• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Blog o przyrodzie, naturze, śpiewaniu, historii

Kategorie postów

  • aktywność sportowa (13)
  • basonia (1)
  • bobrowniki (4)
  • bochotnica (12)
  • bonow (2)
  • borowa (16)
  • borowina (5)
  • chrząchów (1)
  • chrząchówek (1)
  • ciekawostki (23)
  • cmentarze (21)
  • delegacyjny i podróżniczy splen (5)
  • dęblin (27)
  • drozdówko (1)
  • epidemie (6)
  • filozofia (68)
  • gołąb (5)
  • góra puławska (3)
  • historia (132)
  • jaroszyn (1)
  • józefów (1)
  • karczmiska (1)
  • kleszczówka (1)
  • końskowola (7)
  • kurów (1)
  • Łęka (1)
  • maciejowice (1)
  • matygi (4)
  • młyny i wiatraki (25)
  • mosty i przeprawy (3)
  • nieciecz (1)
  • obłapy (1)
  • opatkowice (1)
  • osmolice (1)
  • parchatka (8)
  • piskory (1)
  • podzamcze (1)
  • pożó (8)
  • przyroda (46)
  • puławy (50)
  • rodzinne strony (55)
  • rudy (4)
  • sieciechów (3)
  • sielce (1)
  • skoki (6)
  • skowieszyn (7)
  • smaki ryb w puławach (2)
  • spiew (12)
  • starowice (1)
  • technika (5)
  • trzcianki (1)
  • wąwolnica (1)
  • wieprz (2)
  • wierzchoniów (1)
  • wieże wodne- ciśnień (7)
  • wisła (8)
  • witoszyn (1)
  • włostowice (2)
  • wojciechów (2)
  • wolka nowodworska (1)
  • wólka gołebska (6)
  • wskaźniki artyleryjskie (1)
  • wyznania religijne (18)
  • zbędowice (2)
  • ziemia szczecinecka (1)
  • Życie (56)

Strony

  • Strona główna

Linki

  • Bez kategorii
    • Blog o własnej wędlinach....
  • Bieganie inie tylko
    • Maratończyk i jego przemyślenia
  • Historia
    • Fortyfikacje
    • I WŚ Puławy
    • Interaktywne stare mapy
    • O cmentarzach , dworkach
  • Historia lokalna
    • Dawne Puławy
    • I Wojna Światowa
    • Kompendium wiedzy o Gołębiu
    • Poznaj Lublin
    • Skoki i Borowa
    • Świetny blog o historii regionu
    • Wszystko o Sieciechowie
    • Wyjdź z pociągu
    • Zabytki, zaułki, zakątki ...
  • proces technologiczny
    • Procesy technologiczne
  • Przyroda
    • Blog leśniczego

Kategoria

Pożó

Wyczekiwanie....

 

Lata gówniarza i do tego tego młodszego nie pozostawiają we mnie żadnych złudzeń. Malownicza wieś pod Kołobrzegiem. Blisko ,ze dwie worsty jezioro ze stawów zrobione. Tama czynem ludzkim usypana. Buczyna z dębem i jakimś iglakiem po jednej jego stronie. Po drugiej pola całe w kapuście rzepaku usiane, czy pszenicznym kłosem się mieniące w lipcowym słońcu. Zadymione z zaranka , kołysane przez zefirek świtu. Tam samotna jabłoń była. Jabłka miała dorodne i obfite,lecz kwaśne i późne. Pamiętam dobrze do tego Naszego jeziora prowadziła polna droga od wsi przez pegeerowskie pola zboża, czy później kukurydzy. Zasypane często rzepakiem ,którego zielone strąki i łodygi uwielbiałem w smaku. Pochłaniałem ich całe naręcza. A droga piasku pełna wiła się przez upraw wiele, czy wychodziła za domostwo ostatnie wsi, gdzie kiedyś wiatrak młyn znaczy mąkę mełł. Ha! Dalej już śladu po domach nie było , a świadkowie zostali. To wysokie czereśnie i chyba grusze. Te poniemieckie. Sodki, wybrzmiałe  lipcem lata 87. Ech ileż to trzeba było gimnastyki by je dopaść. By zanurzyć się w ich słodkim smaku lata..Tak.. jak dymało się na jezioro pokąpać to i te czereśnie i ten rzepak był smacznym akcentem drogi.Jak komarkiem , motorem, rowerem śmigało się na ryby…to tylko,aby kierownicą drogę pilnować. A to jedna z wielu tych piachem usianych dróg. Pamiętam jak ta na obórki była znienawidzona , czy na ogród. Ścieżka wąska w trawach i zielach skąpana. Niekiedy kępa bzu i badyla wszelakiego. Bo ścieżka mocno wydeptana nogami gospodarzy kur,świń, kaczek czy królików. I ja na te obórki chodziłem pamiętam. Bo i mieliśmy do granic królików mrowie, kaczek Francuzek wiela i kur bez liku. Malowane karki były na kolor farby sobie znany, bo jak jakiś uciekinier latający bojler ,czy kura leciwa zachciała do zagrody sąsiada wdepnąć z wizytą to znać było …że to nasza. I kurnik i gnój spod wybierałem, spod świń także. Siano zużyte spod królików pamiętam. Tylko uszy strzygły pamiętam. Taczka i ciężka praca tam była. A jak imieniny były i rodzina się zjeżdżała. Gdzie dla Pań Cin Cin,czy obrzydliwy wermut Ciociosan był serwowany, gdzie na stole pieczone kurczaki z grzybami były, sałaki, śledzie, zupy pyszne, wędliny swoje wędzone przez siebie. Panowie wódeczkę pili. Panie te paskudne ziołowe wermuty… taka moda. Była też sangria , słodki bełt winiaczny. Było też wino swojej roboty pamiętam.  My młode gnoje bawiliśmy się syfonem i gazowaliśmy wodę. Co chwilę wkładaliśmy nabój CO2 do gniazda i ścisk…ile naboi było pustych…bez liku… Pamiętam. 

A droga na Łysą Górę, gdzie zimą całe te dnie przemarznięci i szczęśliwy bywaliśmy, kilka kilometrów od domu szliśmy niczym zabawa. Szybko i z uśmiechem. A droga na Brzóski. Szło się albo polami ,albo asfaltem . A na Pierwszą Górę ?  Też przez pola wszelkiej dobroci zbóż i rowów cierników pełne. Zewsząd tylko ten piach , błoto jak deszczu pełne dnie były. Niby te drogi takie piękne teraz w mej głowie, a wtenczas na gnoja pełne ciężkiej pracy, patrzyłem na nie i je przechodziłem jak na skaranie, na dolę i na mus. Nie były ani ładne, ani urocze, ani powabne, ani łapiące za serce. Za nimi kryła się harówka, koszenie koniczyny dla królików, wywalanie gnoju, parzenie i skubanie kurczaków, czy kaczek, opalanie ich. Patrzenie na tatę jak w domu je rozbierał…i ta wątróbka rzucona na płytę kuchni…genialna w smaku. Godziny młodzieńczego podlotu zatopione w pracy , ogrodzie. I te drogi urokliwe nie ładne były mi miłe…

Dziś znów zabazowałem nad Skowieszynem i Pożogiem. Gdzieś na ten rok w porzeczkach i malinach. Pamiętam rok temu kapusta rzepak był. Wzniesienie ustronne, pełne genialnego scenariusza życia przyrody i człowieka uprawnego. Pagórki są, droga niedawno polna i pachu pełna, rok temu sprzężona z tłuczniem , niewielka głębocznicę drogowa, obok na szczycie strzeliste drzewa, w dół widać Pożóg II, kolej żelazną, Starą Wieś, Witowice, Skowieszyn,czy Pożóg. Skrawek łąki i skarpa. Dziś patrzyłem na syna jak wypatrywał właśnie tu w tym magicznym miejscu…wypatrywał pociągu a ja tej gówniarskiej piaszczystej drogi….w tych garbach skowieszyńskiej zaszytej…

Tak patrzyłem leżąc na łące w pełnej symbiozie na te garby malin, parowy lasem utkane, drogę na Skowieszyn w kałużach skąpanej,na syna wypatrującego. I we mnie 42 letnim łysiejącym blondynie zaszczepiła się kiełkująca myśl. Dane mi było dziś jak i tu wcześniej młodości lat kieratu znoje. Tylko tak pięknie i lekko, bez pracy, bez trudu…bez cierpienia….dziś poczułem się spełniony …a młody wypatrywał …pociągu ….chyba..

 

23 sierpnia 2021   Komentarze (1)
pożó   rodzinne strony   Życie   przyroda   skowieszyn  

Kurz niesiony drogami tej ziemi....

Ścięte życie drzewa.....

 

Kurz , zewsząd kurz. Małe tornada kręcą przede mną , przed młodym moim. Kurz. Łopatka lekko wchodzi w puch piasku na wiekowej drodze Pożóg – Skowieszyn. Stoję z młodym patrzymy na dymiący komin Azotów ..tak blisko. Widzimy łany rzepaku , łany czyjeś pracy przed zimą. Już co niektóry wyrwał się do Słońca i zażółca się jego znamię. Zbyt szybko....mrozy i zimno nadają. Dziś jednak uderza wiosna w całej krasie. Powala na kolana , szarpie do granic zmysły moje. Wyciąga do nieskończoności mój zachwyt i szacunek dla Niej. Kurz, włazi w zęby, a młody tylko łopatką nabiera ten ziemski pył i wysypuje z łopatki....a on się niesie. Niesie na te garby Pożoga , na te wierzchowinie Skowieszyńskiej Ziemi. Uderza o ziemię. Ziemię ,która niosła setki końskich kopyt, czuła tysiące stóp...Ziemia co uginała się ale służyła włościanowi , rolnikowi, chłopu..Panu tej ziemi. Drogi co widziała tak wiele, widziała z swej wyższości nad doliną Kurówki przyoblekaną gdzie i Rudy i Końskowolę widać i Witowice i Chrząchów , widać z jej ramienia i Kurów i nowe arterie nowych szybkich dróg... Gdzie na niej nie jeden koń padł, gdzie przyjęła do siebie nie jednego powstańca , gdzie płacz matek i żon z dziećmi nasączał jej brzemię, uderzał w żałość i smutek i żal. Gdzie nie jeden dziad szedł wsie odwiedzić za garstkę chleba czy w stodole kont. Mówił i modlił się za dobrego Pana , modlił się za rodzinę, za ten świat... Dziś my na tej drodze pełnej historii i pełnej ludzkiego potu idziemy w nieznane . Prze siebie. Droga mocno spracowana pod kołami ciągników , kiedyś koni i wozów drabiniastych. Pachnący kapuścianym transem rzepak przełamany co chwilę czym świeżo nasianym lub sadzonym. Młode krzewy porzeczki pewnie czarnej łapią swoje pierwsze wiatry słońca ciepło. Warkot ciągników między wąwozami z zawieszonymi siewnikami zwiastuje czas bardzo intensywny dla siejących. Mimo ,że ziemia lekko się podaje maszynom, gdzie i redlina równiejsza i powtarzalna, gdzie nasiona trafiają co ileś centymetrów od siebie niczym cyrulika robota , gdzie i koni brak i ich żywota ciężkiego nie szkoda. Wąwóz za wąwozem. Toczy się przy nas Zielony Szlak. Co od Kościoła w Skowieszynie asfaltem , płytą ażurową pnie się na wierzowinę , gdzie i dwór stał i gdzie Pan panował. I wpada w wąwozy co na sam Las Stocki powiodą, na Kolonię Pożóg zaprowadzą czy do Pożoga zawrócą. A przy nich ,koło drogi te pola ,zaorane już ,posiane ,pielęgnowane. Kipią nadzieją ich włościan , ich nadzieją na dobry plon, na 2,5 zł / kg porzeczki. Ziemia żyzna orana i uprawiana wieki, zna co cłopski trud wie ,że rodzić musi, musi … A i na graniach tych pól i ugorów niekiedy i ziela wszelakie wiosenne oko umilają. Bije przetacznik ożankowy, uderza jasnota , tasznik w swej białości pełen . Puka w zmysły i miodunka i kokorycz, fioleci się fiołek ,a żółci i ziarnopłon i podbiał. Czosnaczek łanami się ściele , a bluszczyk kurdyban jeden zaczyna wyłazić w końcu. Jakiś w tym roku opieszały. I dalej idziemy, uderzamy co rusz z gwar ptactwa wszelakiego, psów jazgot z oddali i zwierzyny ten w wąwozach ciche odgłosy skąpany. Dalej przed siebie. Pola i rola i ugór i łąka...łąką w dół....tam cel nasz na dziś. Tylko na dziś. Patrzę na drzewa młode , młodnik uprawny. Pan życia i ich śmierci. Zawinięte w jutowe worki korzenie leżą oparte bokiem na ziemi. W szeregu ale nie zakopane w matuszce ziemi. Boże ..czekają na śmierć lub życie , powolną agonię w jutowym worku , na boku pochylone. Zamarłem , aż mną zatrzęsło. Młody wyczuł mój niepokój, frustrację i bezradność. Tylko tliła się w głowie myśl jedna , skoro tamte wsadzone te czeka ten sam los!

 

 

 

 

Opadam w dół na skraj wąwozu. Mijam przetaczniki i szczawie wszelakie..Jest młoda brzezina , topoli kawałek , jest i uskok materii. Wschodzę ciekawy, cięgnie mnie tu. Jest ! Epitafium tych naszych czasów naszego bytu. Droga życia pełna i jego końca. Coś mnie tak mocno w to miejsce rwało , ciągnęło, dawało siłę na nowy krok, na kolejne metry. Doszedłem i usiadłem. Wielkie drzewo, najpotężniejsze w okolicy. Mocy pełne i powagi, wielkiej ważności w tym miejscu. Stało się niezmierzoną potrzebom ludzkiego istnienia . Jego bycia na tym łez padole. Jego potrzebom bycia i życia. Stało się nie tylko świadkiem wielkiego ludzkiego pokoleniowego bycia, stało na straży użytku dla ludzi . Poświęciło swoje setkę lat by zapewnić kilka lat życia ludzi. Ogromne drzewo nie znam jego imienia . Największe stąd. Cięte na kilka pił. Już zmurszałe , już mech go oplótł, już o nim zapomniano. Już o nim zapomnieliśmy...przysłużyło się ...przetrwaliśmy zim kilka , na przednówku pod kuchnią palone nim by kaszę uwarzyć,czy ciepło po izbie rozlać. 

Dziś jego dwa ogromne pocięte i pourywane pnie są niemym świadkiem tych trudnych czasów. I zapewne znak krzyża przy pierwszym ciosie był i modlitwy o lepsze jutro przy jego dzieleniu na wsi. Konie nie dały rady tych pni zaciągnąć gdzie należy, zostały a ja łzę roniłem dziś nad nimi widząc ludzkie szczęście tego kolosa ciepłem w kuchni ale i naszej zapłaty za to matuszki przyrody brzemię. Kupa śmiecia zostawiona przez nas w dowód podziękowania i uznania boli mnie najbardziej.....

 

29 marca 2020   Dodaj komentarz
skowieszyn   filozofia   przyroda   pożó   Pożóg Skowieszyn wiosna wąwozy  

Wiatraków dostatek.... koźlaczy los Pożoga...

Wiatrak w Pożogu,lata powojenne. Zdjęcie udostępniła Pani Krystyna Bartuz. Z portalu Gmina Końskowola na starych fotografiach

 

 

Późny wrzesień. Już po żniwach. Pola ogołocone ze zbóż wszelakich. Przy byłych pszenicznych polach przy ogrodzie Czartoryskiej tylko stoją kikuty...ściernisko. Kosą, tradycyjnie koszone , układane w snopy. Do młócenia. W tym roku dopisało wszystko  i pogoda i deszcze i słońce. Pracowano solidnie i solidarnie. Sąsiad sąsiadowi pomagał. Małe dzieci na utkanych lnianych czy konopnych „hamakach” bujane przez starsze rodzeństwo wsiąkało w tą wiejską rzeczywistość. Koniec XIX wieku w Pożogu mimo jakieś wiszącej w powietrzu niechęci Ignacy Boniecki stawia pierwszy wiatrak we wsi. Stolarze , monterzy, dekarze wszyscy się gromadzą na polu Józefa Kozaka.Nie wiedzą bo i skąd ,że   za kilka lat śladem Ignacego powstanie tu jeszcze kilka wiatraków. Będą tak nieodzowne i tak z sobą pięknie grać , kręcić śmigłami ,że staną się i obiektem nie tylko fotografii ale i nie jednej pięknej akwareli czy innego monidła. Gorący wrzesień i już nadzieja ,że zboże nie będzie wożone do pobliskich Witowic czy Konijskiej Woli. 

 

Pożóg nie młody bo już wzmiankowany w XIV wieku.1393-1412 Poszog kop., 1428 Pozayow!, Pozog, 1429 Pozok, Poschok). Zaczął sąsiadować prawnie w 1445 rku ze Skowieszynem. Na początku XV wieku była to własność szlachecka (1428-9 r) należąca do  Elżbiety Mściszkówny by później trafić do dóbr Konińskich - Jan, brat Marcina, synowiec Jakuba Konińskiego z Jakubowic. Pożóg i sumy zapisane na w. Zęborzyce, skonfiskowane Janowi Konińskiemu za niestawienie się na wyprawę nadano Jakubowi Morawcowi z Popkowic. Taka to odległa jego historia.

 

 

Mapa  1914 roku .Brak zaznaczonych wiatraków.

 

Mapa  1937 roku.Widoczne 4 wiatraki.

 

Jak i kiedyś jak i teraz był przytulony do cudownych wierzchownic i głębocznic lessowych. Wąwozów przeoranych tą ziemię Puławską. Tak z Puławami nie związanymi jeszcze, tak te Puławy wzmiankowane pod koniec XV wieku się nie liczyły,były ot przecinkiem przy Konijskiej Woli, Witowic czy Włostowic. Los jak zawsze przekorny i piszę historię po swojemu. 

 

Obraz olejny wiatraków w Pożogu - Dariusz Jasiocha

 

Pali słońce młyn wiatrak już stoi . Wrzesień ! Zawieszona wicha na szczycie. Są przemowy , są pytania gawiedzi jest ogólne podniecenie. Społeczność Pożoga się zgadza w jednym jak mleć mąkę to u siebie. Czasy buta zaborców czuć w każdym aspekcie życia. Dziś kilku w mundurach przyszło oglądać dzieło wiatracznych smagań. Pokiwali głową. Czapkę zdjęli … pali ten wrzesień.  Bezkres pola równego , dokładają na łopatach deszczułek bo kręci słabo. Żarna czekają na piersze mielenie czy to na mąkę czy na kaszę. Jak sobie życzą. Właściciel wiatraka przeszedł gruntowne szkolenie. Wie co i jak … To wykształcony człek. Bierze jak każdy młynarz zapłatę w zbożu lub mące. Pieniędzy nie chce. Obdarte spodenki wyrostków i smarkaczy powiewają na wczesnej jesiennej  jesieni. Zefirek podchodzi pod pocerowaną koszulę lnianą młodego Staszka. Widzi pierwszy raz takie cudo. Ogromne łopaty, kurza noga i się kręci do wiatru . Kilku rosłych ze wsi kręci całym wiatrakiem młynem.... ojce nie opowiadały o tym a tu na własne oczy... Podleciał dotknął... pogonili i witką po grzbiecie dali. Bolało ale warto było...Dostał młody Staszek jak należy, był to syn byłego już dozorcy założonego na początku XIX wieku ogrodu. Takiego hmm ogrodu dla przykładu jak ogrody się zakłada księżnej Czartoryskiej Izabeli z Flemingów. Pamięta jak jego dziadek opowiadał jak teraz za torami ,za Starą Wsią w kierunku Pożoga zakładany był ten jej roboczy ogród. Nie za mały po około 9 hektarów. Pamięta młody Staszek jak w domu dziadków widniała już starawa kartka papieru przepisana z książki a na niej to co Izabela chciała poczynić i zachęcić innych do zakładania ogrodów

 

 

„

Dla zachęcenia tych, co się zastanawiają nad przeciągnięciem czasu, którego mniemają, że wiele trzeba, żeby się doczekać samym go zasadzając, dodam tu ieszcze, że Ogród Pożogowski, w kilku leciech dokończony, powoli robiony, stał się miłym i użytecznym. W temże samym miejscu, założenie Szkółek rozmaitych dowodzi, że staranność ciągła skraca czas: bo Właścicielka doczekała się we dwóch latach niezliczonych drzewek, krzewów i roślin".”

Dziadek opowiadał jak to tu w Pożogu owa księżna czytając dalej jej książkę „"Myśli różne o sposobie zakładania ogrodów przez I.C."  napisała zgrabnie o 78 gatunkach drzew i krzewów , plan ogrodu piękny zawarła , nie szczędziła pióra by opiać 436 bylin. Młody Staszek nie rozumiał co to. Dla niego wiatrak w tym wrześniu był najważniejszy.

Szczere i życiodajne pola Pożoga były idealne do upraw wszelakich zbóż. Ziemia lessowa dawała dobre plony. Pszenica,żyto, owies rodził dostatnie. Co roku lepiej. I samotny wiatrak doczekał się swojego kolegi. Coś niebywałego.

Kolejny „koźlak” wybudowany tuż po rewolucji w Rosji i przegranej wojnie Rosyjsko -Japońskiej  1906 r. przez Wojciecha Sykuta ,od którego przejął syn Tadeusz.Pożóg i dwa wiatraki. Coś co nie dawno nie sniło się , teraz staje się faktem. Rzemieślnicy stawiają kolejnego koźlaka. Już są dwa. Pole płaskie, kilka gospodarczych drewnianych budynków gospodarczych. Już kręcą razem. Droga do nich staje się coraz bardziej wyrobiona. Mają coraz więcej chętnych na kaszę, ospę czy tak w tych czasach cenioną mąkę. Wybuch wojny. Tej pierwszej  , tej noszącej takie ogromne nadzieje na polskość na wolność na Polskę. Austriacy zniszczyli ogród Czartoryskiej z Flemingów. Dewastacja miała miejsce w 1916 roku. Staszkowi było tak żal , że z takim pietyzmem zakłady ogród jest niszczony i pustoszony przez Austro-węgierskie wojska ale nie tylko one. Lubił zapuszczać się blisko torów , patrzeć na lśniącym torem , cudownymi parowozami Borsig 3509. Pięknie się komponowały na tle pól i połyskujących  łanów  zbóż.

Oddech wolej Polski. Piłsudski. Narodzona z niewoli ojczyzna. Tak wyczekiwana , tak nasza, nasączana często bratobójczą krwią i ofiarą. Gdzie w zaborach co wsie dzieliły czy miasta brat z bratem walczyć musiał a ojciec do synów strzelać …. Nastał koniec tego jarzma , homonto , kagańca...prawie. Zmobilizowano ponad 1 milion mężczyzn. Nowa wojna taka zapomniana Bolszewicko Polska. Tuchaczewski ….Piłsudski.... Cud...

Stach już swoje lata ma , zna kosę , zna żniwa, zna orkę , zna życie na brukwi na przednówku. Wie jak smakuje wypadający ząb w lutowy poranek. Okupację przeżył,jutrzenkę wolności czuję co ranek jak wstaje. Ziemia daje plony, ziemia niezgorsza. Zboże pszeniczne rodzi, rodzi i fasolę i kapustę i ziemniaki...już takie nasze a przecież z Hameryki w XVI wieku dopiero przywędrowały do Europy. Poruszenie we wsi nie tylko narodowe ale i now wiatrak na dole budowany. Wiatrak „koźlak” budowany w latach 1919-1920 przez braci Barankiewiczów.Jan wraz z Zygmuntem i Sewerynem dogadali się zebrali kasę i stawiają trzeci wiatrak w Pożogu. Szok. Staszek przychodzi i podziwia. Rozrywa go ta sprawa Polska ale i to co i się dzieje w jego wsi. Wygrywa wieś. Trzy wiatraki ,trzy ! Biją już okoliczne miejscowości.Choć w Skowieszynie Honender jest.... Konstrukcja znana , klasyczna, kozieł , „ koźlak”. Kręci się , łopaty falują na wietrze. Bracia nie mogą wyjść z zachwytu nad swoim dzieckiem. Staszek też. Dziś miał czas podejrzeć trzeci wiatrak we wsi, jak nakosił bydłu na noc. 

Lata wolności. Lata wstawania z kolan. Rok 1922 wpisał się w Pożóg. Ruszono z budową dwóch wiatraków. Jeden  „koźlak” zbudowany w latach 1922-1929 przez Władysława Komstę na wzgórzu koło Pękalinego Dołu i drugi  zbudowany w latach 1922-1929 przez Aleksandra Jaśkiewicza niedaleko torów kolejowych.

Pożóg stał się wsią kumulującą aż 5 wiatraków młynów. Nie ma co szukać w wolnej Polsce takich wsi ,które mają aż tyle młynów – wiatraków?

Staszek w sumie już Stach był pewien , że musi być młynarzem i te sprzęta obsługiwać.Bo każdy młynarz był oczytany, piśmienny i miał wiedzę i wielkie serce. Brał tyle ile trzeba czy to w zbożu czy mące, ale potrafił na termin przyjąć biednego pachołka czy syna chłopa zagrodowego. Umiał dać lekcje i dać możliwość nauki. To był ważniejszy na wsi, liczono się z jego słowem i głosem.Było ich już wielu. Pożóg stał się mekką rzemiosła młynarskiego. Z zazdrości czy innych konotacji jeden z tych technicznych wiatraków po tygodniu spalić się musiał. Pan Aleksander podnieść po stracie nie mógł się. Bo nie lada grosz taki wiatrak kosztować musiał. Słyszeli o młynie wodnym na Kurówce. W pobliskich Rudach. Pan Zasada w nim operował i jego szwagier. Korciło Stacha skoczyć te parę km nad rzeczułkę. Na Rudy. Kurówka 47 km wody , która napędzała 12 młynów wodnych . Stach wziął Zbyszka i za zgodą starszych pobieżyli do Rud. Stał tam piękny młyn wodny turbinowy,spiętrzona woda. Kręcą się leniwie dzieciaki jakieś. Nasłuchał się od miejscowych ,że cała okolica robiła u nich mąkę, że młyn był bardzo dobry, miał trzy pary walców. Mąka wychodziła przednia ; razowa ,pszenna ,kasza- wszystkie rodzaje mąki największe nasilenie prac w młynie przypadało na święta Bożego Narodzenia i Wielkanocy, cały pałac zastawiony był wozami pełnymi worków ze zbożem. Gospodarze nawet nocowali we młynie. Ach , oczy i duszę nasycili, mają swoje cudowności w Pożogu. Mają w myśl geometrii ustawione wiatraki. Wracają i opowiadają sobie co widzieli, wiedzieli jednak że swoje to najlepsze...

 

Lata wojny II , setki bomb które mijały wiatraki , dając im w okupacji pracę. Po wojnie , gdzie i paliwo i prąd zaczął płynąć w stalowych żyłach zawieszonych na drewnianych sosnowych palach śmigła potrzebne nie były. Zdemontowano. /żal wielki, Stach często żałość w izbie do ojca wylewał. Czytał tyle o tych wiatrowych arcydziałach,czytał ,że historia  wiatraków sięga tysiąca,a jeśli wierzyć chińskim zapisom – nawet dwóch tysięcy lat. Pierwsza „dokumentacja”

wietrznego młyna pochodzi z obszaru dzisiejszego Iranu i Syrii,a najwcześniejsze z tamtejszych konstrukcji datuje się na V–IX wiek. Czytał ,że w  naszej części Europy wiatraki pojawiły się w średniowieczu (ok.1300 roku).Znalazł też opisy po dziadku o nich ,  czytał w nich , że najstarszym i najpopularniejszym typem wiatraka występującym na ziemiach polskich jest wiatrak kozłowy, czyli "koźlak". Ich nazwa pochodzi od kozła, czyli specjalnej podstawy, na której spoczywał cały korpus budowli. Występowały one już w pierwszej ćwierci XIV wieku na Kujawach i w Wielkopolsce, natomiast rozpowszechnienie ich stosowania przypada na wiek XV. Koźlaki dotrwały bez zasadniczych zmian konstrukcyjnych do XX wieku i stanowiły najliczniejszą grupę wiatraków. Ich cechą charakterystyczną jest to, że cały budynek wiatraka wraz ze skrzydłami jest obracalny wokół pionowego, drewnianego słupa tzw. sztembra. Sztember podparty jest najczęściej czterema zastrzałami, a jego dolne zakończenie tkwi w dwóch krzyżujących się podwalinach. Tak skonstruowane podparcie budynku wiatraka nosi nazwę kozła. Ściany wiatraka posiadają konstrukcję szkieletową drewnianą i są ścianami wiszącymi zawieszonymi na koźle za pośrednictwem odpowiednich belek o bardzo dużych przekrojach poprzecznych ("mącznica" i "pojazdy"). Połączenie korpusu z kozłem było ruchome i umożliwiało obracanie wiatraka wokół jego osi.

Było to konieczne, gdyż młynarz musiał dostosować pozycję wiatraka do kierunku wiatru. W obróceniu całej konstrukcji pomagał mu wystający z tylnej (przeciwnej skrzydłom) ściany wiatraka specjalny długi dyszel współpracujący z kołowrotem, za pomocą którego następowało nastawianie budynku śmigami do kierunku wiatru. Za pomocą dyszla koń lub dwóch mężczyzn mogło obrócić wiatrak, kierując go na wiatr.

Zastanowił się nad tym co przeczytał. To lata ,gdzie w szkołach jakiekolwiek je nazwać nie uczono o nich. Poleciał pod te trzy wiatraki. Kartka wyrwana z pamiętnika dziadka. Patrzy , kiwa galową. Ciepło uderza go w ten sierpniowy żniwny wieczór. Przygląda się bliżej , coś szkicuje  trzy kondygnacje: kondygnacja dolna była wyłączona z użytkowania, jako że była zajęta przez konstrukcję kozła, zaś na kondygnacji środkowej i górnej odbywała się produkcja mąki. Mechanizm mielący zboże, a więc złożenie kamieni młyńskich, znajdował się na III kondygnacji. Wchodzi do środka cichaczem. Napęd urządzeń młyńskich odbywał się za pomocą drewnianego wału skrzydłowego i osadzonego na nim koła palecznego, którego średnica dochodziła do 4 m. 

 

Tak zapisał , zszedł po drewnianych schodach. Poszedł do domu. Nie wiedział ,że w 39 roku zacznie się hekatomba II wojny , której nikt nie chciał, nikt nie zapraszał....

Nikt. Prąd odcinał pomału i młyny wiatraczne i młyny wodne. Na ulicy Zielonej pracował młyn już nie potrzebujący ani wody ani wiatru...mel mąkę szybko i bez uczuć. Po wojnie liczono straty i ludzi. W Pożogu jego wąwozach partyzantka walcząca i z niemcem i ruskim i „polakiem”. Nastały gromady nastało światło. Stach już nie młody, ręka bez dwóch palców .Przeżył wojnę , tą drugą , Zbych nie miał tyle szczęścia. Padł pod Skowieszynem.Tam z „Holendra” Niemiec strzelał. Trafił tuż przy źródłach, blisko kolei.

Śmigła gniły , deszczułki odpadały. Kolejek już nie ma, niekiedy kibitka się przetoczy, niekiedy worek pszenicy zawiezie. Ale już droga zarasta. Kolejni młynarze już widzą kres swojej egzystencji. Po wojnie, słuszne czasy nastają. A w nich stare niedobre, drewniane przekładnie , śmigła już nie pasują do linii , do nowego. Ówcześni właściciele wydają decyzje – rozebrać. Lata 60-te..... Pożóg jak i inne miejscowości nabiera wigoru i nowoczesności. Stare złe, nie pasuje do nowego.Wiatraki rozebrano...

 

Domnieane przeze mnie miejsce uposadowienia wiatraków

 

Stach dawno nie żyje. Ja w 2019 roku stoję i dotykam tej ziemi ,gdzie wiatraki stały. Te trzy w rzędzie. Tu utkany krzyż stalowy , między jałowce wpleciony. Stoję sam , schylam się, biorę bryły ziemi.  Czuję te lata, czuję małego Staszka,czuję tą potęgę tego Pożoga. Łza się kręci, szarość grudniowego dnia gaśnie. Wraz z nim jego świetność, jego potęga. Pożogu i jego 5 wiatraków – młynów...

 

Fabularyzowane .

Halina Kopron , Izydor Wiejak – „ Ocalmy od zapomnienia Rusy… Nasze miejsce na ziemi.”

„Wiatraki na Ziemi Puławskiej” – Aleksander Lewtak.

 

Pożowski krzyż

07 grudnia 2019   Komentarze (3)
pożó   historia   młyny i wiatraki   wiatrak pożóg  

Samotność na wzgórzu....

 

 

W nieładzie pozostawione na garbie pożogowskim. Samotne bele - świadkowie niedawnych żniw, orki, siewu. Świadkami zbioru pobliskich porzeczek. Świadkowie setek kroków wydeptanych przez gospodarzy, przez turystów, przez rolników, przez grzybiarzy. Pilnują na samym szczycie dróg do wąwozu, na pola , w dół do Skowieszyna. Pilnują samotnie ale razem. Być może każda pilnuję swojego, swojej sprawy? Może tak w tej samotności tego pilnowania i stania na straży osiągają swoje cele? swoje dożycie? swoje instnienie? Co nam mówią te bele słomy ? O przemijaniu pór roku? O przemijaniu naszym w nas? O zapominaniu naszym? Zapominaniu nas? O celach naszych ? o celu w nas? Przypadkowości naszej ? czy przypadkiem w nas? Tyle ile patrzeń tyle opinii, tyle uwag, tyle lotnych myśli. Fraz w głowie pożądanych, ale nie zawsze poukładanych. Tyle błysków retrospekcji z dzieciństwa..tych stogów siana, tych klepanych kos, tych warczących kombajnów, tych snopowiązałek. I ta na tej uśmierconej beli słomy z tych zbóż niedawno zebranych ma pod sobą nowe życie, zboża co zimę im kazać pod śniegiem daliśmy. I ta soczystość życia i suchością śmierci uderza. Uderza mnie mocno.I ta samotność i to że ich zapomniano. Może celowo...Może rolnik zostawił dla zwierzyny co w tęgie mrozy na przednówku pożywiania nie mają? Może...

To byłby piękny obraz człowieczeństwa w tych nieludzkich czasach....

24 października 2019   Komentarze (1)
pożó   Pożóg  

Historia lokalna - bezimienna kapliczka w...

Często mijana kapliczka – krzyż tuż za przejazdem Końskowola – Pożóg. Dawniej w Pożogu – dziś w Końskowoli ulica Pożowska. 

Ach jak urywają sobie te grunta. Końskowola Pożogowi a Skowieszyn Starej Wsi. Tylko czy ten szum administracyjny jest dobry dla ludzi? Każdy wie gdzie się urodził i gdzie urodził się jego ojciec , matka. Pamięta ten drewniany płot już lekko pochylony w stronę bitej drogi. Pamięta te drzewa , las te pola uprawiane ciężką pracą i potem. Pamięta tego boćka co przycupnął na dachu sąsiada. Tak się mówiło mieszkam na Niwie, pole Za Lasem , pod Strumykiem lub za Stodołą. Te czasy się zmieniły i XX wiek przyniósł reformę rolną i parcelacje , potem gromady, powiaty, gminy, sołectwa. Każdy już z chirurgiczną precyzją wiedział gdzie mieszka. Sąsiad choć tylko oddalony o dosłownie 20 kroków już mieszka w innej wsi a przecież niedawno mieszkał ze mną Tu , granice wytyczyli i rozdzielili sąsiadów ratujących się w biedzie, czy pomocą orki na polu . A może brakującym mlekiem czy serem na codzienny postny trud…. Kto to wie. W tej zgodzie żyli od wieków mieszkańcy Pożoga. Słyszałem od osób z tej miejscowości o tej wzajemnej pomocy. Możemy ją wyczytać z książki o Bonowie jak gospodarze wzajemnie sobie pomagali. Byli w doli i niedoli. Trwali i pozwalali wytrwać. Czasy były trudne szczególnie pod zaborami, gdzie nie tylko przyroda i jej zmienność dyktowała jakość dnia, sytość w brzuchu czy obfitość na polu ale i zaborca, który z premedytacją eksploatował i wysysał z naszej polskiej ziemi, polskiego włościanina ostatnią skibkę chleba , ostania garść zboża, czy kubek mleka. Co trzymało ludzi razem ? Wiara w Wolną Polskę, Bóg ! Tak często wiara czyniła ludzi lepszymi, pomagała w najsroższej próbie, była ostatnią deską ratunku. To ona łączyła ludzi przy porannej czy wieczornej modlitwie, to ona zbierała ludzi przy kapliczkach Maryjnych snując po cichu Chwalnie łąki…. To w końcu przez zawieruchy zaborów i wojen fakt ,że mamy wolny kraj , mieszkamy i mówimy po POLSKU, czytamy polskie książki i możemy uczyć się na wielu szczeblach nauki jest koronnym dowodem tej niezłomnej wiary ! Wiary w wolną Polskę ! Wiarę w Stwórcę. 

To wiara w nie bezsensowną przelaną krew dziadów, walki na choćby kosy naszych powstańców i tych listopadowych i tych styczniowych jako wzoru bojowników o wolność! Wolność być może z góry nie wywalczoną w tych zrywach narodowych ale kiedyś na pewno. To dla mieszkańców widzących pożogę Pierwszej Wojny Światowej , która po sobie zostawiła wielkie zgliszcza i ogromną biedę , śmierć potrzeba było wzorców , które pokrzepiały i dawały nadzieję na jako takie przeżycie dnia i odbudowę swoich domów , swojej tradycji. Byli to dzielni powstańcy, którzy widząc do granic nieludzkie ciemiężenie mateczki Polski ( choć na mapach nie istniała….) uderzyli w gong , powstali z kolan i walczyli , przelewali krew za najważniejszą rzecz – wolną ojczyznę. 

 

Po rozmowie z wybitnym regionalistą, pasjonatem historii, obyczajów i zwyczajów - Panem Aleksandrem Lewtakiem -  ziem Skwieszyńskich, Pożowskich , Końskowolskich i wielu innych rozwiała mi się historia tego krzyża. Tej w sumie  kapliczki – krzyża – tej przy torach w stronę w Pożoga od Końskowoli przy drodze.  Stoi wśród drzew. Na zdjęciach lotniczych z 44 roku było chyba tylko jedno drzewo. Ugryziona przez czas, skromna w swojej postaci. Tablica pusta, inskrypcji brak. Tak intrygująca….. Idąc za wypowiedzią Pana Aleksandra i tego co udało mu się ustalić w przekazie ustnym dowiedział się od seniorki z Pożoga już nieżyjącej o historii tej kapliczki. 

W czasie po I wojnie światowej ludność jak pisałem wyżej potrzebowała wzorców heroicznych zrywów narodowych postanowiono upamiętnić Powstańców Styczniowych z 1863 roku. Zaczęto zbierać pieniądze na budowę  pomnika wśród mieszkańców Pożoga. Udało się zebrać pewnie jakąś kwotę bo powstała skromna w formie kapliczka- krzyż. Natomiast już nie zdążono zrealizować inskrypcji na tablicy. Przeszkodziła temu II Wojna Światowa zbierając tak krwawe żniwo na matuszcze ojczyźnie. Do dnia dzisiejszego nie udało się dokończyć tego działa. Nie udało się przymocować już tablicy pełnej z treścią ku czci powstańców. Ktoś  zapyta czy tu była potyczka znacząca by postawić ten krzyż? Historia nie odpowiada wprost na to pytanie. Być może tak , choć źródła milczą. Wspominają Parchatkę, Żyrzyn zwycięski. Być może dla uczczenia powstańców w dowód uznania miała powstać ta kapliczka – krzyż? To już bardziej pewne. Przecież potyczki cały czas w okolicach Pożoga miały miejsce.

Idealnie by było gdyby gmina Końskowola dokończyła dzieła i odnowiła kapliczkę i umieściła tablicę już z inskrypcją. Ta goła jest bardzo wymowna. 

 

Zdjęcia własne. Opracowano na podstawie rozmowy z Panem Aleksandrem Lewtakiem.

08 maja 2019   Komentarze (3)
pożó   historia   kapliczka pożóg  

Historia lokalna - Smutna historia przystanku...

Stacja Pożóg.

Aktualny wygląd.

 

Pamiętam jak w 2011 czy 2012. Dni otwarte LORD. Szedłem sadem chyba jabłoni. Nie pamiętam. Trafiłem na jakieś święto tu w Końskowoli. Mało mnie to interesowało wtedy , ot grają na harmoszce, jakieś pierogi regionalne sery, gobeliny , śpiewy… A ja idę przed siebie, bramy otwarte. Nie znam tego miejsca, nie znam Starej Wsi, nie znam Końskowoli. Szedłem po prostu z Puław przez jeszcze wtedy betonowy wiadukt kolejowy w drogi mi nie znane. Słysząc jakiś hałas i imprezę kierowałem się na nią. Brama otwarta. Idę alejką drzewek owocowych. Nie mam pojęcia kiedy to wszystko powstało i to że Czartoryska miała tu blisko swój ogródeczek około 9 ha. Dla mnie wtedy ot uprawy doświadczalne jak każde inne.  Brama druga , widzę na horyzoncie stare drzewa lekko przygarbione ale rozłożyste. Zaciekawiło mnie to miejsce. Wychodzę z sadu i wchodzę na teren dworca. Witają mnie już leciwe płyty chodnikowe, mocno wydeptane.

 

Stacja PKP zdjęcie autorstwa pana Marka Kosmali ze strony -bazakolejowa.pl.

 

Ciekawe położenie stacyjki malutkiej, skromnej ale urokliwej między peronami. Między starodrzewem chyba wiązów. Wiaty dwie , kiedyś tu był jeszcze budynek stacyjny, z kasą.Na stronie bazakolejowa.pl można wyczytać, że w 1950 roku zaistniała nazwa Pożóg w Dzienniku taryf i zarządzeń komunikacyjnych 5/21. Ruch pasażerski, przystanek i posterunek odstępowy / idąc za Wikipedią : „posterunki odstępowe dzielą szlak kolejowy na fragmenty zwane odstępami.

 

Stacja PKP zdjęcie autorstwa pana Marka Kosmali ze strony -bazakolejowa.pl.

 

Na danym odstępie może znajdować się tylko jeden pociąg – wpuszczenie kolejnego pociągu jest możliwe dopiero po zwolnieniu go przez poprzedni. Dzięki zastosowaniu posterunków odstępowych zwiększa się przepustowość szlaku”/. W 1992 roku był tu już tylko przystanek. Są jednak zdjęcia jak  z pola doświadczalnego teraz Pożóg II były pakowane w wagony wikliną.  

Zdjęcie pochodzi z albumu Pożóg - wydało Polskie Towarzystwo Dendrologiczne w 100 lat po zniszczeniu ogrodu Izabeli Czartoryskiej w Pożogu Warszawa, październik 2015.

 

Maleńka stacja ,aleja drzew ze Starej Wsi/ Końskowoli  od ulicy Głębokiej  prosto przez przejście  przez tory z pomalowanymi na niebiesko barierkami / poręczami i dalej prosto do folwarku i dalej do Pożoga. Tak mocno utkwiła mi w pamięci ta stacyjka pierwszy raz widziana w 2011 roku i niekiedy jeżdżąc do Lublina osobówką mijana, że postanowiłem śledzić jej historię. Tą od niedawna, jak od niedawna jestem w Puławach i Lubelskim. Skromny drewniany krzyż brzozowy z otoczką na stacji jako upamiętnienie tych złych czasów, czasów okrutnych. Tyle pamiętam. Pamiętam jeszcze, że bardzo mi się tam podobało. Ujęła mnie ta prostota a zarazem piękno drzew i pól skowieszyńsko- pożowskich. Dalej się wspomnienie zaciera, rozmywa.

 

 

Krzyż na ulicy Głębokiej - skierowany na Pożóg...

 

Całe szczęście, że wśród moich znajomych jest pasjonat historii i regionalista Mariusz Głos , który podzielił się swoimi wspomnieniami o tym miejscu. Codziennie przejeżdżając przez to miejsce w okresie pobierania nauk. Podając i wiele ciekawostek odnośnie tego miejsca :

„

Dojeżdżając do szkoły w Puławach pociągami, zbliżając się do tej stacji, zawsze wydawała mi się taka jakby dzika tzn. zaniedbana, na murze i wiatach graffiti, naokoło brak zabudowań i sady, zniszczone ławki. Uwagę moją przyciągały piękne drzewa chyba Wiązy, w dali kominy puławskich Azotów, wracając ze szkoły, zbliżając się do stacji Pożóg, po lewo w dali, widoczne były wieże kościoła farnego w Końskowoli, po latach dowiadując się iż kościół ów był świadkiem historii Polski. Dojeżdżając do szkoły podpytywałem kolegów z pobliskich Klementowic, czemu budynek popadł w ruinę?  Mówili, że młodzi chuligani często tu przebywali i napadali na kasjerkę, która mieszkała w tym budynku. Stacja zmieniała się.  Wyburzono budynek stacyjny, ułożono betonowe tabliczki chodnikowe, zrobiono nowe zadaszenia i ławki, uzupełniono podkłady torowe. Obok stacji jak mówił pan Lewtak ( wybitny regionalista i pasjonat historii)  jest ten grób z otoczką, możliwe, że już go nie ma, z uwagi na tę budowę i przebudowę

 Z sentymentem patrzyłem na mijające stacje kolejowe, żal patrzeć jest na obecny prowadzony remont, bo jadąc kiedyś pociągami, porównuję co jest a było przedtem .”

 

Stacja PKP Pożóg - zdjęcie pochodzi ze zbiorów  Strony Gmina Końskowola na starej fotografii

 

Pan Władyslaw Rodzik-dyżurny ruchu na stacji Pożóg - zdjęcie pochodzi ze zbiorów  Strony Gmina Końskowola na starej fotografii

 

 

Co za piękny i uczuciowy opis tego miejsca. Zdjęcie budynku stacyjnego rzeczywiście jest go umieszczam wraz z dyżurnym ruchu Panem Władysławem Rodzikiem.  Taka historia. A co dziś?

Ruszam do Starej Wsi. Piękna. Stawki z przystrzyżoną trawką, wyrafinowane latarnie. Czysto , chodniczki zadbane,  przydrożne krzyże odnowione, odświeżone. Co ciekawe to ta cześć przy Skowieszynie jest poprzez projekty unijne odmłodzona i upiększona. Naprawdę chylę czoła dla włodarzy. Dla mnie to przykład bardzo dużej pracy nad tym miejscem wraz z architektem urbanistycznym i krajobrazu. BRAWO. Zwiedzam, choć bywałem tu nie raz. Często biegałem swoją ulubioną trasą – Puławy-Rudy-Końskowola-Stara Wieś- Płósy ( Skowieszyn) – Przy kapliczce na Puławy do Puław.  Ulica Głęboka , gdzieś w polu stawiany jakiś duży obiekt. Krzyż na rozstaju dróg. Patrzy na stację Pożóg i folwark.To mój cel. Widzę już aleję drzew prowadzącą na stacje. Samochód parkuję aż przy założonym z donacji Czartoryskich cmentarzu. To nic. Wieje, zimno. Nakładam ortalion na bluzę, ciut lepiej. Kaptur na głowę. Leszczynka i jak prawdziwy włóczykij ruszam. Przy Orliku zawsze intryguje mnie ten krzyż. Stalowy, odmalowany, płyta betonowa spękana. Stoi przy polnej drodze na folwark w Końskowoli ale patrzy na Klementowice? Na LODR ? nie wiem. Widać na nim dymiące kominy Azotów. Wracam na Głęboką. Krzyż. Droga na stacyjkę. Drzewa szumią, mówią, opowiadają. Słucham, ale zrozumieć nie mogę. Te drzewa tyle widziały…. Dochodzę do byłego przejścia przez tory , tego z tymi barierkami niebieskimi , które utkwiły mi w pamięci i widok straszny i okrutny. 

 

Droga na stację od strony Starej Wsi.

 

Pomijając piękny nowy nasyp reszta jak po wybuchu bomby. Cegłówki, płyty chodnikowe, betonowe fundamenty w częściach zasypane i przemieszane ze piachem , ziemią i gruzem. Do samego ogrodzenia do ściany drzew. Tych wiązów. Wielki smutek i żal. Nie można nic poznać …gdyby nie te drzewa. I ze strony Starej Wsi jak i Skowieszyna. Widzę hałdy tego gruzu z piachem drewnem. Mało tego to i miejscowi chyba miejscowi zaczęli dokładać swoje śmieci. A to lodówka, a to części samochodów, a to swój gruz i śmieci. Przechodzę przez nasyp na stronę folwarku. Widać go ładnie i tak blisko.

 

Droga na stację PKP Pożóg.

 

 

Droga już do tego Pola Doświadczalnego Pożóg II już nie uczęszczana zieleni się coraz bardziej. Stoję w miejscu gdzie była wiata i idę w stronę przejścia i tablicy Pożóg oraz miejsca pamięci. Nic nie ma tylko wykopy i nasyp. Ogromne kawałki peronu leżą pod drzewem przysypane piachem i ziemią. Widać i cegły, i płyty chodnikowe i w rowie pogiętą i zniszczoną tablicę POŻÓG….Ogarnął mnie smutek i żal. Taki żal. Wiem , idzie nowe ale tak szybko i bez pardonu rozprawiło się ze starym ?

 

Widok na  stację PKP Pożóg w miejscu byłego przejścia dla pieszych.

 

Szlak NW ( chodziarzy) oznaczony ładnie na drzewach stacji od strony Skowieszyna. Poniżej pięknie kwitnie lunaria – miesiącznica. Oko cieszy i to jedyny pozytyw tego miejsca. Straciło bezpowrotnie na swoim klimacie. A czy będzie nowy przystanek PKP Pożóg? Czy już w zapomnieniu i historii ludzi będzie istniał? Nie wiem. Dochodzę do przejazdu na Skowieszyn. Zawracam do Samochodu Głęboką. Mam dość. Tak dawno bezsilnie zły nie byłem. Znów mała rodzynka, wisienka na torcie tej lokalnej historii okolic ginie bezpowrotnie. 

 

Miejsce przystanku PKP Pożóg.

 

Droga na Skowieszyn przy stacji .

 

Lunaria.....

 

I teraz pytanie czy Stara Wieś  czy szeroko mówić o Końskowoli? Wybaczcie jak coś źle wskazałem ale na granicy tych miejscowości nie będąc stąd o omyłkę nie trudno. Dziękuję panu Mariuszowi za wspomnienie i podzielenie się nim. Być może pominąłem waże historie związane z tym miejscem. Wybaczcie....

 

 

Pola Pożowsko-Skowieszyńskie i po prawa pierwsze zabudowania Skowieszyna.

 

 

 

Zdjęcia własne – kolorowe / Stacji PKP autorstwa pana Marka Kosmali ze strony -bazakolejowa.pl . Zdjęcia cz-b. ze Strony Gmina Końskowola na starej fotografii. Oraz treści cytowane lub opracowane na podstawie źródeł w treści wpisu. 

 

 

 

 

 

06 maja 2019   Komentarze (3)
pożó   historia   pożóg pkp Stara wieś  

Historia lokalna - Pożóg

Pożóg. W średniowieczu ( XIV w) Poszog, czy Pozog. Nie wiele młodsza miejscowość od zacnych Włostowic ale starsza od Skowieszyna. Mówię oczywiście o pierwszych źródłach pisanych....

 

 

 

Dziś celem mojego łażenia był on. I nie udało mi się przejść i podejść do starej kuźni , do miejsca gdzie były koźlaki wiatraki malowane często przez artystów. Fakt dziś tam już ich nie ma. Wiele z jego cudowności na pewno mi umknęło bo i czasu miałem mało i deszczyk nie zachęcał do dłuższych wędrówek. Miejsce dobrze znane - ot na Nałęczów to tylko przez Pożóg i Celejów. I ten zakręt i ta figurka i ostro za szkołą w prawo i pod górkę i już za sobą Pożóg zostawiony. Dziś inaczej . Parkuję przed szkołą a w sumie zespole szkół. Dalej już tylko OSP, kaplica ,sklep i rozdroże - na Nowy Pożóg i na Celejów...

 

Ciężko myśli pozbierać! Czy zacząć od drogi historycznej czy może od przyrodniczej choćby geomorfologicznej czy jednak od etnograficznej ? W głowie plan- idż prze siebie. Budynek szkoły ładny , odnowiony, zadbany. Napisy na niej duże , czytelne - Kochanowski partonem. Zostawiam na rzecz OSP i św Florianem.Łopocą dwie flagi nad tym budynkiem wzniesionym w czynie społecznym w maju 1974 roku. Flaga Polski i UE.Drzwi obok sklep. Starzy pan zadowolony wychodzi z niego i mierzy mnie wzrokiem. A ja niebieski ortalion , kij leszczyna do podpórki worek na plecach. Widać nietutejszy. To nic. Św. Florian wymowny, lekko przyprószony już latami. Na przeciw budynek z 1935 roku.Chyba tam był "skup" mleka. Idę dalej. Kaplica pw. Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski pobudowana dość niedawno o zastanawiających kształtach. Krzyż wysoki góruje nad tym miejscem - jubileuszowy-odkupieniowy 1983 roku. Dalej już Nowy Pożóg i droga mi znana do Celejowa ...i stalowy krzyż...

 

 

Wracam się do szkoły Tu pięknie zadbane, fitness na dworze ścieżki wśród sosen . Karmniki dla ptaków. Studnia wymowna, na kołowrót , zamknięta na kłódkę. Dąb Pamięci i pomnik pomordowanych. Chwila zadumy i modlitwy. Opuszczam progi szkoły i brzozowym traktem schodzę w dół do kapliczki Najświętszej Marii Panny. Koronowanej, pięknie się komponuje błękit i biel.Dwa kamienie pewnie drogowe kiedyś i między nimi Madonna.Patrzy się na wąwóz.

 

 

Idę tam zatem. W lewo do wąwozu. Drewniana zabudowa niknie wśród tych murowanych domów i willi. Tu przecież jest miejsce róż i drzewek ozdobnych i owocowych. Tu przecież Czartoryska na 9 hektarach założyła ogród w stylu angielskim. To tu jest mekka dla architektów krajobrazu, florystów, artystów kwiaciarzy .... Mnie to nie zachwyca! ja kocham i podziwiam przyrodę dziką i botanikę pierwotną. Nie musiałem długo czekać . Ciek płynący wzdłuż całej miejscowości zasilając na posesjach stawki i sadzawki płynie w wąwozie. Skromnie przy nim , ale to nic. Wznosi się nade mną piękne pochylone łąki , kwiecie mniszka żółci je! A w dole przy strudze wody i strzałka wodna, żywokost ( już kwitnie!) kokoryczka pięknie na łodydze wiszące jej białe kwiaty. Po prawo domostwa i stawy i te rybne, w oddali słychać i widać, że na pomoście wędkarze łowią rybkę na obiad. Zerwana skarpa lessowa a przy niej dwie nory wydrążone ! Widać ślady rylca lub pazura. Wdrapuję się na szczyt. Widzę młode krzewy porzeczek. Bardziej ciekawa i tajemnicza brzezina na skraju lasku. Ciekawe co widziały. Wąwóz głęboki i cichy . Nawet szpaki nic nie gadały. Dziwnie powykrzywiane drzewka. miejsce chyba coś strasznego widziało. Schodzę na dół i idę do krzyża naprzeciw wójta, mijam gdakające kury pasące się w soczystej zielonej trawie. Mijam na posesji prywatnej zadbany krzyż. Dochodzę do niego. Modlitwa. Drewniany , zmęczony już swoimi latami z 1948 roku. Inskrypcja jak to po wojnie od ognia.......Chylę czoła, dziewczynka patrzy na mnie ja na nią. Chyba czas wracać , nie dochodzę do stawu i zabudowań ze zdobieniami pewnie z lat 20-tych XX wieku. Wracam, do szkoły Mijam stawki, nowe wille, reklamy róż, Maryję na prywatnej posesji . Nowy łady chodnik z kostki brukowej daje mi łatwość przemieszczania się po tej jakże starej miejscowości.Wsiadam do auta i na Skowieszyn.

 

 

Tam asfalt wąski ale nowy. Trafiam na krzyż na rozdrożu , płyty ażurowe betonowe, kieruję na na dół. Do dworu blisko stacji Stary Pożóg PkP , gdzie wyskakiwali z pociągów .... o tym miejscu ze strony LODR : "Pole doświadczalno-wdrożeniowe w Pożogu II ma długą ponad 150 letnia historię. Gospodarstwo Pożóg II wchodziło w skład tzw. klucza końskowolskiego, który należał do dóbr książąt Czartoryskich i przeznaczony był pod uprawy polowe. Po kasacie dóbr w 1831 r. przez władze carskie, obiekt przeszedł pod administracje rosyjską, a następnie został przekazany Instytutowi Politechnicznemu i Rolno-Leśnemu w Puławach. W 1869 r. Instytut uległ reorganizacji, a grunty gospodarstwa przekazano nowo utworzonemu Instytutowi Gospodarstwa Wiejskiego i Leśnictwa w Puławach. Po roku 1914 Instytut przeniesiono do Charkowa, zaś po zakończeniu I wojny światowej – już w niepodległej Polsce utworzono w Puławach Państwowy Instytut Naukowy Gospodarstwa Wiejskiego. W okresie międzywojennym w Pożogu II poczyniono szereg inwestycji, między innymi stworzono dobrze wyposażone zaplecze techniczne, w tym pracownię oraz stodołę, która po adaptacji do dziś pełni rolę pomieszczenia do przechowywania zbiorów z doświadczeń.

 

 

Po II wojnie światowej w 1950 roku na bazie PINGW utworzono 9 różnych instytutów.

 

W wyniku tej reorganizacji Pożóg II stał się gospodarstwem doświadczalnym Instytutu Hodowli i Aklimatyzacji Roślin z siedzibą w Puławach. Prowadzono tu szereg doświadczeń głównie nad burakiem cukrowym i roślinami korzeniowymi. Z roku na rok poszerzano zakres doświadczeń o rośliny zbożowe, strączkowe, motylkowe drobnonasienne, oleiste i tytoń. W 1956 roku utworzono w Końskowoli Rolniczy Rejonowy Zakład Doświadczalny, w którego skład obok majątków w Końskowoli i Borowinie wszedł również obiekt w Pożogu I i II. W tym okresie rozpoczęto działalność w zakresie doświadczalnictwa terenowego. Na polu w Pożogu II prowadzono min doświadczenia ścisłe z zakresu uprawy i porównania odmian. W 1975 RRZD przekształcono w Wojewódzki Ośrodek Postępu Rolniczego, a następnie w 1991 w Ośrodek Doradztwa Rolniczego. W tym czasie znaczną część pól odłączono od gospodarstwa, pozostawiając 9 ha gruntów ornych, na których prowadzone są doświadczenia polowe do obecnej chwili."

 

Jestem pod wrażeniem - nie wiedziałem ,że takie miejsce jest !!! Wracam na skrzyżowanie i na Skowieszyn. Staję w polu. Na lewo tak cudowne widoki - garby lubelskie . Sączą się i wzdymają i opadają Piękny widok. Taki nowy dla mnie taki świeży. Nie znam tych terenów choć mieszkam kilka km dalej. Wstyd i smutek. Zaduma. Muszę to wszystko nadrobić......

 

04 maja 2019   Komentarze (3)
pożó   historia   Pożóg  

Historia lokalna - Bunkier w Pożogu

W całym kraju 15192 budowle ochronne wciąż drzemią pod fabrycznymi halami, urzędami i zwyczajnymi blokami. Tak zwane ukrycia, w których w razie wojennej pożogi mogłoby szukać schronienia 1,6 miliona ludzi, nie mają dziś prawdziwego gospodarza.

 

Te dane podaje rp.pl. Szokujące nieprawdaż. 

Czas pokoju to najdoskonalszy czas życia na tym świecie. Ale to właśnie za jego czasu państwa i armie przygotowywują się do ewentualnej wojny. Wiele miejsc jak te, nasze puławskie przy drodze na Żyrzyn schrony „Kaniowczyków” każdy zna. Z pieskiem na dłuższy spacer, czy ze strony Puław, czy Rudy w krótki czas znajdzie i odwiedzi. Tam wiadomo, jak nikt nie pilnuje to marnieje. A tu kawał historii. Prawdopodobnie pozostały po II Pułku Saperów Kaniowskich. Prawdopodobnie służył jako schron na amunicję. Las gdzie wybudowano bunkry nosi lokalną nazwę „Las wojskowy”. Na terenie ogrodzonym znajdował się cegaly budynek Prochownią zwany. Cały czas kompleks był pilnowany. Po wojnie budynek rozebran,o a budulec przydał się okolicznym mieszkańcom. Cały kompleks liczy ich około 20. Sporo.

Same Puławy też mają swoją tajemnice. Choćby pod szkołą na Jaworowej,czy na Piaskowej – schrony piwniczne. Tak słyszałem. Cześć ich już nie ma a cześć dalej funkcjonuje. Przekonamy się o tym jak np. znajdzie się konkretny niewybuch, to policja czy wojsko kieruje albo na punkt zboru albo do schronów w mieście.

O tych niemieckich co są w Końskowoli , Pożogu, Moszczance i Janowcu plus dalej, ale tej samej linii Annopol, Gościeradów czytałem trochę. Miałem misję odwiedzić jeden z nich – ten w Pożogu – na samym szczycie wzniesienia ponad 200 metrowego n.p.m.. Nie ma co się dziwić ,że tam Niemcy umieścili i wybudowali bunkier. Po drodze był w Końskowoli przy przejeździe na Pożóg, ale odmachałem mu. Stanąłem przy krzyżu mogilnym. To jest zagadka. Nikt nic nie wie....ale ja się nie poddaję i szukam informacji. Na mapach google oznaczony jako z powstania styczniowego ,ale coś chyba nie bardzo …..

Zatem mijam przejazd w kolejowy w Pożogu tej XIV wiecznej wsi ( w dobrach Końskowolskich)  i przy kapliczce wciągniętej do gminnej ewidencji zabytów – pięknej Królowej Maryi odbijam w prawo. Droga słaba, ale widoki przednie. Od razu wpada się w wąwóz lessowy dość dość głęboki. Tafle łąk ukwieconych mniszkami , przetacznikami, jaskrami mijam po lewej stronie a prawa nasyca się stawem a raczej stawkami. Nigdy tu nie byłem. Nigdy nie chodziłem ze Skowieszyna do Pożoga. A przecież tam jest symboliczna mogiła tych co z pociągów wyskakiwali … Samochód trzęsie jak cholera ale widoki genialne. I nagle asfalt!!!! Do góry czyli tam gdzie jadę!!! Szok. Tabliczka ,że projekt unijny i wąski ale ładny asfalt zabiera mnie wąwozem na sam szczyt. Kręci trochę i mam się na baczności. U szczytu zboże ozime ładnie wzeszło , nowy płot siatkowy - teren prywatny i bunkier. Jest ! Trafiłem. Pisali ludzie – bunkier w porzeczkach. Tak kiedyś było. Dziś ciągnik w dole coś opryskuje. Samochodu nigdzie nie zostawisz bo wąsko. Trudno. Gaszę silnik i lecę z trójkątem w stronę Pożoga i stawiam jakieś 50 metrów od auta by już było wiadomo. I oglądam z zaciekawieniem ten bunkier. Nie znam się nadto na tym temacie choć pracuję w zakładach wojskowych  jako cywil. To mnie interesuje po prostu. 

Dlatego oddaję o tych i tym bunkrze głos ludzi znających się na rzeczy. Poniżej w jednym cudzysłowowie zebrane nie moje lecz pasjonatów i ekspertów informacje jakie udało zdobyć : 

„

 

Niemieckie Naczelne Dowództwo Wojsk Lądowych (OKH) 20 października 1939 roku (dalsze rozporządzenia z 26.10.1939, 11.01. i 4.02.1940 oraz 24.02.1941 roku) podjęło decyzje o budowie linii umocnień na rzekach San, Wisła, Narew oraz rozbudowie umocnień na terenie Prus Wschodnich. Miała ona przebiegać zachodnimi brzegami rzek, tworząc w niektórych miejscach tzw. przedmościa: Krzeszów, Annopol, Dęblin-Puławy, Warszawa. Dodatkowo planowany był rozbudowany system rowów przeciwczołgowych. Budowa umocnień stałych rozpoczęła się w marcu 1941 roku. Rozkazem z 14 maja tego samego roku, w związku z koncentracją wojsk i planowanym atakiem na Związek Radziecki, prace zostały przerwane. W wyniku olbrzymich sukcesów na froncie wschodnim, przewidując szybkie pokonanie Armii Czerwonej, zrezygnowano z dalszej budowy umocnień. Dopiero w roku 1944 Niemcy starali się wykończyć pośpiesznie fortyfikacje. Zgodnie z rozkazami Okręgu Wojskowego Generalnego Gubernatorstwa z 11 lipca 1944 roku linia San- -Wisła obsadzona została załogami bezpieczeństwa. Narew Zgodnie z zaleceniami w rejonie Puław planowano budowę 50 a w rejonie Annopola 30 schronów. Budowę zarządzono przez Inspektora Fortyfikacji Wschód 24 lutego 1941 r po zwycięstwach Niemieckich w Jugosławii i Grecji prace zahamowano.6 października 1941 r polecono przesłać elementy pancerne linii San Wisła Narew na budowany wówczas Wał Atlantycki.

 

Schrony w Pożogu, jak i w Janowcu powstały w tym samym czasie w ramach rozbudowy fortyfikacji na linii wyznaczonej rzekami Narew- Wisła- San, w wchodziły bezpośrednio w skład 130 odcinka Annopol i Puławy- Dęblin ( a właściwie przyczółku Puławy). 19.04.1941 wspomina się iż na całym 130km odcinku Annopol i Puławy- Dęblin wybudowano łącznie 33 węzły oporu z 719 schronami/okryciami (głównie drewniano-ziemnymi), 124 stanowiska obserwacyjne, 78 stanowisk broni maszynowej i przeciw pancernej  oraz 8 stałych obiektów fortyfikacyjnych.

 

Schrony na Przyczółkach Dęblin - Puławy i Annopol powstały według wytycznych OKH z 4.02.1940 r. jako linia San - Wisła .Schron w Pożogu to regelbau 514. Był to schron bojowy, z 1 CKM, do ognia bocznego. Kategoria odporności Bneu. Wnętrze schronu podzielono na 5 pomieszczeń. Uzbrojeniem głównym był karabin maszynowy MG-34, zamontowany na lawecie fortecznej za płytą pancerną 78P9. Do obserwacji okolicy schron posiadał stanowisko z peryskopem pionowym. Obronę schronu zapewniała strzelnica obrony wejścia. Załoga liczyła 6 osób.

 

 

 

Z tego co słyszałem to był polski bunkier i został zdetonowany przez Polaków po opuszczeniu ,kiedyś tam się znalazło parę łusek od kałacha ... Co do tego tunelu to też słyszałem ale wątpię żeby jak na tamte czasy to było wykonalne ,już prędzej gdzieś jest jakiś podziemny schron czy składzik amunicji .jest tam taki kanał zaślepiony łączona ścianką . Podobno brat kolegi znalazł tam hełm jakiś .

 

Co do Pożoga to jeszcze wiele tajemnic/legend podobno w Pożogu mieszkańcy wykoleili pociąg z dostawą dla wojsk niemieckich .Jeszcze u niektórych mieszkańców można spotkać słynny niemiecki "taboret z dziurą", skrzynie drewniane i blaszane po broni i amunicji .

 

Dopiero teraz skojarzyłem pewne fakty. Dziewczyna, która mi dała namiary na ten bunkier wspomniała, że babcia jej opowiadała jak ich zapędzono do budowy bunkrów w Pożogu i Końskowoli. Przecież to powinno mi było od razu podsunąć motyw Niemiecki. Człowiek nie słucha wszystkiego uważnie i potem nie przetwarza informacji jak trzeba.

 

 

Przedstawiony na zdjęciach schron z Pożogu to regelbau 514. Był to schron bojowy, z 1 CKM, do ognia bocznego. Kategoria odporności Bneu. Wnętrze schronu podzielono na 5 pomieszczeń. Uzbrojeniem głównym był karabin maszynowy MG-34, zamontowany na lawecie fortecznej za płytą pancerną 78P9. Do obserwacji okolicy schron posiadał stanowisko z peryskopem pionowym. Obronę schronu zapewniała strzelnica obrony wejścia. Załoga liczyła 6 osób.

Wnęki przy wejściu: jedna (ze śladami mocowania) na przyłącze telefoniczne, druga - może na sam telefon, nie wiem. Ale to standard w takich schronach.

To co jest niby zrzutnią granatów w rzeczywistości jest zapewne elementem systemu wentylacji.

Dalej widzimy fragment futryny drzwi pancernych, i chyba zgniecione drzwi gazoszczelne.

Korytarz we wnętrzu obiektu to wyjście awaryjne. Elementy po obu stronach wejścia to osłona czerpni powietrza

 

„

 

Choć to jest tragiczna historia i godna najwyższego potępienia zbrodnia na Polsce przez Niemcy  to jej relikty są. Można je odwiedzić i się zastanowić czy na pewno wojny i cierpienie milionów jest konieczne....

Dokładna lokalizacja GPS :

GPSLatitudeRef - N

GPSLatitude - 51  22  39.92 (51.377756)

GPSLongitudeRef - E

GPSLongitude - 22  4  1.77 (22.067158)

GPSAltitude - 195.76 m

 

Dane cytowane pochodzą ze stron : gmina Gościeradów, forum.tradytor.pl, fortyfikacje.net, odkrywca.pl, eksploatorzy.com.pl oraz „Rudy ...nasze miejsce na ziemi” H.Kopron, I.Wiejak.

 

02 maja 2019   Komentarze (3)
pożó   historia   pożóg bunkier  
Izkpaw | Blogi