• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Blog o przyrodzie, naturze, śpiewaniu, historii

Kategorie postów

  • aktywność sportowa (13)
  • basonia (1)
  • bobrowniki (4)
  • bochotnica (12)
  • bonow (2)
  • borowa (16)
  • borowina (5)
  • chrząchów (1)
  • chrząchówek (1)
  • ciekawostki (23)
  • cmentarze (21)
  • delegacyjny i podróżniczy splen (5)
  • dęblin (27)
  • drozdówko (1)
  • epidemie (6)
  • filozofia (68)
  • gołąb (5)
  • góra puławska (3)
  • historia (132)
  • jaroszyn (1)
  • józefów (1)
  • karczmiska (1)
  • kleszczówka (1)
  • końskowola (7)
  • kurów (1)
  • Łęka (1)
  • maciejowice (1)
  • matygi (4)
  • młyny i wiatraki (25)
  • mosty i przeprawy (3)
  • nieciecz (1)
  • obłapy (1)
  • opatkowice (1)
  • osmolice (1)
  • parchatka (8)
  • piskory (1)
  • podzamcze (1)
  • pożó (8)
  • przyroda (46)
  • puławy (50)
  • rodzinne strony (55)
  • rudy (4)
  • sieciechów (3)
  • sielce (1)
  • skoki (6)
  • skowieszyn (7)
  • smaki ryb w puławach (2)
  • spiew (12)
  • starowice (1)
  • technika (5)
  • trzcianki (1)
  • wąwolnica (1)
  • wieprz (2)
  • wierzchoniów (1)
  • wieże wodne- ciśnień (7)
  • wisła (8)
  • witoszyn (1)
  • włostowice (2)
  • wojciechów (2)
  • wolka nowodworska (1)
  • wólka gołebska (6)
  • wskaźniki artyleryjskie (1)
  • wyznania religijne (18)
  • zbędowice (2)
  • ziemia szczecinecka (1)
  • Życie (56)

Strony

  • Strona główna

Linki

  • Bez kategorii
    • Blog o własnej wędlinach....
  • Bieganie inie tylko
    • Maratończyk i jego przemyślenia
  • Historia
    • Fortyfikacje
    • I WŚ Puławy
    • Interaktywne stare mapy
    • O cmentarzach , dworkach
  • Historia lokalna
    • Dawne Puławy
    • I Wojna Światowa
    • Kompendium wiedzy o Gołębiu
    • Poznaj Lublin
    • Skoki i Borowa
    • Świetny blog o historii regionu
    • Wszystko o Sieciechowie
    • Wyjdź z pociągu
    • Zabytki, zaułki, zakątki ...
  • proces technologiczny
    • Procesy technologiczne
  • Przyroda
    • Blog leśniczego

Kategoria

Końskowola

A śladu po młynie nie ma....Końskowola

 

Domniemane przeze mnie miejsce młyna wodnego

 

Konińska Wola. Najbliższe Puław byłe miasto. XVI wiek staje się Wola miastem – i to jakim! Dziś Końskowola...wieś...

 

Mam chwilę, mały poszedł spać. Lekko po 13.Niedziela. Znów jadę do niej...Szukam młyna wodnego. Tak te młyny są w głowie mej ,że muszę dopiąć swego i opisać wszystkie 12 lub więcej młynów wodnych na Kurówce. Kilka już opisałem mniej więcej. Ten w Rudach , ten w Woli Nowodworskiej, ten w Chrząchówku. Dziś ten czas by dni i godziny zamknąć w wyjazd. Pogoda idealna ,czyli nie pada. Luty choć nie zimny ale wieje. Odpalam tą moją skodę i zaczyna się krótka eskapada do byłego Miasta , Wielkiej Końsowoli! Boże jak lubię tą miejscowość. Mijamy wiadukt , mijamy drogę na pompy już w nowym wydaniu. Wpadam na zaczątek Rud i Końskowoli. Uwielbiam ten początek miejscowości. Tu stary trakt łączy się z aktualną drogą . Ten przez pola i Puławy drewniane wpadający do aktualnej drogi. Tu i krzyże i Rudy zapraszają. Już widać farny kościół , już centrum handlowe. Młyn motorowy niegdyś mijam. Widać,że to młyn był, dawał światło kiedyś. Ech ten młyn motorowy. XX wiek . Służył za główny generator prądu dla miejscowości. Należał do MORDKO FINKIELSZEJN. By w latach 30 tych przejść na własność spółki „J.Ulfik i ska”. Dostarczał energię do 10 punktów. Głównie latarni. I były przepychanki ,że za mało punktów , że mu się nie opłaca odpalać . Ciemności często na rynku były. A elektryka po kablu już szła i Ulfik zapewniał, że da radę i do każdego kto chce prąd da.... przegrał... Dziś firanki w oknach. Zjazd za młynem pierwszy po lewo na Kurów. Tu przy cmentarzu epidemicznym stawiam auto. Przy mostku na Kurówkę , nad stawy nowe , przy szkółce Kurowskich....

 

 

Ujście z pobliskich stawów wody do Kurówki

 

Tuż przy kanale ..byłym kanale. Trzciny i dwa okazałe psy mnie witają. Witają przy rzece i ścięty barszcz Sosnowskiego. Luty. Wierzby są blisko. Jakieś krzaki. Idę w nie by zaopatrzyć się w kija na wszelki wypadek ,gdyby psy pokaźne chciałyby przysposobić sobie moją nogę. Jest to miejsce , jest i Kurówka podgryziona przez bobry. Stawy wyschnięte psy uciekły. Ale w ferworze pozyskiwania kija dłoń poharatałem całą. Posoka ciekła jak głupia i wszędzie. Psy się pojawiły i ujadały. Widziały kija z daleka, nie podchodziły. Stałem dokładnie wg mnie, gdzie był młyn wodny. Nie ma śladu. Zasypane ,zaorane. Sam kanał młyński to droga ul. Wspólna .Od stawów odchodzi ujście , mała śluza. Gdzieś dalej bobry podcinają wierzbę.Sama rzeka genialna. Wysoki dość stan...Wije się ku Rudom ku Puławom. Do końca swojej wędrówki , do czasu spoczynku. Do kresu toczonych wód. Do matki , matuszki Wisły. Kiedyś uchodziła deltą do królowej rzek. Zaprzęgnięta do minimum 12 młynów ,dziś jest ostoją pstrąga i lipienia. Dziś toczy swe wody. Wody pełne historii nam mniej znanej. Gdzieś koń parska , gdzieś machnięcie ogona bobra słychać. Wiatr lekko podnosi trzciny. Kołysze na boki nimi. Na ulicy Kurowskiej samochód zwalnia , kierowca się przygląda na łysiejącego z kijem wędrowca przy rzece. Chusteczka nasiąkła krwią całkowicie. Czas wracać, zdjęć kilka i pustka w głowie. Czy coś zostało w pamięci ludzi ? Czy jezioro w opoce kiedy spuścili wodę , kiedy zasypali kanał młyński. Kiedy młyn zanikł...pewnie w okolicach 1 WŚ...

 

Podgryziona wierzba przy  Kurówce

 

 

Wróćmy w historię opisaną w książce „Dzieje Końskowoli” i nie tylko.

W spisie rzemieślników z lat 1607-1650 jest 2 młynarzy i 3 piekarzy. A uszczegóławiając w 1626 roku młynarzy nie było. Sugeruje to brak i młyna wodnego i wiatraków. Wiatrak typu holender Ignacego Sykuta stał na drodze do Witowic XIX/XX wiek. Drugi koźlak stał w stronę miejscowości Sielce z podobnego okresu. Trzeci w Starej Wsi na obecnej ulicy Różana. W latach 50 XX wieku został rozebrany.

Dlatego pojawienie się w połowie XVII wieku zapisu o młynarzach zwiastuje tych co mełi mąkę w młynie wodnym. Pierwsze zapiski o posiadaniu młyna wodnego są z 1531 roku - „pobór łącznie z Młynkami i Rudami z 15 ł. i młyna (RP).” Mamy wzmiankowany młyn zapewne wodny na Kurówce tuż przed uzyskaniem praw miejskich – Sł. Geog- Hist.

Napędzany zapewne wodami Kurówki i kołem młyńskim , zapewne podsiębiernym. Przeskoczymy do wieku XVIII, gdzie za panowania jednego z najwybitniejszych zarządców i właścicieli tych ziem czyli Augusta Czartoryskiego wybudowano w 1771 roku młyn wodny. Zapewne wtedy wkopano kanał młynówkę ze zbiornika we wsi Opoka. Kanał zasilał w wodę młyn – ten Końskowolski. Wzmiankowany owy młyn – być może po ulepszeniach np. zastosowaniu turbiny Francisa zamiast koła młyńskiego jest w spisie z XIX wieku. Należał on do „folwarku doświadczalnego”.

Przy okazji rzućmy oko na demografię Konińskiej Woli.

W 1790 roku liczyła – 948 mieszkańców ( Żydów – 491)

1803 rok - 1057

1865 rok – 2770

1914 rok – 5625 mieszkańców – swoisty rekord.

1916 rok – 1358 .

 

Właścicielem młyna wodnego w 1910 roku był Chaim Baer. Chciał na nowo w Końskowoli przywrócić ducha przemysłu jak za czasów Czartoryskich. Niestety jego plany nigdy się nie zrealizowały. Przypomnieć należy że choćby w 1890 roku Końskowola słynęła z produkcji wód gazowanych .

Na mapach z 1914 roku zaznaczony jest młyn wodny wraz z kanałem. Z map 1938 nie a już śladu po zbiorniku wodnym w Opoce i kanale. Wraz z młynem. Zapewne działania I Wojny Światowej jak i wiele tego typu młynów w okolicy zmiotło z historii.

 

Wycinek mapy z XVIII wieku - mapire.eu z zaznaczonym młynem wodnym i widocznym doskonale kanałem

 

 

 

 

Wycinek mapy z 1914 roku z zaznaczonym młynem i kanałem młyńskim

 

 

 

 

 

Wycinek mapy z 1938 roku - brak młyna i brak kanału

 

Tego nie wiem. To chciałbym się dowiedzieć.Może pomożecie ? Proszę....

 

 

 

 

Na podstawie:

"Dzieje Końskowoli" pod redakcją Ryszarda Szczygła

Aleksander Lewtak „ WIATRAKI NA ZIEMI PUŁAWSKIEJ"

24 lutego 2020   Komentarze (2)
historia   młyny i wiatraki   końskowola   młyn motorowy   Końskowola Kurówka   Młyn wodny  

Rudy - świt ponad zarannością

 

Świt. 

Dawno nie widziany moimi oczami i duszą. Ten przez 6 rano. Ten, gdzie parująca noc uchodzi nad ziemią i rozpływa się w jasności dnia . Gdzie zebrane myśli kłębiącego się nocnego żywota odchodzą przy każdym spojrzeniu na bursztynowe słońce. Gdzie ciepło zarannego świtu przybiera postać romantyczną ,melancholijną , by za chwilę także oddać i poddać się zniecierpliwionemu dniu , który nieuchronnie nadchodzi.

 

 

 

W tym sierpniowym ranku zatopiony wszedłem w świat jego powstania tu na Rudach. Już tu bywałem i rano i wieczór i za dnia. Nic się nie nudzą , nic nie powszednieją, nic nie stają się przaśne i codzienne. Zatopione we mgle porannej nocy, otulone ciepłem porannego słońca, lekko wzruszone wiaterkiem stoją przede mną w swojej całej historii , tradycji, natury.

 

 

Nie można im się oprzeć, wzrok nie schodzi na bok, trwa i napawa się tym brzaskiem nad tą wsią, starą wsią. A ja napawam się i przekazuje Państwu kawałeczek tego napawania. I tego wstającego słońca nad Rudami, tą drogą na pompownię, tymi słonecznikami prężącymi się do jeszcze nie tak obudzonego słońca, tej Kurówki  wijącej się przy OSP, mięty kwitnącej swoim fioletem i białością, strzałką wodną ze swoimi tak charakterystycznymi liśćmi  , czy karabieńcowi ostatecznie i te już fioletowe jeżyny …

 

 

Niby takie normalne, takie zwykłe , lecz tu o tym świcie nabierają swojego mistycznego wymiaru……

 

 

09 sierpnia 2019   Dodaj komentarz
końskowola   Rudy świt  

Parujące stawy nad Końskowolą...

Kościół farny Końskowola

 

Ranek lipcowy. Już ten ciepły po tygodniu ochłodzenia, ten ze słońcem zarannym, ten niosący radość, przeganiający ostatnie mary nocy.Z tym porankiem i z wypitą kawą ruszam do Końskowoli. Tak dawno tam nie byłem. Tam w tym byłem mieście, tym kluczowym dla przemysłu włókienniczego i tkackiego miejscu, tym wielkim tyglu kulturowym i etnicznym, tym tak bogatym i często cierpiącej historii miejscu, tych Konińskich, Tęczyńskich, Sieniawskich , Lubomirskich czy Czartoryskich. Wielkie rody , wielkie majątki, wielkie tragedie , wielkie osobistości. Chyba w okolicy nie ma równej sobie w dziedzictwie jakie nosi na swoich barkach, tradycji jaka pisana jest codziennie, ran jakie znosi od zarania jej istnienia.

 

"Nowy" budynek starego ratusza z 1775 roku po renowacji ;)

 

I tam właśnie dziś , właśnie tego ranka postanawiam ją znów odwiedzić. Zaciągnąć się powietrzem na łąkach przy Kurówce, napawać wzrokiem urodę tych wąskich miejskich uliczek. Usłyszeć być może historyczny gwar rynku, tupot koni i ciągnących je wozów, nawoływań handlarzy czy okrzyków bawiących się beztrosko dzieci. Jadę do tego świata. Wolno sunący ludzie budzący się z każdym krokiem do pracy, do swoich obowiązków mijam , czy ten pan czekający przez delikatesami , już widać nie młody, widać w jego ręku siatkę uszytą z rękojeściami. Długo już z nim jest ta siatka, znoszona, wyblaknięta, ale przytula do serca. Czeka. Nie pytam nawet w głowie na co…

 

 

 

Przy kościele farny skręcam do ratusza. Ostatnio tu byłem jak redukowali wieżyczkę strażacką i skuwali elewację. Dziś wita mnie wykończona maszkara zabytkowego bo chyba 1775 roku ratusza – magistratu ówczesnego. Bo przecież ten wcześniej się spalił. Zabolało mnie serce widząc te buraczkowy kolor, tą szklaną kopułkę, tą całość. Nie tak sobie wyobrażałem przywrócenie świetności temu miejscu. Ale cóż każdy widzi inaczej, odbiera inaczej, czuje inaczej. Do mnie to nie przemawia.

 

 

Bardziej zabolało mnie serce widząc miejsce pamięci poległym mieszkańcom Końskowoli i okolic zagraconymi płytami chodnikowymi, przyczepą z długim dyszlem, gdzie maszyny budowlane swoimi kołami depczą z takim trudem i pietyzmem honorowe miejsce poległym…. Coś się zmienia. Nowy ratusz, nowe drogi, kostka równiutko kładziona od strony kościoła. Przyszło nowe. Z niecierpliwością czekam na finał tych prac rewitalizacji. Liczę po cichu,że drzewa choć nieliczne przy ratuszu zostaną, gdzie kostka nie zaleje tego miejsca zabierając mu już i tak małą resztkę dawnej świetności. Z tymi już mieszanymi uczuciami i emocjami udaję się na Szewską i resztę tych wąskich uliczek. Już je ciut znam, już tu bywałem. Tu też coś robią, jakies prace budowlnane. Mijam szpalerek już wyniosłych słoneczników. Na tak wąskiej przestrzeni świetnie przełamują jej szarość.W oddali widać ścianę zieleni Kurówki. Ja odbijam w prawo do i natykam się na słońce co z ziemi wyrosło.

 

 

Duży majestatyczny On zwrócony do Słońca tego na niebie, już czerpie , już ładuje akumulatory. Już jest w idealnej synergii lądu i nieba. Słońca i ziemi. Płomienie jego płatów wprawiają mnie w stan zadowolenia, radości i szczęścia. Zamykam oczy i widzę łany słonecznika na włoskiej ziemi uwiecznionej przez moją koleżankę jak tam bywała. Czuję ich zapach, ich cichy szelest liści na letnim wietrze. Taki obraz tu w porannej Końskowoli. Stawiam krok dalej i dalej krok , cel mój już blisko. Łąki przy Kurówce.

 

 

Jeszcze zawieszam wzrok na wiszącym dużym skoblu przy już wybrzmiałych z wieku drzwiach drewnianych. Łuszcząca się farba, pękające drewno przypominają mi, że Tu właśnie w Końskowoli tych drewnianych drzwi, tych drewnianych okien, tych drewnianych domów, tych drewnianych stodół jeszcze jest dużo. Jeszcze mimo swojego zapadającego się w starości stanu cieszyć oko mogą, karmić duszę potrafią, opowiedzieć nie jedną historię przekazać umieją.

 

 

 

Mostek na Kurówce, droga uczęszczana. Irytujący tak z rana warkot samochodów, ich piski i chrząkania wybija mnie ze stanu zamyślenia kładąc na stole prawdę o tym ,że dziś wtorek, dziś do pracy, do obowiązków. A rzeka wije się wolno, stan niski, widać jej roślinność i piękna strzałka wodna pręży się swoją bielą, kaczki już przyzwyczajone do rwetesu porannego nic sobie nie robią. Pływają wolno, majestatycznie. Tu przy boisku. Szybko przechodzę przez remontowaną już długo drogę by udać się na łąki i stawki z dala od tego harmideru. Ulica Spokojna a w sumie jej początek i koniec, tuż przy już zjedzonych korozją barierkach.

 

 

Najstarszy już nieistniejący cmentarz żydowski. Jeden z dwóch. Nic po nim nie zostało, lecz nie zwalnia mnie z tego by pochylić głowię na krótką modlitwę za nich. Dwa uschłe drzewa przy Kurówce takie wymowne. Przycupnęły jakieś ptaszki na ich gałęziach. Wymowny widok.

 

 

Schodzę w końcu na zieleń, ba! cały dywan zieloności i cudowności kwiecia. Zaczynam słyszeć ptaki, szpaki, skowronki, kaczki tym swoim chichotem zdradzają bliskość wody. Witają mnie ogromne już łopiany wyrosłe w zagonku traw i turzyc przeplatane wierzbownicą. Takie ma piękne małe fioletowe kwiatki. Z drugiej strony łany fioletowo- różowych bodziszków łąkowych na wprost droga , zielona, pachnąca tak bardzo z rana. Raz za razem zaciągam  jej cudowność, mokrej, zroszałej łąki , pajęczyn, ziel rosnących na niej, wilgoci stawków, zapach tataraku….

 

przytulia 

 

Bodziszek łąkowy

 

 

 

łopian

 

 

Tak tu jest mój świat. I dalej przed siebie. Mam czas ,mam go dziś dużo. Spoglądam okiem i aparatu też przed siebie stojąc na wprost oddalonego zagajnika. Wiem co tam jest i znów delikatnie pochylam głowę. Za tymi genialnymi łąkami gdzie pięciornik i ten gęsi i kurze ziele tworzy dywan soczystej zieloności, gdzie kwitnące przytulie na biało, gdzie jak świece stoją krwawnice – jest i cmentarz ewangelicki a po prawo były cmentarz żydowski.  Tak to miejsce dla jednych niczym szczególnym jest , dla tych co wiedzą nabiera innego wymiaru. Wracam na ścieżkę , pajęczyny suszące się na porannym słońcu dodają swoistego mistycyzmu. Tego zakątka małego , małego świata, ale jakże bogatego, wymownego , bogatego w każdą formę przyrody. Stawki i straszące ostrzeżenie o nie łowieniu w nich ryb. Dymią , parują a promienie słońca je iskają smagają już lipcowym latem. Pięknie tu. Stoję długi długi czas i napawam się tym świtem tu.

 

 

Czuję jednak , że nie jestem sam. Gdzieś z oddali z tej rwącej już samochodami ulicy bacznie przygląda się mi pan w białej wiatrówce. Czuję jego spojrzenie. Pewnie się zastanawia, kto to ten do w czerwonobiałe paski koszulce z aparatem uwieszonym na szyi łysiejący blondyn o słusznej posturze szuka. Nie dałem mu satysfakcji bo zniknąłem za pałkami wodnymi , pan zrezygnował i poszedł w swój świat. Barszczu dużo, już przekwitł , to z niego robiono zupę pochlipajkę , na zalanie żołądka czymś ciepłym. Bo zupa z niego cienka. Cienka jak barszcz….

 

 

Wracam ulicą Spokojną, ni żywego ducha. Pies dopadł do ogrodzenia i ujada. Patrzę się na niego , starszawy już kundelek broniący swojego świata, swojej ojczyzny, tej za ogrodzeniem. Wolno i z żalem że już muszę zostawiam łąki, Kurówkę, stawki, matuszkę przyrodę.

 

 

 

Autor 

 

 

 

Mijam dechami zabite okna , mijam zadbane i niezadbane domki drewniane i murowane. Ulice puste poranne, gdzieś w nich wieje wiatr historii , czuję go . I pompa wody i ogłoszenie for sale pod sklep? I już tak spopularyzowany i opisany ze wszystkich możliwych stron kościół farny i ten „nowy” ratusz. I ja ….

 

16 lipca 2019   Komentarze (2)
końskowola   Końskowola przyroda rynek farny  

Historia lokalna - nieistniejący młyn w...

Kurówka na wysokości miejscowości Rudy

 

47 km rzeki. Ktoś by powiedział mało. Cóż to za rzeczka. Tyciunia. Tak tyciunia,ale swoim pięknem zachwyca do dziś. Choć jej ujście i doujście zostało zmienione na potrzeby ZA Puławy to i tak nie traci na pięknie i splendorze. Kurówka. Toczy niezmiennie wody od źródeł przez Garbów, Markuszów, Kurów, Końskowolę, Rudy, Młynki by złączyć się z królową rzek Wisłą w Puławach. Kiedyś wpadała dalej. Bo dzieliła się na dwa ujścia wręcz deltę. W Wólce Profeckiej i przy Wólce Gołębskiej. Tam była i gajówka jeszcze na początku XX wieku…

Jak Bystra piękna, bardzo bogata w szlachetną rybę rzeka bez mała 34 km zasilała swą górską naturą 23 urządzenia – głownie młyny wodne, to Kurówka równie piękna i dzika i jej dopływy zasilała 12 młynów wodnych. Warto odnotować w jakich miejscowościach. Wólka Profecka , Rudy, Końskowola, Chrząchówek, Wólka Nowodworska,Kurów,Kłoda,Kaleń, Przybysławice,Bronice.

Gdzie nie gdzie po dwa młyny były. W Chrząchówku młyn został spalony w czasie I Wojny Światowej przez wojska zaborcy- Austriaków .

 

 

 

 

W Młynkach młyn mełł rudę darniową tak dla ciekawostki pozyskiwaną ze wspomnianych Rud.

 

 

Dziś jeden z nich , młynów wodnych, który nie istnieje… Rudy

 

„Opowiada p. Zdzisław Wiejak

 

Odkąd sięgam pamięcią, młyn stał. Poruszany był wodą. W czasie panowania Czartoryskich młyn zapewne należał do nich. Przemawia za tym fakt, że młyn po wojnie został własnością Instytutu nawożenia i Gleboznawstwa, tak jak cała osada pałacowa w Puławach należąca uprzednio do rodu Czartoryskich.Przed wojną i w trakcie wojny młyn dzierżawił p. Zasada razem ze swoim szwagrem.Cała okolica robiła u nich mąkę. Młyn był bardzo dobry, miał trzy pary walców. Mąka wychodziła przednia ; razowa ,pszenna ,kasza- wszystkie rodzaje mąki największe nasilenie prac w młynie przypadało na święta Bożego Narodzenia i Wielkanocy, cały pałac zastawiony był wozami pełnymi worków ze zbożem. Gospodarze nawet nocowali we młynie. To wielkie nasilenie nazywali miejscowi „ciżbą’’. Ciżba w młynie oznaczała nawał prac młynarskich.W Puławach było dużo piekarni, w związku z tym były młyny. Jednak młyn w Rudach miał największe powodzenie w całej okolicy. Piekarze, jak i puławianie, uważali, że lepsze pieczywo wychodzi z mąki mielonej w młynie wodnym a taki był tylko w Rudach. Nie wiadomo, czy to była prawda, ale działało! Po wojnie młyn przyjmowała kolejno: Gmina, Gminna Spółdzielnia, stowarzyszenie Młynów.

Ostatni młynarz-kierownik młyna zwał się Wenerski, były to lata pięćdziesiąte. Teraz po młynie są tylko szczątki, ale w mojej pamięci, zapewne i innych mieszkańców, młyn ciągle jakby był. Niekiedy można usłyszeć: spotkamy się koło młyna. …pamięć trwa.”

 

 

Nieistniejący młyńskie zabudowania w Rudach.

 

 

Cóż za piękne świadectwo historii i pamięci . Lubię bywać nad Kurówką , tu w Rudach , tu przy byłej pompowni wody do wieży ciśnień w Puławach Drewnianych. Ten już leciwy z XIX wieku budynek z czerwonej cegły kontrastuje na tle tego malowniczego krajobrazu i lasów tych dębowych dalej i dalej.

 

 

Kurówka na wysokości Rudy

 

 

Ujście Kurówki do Wisły w Puławach

 

 

Zdjęcia czarno-białe i opis z

Halina Kopron , Izydor Wiejak – „ Ocalmy od zapomnienia Rusy… Nasze miejsce na ziemi.”

„Wiatraki na Ziemi Puławskiej” – Aleksander Lewtak.

Zdjęcia własne.

 

15 czerwca 2019   Komentarze (1)
końskowola   historia   młyny i wiatraki   rudy   Rudy młyn KurówkA  

Historia lokalna - cmentarz epidemiczny (?)...

Znów przyszło zmierzyć się z czymś zapomnianym....

 

 

 

Człowiekowi się wydaję ,że już wszystko widział i wie. Patrzy na mapę Końskowoli i wie wszystko ( z grubsza). Okazuje się , że wie bardzo mało albo wręcz nic. Wsiadam w Mkę i udaję się do miejsca , gdzie nawet miejscowi nie bardzo wiedzą i kojarzą. Moja wizyta w Bibliotece w byłym mieście Końskowoli kończy się nie tylko zakupionymi cudownymi książkami w tym Pana Aleksandra Lewtaka wybitnego regionalisty i pasjonata historii tej lokalnej przede wszystkim . Od cudownych Pań z Biblioteki dowiedziałem się sporo i o tym miejscu też i też ile mogłem t dałem od siebie.....

 

 

Uzbrojony w ortalion bo i padać zaczęło jadę d tego cudownego miejsca na świecie nazwaną Witowską Wolą czy Konińską Wolą czy po prostu aktualnie Końskowolą. Ale cel wizyty tajemniczy i bardzo emocjonalny. Trafiam bez pudła. Gaszę silnik i już czuję dreszcz ,emocję. Widzę odbicie Kurówki do stawów na Pożóg . Sucho , rów suchy a dalej już zmeliorowany. Czuję już jak wzbierają we mnie emocje. Wchodzę w lasek , zagajnik na końcu Końskowoli a początku Witowic – miejscowości podstawowej – fundamencie. A tu taka przekorność losu historii , że Wola stała się ważniejsza niż jej żywiciel, fundament pierwowzór i ojciec czyli Witowice. Starsze, ale chichot historii odsunął go n bok dając przez setki lat dzierżyć prym jego Woli – Konińskiej Woli. Potem zrobił to samo z tą cudowną miejscowością – byłym miastem Końskowolą na rzecz Puław.

 

 

Ja już czuję że to miejsce jest uświęcone. Choć drzewek młodych sporo , krzaków też i starych drew kilka czuję już miejsce pochówku. Czuję te cierpiące dusze choć nie tak mocno jak w Bobownikach czy Gołębiu na tamtych epidemicznych cmentarzach Tam był niewymowny żal i smutek rozgoryczenie i brak zrozumienia tych dusz ,że zostały tak nagle zabrane. Wybaczcie , ale wyczuwam ciut tą mistykę. Tu lasek rośnie , żadnego grobu,żadnego małego krzyża – nic. Ptactwo ćwierka , szum byłego miasta słychać , samochody , kosiarki burczą , psy ujadają w oddali. Południe. Słońce na chwilę zagląda i oświetla ten teren. To na moje oko kwadrat , myślę sprawdzę na Lidar. Stąpam powoli , każdy krok to przecież stąpanie po czyimś grobie pewnie. Staję przy wysokim drzewie. Pochylam głowę i zaczynam modlitwę , za te dusze tu umęczone i pogrzebane. Za ich niedoszłe życie. Czuję obecność jakieś siły w tym miejscu. Czosnaczek na krawędzi zagajnika pięknie kwitnie. Zarywam kilka liści – lubię to ziele. Daje taki cudowny posmak czosnku. Suszę w domu i mam. Najlepiej zbierać teraz właśnie. Myśli pogrążone w tym miejscu. Nic o niem nie wiedziałem , a teraz tu jestem. Coś niebywałego jakoś bardzo dziwnego. Słyszałem ,że tu Żydów umęczyli Niemcy nie szczędząc historii cierpienia. Tu przecież w Końskowoli jak i Puławach czy Dęblinie to wyznanie Mojżeszowe doznało cierpień i śmierci w zesłaniach do obozów zagłady. Nie wiem , być może tu były, ale młode drzewka wówczas były krzakami. Przechodzę w stronę Kurowskiej. Czuję coraz większe napięcie otoczkę emocji które wzbierają – nie bez powodu.

 

Pojawia się krzyż na horyzoncie. Drewniany , zmruszały , belka poprzeczna mocowana na drut kolczasty już zardzewiały. Od razu widać , że to krzyż cmentarny sama inskrypcja na nim to potwierdza. „W Pokoju Wiecznym Zmarli Nasi” nie tylko świadczy o miejscu pochówku ale mówi wprost ,że to cmentarz były cmentarz katolicki. Potwierdzają to mapy z 1937 roku. Pokazują i innowiercze miejsca pochówku. W takiej Końskowoli tyle miejsc pochówku i tylu wyznań... Przecież dalej przy latarni – kapliczce cegłami otoczonej w Witowicach też jest mały cmentarz i to epidemiczny raczej. Witowice i Końskowola i Opoka mają kilka kapliczek latarni dla dusz i dla ochrony przed nadchodzącą epidemią. One niestety były bezlitosne.

 

 

 

Cytując Teatr NN z Lublina :

 

„Choć uznaje się, że szalejąca w XIV wieku w Europie czarna śmierć, czyli dżuma, ominęła nasz kraj, wydaje się, że informacja o wybudowaniu w mieście w tym okresie pierwszego szpitala może wskazywać na to, że jednak i tu zagrożenie było realne. Jedna z największych lubelskich zaraz miała miejsce dopiero w 1572 roku. Nie tylko zdziesiątkowała ludność, ale także zahamowała na pewien czas rozwój handlu. Zagadką pozostaje odpowiedź na pytanie, czy zaistniało w mieście jakieś wydarzenie, które ją wywołało, czy została przyniesiona z zewnątrz. Do kolejnej epidemii morowego powietrza doszło w 1592 roku. Następne miały związek z nawrotami tzw. dżumy mediolańskiej. Do Lublina dotarła ona w latach 1620, 1622, 1623–1625, 1627–1630, 1635, 1641,1645, 1650, 1652, 1657–1658 i 1677–1678. Do epidemii dżumy dochodziło także w latach 1695, 1707–1712, 1715, 1720 oraz 1736–1737. W XIX wieku ludność Lublina dziesiątkowała cholera zbierająca swe żniwo w latach 1827–1831, a także 1855 i 1892. Wojny światowe przyniosły kolejny nawrót cholery oraz tyfus, które pojawiły się w latach 1915 i 1942. Te pomory nie były już tak tragiczne w skutkach. Lepsze warunki sanitarne, rozwój nauk medycznych i upowszechnienie lekarstw sprzyjały walce z chorobami..”

 

 

A same pobliskie Puławy nawiedziły fale cholery i morowego powietrza choćby w 1708r , 1852, 1856 ( gorączka tyfusoidana) czy 1892r. Ta ostatnia dotknęła na pewno Końskowolę dając wotum w postaci budowy kapliczki przy kościele św Anny z karawaką. Pierwsza z 1708 roku postawiła trzy krzyże na wzniesieniu XIV wiecznego miasta Kazimierza Dolnego. A te powstańcze choćby z listopadowego Powstania co dotknęły Gołąb ? Czy mór co na tyfus plamisty pokotem położył mieszkańców Bobrownik. Tu też była epidemia. Ksiądz wspominał w kościele. Pochowano nie gotowych na śmierć ludzi.

 

Tu już tylko przypuszczenia moje ,skoro nie był obecny cmentarz w wielu XVIII , XIX wieku wiec miarkuję , że powstał albo na końcu XIX wieku lub o pierwszej wojnie światowej , która obróciła w pył Końskowolę. Idąc za książką Sto Osobliwości na Stulecie Niepodległości – Jacka Śnieżeka :

 

„W Końskowoli na 333 zaewidencjonowane budynki spalono aż 326! Całkowicie wypalona została północna i wschodnia zabudowa pierzei rynku oraz kwartały zabudowy na tyłach tych pierzei. Kompletnemu zniszczeniu uległa dzwonnica. Rosjanie zabrali z niej trzy XVIII-wieczne dzwony odlane przez gdańskiego ludwisarza Witwercka. Kościół parafialny nie uległ zniszczeniu. W kościółku św. Anny, na pow. 48 m 2 została zniszczona dachówka i trzy okna oprawne w ołów i cynę. Ponadto spalone zostały: wikariat, organistówka, przytułek, dwa „domy muzyki kościelnej”, ogrodzenie cmentarza oraz zabudowania gospodarcze. Dziekan dekanatu puławskiego ocenił w sierpniu 1919 r., że parafia w Końskowoli potrzebowała na likwidację szkód wojennych 50 000 koron. Spalona została również synagoga."

 

Krzyż z lat 50 -tych skromny – mówi wszystko. Odmawiam modlitwę,czuję że te dusze są tak mocno nie skrępowane. Ptaki dają koncert. Zagłusza to człowiek ten stan, rozglądam się leżą puszki po piwie kalosze , flaszki i gruz blisko. Ot śmietnik dla tych okolicznych albo nie okolicznych mieszkańców. Jak na młodszym na Górnej Niwie cmentarzu żydowskim. Odchodzę z tego miejsca ,chyląc czoła i dając westchnienie duszom tu pochowanym. Bo przecież to cmentarz epidemiczny....

 

 

Postanawiam iść do końca do ubojni w Witowicach by spotkać się z kolejną kapliczką – latarnią. Już w lesie....Odjeżdżam zmieszany.... To co napisałem to tylko moje przypuszczenia i mapy które są wiarygodne. Liczę na Was drodzy czytelnicy o rozwianie wątpliwości bądź opowiedzenie od nowa tej historii – tego miejsca. Znajduje się w lasku między ulicą Wschodnią a Polną.

 

 

mapa z 1937 roku

 

 

Zdjęcie Lidar - ukazuje zarys cmentarza

 

Zdjęcia i przemyślenia moje. Opis z – cytowane w treści i ze strony  Złe miejsce dla ślimaków.

02 maja 2019   Komentarze (1)
cmentarze   filozofia   historia   wyznania religijne   końskowola   epidemie   cmentarz epidemiczny Końskowola  

Historia lokalna - Rynek w Końskowoli

 

Czy w Końskowoli zatracił się klimat tego byłego niestety XVI WIECZNEGO miasta ?

 

Nie !

 

Dziś krótki rekonesans po centrum tej miejscowości. Choć znam ją co nie co to dzisiejsza wycieczka dała mi wiele przyjemności. Ale i sprowokowała do zadumy nad tragiczną historią tego miejsca , by w końcu zobaczyć jak się ta miejscowość zmienia stając się zadbana i odnowiona a przede wszystkim szanowana przez mieszkańców i przybyszów. Zadbane byłe miasto nie tylko posiada olbrzymią historię i wyróżniało się na tle innych miast Lubelszczyzny , zaprasza na aktywności sportowe wyznaczając szlaki dla chodziarzy, budując siłownie na świeżym powietrzu.

 

Ratusz z 1775 roku w przebudownie.

Same miasto zaplanowano i zbudowano zgodnie z wymogami urbanistyki polskiej czasu renesansu. Trzeba pamiętać, że nie była to miejscowość jak miasto lokowane na „ surowym korzeniu” tylko lokowane zostało na istniejącej już miejscowości Wola Witowska. W księgach miejskich z XVII wieku oraz plany z XIX wieku są potwierdzenia jej renesansowego układu urbanistycznego. Pierwotne założenia miasta Końskowola lokowanego w 1532 roku były wraz z rozwojem miasta i przynależnych Tęczyńskim terenom zmieniane i ulegały ciągłym zmianom w następnych stuleciach. Samo miasto pierwotne było otwarte - jako ośrodek miejski a nie obronnym co sugeruje jego pół rolniczy charakter. Kolejna faza budowy miasta to rozmieszczenie tereny pod miasto.

 

Wytyczono Rynek na kształt prostokąta oraz ulice , których nazwy zachowały się dopiero z XVII wieku. Choćby ulica ku młynowi, Szpitalna,od Lubelskiej do Stawu, czy ku browarowi. Obszar wokół Rynku i ulicach podzielono na działki siedliska w ilości około 80. Układ przestrzenny Końskowoli nawiązywał do układu wsi przed lokacją miasta . Zakończenie wszystkich faz budowy miasta nastąpiło około 1545 roku. Wówczas to 6 lutego Bp krakowski Piotr Gamrat na wniosek Tęczyńskich potwierdził organizacje i uposażenie parafii przy kościele św Krzyża. W 1552 roku pojawiła się po raz pierwszy wśród miast województwa Lubelskiego. W 1553 roku miasto posiadało około 700 mieszkańców co stawiło ją w równym rzędzie z takimi miastami jak Opole, Kurów,Kraśnik czy Bychawa.

 

Historia ta to tylko początek tego co ta miejscowość ma przekazania nam potomnym. Ja zaczytuje się o niej od jej właściciela Męciny z Konina już w 1399 roku w pisanym dokumencie króla Jagiełły z 4 października gdzie był on wymieniony jako bardzo ważna postać. A jest miejscowość pod Limanową - Męcina ot 300 km od Puław;). Układ się zmieniał a ten przywołany przeze mnie to ten z początków założenia miasta. Pożary, najazdy, wojna domowa, potop szwedzki , wojna północna , kampania napoleońska na Moskwę ,zabory zmieniły układ miasta lecz duch pozostał .

 

Dziś właśnie postanowiłem zaciągnąć powietrza z dawnego miasta o wybitnie bogatej historii. Przechadzając się po ulicach otulających drugi już ratusz w Końskowoli wybudowany w 1775 a teraz przebudowywany miałem uczucie i odczucie , że cofnąłem się w tamte czasy. Ciasna zabudowa i wąskie uliczki . Często drewniana zabudowa przeplatana przez nowe budynki nie odstraszyła mnie a wręcz potęgowała uczucie obcowania z historią. Kościół centralnie , monument , przy nim skromny ratusz z donacji Czartoryskich ,potem ulica Rynek, stare zabudowy tak mocno kontrastują z pięknym odnowionym zespołem kościelnym. Ulica Rybna, tu studnia i kury i ten klimat , wąsko ,idę dalej Spokojna ulica. To tu był i już nie ma po nim śladu stary ( 1 z dwóch) XVI wieczny cmentarz żydowski i nie mały bo 0,5 hektara.Pobudowane nowe domy wplatające się w stare zabudowania i ciek wodny przy ujściu do Kurówki. Myślę, że na łąkach tych do stawów był umiejscowiony. Czapkę zdejmuję i odprawiam krótką modlitwę. Wędkarz przy stawie dziwnie patrzy się na mnie. Pewnie nie wie ,że po drugiej stronie Kurówki też był drugi cmentarz z XIX( 1827 rok) wieku żydowski i ten ewangelicki opisywany przeze mnie. Przechodzę ulicą Wąską do Ogrodowej. I zachodziłem w głowę skąd ta nazwa . Zabudowania , niektóre już w ruinie , niektóre nowe ale klimat jest. Dopiero jak zbliżałem się do kościoła farny ukazał się ten teren ogrodów z dorodnym dębem chyba. Zrobił na mnie ogromne wrażenie. Ludzie patrzyli na mnie a ja na drzewo. Dla nich normalka dla mnie egzaltacja.Wracam na Rynek. zeszło góra 20 minut. A jakbym spędził lata. To cud że taka urbanistyczna forma i piękno zostało. Wąska, Ciasna, Rybna, Północna... jakże wymowne uliczki i nazwy.....

 

 

 

Ratusz tak został opisany w Inwentarzu Dóbr Konińskowolskich ... z 1779 r.:

"Ratusz Konińskowolski nowo wymurowany in Ao 1775. Do tego wchodząc od Ulicy Lubelskiej drzwi podwójne dubeltowe na zawiasach 6 [sześciu] z zamkiem francuskim z dwoma ryglami do sieni gdzie posadzka z cegły, pułap z tarcic, na przeciw drzwi pierwszych są drzwi pojedyncze do Izby Sądowej na zawiasach z zamkiem francuskim. W tej posadzka z cegły z sklepieniem, kominek kapiasty, okno o dwóch kwaterach w ołów oprawne z kratą żelazną y okiennica we dwoje otwierająca się. Wychodząc z tej izby po prawej ręce jest Turma na sadzenie ludzi na karę zasługujących, do której drzwi na zawiasach z wrzeciądzem i skoblami, ex opposito tej Turmy są drzwi na zawiasach z wrzeciądzem do kuchenki, w której komin murowany nad dach wywiedziony z ogniskiem, w tej posadzka z cegły, pułap z tarcic. Z tej wyszedłszy po lewej ręce są odrzwi, do przedsionka przed Izbą Szynkowną, będącego w tym posadzka z cegły, pułap z tarcic, okno o dwóch kwaterach w ołów oprawne z okiennicą we dwoje składającą się. Stół 1 [jeden], ławek 2 [dwie] y drzwi pojedyncze fasowane, do Szynkowney Izby na zawiaskach, z klamką, Antabą, y haczykiem, w tey podłoga, pułap z tarcic, okien o dwóch kwaterach w ołów oprawnych z okiennicami na zawiasach we dwoje składającymi się 3 [trzy]. W tej Izbie jest stołów 4 [cztery], w około ławek pomniejszych 4 [cztery] y kominek kopiasty. Garcow, Pułgarcow, kwart, kwaterek y pułkwaterek miedzianych ... [brak liczby] y drzwi pierwszym podobne na zawiasach z zamkiem francuskim, do Alkierza, w którym okien o dwóch kwaterach w ołów oprawnych z okiennicami składającymi się 3 [trzy]. Podłoga i pułap z tarcic, przy ścianie ław 2 [dwie], pomniejszych 3 [trzy], przy piecu ławka 1 [jedna]. Piec z kafli zielonych, komin kopiasty z piecem chlebowym y drzwi do sionki fasowane na zawiasach z zamkiem francuskim. W której posadzka z cegły, pułap z tarcic, odrzwi do Piwnicy szyją murowaną o dwóch komorach będącej, do której drzwi na zawiasach z wrzeciądzami dwoje. W jednej komorze jest framugów 6 [sześć], w nich półek 5 [pięć], okienek z szynami rozcinanymi 2 [dwa]. Z wspomnianej sionki są drzwi pojedyncze dubeltowe na zawiasach z zamkiem francuskim, na drugą stronę Ratusza. Nad tymi okienko w ołów oprawne 1 [jedno].

Pod tym Ratuszem jest Sklepów 7 [siedem]. Z tych do jednego wrogu do kościoła obróconego w środku będącego są drzwi na zawiasach 6 [sześciu] dubeltowe z zamkiem francuskim i haczykami dużymi 2 [dwoma] y skoblami. W tym sklepienie, posadzka z cegły, w sklepieniu hak duży 1 [jeden] na wagę Skarbową.

Waga żelazna z Szalami drewnianymi, kutkami, haczykami y powrozami, do której jest Funtów ołowianych szt. 9 i małe puzdro drewniane okowane z zamkiem polskim."

 

 

Dodając za swietnym źródłem wiedzy o tej miejscowości - konskowola.eu możemy wyczytać jeszcze, że  :

 

"Układ Rynku uległ zmianie na przełomie XVIII i XIX w., gdy wytyczony został gościniec, wiodący od Puław w kierunku Lublina. Na planie z 1827 r. widoczne są jeszcze dwie ulice, wychodzące z Rynku które w kolejnych latach zanikły. Jedna prowadziła od kościoła parafialnego do kościoła św. Anny (prawdopodobnie należy identyfikować ją ze znaną ze źródeł ulicą Szpitalną). Druga wiodła od kościoła parafialnego do dworu (obecny budynek plebanii). Prawdopodobnie o tej ulicy mówi dokument, cytowany przez księdza Lisowicza w Inwentarzu Apparatów z 1629 r., dotyczący nadania przez Gabriela hrabiego Tęczyńskiego Jerzemu Skarzyńskiemu domu między kościołem „murowanym” a „ulicą ciągnącą się ku zamkowi”.

 

 

Zostawiłem ale tylko na chwilkę Końskowolę! Wrócę ponownie!! Obiecuję.

Zdjęcia własne. Opis miasta na postawie :Dzieje Końskowoli pod redakcją Ryszarda Szczygła. Zdjecie - paln - ze strony  konskowola.eu.

23 kwietnia 2019   Komentarze (2)
końskowola   historia  

Historia Lokalna - cmentarz ewangelicki w...

Końskowola - cmentarz ewangelicki.

Popoludniowy kwietniowy dzień w pełnym słońcu ale o dość zauważalnym wietrze zwiastował szybką wycieczkę do miejsca a w sumie miejsc zadumy i zastanawiwienia się nad życiem. Ot tak blisko Puław jest bardzo stara miejscowość - Byle Miasto - Końskowola . O jej przeszłości pewnie napisze kiedyś na grupie, dziś nawiedzilem cmentarz ewangelicki a i pewnie drugi centarz żydowski. Konskowola pięknieje z roku na rok . Teraz przebudowywują ratusz z 1775 roku. Skuli elewacje , rozebrali wieżyczkę strażacką , działają . Ciekawi mnie efekt końcowy. Nawet tam zostawiajac samochód ot przy ratuszu, czy kościoła farny czuć historię i to jakże bogatą tej miejscowości. Zabudowa , układ centrum i te już wiekowe domy w stanie rożnym ale bardzo wymowne. Mijam rynek , ruszam na Młynki ale odbijam na Sielce tuż przy kolumnowej kapliczce. Kurówka pieknie i spokojnie wije się nadając tętno i harmonię Końskowoli. Górna Niwa - witają mnie nowe zabudowana i świeżo położony asfalt .

 

Już blisko , w oddali już droga polna a przy prawej stronie on- cmentarz . Stawiam auto dalej tuż przy nieznanych mi w przeznaczeniu zabudowaniach. Postanowiłem dojść do cmentarza od Kurowki czyli lasem . Wiem, że gdzieś tu był założony w XVIII wieku drugi cmentarz żydowski. Dlatego z pełną estymą i szacunkiem dla tego poświęconego miejsca stawiam każdy krok. Niestety wysypisko gruzu , opon , śmieci i samochodowych siedzeń nie napawa mnie ani dumą za rodaków a wręcz jest mi wstyd . Lasek, gdzie cmentarz ewangelicki jest poryty wieloma rowami , wiosnę już ciut widać - jaskółcze ziele i bzy już się pokazują . Krocze wolno z szacunkiem dla tej poświęconej ziemi. Niewielka teraz już nekropolia jest okolona siatką drucianą z miejscami gdzie można wejść do jej środka.

Co mnie uderzyło to mimo zniszczonych grobowców, oddalonych płyt i połamanych gdzienieg

dzie krzyży teren jest zadbany. Brak krzaków zachwaszczenia , wypalone niedawno znicze są wymową tego że ludzie o to miejsce spoczynku dbają. Szkoda że nie ma nigdzie tablicy informacyjnej o tym cmentarzu jak i tym blisko żydowskim . Krótka modlitwa za tych tu złożonych. Wielu z nich ma polskie nagrobki i napisy. Kilka dosłownie niemieckich. Ogromne drzwo stoi na staży tych tam pochowanych. Bardzo wymownie. Pozostawiam Was z kilkoma zdjęciami i poniższą historią tej nektopolii. Zapaliwszy znicz udałem się w zadumie do samochodu, do domu....

 

Opis historii tej nektopolii ze strony Lublin.luteranie.pl

„Cmentarz w Końskowoli

Końskowola to położona niedaleko Puław wieś, której historia sięga XIV wieku. W okresie swojej świetności, pomiędzy połową XVI w. i końcem XIX w. posiadała prawa miejskie. Sprowadzenie się Czartoryskich do Puław znacząco wpłynęło na rozwój Końskowoli, w której znalazło się centrum administracyjne ich majątku. Droga pomiędzy Puławami a Końskowolą została w tym okresie wybrukowana jako pierwsza spośród dróg w całym województwie lubelskim.

Książę August Czartoryski w latach 30-tych XVIII w. sprowadzili z Saksonii do Końskowoli ok. 300 tkaczy. Zachętami do osiedlania się na tym terenie były przekazane nieodpłatnie tereny pod budowle fabryczne jak i nieoprocentowane pożyczki. W początkach XIX w. miasteczko stało się znaczącym ośrodkiem włókienniczym. Saksończycy tak bardzo przyczynili się do szybkiego rozwinięcia przemysłu, iż przepowiadano, że kiedyś Końskowola połączy się z Puławami i utworzy jedną osadę fabryczną. Społeczność ta, wyznania ewangelicko-augsburskiego, założyła w miasteczku cmentarz oraz szkołę. Wybuch powstania listopadowego spowodował stagnację w handlu i przemysł włókienniczy zaczął upadać. Chociaż wiele rodzin tkaczy opuściło Końskowolę przenosząc się głównie do Białegostoku i Łodzi, dla wciąż licznej społeczności luterańskiej utworzona została w 1842 r. filia Parafii Ewangelicko-Augsburskiej w Lublinie. W 1882 roku w miasteczku zamieszkiwało 138 ewangelików a do ewangelickiej szkoły uczęszczało 20 dzieci. Tkacze opuścili Końskowolę na przełomie XIX i XX w., gdy w związku z wprowadzeniem parowych maszyn tkackich definitywnie skończył się okres prosperity miejscowego, rzemieślniczego przemysłu tkackiego. Pozostałości społeczności luterańskiej zamieszkiwały Końskowolę oraz użytkowały cmentarz do wybuchu II Wojny Światowej. Dzisiaj jedyną pamiątką po ówczesnych obywatelach miejscowości wyznania luterańskiego pozostały relikty cmentarza, zdewastowanego podczas wojny. Najstarszym, zachowanym do dziś jest nagrobek Jochanny z Zipserów Gaede zm. w 1873 r. Część ze stosunkowo dobrze zachowanymi nagrobkami jest ogrodzona. Za terenem ogrodzonym znajduje się krzyż przypominający, że i tam rozciąga się teren cmentarza. Całość terenu objęta jest wpisem do rejestru zabytków.”

06 kwietnia 2019   Komentarze (1)
cmentarze   historia   końskowola   Końskowola   cmentarz  
Izkpaw | Blogi