• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Blog o przyrodzie, naturze, śpiewaniu, historii

Kategorie postów

  • aktywność sportowa (13)
  • basonia (1)
  • bobrowniki (4)
  • bochotnica (12)
  • bonow (2)
  • borowa (16)
  • borowina (5)
  • chrząchów (1)
  • chrząchówek (1)
  • ciekawostki (23)
  • cmentarze (21)
  • delegacyjny i podróżniczy splen (5)
  • dęblin (27)
  • drozdówko (1)
  • epidemie (6)
  • filozofia (68)
  • gołąb (5)
  • góra puławska (3)
  • historia (132)
  • jaroszyn (1)
  • józefów (1)
  • karczmiska (1)
  • kleszczówka (1)
  • końskowola (7)
  • kurów (1)
  • Łęka (1)
  • maciejowice (1)
  • matygi (4)
  • młyny i wiatraki (25)
  • mosty i przeprawy (3)
  • nieciecz (1)
  • obłapy (1)
  • opatkowice (1)
  • osmolice (1)
  • parchatka (8)
  • piskory (1)
  • podzamcze (1)
  • pożó (8)
  • przyroda (46)
  • puławy (50)
  • rodzinne strony (55)
  • rudy (4)
  • sieciechów (3)
  • sielce (1)
  • skoki (6)
  • skowieszyn (7)
  • smaki ryb w puławach (2)
  • spiew (12)
  • starowice (1)
  • technika (5)
  • trzcianki (1)
  • wąwolnica (1)
  • wieprz (2)
  • wierzchoniów (1)
  • wieże wodne- ciśnień (7)
  • wisła (8)
  • witoszyn (1)
  • włostowice (2)
  • wojciechów (2)
  • wolka nowodworska (1)
  • wólka gołebska (6)
  • wskaźniki artyleryjskie (1)
  • wyznania religijne (18)
  • zbędowice (2)
  • ziemia szczecinecka (1)
  • Życie (56)

Strony

  • Strona główna

Linki

  • Bez kategorii
    • Blog o własnej wędlinach....
  • Bieganie inie tylko
    • Maratończyk i jego przemyślenia
  • Historia
    • Fortyfikacje
    • I WŚ Puławy
    • Interaktywne stare mapy
    • O cmentarzach , dworkach
  • Historia lokalna
    • Dawne Puławy
    • I Wojna Światowa
    • Kompendium wiedzy o Gołębiu
    • Poznaj Lublin
    • Skoki i Borowa
    • Świetny blog o historii regionu
    • Wszystko o Sieciechowie
    • Wyjdź z pociągu
    • Zabytki, zaułki, zakątki ...
  • proces technologiczny
    • Procesy technologiczne
  • Przyroda
    • Blog leśniczego

Kategoria

Puławy

< 1 2 3 4 5 >

Parkowy cud

Zaranna kawa. To już tak do znudzenia spektakl. Sobotnie pierwsze otwarcie powiek jest uwierzcie mi wczesne. Latem by nie było problemu,lecz z wczesną wiosną godzina 4:20 to jeszcze bezczelnie nocna godzina. Z nią i budzącą mruczeniem kotką wstaję. Młynek młłe kawę w cichości i czajnik cicho buczy swoje 100 stopni.Nic specjalnego ,ziarnista w lidla.Ta budżetowa. Lecz pachnie już nowy dniem, a z każdym łykiem wypijam noc, dalej w ciszy domowego miru ze zgiełkiem śpiewu kosów i szpaków biorę ostatnie łyki wczesnego ranka. Nie dane mi spać , jak co ranek ,co każdy dzień. Świt jest wyraźny teraz a wraz z nim plączą się myśli treningu biegowego . W końcu sobota, w końcu wolny dzień, w końcu można decydować gdzie,z kim,jak i po co.
Dziś wiosenny park przypałacowy odwiedzę. Ten dziki a arkadowym mostkiem i tą część na bogato. Z sławioną świątynią , domkami wszelakimi, schodami tylmanowskimi ,czy pałacem niczym nie przypominającym świetności rodowych.
Puławy. Dziura przywiślana mająca swój pierwszy zapis w XV wieku, obsypana mądrością Lubomirskich , złotem Sieniawskich i dekalogiem wyższych wartości Czartoryskich. Upadlana, gnębiona,poniżana. Wstawiająca z kolan zaborczych ruskich ,czy austriaków. Twardo dająca światu przykład mądrości pokoleń, starań normalności ,kolumn wspierających polskość. Dziś chemiczny krużganek,nowoczesności zadyszanej monolit. Przy Wiśle, przy historii czasów złotych stulecia odmienianych przez wszystkie deklinacje. W tym świecie Savaga parku wybiegałem nędzne 5 km. Ale jak na mnie one wpłynęły? Najpierw wieża wodna …ależ piękna . Po nią dziś młodzi druhowie siedzieli i rozkładali swój majdan. Gwarno młodzieńczego głosu było dużo. Ja zaciągając się historią biegnąc byłem pewny ,że moja peregrynacja po parku będzie owocna. Stanąłem przez wieżą wodną i opowiedziałem coś o niej. O tym świecie Augusta Cz. I jego wodnych projektach jakie już nie mają śladu teraz. O Wodociągu Tylmana z górek Włostowickich . Spadając coraz bliżej dzikiego parku miałem obraz nietuzinkowy. Dzieciaczki po góra 10 -12 lat w małych grupach leżały na wczesnorannej trawie. W dłoni dzierżącej pędzel i małe sztalugi. Przy świątyni Sybilli wspartej koryckimi filarami,zwięczonymi carskim świetlikiem malowały na płótnach stosownych do swego wieku płótnach świątynię. Musiałem aż przebiec i rozciąć im ich perspektywę wyobrażeń. Dla tych dzieciaków intruz jak biegający 45 latek nie był problemem. Tak panie opiekujące się nimi w tej rannej słoneczno wilgotnej scenerii dawkowały im paluszki i inne przysmaki . Odbiegłem dalej,przy froncie wiślanym pałacu ,by przy schodach spaść betonowym blokiem na sam brzeg łachy. Tam podążali w spacerach młodzi i starsi , z psami i bez. Uśmiechnięci i nic nie okazujący. Dziki park ,promenada gdzie dobiegłem do Marynki uderzała co chwilę intensywnym zapachem kurdybanka i kolorem zdrojówki,kokoryczy i złoci żółtej pod pierzyną zawilca i jasnoty. Tak tam było kolorowo ,że kosy i sikory,sójki i szpaki dawały swój koncert. Przy lipie oparty był rower -góral typu. Przy nim mężczyzna. Stał w dole parowu parkowego. Nieruchomo. Przeżywał świt? Całe te rodów wielkich bycie? Kaptur na głowie miał .Patrzył się na arkadowy mostek ,kiedyś pełen przechodniów,toczący pod sobą mrowie zasilającej łachę wody. Ja gdzieś go mijałem przy parkanie lat dziesiąt przecież. Przy pałacu Marii ,ale w parku były domy mieszkalne kiedyś. Budynków ,altanek, oranżerii masę przeca. Dociera do mnie to ,że przez trzy stulecia te Puławy tu tętniły życiem. Park w swojej skrytości jeszcze chce coś dopowiedzieć. Coś przekazać . Stanąłem razem z tym panem. Chłonęliśmy razem ten świt,ten byt setek lat obsypanych spiżem i złotem. Razem.

 

10 kwietnia 2024   Dodaj komentarz
puławy  

Puławski smak słodko-gorzki...

 

Dziś przysiadłem do popisania małych podsumowań,lecz to co zobaczyłem w danych Puław mnie zmroziło. Tych Puław marnej osady przy Wiśle,tych Puław we włoskim stylu Lubomirskich ,czy ociekających grzesznym rubaszym rosyjskim złotem Czartoryskich. Tych przeludnionych żydowskich przywiślanych dzielnic, tej pełnej biedy Piasków. Puław z Bramą Mostową do dziś będącą westchnieniem społeczeństwa,czy wypalonych bombą nazistowską miasta całych połaci. To tych Instytuckich żaków pełne Mokradki, to carów i cesarzy odwiedziny. To tych Puław pełnych parowów i sorok dających ścieżki na parchackie teatry i herbaciarnie. To tych Puław mających własny port i przeprawy mostowe dające łatwość przejścia na drugi brzeg. Tych Puław dumnych ,powstańczych. Tych Puław pełnych patriotyzmu i oddania się do reszty ojczyźnie. Tych Puław mądrych,inteligentych pełnych Instytutów i uczelni wyższej. Tych Puław zagrabiających co rusz nowe połacie ,a to Działki Urzędowskie,A to Wieś Puławską, Wólkę Profecką, Włostowice, Las Ruda, Rudę Czechowską,Wolkę Puławską i wiele innych terenów. Puław w zeszłych czasach mających browar,cegielni trochę,marmoladę i żelatyny prym. W końcu wykarczowanych w Nadleśnictwie sośnin i drzew innych setki, pustyni Kaltenbacha i parujących chłodnic z oddali. Wtenczas te buldożery równały spokojną mieścinę wczasowo-turystyczną z pięknym mostem profesorskim i portem rzecznym. Parkiem pełnym przepychu piaskowców budynków i cegły pióra Tylmana, Aignera,czy parku zmienionego Savaga ,Verniera. Pustelnika w wyrobiskach opoki na zboczu zarabiającego na życie.
Dziś w tych słynnych Puławach demografia jak z roku 1981. Cofnęliśmy się 42 lata wstecz. Choć wtedy to te miasto rosło coraz bardziej. Było w nim masę naukowców ,inżynierów,specjalistów. Knajpy, smażalnie ryb , błonie , ulice tętniły życiem.Pewnym i spokojnym. Bijącym sercem nawozów tej lubelskiej ziemi. Spokojny wypad na plażę pod motem Mościckiego, czy motorówka na Kazimierz. Piosenek wiele posłuchanych w amfiteatrze, wypite piwo w Leśnej. Czy modne i mądre parki Jordanowskie. A dziś?
O 18 ulice puste. Zapalone światła w blokowcach. Latem cicho ,wiosną też. Na jesień Puławy nagradzają za historię, pomoc innym. Życie bije ,choć młodych jak na lekarstwo. Ci koło 25 roku są w miejszości. Niecałe ich 3000 mieszka w LPU. Uciekają do „cywilizacji”. Tu już nie ma nic do zaoferowania im. Kiedyś w latach 60-80 prężne kominy i suszarki za Azotach wykręcały dobre zarobki, piękne imprezy plenerowe, plus na budżecie miasta. Dziś na grubym minusie te stare już instalacje, niektóre już wyhamowane na wieczność nie niosą optymizmu. Puste Mki wożące powietrze o godzinie zarannej. W sumie można się cieszyć ,że parkingi bezpłatne, ze w poniedziałek miasto Puławy daje na gratisie wejście do Muzeum Czartoryskich. Że już IUNG nie pobiera opłaty za wejście do parku. Że można obejrzeć helikopter kolorowy w byłej uczelni wyższej w Puławach. Dziś nie ma uczelni wyższej w LPU. Kilka instytutów walczących o łyk powietrza co dzień. Szpital z zadyszką finansową. Gasnące Azoty i nijaka perspektywa miasta.Właśnie w nim więcej o dwa razy umiera ludzi niż się rodzi, z zawartych małżeństw ,połowa kończy się prawie rozwodem. Długie kolejki do PCK i szukających czegoś do zjedzenia seniorów o świcie. Ludzi martwiących się o jutro, o chleb,o pracę. Puławy siadły i to na amen. A ceny za metr w sosnowa sięgają cen poznańskich po prawie 9000 za metr. Kogo stać? Czy banki tak ochoczo dają kredyty na hasło pracuję w GAZAP? Chyba już nie. W 1993 roku w Puławach żyło prawie 55 tysięcy mieszkańców. Rok 2009 był ostatnim rokiem ,gdzie mieliśmy większy przyrost naturalny niż zgony. Równia pochyła i to nieuchronna.
Cieszę się ,że są ludzie ,którzy na nowo restartują to miasteczko . To Michał Stachyra z swoją fundacją, to także wiele grup ,jak choćby fotograficzna SPUŁAW,to młody Domicjan malujący swoim poczuciem estetyki to miasto.
To aktywacje sportowe , biegowe Liliany , kijki choćby Bez Miar -u, tężyzny fizycznej Kuźni Formy. To działania zespołu bibliotekarzy i nie tylko prężnie działających w Górze Puławskiej, czy mediatece. To inicjatywy oddolne mieszkańców jak choćby wspólny obiad przy pałacu Marynki. Wolontariuszom , którym na sercu jest dobro psiaków i zwierząt. To niezwykle ważny dla tego miasta – przystanek historia hołdująca przez Towarzystwo Przyjaciół Puław z wielką tradycją, to historyków jak Zbyszek Kiełb prace i książki, to rzesza regionalistów, przewodników dla których te Puławy leżą na sercu. To wspaniali wolontariusze i prowadzący działania na rzecz aktywacji seniorów, młodzieży. To krzepi. Są jaskółki zmian. Zaproszenia Puławian do nowego, do przeżywania bycia częścią tej średniowiecznej miejscowości. To miasto ma możliwości,ma nie tylko te chemiczne korzenie ,lecz pełne gospodarności i mądrego zarządzania mądrości. Nie da się jednak ukryć ,że polityka steruje tym miasteczkiem,buduje i ocenia, mało słucha obywatela, wykonuje plan. Już za kilka miesięcy będziemy mieć wpływ na wybór jego sterujących . Ja już dziś wiem, że praca u podstaw na rzecz Puław nie zostanie doceniona na poziomie miasta ,gminy, powiatu, województwa. Dlatego jako amator robię swoje ,póki tu jestem i póki mogę…i można..

10 grudnia 2023   Dodaj komentarz
puławy  

A ja dalej męczę tą regionalną historię......

 

To co mnie spotyka prawie co każdy dzień to niesamowity wulkan ludzkiej empatii i dobrego słowa.
Ja nie stąd. Wielu mi to zarzucało i zarzuca. Nie mogę pisać i mówić o Ziemi Puławskiej jako kolorowany przybraniec. Tu z dziada ,pradziada stali w swoim Puławianie mogą dostąpić bycia mieszczaninem. Dotknięcia historii, wypowiadania się na Jej temat. Ja ,przyszywaniec , farbowany lis mogę co najwyżej stanąć na końcu kolejki po bycie Puławianinem i oczekiwać lub nie jakiś skrawków od tutejszych. Bo oni wiedzą wszystko i wszystko pojęli. Dostaję niekiedy takie właśnie wiadomości, bym spier…. Tam skąd pochodzę. Wydawać by się mogło ,że się nie narzucam swoimi opowiadaniami, publikacjami. Cichutko gdzieś przemykają miedzy ważnymi wydarzeniami miasta ,czy osób szukających hydraulika. A ja już tu jestem tyle lat, ponad dekadę i ponad dekadę przyglądam się temu miastu, ludziom, co jeszcze trwa w nim a co nie. Co gaśnie a co się tworzy. W tym czasie po swojej drodze opisującej historię ,czy przekazy ludzi Puław poznałem wspaniałych historyków, regionalistów, pasjonatów tej byłej codzienności. Wspaniały Heniu– ikona Puław historyczna, genialny, niczym profesor Samsonowicz Zbyszek od Saperów i nie tylko. Wspaniali muzealnicy, regionaliści z Puław, z Końskowoli, Kurowa,BochotnicyParchatki,Kazimierza. Mocny merytoryczny skład z Dęblina – Darek, Grażyna ,Jurek. I ta masa książek kupionych, czy dostanych jak od Wojtka. Kopalnie wiedzy a do tego botanika i przyroda. Kilkanaście spacerów historyczno-przyrodniczych przyciągających Was niczym magnes. Z Marzenką przeszliśmy i Bochotnicę,Piskory i od mostu do mostu w Puławach. Wiele takich oddolnych inicjatyw z serca dla Was spotkała się z niezwykłym odzewem i chęcią bycia w tym wydarzeniu. W maju był rajd historyczno-przyrodniczy do magazynów , „bunkrów” w lesie rudzkim. Przeżyłem to bardzo. Mimo złej pogody ponad 70 osób chało być z nami ( ja i Marzenka) i kilka godzin spędzić swojego życia w przyrody geniuszu i okraszonych historią.
Dziś chcę Wam podziękować za każde dobre słowo. Spotykam ludzi ,którzy z niepewnością podchodzą do mnie ( i syna przeważnie ) ,czy to ja. To niesamowicie mnie nobilituje i nawet nie wiecie jak jestem szczęśliwy i radosny ,że takiego amatora -basowegopana ktoś w mieście poznaje. To na ulicy ,sklepie, hali…niezwykle jest to miłe i buduje we mnie przeświadczenie ,że jednak tożsamość tych ziem jest ważna lub bardzo ważna dla mieszkających tu Puławiaków.
Chylę czoła dla Was i jeszcze raz dziękuję za codzienne dobre słowo. Odwzajemniam jak mogę….

24 września 2023   Dodaj komentarz
puławy   regionalistyka historia puławy  

Straceni...Przywróceni Pamięci...

 

7 września 1939 roku gauleiter Albert Forster wypowiedział znamienne słowa: „Musimy ten naród [Polaków] wytępić, od kołyski począwszy”. Wpisywało się to w zbrodniczą strategię przywódcy III Rzeszy, który nakazał swoim dowódcom bezlitosne traktowanie podbitych ziem, a uzasadniając znaczenie akcji wymierzonej w polską inteligencję stwierdził dobitnie: „Tylko naród, którego warstwy kierownicze zostaną zniszczone, da się zepchnąć do roli niewolników”.
Ta strategia przyświecała zbrodniarzowi Stalinowi …
Z.Kiełb …”5 marca 1940 r. J. Stalin podpisał wyrok śmierci na 21 857 Polaków, zamordowanych w 1940 r. w tzw. Zbrodni Katyńskiej. Wśród wielu z nich było 146 osób związanych z Puławami i ziemia puławską. Jednym z nich był Zbigniew Antonowicz”.
Tydzień przed wielkim wydarzeniem mającym dziś swoją postać otrzymałem od „profesora” Saperów i historii tej Ziemi, Ziemi Puławskiej zaproszenie . Dla mnie Zbyszek już dawno zaliczony został przeze mnie do rangi profesora Samsonowicza. Dziś był stremowany podwójnie. Samym niezwykle trudnym tematem jak i recenzją jego dotychczasowej pracy badawczo-historycznej byłego wykładowcę ,profesora Alma Mater z Lublina. Laudacja profesora nt. prelegenta była jednoznaczna i pokrywała się z moim poglądem . Sala wypełniona po brzegi, kilka osób mi znanych ,reszta to Ci co cenią i doceniają pracę Zbyszka. Przywitanie krótkie i po zapadłej ciemności na Sali w Mediatece Puławskiej ,ponad godzinna prelekcja. BA! Genialne opowiadanie o temacie niezwykle trudnym i nie wyjaśnionym do końca. Katyń Miednoje Charków…lata 39/40. Wielkie dla Puław nazwiska Saperów i policjanta. Tyc co powiedzieli NIE dla kolaboracji z ruskimi, Ci co przelali krew w lasach katyńskich i dołach Charkowa za Wolną Polskę.
Dziś wydarzył się przełom we mnie. Tyle osób pracowało na tą książkę, niczym pomnik straconym. Tych co my Polacy ,Puławiacy zapomnieli, lub nie wiedzieli. Załamujący się głos Zbyszka miejscami, wielcy ludzie wpierający projekt i kolokator zupełnie bezinteresownie finansujący ten projekt. Były brawa i uściski dłoni. Były laudacje, było podpisywanie bezpłatnej książki. Ale czy to książka?
To żywe świadectwo tych co zostali uwiecznieni na wieki tu …w „STRACENI,PRZYWRÓCENI PAMIĘCI”.
Chylę czoła dla mistrza Zbyszka.Cieszę się ,że udało się Saperów Kaniowskich także przypomnieć w trzech spacerach historyczno-przyrodniczych ,których byłem współtwórcą, Nasi Saperzy są niezwykle niedocenieni w Puławach ,należy im się cześć i chwała.
„Bo My nie błagamy o WOLNOŚĆ, My o NIĄ WALCZYMY”
Generał Witold Urbanowicz.

24 września 2023   Dodaj komentarz
puławy   historia  

Zamkniętych w fotografiach historie Tutejszych...

 

 

Już dogasające i wybrzmiałe lato. Trzymające fason cały czas. Wrzesień 21 Anno Domini 2023. Na wybetonowanym placu Chopina ławki zatopione w poświatę wieczoru. Rozchodzące się z głośników byłego kościoła Garnizonu Puławy melodie. Młode drzewka wśród płyt betonowych i kostki ,pod nimi ławki a na nich kilka osób. Mają swój świat. Grupa Pań opowiadająca o nie wartościowych zakupach ubraniowych. Na lichym placu zabaw dla dzieci,dwójka smarkaczy szuka radości tu bycia. Czuje oko mam co chwile spogląda na latorośle,by za chwilę zatopić się w dalszy wątek gawędy. W tle lodziarnia gęsto uczęszczana w sierpniowe upały. Opadające ostatnie promienie słońca kładą się na ten plac swoistą kołderkę pomruku gasnącego dnia. Fontanna leniwie sika ,w sumie na pół gwizdka. Lecz w tą leniwą Gawendę wkracza niesamowicie ważne wydarzenie dla tej mieściny. Niedawno Michał Stachyra i jego team rozweselił i wprowadził ducha artyzmu w były PKS,czy pałac Marynki. Dziś odrestaurowany Dom Chemika ma wielki zaszczyt. Gościć w drugiej ,ale za to jak niezwykle ważnej galerii słów o Puławiakach napisanych obrazem,by być precyzyjnym zdjęciem. SpułaF. W tym zachodzącym dniu to miejsce ,ta glaleryja niczym ambrozyja złotem emocji zaklętej fotografii blaskiem świeci. Znajome twarze na wejściu do świątyni przeżywania sprawiają moją nieskalaną radość. W dłoni ściskam rączkę synka Antka. Tak zabieram go ,tego 5 latka na takie spotkania. Czy to z genialnym artystą Michałem ,czy z cudowną grupą fotografów. Jest przejęty. Czuję po spoconych dłoniach jego. Trzyma się mnie kurczowo. Nie odstępuje na milimetr. Nie wie tak na umysł 5 lata gdzie trafił.Pojął szybko widząc jak jego już nie młody tato wita się z DAWNO nie widzianymi przyjaciółmi z grupy. Tak. To dla mnie przeżycie. Głęboko w sobie wręcz byłem zły na siebie ,że tak rzadko bywam w wymiarach fotografii swojej grupy. Wchodzimy do środka. Ale wcześniej genialne spotkanie. Słońce już nie walczy.Gaśnie a z nim wstaje majestat wydarzenia jakim z młodym jestem świadkiem. Sala pełna bohaterów ze zdjęć jak a w sumie przede wszystkim tych co w ułamku sekundy łapali na kliszach obrazy bytu i bycia. Fotografów jak mówią amatorów, ale proszę im nie wierzyć. To poziom ekspercki. Jest czas na szybkie ciasto,łyk wody. I zatopienie się w wielkie przeżywanie. Wzruszające spotkania z dawno nie widzianymi przyjaciółmi i znajomymi. Młody na barana u mnie. Laudacja w holu Domu Chemika dla SpułaF. Gaśnie mikrofon, ale wszyscy co przybyli w kręgu skupieni oddają choć na chwilę pokłon dla artystów, mistrzów migawki. Wracamy z młodym do galerii. Rogalik mały zjedzony. Przyglądamy się Tutejszym. Zdjęcie po zdjęciu. Jak każde opowiada inną historię, zapisuje w tej stop-klatce całe życie i bycie Tutejszego. Są zatopione w złocie kwiecia twarze genialnych dam, krawca i szwacza warsztat,jest czarnobiały świat wyrazów emocji na twarzach. Naturalne piękno przemijania ludzkiego, patriotyczny odgłos moralny. Jest naturalny, niczym wręcz przaśny ,ale w tym dobrym znaczeniu uśmiech wydobywający się spod już przyprószonych siwym włosem. Jest sport, radość i dopamina, jest muzyka akordeonu i skrzypiec.
Brawo i chylę czoła dla twórców i bohaterów zdjęć. Koleżanki i koledzy. Przyjaciele ..chylę czoła. Mistrzostwo.

24 września 2023   Dodaj komentarz
puławy   Spuław fotografia wernisaż  

Zapomniane krzyże puławskie i nie tylko.....

Pachnący już latem wybrzmiałym dzień odpoczynku. Sobota. Pełna prac gospodarczych. Wpierw śniadanie dla rodziny. Mam już od dawna plan na ten weekend. Być bliżej niż się wydaje zapomnianej historii niewybuchu w lesie ,czy nieszczęśliwego spotkania motoru z ciężarówką. Takie miejsce mnie bardzo wprowadzają w stan wielkiego pochylenia się nad człowieczym losem. Świat ,czy nawet malutkie Puławy mają zaszytą trudną historię ,która bardzo często chowa się przed ludźmi, teraźniejszością. To tylko dzięki zrządzeniu losu, przypadkowym spotkaniom, gdzieś wyczytanej wzmianki staję się świadkiem wielkiej peregrynacji do tych miejsc pełnych niesamowitych emocji,żałości i żalu ,że to życie odebrane zostało tak brutalnie i nagle.
Kapliczka postawiona przez starszego brata dla młodszego braciszka uszykowanego na spotkanie z narzeczoną, swoją miłością życia przy Al. Tysiąclecia. Odebrany dar przeżywania i zatopienia się w całość życia razem przez brutalną ciężarówkę w końcówce lat 80.Trzy razy chowała się przede mną.

 

Kapliczka przy A. Tysiąclecia. 

Nie wiem czemu. W końcu ją znalazłem, czy to może ona znalazła mnie. Dogasająca ,drzewna, cofnięta już w las.Las nie pyta, las tuli i przyjmuje. Nawet nie wiecie jak się bardzo wzruszyłem ,że mogłem tu być ,oddać pokłon w tym miejscu…przedwczesnej śmierci niespełnionej miłości.
Dzień dalej za sprawą Pani Beaty , przy nieistniejącej Leśniczówce Ruda ( przy Prusa) bezskutecznie szukałem dwóch mogił z krzyżami. Nic nie znalazłem, prócz przeczucia ,że tu się wydarzyły rzeczy dla człowieka śmiertelne. W tym lesie, lesie starym kilku wiekowym. Idąc dalej ,pociągając za emocje doszedłem do miejsca śmierci Pana Capały. Od niewybuchu tuż po wojnie w roku 1949,zginał Staszek ,52 letni robotnik leśny. Boże młody chłop i już pożegnał się z życiem. Wpierw krzyż dębowy, dziś stalowy i kapliczka. Klęczałem długo przy niej. Nie znam tego lasu, tamtych czasów...lecz moje serce i dusza prosiła bym choć Zdrowaś Mario powiedział …powiedziałem….z łzami za nich tych w wypadku pomarłych i tego o niewybuchu… a te dwie mogiły ,dwa krzyże ….czekają na swoje przywrócenie do świadomości Puław.

 

 

 

24 września 2023   Komentarze (1)
puławy   cmentarze  

Smaku śledzika w nadwiślańskich Puławach...

Jak sprowadzałem się mocno wojskowego Dębina ,Puławy wydawały się o trzy kroki do przodu ze wszystkim. To nie znaczy ,że w Dęblinie zieleni nie było.Była , jest i rzeczka Irenka wijąca się gdzieś ze Stawów do Wieprza. Był i teren przywieprzański. Tam i kajaki,muszla koncertowa i kawiarnia była. Tętniące serce Twierdzy…Dziś to już dom prywatny i chaszcze i las. W nim relikty byłych domków ,wypożyczalni kajaków… Został tylko Wieprz na Masowie i tam się teraz ostały i kajaków mrowie i miejsc na wypoczynek wiele. Puławy miały zieleni pod dostatkiem. Pamiętam, jak na budowanym moim osiedlu na Niwie szumiały jabłonie. Masę jabłoni i dźwig i pustaków setki. Koniec ul Saperów Kaniowskich w trylince popękanej przy garażach i do góry na Armii Ludowej. Bo prosto to Spacerowa pachnąca piachem i jabłoniami. Jam musiał wyglądać tam maj? Gaj w bieli skąpany? Nie wiem, nie zaznałem tego. Lecz pamiętam utworzoną dopiero co ulicę nową Kopernika. Tak te Puławy z parownikami i kominami z oddali i tej zieloności były skąpane wtenczas. Latem masę imprez ,co róż jakieś plenerowe inkantacje,wesoło i radośnie na ulicach było. Pierwszy w Antyku tatar genialny i piwo najtańsze chyba z kija w barze Na Łąkach. Dla VIPów bar Maryna ,czy u Marychy koło dworca PKP miasto. Nie pamiętam ,ale ostrzegano mnie przed nim. Te byłe smażalnie ryb ,jak ta gdzie teraz szkło tną na Słowackiego. Kiedyś już o najlepszych karasiach pisałem z okolic Góry Pulawskiej , czy karczmy w Puławach Ówczesne czasy XX wieku , jego pachnące smażona rybą skrzyżowanie dróg Sieroszewskiego i Słowackiego . Według wspomnień mojego przyjaciela przed smażalnia był plac zielony i płac i targ mięsny . Zieleniak zlikwidowano w latach 90 tych stawiając omawianą smażalnie . Oferowała na pewno 10 różnych dań rybnych , które można było zapijać smaczna Perłą z "kija". Na owe czasy było to miejsce bardzo uczęszczane a tak mało o nim wiadomo. Na dziś być może Sanepid by zamknął ten przybytek , ale wtenczas ...ludziom mniej wszytko przeszkadzało. Po smażalni zostało tylko wspomnienie a miejsce gdzie była zmieniło się diametralnie .Na Lubelskiej Smażalnia „Karolina” nie wiem ,czy tam serce bije w niej. Dawne Puławy te przedwojenne prężyły muskuły i do pięknej sennej przy wiślanej kurortowej miejscowości – miasta działał i przemysł. Był browar Józefa Landau przed I WŚ. W Czasie wojny pozycyjnej częściowo zniszczony. Dało temu życie nowe brzmienie. Produkcja marmolady i powideł.Słód jęczmienny do browaru produkowano w Wólce Profeckiej. A i tam robiono i krochmal z skrobi ziemniaczanej . Po browarze była szklarnia a teraz mieści się Muzeum Polarnictwa. Kominy na Ceglanej wypalały cegłę a były dwie. Prace zaczynały się w maju a kończyło w październiku. Tam przy „carskich” zbiornikach gliny,piachu i wody nie brakło. W mieście wypalano wapno, jedna z nich mieściła się przy Leśnej ,właścicielem był Tarasiewicz. Na mapach z lat PRL na Niwie także wypalano wapno. I był tartak z całą infrastrukturą torów kolejowych ,gdzieś blisko Nowej Hali i Uniwersamu.
Były także octownie. Jedna ze spirytusu była na ulicy Dęblińskiej ( teraz Hugona Kołłątaja) a druga znana nam…Na ulicy Zielonej. Willi Samotnia. Cytując historyka Zbigniewa Kiełba skąd nazwa i jej losy możemy się dowiedzieć :
„ [Łucja Barbara Rautenstrauchowa z Giedroyciów ]Osiadła na stałe w Puławach na początku 1853 r. w dzielnicy Mokradki w willi, którą nazwała Samotnia. Nazwa ta wynikała z chęci odcięcia się Łucji od wielkiego świata, w którym nie zrealizowała swoich oczekiwań. Willę wybudowano w 1. poł. XIX w., według jej projektu jako willę nawiązującą do romantycznego gotyku. Służyła jej nie tylko jako mieszkanie, ale również była salonem kulturalnym elity intelektualnej Puław.”
Kiedy zgasła w wieczności Pani Łucji , willa Samotnia w kolejach losu stała się własnością Gilda i Izaak Kurzbard.Przy tym co widzimy teraz ,pięknie zwieńczona wieża była także wieża drewnienia , w której produkowano ocet. Kurzbardowie obok starej wieży o ośmiu ścianach postawili drugą, okrągłą z bali dębowych wypełnioną wiórami bukowymi.
U szczytu „Samotni" umieścili metalowy zbiornik na wodę. Co jakiś czas podjeżdżały fury ze spirytusem. Zmieszany z wodą kapał powoli przez bukowe wióry. Tak powstawał ocet. Z dębowym smakiem. A dębu tu nie brakowało.
Po wojnie jak pisze historyk Kiełb :”
Towarzystwo Przyjaciół Puław, które już 1962 r. zabiegało u władz centralnych o działania na rzecz poprawy stanu puławskich zabytków w tym willi Samotnia. W latach 70. XX w. podjęło one pierwsze starania o pozyskanie willi na siedzibę stowarzyszenia oraz wpisanie jej do rejestru zabytków. Kolejne tego typu działania podjęto ponownie w latach 80. XX w. Dopiero w 1993 r. Rada Miasta Puławy zdecydowała o przekazaniu tej nieruchomości na rzecz Towarzystwa Przyjaciół Puław. W następnych latach zarząd towarzystwa podjął działania zmierzające do odbudowy willi Samotnia. W 1998 r. do odnowionej części willi przeniesiono siedzibę towarzystwa, które w 2002 r. udostępniło budynek społeczności Puław, otwierając kawiarnię artystyczna ,,Łucja”.
A ja pamiętam jak była tam czeska knajpa. Nie byłem tam i nie jadłem ,ale po jakimś czasie upadła. Wróciła nazwa Stara Octownia ,która góruje nad parkanem parku i wyznacza drogę na Kazimierz. Dziś poraz drugi byłem z rodziną. Choć wycieczka seniorów była obfita to obsługa Pań sprawna. I to pokazany przez Zbyszka specjał – śledzik . Dziś zjedzony podwójnie i danie dla młodego. Wszystko z klimatem tego miejsca. Pełna estyma i ukłon dla historii. Właściciel nie zapomniał o należytym oddaniu czci i hołdu dla tradycji i historii. Śledzik genialny ,obsługa wyśmienita. I to nie jest żadna reklama. Bo siedzieć na piętrze tej wieży i spoglądać na park,na Żulinki na wystrój odpowiedni,na jakiś przeszywający to miejsce wymiar Łucji …
Dziś śledzik z cytryną przypomina te wielkie puławskie i włostowickie koligacje z Gdańskiem wieku XV,XVI czy XVII…..Idealne połączenie!

05 czerwca 2023   Dodaj komentarz
puławy   Śledzik stara octownia Puławy  

Zmiana nieunikniona.....

Przyszedł czas by historię miast Puławy i Kazimierza Dolnego w przewodnictwo ubrać...

ktoś ma ochotę ruszyć ze mną?

23 kwietnia 2023   Dodaj komentarz
puławy  

Kapliczki na Niwie modlitewny cud

 

 

 

Roku Pańskiego 1987,czy może 1989 stał się cud wymodlony. Puławy, Niwa. Już podrosłe sosny i brzozy poprzeplatane topolami. Za lasem pszczelim instytuckim czas jesienny. Nie tak jak teraz ,ale ściana lasu okazała. Pachnąca październikową ziemistością, zachęcającą na grzybobranie. Modrzewie trzy dorodne a w koło nich opieńki, takie same modrzewie otulały zbiorniki za Ceglaną. Pan Kazimierz z dzieciakami udaje się na spacery w te leśne ostępy. Młody las a obok jak mówiono pobierano piach dla Warszawy.. na Ceglanej relikty niegdysiejszych prężnych dwóch cegielni. Las przed sobą ma Pan Kazimierz znany , lubi tu przychodzić ,mimo odległości. Przeca ma bliżej za tory skoczyć na starolas Rudzki. Jego ciągnie nie tylko las …nęcąca zawsze była okazja spotkać się ze starym Puławiakiem, murarzem w fachu. Syna co miał na Włostowicach ,lecz pobudował się skromnie niedaleko w Międzylesie w teraźniejszości za rondem i drogą na Górną. Tam mieszkał z żoną ,choć na niego ,sędziwego w wieku i chorobie astmy eremita ,znaczy pustelnik. Staruszek schorowany mieszkał sobie w Międzylesie ,miał drzewka owocowe ( ten kto przechodzi tam to widzi w maju kwitnące wiśnie, czereśnie.), i hodował kozy. Pana Kazimierza dzieciaki lubiły z kozami się bawić. Jesień łamiąca kości i korzonki. Koszyk w dłoni, dzieciaki ubrane odpowiednio ..czas na grzyby. Pan Kazimierz uwielbiał rozmowy z pustelnikiem . Znał całą historię Puław. Jak ludzie strajkowali budując most im prof. Mościckiego,jak karczowali las na Azoty… Uwielbiał te staruszka gadanie… Dziś poszedł do lasu z obrazkiem pana Zbawiciela jak zawsze. Stanął w stronę Niwy i w tych październikowych liściach i modlił się żarliwie by ludzie z tego osiedla dostąpili parafii i kościoła… Nagle głos Go całego otulił niczym snop uderzenia z wielką siłą targnął jego obliczem mówiąc -rzuć ten obrazek święty na liście październikowe. Blisko były dzieci ,ale nic nie słyszały nic nie widziały ,szukały grzybów ,czy bawiły się. Poczuł wielką obecność opatrzności ,do tego stopnia ,że się przeraził i uciekł z dziećmi. Obrazek został przy modrzewiach ,na Niwie,na liściach topoli i brzeziny, na igliwiach modrzewia i sosny…do wiosny. To właśnie tego czasu odważył się znów odwiedzić to miejsce. Modlitwy i spotkania z siłą nieznaną i jedyną. Zabrał dzieci i podążył z Sieroszewskiego na Niwę. Do lasu,pod modrzewie. Ujrzał i się wielce zdumiał co zobaczył. Pobierzył do staruszka.Siadł z nim i zaczęli rozmawiać . Ten opowiedział mu historię ubiegłej jesieni wydarzyło się coś co nie mógł wyjaśnić.
Otóż był skrajnie wykończony, choroba toczyła go bez sumienia. Wieczór,jesień. Żona widząc cierpienia męża wybierała się do syna na Włostowice by lekarza wołać. Eremita jednak ją zatrzymał ,mówiąc by niepokoić syna ,bo rana nie dożyje. Zapadł w sen. W nim zobaczył ciągnący się korowód ludzi mających po lewej anioła stróża. Idą w kolumnie ku poświacie wieczności, nagle jego Anioł łapie go mocno i mówi ,że ma jeszcze coś dobrego zrobić na ziemi. Tym samym czasie nagle się przebudza,dostaje sił i ucieka w las. Znajduje obrazek rzucony przez pana Kazimierza… Wie co robić. Buduje kapliczkę drewnianą, wkłada tam obrazek. Chce murowaną budować ,lecz i siły i ręce już nie te. Pan Kazimierz widzi kapliczkę drzewną z jego obrazkiem. Czuje w tym miejscu moc i wielką energię.Eremita chodzi tu się modlić ,aż ksiądz z Włostowic ma mu za złe. Ludzie ciągną tu gromadnie, doznają uzdrowień, spokoju duszy. Wstają z wózków inwalidzkich, są i siostry zakonne. Palą się znicze. Pełno zniczy…
To miejsce ma niezwykłą moc, siłę. Ja to wyczuwam, wrażliwy jestem. I to że spotkałem syna Pana Kazimierza i samego pana Kaźmierza i jego wnuków co szukali kapliczki nie było przypadkiem. Kapliczka jest nowa, już Maryjna. Zniczy pod modrzewiem kilka się pali… cały czas pali…jak wiara w to miejsce…
Dziś po eremicie nie ma śladu,są wiśnie i jabłonie….

12 kwietnia 2023   Dodaj komentarz
puławy   wyznania religijne  

Odchodząca epoka na Niwie

Niech pan przyniesie przy okazji. Nie szkodzi. Tak przecież bywa. Wszystkie ekspedientki z tego sklepu przez moje tu bycie ponad 10 letnie zawsze patrzyły na mnie z empatią i wielką normalnością. Ja zawsze jak witałem w sklepie na powrót to oddawałem zaległości kasowe. Tak działają sklepy z ludzką twarzą jak by teraz ktoś powiedział. Cofnę się wspomnieniem na moją wieś. Tam był kiedyś za czasów minionych 1 słuszny sklep. Gees jak mówiono. W nim było tyle co w innych sklepach lat 80. Gorący raz dowożony chleb z gminnej piekarni ( każda gmina na Pomorzu miała własny wypiek) i nie pamiętam co jeszcze. Niebieski fartuszek sprzedawczyni pamiętam. I Mleko w tubce zagęszczone za 20 zł w bilonie. Później jak padł PGR i komuna rozkwitła na wsi myśl kapitalistyczna. Powstały sklepy na pół tysięcznej miejscowości jak przysłowiowe grzyby po deszczu. Człowiek miał wybór gdzie zrobić zakupy. Sklepy zachęcały ,marketing działał. Gdzieś można było kupić gorący chleb i bułki,gdzieś dobrą szynkową, gdzieś niewybredne wina siarczane w smaku- różne. Nie będę mówił ,że te ostatnie cieszyły się dużym braniem. Nawet bardzo dużym. Dwa takie byki i dzień z głowy. Zaczęły się pamiętam wyczekiwania przy sklepach mężczyzn czekających na pierwsze brzaski słońca i łyk upragnionej Ariziony. Tak na Pomorzu piło się bełty. W Poznaniu zauważyłem wyższy poziom. Piwko i małpka 100 lub 200 ml. Kultura wyższa bo i miejska. Na wsi popegeerowskiej słyszałem jadąc do technikum wielkie dyskusje o świecie ,życiu i polityce pod sklepem. Wybitni politycy taniego wina dawali upust swoim emocjom ,często okraszonym przekleństwem. Byli i są , pili i piją. Bo na wsi było zaufanie sprzedawcy do sąsiada, klienta. Zasiłki były marne, kuroniówka raczkowała, ale utrzymać klienta u siebie była ważniejsza. Kredyt na zeszyt. Tak tak. Pamiętam jak się zdarzyło ,że pieniędzy jakoś mało zabrałem na zakupy. Nie było problemu. Pani z uśmiechem mnie kredytowała i poczynała wpis w zeszyt. A on był święty. Niczym druk ścisłego zarachowania,księgowość najwyższych lotów. Wpisywało się w niego rodzinę i dług zaciągnięty. I słuchajcie wcale nie nachalnie ściągany. Co zakupy w miarę grubości portfela spłacanym. Tym notorycznym niepłacącym zeszyt nie przysługiwał. Musieli płacić gotówką za każdym razem. Ale pamiętam jak rządni trunku panowie i panie błagały sprzedawczynie o gest solidarności w bólu i choć jednego bełta ,winiacza, siarczana odstąpić…często się kończyło dobrym sercem i radością gawiedzi. Na wsi nie było sklepu by nie miał „zeszytu” . Nie miał swoich stałych klientów, pijaczków, dzieciaków po loda,czy batona,krówek graść …raczków w papierowej torbie.
I w Puławach znów trafiłem na taki sklep. Osiedlowy. Kiedyś państwowy.Ania się chyba nazywał z kioskiem obok. W poprzedniej epoce teren byłego folwarku Górna Niwa był przesądzony. Łany zbóż i nasadzeń musiała dać miejsce nowym blokom. Nowym ulicom nowej dzielnicy mieszalnej. Z ulicy Adolfa Warskiego można było zimą w stronę teraźniejszej Stokrotki na sankach z górki zjeżdżać. Plan zagospodarowania Niwy w latach 1976-1985 był przesądzony. Celowali rajcy na 80 tysięcy obywateli w Puławach i ta część miasta okazała się kusząca wraz z włostowickimi wierzchowinami. Z nią powstawała Niwa i Górna Niwa. Pęczniała od bloków, ulic różnej nazwy. Tej Niedawnej historii Instytutu jak Pszczela,czy Sadowa. Czy tej historycznej jak Saperów Kaniowskich ,czy gen Grota. Po lat minionych Armii Ludowej ,czy Warskiego. Brama Puław stała się faktem. Ślad po historycznym Trakcie Lubelskim stał się tylko historią. Lubelska ,niegdyś Dzierżyńskiego dostała nowe życie. Nie upraw instytutu ,lecz nowoczesnej zabudowy bloków i pawilonów, szkół. Wjeżdżając od Końskowoli za wiaduktem górowały blokowiska, wysokie na Lessla punktowce i szkoła boiskiem. Raczkująca od lat 90 wczesnych parafia najmłodsza św Rodziny. Pobudowanej plebani przy lesie instytuckim i podobno na kościach poległych tu żołnierzy. Potem postawionej w czynie społecznym kaplicy i w dekady idącej budowy kościoła. Wraz z nim zbudowano ulicę asfaltową Saperów, nowe osiedle Słoneczny Stok,i mrowie nowych w latach 2010-2023 domków. A on trwał. Od dobrych lat 80 sklep Na Stoku. Pierwszy raz odwiedziłem go w 2011 roku. Piwa kraftowe, wyszukane miały swoją lodówkę. Pięknie zaopatrzony, wędlina na każdą kieszeń. Wszystko co trza. Do tego uśmiech i empatia ekspedientek. Niwa się zmieniała, piękniała, a on trwał tam Na Stoku. Dziesiątki zarazy zaczepiali mnie okoliczni spragnieni procentów lokersi -grzeczni zawsze. Czy byłem sam ,czy z synem. Zawsze po drobne zakupy szło się do Grubego. Maił „zeszyt” i wspomagał nas mieszkańców Niwy. Od jakiegoś czasu towaru w nim ubywa…gaśnie to miejsce tak przeze mnie lubiane i syna. Setki razy córka śmigała tam. Ja z plecakiem ,czy bez szło się Na Stok. Choć nie jestem z Puław, z Kołobrzegu to przez 12 lat mieszkając w Puławach pokochałem Niwę i Górną. Pokochałem cudowne ciastka i ciasta u Grubego, uśmiech Pań , wzorcowy asortyment i wiarę w człowieka ,że odda te 2 złote zagubione. Te pyszne kiełbasy po cudownych niskich cenach, piwach rzemieślniczych….Ikona Niwy gaśnie…nie mogę się z tym pogodzić …Na Stoku nie mogę…

 

20 marca 2023   Dodaj komentarz
puławy   Puławy Niwa Sklep na zeszyt   U Grubego  
< 1 2 3 4 5 >
Izkpaw | Blogi