• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Blog o przyrodzie, naturze, śpiewaniu, historii

Kategorie postów

  • aktywność sportowa (13)
  • basonia (1)
  • bobrowniki (4)
  • bochotnica (12)
  • bonow (2)
  • borowa (16)
  • borowina (5)
  • chrząchów (1)
  • chrząchówek (1)
  • ciekawostki (23)
  • cmentarze (21)
  • delegacyjny i podróżniczy splen (5)
  • dęblin (27)
  • drozdówko (1)
  • epidemie (6)
  • filozofia (68)
  • gołąb (5)
  • góra puławska (3)
  • historia (132)
  • jaroszyn (1)
  • józefów (1)
  • karczmiska (1)
  • kleszczówka (1)
  • końskowola (7)
  • kurów (1)
  • Łęka (1)
  • maciejowice (1)
  • matygi (4)
  • młyny i wiatraki (25)
  • mosty i przeprawy (3)
  • nieciecz (1)
  • obłapy (1)
  • opatkowice (1)
  • osmolice (1)
  • parchatka (8)
  • piskory (1)
  • podzamcze (1)
  • pożó (8)
  • przyroda (46)
  • puławy (50)
  • rodzinne strony (55)
  • rudy (4)
  • sieciechów (3)
  • sielce (1)
  • skoki (6)
  • skowieszyn (7)
  • smaki ryb w puławach (2)
  • spiew (12)
  • starowice (1)
  • technika (5)
  • trzcianki (1)
  • wąwolnica (1)
  • wieprz (2)
  • wierzchoniów (1)
  • wieże wodne- ciśnień (7)
  • wisła (8)
  • witoszyn (1)
  • włostowice (2)
  • wojciechów (2)
  • wolka nowodworska (1)
  • wólka gołebska (6)
  • wskaźniki artyleryjskie (1)
  • wyznania religijne (18)
  • zbędowice (2)
  • ziemia szczecinecka (1)
  • Życie (56)

Strony

  • Strona główna

Linki

  • Bez kategorii
    • Blog o własnej wędlinach....
  • Bieganie inie tylko
    • Maratończyk i jego przemyślenia
  • Historia
    • Fortyfikacje
    • I WŚ Puławy
    • Interaktywne stare mapy
    • O cmentarzach , dworkach
  • Historia lokalna
    • Dawne Puławy
    • I Wojna Światowa
    • Kompendium wiedzy o Gołębiu
    • Poznaj Lublin
    • Skoki i Borowa
    • Świetny blog o historii regionu
    • Wszystko o Sieciechowie
    • Wyjdź z pociągu
    • Zabytki, zaułki, zakątki ...
  • proces technologiczny
    • Procesy technologiczne
  • Przyroda
    • Blog leśniczego

Kategoria

Wisła

Wysokie Brzegi....radości spotkań przy...

Zdjęcie Wisły na wysokości Włostowic.

 

Wysokie Brzegi.....Tak mało znane miejsce młodszej części Puławian...starsi natomiast pamiętają genialnie to miejsce.

 

72 letni Jędruś z Browarnej spotkany pewnej niedzieli, przy byłej kaplicy książęcej ,przykuł moją uwagę. Sumiasty srebrny wąs ,genialna aparycja, twarz pełna wspomnień i historii. Zaczepiłem...warto było !

 

Proszę pana ( mówi do mnie) plaża to była tu w dół po przeciwnej stronie do teraz Mariny. Schodziło się w dół , płaciło się pieniążek – ILE- dwa złote! Ja to 4,5 raza przepływałem Wisłę proszę pana. Do „Żeglarza” i z powrotem. Chłopaki skakali z mostu / Im. profesora Ignacego Mościckiego/ z poręczy! Ja skakałem z filaru na nogi proszę pana, oni na główkę...heheh Pamiętam , skakali w kwadraty ,gdzie pływały statki. Tam było głęboko. My łobuzy...to chodziliśmy na wysokie Brzegi się kąpać.....

 

Uroczony takim smaczkiem postanowiłem się dowiedzieć ,gdzie te Wysokie Brzegi... A rozmowa wybitnie bogata o powojennych Puławach. Były dwie łachy, dwa odejścia do Wisły..o błocie na ulicach do kolan... Teraz trudne do uwierzenia . Może i o tem innym razem.

 

Pani Ewa cudownie opisała to miejsce od Kępy do Włostowic....Wysokie Brzegi...zapewne pisząc to do mnie miała w głowie i przez oczami obrazy tych skromnych ale bardzo cudownych chwil dzieciństwa. Dziękuję za każde słowo.

 

“Nie tylko chłopaki ale całe rodziny i tam na plaży kwitło życie towarzyskie. Zabierało się wałówki bo szło się na cały dzień. Dzieci bawiły się pod opieką, spały w cieniu jakiegoś krzaczka, kompot albo woda z cukrem i drożdżami chłodziły się w wodzie. Rodzice grali w siatkę karty, alkoholu nie było. Niektórzy przypływali kajakami. O Wysokich Brzegach przez Mokradki most na Łasze i drogą która już od zabudowy na Kępie wysadzana była czereśniami różnych odmian a po bokach chmielniki. My mieszkając na Marynkach chodziłyśmy z mamą i braćmi pod koniec wakacji na zrywanie chmielu zasilając budżet domu. Brało się rządek i wołało się głośno chmielu i przychodził Pan z tyczką zakończane hakiem i spuszczał chmiel z wysokości.Nasze dzieciństwo było inne radosne szczęśliwe mimo że trochę biedne co nam zupełnie nie przeszkadzało”

 

 

 

.

 

 

29 lipca 2020   Dodaj komentarz
puławy   zbędowice   wieże wodne- ciśnień   wisła  

Wiślana zaranność ....

 

Pochmurny zaranek. 6 godzina. Gdzieś w oddali nad Wólką Gołebską majaczy słońce. Walczy i to dzielnie z chmurami wychodzącymi znikąd, pojawiającymi się nagle i zabierające cały całun na widnokręgu. Słońce się nie poddaje , wypręża się jak może rozświetla to co w mroku przygasło kilka godzin temu. Otrzepuje tu nad wolnicą pył nocnego kalejdoskopu gwiazd, snów, mar. Maluje na nowo dzień, dzień dobry, dzień codzienny. Taki malarz na cały etat od zarania wszechświata do jego ostatniego tchnienia. Ta nasza przaśna codzienność dorzuca gęstwinę chmur, zaciąga i rozciąga niebo skutecznie zakrywając życiodajną gwiazdę. Ale jeszcze chwilę, jeszcze ciut, jeszcze Słońce walczy. Walczy z tą chmurzastym ludzkim kobiercem niewypitych kaw, korków na drodze, złych poranków. One kłębią się nad moją głową. Nad Wolnicą. Koi cisza, koi z niczym nie porównywalny zapach wiślanego poranka. Skręcam na most tuż przy zjeździe do Gołębia.

 

Autor

 

A ta droga do Gołębia przecież kiedyś jak Wólka powstała była silnie obsadzona drzewami, była ważnym traktem łączącym Gołąb z swoją wolnicą. Dziś ot asfalt ale pięknie wkomponowany w pejzaż tej ziemi , tych żniw, tych przyszłych wykopków tych już świeżo stworzonych ściernisk. Dziś choć kusi nie na Gołąb, na Wisłę na główkę. Długa droga wyłożona betonowymi zbrojonymi płytami wokół zieleń przywiślana. Przede mną główka mostu pontonowego. Tu gwarno i ruch. Kilka samochodów w porannym świcie zaparkowanych przy krawędzi mostu, przy nich ich właściciele,przy nich koledzy . Zatoczka , tu wody spokojnie się toczą , bardzo leniwie, jak na Wisłę zbyt leniwie. I tak siedzą sobie wędkarze w sowim świecie, swoim ja. Zadowoleni, znają się dobrze. Słychać jak przywołują się po imieniu, słychać ich wspólną zażyłość , ich wspólną pasję.

 

Świt nad Wołką Gołebską

 

 

Z drugiej strony zatoczki pan ubrany na czarno energicznie odganiający się przed chmara komarów nawołuje swojego druha na moście : „Staszku ceny paliwa znów poszły do góry”

Staszek odpowiada : „ Nie wiem jak będziemy dojeżdżać tu na ryby niedługo…” , ktoś z boku wtrącił się swoim „ Ze mną będziecie jeździli mam duże auto…”.

 

A ja stoję przy moim aucie i zasłuchuję się w dawno nie słyszane rozmowy przy Wiśle, przy wędce, przy swoim i swoim świecie. Kolejny raz gdzieś we mnie odzywa się wędkarz, wstający często o 4 rano by być nad wodą i rozkoszować się tym stanem wspólnej symbiozy : ja i woda. Lekko ściska w dołku. Już chwilę stoję w tym wiślanym świecie, już mnie przyjął i pochłonął ,gdy dopiero jeden z wędkarzy cicho zapytuje kolegi kto przyjechał tą skodą? Słychać dobrze, niesie się po wodzie. Majacząca odpowiedź płynie z ust kolegi , że nie wie ,ale pewnie swój…

 

 

Opuszczam most udaję się na moją główkę. Główkę , gdzie z Marcinem spędziłem nie jedną nockę, nie jeden dzień. Główkę nieprzyjazną, kamienistą, niewygodną, ale tak piękną i tak urokliwą. Stawiam pierwsze kroki wzdłuż Wisły , widać na każdym kroku niedawną powódź. Wyrzucone na drogę przywiślaną drewna, butelki , ludzki śmieć już wkomponowały się w otoczenie. Mewy wrzeszczą nad głową, gdzieś poderwał się bocian. Wita mnie kwitnąca kolczurka. Gęstwina krzewów i łąk. I te łąki ubogie ot trawy i nawłoć , gdzieniegdzie na krzewinach zakręcił się wyżpin jagodowy wcale tak często niewystępujący w Polsce. Jest go tu ciut. I dalej przez łąki , przez pokrzywy do miejsca dziś mojego, dawno nie widzianego- główki. Wyłania się przede mną piaszczysty skrawek ,wierzby. Piachy jak w Łebie, jak nad morzem , ale ten piach cieplejszy, kolor milszy, bardziej tutejszy. Jest, ostatnie jeżyny i pokrzywy zostawiam za sobą.

 

 

Lutro Wisły a na nim leniwe płynące bąble, jakieś kawałki drewna. Stan niski rzeki odkrywa tajemnice dna pomału. Jestem na miejscu. W końcu mogę zatopić się w wiślany świat w całości. Wchodzę na główkę i staję naprzeciw mostu , naprzeciw wędkarskiego padoła. Tam Słońce jeszcze walczy, jeszcze rozświetla nadając bursztynu niebu, kojąc oczy i duszę. Nawet dymiący komin z Azotów nie drażni. Każe jedynie pamiętać o nim. Zamykam oczy, pochłania mnie ten wymiar,szum wody, trel ptasi, odgłosy wędkarzy, plusk na wodzie. Czuję ukojenie. Czuję jak ładują mi się akumulatory. Na ten dzień by mieć siłę , energię. Być może i na jutro czy na piątek też. Kto to wie. Moje 20 minut się kończy. Otwieram oczy, świat rzeczywisty, realny , taki na dotyk szybko dociera do mnie. Tylko czemu trzeba już wracać stąd ….?

24 lipca 2019   Komentarze (4)
wólka gołebska   filozofia   wisła   Wisła Wólka gołebska  

Gdzieś między Klikawką a Wisłą....

 

Włączam moją poranną listę muzyczną na telefonie. Sprzężam z autem. Już mam, już płynie muzyka mej duszy, mego serca. Jan Tiersen dziś w odsłonie natury i tego piękna kobiecego głosu w utworze Koad. Świeżo zaparzona i wypita kawa o tym środowym świcie pobudza. Wiem, że ten dzień będzie unikalny. Znaczy na pewno ranek. Mijam mostek na Klikawce. Przede mną pola i łąki skąpane we mgle , mgle tego czerwcowego świtu. Zagęszcza się miejscami by rozprężyć się gdzieś tam przy wale, przy Jaroszynie. Słońce zacina swoimi błyskami jeszcze nieśmiało. Ciepło już ale nie gorąco. Droga polna, wiem znam drogi polne. I te do lasu i te do wsi, i te do mostu i te na łąki. Tu usiana wierzbami , tymi wiślanymi. Zieleń traw nasyca już i tak mistyczny poranek. Widzę z oddali oczka wody, brunatność łąk po wylewie. Wisła się otrząsła i wróciła do koryta. Zostawiła po sobie swój ślad , ślad jej istnienia. 

 

 

 

Przekaz o jej nieobliczalności i jej misji. Widzę te znaki jej bycia , mijam co rusz. Mgła towarzyszy mi , otula i sprawia , że ten świt jest tak tajemniczo piękny. Gaszę silnik. 5:30 rano. Na niebie wirują poranne chmury nie zwiastujące nic złego. Ot kręcą się niesfornie po niebie. Zasłaniając coraz rzadziej słońce. Jest. Jest ten świat. Świat mój tak mocno mój. Tymczasowa „łacha” skutecznie odgradza mnie i Wisłę. Dziś do Ciebie Wisło nie przyjechałem. Dziś przyjechałem do tej już niedługo istniejącej łachy skazanej na byt nieistnienia. Otwieram drzwi i uderza mnie ta cudowność tego miejsca. Wstaje i zbieram każdym zmysłem to co mnie tu przeszywa i otacza. Wzbił się nade mną dzięcioł chyba czarny. Uderza mnie jego obecność. Choć tak mało się znam na ptakach. Ma bardzo unikalny swój trel , swój głos. Słychać go daleko i wyraźnie. Kolega ekspert od ornitologii mówi, że podobny głos ma do orła.

 

 

To ciekawe, nie skojarzył bym. Odprowadzałem go wzrokiem , nikł w oddali nad polami truskawek i zboża. Przede mną rozlewisko wybrzmiałej niedawno królowej rzek. Tak naturalnie już przejęte przez florę i faunę. Pliszki czy czajki uwielbiają takie miejsca. Jak i ja. Pliszki szare tak bardzo wkomponowały się w te trawy zalane , łąki , że ciężko je dostrzec. Nie boją się ,żerują w tym podmokłym świecie. Jak pewnie co ranek , jak pewnie co dziennie, jak pewnie przez całe życie. Słońce odbija się w tafli wody budząc mieszkańców do życia. Świergot ptactwa, gdzieś z oddali warkot ciągnika jest niczym. Tu ton tego miejsca nadaje basowe buczenie kumaka nizinnego. Ten mały płaz potrafi takie cuda. I to nie jeden. Zamykam oczy i widzę i słyszę go w tych naszych filmach. Tych o polskiej wsi, o życiu na niej. O nieodłącznym byciu razem ludzi i natury. Ktoś z Państwa poda choć jeden tytuł ?

 

Żywokost albison :)

 

To on miarowo nadyma swe poliki tam w tych trawach ,szuwarach. Malutki ,ale jaki donośny, jaki nasz… Krzyczy w górze czajka na mnie. Rozpościera skrzydła nad tą polną łąką, nad rym zalewiskiem. Nade mną. U końców skrzydeł głęboka czerń by nagle przejść w biel tułowia. Krawat czarny. Genialnie się prezentuje, a może wita. Pod nogami piękny albinos -żywokost lekarski. Biały kwiat, nie jest to rzadkość. Przy nim majestatycznie pną się trzciny. W tle wierzba iwa. Skromna ta wierzba. Skromna. Krok dalej już fioletowy żywokost. Liście łopianu już takie ogromne. Tu im dobrze. Otulone przytulią ciepłym i czułym dotykiem. Wszędobylska jasnota biała nadaje świeżości temu przydrożnemu raju. Podążam dalej, cholera po co patrzyłem w dół- wiem już przepadłem , już moją dusze napełnia miłość do botaniki. A tak chciałem i zobaczyć coś więcej niż moje kochane ziela. Prawie się udało. Zapadam w niej cały…

 

 

Krople rosy na wierzbach ..i trawa gęsta mokra pachnąca rankiem....Tak mocno aż podniecająco !Promienie słońca ciepłe...Trawa się poddaje tym promieniom...Wynikają w nią i przenikają aż do ziemi, uwalnia się wilgoć i woń...Oszałamiająca zapachem... I wszystko co żyje wychodzi z niej.A ranna kropla spływa powolnie po jej źdźble, lekko ugiętej jej ciężarem. Kropla opada bardzo powoli. Prostuje się źdźbło trawy...Ta łza poranna nawadnia i tak już nasiąkniętą wodę od wybrzmiałej Wisły. Ziemia nie pyta , przyjmuje. Korzenie piją a trawa znów się pręży...I pnie w górę do słońca. Większa i grubsza i zagęszcza się. Bucha swoim cudownym soczystą zieloną naturą. Jak się w niej stanie, to sięga po kolana...I ziemia grząska w niej oblepia buty, ma się wrażenie i uczucie tonięcia,Zapadania się...I chce się wyjść, ale nie można... Trzeba o wierzbę się oprzeć, przytrzymać i spróbować wyjść na drogę...Wierzba tak nasza, tak Polska ! To pomnik naszej Ojczyzny. Pod nią nie jedno życie się rodziło i nie jedno uszło. Wierzba nie pyta , wierzba pomaga. Lekko podejmuje i oddaje . Cicho mówię dziękuje. Szelest liści mi odpowiada ...Wiem że jestem w tym świecie i ten świat jest we Mnie. A przecież ta poczciwa staruszka Wierzba jest bogactwem.Jej gałęzie ścinane na opał odrastają zawsze. Jej kora zmielona jak popiół chroni przed odparzeniem niemowlęcą pupkę. Jej pnie dają oparcie a gałęzie schronienie przed słońcem. W cieniu wierzby można usiąść lub zasnąć bezpiecznie jak przy matce. Tak czule otaczającą swoją miłością dzieci swe.Bo ona była i jest...Szumią jej liście słyszysz? Tak dźwięcznie! A wiatr bawi się gałęziami, wiotkie przechylają się ,szeleszczą bladozielone listki.Letni zefirek smaga lany pszenżyta zrzucając z niego ostatnie krople poranka. Kolejnego uwolnienia się od mroku i złych nocy. Poranka wiślanego , pełnego ptactwa i żabiego trelu , pełnego pracy rak ludzkich o tam w oddali . Na kolanach gospodarz już dogląda swego zagonku. Płynie rzeka zboża , wije się i kręci niby tak przaśnie , ale dziś tak czule, tak ciepło. Jakby chciała się przywitać….Nie wiem ....Zboże młode zielone...Śmieje się bo wzrasta w siłę! I niebieskie chabry między nim migotają okraszone kroplami rosy.

 

Czyściec błotny 

 

Wybudza mnie z tego świata przeraźliwy jazgot mew śmieszek. Stoję przy drodze, przy wierzbach , przy zalewisku. 6:10. Tyle minęło już czasu ? dla mnie to była sekunda. Zawinięta w pakunek cudowności na jej szczycie , szczycie dzikiego szczypioru raduje mnie. Pospiesznie zrywam ich kilka - będę miał na kanapkę. Obok czyściec błotny o nie bardzo ponętnym zapachu, ale jakże ważny w medycynie ludowej choćby na stawy, na rany. Na drodze wyrasta już lebioda. Kiedyś ratowała ludzi przed głodem. Zbierano ją , obgotowywano i jedzono. Występuje tu stadnie. Ja mówię na nią szparagi dla ubogich. Choć jest bardzo dobrym źródłem i witamin i niezbędnych pierwiastków. Ale teraz mamy ze sklepu wszystko przecież… takie ładne , umyte, zapakowane…… I jaskry i nawłoci kanadyjskiej łany i rukiewnika często z daleka mylonego z rzepakiem nie dają mi spokojnie opuścić ten raj. Słońce coraz wyżej. Puka w ramię swoimi parzącymi coraz bardziej językami. Znak ,że kończy się ten świat , ten mistyczny poranek wiślanego, ten tajemniczy zamglony pełen jakiegoś głębszego uczucia ranek. Gospodarz w oddali na kolanach dalej.

 

Jeszcze przez jedną chwilę tak będzie...bo słońce wyżej.I cieplej się robi, magia poranka ucieka bezpowrotnie...Dzień ten gorący i silny, twardy wdziera się nie pozostawiając złudzeń! Ruszam kłaniając się temu miejscu. Tej oazy i nowej mojej przystani. Tej między Klikawką a Wisłą…..

 

 

 

05 czerwca 2019   Komentarze (3)
przyroda   filozofia   opatkowice   wisła  

Historia Lokalna - Nadwiślanka wieś tuż...

Wieś Nadwiślanka...i jej urok nie tylko kolejowy.

Ładny dzień się zaczyna. Mgła nad polami rzepaku przy Borowej i byłego folwarku Borowina wprawiła mnie w bardzo nastrojowy i pozytywny nastrój. Dziś miałem nic nie odwiedzać – ot może przycupnąć przy Wiśle w Borowej…. Lecz postanowiłem, mając chwileczkę czasu by odwiedzić miejsce, gdzie nie byłem – Nadwiślanka. 

 

 

Malowniczo położona wieś dawniej w gminie Pawłowice, dziś w gminie Stężyca. Ot – widać ją ( Stężycę gołym okiem) . I takie uczucie wiedząc o historii tych miejsc ( okiem amatora) nie bardzo wiem jak stanąć. Czy plecami do miejsca zagłady dziesiątków tysięcy więźniów a frontem do byłem potęgi handlu wiślanego – królewskiej Stężycy? Czy na odwrót … tak źle i tak nie dobrze. Cudowność pół i łąk patrząc na byłe królewskie miasto mnie ujęła. Wiem ,że to miejsce jest w zgodzie z tą naturą. Zostawiłem za sobą relikty fortu nr 1 Młynki. Dziś mówią ,że to "Nadwiślanka" odwiedzałem niezadbany forteczny carski cmentarz i jak zwiedzałem Michalinów. Tym razem za reliktami fortu w prawo. Tabliczka krzyczy na mnie ,że w tym bajorku fortowym nie wolno łowić ryb ani tam wchodzić.  Kto tam by w tym bagnie , gdzie widziałem pojemniki od smarów , wiadra i rury spustowe ryby łowił? No ale może i łowią….na forcie II też łowią…

 

Konkretna droga ,kostka duża, równo położona. Pewnie jakiś czas temu. Jak i już 9 lat od zaczęto pracę związaną z budową wodociągu ( Budowa sieci wodociągowej w miejscowości Nadwiślanka - Koszt inwestycji – 19.962,56 zł – informacja ze strony powiat.ryki.pl).

 

Po forcie generała Prądzyńskiego zostało tylko kilka nierówności terenu i gruz. A warto choć wspomnieć o nim. Idąc za opisem A.Bystrzyckiego „Twierdza Dęblin 1837-1915” :

Fort nr 1 (Młynki) położony w odległości 400 m od Wisły, 3 km na płn.-zachód od centrum cytadeli, tuż koło drogi prowadzącej do Stężycy. Wylotem skierowany w stronę cytadeli, ogniem swych 24 dział przykrywał wyżynę pod Budami Plebańskimi, teren między torem kolejowym a Kukawką, dworzec kolejowy. Rycice i tor kolei dąbrowsko-dęblińskiej (ramiona płn.-wschodnie) oraz mokradła między torem kolejowym a drogą do Stężycy i prawego brzegu Wisły w promieniu 2,5 km (ramiona płn.-zachodnie). Budowany w latach 1881—1882 z cegły na kamiennych fundamentach, miał narożniki i obramowania wykonane z granitu. Załogę stanowiło 1000 osób.

 

 

Fort został wysadzony przez saperów dnia 4 sierpnia 1915 roku. Akcja wysadzania tego i innych fortów trwała do godziny 15. Wraz z fortami wysadzono także Cytadelę i opuszczono Twierdzę Dęblin zgodnie z otrzymanym rozkazem z dnia 23 lipca 1915 roku. Egzekutorem rozkazu był jej komendant gen. A von Schwarz.

 

Ta miejscowość jest ściśle związana z budową Kolei Nadwiślańskiej , którą zatwierdzono w 1874 roku a oddano do użytku w 1877 roku. Całe około 530 km z mostami itd. 

A ile się ciągnie remont teraz? Ech…. 

Pojawia się w zapiskach z 1880 roku jako miejscowość posiadająca 4 domu, 32 mieszkańców i 261 morgów ziemi. Skromnie. Przy bliskich miejscowościach jak Rycice , Michalinów to bardzo skromnie nawet. I ta skromność pozostała w niej. Wjeżdżając do tej pięknej wsi ,mając po lewej stronie pola ,łąki przed stężyckie a po prawej zabudowania i w oddali majaczący Dęblin poczułem sielski spokój i taką domową aurę wręcz. Psy gdzieś szczekały a na mgle ciągnął się ich cieniutki jazgot. Zabudowania z przewagą nowych domostw , ładnych willi zadbanych choć przeplatają się z piękną architekturą drewnianą. Co przykuło moją uwagę to mała ilość studni czerpakowych  na rzecz  ręcznych pomp  tzw STUDNI ABISYŃSKICH. Na jednej z fotografii pięknego bardzo zadbanego domku jest ona widoczna. Typowa ulicówka mimo tego nie nudzi się, podziwiam . Z daleka widzę stojące wagony na torach a same tory przebiegają przez tą miejscowość. Ciekawy i mało spotykany widok. Widać ,że to tu normalność i ta synergia już od dawna jest obecna , znormalniała. Druga stawiam samochód i rozkoszuję się widokiem łąk Nadwiślanki.  Kapliczka jedna z dwóch uwieczniona ,zadbana wotum podziękowania mieszkańców z 198r roku . A przed nią na początku miejscowości krzyż drewniany, wymowny, stary z 1926 roku. Robi w tej poświacie poranka wrażenie mistyczne i uduchowione. Jadę do przejazdu kolejowego po prawo droga na Michalinów , na stację PKP. Widać w oddali zabytkową wieżę wodną z 1920 roku. Przejeżdżam tory , druga część wsi.

 

 

W sumie jej koniec lekki zakręt w prawo i kostka się kończy i zaczyna droga polna. Psy mocno tu ujadają , jest ich dużo. Patrzą się wymownie na mnie , tak rano i ktoś się tu zapuszcza ..myślą pewnie…. Dojeżdżam do modernizowanego przez PKP miejsca. Nade mną góruje most kratowy – wiadukt linii Łuków-Radom nad linią Warszawa-Dorohusk. W porannym brzasku wygląda majestatycznie. Świergot ptaków , ciepło porannych promieni ogrzewa jeszcze ciut zaspaną twarz. Rozglądam się na boki. Widzę bezkres pól, łąk , gdzieś w oddali zagajniki być może na historyczne Budy Plebanka i Budy Kruko(ó)wek widoczne na mapach z 1808 roku. Tego nie wiem. Za dużo tu historii. A jak to wyglądało przed koleją ? jak tu się żyło? Jak kolej zmieniła to miejsce? 

 

 

Z tymi pytaniami wracam szutrową drogą na Michalinów i dalej do pracy… wiedząc, że gdzieś tam jest wspomniany przez kogoś kolejny słup wskaźnik dozoru artyleryjskiego. 

 

Zdjęcia własne. Opis o wsi z Sł. Geograficzny Królestwa Polskiego i innych Krajów Słowiańskich z 1880 roku oraz podane przywołane w tekście. plus własne przemyślenia.

30 kwietnia 2019   Komentarze (2)
historia   dęblin   wisła   Nadwiślanka Fort I Dęblin  

Nadwiślański chłód.....

Cisza i spowity półmrok zastał mnie na Wiśle. Zajechałem – dawno nie byłem. Zbyt dawno. Zimno, pada jakiś deszczyk?! Przy -4 stopniach? To nic, naciskam czapkę na głowę. Wychodzę z samochodu by wraz z pierwszym krokiem utonąć w odmęcie listopadowego półmroku. Rozumiem ten półmrok i ten ziąb. To naturalne w listopadzie, choć ta pogoda tak nas rozpieszczała, że cieplutko i pięknie było do końca października. To nas uśpiło, czujność wrodzoną, czujność tą jesienną. Bo jak pamiętam za młodu szło się na pole i były wykopki ziemniaków to wiadome było, że jesień jest. Jak szło się na wykopki marchwi, buraków, pietruszki i kopcowanie to już było wiadome, że to dojrzała jesień. Kisiło się kapustę ech to były czasy – nie mówię, że cudowne i piękne. Bo były pełne pracy fizycznej na chadziajstwie i polu, trzeba było znaleźć czas na naukę. Nie szła mi nauka najgorzej bo zawsze z czerwonym paskiem. Ale to wynikało także z tego, że człowiek napatrzył się na tych co ciężko pracują w PGR za grosze i wiecznie narzekając zapijali się pod sklepem. Chciałem innego – lepszego życia. A nauka dawała tą możliwość. Nie mówiąc o tym, że chciałem się uczyć i poznawać świat…Odbiłem trochę z tematu. Rolnicy czy ci co mają kawałek pola to wiedzą, kiedy jest jesień, ja już od ponad 25 lat jestem mieszczuchem i się tej zdolności pozbyłem – no może nie do końca, ale jest przykurzona. Stoję na główce wiślanej. Sam. Czuję wilgoć zmrożoną wiatrem. Taka cisza, że aż boli. Czyżby już się przyroda poddała? już oddała klucze zimie? Już nie chciała się przywitać? …zamilkła…. Gdzieś z oddali słychać warkot samochodów, gdzieś pies ujada i po mgle idzie taki cieniutki jazgot. Wierzby przy główce wiślanej już bez liści, gołe cienkie patyczki dawno puszczają wiatr między nimi. Poddając się prawom natury od razu i bez słowa. Wisła sama już taka skromna w swoich rozmiarach, gdzie jej majestat? Odnogi były pełne wody choćby koło Borowej. Tam była taka „ala tama” usypana i się kąpaliśmy niekiedy. W tym roku wody w odnodze nie było tyle co rok czy dwa lata temu. Jest piach a na nim szybko porosły wierzby i rdesty. Zaczyna wyspa zlewać się z lądem. Odnoga nabrała nowego oblicza, są w niej jeszcze kałuże, lecz i one wysychają. Miałem w tym roku możliwość oglądania tego spektaklu … jak ląd zabiera koryto Wiśle. Może w niedługim czasie czeka nas zmiana koryta rzeki? 

Dopływy też marnie pompują wodę do królowej rzek – choćby Wieprz już płynie środkiem koryta swojego ukazując brzegi koryta…. Taki niski stan wody ma wpływ na wszystko. Daje także jak się okazuje nowe możliwości. Z byłych koryt odnóg Wisły tworzą się starorzecza, czy nawet już nie mające wody piaszczyste kanały. To daje możliwości dla ziemnych roślin. Teraz – dziś tak jest i odnoga na Borowej tętni już życiem swoim. Odcięta setkami ton piachu żyję w swoim ekosystemie. Idę do niego, wchodzę ostrożnie – może kaczki spłoszę? może jeszcze czapla, żuraw? Bocian czarny? Cisza, nikogo i niczego. Wierzba i rdesty spoglądają na mnie. Przy kałużach też żadnego śladu życia. W wodzie coś się pluska małego – pewnie uklejki … Ogarnia mnie smutek i zaduma. Trafia do mnie w końcu, że ta cisza to już zimowa cisza. To czas przetrwania, to czas odpoczynku, czas rozmyślań. Czas potrzebny, niebywale potrzebny. Wracam do auta, siadam, drzwi nie zamykam, zimno…. Przyroda ma swój czas i dzieli go z nami. Nadszedł czas odpoczynku i podsumowań. A one są i nie są łatwe dla nas….. 

 

23 listopada 2018   Dodaj komentarz
filozofia   wisła   Wisłą   zima  

Przeddzień Wszystkich Świętych na Wiślanym...

31.10.2018 przeddzień Wszystkich Świętych. Wisła i przy wiślane łąki i pola w zadumie. Mgła spowiła, tajemniczością okryła. Czerwone wstające z niebytu słońce nie narzuca się, wolno ale stanowczo przegania mroki nocy. A czy noc jest potrzebna? Chyba tak samo potrzebna jak dzień. My mamy dwie natury, natura ma dwa oblicza. To swoista synergia oczywistości z tajemniczością, jasności z ciemnością, egzystencji z letargiem, radością i strachem. Dlatego tak uwielbiam świty, jutrzenki i brzaski. To tak krucha chwila, gdzie przełamuje się w człowieku nicość z chęcią do życia. A przecież każdy ma powody by żyć. Dla innych, dla siebie, dla wyższej idei, dla samego bycia. Dzielimy ten ziemski padół materialny z tym niematerialnym, mistycznym, niezbadanym i niewytłumaczonym. Czy warto wszystko wyjaśniać ? czy warto burzyć kolejne dogmaty wiary? Wyjaśniać ludziom i wmawiać, że to 21 gram ma dusza? Zostawmy tamten świat tymi co nim władają, módlmy się za tych co odeszli z tego świata. Za tych co nie powinni odejść bo mieli jeszcze całe życie przed sobą.Za tych co zostawili wiele spraw do załatwienia. Za tych co nagle ktoś pozbawił dalszej radości z życia. Za tych i za innych, którzy  mierzyli się z sobą, zamachnęli się na własną osobę, własną wiarę, własną cielesność, własną nadzieję. Uważam, że jesteśmy powołani by kochać innych, by nieść radość, pomoc, nadzieję. Ale czy nie zdarza nam się wątpić? Szukać odpowiedzi na pytania nie profesora czy naukowca lecz siły wyższej? Kogoś lub czegoś niematerialnego, bytu niebieskiego. Zakorzeniona wiara w Boga , ale przecież jest wiara w Allaha,Jahwe, czy reinkarnację, Cztery Szlachetne Prawdy…. We wszystkich i tych nie wymienionych ludzie wierzą i pokładają wiarę. 

Takie myśli o tej egzystencji człowieka i korelacjach z tym i tym światem zawsze nachodzą mnie przy tym świcie. Świt zawsze rodzi nadzieję a wiara to potęguje. Świt to odcięcie się od nocnych mar i wierzeń od nocnych trudów wychowania dziecka, od trudów opieki nad osobą starszą, od trudów braku snu….

Tak bardzo kocham poranki…….

31 października 2018   Komentarze (2)
filozofia   wisła   wiara   świt   wisła  

Historia Lokalna -Urok mostu żelaznego nad...

Choć mieszkałem kilka dobrych lat w Dęblinie to nigdy nie byłem pod mostem kolejowym na Wiśle. Przyszło po 11 latach naprawić tą lukę i dzisiaj z rana przed pracą udałem się w jego stronę. To bardzo stary most, budowany 1885 roku był 3 razy wysadzany i tyleż samo odbudowywany.Przeszedł zmianę konstrukcyjną w 1929 roku z układu prostego do parabolicznego znanego dzisiaj. Linia kolejowa, którą dźwiga na barkach to 26. Rankiem jak zaczęło słońce nieśmiało wychodzić i zaczynać dzień - most robi piorunujące wrażenie. Żadne zdjęcia czy filmy tego nie oddadzą.Sam dojazd do niego jest bardzo urokliwy, za torami przy pomniku skręcamy w lewo, mijamy w oddali Bramę Lubelską - jedną ocalałą oryginalną Twierdzy Dęblin i w szpalerze drzew przy samej jednostce wojskowej dojeżdzamy do podpór mostu. Jak już u Twierdzy wspomniałem to powiem tylko, że w internecie można poczytać całą historię i iej i Dęblina ,początków budowy,czasu jej świetności i jej zmierzch i zapomnienie.... Dla mnie to bardzo tragiczne miejsce, miejsce obozu 307, gdzie w latach 41-44 zgnineło w około 80 tysięcy jeńców głównie radzieckich, francuskich, włoskich.Także to miejsce jest naznaczone ludobójstwem i bestialstwem oprawców niemieckich.

Wróćmy do czasu pokoju i do mostu i Wisły. Teren zalewowy i grąd przy samej rzecze po lewo, po prawo jednostka wojskowa, która ciągnie się do mostu samochodowego. Nad brzegiem już w połowie zanurzona krypa. Kłębią się kolory wstającego dnia zmieszane z wiślanym grafitem wpadającym w ciemny fiolet. Długo stałem i wpatrywałem się w ten spektakl ,gdzie w końcu dzień zaczął wygrywać z nocą, gdzie tajemniczość poddaje się jasności. A Wisła ta królowa rzek choć płytka majestatycznie obmywa brzegi dęblińskiej twierdzy, kryjąc w swoim nurcie nie jedną ciekawostę i tajemnicę, którą zabrała wiek temu. ...

 

16 października 2018   Komentarze (1)
historia   dęblin   wisła   most   Dęblin   wisła  

Wisła raz jeszcze

Wisła nigdy się nie nudzi. Dlatego prawie codziennie zaglądam do niej przy Borowej na tzw moście. Płynie sobie duumna i cicho daje znać o sobie. Wierzby ,desty są nieustępliwe i zawładneły jej brzegami. Stan ma bardzo niski. Gdzie wędkarza spotkasz, nie ma szans... mewa,rybitwa owszem ...gdzieś boleń się chlapnie... Idę i tym październikowym powietrzem z rana się upajam,oddycham głęboko by nabrać pewności i optymizmu,że nadchodzący dzień będzie obry,lepszy...ważniejszy...

 

wisła

 

11 października 2018   Dodaj komentarz
filozofia   wisła   wisła   jesień  
Izkpaw | Blogi