• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Blog o przyrodzie, naturze, śpiewaniu, historii

Kategorie postów

  • aktywność sportowa (13)
  • basonia (1)
  • bobrowniki (4)
  • bochotnica (12)
  • bonow (2)
  • borowa (16)
  • borowina (5)
  • chrząchów (1)
  • chrząchówek (1)
  • ciekawostki (23)
  • cmentarze (21)
  • delegacyjny i podróżniczy splen (5)
  • dęblin (27)
  • drozdówko (1)
  • epidemie (6)
  • filozofia (68)
  • gołąb (5)
  • góra puławska (3)
  • historia (132)
  • jaroszyn (1)
  • józefów (1)
  • karczmiska (1)
  • kleszczówka (1)
  • końskowola (7)
  • kurów (1)
  • Łęka (1)
  • maciejowice (1)
  • matygi (4)
  • młyny i wiatraki (25)
  • mosty i przeprawy (3)
  • nieciecz (1)
  • obłapy (1)
  • opatkowice (1)
  • osmolice (1)
  • parchatka (8)
  • piskory (1)
  • podzamcze (1)
  • pożó (8)
  • przyroda (46)
  • puławy (50)
  • rodzinne strony (55)
  • rudy (4)
  • sieciechów (3)
  • sielce (1)
  • skoki (6)
  • skowieszyn (7)
  • smaki ryb w puławach (2)
  • spiew (12)
  • starowice (1)
  • technika (5)
  • trzcianki (1)
  • wąwolnica (1)
  • wieprz (2)
  • wierzchoniów (1)
  • wieże wodne- ciśnień (7)
  • wisła (8)
  • witoszyn (1)
  • włostowice (2)
  • wojciechów (2)
  • wolka nowodworska (1)
  • wólka gołebska (6)
  • wskaźniki artyleryjskie (1)
  • wyznania religijne (18)
  • zbędowice (2)
  • ziemia szczecinecka (1)
  • Życie (56)

Strony

  • Strona główna

Linki

  • Bez kategorii
    • Blog o własnej wędlinach....
  • Bieganie inie tylko
    • Maratończyk i jego przemyślenia
  • Historia
    • Fortyfikacje
    • I WŚ Puławy
    • Interaktywne stare mapy
    • O cmentarzach , dworkach
  • Historia lokalna
    • Dawne Puławy
    • I Wojna Światowa
    • Kompendium wiedzy o Gołębiu
    • Poznaj Lublin
    • Skoki i Borowa
    • Świetny blog o historii regionu
    • Wszystko o Sieciechowie
    • Wyjdź z pociągu
    • Zabytki, zaułki, zakątki ...
  • proces technologiczny
    • Procesy technologiczne
  • Przyroda
    • Blog leśniczego

Kategoria

Puławy, strona 2

< 1 2 3 4 5 >

Rudzki pejzaż lasem malowany

 

Tak szybko droga z nędznym asfaltem stała się ładna i gładka. Nie tylko do przetaczania prądu ,ale i dalej. Do Rud. Niedawno tak ubita i dołami piaszczysta doga snuła się na starą i zacną miejscowość, której należy się szacunek i estyma. Droga na Pompy to tak bardzo mocno wryta w świadomość mieszkańców tej wsi historia i tradycja a tak mało znana mieszkańcom Puław. Prosta jak strzała, wypada na Lubelskiej w sumie to już nie. Gdzieś za krzyżem na Końskowolę. Tylko pachołki na zielono malowane zdradzają jej istnienie. Z Puław na Końskowolę pawie nie do zauważenia. Na lewo kto by skręcał na wiaduktem…po co. A to ona była geniuszem w zaborczym rosyjskim znoju techniki. Kolej żelazna na nowo pisała być lub nie być wsi, miast, tych przyszłych co się nimi stały. Tak upadł Kazimierz Dolny, tak wyrosły Puławy. Żelazne koła zaczęły toczyć się w oddaleniu 2 wiorst od centrum osady dając i budując jej nowe oblicze. Tak pięknie Prus to opisał ..warto poczytać. Tam na Rudy w XVIII wieku pole było, uprawiane przy ścianie lasu. A las nie młody…oj nie. Jeden na moje amatorskie oko starodrzew w okolicy. Nie mówię bez faktów z historii. Cytuję zapiski z książki Leszka Zugaja „ Historia Nadleśnictwa Puławy”.:

„Straż Końskowolska obecnie w dożywotnim posiadaniu Księżnej Czartoryskiej matki zastawionym położona składa się z czterech obrębów: Młyński, Rudzki, Kozibród i Góra. We wszystkich tych obrębach pozakładane są cięcia podług zasad przez księcia Czartoryskiego przyjętych stosowane do reskryptu Komisji Rządowej z 26 lutego roku bieżącego, przy którym są dołączone decyzje co do rodzajów urządzenia….W obrębie rudzkim, dawniej jako zapaśny uważanym, naznaczono wycięcie jedynie drzewa przestarzałego i murszowego, gdyż do potrzeb gruntowych inne obręby należnej ilości drzewa dostarczyć nie są w stanie. Wycięcia to w tem samym miejscu gdzie były cięcia na rok 1833 wyznaczone i już wycięcia naznaczone zostały tak dla pokrycia cięcia przyszłorocznego jako też z powodu iż w tem miejscu jest najstarszy drzewostan.”

Już wtenczas był dawno las. Karol Perthees malował mapy genialne. Starał się oddać ich wzór właściwy, wychodziło różnie. Wiek XVIII i mapa dla ostatniego króla Antoniego Augusta Poniatowskiego herbu Ciołek rzeczon. Tam las się rozciągał o otaczał Puławy, Młynki, Rudy….Piękny.

 

I dalsze mapy z XIX wieku i dalej pisały jedną nutą ,że las tu jest i był i już w nim coś gmerali. Uszlachetniali . W przytoczonej książce czytamy :Po 1867 roku

„Z pewnością pewien wpływ na gospodarkę w tutejszych lasach posiadał Instytut Gospodarstwa Wiejskiego i Leśnictwa, działający w Puławach. Liczne poletka doświadczalne były w okolicznych lasach. W początku XX wieku w Lesie Ruda dwie powierzchnie doświadczalne sosny pospolitej założył profesor Kurdiani.”

 

I koła drewniane co kołodziej z kunsztem wykonywał, obręcze gorące żelazne nakładał zamieniono na koła z opony wulkanizowanej. Nawijane kilometry na obręczy znój ,dziś na bieżnik opony. Piachowa droga z dołami wyrobionymi przez deszcze, wozów drabiniastych metry, czy stóp ludzkich miary zastąpiona masą nową, trwalszą, bitumicznym światem. Od pomp co z Kurówki z Rud zasysały wodę i pod ziemią w drewnianych rurach, no może żeliwnych nawet pompowały nieustannie wodę do wieży wodnej przy stacji Puławy. Teraz zwanej Puławy Drewniane, niegdyś jedynej, dziś towarowej oby , gdzie orzech Zabytek Przyrody rośnie… Rozłożysty w swoim świecie. I ta droga z spalonej przez gówniarzy wieży wodnej , tej jednej z trzech w Puławach na przestrzeni dziejów ,przecięta drogą krajową jest. Lecz im bliżej Rud tym jej smak jest normalniejszy, wyrazisty, swojski, tutejszy, nasz. Tu na niej działy się wydarzenia trudne lat okupacji niemieckiej. Tu obok niej niegdyś był krzyż, tak w połowie drogi do Puław. Przeniesiony…Uwielbiam tam bywać, jechać z synem mijając zagony kukurydzy, słoneczników, smaków pól ,widząc w oddali kopuły kościoła w Końskowoli ,smakując coraz bardziej ciszę rudzkich ostoi. Gaszę zawszę motor przy krzyżu stalowym, przy sośnie na 3 konary dzielonej. Krzyż spawany ,z rury grubościennej. Mały parkan ze żelaznego ogrodzenia. Zadbany, srebrzanką pociągnięte. Kwiat sztuczny ale nie szpetny. Sągi drewna przy gajówce są. Pies zaszeczekuje się na swoje siły. Ujada delikatnie, nie nachalnie. Drga na Młynki, na młyn książęcy niegdyś. Obok droga pożarowa nr 29… Dom Ludowy, OSP Ruda, kamienie na Kurówce poukładane kiedyś, dziś szumią pięknie. Lekko się pod mirabelkami rozlewa, miętą pachnie, mydelnica obok, stacja byłych pomp w czerwieni cegły ukwiecona jest, zejście nad rzekę strome ale warte. Zamykamy oczy z młodym, wsłuchujemy się w szum…niczym Siklawa, niczym Szumy na Roztoczu. Ta niepozorna rzeczka potrafi pchać tą wodę mocno niczym Bystra pod Rzeczycą. Strzałki wodnej kwiecie, mięty wodnej zapach, mirabelek smak….nie da się zapomnieć….Bujamy się długo przy Domu Ludowym , gdzieś na nim balonik był…znak że w sobotę coś się działo. Uderzamy w las, w maliny w jeżyny dzikie. Dęby i sośniny witają. Pachnie lasem mocno, gdzieś przycięta robina  czy czeremcha. Gdzieś olszówki się pojawiają. Las genialny , czuć jego majestat. Pachnie swoją dojrzałością , swoją wiekowością. Czuć tu tak bardzo szacunek do przyrody. Człowiek w nim wsadził i strzelnicę nie jedną , i magazyny amunicji. Gdzieś blisko miejsca przy krzyżu na rozdrożu była Boćkowa Góra. Tam gniazdowały bociany…słychać szum lasu, spadające żołędzie z dębiny, tupot saren chyba, słychać i strzały z puławskiej strzelnicy. Słychać komarów mrowie, kąsają delikatnie. Ręką co rusz w jeżyny leśnej zagłębiam się , raz sobie,raz synowi owocem rozsmakować się pozwalam. Grzyba zjadliwego brak, tych niejadalnych mrowie. Ciepło bije z nieba, ale las chłodzi. Idziemy leśnymi duktami do krzyża reliktów blisko młyna i wracamy. Na barana siada młody. Jarząb już mocno czerwony, liście ma podpalone. Bez czary się czarni już, czeremcha też. Kalina już czerwieni się sobą. Liśce zrzuca po mały robina i akacja. Ludzi malutko na tej drodze na młyn. Już południe. Wracamy do auta …Antoś spać musi …tez trzylatek co przeszedł ze mną wszystkie wąwozy i wierzchowiny , ugory i lasy, pola i pastwiska, rzeki nasze…Żegnamy czerwień pompowni na Rudach i uderzamy w Górną Niwę…niegdyś sady…dziś ulicę Spacerową…

23 sierpnia 2021   Dodaj komentarz
przyroda   Życie   historia   rudy   puławy  

Na Hugona ławeczka bije życiem...

Panie kłodę ot z lasu Czarnego targali Ci z Nałęczowskiej i ot rzucali pod chałupy. Bardziej przy drodze, gdzie i chałupa i bela dębczaka rzucona. Siadali panie w 68 jak tu jestem na nim i żyli i stawali się integralną częścią Bochotnicy. Dziś obudzony tym mniej więcej zrekonstruowanym słowem sędziwego , pchającego swe życie do przodu przy pomocy kul Pana z Zamłynia sceną z Hugona ulicy. Tak, wcale w 68 w Puławach ulice nie wyglądały lepiej. Trosze ubite, na wiosnę trudno przejezdne. Iść było trudno. Pamiętam jego wspomnienie z Bochotnicy. Opowiadał, że tu z Celejowa za Panną , teraz już długo stażem żoną przybył. To Tu na Zamłyniu było bagno. Wszystko grzęzło, ludzie chadzali skarpą , lub dołem przy Bystrej. Pewnie w Puławach nie lepiej było. Pani Maria opowiadała w swych komentarzach bardzo ciekawe fakty. A to o ulicy 6 Sierpnia, Czy 1 Maja, jak budowano już lepszą jej jakość. Jak poprawiano morową kapliczkę, jak była trudno przejezdna. To samo Mokradki. Nazwa nie bierze się z nieba. To był inny świat, tylko nieliczne dęby są świadkami tych zmian. Wyprasowane , nienaganne domki czy wille , gdzieniegdzie tylko utkane drewnianą historią tak niedawną tego miejsca. A las? Zagajniki? …brak całkowicie.

Dziś na Hugona ulicy doznałem czegoś co dawno nie widziałem. Spacerowałem w swojej sprawie z córką, oglądając co rusz blokowiska, krzyże, Wąską ulicę i czerwonej cegły budynek z 32 roku.I wszystko pasowało. Kręciły się samochody zażarcie przy hali na Piaskowej. Tłumy w nią wchodziły i wychodziły. Reklamówki i siatki pełne , gdzieś siarczyste kur.. na ceny. Gdzieś młodzi i starsi z bagietką czosnkową snują się po chodniku. Uderzające to stare miasto puławskie, tak niewiele świadków zostało a tak tętni życiem jak niegdyś chyba. Tu uderzyło mnie to co zanika i gaśnie wśród młodego pokolenia 50 latków.Ławeczka…..i na niej spotkania….Aż mnie cofnęło myślami do lat gnoja i nie tylko. Pod moim blokiem była ławeczka także, no bo jak nie ! musiała być. Na niej siadała pamiętam starszyzna styrana pracą w państwowych zakładach jak PGR i zmęczona kieratem ogródków i obórek pełen. Nanoszone konewki i wiadra wody ze stawku , posiane czy sadzone urodzaje. Kwitnące kwiecia za bukszpanem sterczały, umilały swym kolorem, zapachem i brzęczeniem pszczół i trzmieli. Tu na tej ławeczce zmieniającej się co jakiś czas siadali zmęczeni rodzice, sąsiedzi…społeczność. By zamknąć dzień słowem…Stachu ! jak u Ciebie z ogórkami ? kwitną? Wiśnie jakiś robak zaatakował…pożyczysz taczkę może na jutro? …takich zdań wydawać by się mogło niekiedy na siłę mówionych , mających ogromną moc lepiszcza. Scalającego społeczność, bycia razem w złym i dobrym. W sąsiedzką pomoc wiary całe naręcza, poskarżyć się na coś, siarczyście przeknąć do siebie , wyrzucić z siebie złe.. przed kąpielą dzieciaków, kolacji znojem i dorosłych bytem. Pamiętam jak na wsi mej nie było tak frontem do drogi dużo nie bywało. Dziadkowie mieli od domu na podwórko. Siadali często na tej ławeczce. Dogrzewało ich słońce kwietniowego dnia czy wrześniowego popołudnia. Ot decha na dwóch kołkach a była to niczym oaza , miejsce nie dla wszystkich , spocząć, nawet nic nie mówić…być. Oddychać tym co życie i bije tam. Westchnąć na upał, narzekać na deszcze, uśmiechnąć się na sąsiada. Dziadek lubił wisieć na płocie. Już stalowym pamiętam, lubił jak ludzie przemykali to tu to tam. Zawsze miał dla każdego słowo i oni mieli dla niego. Słuchaj Kaziu….zaczynało się w kilku aktach słowne wymiary przeżywania. Mieli tyle w tych moich latach gówniarza do powiedzenia. Lata 80 młode dla mnie bardzo, ale każdy z każdym na tej ławce siadał , lub się zatrzymywał. I coś zaczynali gaworzyć, gdzieś dawali swój obraz człowieczeństwa ,ludzkiego ,sąsiedzkiego bytu. Pamiętam jak w latach już XXI wieku wjeżdżałem w me najukochańsze Góry Świętego Krzyża to w Łagowie, Rakowie, Ocisękach czy Daleszycach takich ławeczek frontem do ulicy masa. Na nich siadali głównie starsi, starcy nawet z laseczką na lekko spróchniałej desce wyczekiwali …i obserwowali. Ja zawsze głowę skinąłem i w wielkiej estymie dla nich Dzień Dobry mówiłem. Z ust tych już często po 80 samo Dzień dobry miało pełne ich życiowego kieratu i doświadczenia wymowę. Często ten głos już drąży, już niepewny, już nie ten co by się chciało. A ja zawsze głowę w pas dla ich życia zginam. Nie godnym jakoś im w te oczy zaorane lica spojrzeć normalnie. Przeżyli , co ja mogę sobie tylko wyobrazić. W sumie nawet nie chcę… Jadąc ostatnio przez Ożarów, Śląsko, Walentynów, Ciepielów ..Sandomierz widziałem już upadające i kulawe ławeczki przed domami. Połamane, zmurszałe…puste… To pokolenie odchodzi nie dając pałeczki młodszemu. Patrzę na Bochotnicę, Parchatkę ..tu ławeczka przed domem rzadka ,ale jest. Niedawno sędziwej gospodyni mówiłem z serca Dzień Dobry… 

I dziś znów odżył duch, może bardziej nadzieja na Hugona ulicy… Siedziały zacne  damy w lat ubrane na oko 65 plus. Na swój wiek prezencja genialna, oko zrobione a przy nich pan szarmancki. Dwie były i rozmowę żarliwą toczyły, pan wtórował i widząc kolejną damę zapraszał na ławeczkę… Taką miejską ławeczkę na Hugona do wspólnego przeżywania….

całe szczęście ,że ławka pełna ludzkiego człowieczego bicia serca.......

04 sierpnia 2021   Komentarze (1)
rodzinne strony   Życie   puławy  

Oranżada ...dzieciństwa

 

 

Młode ręce Antosia wyciągnęły U Grubego na Niwie dłonie po oranżadę. Zawahał się jak miał wybór…

Czerwona czy biała?

Ten dylemat dusił mnie od zawsze! Cóż to , to tylko kolor, ale jednak to coś więcej. Pamiętam jak powstawały całe rzesze na osiedlu na wsi u mnie zwolenników czerwonej ,ale także i białej. Nalewanej do butelek 0,3  w skrzynkach obok piwa leżały w sklepie GS. Tym późnym. Pamiętam i obok tego woda stołowa ( tak, tak stołowa) Jantar z pobliskiego Siemyśla. Była tam rozlewnia wody stołowej. A ktoś zapyta co to za woda była? No taka jak to mówili z kranu z gazem. Trzymana w brązowej butelce dłońmi młodego człowieka w latach 80 była niczym późnij , długo później butelka koka koli . Woda stołowa miała gazu w opór a smak po wygazowaniu jak kranówa. Ja lubię kranówkę. Choć jak mieszkałem w Poznaniu kranówka była paskudna. Ale jak byłem w paśmie Cisowsko-Orlowskim w Górach Świętokrzyskich tam woda mięciutka i pyszna. Pada mi obraz z lat 80. Kołobrzeg blisko ulicy Lenina. Główny skwer , fontanna tryska, blisko moja szkoła, Technikum Żywienia, na placu budka z lodami włoskimi – najlepszymi na świecie , obok na wózeczku baniaki aluminiowe. Pan wozi saturator. Obok wata cukrowa się kręci. Też z aluminium wszystko prawie . Na blacie leży masa woreczków o różnych kolorach i smakach. Były żółte o samku ala lemoniady cytrynowej, czerwone – landrynkowe , wszystko w delikatnym woreczku. Do tego słomka energicznie przebijająca smaki dzieciństwa. Była też woda sodowa a jakże. W domu pamiętam był syfon. Do niego kupowało się naboje Co2. Ile z nich było pustych…bez liku. Cały karton naboi i kilka dawało tylko sprężonego gazu smak.  To pierwsze gazowane wody w domu, pierwsze łaskoczące podniebienia bąbelki. Pamiętam jak na końcówce wieku XX Grodziska serwowała w swych nieforemnych butelkach ciemno brązowych  smaki nowe. Smakowe. Pamiętam jak z rodzeństwem po naparstku kosztowaliśmy nowego świata smaków. To było delektowanie się nowym , niebanalnym światem samków,tak nowych ,że aż zatykało ze szczęścia. Pamiętam jak pod koniec lat 80 przyjechała Nysa na osiedle. Całe osiedle się zbiegło gnoi jak ja. Klapa się otworzyła, dwóch pod 40 panów pokazało nam inny świat na ladach tej nyski. Były niemieckie piwa, parówki w słoiku w zalewie, muszkietersy i snikersy, były pamiętam jak dziś soczki w kartonach. I ten soczek jabłkowy z zielonego jabłka był do wygrania. Ten co przyniesie im najszybciej paczkę zapałek z domu soczek wygra. Naglę całe osiedle gnoi ruszyło po paczkę zapałek z Sianowa. Wygrał kolega z białego bloku. Dostał soczek ze słomką. On uciekał z nim a my za nim. W końcu patrzyliśmy się jak w 88 roku przebijał słomką tą aluminiową z wielką estymą ..a  my gówniarze oczy  usta otwarte na te nowości. Dał kolega skosztować …niebywały smak….i ten niebywały smak oranżady tej mojej czerwonej pamiętam. Przyjemny słodkawy smak i gazzzz buzująca w nosie. Biała nie była tak oranżadowa. Bo przecież oranżada to pomarańczy czasów słusznych substytut. Mnie do dziś smakuje i ta z Helleny czy Biedry czy FreeWay z Lidla …dziś młody mój wybrał białą….

31 lipca 2021   Komentarze (1)
Życie   rodzinne strony   puławy  

Ulęgałek świat....

 

 

Lekko przypieka. Już w końcu lipiec. Wiatr delikatnie wkrada się w wiekowe dęby Puławskie.Niesie z sobą horyzont każdej tu mijanej historii. Błonie Puławskie tak bezwarunkowo wyprasowane, wyznaczone, dające teraz seniorom spokojnie poćwiczyć na siłowni, młodym na atlasach się wyżyć, dziecinom na placyku z bujawkami i grającymi rurami się spełnić, a w sektorze ogrodzeniowym psom i ich właścicielom ulżyć w bycie psim. Jest i modernistyczny ,spawany mostek, jest i rów ,gdzie i kosaćce i krwawnice się lubują. Otoczne to turzycami i trawą wysoką, wijące się niczym małe potoki dróżki kierują nasze podążanie. I te dęby wiekowe, zabytkowe a pod nimi park rozrywki dla małych i ciut większych. Hamaki do pobujania, ławeczki do spoczęcia i lekcje przyrody dalej na poznawczych obrotowych tablicach. Gdzieś tam na ławeczce pan już sędziwy. Oddech częsty ,płytki. Gorąco. Pod jego cieniem ,suczka nie młoda. Przy niej miseczka blaskiem słońca się mieniąca. W niej woda. Pan nalał i zaprasza do picia. Pij kochana bo upał. A sunia nie chce, widać,że samo jej tu z panem bycie jest jej całym światem, całym dobrem. Taki pan ,tak kocha i dba. Starszy nie ustępuje i namawia do kilku chłeptów wody …psina odporna na te zalotne prośby…oddycha równie szybko jak pan i z geniuszem przywiązanej miłości do niego. Tu i słychać ogrom młodzieży na boisku, coś trenują , kopią tą piłę ….aż w taki upał nie wypada wręcz. Nie dają poznać ,że pot po tyłku leje i ganiają raz na lewo, raz na prawo,raz do przodu i raz na tył. Gdzieś młodego chłopca zatapia się w piasku , inny z kolei nasypuje do wiadereczka piasek, gdzieś obok dylemat i spór u chyba 5 latków sędziują babcie. Rower na uliczkach dębowych pomyka szybko, tak tylko na sekundkę w tym świecie się pojawia. Młodzież na hamakach w telefonie zatopiona. Starszych para z wolna w kierunku Mickiewicza podąża…I ja z młodym wtopieni w ten obraz lipcowego, dębowego popołudnia. Zaoferowany ruchomymi obrazkami płazów kręci nimi syn agresywnie i coś mówi. Podlatuje pod ptaki i pokazuje na sowę…huuu huuu.Zna ten odgłos, co noc na Spacerowej gra w nocy. Pan zaprasza młodzieńca mego do rozmowy. Zaczynają się między nimi więzi pokoleń i doświadczeń tworzyć…niesamowity obraz dziadka i 3 lata. Wyrośniętego dębu i kiełka… Patrzę na nich i zostawiam ich w ich świecie. Gaśnie we mnie zewnętrzność i okiem patrzę na nich ,drugim na drzewo. Drzewo wyzwala we nie niesamowite wspomnienia i emocje. Wiem ,że pan z suczką to dobry człowiek i mogę syna na chwilę aż tak nie przyglądać. Podchodzę kilka kroków dalej, dotykam drzewa dłonią i uderza we mnie oje dzieciństwo. Połowa lat 80 tych , no może ciut dalej. Otwieram znów szufladę wspomnień. Nie spodziewałem się ,że uderzą we mnie podlotka życie teraz Syn z Panem rozmawia a ja już widzę jednym okiem stawek bagno. Mocno torficzne, ziemię mocno mokrą , wodą nasączoną . Trawy i perz rosły niebywały. Moje szorty pocerowane troszkę, koszulka biała , jakieś trampki na nogach. Biegnę na rów, z oddalonych niebywale mało obórkach. Wiem po co lecę.Sierpień późny, już słońce dobrze pali. Owoce nabierają smaku, zboże się złoci ..już dawno młody ziemniak swój z koperkiem i kwaśnym na stole gości. Już i po wiśniach i malinach ,truskawkowy tylko został wspomnień chichot. Śliwy się pudrują , warzywa żywią. Ta fasolka szparagowa czy bób już jedzony…w całości znaczy łupinie. A pomidor z folii i gruntowy ogórek się znajdzie. Ale dziś nie na te frykasy patrzę. Stoję jak młody szczaw przy dwóch drzewach. Przy rowie,od bagna do Wkry.Tam oblepione co roku owocami …grusza..dzika. Jak tu przy błoniach Puławskich – ulęgałki. Owoców mrowie , smak nie bardzo. Cierpki jakiś gębę wykręca. Ale owoców tysiące. Stoję przed ulęgałkami tu na Błoniach i tam u siebie pod Kołobrzegiem. Ten sam czuję smak, ten sam sentyment, tą samą do nich miłość. Ileż to koszy tych malutkich gruszek do domu naniosłem. Ileż musiały się w domu nabyć by słodyczy złapać , by można było je do kompotu, dżemu czy do pojedzenia. Tak nietrwałe a tak na trwałe wryły się we mnie. Tak ochoczo i z estymą je zbierałem i niosłem do domu. Mama tylko wzdychała ..znów ulęgałki? Znów jabłek dzikich narwałeś? Tak, rwałem i zbierałem by po trudzie matczynych rąk i tatowych prac w lutym czy kwietniu tego dżemu posmakować. A jabłka się w piekarniku piekło ..nabierały smaku własnego nam pasującego. I te kosze całe pamiętam tych gruszy spod rowu ciągnąłem zagony i ich cierpki smak czułem . Mimo to to były gruszki młodości mej ,ponad ocenę żadną. I tak te ulęgałki te z Błoni obudziły we mnie tego małego Pawła przy rowie. Wracam do rzeczywistości. Klaruje i wyrazu nabiera oko. Młody gdzieś koło bodziszka jest, suczka pije wodę ,pan szczęśliwy….ja też. Wiem ,gdzie mogę przyjść po te moje ukochane ulęgałki…w tym roku planuję z nich zrobić ocet owocowy…ulęgałkowy….

Zdjęcie z netu ... super zdjęcie

04 lipca 2021   Dodaj komentarz
rodzinne strony   puławy   Życie   dom rodzinny ulęgałki Puławt  

Agrestu na Niwie smak...

 

Jeszcze niedojrzały.. jeszcze kwaśny ..dobiega mnie głos ulubionego pana starszego z balkonu. To człowiek serce Górnej Niwy. Broda i wąsy już razem od dawna. Ten szczery jego uśmiech  i ta niesamowita serdeczność ,empatia i altruizm w każdym centymetrze jego świata wymiarów.Młody w niego zapatrzony niesamowicie! Pamiętam ich pierwsze spotkanie ze 1,5 roku temu. Tu przy gołębiach na Roweckiego . Cichaczem karmiłem dłońmi Antosia gołębie a pan Starszy podszedł do nas , w sumie do syna i uderzyła w nas jego genialna anielskość. Mimo kilku słów ,cudowność człeka w wieku słusznym z sercem przepełnionym empatią i człowieczeństwem. Tak Go zapamiętałem i jak się niekiedy mijaliśmy to zawsze mu Dzień Dobry i skinienie dałem , tyle choć mogłem i mogę. Obdarza każdego spotkanego swoją wiarą w lepszego człowieka, w lepsze ja , w lepszy uśmiech , spojrzenie, tchnienie brwi, czy kąciki ust pełne normalności w tych czasach. Dziś z balkonu epatował swoją miłością do bliskich. A syn i ja wpatrzony w Niego i jego rozmowy o…kwaśnym i niedojrzałym i  tym jak się znamy, jak zna synka mego ,jak mijane rogi nasze się zbiegały i biegną ,gdzieś krzyżując. Ale ja wyciszyłem Tu i Teraz na moment okiem prawym łapiąc syna biegania po chodniku co chwilę ….zatracałem się w domu rodzinnym i dziadkowym sadzie.

Widząc Pana gasłem natenczas wyłaniając ze swojej pamięci nasz ogród, dziadkowy sad. Uderzyły lata 80-90 we mnie, jak w czerwcowy dzień kroki na ogrodzie w domu rodzinnym czyniłem. Gdzie krzaki porzeczki się puszyły, gdzie wiśnia zielonym owocem jeszcze była, gdzie pięknie na kremowo kwitły ziemniaki. Gdzie całe zagony  buraczka czerwonego – botwinki rosły, kopru naręcza czy marchwi łęcin padół. Szedłem do niego – do zapomnianego , do mniej lubianego, takiego biednego brata przed lecia owocu. Tu już arbuzy w krasie, truskawki zawisłe na krzaczkach. A mnie ten agrest ciągnął do siebie. Ciągnął nie tylko mnie …kocham jego kwaśno słodki smak. Ten owoc z ogonkiem ii dupką brązową. Na krzaku osadzony i oblepiony co roku . Tato mój dba by różność była i ten zielony, żółty czy czerwony. Czy nawet agresto-porzeczka. Takie twory się jadało. I miseczka plastikowa zielona n ten agrest z ogrodu rodziców i te maliny, niedojrzałe w pełni porzeczki czarne i czerwone i truskawki późno czrewcowo-lipcowe….To pamiętam jak teraz , czuję smak …Jezu jak to się jadło z krzaka czy ledwo co zerwane. Tak naturalnie, tak normalnie, tak z pola, tak z sadu. Ten agrest uwielbiam do dziś , jego maleńkie nasionka zatopione w słodyczy dojrzałości…a w cieście ? pychota! Niezastąpiony dżem z niego dla mięs czy serów pleśniowych. To wiem teraz ,ale wtedy za gnoja ? jak latało się po dworze do nocy, rżnęło w palanta czy lotki…wpadało się na ogród i cyk z krzaka i ten kwaśny i ten słodszy, bardziej miękki, czy ten bardziej burgundowy… Wtenczas tak naturalne …dziś jakby obce….

Przebudzam się ze wspomnień …tak zielony jeszcze mocno agrest i porzeczki na Roweckiego rosną…a Pan ich dogląda….niech rosną…

07 czerwca 2021   Komentarze (1)
puławy   Życie   filozofia   agres pan Kaziu Niwa Puławy  

...będzie padało ?.....

Będzie padało ?  

Piesek zbyt włochaty na te cieplejsze dni i sapie z całym sobą. Jego Pani siedzi na ławeczce pod surmią ,nazywaną także katalpą. Jej strąki wiszą puste i pęknięte. Ławeczka jak ławeczka, na skwerku . Gdzieś tam siłownia, kawałek placu dla dzieci. Gdzieś stoły szachowo-warcabowe. Porosły piękne śliwy wiśniowe kapiące burgundem i tą wiśniowatością. Pani zgarbiona , mocno przyprószona. Piesek na smyczce , kundelek kochany widać, łypie co chwilę na swoją żywicielkę. Ludzie zaczynają powroty z wieczornej mszy na Niwie. Na skwerku ruch większy. I młodzi i starsi i my z młodym się tu plątamy. Starsza Pani swymi oczami co róż wyłapuje swoich znajomych …widzę jak w niej zaczyna bić serce , zaczyna czuć się w spólnocie tego osiedla. Rzuca co chwilę i spojrzenie i słowo do prawie każdego. A tej prawie każdy też już suszy wiek ma, przyprószony jak Ona. I zawsze na sekundę choć przy niej się zatrzymuje i daje znak swojej z nią solidarności, empatii, przywiązania normalności ….będzie padało ? Krysiu nie wiem, chmury już poszły , zobacz! Eee nie poszły  ! idą na nas Tersko! A jak zdrowie? 

Tu się urywa rozmowa bo jakieś dzieciaki latają jak opętane koło nich. Widać ogień w oczach Pani ,widać, że jest potrzebna , widać że czekała na tą rozmowę.

A ja z młodym obok ,gdzieś przy lawendzie i turzycach. Patrzę ,słucham …dumam… Taka ta nasza samotność dusząca nas tak mocno… Młody leci na mały plac między dwoma dębami okazałymi ja z nim ,zostawiam Panią  z niedokończonym epilogiem. Kurde co za determinacja by tak z pieskiem wyjść do ludzi, na skwerek , co za altruizm i empatia , czy może złapanie oddechu człowieczeństwa ? Bycia częścią tego świata? Tej społeczności ? tej Niwy?  Tego bycia w nim od tylu lat? Zgarbiona postać kątem oka widziałem wstała , prostowała się , bluzkę poprawiła…poszła. My już z Antkiem na placu , po deszczu , ślizgawka mokra  to nic , zjechałem pierwszy zabierając krople deszczu na siebie, niech młody smiga…śmigał i tłumaczył mi co i jak , mówił tyle ..a  ja mam w głowię Panią…. Co ją spotkało w tym życiu, co ją trapi, męczy? Jak jej zdrowie? Jak ona sama? Myślę dużo , mocno ….Czy mnie to czeka ? by wyjść do człowieka? By za nim zatęsknić ? by choć zaczepić słowem? Czy taka trudna jest samotność na wiek już słuszny? Czy tak w tym świecie człowiek od człowieka odszedł ? Czy tylko do kościoła na mszę a w niedzielę kilka razy by pobyć z ludźmi? Czy na skwerku zaczepić? ……………………………………………………..będzie padać ?.....................

31 maja 2021   Komentarze (1)
filozofia   puławy   Życie   życie samotność Puławy  

Z carskich zbiorników do osady pałacowej...

Fragment rurociągu drewnianego wykopany spod ulicy Ceglanej w Puławach
 
 Arcyciekawy temat. Wodociąg w Puławach. Na planie z końca XIX wieku zaznaczona była główna nitka idąca do Osady Pałacowej. #ZamekBochotnica na łamach FB podzielił się w komentarzu pod wodociągami w Lublinie - Lubelskiego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków :
" Jedna z rur drewnianych jest wyeksponowana przy Wodociągach Puławskich. To ta z moich nadzorów na ul. Ceglanej w Puławach. W sumie to były trzy wodociągi w Puławach. Dwie nitki drewniane i trzeci starszy, carski, który bieg obok tych dwóch i na tym carskim odkryliśmy studzienki" Zapewne ten zaznaczony to ten carski. Temat wybitnie ciekawi mnie. Może i pewnie kilku także. Przy budowie a raczej przebudowie ulicy Ceglanej w Puławach natrafiono na rury drewniane. Jeden wycinek jej znajduje się z opisem w siedzibie Wodociągów Puławskich.



Opis drewnianego rurociągu


Woda wydaje się była czerpana z tzw " zbiorników carskich" . Na rzucie Lidar pokazano wyraźne relikty jak i obrysy zbiorników. Piękne modrzewie i jałowce tam rosną. Wg mieszkających tam blisko ( na Ceglanej) w latach 70 tych/80 tych stanowiło to miejsce odpoczynku i kąpieli. Blisko były i cegielnie i wiatrak wcześniej.



Mapa z zaznaczonym rurociągiem doprowadzającym wodę do Osady Pałacowej. XIX w.

Zarządzenie nr A/109/2015 roku Prezydenta Miasta Puławy powołuje Gminną Ewidencję Zabytków Miasta Puławy. W załączniku pod drugą od góry pozycją widnieje wpis :
" Ul. Ceglana - relikty wodociągu oraz ujęcia wody dla osady pałacowej, złożone z trzech stawów, rowów drenażowych z fragmentami oszalowania, ceglanej obudowy osadnika (studni), na działkach wskazanych w decyzji, w granicach wg załączonej mapy" - mapy brak.


Ujęcie wody na wzgórzu we Włostowicach usytuowane było na wysokości 154-150 m. nad poziomem morza. Natomiast wzniesienie z pałacem posiada wysokość 145-142 m. nad poziomem morza. Ta około 10-metrowa różnica wzniesień wystarczyła do umożliwienia grawitacyjnego przekazywania wody.
Budowa geologiczna wzniesienia włostowickiego powodowała gromadzenie się wody gruntowej już na głębokości 1-1,5 m. Woda ta zbierana była następnie w dwóch rowach drenażowych o łącznej długości 472 m. i pierwotnej głębokości 1,5 m. wodę ze zbiorników przekazywano do miejsca przeznaczenia systemem rur. W najstarszej fazie usytuowania wodociągu wykorzystywano do tego rury gliniane, wykonane z gliny żelazistej z domieszką drobnoziarnistego piasku, dobrze wypalone na kolor ceglasty.

Rury, którymi przesyłano wodę, pokryte były wewnątrz grubą warstwą trawiastozielonego szkliwa. Ich długość nie przekraczała 60 cm – zasięgu ręki garncarza. W późniejszym okresie wykorzystywano również rury drewniane. Odnaleziony kawałek takiej rury odprowadzał wodę z rowu do sadzawki. Wykonano go z pnia sosny o średnicy około 0,5 m, wywiercając w pniu otwór o średnicy kilkunastu centymetrów. Trzeci rodzaj rur – ołowiane – wykorzystywano do sprowadzenia czystej wody po skarpie pałacowej. Ponieważ woda ta zawierała tlenek ołowiu, powodujący ołowicę, używano jej jedynie w dekoracyjnych basenach dolnego ogrodu. Dodajmy, że ołowica, czyli zatrucie organizmu ołowiem i jego związkami, powstaje w wyniku wniknięcia do organizmu związków ołowiu, co dokonuje się przez układ oddechowy i pokarmowy. Chorzy na tę chorobę są znużeni, wychudzeni. Wśród zaburzeń trawiennych występuje u nich kolka ołowiana, porażenie mięśni oraz zmiany w krwi obwodowej.

Stan przeszłości
1984-1985 przeprowadzono badania archeologiczne reliktów ujęcia wody we Włostowicach, obecnie w granicach m.Puławy. Zgromadzone źródła archeologiczne, przekazy pisane oraz ikonograficzne wykazały, że włostowickie ujęcie dostarczało wodę do wodo- ciągu puławskiej rezydencji i powstało w 1. 1671-1678 podczas budowy pałacu przez Tylmana z Gameren dla Stanisława Herakliusza Lubomirskiego. Jest ono unikalnym w Polsce rozwiązaniem inżynieryjno-hydrologicznym opartym na wykorzystaniu wód podskórno- gruntowych do zasilania wodociągu grawitacyjnego. Pozyskiwanie wody rowami drenażowymi nie ma odpowiednika w znanych z terenu Polski ujęciach wodociągowych zasilanych tradycyjnie wodą pobieraną najczęściej z rzek i źródeł, rzadziej zaś z jezior, stawów i studni gruntowych. We włostowickim ujęciu wody widać pewne nawiązania do rzymskich grawitacyjnych wodociągów zasilanych wodą gromadzoną z licznych niewielkich ale naturalnych górskich cieków bądź jej wysięków. Ponieważ trudno jednoznacznie wnioskować, że w Puławach po raz pierwszy zastosowano rowy drenażowe do pozyskiwania wody pitnej, należy domyślać się, że Tylman z Gameren znał przykłady takich ujęć z nizinnych i depresyjnych terenów być może Nadrenii, Dolnej Saksonii czy Niziny Padańskiej. Włostowickie ujęcie wody i spójnie z nim związany system jej rozprowadzania po rezydencji oraz odprowadzania nadmiaru do Wisły sugerują, że wybór miejsca przy lokalizacji puławskiego pałacu nie był przypadkowy i ważnym czynnikiem dla S.H.Lubomirskiego twórcy warszawskich łazienek - była możliwość zaopatrzenia go w duże ilości czystej, bieżącej wody. Tylmanowski system wodociągowy zmodernizowany w 1897 r. działał sprawnie do 1965 r. przez prawie 300 lat. Wodociąg miał długość około 3 km i kończył się w pałacowym parku. Niesiona woda spływała do dużego zbiornika, posiadającego konstrukcję analogiczną do zbiorników osadnikowo – rozdzielczych na wzgórzu włostowickim. Zbiornik, o wymiarach około 10,4 x 9,1 m, posiadał pojemność 3 tysięcy wiader wody, co prawdopodobnie równało się dobowej wydajności wodociągu. Dodajmy, że w XIX wieku wodociąg dostarczał 4 tysiące wiader wody na dobę. Była to zbyt duża ilość, nawet uwzględniając potrzeby gospodarcze, higieniczne i estetyczno- rekreacyjne. Dlatego nadmiar odprowadzono do łachy wiślanej, i to zarówno wody czystej, jak i ścieków.
Opis
Urządzenia ujęcia wody zlokalizowane są na wysoczyźnie prawego brzegu Wisły o wysokości bezwzględnej 150.00-157.00 m n.p.m. Wysoczyzna ta znajduje się w strefie przejścia wyniesień Wyżyny Lubelskiej w niziny tzw. Małego Mazowsza. Ma ona w podłożu margle kredowe typowe dla Wyżyny Lubelskiej, ale przykryte nie lessem tylko ponad metrową warstwą piasków zlodowacenia środkowopolskiego, co stworzyło wyjątkową sytuację hydrologiczną. Mianowicie, piaszczysta powierzchnia rozległej wysoczyzny, pozbawiona szaty wieloletniej roślinności (lasu) zbiera wody opadowe, które przefiltrowane przez grubą warstwę piachu natrafiają na trudno przepuszczalne podłoże margli kredowych i gromadzą się w ilastym ich stropie jako podskórno-gruntowe zapasy wody. szybko wypełniające każdy wykop z dnem sięgającym stosunkowo płytko położonej warstwy wodonośnej.
 
Myśl Tylmana
 
 Zdjęcie Lidar. Geoportal.gov.pl

Długie rowy drenażowe oraz sadzawki-rezerwuary zbierały wodę przekazywaną do zbiornika rozdzielczo-kontrolnego, skąd przekazywano ją grawitacyjnym rurociągiem do puławskiej rezydencji, położonej na wysokości bezwzględnej 142.70-145.20 m n.p.m. Woda zgromadzona w sadzawkach podnosiła ciśnienie wody w rurociągu oraz stanowiła jej zapas na okresy suszy i pory zimowej. W 1928-30, u podnóża włostowickich wyniesień, wybudowano ujęcie wody dla mieszkańców Puław i w urządzeniach starego ujęcia zmniejszył się poziom wody, a po zasadzeniu młodnika wokół urządzeń ujęcia woda zaczęła stopniowo zanikać w miarę wzrostu lasu i jego poszycia. W 1965 r. puławską rezydencję podłączono do wodociągu miejskiego i zarzucono użytkowanie urządzeń starego wodociągu oraz ujęcia wody.
 
 
Zbiornik rozdzielczo-kontrolny Z-1
 

Zbiornik Z-1 pochodzi z czasów budowy ujęcia wody. 1671-1678, widoczny jest na planie z 1897 r. i użytkowany był do 1897 r. Badania archeologiczne w 1985 r. północnej partii tego zbiornika wykazały, że wzniesiony jest z cegły o wymiarach średnio 7,5 x 13,3 x 27,5 cm i zagłębiony na około 1,1 m w warstwie calcowego piachu, co pod- kreślone jest zewnętrzną odsadzką fundamentową. Ceglana obudowa zbiornika posadowiona jest na ramie z kanciaków dębowych umieszczonych w stropie warstwy wodonośnej. Wewnątrz murowanej obudowy znajduje się drewniana studzienka z dębowym wieńcem podwaliny i sumikowo-kątkową konstrukcją ścian. Tuż nad dnem drewnianej studzienki odsłonięto rury z pni sosnowych, o średnicy 9,3-0,4 m. Jedna z nich przechodzi na przestrzał przez studzienkę i ceglane ściany zbiornika. Układ jej, jak też brak w niej otworu w obrębie zbiornika wskazuje, że najprawdopodobniej bezpośrednio odprowadzała wodę z sadzawki S-1 w kierunku pałacu. Natomiast druga, drewniana rura, ma początek w drewnianej studzience i mogła służyć tak do pobierania wody ze zbiornika Z-1 jak też do doprowadzania wody z sadzawek S-2 i S-3. Znalezione w nawarstwieniach przy zbiorniku Z-1 oraz jego zasypie fragmenty rur glinianych o technologii analogicznej jak ceramiki naczyniowej datowanej na XVII w. pozwalają domyślać się, że pierwotnie przy zbiorniku Z-1 przewód wodociągowy wykonany był z rur glinianych. Wkopy widoczne w nawarstwieniach przy zbiorniku oraz przemurowania we wschodniej i zachodniej ceglanej ścianie zbiornika Z-1 wskazują, że kilkakrotnie wymieniano rury drewniane. Pierwotnie nad zbiornikiem znajdowała się szopa drewniana (ślady pożaru zawierały odsłonięte nawarstwienia) zadaszona gąsiorkową dachówką, której ułamki wydobyto również z nawarstwień zasypu zbiornika.
Zbiornik Z-2
Został zbudowany w 1897 r. z cegły o wymiarach średnio 6,7x12,7x26,7 cm. Zastąpiono nim zbiornik Z1 opisany wyżej- przy wykonanej wówczas modernizacji wodociągu.
 
Sadzawki
 

S-1 – pochodzi z czasów budowy ujęcia wody w latach 1671-1678. Została ujęta w planie z roku 1897.
S-2 i S-3 – pochodzą z czasów budowy ujęcia wody tak jak S-1.Groblę między tymi sadzawkami przekopano w okresie okupacji. Wg ustnej informacji pana J. Dobosza.
S-4 została wykopana razem z rowem R-2B w czasie niemieckiej okupacji.
 
Rowy
 

Najstarszy rów drenażowy.Rów R-1 był dobrze zachowany w latach 80. Widoczne było jego szalowanie na odcinku 16 metrów. Badania archeologiczne z roku 1984 ujawniły relikty ,które umożliwiały zrekonstruować zasadę pierwotnego pobierania wody z rowu. Odkryto tam rurę drewnianą długości 0,6 m z otworem zaczopowanym drewnianym szpuntem. Usytuowanie tej rury powyżej dna rowu R-1 oraz znajdujący się szpunt wskazują,że regulowano nią w najstarszym systemie przepływ wody z rowu R-1 do sadzawki S-1.
 
Szalunek w latach 80 XX wieku rowu.
 
Rów R-2A nie był poddany badaniom archeologicznym. Mimo to jest przeświadczenie ,że był budowany Tylmanowską ręką. Widnieje na planie z 1897r.
Rów R-2B – nie był badany archeologicznie. Dodatkowo nie był ukazany na planie z roku 1897r. Wg ustaleń z konserwatorem wodociągów panem Józefem Doboszem ,dozorującym do 1965 roku urządzenia na ujęciu wody, ten odcinek B rowu oraz sadzawkę S-4 wykopano podczas lat 1939-1944.
Rów 3A i 3B nie były poddane badaniom archeologicznym ,wg przekazów ustnych pana Józefa oba odcinki nie były wypełnione wodą. Wojsko wykopało je podczas II wojny światowej jako okopy.
 
 Współczesność
 
Wodociąg oraz urządzenia ujęcia wody użytkowano do 1965 r. i po tym roku żadnych prac konserwatorskich nie prowadzono.Stan zachowania (fundamenty, ściany zewnętrzne, ściany wewnętrzne, sklepienia, stropy, konstrukcje dachowe, pokrycie dachu, wyposażenie i instalacje)
Obszar zajęty przez wodociąg oraz urządzenia ujęcia wody został obsadzony w 1. 1947-1948 młodnikiem sosnowym i wraz z jego wzrostem rozwijało się również poszycie leśne, obecnie zalesienie uzupełniane jest nowymi nasadzeniami. Obecnie nawet samosiejki są już dużymi drze- wami rosnącymi w obrębie rowów i sadzawek jak też zalesienie uzupełniane jest nowymi nasadzeniami).
 
Rowy
R-1 - Widoczna jest szybko postępująca destrukcja rowu w wyniku odpadania przegniłego szalowania i osuwania się zboczy rowu, co powoduje stopniowe wypłycanie się rowu do pierwotnej głębokości przynajmniej 1,1- 1,0 m do obecnej głębokości miejscami nawet 0,7-0,5 m.
R-2A- już w latach 80 tych r. brak było śladów drewnianych szalowań jego ścian, co powoduje sukcesywnie postępujące wypłycanie się rowu.
R-2B brak śladów drewnianych szalowań i widoczne postępujące wypłycanie się rowu.
R-3A i R-3B brak śladów szalowań, obecnie są to najpłytsze rowy o głębokości od 0,3 m do 0,5 m.
 
Sadzawki
S-1 w 1984 r. na jej dnie widoczne było lustro wody, obecnie porośnięta jest nie tylko resztkami roślinności ale również samosiejkami poszycia leśnego.
S-2, S-3 i S-4 - porośnięte resztkami roślinności wodnej i samosiejkami poszycia leśnego.
Zbiorniki
Z-1 i Z-2 obecnie miejsca są zdewastowane. Zniszczone ocembrowanie ceglane.

Na koniec powiem tyle, że mamy unikat w Puławach na skalę kraju i nic z tym się nie robi. Blisko tego cuda z XVII były pobudowane domy. Stanęły dwie cegielnie i wiatrak. Po nich nie ma śladu,a to Tylmanie i jego dziele cały czas historia w leśnych sosnowych ostępach trwa. Pilnują sadzawek wybrzmiałe modrzewie i topole. W latach 70-80 w sadzawkach się kąpano, prano, bawiono. Dziś znajduje się tam teren podmokły, jesienią nawet ma trochę wody. Wszystko zarasta,gnije i gaśnie w świetle coraz to lśniących fasad ala pałacu. Tu za Ceglaną jest świat inny, taką historią ,że nikt o niej nie mówi…no prawie nikt…


Bibliografia
Kuguszew Kn., Wodoprowod i wodostok Nowo-Aleksandrijskogo Instituta, Zapiski Nowo-Aleksandrijskogo Instituta Sielskogo Choz jaistwa i Lesowodstwa, t. 14, Warszawa 1901, s. 91-126.
Kutyłowska I., Lis P., Najstarszy wodociąg w Puławach - wyniki badań archeologicznych, (w:) Materiały z Kon- ferencji Naukowo-Technicznej nt. Wodociąg staropolski miasta Lublina, Lublin - Warszawa 1986, s. 101-120. Kutyłowska I., Wodociąg i wodne urządzenia ogrodowe z XVII wieku w Puławach, wyd. Zarząd Ochrony i Konserwacji Zespołów Pałacowo-Ogrodowych, Warszawa 1989.
Dziennik Wchodni.
 Zabytek.pl
02 lutego 2021   Komentarze (2)
puławy   technika   ciekawostki   wieże wodne- ciśnień  

Czar przedwojennych dań rybnych w Puławach...

O smaku przedowjennych puławskich wiślanych ryb i ich mistrzowskim przyrządzaniu kilka słów poniżej :

 

Michał Strzemski. Na kartach swojej książki pt. „Nasze Puławy” barwnie opisał własne obserwacje dawnej obyczajowości kulinarnej, związanej z rybołówstwem w Wiśle: Najlepszego szczupaka po żydowsku można był zjeść u „Zegarmistrza” – Honigsfelda II. Jego gastronomia znajdowała się przy obecnej ulicy Piłsudskiego. Na inne ryby chodziło się aż za Wisłę, do Góry Puławskiej, gdzie w maleńkiej karczemce podawano najlepsze (podobno) w świecie karasie w śmietanie, na które przyjeżdżali smakosze z Lublina czasem i nawet z Warszawy. Karasiowa knajpa dotrwałaaż do wybuchu II wojny światowej.(...) Pokaźną wagą w knajpach odznaczały się porcje ryb, w które Puławy obfitowały. Wisła należała wtedy do bardzo ryborodnych zbiorników wodnych. Rybaków zawodowych było dużo. Całe wielkie rodziny Miechowiczów, Włodarkiewiczów, Sikorów czy Kopani utrzymywały się z połowu ryb. Wyśmienite raki łapano koszami w Kurówce.(...) Drugą specjalnością zakładu pana Wiktora Weppo, mieszczącego się w pobliżu „Puławianki”, stanowiły ryby przyrządzane w najrozmaitszej postaci (...). Warto było też zajrzeć do Jana Chiszczyńskiego (firma istniała od 1928 r). Jego węgorz marynowany bił pod względem

smaku rekord światowy!(…) Na targach piątkowych 29 można było głównie nabywać żywność, przede wszystkim wszelkiego rodzaju ryby z połowów wiślanych. Podaż i popyt na ryby były naprawdę olbrzymie, co dawało rybakom możliwość przyzwoitych dochodów.

 

Michał Strzemski wspominał, że gdy był już na świecie, w wodach Wisły ginęły ostatnie jesiotry, natomiast jego syn pamięta dobrze ob#itość w Wiśle łososi. Wędzone stanowiły pospolitą zakąskę we wszystkich knajpkach puławskich. Faktem jest, że z rybactwa w okolicach Puław

utrzymywało się kilkadziesiąt rodzin.Przed II wojną światową w Puławach korzystano

z trzech rodzajów komunikacji: drogowej, kolejowej i rzecznej. Ta ostatnia była w miarę wygodna, lecz powolna, dosyć popularna, ale uzależniona od stanu rzeki, dostępna na każdą kieszeń, z tym, że wyłącznie do miejscowości nadrzecznych, na trasie od Sandomierza do Warszawy

i z powrotem...”

 

Cytowane :JACEK ŚNIEŻEK ”Dopui płynie” Rok 2017 – Rokiem Rzeki Wisły.

Zdjęcie Internet

23 września 2020   Dodaj komentarz
smaki ryb w puławach   puławy   ryby puławy smażalnie  

Trud zastępczej rodziny.....

 

Dramat czy może nowe życie? 

 

Skomplikowane i trudne społecznie tematy oddalamy od siebie, a jak jeszcze jest to problematyczne bo dochodzi odpowiedzialność za osoby często nieukształtowane czy niesprawne tym bardziej wolimy się nie angażować. Musimy mówić o każdym aspekcie społecznym naszej egzystencji , życia w społeczności, życia w pracy, domu ,szkole , bloku , domu.  

 

Rodzina zastępcza. Rodzinny Dom Dziecka

Kojarzy nam się głównie z serialem emitowanym w telewizji przez 10 lat. Od 1999 do 2009. Każdy mógł wtedy przez 329 odcinków obejrzeć perypetie  rodziny , rodziny serialowej – zastępczej. Czy coś więcej kojarzy się nam to mające szalenie ogromny ciężar i wagę?

 

Przywołując definicję ze strony GUS 

 

Rodzina zastępcza -„Forma rodzinnej pieczy zastępczej, która zapewnia dziecku całodobową opiekę i wychowanie, w której może przebywać w tym samym czasie nie więcej niż 3 dzieci lub osób, które osiągnęły pełnoletność przebywając w pieczy zastępczej. Rodzina zastępcza zaspokaja niezbędne potrzeby dziecka, w szczególności: emocjonalne, rozwojowe, zdrowotne, bytowe, społeczne i religijne; zapewnia kształcenie, wyrównanie braków rozwojowych i szkolnych; zapewnia dostęp do przysługujących świadczeń zdrowotnych; zapewnia rozwój uzdolnień i zainteresowań; umożliwia kontakt z rodzicami i innymi bliskimi, chyba że sąd postanowi inaczej”

 

Rodzinny dom dziecka

 

„Forma rodzinnej pieczy zastępczej, która zapewnia dziecku całodobową opiekę i wychowanie, w której w tym samym czasie, może przebywać łącznie nie więcej niż 8 dzieci oraz osób, które osiągnęły pełnoletność przebywając w pieczy zastępczej”.

 

Trudny temat , bo chodzi o dzieci, o ich życie, rozwój. Chodzi o ich kształtowanie, o wychowanie czy w końcu o szczęśliwą młodość…radość z dzieciństwa. W mediach o tym cisza. Zamiecione pod dywan dzieciństwo tych małych i starszych zuchów niewinnych przecież ,że matka ich nie pokochała matczyną miłością, że musieli rodzice biologiczni oddać z różnych powodów, że ojciec bywał w domu a jak bywał to zamiast bawić …pił i bił…Niekiedy tragedia , nagłe załamanie się świata śmiercią rodziców, niekiedy brak możliwości zapewnienia minimum biologicznej  egzystencji jest przyczyną ,że dziecko ląduje w rodzinie zastępczej, czy rodzinnym domu dziecka. Często bo ponad 30 procent rodzina biologiczna uporawszy się z problemami na powrót zabiera swoje dzieci z zastępczej rodziny. Często poprawiając byt i warunki bytowe  ,ale także zmieniając się całkowicie- to cieszy. Jak w Polsce wygląda piecza zastępcza , jak wygląda w województwie Lubelskim postaram się przybliżyć.  Przytoczę dwa roczniki i to bliskie czasowo . Rok 2017 i rok 2019. Tu uwaga to tylko suche statystyczne dane. Z nich można już zbudować sobie pewien obraz. Pamiętajmy ,że za każdym dzieckiem cień tragedii… Niesamowite jest to ,że są rodziny zastępcze ( spełniające wymagania) które niosą z serca pomoc… cytując dane z GUS poniżej:”

 

 

Rok 2017 – 55 761  - dzieci pozbawione całkowicie lub częściowo opieki ze strony rodziny naturalnej. 

 

Globalnie w całym kraju 

 

Na koniec 2017 r. w ramach rodzinnej pieczy zastępczej funkcjonowało 37201 rodzin zastępczych oraz 571 rodzinnych domów dziecka, które zapewniały opiekę 55761 dzieciom pozbawionym całkowicie lub częściowo opieki rodziny naturalnej. Wśród rodzin zastępczych rodziny spokrewnione stanowiły 64,3% ogólnej ich liczby, rodziny niezawodowe – 30,1% i rodziny zawodowe – 5,6%.Funkcję rodziny zastępczej pełniło 20598 małżeństw i 16603 osoby samotne. Najwięcej wychowanków rodzin zastępczych było w woj. Dolnośląskim.

 

Województwo Lubelskie

 

Rodziny Zastępcze - 1681  wychowanków -  2365. Rodzinne domy dziecka -15 -  wychowanków 109.

Rodzinna piecza zastępcza W dniu 31 grudnia 2017 r. na terenie województwa lubelskiego funkcjonowało 1681 rodzin zastępczych i 15 rodzinnych domów dziecka. Placówki tego typu stanowiły 4,5% wszystkich tego typu placówek w Polsce. Według stanu w dniu 31 grudnia 2017 r. na terenie województwa lubelskiego działały 83 placówki instytucjonalnej pieczy zastępczej, które dysponowały 1,3 tys. miejsc. 

 

 

 

Rok 2019  – 72 100  - dzieci pozbawione całkowicie lub częściowo opieki ze strony rodziny naturalnej.

 

Globalnie w całym kraju 

 

Na koniec 2019 r. w pieczy zastępczej przebywało 72,1 tys. dzieci pozbawionych całkowicie lub częściowo opieki rodziny naturalnej, w tym 55,4 tys. w pieczy rodzinnej oraz 16,7 tys. w pieczy instytucjonalnej. W ramach rodzinnej pieczy zastępczej funkcjonowało 36 006 rodzin zastępczych oraz 666 rodzinnych domów dziecka. Funkcję rodziny zastępczej pełniło 19 605 małżeństw i 16 401 samotnych osób. Najwięcej wychowanków rodzin zastępczych było w woj. Dolnośląskim.

 

Województwo Lubelskie

 

W 2019 r. w województwie lubelskim w ramach rodzinnej pieczy zastępczej funkcjonowało 1695 rodzin zastępczych oraz 21 rodzinnych domów dziecka. Według stanu w dniu 31 grudnia 2019 r. na terenie województwa lubelskiego działało 79 placówek instytucjonalnej pieczy zastępczej, a ich liczba w porównaniu z 2018 r. zmniejszyła sie o 2,5%.  Placówki tego typu dysponowały 1,1 tys. miejsc i w porównaniu z 2018 r. było ich mniej o 6,2%.

 

Widać gołym okiem, że przez 2 lata w nowej sytuacji życia znalazło się już prawie 20  tys dzieci więcej. Zostawiam to do przemyśleń, nie mówiąc o systematycznym spadku dzietności zawieszonym w 2019 roku na ponad 370 tysięcy urodzeń. Historycznie  bliski największy wyż demograficzny zaczął się w latach 70-tych XX wieku, a swoją kulminację osiągnął w 1983 roku - 723 600 urodzeń ( dane WIKIPEDIA). Mimo  zastraszających danych o starzejącym się społeczeństwie  coraz więcej dzieci trafia do rodzin zastępczych czy rodzinnych domów dziecka, placówek opiekuńczych. Świadczenia zasiłków choćby 500 plus nie poprawiły ani dzietności, ani statusu dzieci. Pisałem kiedyś o tym ,że wzrosła ilość dzieci w ubóstwie czy nawet skrajnym ubóstwie ( 2017-2018).

 

Jak już jesteśmy przy pieniądzach to warto dwa  słowa o nich. Świadczenia wynikające z ustawy o wspieraniu rodziny i systemie pieczy zastępczej.

 

Rodzinie zastępczej oraz prowadzącemu rodzinny dom dziecka, na każde umieszczone dziecko, przysługują następujące świadczenia:

a)      świadczenie na pokrycie kosztów utrzymania dziecka umieszczonego w rodzinie zastępczej lub rodzinnym domu dziecka – nie niższe niż kwota:

- 694 zł miesięcznie – w rodzinie zastępczej spokrewnionej,

- 1052 zł miesięcznie – w rodzinie zastępczej niezawodowej, zawodowej lub rodzinnym domu dziecka.

b)      dodatek na dziecko legitymujące się orzeczeniem o niepełnosprawności lub orzeczeniem o znacznym lub umiarkowanym stopniu niepełnosprawności – nie niższy niż kwota 211 zł miesięcznie na pokrycie zwiększonych kosztów utrzymania tego dziecka.

c)      dodatek wychowawczy, przyznany do świadczenia o którym mowa w pkt 1 lit. a, przysługuje na każde umieszczone dziecko w wieku do ukończenia 18. roku życia – w wysokości 500 zł miesięcznie,

d)      Wynagrodzenie dla zawodowych rodzin zastępczych oraz osób prowadzących rodzinne domy dziecka.

 

 

Tyle wnika z ustawy. Często także miasta przyłączają się do wsparcia pieczy zastępczej. Tu możemy wymienić choćby Kielce .

 

Być może ktoś zada pytanie czy świadczenie 500 plus należy się także takiej rodzinie zastępczej. Wg artykułu opublikowanego w Gazecie Prawnej w sierpniu tego roku czytamy :

„Tymczasowa rodzina zastępcza też z dodatkiem 500+  - Powierzenie przez sąd bieżącej opieki nad dzieckiem pozwala uznać, że taka osoba tymczasowo pełni funkcję rodziny zastępczej i w związku z tym ma prawo do świadczeń na jego utrzymanie, w tym do dodatku wychowawczego.Tak wynika z wyroku Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego (WSA) w Gliwicach, który rozpatrywał skargę w sprawie dodatku wychowawczego, będącego odpowiednikiem 500+ dla dzieci umieszczonych w pieczy zastępczej. Wniosek o jego przyznanie złożyła kobieta, której sąd rejonowy we wrześniu 2019 r. powierzył w trybie zarządzenia tymczasowego bieżącą pieczę nad dzieckiem – do czasu prawomocnego zakończenia sprawy o ustanowieniu jej rodziną zastępczą"

 

Także gminy i samorządu dofinansowywaną działalność i domów i rodzin zastępczych. W przywołanej Gazecie Prawnej możemy przeczytać: „W ubiegłym roku gminy dopłaciły powiatom 275 mln zł do utrzymania dzieci w rodzinach zastępczych oraz w placówkach opiekuńczo-wychowawczych. Ich udział w całkowitych wydatkach na opiekę zastępczą wzrósł z 14 proc. do 16 proc.Oraz W 2018 r. realizacja ustawy z 9 czerwca 2011 r. o wspieraniu rodziny i systemie pieczy zastępczej (t.j. Dz.U. z 2019 r. poz. 1111 ze zm.) kosztowała 3,05 mld zł, co oznacza wzrost o 7,1 proc. w porównaniu z 2017 r. Z tej kwoty 1,43 mld zł zostało przeznaczone na rodzinne formy pieczy zastępczej, 1,33 mld zł na instytucjonalną opiekę, a pozostałe 0,27 mln zł na inne ustawowe zadania, w tym m.in. na świetlice środowiskowe oraz zatrudnienie asystentów rodziny”

 

W walce z kryzysem Covid także i rząd wspiera działalność rodzinnych domów dziecka i rodzin zastępczych. Na łamach Gazety Prawnej znajdziemy informację o tym :

„130 mln zł w ramach projektu "Wsparcie dzieci umieszczonych w pieczy zastępczej w okresie epidemii COVID-19" trafi w najbliższym czasie do samorządów - przypomina w poniedziałek MRPiPS. Pieniądze te przeznaczone będą m.in. na zakup komputerów i niezbędnego oprogramowania”.

 

Cieszyć się trzeba ,że płynie pomoc i z samorządów i z państwa.Na koniec piękna wiadomość jaką zdołałem dziś przeczytać !!

 

„W Łodzi zlikwidowano dom dziecka (  Dom Dziecka nr 8), którego 25 podopiecznych trafiło do rodzin biologicznych bądź zastępczych spokrewnionych i zawodowych. To pierwszy znaczący krok w realizacji planu władz miasta, aby do 2021 roku zlikwidować większość miejsc w domach dziecka i zastąpić je rodzinami.”

 

 

Jeżeli chcielibyście się czegoś więcej dowiedzieć , BA! Macie może zamiar być taką rodziną zastępczą to proszę udać się ( czy zadzwonić najpierw) do Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Puławach przy al. Królewskiej 3  w Puławach ( http://www.pcpr.pulawy.pl). 

 

02 września 2020   Dodaj komentarz
Życie   filozofia   puławy  

Magazyny co schronami przez lata były zwane...

Jeden z magazynów - Kaniowskich Saperów w Puławach

 

 

Magazyny a nie schrony...te Kaniowskich Saperów...Puławskie

 

W całym kraju 15192 budowle ochronne wciąż drzemią pod fabrycznymi halami, urzędami i zwyczajnymi blokami. Tak zwane ukrycia, w których w razie wojennej pożogi mogłoby szukać schronienia 1,6 miliona ludzi, nie mają dziś prawdziwego gospodarza. Te dane podaje rp.pl. Szokujące nieprawdaż. Czas pokoju to najdoskonalszy czas życia na tym świecie. Ale to właśnie za jego czasu państwa i armie przygotowują się do ewentualnej wojny. Wiele miejsc jak te, nasze puławskie przy drodze na Żyrzyn magazyny„Kaniowczyków” każdy zna. Z pieskiem na dłuższy spacer, czy ze strony Puław, czy Rudy w krótki czas znajdzie i odwiedzi. Tam wiadomo, jak nikt nie pilnuje to marnieje. A tu kawał historii. Prawdopodobnie pozostały po 2 Pułku Saperów Kaniowskich. Same Puławy też mają swoją tajemnice. Choćby pod szkołą na Jaworowej, czy na Piaskowej – schrony piwniczne. Tak słyszałem. Cześć ich już nie ma a cześć dalej funkcjonuje. Przekonamy się o tym jak np. znajdzie się konkretny niewybuch, to policja czy wojsko kieruje albo na punkt zboru albo do schronów w mieście. O tych niemieckich co są w Końskowoli , Pożogu, Moszczance i Janowcu plus dalej, ale tej samej linii Annopol, Gościeradów pisałem we wpisie o bunkrze w Pożogu. Dziś zatrzymujemy się przy tych magazynach puławskich. Kompleks powstał na terenie teraźniejszego Nadleśnictwa Puławy pod koniec lat 30-tych XX wieku. Stanowił on magazyn amunicji Kaniowczyków. Tak bardzo ważnej dla Puław formacji wojskowej. O niej możemy przeczytać w kilku świetnych książkach historyka z Puław – pana Zbigniewa Kiełba. Tylko wzmiankuję, że został on sformowany 21 lipca 1921 roku w Dęblinie i na stałe przybył do Puław we wrześniu 1921 r. Las, gdzie wybudowano magazyny nosi lokalną nazwę „Las wojskowy”. Na terenie ogrodzonym znajdował się ceglany budynek Prochownią zwany. W latach 1921-1922 z powodu braku magazynu na amunicję przechowywano ją w fortach dęblińskich  Cały czas kompleks był pilnowany przez warty wojskowe. Pan Kiełb wspomina, mając za sobą dobre kilkanaście lat dogłębnego studiowania „Kaniowczyków”, że do końca sierpnia 1939 r. wykonali (saperzy kaniowscy) we własnym zakresie, przez wyrąb wspomnianego lasu i wybudowanie - 14 magazynów żelbetowych – magazynów na materiały wybuchowe i środki zapalające oraz wykonanie solidnego ogrodzenia.

 

Jeden z magazynów - Kaniowskich Saperów w Puławach

 

Po II wojnie światowej budynek (prochownię)  rozebrano a budulec przydał się okolicznym mieszkańcom. Przydały się także żelazne drzwi, które zapewne trafiły na złom lub zostały przysposobione do potrzeb mieszkańców. Zastanawiająca jest ilość tych magazynów , miejscowi mówią ,że jest ich około 20, Pan Mariusz Karolak przywołuje liczbę 15 , W internecie można spotkać liczbę 13.Duża rozbieżność. Są identyczne lub bardzo podobne do siebie. Na tą chwile puste, zawilgocone i zdewastowane przez ludzi w jakimś stopniu. Wejścia i wyjścia zarazem nie są dla wszystkich magazynów jedną stronę. Są różnie skierowane. Występują już coraz to bardziej zarastające i przejmowane przez las zagłębienia. Być może stanowiły miejsce pod nowe budowle tego typu. Wchodzi się wejściem wykonanym z żelbetonu lub betonu. Wąska klatka schodowa kręta, ciągnie się w dół. Ściany ich są ceglane. Na dnie różnie. Byłem w dwóch. Sporo gałęzi błota, puszek, jakieś szmaty. Obszar był ogrodzony ,możemy jeszcze spotkać relikty tych ogrodzeń w różnych częściach kumpelsku. Centralnym lub najbardziej okazałym miejscem była prochownia, co widać na skanie z Lidar. Stojąc teraz przy niej to nic innego jak pokryty ziemią i runem leśnym wały – relikty obrysowane w kwadrat. Cały teren jest zatopiony w las o bardzo ubogiej ściółce leśnej. Okopy, czy stanowiska ogniowe już coraz bardziej zatarte .Chyba przewaga grabów i wiązów jest tam. Natomiast coraz więcej samosiejek i młodych drzew skutecznie zaciera ogrom tego miejsca. Nie ma szans objąć jednym spojrzeniem. Ja biegałem od bunkra do bunkra , czy właściwiej od magazynu do magazynu. Większość schowana po części w nasypie ziemnym. Teren po wojnie został rozgrodzony i to co się mogło przydać okolicznym mieszkańcom – to się przydało.

 

Lidar i wycinek terenu - niebieski punkt to Ja ;)

 

 

Miejscowi nie znali przeznaczenia tych budowli, mówili i mówią na nie bunkry. Mocno zarośnięte dwie strzelnice już praktycznie zostały wchłonięte przez przyrodę, przez las. Czy coś wiem więcej? Chyba nie. Praktycznie od mieszkańców Puław wiem niewiele. Chyba militarnie też nie były jakimś ważnym miejscem bo mapa dla NDA z 1944 r ich nie nanosi. Były to składy dla potrzeb jednej jednostki w sile batalionu/ względnie pułku. Ktoś mógłby zwrócić uwagę na Główną Składnicę Uzbrojenia nr 2 w Stawach ,oddalonych o około 30 km od Puław. Przywołana składnica miała zaopatrywać więcej jednostek niż batalion czy pułk. Co ciekawe była dużo większa niż Główna Składnica Uzbrojenia nr 1, która była zlokalizowana w Warszawie.Te magazyny puławskie ze składnicą w Stawach nie porównuję -  nie te proporcje. Ze względów na fakt magazynowania jest przywołana przeze mnie tylko.Ileż tu było polowych składów amunicji, gdzie i ślady i historii już o nich nie ma.

Ta w Stawach i o niech słów kilka :

Tu wiemy co w sobie posiadała . Przytaczam poniżej z grubsza : 100 000 karabinów polskich , 17 000 karabinów niemieckich , 80 000 karabinów francuskich, 500 pistoletów „Vis”, 1 500 CKM polskich, 3 000 RKM polskich, 2 000 LKM niemieckich, 150 armat kaliber 75 mm, 80 haubic 100 mm, 45 haubic 155 mm, 6 moździerzy 220 mm i dodatkowo 2 000 000 litrów benzyny lotniczej.” Prawda, że robi wrażenie?Co do wysadzenia składu w Stawach to zrobiła to 39 dywizja i ekipy saperskie kwatermistrzostwa OK II 14 września 1939 roku. Dokonały niszczenia głównego arsenału.

 

 

Zdjęcie zniszczonego arsenału w Stawach : tygodnikprzeglad.pl

 

 

 

Zaznaczony omawiany kompleks z ciekawymi miejscami do ekploracji. LIDAR

 

 

Zaznaczona strzelnica oraz magazyny. Widoczna wyśmienicie droga na Żyrzyn.

 

 A jakie mogły te "schrony", te puławskie - magazyny i prochownia pomieścić amunicję? Magazyny raczej niewielką ( ich kubatura) – prochownia pewnie już więcej. Niestety brak danych, przynajmniej ja ich nie mam. 

Co do ciekawostek tego terenu i magazynów to stały się się od 2014 roku miejscem chowania znajdziek - Geocaching i trwa do dziś. Idąc za Wikipedią to „ gra terenowa użytkowników odbiorników GPS, polegająca na poszukiwaniu tzw. skrytek uprzednio ukrytych przez innych uczestników zabawy. Ukrywane przeważnie w interesujących miejscach skrytki zawierają dziennik odwiedzin, do którego wpisują się kolejni znalazcy, a także drobne upominki na wymianę.” 

Lasy Państwowe widząc jakieś zainteresowanie tym miejscem co chwile wtyka tablice Zakaz wchodzenia do lasu – nie podając przyczyny. Przeważnie blisko i w tym terenie magazynów z międzywojnia. Dlatego szanujmy spokój i las . Ja strasznie zabłądziłem ,szukając na GPS i biegając już nieistniejącymi ścieżkami. Niby blisko , kilka km od Niwy. Dużo łatwiej dostać się od drogi relacji Puławy – Żyrzyn.

„Opis dojazdu Jadąc z Puław w kierunku Żyrzyna należy minąć skrzyżowanie z reklamą Biowet (po lewej stronie) a następnie skręcić w pierwszą drogę leśną po prawej stronie. Następnie jedziemy drogą w las około 1km (może trochę więcej). Zespół schronów znajduje się po prawej stronie drogi (około 200m)” - taki czytelny opis jak trafić i właściwy odszukałem na stronie forum.odkrywca.pl. 

Słyszałem także , że w tym lesie były gestapowskie bunkry. Blisko aktualnej strzelnicy, na przedłużeniu Kochanowskiego za torami wyprowadzano psy na łączkę ...i tam je trenowano. Miejsce także egzekucji młodych Żydów i nie tylko ( we wspomnieniach nieżyjących a zapisanych w teatrnn.pl). Trudny ten las...trudną ma historię i tą niedawną i odleglejszą. W którymś z magazynów znaleziono zwłoki ludzkie....

Altana obserwacyjna w Lesie Rudzkim.

 

Dane GPS magazynów (magazynów) : 51°25'58.2"N 22°00'35.9"E

 

 

Ja - totalna dezorientacja....

 

 

Źródło :

Opinie, uwagi merytoryczne - pan Zbigniew Kiełb (historyk).

"Ocalmy od zapomnienia Rudy... nasze miejsce na ziemi" -Halina Kopron, Izydor Wiejak

„ Ziemia Puławska we wrześniu 1939” - Miejskie Towarzystwo Krzewienia Kultury Fizycznej w Puławach. 1989r.Źródła Internetowe : gmina Gościeradów, forum.tradytor.pl, fortyfikacje.net, odkrywca.pl, eksploatorzy.com.pl Zdjęcie zniszczonego arsenału w Stawach : tygodnikprzeglad.pl, pozostałe autora.

 

18 sierpnia 2020   Komentarze (4)
przyroda   historia   rudy   puławy  
< 1 2 3 4 5 >
Izkpaw | Blogi