• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Blog o przyrodzie, naturze, śpiewaniu, historii

Kategorie postów

  • aktywność sportowa (13)
  • basonia (1)
  • bobrowniki (4)
  • bochotnica (12)
  • bonow (2)
  • borowa (16)
  • borowina (5)
  • chrząchów (1)
  • chrząchówek (1)
  • ciekawostki (23)
  • cmentarze (21)
  • delegacyjny i podróżniczy splen (5)
  • dęblin (27)
  • drozdówko (1)
  • epidemie (6)
  • filozofia (68)
  • gołąb (5)
  • góra puławska (3)
  • historia (132)
  • jaroszyn (1)
  • józefów (1)
  • karczmiska (1)
  • kleszczówka (1)
  • końskowola (7)
  • kurów (1)
  • Łęka (1)
  • maciejowice (1)
  • matygi (4)
  • młyny i wiatraki (25)
  • mosty i przeprawy (3)
  • nieciecz (1)
  • obłapy (1)
  • opatkowice (1)
  • osmolice (1)
  • parchatka (8)
  • piskory (1)
  • podzamcze (1)
  • pożó (8)
  • przyroda (46)
  • puławy (50)
  • rodzinne strony (55)
  • rudy (4)
  • sieciechów (3)
  • sielce (1)
  • skoki (6)
  • skowieszyn (7)
  • smaki ryb w puławach (2)
  • spiew (12)
  • starowice (1)
  • technika (5)
  • trzcianki (1)
  • wąwolnica (1)
  • wieprz (2)
  • wierzchoniów (1)
  • wieże wodne- ciśnień (7)
  • wisła (8)
  • witoszyn (1)
  • włostowice (2)
  • wojciechów (2)
  • wolka nowodworska (1)
  • wólka gołebska (6)
  • wskaźniki artyleryjskie (1)
  • wyznania religijne (18)
  • zbędowice (2)
  • ziemia szczecinecka (1)
  • Życie (56)

Strony

  • Strona główna

Linki

  • Bez kategorii
    • Blog o własnej wędlinach....
  • Bieganie inie tylko
    • Maratończyk i jego przemyślenia
  • Historia
    • Fortyfikacje
    • I WŚ Puławy
    • Interaktywne stare mapy
    • O cmentarzach , dworkach
  • Historia lokalna
    • Dawne Puławy
    • I Wojna Światowa
    • Kompendium wiedzy o Gołębiu
    • Poznaj Lublin
    • Skoki i Borowa
    • Świetny blog o historii regionu
    • Wszystko o Sieciechowie
    • Wyjdź z pociągu
    • Zabytki, zaułki, zakątki ...
  • proces technologiczny
    • Procesy technologiczne
  • Przyroda
    • Blog leśniczego

Kategoria

Wyznania religijne

< 1 2 >

Kapliczki na Niwie modlitewny cud

 

 

 

Roku Pańskiego 1987,czy może 1989 stał się cud wymodlony. Puławy, Niwa. Już podrosłe sosny i brzozy poprzeplatane topolami. Za lasem pszczelim instytuckim czas jesienny. Nie tak jak teraz ,ale ściana lasu okazała. Pachnąca październikową ziemistością, zachęcającą na grzybobranie. Modrzewie trzy dorodne a w koło nich opieńki, takie same modrzewie otulały zbiorniki za Ceglaną. Pan Kazimierz z dzieciakami udaje się na spacery w te leśne ostępy. Młody las a obok jak mówiono pobierano piach dla Warszawy.. na Ceglanej relikty niegdysiejszych prężnych dwóch cegielni. Las przed sobą ma Pan Kazimierz znany , lubi tu przychodzić ,mimo odległości. Przeca ma bliżej za tory skoczyć na starolas Rudzki. Jego ciągnie nie tylko las …nęcąca zawsze była okazja spotkać się ze starym Puławiakiem, murarzem w fachu. Syna co miał na Włostowicach ,lecz pobudował się skromnie niedaleko w Międzylesie w teraźniejszości za rondem i drogą na Górną. Tam mieszkał z żoną ,choć na niego ,sędziwego w wieku i chorobie astmy eremita ,znaczy pustelnik. Staruszek schorowany mieszkał sobie w Międzylesie ,miał drzewka owocowe ( ten kto przechodzi tam to widzi w maju kwitnące wiśnie, czereśnie.), i hodował kozy. Pana Kazimierza dzieciaki lubiły z kozami się bawić. Jesień łamiąca kości i korzonki. Koszyk w dłoni, dzieciaki ubrane odpowiednio ..czas na grzyby. Pan Kazimierz uwielbiał rozmowy z pustelnikiem . Znał całą historię Puław. Jak ludzie strajkowali budując most im prof. Mościckiego,jak karczowali las na Azoty… Uwielbiał te staruszka gadanie… Dziś poszedł do lasu z obrazkiem pana Zbawiciela jak zawsze. Stanął w stronę Niwy i w tych październikowych liściach i modlił się żarliwie by ludzie z tego osiedla dostąpili parafii i kościoła… Nagle głos Go całego otulił niczym snop uderzenia z wielką siłą targnął jego obliczem mówiąc -rzuć ten obrazek święty na liście październikowe. Blisko były dzieci ,ale nic nie słyszały nic nie widziały ,szukały grzybów ,czy bawiły się. Poczuł wielką obecność opatrzności ,do tego stopnia ,że się przeraził i uciekł z dziećmi. Obrazek został przy modrzewiach ,na Niwie,na liściach topoli i brzeziny, na igliwiach modrzewia i sosny…do wiosny. To właśnie tego czasu odważył się znów odwiedzić to miejsce. Modlitwy i spotkania z siłą nieznaną i jedyną. Zabrał dzieci i podążył z Sieroszewskiego na Niwę. Do lasu,pod modrzewie. Ujrzał i się wielce zdumiał co zobaczył. Pobierzył do staruszka.Siadł z nim i zaczęli rozmawiać . Ten opowiedział mu historię ubiegłej jesieni wydarzyło się coś co nie mógł wyjaśnić.
Otóż był skrajnie wykończony, choroba toczyła go bez sumienia. Wieczór,jesień. Żona widząc cierpienia męża wybierała się do syna na Włostowice by lekarza wołać. Eremita jednak ją zatrzymał ,mówiąc by niepokoić syna ,bo rana nie dożyje. Zapadł w sen. W nim zobaczył ciągnący się korowód ludzi mających po lewej anioła stróża. Idą w kolumnie ku poświacie wieczności, nagle jego Anioł łapie go mocno i mówi ,że ma jeszcze coś dobrego zrobić na ziemi. Tym samym czasie nagle się przebudza,dostaje sił i ucieka w las. Znajduje obrazek rzucony przez pana Kazimierza… Wie co robić. Buduje kapliczkę drewnianą, wkłada tam obrazek. Chce murowaną budować ,lecz i siły i ręce już nie te. Pan Kazimierz widzi kapliczkę drzewną z jego obrazkiem. Czuje w tym miejscu moc i wielką energię.Eremita chodzi tu się modlić ,aż ksiądz z Włostowic ma mu za złe. Ludzie ciągną tu gromadnie, doznają uzdrowień, spokoju duszy. Wstają z wózków inwalidzkich, są i siostry zakonne. Palą się znicze. Pełno zniczy…
To miejsce ma niezwykłą moc, siłę. Ja to wyczuwam, wrażliwy jestem. I to że spotkałem syna Pana Kazimierza i samego pana Kaźmierza i jego wnuków co szukali kapliczki nie było przypadkiem. Kapliczka jest nowa, już Maryjna. Zniczy pod modrzewiem kilka się pali… cały czas pali…jak wiara w to miejsce…
Dziś po eremicie nie ma śladu,są wiśnie i jabłonie….

12 kwietnia 2023   Dodaj komentarz
puławy   wyznania religijne  

Epitafium krzyża....mojego

 

 

Mija większa cisza...nabieram w siebie grudniowe powietrze. Oddech zaranny jak zawsze pełny nadziei na dobry dzień. Cisza o przedświcie aż prowokuje do myśli wielu. Czuję miarowe bicie serca, uderzenie za uderzeniem..bach,bach...Dawno me zmysły i ja nie byłem na odludziu ludzi pełnych. Dawno nie zatapiałem się we mgłę grudniowego zaranka. Szarawego niczym z paździerza dnia. Tego przesiąkniętego zwiędłym liściem lip, tego zieminstego zapachu pod nogami, tej niewymownej ciszy jaka się roztacza. Czuję w sobie wolno płynącą posokę a  nią moje myśli.Czuję odchodzące mary nocy kłębiące się w orkanach wstającego dnia. Opadła kropla wody życiodajnej na mnie, rosząc me lico,trzeźwiąc moje wpół obudzone ciało i krzyczącą duszę. Jestem u celu..nabieram znów głębokiego oddechu człowieczego znoju, zaciągam się nachalnie samotnym porankiem w zaranku. Dziś sam na sam z sobą. Syn gości w przedszkolu z zadowoleniem  ja w oczekiwaniu na oddanie kropli siebie dla innych gaszę myśli i motor samochodu. Wypełnione nadzieją potrzeby i poszukiwania wiedziałem , gdzie mnie zawiedzie. Tu bywam rzadko. Tu jak jestem to tylko jak dziś sam na sam. Tu w sanktuarium przaśnego ranka i krzaków. Tu,w złocie ozłoconym,diamencie diamentu arrasie. Tu przy tym zmurszałym krzyżu.Tu...oddycham miarowo, gdzieś na boku kropla spływa mi po policzku, drenując już nie młode me lico. Zacinam okiem na nią, bruzdy się pojawiają na twarzy ..no zmarszczki znaczy bardziej...z chłodem kropli chłód ranka a  tym chłodem nawleka się myśli kłęby całe. W ciszy stoję przy tym krzyżu, patrzymy na siebie, rozumiemy się bez słów. Nie potrzebuję złota bazylik, przepychu Lichenia, czy Jasnej Góry spleenu. Tu mam wszystko,zamknięte w tym rozpadającym się krzyżu. Całą wiarę moją,całe chrześcijaństwo, cały wymiar...Tu na tym lipowym zagonku zbitych belek razem wydobywa się o poranku najpiękniejsze wołanie ciche do mnie.Trafiające, przenikające, moje....Same myśli z duszy rozmawiają, niekiedy i krzyczą i niekiedy płaczą. Tu ten krzyż ,gdzie tysiące stóp ludzkich pod nim było, gdzie kolana czuły siłę i moc tej ziemi. Tu gdzie łzy szczęścia i radości zbiegały się z żalem i żałością. Z wyrzutem i oskarżeniem. Z dziękczynnym światem i żałobnym kieratem. Tu ,gdzie choć skinienie głowy wędrowca ,choć uchylenie czapki kupca, czy Zdrowaś Mario włościanki idącej do wsi pobliskiej. To tupot małych nóżek taplających się w kałużach po lipcowej burzy. To tumult piachu wzniecony przez  rozpędzone niegdyś konie. Czuję ten świat, czuję tą więź...dziś w mglistym grudniu tuż przy corocznych świętach...zatrzymałem się przy największej bazylice wiary, najpiękniejszym sanktuarium, najbardziej ozłoconej świątyni świata....tak tu...przy Wiśle...w krzakach. Cicho i w pokorze stoi, nie krzyczy, nie ma trzech wież, czy nie mierzy metrów wielu... Skromny w krzakach a jak złoto całego świata, jak soczewka skupiająca naszej wiary fundament... bez cudów i cudownych uzdrowień...taki przaśny przy drodze... Zabiera go czas a zwieńczenie krucyfiksu pewnie niedługo opadnie na ziemię...tą ziemię... przy nim dziś byłem odwiedziłem, oddychałem...tu biło me serce..dusza się wygadała....ile mogła...zaznałem ukojenia czasu nie licząc..wiedziałem ,że czas oddać coś z siebie dla innych....kilka kropel krwi...honorowo... Oddając krew miałem w głowie ranny krzyż....tak...to dla mnie najwyższy w pokorze wymiar mej wiary....

 

21 grudnia 2021   Dodaj komentarz
Życie   filozofia   wyznania religijne   dęblin   krzyż głuszec religia wiara  

Wielka NOC

 

 

 

Życzymy sobie zdrowia, choć wielu już odeszło. Życzymy sobie radości choć kierat codzienności jest czasami ponad siłę. Życzymy sobie spokoju choć do granic zszargane nerwy nie dają spokojnie zasnąć. Życzymy sobie rodzinnych choć wielu z nas już dobry rok nie było u rodziny, rodziców. Zyczymy sobie smacznego jajka choć minęły te czasy, gdzie dostanie szynki czy banana było arcy trudne, mamy wszystko pod nosem. Życzymy sobie błogosławionych świat choć nie nie mamy dla innych serca i dobrego słowa często. Życzymy sobie nowego Narodzenia w duchu choć nie jesteśmy gotowi nawet na małe zmiany. W tym geście dobroci dla innych, w tym uśmiechu, w tym małym datku dla potrzebujących znajdujmy naszą wiarę, wiarę niesienia dobra. Nikt nie prosił o zajączki czy króliczki, pisklaczki czy kaczuszki w tandecie marketowych kiczy. Nikt nam nie powiedział, żeby lepiej swięta przeżyć trzeba mieć więcej, zarobić się za wszystkich, umyć te cholerne okna, uginający się stół potraw i tradycji i na kant wyprasowane spodnie do kościoła. Moze tak wypada, może i warto kilka razy do roku się wykazać, podtrzymać tradycje, kultywować rodzinne wspólne działania. Lecz bez wejrzenia w siebie samych i swojej harmonii i rozgrzeszenia się z własnych mar czy trosk się nie da. Pogodzenia się z porażkami i zrozumienia przewrotności losu naszego te święta tylko będą pudrem na pustym, miałkim blacie rodzinnych świąt. Mamy jeszcze odwagę w siebie spojrzeć? Mamy jeszcze odwagę sobie wybaczyć? Mamy jeszcze odwagę wybaczyć innym? Spójrz ON dalej wisi na krzyżu, dalej kolejne zaczęte tysiąclecie... Dalej stara się pomóc..... Zrozumieć.... Wybaczyć... przebaczyć... Usiąć choć na chwilę i wsłuchaj się duszą w głębie Jego ukrzyżowania...moze choć sobie wybaczysz coś...

Byśmy te święta tak trudnych czasów jak teraz przeżyli jak najlepiej umiemy i możemy...

03 kwietnia 2021   Dodaj komentarz
Życie   wyznania religijne   wielkanoc  

Śmierć przez samospalenie ….jak staroobrzędowcy...

 Samospalający się, obraz Grigorija Miasojedowa

 

 

 

Śmierć przez samospalenie ….jak staroobrzędowcy uciekali od Antychrysta przez oczyszczający ogień…

Przyznam na wstępnie ,że nie znałem tej historii , trudnej przed soborem moskiewskim, trudnej w Rosji i nie tylko w XVII. Może i Wy też. Dziś ciut przybliżam te tragiczne czasy, gdzie samospalenie było formą uwielbienia Boga i ucieczką przez antychrystem…

 

Szacuje się, że do 1666 roku (tj. do początku soboru moskiewskiego, który definitywnie potępił stare obrzędy) samobójstwo rytualne popełniło kilka tysięcy staroobrzędowców. Jednak odebranie sobie życia jako najpewniejszą drogę osiągnięcia zbawienia rozpropagował Ignacy, hierodiakon z Monasteru Sołowieckiego (wspólnota ta w całości poparła starowierców). W tych czasach starowiercy byli prześladowani przez Cara, pierwsza fala miała miejsce 1664-66 , druga natomiast w 1670-72. Prześladowani przyjmowani śmierć z pokorą . Cześć z nich przekroczyła granicę Rzeczypospolitej . gdzie byli poza zasięgiem prześladowań religijnych caratu. Tworzyli z dala na pustkowiach własne ośrodki teologiczne ,gdzie najbardziej znanym był klasztor nad Wygiem ( pustelnia wygowska) , gdzie przełożonym był Andrzej i Siemion Denisosiwie. Ogromny wpływ na wspólnoty mieli mnisi klasztoru sołowieckiego. Najbardziej skrają drogą ucieczki przez Antychrystem wg nich była niewątpliwie śmierć. Staroobrzędowcy uważali się jako „wybrani” więc są przygotowani na męczeńską śmierć. W prześladowaniach widzieli wypełnienie proroctw zawartych w Apokalipsie, zgodnie z którymi w końcu wieków chrześcijanie mają być poddani ostatecznej próbie.Iwan Nieronow pisał do Stefana Wonifatiewa w 1654 roku pisał :

”Iwanie, bądź odważny i nie bój się [niczego] aż do śmierci, powinieneś wzmocnić cara, ażeby nie cierpiała dziś Ruś”. Uznano te słowa za zwiastun potrzeby cierpienia za prawdziwą wiarę włącznie z męczeńską śmiercią.

W całej literaturze staroobrzędowców jest ogromna ilość tekstów o słuszności ich misji obrony starych obyczajów, choćby :

” Wybłagał szatan od Boga Rosję jasną, by ją krwią męczenników zaczerwienić. Dobrześ to diable, wymyślił, a nam miło – cierpieć dla Chrystusa naszego Kochanego” – [ Abbakum – „Żywot…str 193]

Na soborze w 1666 roku jeden z przeciników reformy pop Łazarz takimi słowy proponuje przejść próbę ognia :”A ponadto monarcho, konfrontacja ,daną od Boga carską władzą daj nam rozkaz iść na sąd Boży za wspólną prawdę, przez całym królestwem dobrowolnie wejść w ogień na świadectwo prawdzie…” Do próby nie doszło, a popa wrzucono do więzienia.

Głównym inicjatorem samospaleń ( jako formy ucieczki przez Antychrystem) na ziemi Powołżu był hierodiakon Ignacy Sołowiecki, który w 1667 roku opuścił klasztor na Sołowkach wędrując i nauczając a co najważniejsze propagując idee staroobrzędowe. Właśnie wg niego śmierć w oczyszczającym ogniu była ucieczką przez nadchodzącym Antychrystem. Dnia 4 marca 1687 roku w klasztorze paleostrowskim został spalony pierwszy męczennik za „starą wiarę” – biskup Paweł Kołomenski. Tylko w tym dniu zbiorowe zainicjowane przez diakona Ignacego samobójstwo popełniło blisko 2700 osób w tym on sam.

Wiele tysięcy osób wybierało tą drogę by nie przyjąć reformacyjnych ( antychrystusowych) nakazów. Awwakum w Księdze Homilii pisze : „A nad Wołgą tysiące tysięcy mieszkańców odmawiających przyjęcia pieczęci antychrystowej pod miecz położono. A niektórzy gorliwi obrońcy zakonu, którzy zrozumiawszy zło odstępstwa, zbierają się z żonami i dziećmi w swych zagrodach i, aby nie zginąć marnie duchem, spalają się dobrowolnie w ogniu. Dobry to wybór w Panu” [„Żywot….str259]

 

 

Na podstawie :

Elżbieta Przybył „W cieniu antychrysta , idee staroobrzędowców w XVII wieku”

Poliakov L.: L'epopée des vieux-croyants. Paris: Perrin, 1991, s. 51-54.

 

 

04 marca 2020   Dodaj komentarz
wyznania religijne  

Chwalcie łąki umajone...

Chwalcie łąki umajone....

 

 

Wybrzmiewa wieczorem przy kapliczkach maryjnych i krzyżach we Włostowicach i Parchatce. Miałem okazję i posłuchać i zobaczyć i uczestniczyć. Dziś Panience Najświętszej wyśpiewałem z rana. Tej z Borowej. Tej z początku wsi od strony Gołębia. Znajduje się na prywatnej posesji , gdzie o jakość trawy w sadzie dbają owce. 

Kapliczka skierowana w stronę wsi - być może w stronę Kaplicy. Odnowiona, ozdobiona, ukwiecona. Flagi łopocą na porannym wietrze. Murowana kapliczka z figurką Matki Bożej Licheńskiej z orłem białym i na sercu i różańcem. Zwieńczenie to stalowy krzyż z krucyfiksem. Inskrypcja :" Boże Błogosław Nam   1952".  Pięknie na wiosnę ale i nie tylko wtapia się w te jej łąki i już leciwe ogrodzenie zagonków tworzy piękny i taki nasz - Polski krajobraz wsi. Tej Wsi Lubelszczyzny.  W latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku zaprzestano tradycji konduktu pogrzebowego w tym miejscu. Tu odbywało się ostatnie pożegnanie , po nim trumnę na furmance przewożono do kościoła w Gołębiu. Tyle można dowiedzieć się z atlasu - "Piękno kapliczek , figur i krzyży przydrożnych gmina Puławy" wydanej przez GBP w Górze Puławskiej w 2014 roku.

 

 

Dopowiedzieć można zasłyszanych kilka informacji. O kapliczkę także dba właściciel działki ,gdzie się znajduje. Kiedyś droga zjazdowa była dużo bliżej kapliczki , była bardzo stroma. Zdarzały się wypadki , gdzie wóz potrafił się przeważyć i runąć z nasypu. Postanowiono ,że będzie nowa droga zjazdowa. Nasyp jest oddalony od pierwotnego zjazdu i jest łagodniejszy.  W miejscu , gdzie stoi kapliczka kiedyś był drewniany krzyż.

Sama figurka ciekawa i z tych przeze mnie widzianych kapliczek Maryjnych jedyna zarejestrowana - Licheńska.

 

Kilka zdjęć przy kapliczce i z nią - piękno Borowej....

15 maja 2019   Komentarze (2)
wyznania religijne  

Chwalcie łąki umajone...

Włostowice godzina 19:50..

 

„Zebrali się przeto odprawiać nabożeństwo pod cmentarz, kaj obok bramy stojała mała kapliczka z figurą Matki Boskiej. Każdego maja przystrajały ją dziewczyny w papierowe wstęgi a korony wyzłacane i polnym kwieciem obrzucały, broniąc od zupełnej ruiny, gdyż kapliczka była odwieczna, spękana i w gruz się sypiąca, że nawet ptaki już się w niej nie gnieździły, a jeno niekiej, w czas słót jesiennych, pastuch jaki schronienia szukał. Smętarne drzewa, lipy staruchy, brzozy wysmukłe i te pogięte krzyże osłaniały ją nieco od burz zimowych i wichrów. [...] Kowal przyklęknął na przedzie, przed progiem, zarzuconym tulipanami a głogiem różowym, i pierwszy zaczął śpiewać. [...] Ostatnie stada do obór ściągały; od wsi, z pól, z miedz już nie dojrzanych buchały niekiedy jazgotliwe śpiewki pastusze i długie, przeciągłe poryki. Zaś naród śpiewał wpatrzony w jasną twarz Matki, co wyciągała błogosławiące ręce nad wszystkim światem: Dobranoc, wonna Lilija, dobranoc! 

 

Tak na początku minionego stulecia S. W. Reymont (Reymont 1953: 219-220). opisywał nabożeństwo majowe ku czci Matki Bożej we wsi Lipce. 

 

 

Dla katolików maj jest miesiącem szczególnej czci Matki Bożej; miesiącem, w którym wieczorne śpiewanie Litanii loretańskiej ożywia przydrożne kapliczki na trwałe wpisane w nasz rodzimy krajobraz.

Dzisiaj chciałabym opowiedzieć o nabożeństwach majowych, które od lat gromadzą wiernych na wspólnej modlitwie, tak w kościołach, jak przy kapliczkach i krzyżach przydrożnych. Treść nabożeństwa stanowi śpiew Litanii loretańskiej, modlitwa „Pod Twoją obronę” oraz pieśni maryjne. W kościołach obrzęd odprawiany jest przed wystawionym Najświętszym Sakramentem, którym na zakończenie wierni otrzymują błogosławieństwo. Skąd wzięła się taka forma pobożności?

 

 

Nim nabożeństwo majowe zostało oficjalnie zatwierdzone przez papieża w wieku XIX, rozwijało się całe stulecia, w czym udział mieli czciciele Matki Bożej, którzy starali się upowszechniać maj jako miesiąc maryjny. Niektórzy mariolodzy początków nabożeństwa dopatrują się już w V w., kiedy to wierni Kościoła na Wschodzie odprawiali ceremonie przy figurach Matki Bożej, ozdabianych kwiatami. Wielkie zasługi w upowszechnianiu majowego kultu maryjnego położył żyjący w XIII w. król Hiszpanii, Alfons X. Monarcha w swych wierszach wzywał do szczególnego uwielbiania Maryi w maju, który to miesiąc, swoim pięknem, niejako sam skłania do tego wierzących. Z „Leksykonu kultury religijnej w Polsce” Mirosława Korolki dowiadujemy się, że nabożeństwo majowe powstało we Włoszech w kręgu jezuitów. Obrzęd ten, początkowo odprawiany w rzymskich kaplicach, trafił do kościołów zakonnych. Pod koniec XVIII w. nabożeństwo majowe znane było już we Francji i Hiszpanii, skąd zawędrowało do Niemiec i Austrii. Papież Pius VII formalnie zatwierdził je w 1815r. Po tym czasie nastąpił szybki rozwój nabożeństwa, które szeroko rozprzestrzeniło się również poza kontynentem europejskim.

W Polsce najdawniejsze udokumentowane źródłowo nabożeństwo majowe wprowadzili jezuici w pierwszej połowie XIX w. w Galicji. Niezwykłym zaangażowaniem w upowszechnianiu nowej formy pobożności wykazał się ks. Karol Antoniewicz. Kapłan ten wydał w 1850r. zbiór siedemnastu pieśni maryjnych, zatytułowany „Wianeczek majowy”, w którym znalazła się znana do dziś pieśń „Chwalcie łąki umajone”. Warto zatrzymać się chwilę nad tym tekstem, niewielkim objętościowo, ale jakże tętniącym radością uwielbienia Bożej Matki. Co więcej, pieśń jest w jakimś sensie zachwytem nad pięknem świata, podobnie jak w Hymnie św. Franciszka, który uwielbiał Boga przez Jego stworzenie. Śpiewający zwraca się do łąk umajonych, gór, dolin zielonych, źródeł i krętych strumyków, które wzywa, aby wspólnie z nim chwaliły „Panią świata”! Na koniec woła: „Wdzięcznym strumyki mruczeniem, / ptaszęta słodkim kwileniem, / I co czuje, i co żyje, niech z nami sławi Maryję!”

Lepiej zrozumiemy charakter modlitwy, jaką jest litania w ogóle, gdy odczytamy znaczenie słowa „litania”. Pochodzi ono z języka greckiego, w którym wyraz lite lub leitaneia oznacza prośbę, błaganie. Pierwotnie słowo „litania” było określeniem pochodu bądź procesji błagalnej; dzisiaj funkcjonuje już tylko jako nazwa modlitwy błagalnej, opartej na wyliczaniu próśb, po których – w zależności od osoby, do której są kierowane – wierni odpowiadają: „zmiłuj się nad nami”, „módl się za nami”, „wybaw nas, Panie”… Modlitwę zaczyna i kończy wezwanie do Boga z prośbą o miłosierdzie.

 

Litanie maryjne – istniało ich wiele – popularne były już w średniowieczu. Wywodzą się z najstarszej, pochodzącej z VI w. Litanii do wszystkich świętych. W 1601r. papież Klemens VIII zakazał układania nowych litanii i zatwierdził jedną, śpiewaną w Sanktuarium Domku Bożego w Loreto. Początkowo wezwań było więcej, niż dziś, np. „Mistrzyni pokory”, „Matko miłosierdzia”. W 1631r. zakazano dokładania nowych tytułów bez zatwierdzenia Rzymskiej Kongregacji Obrzędów. Wszystkie tytuły dodane po tym czasie, np. „Królowo różańca świętego” w 1675r., „Królowo pokoju” w 1917r. czy „Królowo rodziny” w 1995r. zostały zatwierdzone przez Stolicę Apostolską. W polskiej wersji Litanii poszczycić możemy się nazywaniem Matki Bożej Królową Polski. Tytuł ten, dodany w 1923r., po ustanowieniu trzeciomajowego święta NMP Królowej Polski, pierwotnie brzmiał „Królowo Polskiej Korony”; po II wojnie światowej został zmieniony na „Królowo Polski”. 

Zwróćmy uwagę, że litania, choć jest modlitwą błagalną, zawiera tylko jedną, ciągle powtarzaną prośbę do Matki Bożej: „módl się za nami”. Niektóre zwroty wskazują na rodzaj pomocy, której błagający oczekują, potrzebują bądź już jej doświadczyli: „Uzdrowienie chorych”, „Ucieczko grzesznych”, „Pocieszycielko strapionych”, „Wspomożenie wiernych” – módl się za nami. Określenia Maryi przyjmują różną postać, wszystkie zaś razem przepełnione są czcią, miłością i ufnością. Cóż to oznacza? Tak jak Różaniec nie polega na bezmyślnym odmawianiu „Zdrowaś Mario”, ale na rozmyślaniu nad tajemnicami życia Jezusa i Maryi, tak i tutaj bogactwo określeń stosowanych wobec Matki Boga skłania nas, abyśmy świadomie wymawiali te pełne czci tytuły, rozważając przy tym głębokie ich znaczenie.

Nazywamy Maryję Świętą, Matką, Panną, Królową. Wśród inwokacji znajdziemy kilka, które nazwać można metaforycznymi: „Zwierciadło sprawiedliwości”, „Stolico mądrości”, „Przybytku sławny pobożności”, „Różo duchowna”, „Wieżo z kości słoniowej”… - czy próbujemy zgłębiać sens ukryty w tych wezwaniach? Przyjrzyjmy się ostatniemu z wymienionych: wieża jest symbolem wychodzenia ponad przeciętność, wyrazem mocy, wznoszenia się do Boga. Bywa też symbolem dziewictwa. Kość słoniowa jest materiałem zdobniczym, niezwykle cennym, zbyt cennym, aby wznosić z niego budowle. Tak więc odniesienie do Maryi określenia „Wieżo z kości słoniowej” ukazuje wielką, niewyobrażalną wręcz wartość Jej w oczach Boga i ludzi.

 

Litania loretańska, znana w Polsce jak i całej Europie od XIX w., jest modlitwą ciągle żywą, znaną i niezwykle ważną, o czym świadczy choćby fakt przenikania jej do literatury. Wzruszający fragment powieści „Ogniem i mieczem” H. Sienkiewicza, wymownie ukazuje, że Litania do Matki Bożej bliska była sercu polskiego noblisty: „Wówczas na widok łuków i strzał wysypywanych z kołczanów pod nogi poznał i pan Podbipięta, że zbliża się godzina śmierci i rozpoczął litanię do Najświętszej Panny. – Uczyniło się cicho. Tłumy zatrzymały dech, oczekując co się stanie. – Pierwsza strzała świsnęła, gdy pan Longinus mówił: „Matko Odkupiciela!” – i obtarła mu skroń. – Druga strzała świsnęła, gdy pan Longinus mówił: „Panno wsławiona” – i utkwiła mu w ramieniu. – Słowa litanii zmieszały się ze świstem strzał. – I gdy pan Longinus powiedział „Gwiazdo zaranna” – już strzały tkwiły mu w ramionach, w boku, w nogach… (…) Potem, na wpół już z jękiem, powiedział pan Longinus: „Królowo Anielska” – i to były jego ostatnie słowa na ziemi. – Aniołowie niebiescy wzięli jego duszę i położyli ją jako perłę jasną u nóg „Królowej Anielskiej””

 

 

 

I tu na Włostowicach i Parchatce od 19 do 20 głównie Panie siedzą na ławeczkach i śpiewają i się modlą. A uszy moje są pełne miłości i cudowności do tradycji , do Wiary! Tak pięknie Jej Śpiewają a kto śpiewa to dwa razy się modli.

 

Zdjęcie własne, Parchatka i Włostowice. 

 

Cytowane z polskieradio.pl i pismofolkowe.pl

11 maja 2019   Dodaj komentarz
wyznania religijne   maj piesni  

Historia lokalna - cmentarz epidemiczny (?)...

Znów przyszło zmierzyć się z czymś zapomnianym....

 

 

 

Człowiekowi się wydaję ,że już wszystko widział i wie. Patrzy na mapę Końskowoli i wie wszystko ( z grubsza). Okazuje się , że wie bardzo mało albo wręcz nic. Wsiadam w Mkę i udaję się do miejsca , gdzie nawet miejscowi nie bardzo wiedzą i kojarzą. Moja wizyta w Bibliotece w byłym mieście Końskowoli kończy się nie tylko zakupionymi cudownymi książkami w tym Pana Aleksandra Lewtaka wybitnego regionalisty i pasjonata historii tej lokalnej przede wszystkim . Od cudownych Pań z Biblioteki dowiedziałem się sporo i o tym miejscu też i też ile mogłem t dałem od siebie.....

 

 

Uzbrojony w ortalion bo i padać zaczęło jadę d tego cudownego miejsca na świecie nazwaną Witowską Wolą czy Konińską Wolą czy po prostu aktualnie Końskowolą. Ale cel wizyty tajemniczy i bardzo emocjonalny. Trafiam bez pudła. Gaszę silnik i już czuję dreszcz ,emocję. Widzę odbicie Kurówki do stawów na Pożóg . Sucho , rów suchy a dalej już zmeliorowany. Czuję już jak wzbierają we mnie emocje. Wchodzę w lasek , zagajnik na końcu Końskowoli a początku Witowic – miejscowości podstawowej – fundamencie. A tu taka przekorność losu historii , że Wola stała się ważniejsza niż jej żywiciel, fundament pierwowzór i ojciec czyli Witowice. Starsze, ale chichot historii odsunął go n bok dając przez setki lat dzierżyć prym jego Woli – Konińskiej Woli. Potem zrobił to samo z tą cudowną miejscowością – byłym miastem Końskowolą na rzecz Puław.

 

 

Ja już czuję że to miejsce jest uświęcone. Choć drzewek młodych sporo , krzaków też i starych drew kilka czuję już miejsce pochówku. Czuję te cierpiące dusze choć nie tak mocno jak w Bobownikach czy Gołębiu na tamtych epidemicznych cmentarzach Tam był niewymowny żal i smutek rozgoryczenie i brak zrozumienia tych dusz ,że zostały tak nagle zabrane. Wybaczcie , ale wyczuwam ciut tą mistykę. Tu lasek rośnie , żadnego grobu,żadnego małego krzyża – nic. Ptactwo ćwierka , szum byłego miasta słychać , samochody , kosiarki burczą , psy ujadają w oddali. Południe. Słońce na chwilę zagląda i oświetla ten teren. To na moje oko kwadrat , myślę sprawdzę na Lidar. Stąpam powoli , każdy krok to przecież stąpanie po czyimś grobie pewnie. Staję przy wysokim drzewie. Pochylam głowę i zaczynam modlitwę , za te dusze tu umęczone i pogrzebane. Za ich niedoszłe życie. Czuję obecność jakieś siły w tym miejscu. Czosnaczek na krawędzi zagajnika pięknie kwitnie. Zarywam kilka liści – lubię to ziele. Daje taki cudowny posmak czosnku. Suszę w domu i mam. Najlepiej zbierać teraz właśnie. Myśli pogrążone w tym miejscu. Nic o niem nie wiedziałem , a teraz tu jestem. Coś niebywałego jakoś bardzo dziwnego. Słyszałem ,że tu Żydów umęczyli Niemcy nie szczędząc historii cierpienia. Tu przecież w Końskowoli jak i Puławach czy Dęblinie to wyznanie Mojżeszowe doznało cierpień i śmierci w zesłaniach do obozów zagłady. Nie wiem , być może tu były, ale młode drzewka wówczas były krzakami. Przechodzę w stronę Kurowskiej. Czuję coraz większe napięcie otoczkę emocji które wzbierają – nie bez powodu.

 

Pojawia się krzyż na horyzoncie. Drewniany , zmruszały , belka poprzeczna mocowana na drut kolczasty już zardzewiały. Od razu widać , że to krzyż cmentarny sama inskrypcja na nim to potwierdza. „W Pokoju Wiecznym Zmarli Nasi” nie tylko świadczy o miejscu pochówku ale mówi wprost ,że to cmentarz były cmentarz katolicki. Potwierdzają to mapy z 1937 roku. Pokazują i innowiercze miejsca pochówku. W takiej Końskowoli tyle miejsc pochówku i tylu wyznań... Przecież dalej przy latarni – kapliczce cegłami otoczonej w Witowicach też jest mały cmentarz i to epidemiczny raczej. Witowice i Końskowola i Opoka mają kilka kapliczek latarni dla dusz i dla ochrony przed nadchodzącą epidemią. One niestety były bezlitosne.

 

 

 

Cytując Teatr NN z Lublina :

 

„Choć uznaje się, że szalejąca w XIV wieku w Europie czarna śmierć, czyli dżuma, ominęła nasz kraj, wydaje się, że informacja o wybudowaniu w mieście w tym okresie pierwszego szpitala może wskazywać na to, że jednak i tu zagrożenie było realne. Jedna z największych lubelskich zaraz miała miejsce dopiero w 1572 roku. Nie tylko zdziesiątkowała ludność, ale także zahamowała na pewien czas rozwój handlu. Zagadką pozostaje odpowiedź na pytanie, czy zaistniało w mieście jakieś wydarzenie, które ją wywołało, czy została przyniesiona z zewnątrz. Do kolejnej epidemii morowego powietrza doszło w 1592 roku. Następne miały związek z nawrotami tzw. dżumy mediolańskiej. Do Lublina dotarła ona w latach 1620, 1622, 1623–1625, 1627–1630, 1635, 1641,1645, 1650, 1652, 1657–1658 i 1677–1678. Do epidemii dżumy dochodziło także w latach 1695, 1707–1712, 1715, 1720 oraz 1736–1737. W XIX wieku ludność Lublina dziesiątkowała cholera zbierająca swe żniwo w latach 1827–1831, a także 1855 i 1892. Wojny światowe przyniosły kolejny nawrót cholery oraz tyfus, które pojawiły się w latach 1915 i 1942. Te pomory nie były już tak tragiczne w skutkach. Lepsze warunki sanitarne, rozwój nauk medycznych i upowszechnienie lekarstw sprzyjały walce z chorobami..”

 

 

A same pobliskie Puławy nawiedziły fale cholery i morowego powietrza choćby w 1708r , 1852, 1856 ( gorączka tyfusoidana) czy 1892r. Ta ostatnia dotknęła na pewno Końskowolę dając wotum w postaci budowy kapliczki przy kościele św Anny z karawaką. Pierwsza z 1708 roku postawiła trzy krzyże na wzniesieniu XIV wiecznego miasta Kazimierza Dolnego. A te powstańcze choćby z listopadowego Powstania co dotknęły Gołąb ? Czy mór co na tyfus plamisty pokotem położył mieszkańców Bobrownik. Tu też była epidemia. Ksiądz wspominał w kościele. Pochowano nie gotowych na śmierć ludzi.

 

Tu już tylko przypuszczenia moje ,skoro nie był obecny cmentarz w wielu XVIII , XIX wieku wiec miarkuję , że powstał albo na końcu XIX wieku lub o pierwszej wojnie światowej , która obróciła w pył Końskowolę. Idąc za książką Sto Osobliwości na Stulecie Niepodległości – Jacka Śnieżeka :

 

„W Końskowoli na 333 zaewidencjonowane budynki spalono aż 326! Całkowicie wypalona została północna i wschodnia zabudowa pierzei rynku oraz kwartały zabudowy na tyłach tych pierzei. Kompletnemu zniszczeniu uległa dzwonnica. Rosjanie zabrali z niej trzy XVIII-wieczne dzwony odlane przez gdańskiego ludwisarza Witwercka. Kościół parafialny nie uległ zniszczeniu. W kościółku św. Anny, na pow. 48 m 2 została zniszczona dachówka i trzy okna oprawne w ołów i cynę. Ponadto spalone zostały: wikariat, organistówka, przytułek, dwa „domy muzyki kościelnej”, ogrodzenie cmentarza oraz zabudowania gospodarcze. Dziekan dekanatu puławskiego ocenił w sierpniu 1919 r., że parafia w Końskowoli potrzebowała na likwidację szkód wojennych 50 000 koron. Spalona została również synagoga."

 

Krzyż z lat 50 -tych skromny – mówi wszystko. Odmawiam modlitwę,czuję że te dusze są tak mocno nie skrępowane. Ptaki dają koncert. Zagłusza to człowiek ten stan, rozglądam się leżą puszki po piwie kalosze , flaszki i gruz blisko. Ot śmietnik dla tych okolicznych albo nie okolicznych mieszkańców. Jak na młodszym na Górnej Niwie cmentarzu żydowskim. Odchodzę z tego miejsca ,chyląc czoła i dając westchnienie duszom tu pochowanym. Bo przecież to cmentarz epidemiczny....

 

 

Postanawiam iść do końca do ubojni w Witowicach by spotkać się z kolejną kapliczką – latarnią. Już w lesie....Odjeżdżam zmieszany.... To co napisałem to tylko moje przypuszczenia i mapy które są wiarygodne. Liczę na Was drodzy czytelnicy o rozwianie wątpliwości bądź opowiedzenie od nowa tej historii – tego miejsca. Znajduje się w lasku między ulicą Wschodnią a Polną.

 

 

mapa z 1937 roku

 

 

Zdjęcie Lidar - ukazuje zarys cmentarza

 

Zdjęcia i przemyślenia moje. Opis z – cytowane w treści i ze strony  Złe miejsce dla ślimaków.

02 maja 2019   Komentarze (1)
cmentarze   filozofia   historia   wyznania religijne   końskowola   epidemie   cmentarz epidemiczny Końskowola  

Annopol- świątynia drewniana pw św. Anny...

Cudowny i przepiękny kościół drewniany pw świętej Anny - Annopol. Jestem pod ogromnym wrażeniem jego wnętrza!!

" 

Historia

Kościół został wzniesiony w 1740 r. z fundacji Jana Tomasza Morsztyna, kasztelana wiślickiego i starosty sieradzkiego, założyciela miasta. Do 1886 r. fil. parafii w Świeciechowie, następnie parafialny. Odnawiany w 1911 r., częściowo uszkodzony podczas I wojny światowej. Nieużytkowany do celów kultowych od czasu wzniesienia obok w latach 50. XX w. nowego kościoła murowanego. W latach 1996-2007 poddany całościowym pracom remontowo-konserwatorskim, obejmującym konstrukcję oraz wystrój i wyposażenie wnętrza.

Opis

 

Kościół - usytuowany na niewielkim wzniesieniu, na południe od Rynku - jest przykładem osiemnastowiecznej architektury sakralnej charakterystycznej dla terenów południowej Lubelszczyzny. Orientowany, jednonawowy, składający się z prostokątnej nawy o ściętych od wschodu narożach i węższego, prostokątnego, zamkniętym trójbocznie prezbiterium z kwadratową zakrystią od północy. Od zachodu czworoboczna, dwukondygnacyjna kuchta o charakterze wieży, równa wysokością nawie głównej. Drewniany, wzniesiony w konstrukcji wieńcowej z drewna jodłowego i modrzewiowego na podwalinie dębowej ułożonej na podmurówce z głazów narzutowych. Na zewnątrz i wewnątrz oszalowany pionowo deskami łączonymi na styk z listwowaniem, ściany nawy wzmocnione lisicami. Wewnątrz pozorne (drewniane) sklepienie lustrzane. Dachy dwuspadowe pokryte gontem - nad nawą i kruchtą równej wysokości, z wieżyczką na sygnaturkę na kalenicy, nad prezbiterium dach nieco niższy, zamknięty trójpołaciowo, nad zakrystią trójpołaciowy. Więźba dachowa stolcowa. W fasadzie dwukondygnacyjna kruchta-wieża zwieńczona trójkątnym szczytem. Otwory okienne prostokątne, wielokwaterowe, w tylnej ścianie prezbiterium okulus. Wewnątrz chór muzyczny wsparty na słupach, belka tęczowa z krucyfiksem z XIX w., ołtarze neobarokowe z 1. poł. XIX wieku. Wnętrze pokryte osiemnastowieczną polichromią, zrekonstruowaną podczas ostatniego remontu." - opis ze strony zabytek.pl

 

18 kwietnia 2019   Dodaj komentarz
wyznania religijne   św Anny annopol  

Sacrum - lokalnie...cz 1.

Góra III Krzyży - Parchatka

Sacrum wsi i miast w tej części województwa Lubelskiego (powstałe w 1474 roku z wydzielonego woj. Sandomierskiego) a dokładnie powiatu Ryckiego i Puławskiego to bezkres krzyży , figurek i świątyń często bardzo starych. Wiara szczególnie w czasach niewspółczesnych a wiec przed wojnami , zaborami czy tuż po wojnie była bardzo mocna i często scalała ludność mieszkającą we wsiach , przysiółkach, czy miastach. To ona była wyznacznikiem życia, to ona pozwalała przeżyć kolejny dzień. To ona była ostatnim często tchnieniem na ustach tych co ginęli na wojach ale i tych co dogorywali swoich dni i umierali w starości choćby. Dlatego tak wiele kapliczek murowanych i drewnianych jest z lat 30 tych ubiegłego wieku i tuż po wojnie tak do lat góra 60. Po tym czasie już nie widać kapliczek wybudowanych , krzyże się trafiają z lat 60-90 tych ubiegłego wieku. W XXI wieku znów można zauważyć wzrost stawiana i kapliczek i pomników religijnych. Tu w tym wpisie nie ma wszystkich kapliczek bo nie moim celem jest ich katalogowanie i spisywanie. Pewnie takie już katalogi istnieją. Tu są dla mine ciekawe i interewsujące miejsca kulku religijnego.

Dziś retrospekcja po głównie okolicy powiatu Ryckiego – dlaczego ? Bo pracuję w Dęblinie i po drodze przed pracą mam chwilę . Postaram się dodać krótką notkę o samej miejscowości.

 

Wymysłów pod Bobrownikami.

W bezkresie lasów, cudownych, pachnących żywicą, przecinanych wieloma szlakami i pieszymi i rowerowymi stoi przydrożna kapliczka. Nie sposób jej ominąć czy pominąć. W swoim majestacie i pięknie oraz tej prostocie a jednak wielkiego bogactwa stoi monumentalnie przy zakręcie w otulinie lasu. W tle las, domostwa, z drugiej strony już zapadnięta chałupa okryta płaszczem drzew i krzaków. W oddali widać domostwa, dym snuje się po okolicy. Świergot ptaków dziś z rana to istne arcydzieło symfoniczne dyrygowane przez przyrodę.

Wymysłów - kapliczka

Kapliczka słupowa , myślę że ma około 2,5 -3 metrów. W dolnej części inskrypcja cytat lekko zmieniony z Gorzkich Żalów :"Kłaniamy się Tobie i chwalimy Cię Jezu Chryste żeś przez krzyż Twój święty świat odkupić raczył. 1931". Wyżej we wnęce obraz Maryjny a nad nim serce w wieńcu kolorowane. Zwieńczona drewnianym krzyżem z krucyfiksem. Zadbana, bardzo urokliwa.

 Sama miejscowość do 1650 roku była nazywana Piardy. Ówcześnie zamieszkana była przez 2 rodziny szlacheckie.w 1797 roku pojawia się w źródłach pisanych miejscowość Wymysłów i zamieszkiwało ją 6 rodzin. W 1987 roku już 36 rodzin.

 

Bobrowniki.

 

Kapliczka murowana - stacja IV. Jedna w wielu kapliczek umiejscowionych w drodze na cmentarz katolicki.

Dziś uchwycona ta przy stacji nr IV. Kapliczka słupowa- Maryjna. Zwieńczona krzyżem z krucyfiksem. Na cokole inskrypcja "FUN ( pewnie chodzi o donację/ ufundowanie -przyp. autora) KÓŁEK RÓŻAŃCOWYCH ". Nad cokołem napis : Boże Błogosław Nam 1930". Chyba do tej pory najstarsza opisana przeze mnie kapliczka. W części górnej ornamentyka roślinna. Kapliczka zadbana i uczęszczana. Palące się znicze świadczą o tym.

Bobrowniki - kapliczka stacji nr IV.

 

Poranne nawiedzenie kapliczki z 1937 roku, przebudowanej w 1953. Kapliczka murowana z figurką Jana Nepomucena.

Inskrypcja na kapliczce : 

"Ofiara.Bobrownik.Rok.1937. Przebudowa. 1953"

Inskrypcja na figurce Św. Jana :

" Św. Janie Nepomucenie módl się za nami. Pamiątka Intronizacji Relikwii Św. S.M. Faustyny , 08.12.2006r. Mieszkańcy Bobrownik "

Nepomucen Jan - Bobrowniki 

 

Cmentarz wyznania Mojżeszeowego.

 

Cmentarz żydowski. Powstał w drugiej połowie XVIII w. Dzisiejsza wizyta w tym skromnie oznaczonym z ulicy miejscu. Tablica informacyjna całkowicie skorodowana. Obelisk pamięci też jakby już nadgryziony przez czas. Natomiast w tym miejscu choć wydaje się tak puste w bezkresie traw i kilku macew to od razu wkradły się uczucia zadumy i smutku tego co to miejsce pochówku spotkało podczas okupacji niemieckiej.

Wejscie do cmentarza żydowskiego - Bobrowniki

Cmentarz żydowski - Bobrowniki

 

Sędowice pod Bobrownikami.

 

Droga z Podwierzbia dość leciwa i mocno łatana nie zniechęciła mnie do odpowiedzenia tej starej wsi z połowy XV wieku. Zaskoczeniem dla mnie było to, że miejscowość nie jest typową ulicówką tylko przypomina wielki rynek – na planie takiego foremnego wielokąta. Dziś tylko zahaczyłem i bardzo krótko wizytowałem w tej miejscowości. Zabudowania architektury mieszkalnej drewnianej miesza się z architekturą murowaną. Spotkałem kilka krzyży , kilka kapliczek, które pozwoliłem tu wrzucić. Jedna z napotkanych kapliczek słupowych jest odnowiona, ale inskrypcja mało czytelna. Widząc styl i ornamentykę roślinną w górnych częściach kapliczek domniemywam, że powstały w podobnym czasie i przez tego samego budowniczego zostały wykonane jak te z Bobrownik, Wymysłowie czy Podwierzbiu.

Sama wieś jest stara bo z XV wieku. Leży Powstała ona na terenie dąbrowy Swadne, która 27.VII.1440 roku nadana została przez króla Władysława zwanego Warneńczykiem właścicielowi Dęblina Grotowi z Janowic (Odrowąż), kasztelanowi małogojskiemu . W tym samym czasie na terenie lasu modrzewiowego powstała królewska wieś Modrzyce. Występuje także pod nazwą Sandowicze. Od 1503 roku należała do parafii Boborwniki. W połowie XVI wieku Sędowice były własnością Boguszowej, a w 1595 roku należała wieś do Mikołaja Bogusza. Miejscowość dość rozproszona położona przy rzece Wieprz.

 Sędowice - kapliczka słupowa.

 

Kapliczka - Sędowice

Kapliczka słupowa zwieńczona krzyżem z krucyfiksem. Inskrypacja na cokole : Boże Błogosław Nas , Pamiątka Koła Młodziezy wiejskiej w Sędowicach 1931r"

 

Podwierzbie - koło Boborownik

 

Chrystusowa, murowana , słupowa zakończona krzyżem z krucyfiksem. w cokole inskrypcja ze stacji pierwszej drogi krzyżowej w wersji skróconej : "Kłaniamy się Tobie Jezu Chryste żeś przez Krzyż Swój odkupił świat cały" 

W środkowej części Chrystus Miłosierny, nad nim serce w wianku. Rok mi nie znany ( lecz myślę, że około 1931 roku). Zadbana w otoczeniu zieleni a w tle piękny drewniany dom.

Nazwa wsi pojawia się w 1649 roku. Do tego czasu występuje jako Przedmieście ( Bobrownik oczywiście) lub jako Wierzbie na oznaczenie pól leżących na wschód od kościoła.

 

Gołąb

 

Cmentarz w Gołębiu.

 

Cmentarz w Gołębiu bardzo starej ihistorycznej miejscowości z nieco innej perspektywy.

Cmentarz w Gołębiu 

Cmentarz w Gołębiu 

 

Kapliczka na piaskach ... Gołąb poduchowny

 

Najdalej wysunięta kapliczka maryjna w stronę Niebrzegowa w Gołębiu. Za szkłem w witrynie Obraz Maryjny, krucyfiks, flaga Polski.

Inskrypcja :

"Królowo Korony Polskiej - Módl się za nami".

Rok 1957 rok.

 

Kapliczka przy ulicy Krzywej

 

Jedna z Gołębskich kapliczek. Ulica Krzywa. Kapliczka murowana zwieńczona krzyżem stalowym z krucyfiksem. We wnęce figurka Jezusa Chrystusa. Inskrypcja :

"Chryste abyśmy byli jedno z Bogiem i braćmi.Na pamiątkę Roku Pańskiego."

Zdjęcie własne.2019.

 

Nepomucen przy świątyni

Odrestaurowana Figura św. Jana Nepomucena - Gołąb. W tle sala balowa restauracja i bar pod jego patronem. Figurka zwrócona jest przodem do kościoła i domku loretańskiego.

 

Kleszczówka - dawnej Wola Kleszczewska ( Kleczewska)

 

Kapliczki w miejscowości Kleszczówka ( kiedyś Wola Kleszczowa i Klecówka). Wieś istniała już przed rokiem 1488. Wchodziła w skład dóbr bobrownickich i parafii od 1503 roku. Ciekawostką jest to że w 1636 roku liczyła 10 rodzin a w 1797 roku 12 rodzin. W 1827 roku było 14 domów i 115 mieszkańców a w 1987 roku mieszkało 85 rodzin w tym 140 mężczyzn i 150 kobiet . Najbardziej znane rody osiadłe we wsi to od 1636 do 1985 roku choćby : Barany, Bazarki, Bończaki,Cichoszki,Pętki, Wardy, Groble, Jońscy, Pyty,Nojki i wiele wiele innych. Opracowano na podstawie książki Bobrowniki 1485-1988r. 

Dziś przedstawiam kilka kapliczek ( nie wszystkie) znajdujące się w tej miejscowości.

 

1) Kapliczka murowana zwieńczona krzyżem ( ukrzyżowany Chrystus ) stojąca przy wjeździe do miejscowości od byłego miasta Bobrowniki. Fundowana i wybudowana w 1947 roku z inskrypcją "Boże Zbaw Nas 1947 r ". Odnowiona, zadbana i widać, że parafianie dbają o nią. Straż przy kapliczce trzyma jałowiec a w tle ciągną się łąki i lasy na bagnistym terenie.

Kapliczka "nr 1"

2) Kapliczka murowana zwieńczona krzyżem ( ukrzyżowany Chrystus ) stojąca w centrum urokliwej wsi. Znajdująca się w bezpośrednim sąsiedztwie wdzięcznej studni ( z drugiej strony). Inskrypcja na kapliczce " Pod Twoją Obronę Uciekamy Się" . Rok budowy nieznany, choć jest bliźniaczo podobna do opisanej wyżej. Można wnioskować ,że i rok powstania będzie zbliżony.

 

Kapliczka "nr 2"

 

3) Kapliczka murowana znajdująca się na wjeździe do Kleszczówki od strony Dęblina. Rok budowy czerwiec 1998 rok. Stojąca przy już zmurszałym krzyżem przy polnej drodze w stronę lotniska. Kapliczka Maryjna. Z obudowaną figurką Matki Boskiej zwieńczonej stalowym krzyżem. Posadowiona na cokole z inskrypcją : "...Weźmiesz Mnie w Ramiona Jako Dziecię Twoje Od Tej Pory Na Zawsze Oddam Ci Serce Moje.. Fundatorzy : Mieszkańcy Kleszczówki , Wykonawcy Młodzież". Kapliczka unikalna w tych okolicach - bliskość krzyża potęguję wzniosłość i pobożność tego miejsca.

 

Kapliczka "nr 3"

 

Wólka Gołębska 

Piękna figurka Chrystusa Frasobliwego w drzewie

 

SKOKI

 

 

kapliczka w miejscowości SKOKI

 

Tuż przy przejeździe kolejowym stanowiącym niejako linie demarkacyjną między wsiami. Opis ze strony www.wies-skoki.pl

„Obecnie pierwsza figura znajduje się tuż za przejazdem kolejowym, na przeciw stacji „Zarzeka”, przy starej drodze wjazdowej do Skoków. W centralnej części figury, w oszklonej wnęce, znajduje się postać Jezusa z promienistym sercem. U podstawy wnęki znajduje się splot liści dębu, a dookoła wnęki 11 gwiazd. W trzeciej, górnej części figury, w rogach, widnieją pojedyncze gwiazdy, a po środku splot dębowych liści. Pierwotnie nad liśćmi umieszczona była płaskorzeźba głowy Chrystusa. Obecnie tego elementu nie ma na figurze.

W dolnej części, na czarnej tablicy widnieje napis:

ŚWIĘTY BOŻE

ŚWIĘTY MOCNY

ŚWIĘTY NIEŚMIERTELNY

ZMIŁUJ SIĘ NAD

NAMI

1947

Do tej kapliczki, jeszcze w latach 80-tych ubiegłego stulecia, odprowadzano zmarłych mieszkańców Skoków.”

 

 

Najdalej wysunięta kapliczka maryjna ,znajdująca się przy "rynku Skockim" i ostatnimi domostwami - dalej to już wał wieprzański., Wieprz i pastwiska. Kapliczka dziękczynna , 1947 rok.

kapliczka w miejscowości SKOKI

 

Nawiasem mówiąc bardzo stara królewska wieś upodobana przez króla W.Jagiełłę.

 

 

 

Prezentuję kolejną kapliczkę z tej miejscowości. Jej lokalizacja to chyba centrum miejscowości. Kapliczka Jezusowa.

 

BOŻE BŁOGOSŁAW

LUD POLSKI

DAR MŁODZIEŻY

1947 r.

 

kapliczka w miejscowości SKOKI

 

Rok budowy ten sam co w/w kapliczki przy wale. W oszklonej wnęce znajduje się postać Jezusa oraz jego głowa nad witryną. Zwieńczona jest murowanym krzyżem z Jezusem. Ozdobami są gwiazdy i liście dębu.

W pobliżu kapliczki znajduje się miejsce wypoczynku dla turystów czy osób chcących napawać się widokiem tej miejscowości.

 

 

BOROWA

 

Nie sposób przejechać obojętnie przez tą cudowność bardzo starej wsi Borowa. Zawsze jadąc do pracy choć na chwilę zwalniam by poczuć ducha przeszłości i zażyć piękna natury tej miejscowości. 

Legenda głosi, że miejscowość podzieliła Wisła na od strony Radomia - Borowiec i od strony Bobrownik Borową. Coś w tym jest , bo na starych mapach rzeczywiście widnieje miejscowość Borowiec.....

 

Dziś postanowiłem udać się pod krzyż w szczerym polu przy drodze prowadzącej do wsi Matygi. A dokładnie do gospodarstwa przed Matygami. 

Studiując mapy i zapiski w książkach poświęconych historii lokalnej można wyczytać i określić, że tam gdzie gospodarstwo istniała miejscowość Kudłów. Z map dostępnych choćby z 1786 czy 1808 jest to spora wieś. Po 1850 roku ukazuje się w tym miejscu już folwark Matygi. Znika z map i znalezionych póki co zapisków przeze mnie.

Ze analizowanych przeze mnie dostępnych materiałów w postaci książek o regionie pojawia się Kudłów w zapiskach i działaniach Adama Kotowskiego( zmarł 21 listopada 1693 r W Klementowicach) - stolnika wyszogrodzkiego, syna pańszczyźnianego chłopa, który na dworze Jana Wielopolskiego zrobił karierę i uzyskał najpierw szlachectwo szwedzkie w w 1659 r.a w 1673 roku polskie. Cytuję z książki "Bobrowniki 1485-1988" ( Ks. J. Zychora, E.Wąsik,A.Wójcicki) : " Dominikanom warszawskim darował za życia dobra : Borowę [..] i Kudłów[...] ....."

Następna informacja pochodzi z książki 

" Dęblin szkice z dziejów miejscowości i okolicy" (K.Kurzypa), gdzie autor przytacza taką treść :

"Dobra dęblińskie zostały nazwane w ukazie donacyjnym z 20 czerwca 1840 r. "Sieło Iwanowskie".........Iwan Paskiewicz nabył na własność w publicznej licytacji w Trybunale Cywilnym 

Lubelskim w drodze działów w dniu 30 stycznia 1843 r. szlecheckie dobra ziemskie Borowa ze wsiami Kudłów i Matygi."

Dalej poszukuję informacji co się działo z tą miejscowością i kiedy wytarła się z map i mam nadzieję, że nie z pamięci starszych.

 

Krzyż w polu wraz z drogą do niego uwieczniłem dzisiaj.Opis krzyża już zaistniał na grupie, więc go przywołuję poniżej :

Krzyż w polu w stronę Matyg.

 

" Metalowy, wysoki krzyż z figurą Jezusa Ukrzyżowanego, rzymskokatolicki, prawdopodobnie z 2009 r.- na borowskich polach tzw. ,,dzierżawy'', na gruncie Pana A.Stefaniaka. 

,,Według przekazu tutejszych mieszkańców, fundatorem krzyża jest syn więźnia obozu w twierdzy dęblińskiej, z czasów II wojny światowej. Więzień ten żarliwie modlił się i prosił Boga o przeżycie, a w podzięce obiecał ufundować 10 krzyży.Przetrwał pobyt w obozach i wojnę, nie zdążył jednak wywiązać się ze swojej obietnicy.Wolę zmarłego ojca wypełnił syn''.

,,Piękno kapliczek, figur i krzyży przydrożnych''.Gmina Puławy. Góra Puławska 2014.str.21.

 

Kaplica na początku miejscowości ...

Kaplica zaraz przy wjeździe do Borowej od strony Gołębia.

Poniżej więcej informacji o niej :

"Na poboczu poprowadzonej wzdłuż Wisły dość ruchliwej drogi 801 z Dęblina do Puław, w równym szeregu z zabudowaniami wsi stoi kapliczka domkowa przypominająca maleńkich rozmiarów świątynię. Odrobinę wyższa od domów, nakryta dwuspadowym dachem z wieżyczką zakończoną cebulastym hełmem. Wybudowana na rzucie prostokąta, z dużymi oknami w bocznych ścianach i przeszklonymi drzwiami w ozdobionej kolumnami ścianie szczytowej.

We wnętrzu niewielki ołtarz. W jego nastawie ciekawa, ludowa figurka Matki Boskiej depczącej głowę węża owijającego się wokół wspartej na półksiężycu kuli ziemskiej. W prawej dłoni Maryja trzyma lilię a do jej nóg tuli się Dzieciątko. Nad jej głową, w zwieńczeniu nastawy przedstawiono Ducha Świętego pod postacią gołębia; na dwóch bocznych kolumienkach przyklękły aniołki.

Od kilku pokoleń mieszkańcy przekazują sobie opowieść o powstaniu kapliczki. Figurka Najświętszej Panienki miała przypłynąć do wsi podczas wielkiej powodzi na przełomie XVIII i XIX w. Skąd? Nie wiadomo. Wyłowiona z Wisły, osuszona i ustawiona w pobliżu miejscowego dworu, w cudowny sposób wróciła na skraj drogi przy wjeździe do Borowej. Obudowano ją więc niską, drewnianą kapliczką, która przetrwała do lat 20. XX wieku, kiedy zadecydowano zastąpić ją budowlą murowaną.

Przetrwała zawieruchę wojenną. Długo odbywały się przed nią nabożeństwa dla mieszkańców Borowej i pobliskich Skoków. Ponieważ z racji jej rozmiarów, do wnętrza mógł wejść jedynie kapłan i ministranci, wierni ustawiali się po obu stronach drogi. Nie było to zbyt bezpieczne, dlatego postanowiono wybudować nową kaplicę w miejscu oddalonym od ruchliwej trasy. A stara kapliczka z Matką Boską nadal żegna wyjeżdżających ze wsi…"

opis ze strony polskaniezwykla.pl

 

Kapliczka maryjna przeniesiona spod drogi na drogę polną . Skierowana w stronę wsi.

Kapliczka maryjna zaraz przy wjeździe do Borowej od strony Gołębia.

 

 

 

Kapliczka Chrystusowa - usytuowana na skrzyżowaniu dróg głównej prowadzącej do Skoków i kaplicy, szkoły.
Rok 1985.Borowa

 

Nieciecz

 

Sacrum i profanum uroczej wsi Nieciecz otulonej nadwieprzańskimi łąkami i samą rzeką z jednej strony by z drugiej mieć ukojenie lasów. Spokojna i cicha, w pełni zgrała się z mateczką naturą. Ściana lasu który otacza z jeden strony miejscowość wraz z bezkresem dróg i dróżek wchodzących do niego wyzwala w nas spokój , wyciszenie. Zapach porannego lasu przy akompaniamencie ptactwa sprawił mi dzisiaj wielką radość i naładował akumulatory. Architektura drewniana przeważa we wsi, choć budują się nowe domu. To cieszy , że wieś nie wymiera a taki urokliwy zakątek blisko Niebrzegowa , Bobrownik, Gołębia czy Dęblina jest unikatem. Tu świat się może nie zatrzymał, ale po matulku się toczy - nie przyspiesza i nie popędza.

Miejscowość jest wzmiankowana w drugiej połowie XVI wielu - w 1569 roku w spisie podatkowym jako Nieciecza. Była to stara wieś królewska - należała do starostwa stężyckiego. Ulokowana przy miejscowym szlaku handlowym z Gołębia do Ryk. W owym czasie liczyła jedynie 3 zagrodników . Idąc za - Słownik geograficzny Królestwa Polskiego i innych krajów słowiańskich. T. 7, Warszawa : nakł. Filipa Sulimierskiego i Władysława Walewskiego, 1880-1914 - : dowiadujemy się ,że w 1827 roku wieś liczyła 8 domów i 51 mieszkańców. Należała do powiatu nowoaleksandryjskiego ( puławskiego) , gminy i parafii Gołąb.po 1831 roku należała do donacji ks Iwana Paskiewicza. 

Kapliczka w mijescowości Nieciecz

 

Aktualnie wieś należy do powiatu puławskiego, gminie Puławy i parafia Gołąb.

We wsi spostrzegłem podczas szybkiej retrospekcji kapliczkę Maryjną z dzieciątkiem Jezus - murowaną zwieńczoną krzyżem i krucyfiksem. Instrypcja na tabliczce : " Królowo Pokoju Módl Się Za Nami 1959 OFI ... Niecieczy". Napis poprawiany ręcznie , nie miałem wystarczająco dużo czasu by przyjrzeć się pierwotnej inskrypcji. Znajduje się owa kapliczka zaraz przy wjeździe do wsi od strony Niebrzegowa. Oraz między wspomnianymi miejscowościami znajduje się w polu zadbany krzyż drewniany, którego majestat ale i zarazem skromność potęgowany był przez brzask budzącego się dnia.

Nieciecz a Niebrzegów.

 

Borowina - folwark Borowina

Kapliczka maryjna w miejscowości Borowina ( folwark Borowina) Znajdująca się przy bramie pałacowej.

 

 

Póki co tyle.

Opisy dzięki książkom " Boborowniki 1488-1988" oraz Dęblin - szkic do historii miejscowości i okolic. Zdjęcia własne

09 marca 2019   Komentarze (2)
wyznania religijne   boborowniki   deblin   ryki   kapliczki   sacrum  

Historia lokalna- Dzwony Bobrownickie i...

Wieża murowana - dzwonnica w kościele w Bobrownikach. Zdjęcie własne.

 

 

Zastanawiało Cię niekiedy to dlaczego przy świątyni nie tylko tej z długą historią ale i tymi nowymi niekiedy przy kościele znajduje się dzwonnica z 3 dzwonami ? Przecież jeden dzwon by wystarczył …. . Tak i jest zaiste ,że sporo nowych świątyń ma tylko jeden dzwon a i tego nawet nie mają – posiadają elektroniczne nagranie dzwonu i puszczają w eter zgodnie z harmonogramem. To już wg mnie lekka profanacja, ale jak parafii nie stać z drugiej strony to i może jest to do zaakceptowania. Mam okazję przemierzać delegacyjnie często województwo lubelskie i podkarpackie i to na co kiedyś nie zwracałem uwagi teraz mi ją przyciąga to te małe wieżyczki dzwonne z właśnie trzema dzwonami. 

Jaki miały historyczną rolę głównie na wsiach ,ale oczywiście nie tylko. Wkomponowały się w codzienną egzystencję włościan, gospodarzy, rolników i kupców. To one wyznaczały cykl dnia, one zwiastowały nadchodzące nieszczęście czy czyiś pogrzeb , czy wielkie wydarzenia dla Państwa i narodu Polskiego. To one przekazywały informację dla parafian w sposób jasny i klarowny. Dziś to raczej tylko ozdoba muzyczna jak i zaproszenie na mszę czy nabożeństwo oraz uroczyste procesje czy pogrzeby.

3 dzwony - zdjęcie Internet.

 

 

Zatem dzwony miały różną wielkość a co z tym idzie i wydawały różne tony. Najmniejszy z nich to sygnarz lub sygnaturka. Jego zadaniem ( dzwonieniem) było zawezwanie wiernych na poranne modlitwy, nabożeństwa w dni powszednie. Zawsze dzwonił o tej samej godzinie co dawał informację i określenie jaka jest pora dnia dla tych pracujących choćby w polu. W dni powszednie  7:30 a w niedzielę i święta 8:30.Niósł się jego dźwięk na około 3 km.

 Średni dzwon miał często nazwę „południówka” . Wydzwaniał w dni powszednie godzinę 12 i wzywał parafian na modlitwę południową „Anioł Pański”. Było go słychać na około 3 km.

 Największy z trzech dzwonów o najniższym brzmieniu i największej donośności – bo słychać go było przy bezwietrznej pogodzenie nawet na 10 km. Owy dzwon najczęściej wybrzmiewał na wieczorne modlitwy. W czasie zachodów słońca wydzwaniał „pacierze”. Uderzenia sercem dzwonu w jedną stronę w odstępach czasu jaki był potrzebny na odmówienie modlitwy  Zdrowaś Mario i Ojcze Nasz. Ogłaszał on też śmierć parafianina i jego bicie towarzyszyło ostatniej drodze. Miał także cele”świeckie”. Bił największy dzwon w razie pożaru, powodzi czy nagłego i niespodziewanego napadu np. nieprzyjaciela, okupanta. Było to bicie „NA TRWOGĘ”. Nie wolno było bić dzwonami w nocy chyba, że na trwogę. Szybkie uderzenia sercem dzwonu miało oznaczać zbiórkę mieszkańców w danym punkcie zboru.

Koncert wszystkich dzwonów był tylko słyszany przy okazji procesji, podniosłych uroczystości. Także na mszę niedzielną „Sumę” dzwoniły wszystkie dzwony.

 

Front orientowanego kościoła pw Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny. Zdjęcie własne.

 

Takie znaczenie miały dzwony bobrownickie. W 1598 roku kościół w Bobrownikach  posiadał 3 dzwony. Sygnaturkę w wieżyczce na zachodzie fasadzie kościoła  i dwa  duże dzwony w drewnianej dzwonnicy. Pożar miasta i kościoła w 1635 roku spowodował zniszczenie wnętrza świątyni, dachu i drewnianej dzwonnicy. Odbudowano szybko bo już 2 lata po pożarze. Przy tej odbudowie postawiono murowaną dzwonnicę – basztę, a cmentarz przykościelny opasano murem obronnym ze strzelnicami i aż 4 basztami na rogach. Pod koniec III ćwierci XVII wieku świątynia posiadała dzwon – sygnarz , duży dzwon i dwa dzwonki spiżowe.  Już w zapiskach powizytacyjnych z 1712 roku figurują trzy wielkie dzwony na dzwonnicy , sygnaturkę na kościele  i 3 małe dzwonki. Po tym roku był kolejny pożar kościoła. 9 lat później notka powizytacyjna mówiła o „ Dzwon duży jeden, dwa dzwony duże zgorzały a ich materia leży w zakrystii, sygnaturka w kościele”. W 1794 roku jedyny ocalały duży dzwon został zarekwirowany przez targowiczan na rzecz skarbu. W 1794 roku odlano nowy duży dzwon półtonowy, fundatorem był ks. Dominik Łukaszewski ( administrator parafii w Bobrownikach). 

Stan dzwonów na rok 1804 – 1 duży dzwon i 1 sygnaturka. Z powodu przemarszu ( odwrotu wojsk rosyjskich w 1915 roku dzwony zdjęto i zakopano. W 1920 roku uroczyście zawieszono odkopane wcześniej dzwony na swoich miejscach. 

W 1939 roku były 3 dzowny. Największy „Jan” odlany w 1796 roku, „Czesław” – średni dzwon ufundowany przez wiernych w 1934 roku i sygnarz „ Katarzynę” być może aż z 1589 roku.

Niemieckie władze okupacyjne 26 sierpnia 41 roku wydały zarządzenie o zdjęciu z wszystkich kościołów wszystkich dzwonów i przekazanie ich do skupu złomu celem późniejszego przetopienia na cele wojskowe. Zdjęto dzwony i powieziono je w stronę Puław. Kilku parafian podjęło trud o zachowanie choćby tego największego dzwonu. Poprzez fortel z przekupieniem i zastąpieniem „sztuka za sztukę” ( właściciel majątku – Jan Bogusławski -Podwierzbie przekazał swój dzwon folwarczny) udało się zachować dzwon i zakopać go w okolicach Niebrzegowa w lesie. W 1947 roku został wydobyty dzwon „Jan”  i uroczyście przywieziony do świątyni i zawieszony w swoim miejscu. W 1988 r przywieziono z odlewni dzwonów w Węgrowie dwa nowe dzwony, ufundowane przez rodzinę Gajewskich i Wójcickich. Sygnaturka zbliżona do tej bobrownickiej odszukano na składnicy dzwonu i także ją przywieziono do Bobrownik.

 

Prawda, że piękna, burzliwa i smutna także historia dzwonów – tych Bobrownickich…

 

Wpis powstał na podstawie książki „ Bobrowniki 1485-1988”  - Ks. J. Zychora, E.Wąsik,A.Wójcicki.

 

23 lutego 2019   Komentarze (3)
wyznania religijne   bobrowniki   dzwony Bobrowniki  
< 1 2 >
Izkpaw | Blogi