aleksadria, parafii Końskowola, później Włostowice. W gminie Kurów Wolnica znalazła się później. Zaznaczyć można to, że na przełomie lipca i sierpnia 1915 roku przez te tereny przebiegała linia frontu. Na początku XX wieku funkcjonowała jednoklasowa szkoła (trwała 3 lata).Po wojnie już chadzano do szkoły w m.in. Kurowie. Eduakacja dla dzieci i nie tylko  była tak bardzo potrzebna po tylu dziesiątkach lat rusyfikacji...Ruszam mimo wszytko  z uśmiechem na buzi i zapałem w sercu....

 

Pozostałości infrastruktury młyna

 

 

Teren bardzo ciekawy dla amatora, pasjonata historii jak ja. Czas (choć mam go mało) zacząć poznawać nowe tereny... Niech młyny czy wiatraki będą dobrym zaczynem do tego. Czego i wam życzę.

 

 

 

Stanisław Wójcicki „DZIEDZICTWO KULTUROWE GMINY KURÓW”

Aleksander Lewtak „ WIATRAKI NA ZIEMI PUŁAWSKIEJ"

Korekta Magdalena Wzn - Dziękuję.

17 grudnia 2019   Komentarze (7)
młyny i wiatraki   kurów   historia   wolka nowodworska   Kurów  

Chwila nad myślami kaplica Borowa

Rekolekcje za nami. Misjonarze powrócili do swoich macierzy. Zrobili co mogli, na miarę siebie , na miarę możliwości, na miarę tych czasów. A gdzie misjonarzy nie było to parafie "pożyczały" sobie duchownych. Często zapraszano braci zakonnych , którzy ochoczo opowiadają i prawią o duchowych przeżyciach tych dni przed narodzeniem. Napominają , uczulają, proszą i niekiedy nakazują. Ile z tych słów jest szczerych? ile tych słów jesteśmy w stanie przyjąć i zrozumieć? Ile jesteśmy w stanie zmienić ? zmienić siebie? Zajrzeć w sobie sobą?

Mnie marzy się krótki czas z zakonnikiem - kamedułem. Tego z Bielan ( w końcu nazwa od ich białego habitu się wzięła). Ich Mała Reguła św. Romualda jest wyjątkowo surowa. Porozmawiać, posłuchać ba! popatrzyć na taką uduchowioną osobę tego chyba nam brakuje. Prawdziwych szczerych autorytetów w sferze duchowej także.

 

A może warto jak ja stanąć rano przed kościołem w Borowej , spojrzeć na niego, spojrzeć na dzwonnicę wybijającą miarowo na każdej uroczystości. Zastanowić się w tym wstającym dniu nad naszym życiem, naszą egzystencją, naszym Ja w Świecie i Świata w naszym Ja. Ranki choć nienaturalnie ciepłe na grudniowy grudzień, to już czarno-atramentowe z oddali wstającym słońcem ...najlepszy czas na wielkie przemyślenia, na wszelkie przemyślenia......Warto....z rana ...warto...

 

16 grudnia 2019   Dodaj komentarz
borowa   kaplicsa  

Aleksander Jagiellończyk i lipa w Polsce

Anno Domini 1501 , 12 grudnia Wielki Książę Litewski – syn Kazimierza Jagiellończyka - Aleksander Jagiellończyk na Wawelu został koronowany na króla Polski. Akt intronizacji monarchy dokonał jego brat a zarazem najmłodszy z rodzeństwa – biskup krakowski, arcybiskup gnieźnieński, prymas Polski, kardynał, królewicz Fryderyk Jagiellończyk w obecności m.in. matki Elżbiety Rakuszanki.

Żona Aleksandra - Helena Moskiewska (Rurykowiczówna ) (ślub obojga 15 lutego 1495 w katedrze Świętego Stanisława w Wilnie – bp wileński Wojciech Tabor) nie została koronowana na królową Polski. W czasie intronizacji jej męża przebywała w Wilnie. Sprzeciwiali się jej koronacji duchowni katoliccy, gdyż wyznawała wiarę prawosławną (do końca życia była wyznania prawosławnego). Później przyjęła koronę (4 lutego 1502 roku została oficjalnie wprowadzona na Wawel) po spełnieniu przez króla uderzających w jego rolę i ograniczające jego władzę aktów.

Aleksander J.

 

Miał pod górkę ten nasz król, bo najpierw magnatów uszczęśliwił (przywilej mielnicki 25.X.1501 r) później szlachta się upomniała o swoje. W 1505 r. sejm w Radomiu uchwalił konstytucję praw Nihil novi oraz zatwierdził „Statut Łaskiego” spisany przez kanclerza wielkiego koronnego Jana Łaskiego, stanowiący zbiór przywilejów szlacheckich i kościelnych oraz praw miejskich, obowiązujących w Królestwie.

Pod wpływem żony Aleksander wydał dla duchowieństwa prawosławnego przywileje sądowe oraz niezależność finansową. Zalecił też, aby ruscy chłopi przy zmianie pana nie musieli zmieniać prawosławia na katolicyzm.

 

Helena M.

 

 

Pomarło się mu bezpotomnie w wieku 45 lat. Podobno był ostatnim Wielkim Księciem Litewskim który znał i posługiwał się językiem litewskim.Po nim nastał czas panowania młodszego o 6 lat Zygmunta I. Ten przez 42 lata dzielnie władał na Litwie i 41 lat królował w Koronie ….i królował..i królował… aż stał się Zygmuntem I Starym (urodzonym w niedalekich Kozienicach) ..

12 grudnia 2019   Dodaj komentarz
historia   ciekawostki   Jagiellończyk Helena  

Balonna....

 

Dęblin. Świt.Jak ich wiele w tym roku. W lekkim mrozie coraz bardziej wyrazisty. Czuć i grudniowy grudzień, bez śniegu lecz zimny. Wilgoć wdziera się w każdy zakątek a potęgowana minusem w końcu pozwala uspokoić i odetchnąć. Po czym? Po tym ,że pogoda już się wyszumiała z tych gorących listopadów, piekących październików, wypalających łąki czerwców. Jest już dobrze. Po swojemu. Właściwie, właściwie dobrze. W tym dobrze ,w tym czwartkowym, w tym delikatnym zimnie stoję przy Balonna. Jak zawsze z krótką modlitwą.

Dzień Dobry!

12 grudnia 2019   Dodaj komentarz
dęblin   swit  

Wiatraków dostatek.... koźlaczy los Pożoga...

Wiatrak w Pożogu,lata powojenne. Zdjęcie udostępniła Pani Krystyna Bartuz. Z portalu Gmina Końskowola na starych fotografiach

 

 

Późny wrzesień. Już po żniwach. Pola ogołocone ze zbóż wszelakich. Przy byłych pszenicznych polach przy ogrodzie Czartoryskiej tylko stoją kikuty...ściernisko. Kosą, tradycyjnie koszone , układane w snopy. Do młócenia. W tym roku dopisało wszystko  i pogoda i deszcze i słońce. Pracowano solidnie i solidarnie. Sąsiad sąsiadowi pomagał. Małe dzieci na utkanych lnianych czy konopnych „hamakach” bujane przez starsze rodzeństwo wsiąkało w tą wiejską rzeczywistość. Koniec XIX wieku w Pożogu mimo jakieś wiszącej w powietrzu niechęci Ignacy Boniecki stawia pierwszy wiatrak we wsi. Stolarze , monterzy, dekarze wszyscy się gromadzą na polu Józefa Kozaka.Nie wiedzą bo i skąd ,że   za kilka lat śladem Ignacego powstanie tu jeszcze kilka wiatraków. Będą tak nieodzowne i tak z sobą pięknie grać , kręcić śmigłami ,że staną się i obiektem nie tylko fotografii ale i nie jednej pięknej akwareli czy innego monidła. Gorący wrzesień i już nadzieja ,że zboże nie będzie wożone do pobliskich Witowic czy Konijskiej Woli. 

 

Pożóg nie młody bo już wzmiankowany w XIV wieku.1393-1412 Poszog kop., 1428 Pozayow!, Pozog, 1429 Pozok, Poschok). Zaczął sąsiadować prawnie w 1445 rku ze Skowieszynem. Na początku XV wieku była to własność szlachecka (1428-9 r) należąca do  Elżbiety Mściszkówny by później trafić do dóbr Konińskich - Jan, brat Marcina, synowiec Jakuba Konińskiego z Jakubowic. Pożóg i sumy zapisane na w. Zęborzyce, skonfiskowane Janowi Konińskiemu za niestawienie się na wyprawę nadano Jakubowi Morawcowi z Popkowic. Taka to odległa jego historia.

 

 

Mapa  1914 roku .Brak zaznaczonych wiatraków.

 

Mapa  1937 roku.Widoczne 4 wiatraki.

 

Jak i kiedyś jak i teraz był przytulony do cudownych wierzchownic i głębocznic lessowych. Wąwozów przeoranych tą ziemię Puławską. Tak z Puławami nie związanymi jeszcze, tak te Puławy wzmiankowane pod koniec XV wieku się nie liczyły,były ot przecinkiem przy Konijskiej Woli, Witowic czy Włostowic. Los jak zawsze przekorny i piszę historię po swojemu. 

 

Obraz olejny wiatraków w Pożogu - Dariusz Jasiocha

 

Pali słońce młyn wiatrak już stoi . Wrzesień ! Zawieszona wicha na szczycie. Są przemowy , są pytania gawiedzi jest ogólne podniecenie. Społeczność Pożoga się zgadza w jednym jak mleć mąkę to u siebie. Czasy buta zaborców czuć w każdym aspekcie życia. Dziś kilku w mundurach przyszło oglądać dzieło wiatracznych smagań. Pokiwali głową. Czapkę zdjęli … pali ten wrzesień.  Bezkres pola równego , dokładają na łopatach deszczułek bo kręci słabo. Żarna czekają na piersze mielenie czy to na mąkę czy na kaszę. Jak sobie życzą. Właściciel wiatraka przeszedł gruntowne szkolenie. Wie co i jak … To wykształcony człek. Bierze jak każdy młynarz zapłatę w zbożu lub mące. Pieniędzy nie chce. Obdarte spodenki wyrostków i smarkaczy powiewają na wczesnej jesiennej  jesieni. Zefirek podchodzi pod pocerowaną koszulę lnianą młodego Staszka. Widzi pierwszy raz takie cudo. Ogromne łopaty, kurza noga i się kręci do wiatru . Kilku rosłych ze wsi kręci całym wiatrakiem młynem.... ojce nie opowiadały o tym a tu na własne oczy... Podleciał dotknął... pogonili i witką po grzbiecie dali. Bolało ale warto było...Dostał młody Staszek jak należy, był to syn byłego już dozorcy założonego na początku XIX wieku ogrodu. Takiego hmm ogrodu dla przykładu jak ogrody się zakłada księżnej Czartoryskiej Izabeli z Flemingów. Pamięta jak jego dziadek opowiadał jak teraz za torami ,za Starą Wsią w kierunku Pożoga zakładany był ten jej roboczy ogród. Nie za mały po około 9 hektarów. Pamięta młody Staszek jak w domu dziadków widniała już starawa kartka papieru przepisana z książki a na niej to co Izabela chciała poczynić i zachęcić innych do zakładania ogrodów

 

 

„

Dla zachęcenia tych, co się zastanawiają nad przeciągnięciem czasu, którego mniemają, że wiele trzeba, żeby się doczekać samym go zasadzając, dodam tu ieszcze, że Ogród Pożogowski, w kilku leciech dokończony, powoli robiony, stał się miłym i użytecznym. W temże samym miejscu, założenie Szkółek rozmaitych dowodzi, że staranność ciągła skraca czas: bo Właścicielka doczekała się we dwóch latach niezliczonych drzewek, krzewów i roślin".”

Dziadek opowiadał jak to tu w Pożogu owa księżna czytając dalej jej książkę „"Myśli różne o sposobie zakładania ogrodów przez I.C."  napisała zgrabnie o 78 gatunkach drzew i krzewów , plan ogrodu piękny zawarła , nie szczędziła pióra by opiać 436 bylin. Młody Staszek nie rozumiał co to. Dla niego wiatrak w tym wrześniu był najważniejszy.

Szczere i życiodajne pola Pożoga były idealne do upraw wszelakich zbóż. Ziemia lessowa dawała dobre plony. Pszenica,żyto, owies rodził dostatnie. Co roku lepiej. I samotny wiatrak doczekał się swojego kolegi. Coś niebywałego.

Kolejny „koźlak” wybudowany tuż po rewolucji w Rosji i przegranej wojnie Rosyjsko -Japońskiej  1906 r. przez Wojciecha Sykuta ,od którego przejął syn Tadeusz.Pożóg i dwa wiatraki. Coś co nie dawno nie sniło się , teraz staje się faktem. Rzemieślnicy stawiają kolejnego koźlaka. Już są dwa. Pole płaskie, kilka gospodarczych drewnianych budynków gospodarczych. Już kręcą razem. Droga do nich staje się coraz bardziej wyrobiona. Mają coraz więcej chętnych na kaszę, ospę czy tak w tych czasach cenioną mąkę. Wybuch wojny. Tej pierwszej  , tej noszącej takie ogromne nadzieje na polskość na wolność na Polskę. Austriacy zniszczyli ogród Czartoryskiej z Flemingów. Dewastacja miała miejsce w 1916 roku. Staszkowi było tak żal , że z takim pietyzmem zakłady ogród jest niszczony i pustoszony przez Austro-węgierskie wojska ale nie tylko one. Lubił zapuszczać się blisko torów , patrzeć na lśniącym torem , cudownymi parowozami Borsig 3509. Pięknie się komponowały na tle pól i połyskujących  łanów  zbóż.

Oddech wolej Polski. Piłsudski. Narodzona z niewoli ojczyzna. Tak wyczekiwana , tak nasza, nasączana często bratobójczą krwią i ofiarą. Gdzie w zaborach co wsie dzieliły czy miasta brat z bratem walczyć musiał a ojciec do synów strzelać …. Nastał koniec tego jarzma , homonto , kagańca...prawie. Zmobilizowano ponad 1 milion mężczyzn. Nowa wojna taka zapomniana Bolszewicko Polska. Tuchaczewski ….Piłsudski.... Cud...

Stach już swoje lata ma , zna kosę , zna żniwa, zna orkę , zna życie na brukwi na przednówku. Wie jak smakuje wypadający ząb w lutowy poranek. Okupację przeżył,jutrzenkę wolności czuję co ranek jak wstaje. Ziemia daje plony, ziemia niezgorsza. Zboże pszeniczne rodzi, rodzi i fasolę i kapustę i ziemniaki...już takie nasze a przecież z Hameryki w XVI wieku dopiero przywędrowały do Europy. Poruszenie we wsi nie tylko narodowe ale i now wiatrak na dole budowany. Wiatrak „koźlak” budowany w latach 1919-1920 przez braci Barankiewiczów.Jan wraz z Zygmuntem i Sewerynem dogadali się zebrali kasę i stawiają trzeci wiatrak w Pożogu. Szok. Staszek przychodzi i podziwia. Rozrywa go ta sprawa Polska ale i to co i się dzieje w jego wsi. Wygrywa wieś. Trzy wiatraki ,trzy ! Biją już okoliczne miejscowości.Choć w Skowieszynie Honender jest.... Konstrukcja znana , klasyczna, kozieł , „ koźlak”. Kręci się , łopaty falują na wietrze. Bracia nie mogą wyjść z zachwytu nad swoim dzieckiem. Staszek też. Dziś miał czas podejrzeć trzeci wiatrak we wsi, jak nakosił bydłu na noc. 

Lata wolności. Lata wstawania z kolan. Rok 1922 wpisał się w Pożóg. Ruszono z budową dwóch wiatraków. Jeden  „koźlak” zbudowany w latach 1922-1929 przez Władysława Komstę na wzgórzu koło Pękalinego Dołu i drugi  zbudowany w latach 1922-1929 przez Aleksandra Jaśkiewicza niedaleko torów kolejowych.

Pożóg stał się wsią kumulującą aż 5 wiatraków młynów. Nie ma co szukać w wolnej Polsce takich wsi ,które mają aż tyle młynów – wiatraków?

Staszek w sumie już Stach był pewien , że musi być młynarzem i te sprzęta obsługiwać.Bo każdy młynarz był oczytany, piśmienny i miał wiedzę i wielkie serce. Brał tyle ile trzeba czy to w zbożu czy mące, ale potrafił na termin przyjąć biednego pachołka czy syna chłopa zagrodowego. Umiał dać lekcje i dać możliwość nauki. To był ważniejszy na wsi, liczono się z jego słowem i głosem.Było ich już wielu. Pożóg stał się mekką rzemiosła młynarskiego. Z zazdrości czy innych konotacji jeden z tych technicznych wiatraków po tygodniu spalić się musiał. Pan Aleksander podnieść po stracie nie mógł się. Bo nie lada grosz taki wiatrak kosztować musiał. Słyszeli o młynie wodnym na Kurówce. W pobliskich Rudach. Pan Zasada w nim operował i jego szwagier. Korciło Stacha skoczyć te parę km nad rzeczułkę. Na Rudy. Kurówka 47 km wody , która napędzała 12 młynów wodnych . Stach wziął Zbyszka i za zgodą starszych pobieżyli do Rud. Stał tam piękny młyn wodny turbinowy,spiętrzona woda. Kręcą się leniwie dzieciaki jakieś. Nasłuchał się od miejscowych ,że cała okolica robiła u nich mąkę, że młyn był bardzo dobry, miał trzy pary walców. Mąka wychodziła przednia ; razowa ,pszenna ,kasza- wszystkie rodzaje mąki największe nasilenie prac w młynie przypadało na święta Bożego Narodzenia i Wielkanocy, cały pałac zastawiony był wozami pełnymi worków ze zbożem. Gospodarze nawet nocowali we młynie. Ach , oczy i duszę nasycili, mają swoje cudowności w Pożogu. Mają w myśl geometrii ustawione wiatraki. Wracają i opowiadają sobie co widzieli, wiedzieli jednak że swoje to najlepsze...

 

Lata wojny II , setki bomb które mijały wiatraki , dając im w okupacji pracę. Po wojnie , gdzie i paliwo i prąd zaczął płynąć w stalowych żyłach zawieszonych na drewnianych sosnowych palach śmigła potrzebne nie były. Zdemontowano. /żal wielki, Stach często żałość w izbie do ojca wylewał. Czytał tyle o tych wiatrowych arcydziałach,czytał ,że historia  wiatraków sięga tysiąca,a jeśli wierzyć chińskim zapisom – nawet dwóch tysięcy lat. Pierwsza „dokumentacja”

wietrznego młyna pochodzi z obszaru dzisiejszego Iranu i Syrii,a najwcześniejsze z tamtejszych konstrukcji datuje się na V–IX wiek. Czytał ,że w  naszej części Europy wiatraki pojawiły się w średniowieczu (ok.1300 roku).Znalazł też opisy po dziadku o nich ,  czytał w nich , że najstarszym i najpopularniejszym typem wiatraka występującym na ziemiach polskich jest wiatrak kozłowy, czyli "koźlak". Ich nazwa pochodzi od kozła, czyli specjalnej podstawy, na której spoczywał cały korpus budowli. Występowały one już w pierwszej ćwierci XIV wieku na Kujawach i w Wielkopolsce, natomiast rozpowszechnienie ich stosowania przypada na wiek XV. Koźlaki dotrwały bez zasadniczych zmian konstrukcyjnych do XX wieku i stanowiły najliczniejszą grupę wiatraków. Ich cechą charakterystyczną jest to, że cały budynek wiatraka wraz ze skrzydłami jest obracalny wokół pionowego, drewnianego słupa tzw. sztembra. Sztember podparty jest najczęściej czterema zastrzałami, a jego dolne zakończenie tkwi w dwóch krzyżujących się podwalinach. Tak skonstruowane podparcie budynku wiatraka nosi nazwę kozła. Ściany wiatraka posiadają konstrukcję szkieletową drewnianą i są ścianami wiszącymi zawieszonymi na koźle za pośrednictwem odpowiednich belek o bardzo dużych przekrojach poprzecznych ("mącznica" i "pojazdy"). Połączenie korpusu z kozłem było ruchome i umożliwiało obracanie wiatraka wokół jego osi.

Było to konieczne, gdyż młynarz musiał dostosować pozycję wiatraka do kierunku wiatru. W obróceniu całej konstrukcji pomagał mu wystający z tylnej (przeciwnej skrzydłom) ściany wiatraka specjalny długi dyszel współpracujący z kołowrotem, za pomocą którego następowało nastawianie budynku śmigami do kierunku wiatru. Za pomocą dyszla koń lub dwóch mężczyzn mogło obrócić wiatrak, kierując go na wiatr.

Zastanowił się nad tym co przeczytał. To lata ,gdzie w szkołach jakiekolwiek je nazwać nie uczono o nich. Poleciał pod te trzy wiatraki. Kartka wyrwana z pamiętnika dziadka. Patrzy , kiwa galową. Ciepło uderza go w ten sierpniowy żniwny wieczór. Przygląda się bliżej , coś szkicuje  trzy kondygnacje: kondygnacja dolna była wyłączona z użytkowania, jako że była zajęta przez konstrukcję kozła, zaś na kondygnacji środkowej i górnej odbywała się produkcja mąki. Mechanizm mielący zboże, a więc złożenie kamieni młyńskich, znajdował się na III kondygnacji. Wchodzi do środka cichaczem. Napęd urządzeń młyńskich odbywał się za pomocą drewnianego wału skrzydłowego i osadzonego na nim koła palecznego, którego średnica dochodziła do 4 m. 

 

Tak zapisał , zszedł po drewnianych schodach. Poszedł do domu. Nie wiedział ,że w 39 roku zacznie się hekatomba II wojny , której nikt nie chciał, nikt nie zapraszał....

Nikt. Prąd odcinał pomału i młyny wiatraczne i młyny wodne. Na ulicy Zielonej pracował młyn już nie potrzebujący ani wody ani wiatru...mel mąkę szybko i bez uczuć. Po wojnie liczono straty i ludzi. W Pożogu jego wąwozach partyzantka walcząca i z niemcem i ruskim i „polakiem”. Nastały gromady nastało światło. Stach już nie młody, ręka bez dwóch palców .Przeżył wojnę , tą drugą , Zbych nie miał tyle szczęścia. Padł pod Skowieszynem.Tam z „Holendra” Niemiec strzelał. Trafił tuż przy źródłach, blisko kolei.

Śmigła gniły , deszczułki odpadały. Kolejek już nie ma, niekiedy kibitka się przetoczy, niekiedy worek pszenicy zawiezie. Ale już droga zarasta. Kolejni młynarze już widzą kres swojej egzystencji. Po wojnie, słuszne czasy nastają. A w nich stare niedobre, drewniane przekładnie , śmigła już nie pasują do linii , do nowego. Ówcześni właściciele wydają decyzje – rozebrać. Lata 60-te..... Pożóg jak i inne miejscowości nabiera wigoru i nowoczesności. Stare złe, nie pasuje do nowego.Wiatraki rozebrano...

 

Domnieane przeze mnie miejsce uposadowienia wiatraków

 

Stach dawno nie żyje. Ja w 2019 roku stoję i dotykam tej ziemi ,gdzie wiatraki stały. Te trzy w rzędzie. Tu utkany krzyż stalowy , między jałowce wpleciony. Stoję sam , schylam się, biorę bryły ziemi.  Czuję te lata, czuję małego Staszka,czuję tą potęgę tego Pożoga. Łza się kręci, szarość grudniowego dnia gaśnie. Wraz z nim jego świetność, jego potęga. Pożogu i jego 5 wiatraków – młynów...

 

Fabularyzowane .

Halina Kopron , Izydor Wiejak – „ Ocalmy od zapomnienia Rusy… Nasze miejsce na ziemi.”

„Wiatraki na Ziemi Puławskiej” – Aleksander Lewtak.

 

Pożowski krzyż

07 grudnia 2019   Komentarze (3)
pożó   historia   młyny i wiatraki   wiatrak pożóg  

Wieprzański przedświt zadumy

Ranki teraz już coraz bardziej rześkie. Nasiąknięte niesamowitą zadumą i bilansem narastającym odchodzących dni , tygodni i miesięcy. Zaczynamy stawiać sobie pomału pytania o sens przeżytego tego roku. Przeżytych chwil, wzlotów i uniesień jak i uczących pokory nad światem upadków. Czyż to nie raz życie uderzyło nas niespodziewanie kijem po plecach ? Nie raz straciliśmy wiarę i równowagę upadając na kolana? Ileż to razy klęcząc nasze łzy rosiły nieczuły ziemski padół? Wiele takich chwil było, wiele w ciszy i samotności, wiele w wewnętrznym krzyku rozpaczy czy bezsilności. Tak , to złe trudne i przykre nasiąknięte skondensowaną żałością i brakiem wsparcia oparcia chwile pamiętamy bardziej. Wryte w naszą duszę i psychikę , niekiedy przypominające o sobie, nawilżając oczy łzami smutku i żałości. Dobro! Tak go mało ostatnio i w ludziach i w nas. Tak trudno go wskrzesić nawet w minimalnej swojej postaci. Ale jest i otacza nas. Dajemy z siebie go także. Co dzień wstając witając się z tym światem, ludźmi prostym gestem , słowem czy co ważne uśmiechem dajemy naparstek radości i człowieczeństwa. Łatwe i wyprasowane dzień dobry z poranka potrafi działać cuda.Ile to takich dzień dobry powiedzieliśmy? Tysiące razy podczas tego roku? Tak to tyle tysięcy małych radości !! A ile uśmiechów do innych i siebie? Miliony? To miliony szczęściwości daliśmy z siebie w tym roku! To zły rok ? nie rok trudny zatopiony w małych radościach skąpany. A przecież były i dni wzniosłe, podniosłe ważne dla nas. Dające ogrom szczęścia i radości. Budzących tyle endorfin w nas , napełniających nasze serce i duszę wiarą w drugiego człowieka.

 

 

I To Tu nas Wieprzem tym w Masowie się te przemyślenia, te obrazy , te światy tego roku zaczynają przenikać i pojawiać się i znikać . Budzić i wygasać. W nozdrzach mroźne powietrze zaciągnięte do granic płuc mych. Wypełnia mnie grudniowy przedświt w barwach nie do podrobienia, nie do skopiowania. Gdzieś świergot ptactwa , gdzieś słychać budzących się do życia włościan masowskich. Gdzieś tam i ja. Nad Wieprzem, nad moim światem, nad cudem wstającego dnia. Tu najpiękniejszego…..

05 grudnia 2019   Dodaj komentarz
dęblin   wiperz przemyslenia swit  

Listopadowe ostatnie westchnienie sędziwej...

 

Przemawia księżniczka Barbara Czartoryska

 

 

Muzeum Czartoryskich w Puławach. Zmierzch Poslkich Aten.

 

 

To gdzie Ty idziesz? pada z pokoju pytanie....

Wyprasowana koszula , biała , na okazję mucha wyjęta z futerału. Spodnie na kant...już czas... W końcu po tylu dniach wyczekiwania nastał ten dzień. Dzień Zmierzchu Aten. Dzień jedyny w tym roku w Muzeum ukochanym od początku , Czartoryskich. Buty wypastowane swym połyskiem dawno nie widzianej świetności na nowo mają dla kogo i czego błyszczeć. Czułem, że będzie dostojnie , że będzie wybitnie, że będzie jednokrotnie, unikalne. Nie myliłem się ! Na chwilę zapadły czasy monarchii, magnaterii , na chwilę czułem wielką , nieopisaną sekundę , gdzie respekt, szacunek i ogromna estyma nogi prawie gięła dla księżych , tak bardzo Czartoryskich. Już blisko Pałacu. Przed 16 !! obym się nie spóźnił. Kurtka na wieszak , ludzi zaskoczenie pełne. Witam znajomych i nieznajomych skinieniem. Uścisk dłoni ze Zbyszkiem i Grażynką ...witają w sali głównej tego wieczora. Masa historii powstania listopadowego ,co nie którzy historycy mówią o rewolucji ...tu w tych murach przesiąkniętych historią polskości, przepalonych lotnych wolności uniesień, murach krzyczących i błagających o wolną Polskę Pałacu brzmi inaczej. Mieszanka nowego i starszego pachnącego rosyjskim sałem.... Tłum ludzi wypełnił salę ostatnich chwil Izabeli w tych murach. Tych listopadowych chwil...tragicznych ,gdzie rodzina rodzinie. 19 lutego 1831 Adam ks. Wirtemberski stacjonował ze swoją baterią dział w Nowej Wsi pod Kozienicami. Po tej drugiej stronie... anty Polskiej. Mozaika cudownych ludzi , jak Pani Dyrektor Honorata, jak jej oddani sprawie pracownicy , współpracownicy , historycy,adiunkci, pracownicy, dyrektorzy Muzeów , Izb Pamięci, Twórców Wystawy, Twórców cudownych wieńców, Lokalnych władz jak i władz parlamentarnych. W tej sali, gdzie ostatnie westchnienie już nie młoda księżna Izabela oddała , gdzie jej potomkowie, jak księżniczka Barbara Czartoryska tak bardzo kochająca swoje Puławy , tak bardzo kochana przez Puławy. Miałem okazję poznać osobiście wa lata temu w koncercie kolęd w ich byłej kaplicy. Niesamowicie miło mnie zaskoczyła obecność drugiej księżniczki - Irena Bylicka z Czartoryskich..... Przemówienia trafiające do serca , łzy wzruszenia wielkie , podziękowania szczere i te z przyzwoitości, tłum ludzi zapadniętych w tą smutną chwilę Polskości. Ja w tym cały, przeszyty do końca. Widząc księżniczki , widząc ludzi zakochanych i oddanych pracy swoich kącików historii ,dziś połączonych i pokazanych w tej sali sali muzeum naszym ! Puławskim. Piękne słowa uznania od i starostwa , od rady miasta od Posła krzepią , dają nadzieję ,że muzeum będzie trwało i będzie dalej pokazywać i opowiadać historię tych ziem , tak Puławskich …..tak naszych.

 

 

Sama wystawa tylko okiem zahaczona, ciut, troszkę by rozbudzić pragnienia i chęć poznania. Otoczony wspaniałością i uniesieniem chwili, ludźmi mi tak dobre znanymi, cudownych pasjonatów fotografii. Genialnych przewodników Puławskich , Heniem , P. Ewą, P. Danutą gdzie czułem się jak uczniak w oślej ławce wyłapując każde ich zdanie , każde tak cenne, tak wartościowe , tak jedyne i tak jednokrotne. Migające gdzieś i zawsze cudownej wiedzy i urody pracownice muzeum stały na straży porządku, wartości i prawdziwego oddania ducha tej chwili.

 

Przemawia Pani Dyrektor Muzeum Czartoryskich Honorata Mielniczenko

 

Na koniec wielkie podziękowania i wielkie uznanie dla pani Dyrektor Muzeum wraz z niestrudzonym zespołem muzealnych arkanów, wielkie uznanie dla twórców wieców i tych co udostępnili i wiece i ekspozycję powstańczą. Dziękuje za synergię i spotkane genialnej grupy fotograficznej. Na końcu a wcale mniej ważne spotkanie z przewodnikami i znawcami regionu jak ich mało. Dziękuję w oczywisty sposób za spotkanie z bardzo wartościowymi ludźmi – to ogromnie buduje. Mnie amatora,,wielkiego amatora.

 

W obecności wytnych regionalistów, autorów ksiązek i niezliczonych publikacji o historii i regionie, Pani Danuta i Pan Henryk.

02 grudnia 2019   Dodaj komentarz
puławy   historia  

ECO przemyślenia...nadwagi

Druga połowa wieku XX i aktualny złoty wiek XXI stały się nie tylko miejscem spokoju od wojen ale i zakorzenieniu ludzkiej egzystencji – codzienności. Nie martwiąc się o widmo wojen mogliśmy wypracować pewne standardy życia ,które były przekazywane kolejnym pokoleniom. Wybuchła rewolucja kulturowa oraz egzystencjalna. Dostępność pożywiania nie była nigdy tak duża jak teraz. Tak jak teraz nie wymaga od nas praktycznie żadnego wysiłku by ją pozyskać. Skupia się to nawet do przelewu pieniędzy na konto sklepu internetowego sieci handlowej , by za chwilę dostarczyła nam określone produkty żywieniowe choćby. Pozyskanie nigdy nie było tak łatwe. Także dostępność barów, budek z jedzeniem , restauracji w których prawie natychmiast dostajemy żądane danie wycofuje nas nawet z jakimś wysiłkiem przygotowania posiłku. Nie tylko są tzw fast food’y , ale ostatnio powstało masę wegetariańskich czy bardziej reżimowych vege slow food’ów. Powstają bary tylko nakierowane na zdrowe jedzenie , oferujące także możliwość zastosowania planów żywieniowych czy planów aktywności ruchowych . W samych Puławach są minimom dwie „szkoły” dobrego i zdrowego odżywiania, jest minimum dwóch dostawców „gotowych” zdrowych dań. Bogatych w to i owo. Dla wszystkiego niezbędny jest balans i zdrowy rozsądek. Wszędzie należy zastosować bilans zysków i strat dla nas , dla naszego zdrowia. Kiedyś warzywa okopowe używane były do rosołu czy na surówkę były powszechnie dostępne i powszechnie tanie. Po Rewolucji żywieniowej znaczek ECO na marchewce buduje nową jakość. Jakość w nas ,że jesteśmy „świadomymi zjadaczami” , jesteśmy trendy, fit i inne takie tam, tylko robi się dziura w portfelu. Bo kg takiej ECO marchwi to koszt koło 6-8 złotych, avocado 2 szt ECO to już ponad 12 zł. Na hali na Piaskowej to wiadomo większość pochodzi warzyw z hurtowni co z resztą w porannych rozładunkach co dzień widzę jadąc do pracy. Na rynku znajdziesz ECO? Ta brudna w ziemi krzywa marchew, ten burak , czy seler jest ECO ? 

Pewnie jest! ,ale nie ma siły przebicia. Nie ma Super opakowania, nie ma krzyczącej nazwy ECO, nie ma ekspozycji odpowiedniej. Nie ma też etykiety chwytnej. Za marketing i modę Eko trzeba płacić. I to sporo. A tak po prawdzie czy zaszkodzi nam marchewka nie ECO? Ta z supermarketów czy z rynku czy z hali? Czy staniemy się gorsi, mniej zdrowi? Czy dostarczymy mniej składników ? Nie nic z tych rzeczy. Fakt, że UE ma normy mniej restrykcyjne niż nasze branżowe kiedyś nie zmienia faktu, że są i są przestrzegane. Trzeba by było zajadać się latami w ogromnych ilościach by móc jakieś miarodajne wyniki uzyskać. Przecież nie jedna plantacja ECO znajduje się przy nowo pobudowanych autostradach i drogach szybkiego ruchu. Oczywiście nie dyskutuję nad swoimi warzywami kontra sklepowe. Swoje są zawsze najzdrowsze bo uprawiane są dla nas i naszej rodziny. 

Wracając do tematu pierwotnego o tym jak dzieci od 9 do 18 lat się żywią lub jak są żywione przywołam kilka liczb. Na próbie ponad 3000 osób przeprowadzano badania wciągnięte do analizy i wyniki wyszły trudne i dające do myślenia.

Największą otyłość posiadają dzieci z tej grupy wiekowej w Mazowieckim ( 32 %), Łódzkim (29,8%), Lubelskim(24,6) dalej Zachodniopomorskie (23,9) i województwa Dolnośląskie ( ok 23,8).Średnia krajowa to 22,3 %.

 

Największą niedowagę dzieci z tego przedziału wiekowego mają w Kujawsko-Pomorskim (14,9%), Podlaskim ( 10,5%),Świętokrzyskim (10%) Wielkopolskim (9,6%)

 

Źródło .badania w ramach projektu KIK/34 „ Zachowaj równowagę” realizowanego w – Szwajcarko-Polskim programie współpracy „Żywienie człowieka i metabolizm” 2016. Jarosz M, Charzewska J. Wolnicka K.

 

Zdjęcie Internet.

 

 

29 listopada 2019   Dodaj komentarz
filozofia  

Iglica ....brzemię obozowej bestialskiej...

 

Listopadowy zimny i dżdżysty poranek. W zagrzanym już samochodzie miło, sucho. Z głośników dobiegają klasyczne uwertury, które łagodzą ten piątkowy mokry poranek. Gaszę auto blisko Frygla, na brukowanej z lekka zniszczonej zębem czasu drodze. Drodze do Twierdzy. Twierdzy Dęblin. Za mną samochody co rusz przejeżdżają tory. Szaro i buro. Prawdziwy listopad. Ktoś idzie torami do jednostki. Idę i ja. Tu się nie zapuszczałem. Nie ,że nie wiedziałem topologii tego miejsca, ale nie byłem w stanie przejść i chodzić po masowych i byłych masowych grobach, masowych zbiorowych mogiłach. Nie miałem przez tyle lat odwagi odwiedzić miejsce byłego Stalagu 307, gdzie znajduje się największa mogiła zbiorowa w Europie, gdzie nie mniej niż 69 970 osób zostało pochowanych ( głownie jeńców radzieckich). Taką liczbę szacunkową i ostrożną podała Komisja do Badań Zbrodni Hitlerowskich (składająca się z członków narodowości radzieckiej i polskiej ) oraz przedstawiciele Ministerstwa Sprawiedliwości. Liczba ofiar jeńców radzieckich była pewnie dużo większa, lecz tych co NKWD zlikwidowała jest nieznana. I każdy krok trudny, każde słowo grzęźnie w gardle. Ludzie wolno snują się do pracy, do służby, na Twierdzę. Panie z otworzonymi parasolami głośno się śmieją, żartują, chichoczą. Czują piątek. Tak łatwo im iść wzdłuż torów ciągnących się do jednostki. Wałów już zadrzewionych gdzie leżą na pewno jeszcze nie jedne nieekshumowane zwłoki. Łatwo im  przywykły… Lampy słabo się palą, ale dzień wstaje. Jaśniej się robi , więcej widać… Deszcz drobny, chłodny uderza co raz w coraz to większą łysinę moją. Okulary już pełne deszczu, zdejmuję.

 

 

 

 

 

Po lewej stronie zaparkowany sprzęt wojskowy, ten pływający i drogowy. Płot, ogrodzenie, za nim wolno przechadza się pracownik ochrony jednostki , jakaś firma ochroniarska. Porobiło się w tej Polsce, żeby jednostki wojskowe ochraniali cywile często już seniorzy z grupą inwalidzką….nie pojmuję… Zebrałem się w sobie i ruszam za tymi paniami z parasolami tak ochoczo i radośnie przyjmujących ten piątek. Po prawej wymowne drzewo- drzewo strażnik. Napis Teren Wojskowy…..Sunę dalej, czuję że po ziemi zlanej krwią tysięcy ludzi chodzę. Ciężko się oddycha, ciężko się idzie. Sucho w gardle, łzy napływają. Trudne i bardzo bolesne emocje , uczucia mną targają. Człowiek człowiekowi…. Budynki już obgryzione przez ząb czasu, nieremontowane widać, na niektórych tych ceglanych jeszcze carskie ozdobniki nad oknami. Ten płaczący listopad z rana , jeszcze szary , ale codzienny , coroczny. Ja dziś tu i teraz zmierzam się z największym ogromem śmierci wchodząc w jego brzemię i ból cały do końca. Pojawia się wolna przestrzeń. Gdzieś koło niej zaniedbany i podniszczony znak mówiący o miejscu pochówku – cmentarz wojenny. Blacha powyginana, zmęczona, na niej namalowane miecze , znicz…strzałka wygięta wymownie. Nowe ogrodzenie  lub na nowo zrobione , nie wiem. Czarne , stonowane. Tablica informacyjna , kilka słów o tym miejscu. Kilka słów o renowacji. Kilka słów przez kogo i kto wykonał renowacje. Teren uprzątnięty, drzewa co rusz zrzucają liście na placyk. Płaski , równy , ten ogrodzony , ten na największej zbiorowej mogile, na tym obozie zagłady, śmierci i bestialskiego mordowana jeńców. Iglica – tak na niego mówią. W tym świcie pochmurnym mało go widać, kolor szary, niższy po renowacji. Charakterystyczna czerwona gwiazda zwieńczająca obelisk odsłonięty w 1947 roku - zniknęła.

 

Tablicę oryginalna z napisem :

 

 

„Wieczną pamięć żołnierzom

Armii Czerwonej poległym

Z rąk niemieckich faszystów

W latach 1941 – 1944 za wolność

i niepodległość narodów świata ”

 

także zmieniono.  Nowa ma nowe brzmienie :

 

Zbiorowa mogiła

Zamordowanych przez Niemców

Jeńców Armii Czerwonej

Ze Stalagu 307

1941-1944

Oraz jeńców Armii Włoskiej

Z Oflagu 77

1943- 1944

Cześć ich Pamięci.

 

 

Klękam i modlę się za wszystkich pomordowanych bez znaczenia narodowość. Wejść pod pomnik nie można, kłódka skutecznie blokuje możliwość oddania czci i chwili modlitwy z bliska. Takie czasy. Kościoły też są zamykane, tylko w wyznaczonych godzinach są otwierane na mszę. Tu może podobnie, nie wiem. Trudne chwile, chwile z rana. Mojego rana. Bardzo emocjonalnego. Bardzo. Milknę , wpadam w zadumę i modlitwę. Zawieszam się łokciami o ogrodzenie , opieram się . Wyciszam. W głowie masę myśli, obrazów, krzyków, lamentów , strzałów, dźwięku łopat wbijanych co rusz w ziemię, pod groby, masowe groby. Ludzie mnie mijają…idą do pracy, idą na służbę…Patrzę na ich twarze , nikt nie kieruje już głowy na Iglicę. Nikt nie skinie głową, nie zrobi znak krzyża…spowszedniało….przaśnie…zwyczajnie. Historia, ot żyć trzeba. A kto tu chce tą historię poznać? Garstka, reszcie ona potrzebna tylko od święta czy by w blasku aparatów złożyć kwiaty. Wracam do samochodu, cięższy o całe tony emocji, nogi ledwo co powłóczą. Mijam ule, pszczoły od wiosny  ciężko tu w tym miejscu pracują….pracują i ludzie…służą i żołnierze…. Tu…..

 

Zdjęcia własne. 

Żródło T.Opieka -"Groby Masowe","Twierdza śmierci  Stalag 307"

deblin.cal24.pl, deblin.pl, właśne przemyslenia. 

15 listopada 2019   Komentarze (1)
dęblin   cmentarze   historia  
< 1 2 ... 18 19 20 21 22 ... 40 41 >
Blogi