• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Blog o przyrodzie, naturze, śpiewaniu, historii

Kategorie postów

  • aktywność sportowa (13)
  • basonia (1)
  • bobrowniki (4)
  • bochotnica (12)
  • bonow (2)
  • borowa (16)
  • borowina (5)
  • chrząchów (1)
  • chrząchówek (1)
  • ciekawostki (23)
  • cmentarze (21)
  • delegacyjny i podróżniczy splen (5)
  • dęblin (27)
  • drozdówko (1)
  • epidemie (6)
  • filozofia (68)
  • gołąb (5)
  • góra puławska (3)
  • historia (132)
  • jaroszyn (1)
  • józefów (1)
  • karczmiska (1)
  • kleszczówka (1)
  • końskowola (7)
  • kurów (1)
  • Łęka (1)
  • maciejowice (1)
  • matygi (4)
  • młyny i wiatraki (25)
  • mosty i przeprawy (3)
  • nieciecz (1)
  • obłapy (1)
  • opatkowice (1)
  • osmolice (1)
  • parchatka (8)
  • piskory (1)
  • podzamcze (1)
  • pożó (8)
  • przyroda (46)
  • puławy (50)
  • rodzinne strony (55)
  • rudy (4)
  • sieciechów (3)
  • sielce (1)
  • skoki (6)
  • skowieszyn (7)
  • smaki ryb w puławach (2)
  • spiew (12)
  • starowice (1)
  • technika (5)
  • trzcianki (1)
  • wąwolnica (1)
  • wieprz (2)
  • wierzchoniów (1)
  • wieże wodne- ciśnień (7)
  • wisła (8)
  • witoszyn (1)
  • włostowice (2)
  • wojciechów (2)
  • wolka nowodworska (1)
  • wólka gołebska (6)
  • wskaźniki artyleryjskie (1)
  • wyznania religijne (18)
  • zbędowice (2)
  • ziemia szczecinecka (1)
  • Życie (56)

Strony

  • Strona główna

Linki

  • Bez kategorii
    • Blog o własnej wędlinach....
  • Bieganie inie tylko
    • Maratończyk i jego przemyślenia
  • Historia
    • Fortyfikacje
    • I WŚ Puławy
    • Interaktywne stare mapy
    • O cmentarzach , dworkach
  • Historia lokalna
    • Dawne Puławy
    • I Wojna Światowa
    • Kompendium wiedzy o Gołębiu
    • Poznaj Lublin
    • Skoki i Borowa
    • Świetny blog o historii regionu
    • Wszystko o Sieciechowie
    • Wyjdź z pociągu
    • Zabytki, zaułki, zakątki ...
  • proces technologiczny
    • Procesy technologiczne
  • Przyroda
    • Blog leśniczego

Kategoria

Młyny i wiatraki

< 1 2 3 >

Chłopskie wiatraki....Pogórza

 

 

„Do czasów średniowiecza, jedynymi urządzeniami służącymi do przemiału zboża na terenie Polski, były żarna obrotowe. W wieku XII zaczęły pojawiać się pierwsze młyny wodne, a pod koniec wieku XIII zaczęto wznosić również wiatraki. Upowszechnienie obu typów młynów nastąpiło dopiero w okresie Odrodzenia. Młyny wodne od początku posiadały przewagę nad wiatrakami. Były bardziej wydajne i w mniejszym stopniu uzależnione od warunków klimatycznych. Dlatego budowano je wszędzie tam, gdzie poz-
walały na to warunki. Natomiast na terenach nizinnych, pozbawionych większej ilości rzek i strumieni, z konieczności wznoszono również wiatraki. Pomijając Nizinę Sandomierską i okolice Krakowa, na południe od Wisły wiatraki w zasadzie nie występowały, gdyż
istniały tu dogodne warunki do zakładania młynów wodnych. Z tej też przyczyny na terenie Pogórza, obejmującego okolice Strzyżowa, Brzozowa oraz znaczne obszary jasielskiego, gorlickiego, krośnieńskiego, a częściowo również sanockiego, do drugiej połowy XIX wieku wiatraków nie budowano. Sytuacja ta uległa zasadniczej zmianie na początku XX wieku. W ciągu krótkiego okresu czasu zostało wybudowanych setki nie-
wielkich wiatraków, które w wielu wsiach znajdują się w każdym
zasobniejszym gospodarstwie. Gwałtowne zainteresowanie się budową wiatraków było podyktowane wieloma czynnikami, przy czym najważniejsze były warunki ekonomiczne, w jakich znajdowała się wówczas wieś pogórzańska. Przeludnienie i duże rozdrobnienie gospodarstw oraz brak rozwiniętego przemysłu leżały u podstaw tradycyjnego sposobu gospodarowania. Mimo dużej ilości młynów wodnych, których moc przerobowa była w stanie w całości zaspokoić zapotrzebowanie ludności w zakresie tego typu usług, 70 proc.
ziarna spożywanego w gospodarstwie wiejskim było przerabiane w domu na ręcznych żarnach. Tradycjonalizm ten wynikał z konieczności. a nie przywiązania do tradycji. W rozdrobnionych, z reguły wielodzietnych rodzinach dotkliwie odczuwano brak dostatecznej ilości ziarna. Nawet w gospodarstwach najbogatszych oszczędzano mąkę, dodając do rozczynu chlebowego tłuczone. gotowane ziemniaki. W tej sytuacji przemiał zboża w młynie, gdzie jako wynagrodzenie pobierano 10-15 proc. ogółu przerabianego ziarna, był zbyt kosztowny. Obróbka zboża na żarnach ręcznych należała jednak do prac najbardziej uciążliwych i czasochłonnych w gospodarstwie. Dlatego z chwilą pojawienia się na tym terenie pierwszych niewielkich wiatraków, wzbudziły one powszechne zainteresowanie.
Wiatraki budowane na Pogórzu różniły się zasadniczo od tego
rodzaju urządzeń występujących na terenie Polski północnej i środkowej. Przede wszystkim nie miały one większego znaczenia usługowego, gdyż przerabiane w nich ziarno przeznaczone było głównie na wewnętrzny użytek gospodarstwa. Jeżeli zdarzyło się, że przyniósł do przemiału zboże sąsiad czy krewny, najczęściej właściciel
obiektu nie pobierał za to wynagrodzenia. Zresztą wiatraki te nie mogły być traktowane jako urządzenia usługowe dla szerszego grona klientów, gdyż posiadały niewielką moc przerobową. Pojawienie się pierwszych wiatraków było następstwem kontaktów miejscowej ludności z szerokim światem. Szczególne znaczenie miała tutaj reemigracja z Ameryki, przemarsz obcych wojsk i udział mieszkańców Pogórza w działaniach wojennych I wojny światowej. Stąd też niektóre z nich są wyraźnym naśladownictwem znanych już wcześniej wiatraków na terenie Rumunii i Rosji. Według informacji z okolic Strzyżowa, konstruktorami pierwszych młynów wietrznych byli jeńcy wojenni. Bardziej konkretne są informacje wskazujące, że pierwsze turbiny wietrzne były budowane przez reemigrantów z Ameryki.

Zasługą rodzimych cieśli - samouków i konstruktorów była ewolucja. jaką przeszły wiatraki na Pogórzu w swej krótkiej historii. Górzysty teren, o gwałtownych, często zmiennych wiatrach, zmuszał ich do wprowadzania zmian konstrukcyjnych, które dostosowywały obiekt do miejscowych warunków klimatycznych. Bardziej zdawała tutaj egzamin turbina wietrzna, toteż - szczególnie w południowej części Pogórza - starsze typy wiatraków skrzydłowych zostają przez nią, względnie jej mutacje, wypierane, W tych okolicach, gdzie rzeż ba terenu jest mniej zróżnicowana najczęściej występowały wiatraki kozłowe w kilku charakterystycznych odmianach. Ważną przyczyną sprzyjającą rozpowszechnianiu się wiatraków była ich prosta konstrukcja i niewielki koszt budowy. W każdym gospodarstwie można było znaleźć potrzebną na wybudowanie obiektu ilość drewna (desek, żerdzi). W wyposażeniu wiatraka najistotniejszą częścią były kamienie żarnowe. W większości wypadków zainstalowano tutaj kamienie wyjęte z posiadanych żaren ręcznych.

 

Tradycyjny dotychczas przemiał zboża. czysto prywatny i nie usługowy charakter wiatraków oraz niewielki koszt ich budowy, były przyczyną powstania na Pogórzu w przeciągu kilkudziesięciu lat około sześciuset wiatraków. Ich rozpowszechnianie się następowało nierównomiernie na całym obszarze. W okolicach Brzozowa i Krosna były popularne już w latach dwudziestych bieżącego stulecia. W okolicach Gorlic w tym samym czasie należały jeszcze do rzadkości. Często na terenie gminy, w jednej wsi, wiatraki były powszechne, gdy w innych zaczynano je budować w kilkadziesiąt lat póżniej. Podyktowane to było czasami odmiennymi warunkami klimatycznymi, jakie w danej okolicy występowały. Np. w Ropie (okolice Gorlic), w końcu lat dwudziestych zaczęto budować koźlaki, lecz nie zdawały one egzaminu. W latach trzydziestych wypróbowano tutaj inny typ wiatraka. który szybko się rozpowszechnił.

Lata po drugiej wojnie światowej przynoszą gwałtowny spadek liczby młynów wietrznych. Szybka industrializacja wsi i związany z nią wzrost wymogów co do sposobów odżywiania się były przyczyną omal całkowitego zaniechania produkcji mąki w wiatrakach.
Coraz rzadziej przerabiano tutaj również ziarno na paszę dla zwierząt domowych, gdyż rozpowszechniające się w tym czasie młynki o napędzie elektrycznym dokonywały przemiału szybciej i były łatwiejsze w obsłudze. Jedynie we wsiach i przysiółkach położonych na uboczu i pozbawionych elektryczności, w dalszym ciągu, aż do
lat sześćdziesiątych wiatraki były jeszcze budowane. Obecnie młyny
wietrzne na terenie Pogórza są już faktem historycznym, nie posiadającym większego znaczenia we współczesnym życiu gospodarczym
wsi. Z istniejącej do niedawna. wymienionej liczby sześćset wiatraków przeszło trzy czwarte uległo całkowitej zagładzie. Większość ze
znajdujących się tutaj około stu dwudziestu obiektów posiada zdekompletowane wyposażenie wnętrza, brak skrzydeł, mocno zniszczony budynek itp.”


Cytat z “Chłopskie Wiatraki Pogórza”.Redaktor: Jerzy Czajkowski
Opracowanie techniczne: Zygmunt Klatka

 

 

15 września 2024   Dodaj komentarz
młyny i wiatraki  

Szlakiem młynów i tartaków wodnych na...

Szlakiem młynów i tartaków wodnych na rzeczce Granica ( gm. Baranów)


Młyny wodne...

Całe szczęscie w Województwo Lubelskie jak i Ziemia Puławska niesie na sobie wiele rzek wielkich jak Wisła,czy Wiperz. Rzeczek miejszych ,pięknych ponad wszytko jak Kurówka,Bystra,Bylina, Bochotniczanka, Granica,Potok Witoszyński . Czy malutkich w skromności strug wodnych ciągnących się przez łąki,pola i ugory jak Wielki Pioter ,czy Rabik. Wszytkie je łączy to ,że człowiek na stulecia całe potrafił z tej wody korzystać. Nie tylko do zasilania pól i łąk,nie tylko jako woda dla bydła,nie tylko jako miejsce prania ,czy kąpieli. Umiał z wiedzą ojców Cystersów wykorzystać knąbność jej nurtu a jak była leniwsza trochę zbudować jej spiętrzenia i wylać stawami by ...właśnie właśnie ....dać napęd młynom ,tartakom,foludszom wodnym.

Dziś mapka odwiedzonych przeze mnie miejsc pomłyńskich i młyńskich na rzeczce Granica ( gm. Baranów).

Link do mojego kanału YT:

https://www.youtube.com/@izkpaw

 

15 września 2024   Dodaj komentarz
młyny i wiatraki  

Szlakiem młynów i tartaków wodnych na...

Szlakiem młynów i tartaków wodnych na rzece Bystrej

Całe szczęscie w Województwo Lubelskie jak i Ziemia Puławska niesie na sobie wiele rzek wielkich jak Wisła,czy Wiperz. Rzeczek miejszych ,pięknych ponad wszytko jak Kurówka,Bystra,Bylina, Bochotniczanka, Granica,Potok Witoszyński . Czy malutkich w skromności strug wodnych ciągnących się przez łąki,pola i ugory jak Wielki Pioter ,czy Rabik. Wszytkie je łączy to ,że człowiek na stulecia całe potrafił z tej wody korzystać. Nie tylko do zasilania pól i łąk,nie tylko jako woda dla bydła,nie tylko jako miejsce prania ,czy kąpieli. Umiał z wiedzą ojców Cystersów wykorzystać knąbność jej nurtu a jak była leniwsza trochę zbudować jej spiętrzenia i wylać stawami by ...właśnie właśnie ....dać napęd młynom ,tartakom,foludszom wodnym. 

Dziś mapka odwiedzonych przeze mnie miejsc pomłyńskich i młyńskich na rzece Bystrej. To oczywiście nie wszytkie miejsca pomłyńskie.Ciągnącej się spod Palikij,przez Maszki by ujść w Bochotnicy do Wisły.Wszytkie spotkania z młynami są udokumentowane na moim kanale YouTube jak i Facebook, czy na tym blogu.

Link do kanału YT:

https://www.youtube.com/@izkpaw

 

15 września 2024   Dodaj komentarz
młyny i wiatraki   tartak  

Młyny na rzece Bylinie. Okolice Baranowa

Dziękuję Wam wszystkim za ciepłe słowa o mojej peregrynacji po rzece Bylina i jej młynach. Dziękuję za każdą cenną informację o młynach i ich właścicielach. Zdumiony jestem ,że te 5 młynów nie otrzymało uszanowania w żadnym ,nawet skromnym opracowaniu gminy. Odwiedziłem Wasze piękne strony, jestem do tej pory pod wrażeniem przysiółka Zabór. Na pewno tam wrócę i wejdę w bród Byliny. Cudowne rudbekie ciągną się przez całą rzekę. Ukochały ją. Uzbrojony w wiedzę jaka do mnie dociera postaram się zrobić krótki periodyk ,czy wręcz broszurę Bylińskich młynów. Macie wielkie skarby zeszłej historii, ludzi i rodów młynarzy poważanych w okolicy,setek worków zboża zmielonego na kaszę ,czy śrutę oraz oczywiście mąkę. Dziś te miejsca wciśnięte w olszyny rzadko zdradzają obecność młynów wzmiankowanych już w XVIII wieku. Jeszcze raz dziękuję za pomoc i zwiedzanie razem ze mną tych miejsc.

Wszytkie moje odiwedziny miejsc na Bylinie znajdziez na moim YT

https://www.youtube.com/channel/UCGB5Vyj0jzqQ2mZAjpz000A

 

04 sierpnia 2024   Dodaj komentarz
młyny i wiatraki   Baranów Bylina Zabór   Podgórze   Zagóźdź   Łukawica  

Pływak, pływacz...młyn wodny na rzekach.......

 

Baranów to miał szczęście w specjalny rodzaj młyna. Pływaka. To skomplikowana dość konstrukcja pływająca po rzece. W XIX wieku w okolicach Baranowa były przynajmniej trzy!


Pierwsze wzmianki o wznoszeniu pływających młynów wodnych na terenie Europy, stawianych przeważnie na dużych rzekach, pojawiły się w wieku XIII. W XIII i XIX wieku na wielu polskich rzekach np.: Wiśle, Odrze, Warcie a także Nidzie, Pilicy czy Przemszy, powszechnie budowano młyny tego typu. Jednak już w pierwszym dziesięcioleciu XIX wieku pojawiły się pierwsze rządowe nakazy administracyjne, zmierzające do ich usunięcia z rzek spławnych. Likwidacja ,,pływaków’’ następowała sukcesywnie w ciągu całej II połowy XIX wieku. Źródła historyczne zaświadczają, że jeszcze w początkach wieku XX, w Polsce można było spotkać sporadycznie sprawne i pracujące młyny pływające.

 

Budowa młyna pływającego obwarowana była dawniej licznymi przepisami administracyjnymi. Przyszły właściciel młyna zobowiązany był, przed przystąpieniem do prac budowlanych uzyskać zezwolenie odpowiednich władz oraz zatrudnić inżyniera budowlanego, którego zadaniem było przede wszystkim sporządzenie planu sytuacyjnego i oznaczenie miejsca cumowania przyszłego młyna pływającego. Związane było to z uiszczeniem dość wysokiej, tzw. ,,opłaty stemplowej’’. Sytuacja taka spowodowała wytworzenie się grupy młynarzy dziedzicznych, posiadających prawo wyłącznego dysponowania młynem. Często spotykane były przypadki dzierżawienia młynów pływaków od właścicieli ziemskich, na rzecz których płacono ustalony coroczny czynsz. Na całość tej kwoty składał się tzw. ,,czynsz lancowy’’, będący rodzajem opłaty brzegowej oraz ,,czynsz wieprzowy’’ w wysokości pozwalającej na wykarmienie jednego pokaźnego wieprza. Inną formą użytkowania młyna zwanego ,,bździelem’’ była dzierżawa na podstawie kontraktu bądź prowadzenie młyna przez młynarza za umówionym wynagrodzeniem.

 

Miejsce: Dniestr (rzeka) Kołodróbka
Źródło : https://audiovis.nac.gov.pl

 

Znaczna część ,,pływaków’’ zacumowanych przy brzegach w XIX wieku rzek stanowiła własność dziedziczną włościan. Najczęściej młyny prowadzili tzw. ,,zagrodnicy’’ –chłopi posiadający gospodarstwo z niewielkim areałem ziemi uprawnej. Praca we młynie często zwiększała dochód rodziny zagrodnika, przyczyniając się tym samym do polepszenia jego sytuacji materialnej oraz zmiany statusu społecznego. Oprócz chłopskich młynów, w nurtach rzek cumowały też duże młyny pływające, stanowiące własność miast. W archiwach zachowały się też wzmianki poświadczające, iż młyny wodne były niejednokrotnie jak pisano ,,…Żydowi puszczane’’.

Najczęściej występującymi na rzekach polskich typami młynów pływających (w tym na Nidzie) były te, zaopatrzone w jedno koło napędowe oraz pojedyncze złożenie kamieni młyńskich. Pod względem konstrukcyjnym można było podzielić je na dwa zasadnicze typy. Pierwszy z nich składał się z łodzi, na której znajdowały się urządzenia młyńskie, a także koło przymocowane do burty. W drugim typie, koło wodne znajdowało się między łodzią, na której zamontowane były urządzenia, a wąską łodzią pomocniczą, na której montowany był wał koła wodnego. Do łodzi mocowano ponadto ,,młynnice’’ –budynek mieszczący urządzenia, będący lekką konstrukcją ramową, o ścianach szalowanych deskami, nakrytym dwu lub czterospadowym dachem. W ścianach umieszczano jedno okno oraz jedne lub dwoje drzwi w zależności od funkcji młyna. Młyn pływający był mocowany do nabrzeża grubymi linami oraz połączony z nim kładką, którą przynoszono zboże i mlewo. Podczas pracy ,,bździela’’ dodatkowo kotwiczono w nurcie rzeki do wbitego w dno pala oraz pali pomocniczych na brzegu. Podobnie jak we wszystkich młynach, w ,,pływakach’’ przemiał zboża umożliwiały zespoły: napędowy, transmisyjny i roboczy.

Do zaniku młynów pływających na terenie polski w II połowie XIX wieku, przyczyniło się zarówno uwłaszczenia chłopów, regulacje administracyjne jak i nowe rozwiązania techniczne w młynarstwie.

Idąc za kon-tiki.pl

 

07 lipca 2024   Dodaj komentarz
młyny i wiatraki   młyn wodny pływak baranów  

Tam , gdzie i wiatraczny znój i palonej...

"Góra Puławska, 1937 r. Wiatrak wybudowany w 1900 r. przez Władysława Kolaka." Udostępnione dzięki - Pracownia Dokumentacji Dziejów Miasta dział Muzeum Czartoryskich w Puławach

 

 

„Ale chłopcu wiatrak spokojności nie dawał. Antek widywał go przecie co dzień. Widywał go i w nocy przez sen. Więc taka straszna urosła w chłopcu ciekawość, że jednego dnia zakradł się do promu, co ludzi na drugą stronę rzeki przewoził, i popłynął za Wisłę.Popłynął, wdrapał się na wapienną górę, akurat w tym miejscu, gdzie stało ogłoszenie, aby tędy nie chodzić, i zobaczył wiatrak. Wydał mu się budynek ten jakby dzwonnica, tylko w sobie był grubszy, a tam gdzie na dzwonnicy jest okno, miał cztery tęgie skrzydła ustawione na krzyż. Z początku nie rozumiał nic — co to i na co to? Ale wnet objaśnili mu rzecz pastuchowie, więc dowiedział się o wszystkim. Naprzód o tym, że na skrzydła dmucha wiater i kręci nimi jak liśćmi. Dalej o tym, że w wiatraku miele się zboże na mąkę, i nareszcie o tym, że przy wiatraku siedzi młynarz, co żonę bije, a taki jest mądry, że wie, jakim sposobem ze śpichrzów wyprowadza się szczury.

Marzenie Po takiej poglądowej lekcji Antek wrócił do domu tą samą drogą co pierwej. Dali mu tam przewoźnicy parę razy w łeb za swoją krwawą pracę, dała mu i matka coś na sukienną kamizelkę, ale to nic: Antek był kontent, bo zaspokoił ciekawość. Więc choć położył się spać o głodzie, marzył całą noc to o wiatraku, co mieli zboże, to o młynarzu, co bije żonę i szczury wyprowadza ze śpichrzów. Drobny ten wypadek stanowczo wpłynął na całe życie chłopca. Od tej pory — od wschodu do zachodu słońca — strugał on patyki i układał je na krzyż. Potem wystrugał sobie kolumnę; próbował, obciosywał, ustawiał, aż nareszcie wybudował mały wiatraczek, który na wietrze obracał mu się jak tamten za Wisłą.

Cóż to była za radość! Teraz brakowało Antkowi tylko żony, żeby mógł ją bić, i już byłby z niego prawdziwy młynarz!”

 

 

Prus w całej swej cudowności nowel nie mógł nie kochać młynów wiatracznych. Zapewne kochał je jak ja. Nie zamykał w sercu przeżyć i doznań z nimi związanymi tylko malował na całunie polskości biednej wsi geniusz tych maszyn i ich genialności. Jak Głowacki tak i ja pokochałem młyny i te wiatraczne ,co na Podkarpaciu się sporo w sile ostały, gdzie w Sobiennich Kiełczewskich pod Otwockiem bez łopat dzierży w niebie swój majestat. I w Czołnie czy Walentynowie pod Zwoleniem dogorywają ,czy już zgasły do końca..nie wiem.  I ta reprodukcja ku uciesze gawiedzi na skarpie Mięćmierskiej ulepiony z kilku dumnie pręży się do słońca blasku.

 

Miejsce u zbiegu ulic w stronę Tomaszowa gdzie stał wiatrak.

 

Od koniec XIX wieku na Lubelszczyźnie funkcjonowało 1069 młynów. Głównie wiatraki ,ale także młyny wodne.Już w 1870 roku powstało 7 młynów parowych a już w 1907 roku było 24. W powiecie puławskim w owym czasie funkcjonowało 105 młynów wodnym i wiatraków. I fakty mówią o potędze Lubelszczyzny. Nie było lipy. Poczytałem o tym z książki “Minęło już 145 lat… Powiat Puławski dawniej i dziś 1867-2012” Gdzie stosowny historyczny wstęp poczynił historyk ,dla mnie ekspert najwyższej rangi -historyk  Zbigniew Kiełb.

 

 

Głos Lubelski 2.5.1936 roku….

 

“Szajka podpalaczy żydowskich.Zamordowała chłopa z Kaniowoli, który znał Ich sprawki.Donosiliśmy parę dni temu o nieby­wale zbrodniczej aferze dwóch żydów, Hersza Hochmana i Froima Fejna z Siedliszcz, którzy wynajęli sobie Zachara Szypiłowa do palenia wszystkich młynów okolicznych, aby zlikwidować konkurencję, jaką robiły młynowi Hoch­mana. Podczas jednego z tych pożarów spłonęło żywcem dwóch żydów, dzierżawców młyna. Obecnie śledztwo wyjaśniło, że ży­dowska szajka miała jeszcze gorsze rzeczy na sumieniu i nie cofała się przed pospolitem mordem. W dniu 12 kwietnia zamordowany został skrytobójczo niejaki Józef Drozd, we wsi Kaniowpla pow. Lubartowskiego. Okazało się obecnie, że Drozd zabity został przez Szypiłowa na polecenie Hochmana i Fajna, którzy Szypiłowi obiecali zapłatę w artykułach spożywczych. Drozd wiedział, że młyn w Swierszcznwie podpalił Szypiłow i mógł w każdej chwili wydać całą szajkę. Wobec tego obaj żydzi postanowili go zgładzić, a dokonanie mordu polecili Szypiłowowi. Cała szajka siedzi obecnie za kratą. Oba żydy powinny pójść na stryczek.”

 

Kapliczka z 1864 roku. Przy miejscu , gdzie stał wiatrak.

 

Ach jaką miałem przerwę w moich poszukiwaniach wiatraków ,och młynów wiatracznych czy wodnych . Tak mi bardzo bliskich, tych zaczętych rodzić się na naszych ziemiach, gdzie Cystersi dali mądrość koła młyńskiego, wiatracznej myśli inżynierskiej czy trójpolówki podwaliny. Z Tej strony Wisły jak ja to mówię „Radomskiej” na Górze stały wiatraki. Pierwej jeden, później na drodze do dziedzica Tomaszowa drugi. Cegielnię pobudowano. A co to była za cegielnia ? Na mapach istniała. Czy podobna do tej z Witowic ? Czy może tej z Końskowoli na Brzezinach ? Może to tej z Saren czy z Krasnoglin? Na pewno  była, na pewno dawała w dobie XIX i XX wieku cegły na potrzeby spóźnionej na tych ziemiach Rewolucji Przemysłowej. 

Dziś w niedzielę, mam chwilę , między snem syna w popołudnie a zatopionej w drugim świecie mojej pasji świata wiatraków. Wymieniam kilka zdań ze znajomymi co pomóc mogą z wiatrakami, Wiem ,że śladu nie ma nich ...no może tlące się wspomnienie po zagrodach  Góry. Wieś już niepodobna do tej kiedyś. Droga krajowa i most prezydencki budują jej nową jakość. Choć dróżki w niej wąskie ,kapliczki wymowne, umie kryć w swoich wąwozach i wierzchowinach historię trudną. A to cmentarz z I wojny zadbany przez okupanta z 39 roku bardzo, kryje i kościół podziurawiony trudem  czasów wojen wielu Czartoryskiego nadania, szkołę barak drewniany ..pełen tajnych nauczań wielu. Kryje i pod ziemią dawną świetność Orłowskich co podobno z okien w okna magnackich Czartoryskich spojrzeć mogli. Po wojnie śladu nie było po nim. I ta plaża Góry z lat 60-70 przyciągająca letników ze stolicy i nie tylko.  Ileż to zdjęć mostu prezydenckiego z jej strony Wisły robione było. Sławetne krowy na popasie przy Wiśle...i ten nitowany gigant. Dziś tego giganta pokonałem i pnę się pod Górę ,gdzie niedawno fotoradar kazał jechać wolno i rozważnie. Dziś nie straszy , odbijam na prawo na Krzaczka. Stawiam auto przy cmentarzu. Wiem z map ,że kiedyś przy początku ulicy św Wojciecha był parów ,a w nim cmentarz mały , może epidejmijny ? Parów zasypano ..drogę ustanowiono....Kościół za wielkimi rozkrokami prądu niosącymi widać. Śmieci i tony plastikowych zużytych zniczy i kwiecia wyblakniętego w kontenerach się nie mieści...smutny widok .Gaszę motor , dziś idę w miejsca ,gdzie mełł wiatrak wiatrem wiślanym napędzany. Wysoko był posadowiony. Obok kapliczka co podobno carat kazał stawiać na chwałę zniesienia pańszczyzny. Takich wiele ...ot kamieniem rzucić w Bronowicach choćby. Stoję przed mniej zaniedbaną kapliczką zwieńczoną krzyżem, mocno niewyraźne cyfry rysują rok 1864... Droga na Tomaszów...Blacha Góra Puławska i Klikawa. Takie miejsce u zbiegu dróg.... Czytam....w głowie ,że 70 lat temu uszkodzony koźlak zakręcił ostatnie tchnienia i zgasł na zawsze. Pole czyste, puste, zaorane , ozime chyba nie siane było. Słyszę tylko warkot aut i tirów ….walczę z tym, chcę choć na chwilę jak Antek ...stanąć i poczuć ten dźwięk łopat, ten szum tych wiatracznych wymiarów... Zdobywam  się na to! Ludzie patrzą na mnie jak na wariata...stoję w polu i lapię garść ziemi ...tej z Gór i czuję....

 

Domniemane miejsce po drugim ( starszym) wiatraku i cegielni w Górze Puławskiej

 

 

Czuję jej historię ...  Góry (aktualnie Górze Puławskiej) i Góra Jaroszyńska-XVII w (aktualnie m.w. Jaroszyn). Historia i tradycje tych miejscowości były takie silne ,że w różnych okresach historycznych i Jaroszyn stał się Górą Jaroszyńską, tereny Górami plebańskimi, a Góra stać się w końcu miała Puławską.Bo cytując przywołane poniżej opracowanie „Dekanatu Kozienickiego” dla ukazania zależności miedzy tymi miejscowościami przytaczam fragment :„ Wieś w której obecnie stoi kościół naprzeciw miasta Puław nazywa się Góra Puławska. Jednak dla tradycji, że pierwotna świątynia znajdowała się w Jaroszynie, pod nad samą Wisłą, obecnie miejsce, na którym wznosi się kościół, zowią Górą Jaroszyńską.” To tu w 1246 roku stoczona została wygrana przez Bolesława Wstydliwego bitwa z Konradem Mazowieckim. Tak tym samym Konradem co w 1233 roku tegoż Bolesława i swoją bratową Grzymisławą umieścił w sieciechowskim więzieniu. A więcej o tym jest we wpisie o Zamkach w Sieciechowie.- Druga ważna data to w 1809 roku ( wojna polsko- austriacka)   stacjonował  tu książę Józef Zajączek ( przez chwilę nawet Naczelny Wódz) po bitwie pod Jedlińskiem ( 11 czerwiec 1809). Pamiętajmy, że w tych czasach z Napoleonem był jedyny Polak, który dostał tytuł wojskowy Marszałka Francji – oddany cesarzowi a przede wszystkim sprawie polskiej Józef Poniatowski. Niestety była to znacząca porażka wojsk gen. Zajączka i mimo hartu ducha naszych żołnierzy nie byliśmy w stanie przełamać oporu wroga liczniejszego.

 

Mapa z 1795 roku dla króla Augusta Poniatowskiego z zaznaczoną Górą i Klikawą

 

Historycy i biografowie jak choćby Jadwiga Nadzieja przychyla się do tego ,że nie tylko nie posłuchał rozkazu Józefa Poniatowskiego ale i słabo zorganizował wojsko do bitwy. Trzecia to w 1812 roku ,gdy stacjonowały wojska napoleońskie w kampanii moskiewskiej z kościoła zabrano nieco bielizny kościelnej na bandaże i pasy materiałów. Czwarta a w chronologii powinna być pierwsza to ta związana ze św. Wojciechem , źródłem i krzyżem nad szczątkami chowanych w kościołach. Zanim legenda poniżej przedstawiona zostanie przeczytana warto także wspomnieć, że z innych przekazów ( „Dekanat Kozienicki” 1913 r) o tym ,że jak wygasł ród Jarockich ( bardzo wychwalanych i dobrych dla swoich poddanych założycieli Jaroszyna) to przekaz mówi o tym ,że kościół opustoszał i lada dzień sam się miał obalić. Poza tym w tym czasie kolejna powódź wiślana podmyła rzeczowy kościół zabrała z wodami browar, karczmę dworską, łąki ,pola, ogrody kościelne i poddanych plebańskich. Zebrała się komisja przewodnictwem bp Krakowskiego zlecona ks. Radomskiemu by przenieść kościół na nowe miejsce. W sprawę zostali zaangażowany ród Firlejów, który znacząco jako fundator i mecenas pomógł. Uzupełnię tylko ,że właścicielem i dziedzicem wsi Klikawa w owym czasie był Jan Firej, podstoli ( w dawnej Polsce- urzędnik dworski usługujący przy stole królewskim lub książęcym; zastępca stolnika) Czerniechowski. Pamiętajmy, że później właścicielami dóbr m.in. Klikawy był ród – Lipscy.

 

Mapa z 1850  roku  z zaznaczoną Górą i jej wiatrakiem i cegielnią  i Klikawą z jej cegielnią wraz z krzyżem sw. Wojciecha na szczycie

 

Ów dziedzic blisko roku 1932 sprowadził do Klikawy z Lwowa zakonnice Zgromadzenia Sióstr Józefitek  dając im dom murowany , gdzie w kaplicy odbywały się nabożeństwa. Zatem prócz kościoła z donacji Augusta w pobliskiej Klikawie istniało także miejsce do  modlitw. Druga wojna światowa zmieniła ten stan i już nigdy do teraz zakonnice nie powróciły do tej miejscowości. Dziś sama Klikawa kojarzy się z producentem kotłów, chłodnią, czy piekarnią, stolarnią. Po dawnej świetności Lipskich śladu nie ma. A cegielnia  „Bożydar” Konstantego Lipskiego jest dalej obecna w budynkach choćby Starej Wsi , gdzie mogłem na własne i dłonie dotknąć tych genialnych cegieł z Klikawy. Czas drugiej wojny światowej i tą cegielnię zabrał w meandry historii w jej pierwotnej Lipskiej wersji. Mapy z lat powojennych ukazują cegielnię na nich, choć już właściwie jej nie było.

 

Mapa z 1914  roku  z zaznaczoną Górą i jej wiatrakiem i Klikawą z jej cegielnią 

 

 

Wracając do legend Góry  nie można pominąć jej wykładnię i etymologię jej istnienia. Zamocowanej w całunie mgły średniowiecza X i XI wieku. Wiemy z badań ,że Wisła snuła się innym niż teraz korytem,ale legenda to taka prawda przekazu ludowego . Zatem warto i słowo o nim...Dorzucę garść legend [ Cytat wraz z moimi wtrąceniami są nawiasach kwadratowych ] w cudzysłowu tekst pochodzi z opracowania Towarzystwo Przyjaciół Góry Puławskiej :

" Historia krzyża przy ul. Kozienickiej Według miejscowej legendy krzyż usytuowany w lesie przy ul. Kozienickiej upamiętnia miejsce obozowania biskupa Wojciecha, który płynął Wisłą z Krakowa do Gdańska, aby między Prusakami szerzyć wiarę chrześcijańską, zatrzymał się tu na noc, a na leżącym przy brzegu, płaskim granitowym głazie odprawił mszę. W XI wieku wzniesiono tu kościół pod wezwaniem świętego Wojciecha. Nazwa Górki Plebańskie dziś nie istnieje, lecz wskazuje, że musiały to być jakieś wzniesienia. Opis ten pasuje do wzniesień na trasie Góra Puławska - Bronowice. Tym bardziej, że u ich podnóża biegnie stary gościniec - droga pamiętająca czasy piastowskie. Na tych wzniesieniach, w połowie drogi z Góry do Bronowic istniał stary cmentarz, na którym był drewniany krzyż. U jego podnóża leżał głaz, spod którego kiedyś wypływało źródełko związane z legendą i kultem świętego Wojciecha, który rozwinął się wieku XVIII i XIX. Według legendy na tym kamieniu św. Wojciech miał odprawiać Mszę św. Wypływająca spod niego woda posiadała ponoć właściwości lecznicze leczyła dolegliwości oczu i kołtuna. Kołtun powstawał ze zmierzwionych i zlepionych z brudu i potu włosów. Według istniejącego zabobonu, wierzono, że obcięcie go nożycami może sparaliżować człowieka lub oślepić. Wierzono, że jeżeli chory na oczy lub posiadacz kołtuna w dniu św. Wojciecha przed wschodem słońca obmyje w owym źródełku oczy i kołtun, to nie zachoruje i może bezpiecznie go usunąć. Następnie należało go łożyć u stóp tego krzyża przy głazie i źródełku. Po każdym święcie św. Wojciecha pod krzyżem leżały stosy kołtunów. W okresie międzywojennym odnotowano jeszcze pojedyncze przypadki owego kultu. Z czasem pierwotny krzyż uległ on zniszczeniu i w roku 1987 mieszkańcy parafii Góra Puławska postawili nowy, dbają o niego, sprzątają, przynoszą kwiaty, modlą się. Od kilku lat co roku w pierwszą niedzielę po 15 września w święto Podwyższenia Krzyża odprawiana jest tu Msza św."[ idąc zgodnie z opisem za Janem Wiśniewskim :„  W Klikowskim lesie należącym do p. Lipskiego stoi drewniany krzyż, do którego na św. Wojciech …...” 

 

 

Mapa z 1938  roku  z zaznaczoną Górą i jej wiatrakami  i Klikawą z jej cegielnią 

 

 

Stop ! Jak mocno te miejscowości się  przenikały.....To ta Wisła i ten wiślany świat budował te wymiary. Te trudy życia w ciężkich czasach , te trudy walki nieowocnej z żywiołem Wisły...

 

 

A jak rzucimy to na obszar bliski (koniec XVIII, XIX i XX wiek ) Puław to mamy istne zatrzęsienie wiatraków i młynów wodnych. Świadczy to o żyzności ziemi i wielkoobszarowych uprawach zbóż. Bo w samym Pożogu było 5 wiatraków Chrząchów -2 ,Końskowola -2, Stara Wieś -1 , Skowieszyn -1 ...by dalej wymieniać . Same Puławy ( XIX i XX wiek) -2 wiatraki....a młyny wodne ? Na Kurówce – Wola Nowodworska -1 bardzo nowoczesny, Chrząchówek, Końskowola,podobno Opoka, Rudy, Wólka Profecka -2 …...w promieniu ..góra 40 km. 

Dziś przy kapliczce stoję i czuję wymiar tych czasów XIX wieku i XX , gdzie młyny wiatraczne były tak potrzebne. Góra Puławska obok cegielni w połowie XIX w. stał wiatrak w pobliżu tego miejsca w 1900 roku  Władysław Kołak wybudował wiatrak "Koźlak" W czasie działań wojennych w lipcu i sierpniu 1944 r. Wiatrak został uszkodzony przez artylerię radziecką która z Puław ostrzeliwała pozycje niemieckie po drugiej stronie Wisły. Na wiatraku znajdował się niemiecki Punkt konserwacyjny. Po wojnie wiatrak został rozebrany przez Piotra Potapskiego. Już nie ma ani jednego. Już się stały zbędne , tak zależne od wiatru , tak mało wydajne. Niegdyś górujące nad Wisłą jak ten Antkowy w Nasiłowie wygasły do cna. Stojąc na polu ,gdzie był czuję jego pracę, czuję jego znój. Jadę autem ciut dalej , do byłej cegielni i wiatraka...pole dziś pod pierzyną śniegu nie zdradza XIX wiecznej hegemonii....Zdaje się cudem nawet , że zdjęcie z 1937 roku zostało poczynione i to wyraźne, piękne. Ukazujące cały majestat tej maszynerii.

 

Mapa z 1944 roku  z zaznaczoną Górą i jej wiatrakami

 

bo przecież....

“Wiatraka się nie buduje, nie wznosi się. Wiatrak zostaje powołany, bierze początek, albo przychodzi. Budować można dom, stodołę, oborę, to co stoi nieruchomo. Wiatrak porusza się, chodzi, pracuje, wydaje dźwięki, mówi, gra muzykuje, zawodzi, niedomaga, choruje, gniewa się, odpoczywa, śpi. Wiatrak żyje, czuje. Jest jak człowiek i tak jak nie ma takiego samego człowieka, tak nie ma takiego samego wiatraka. Każdy wiatrak ma swój charakter jedyny i niepowtarzalny. Ojcem wiatraka jest cieśla i on zawsze potwierdza to znakiem. Wiatrak odchodzi lub ginie, a tam gdzie pracował, pozostaje jego mogiła”.

 

Mapa z 1941 roku  z zaznaczoną Górą i jej wiatrakami   i Klikawą z jej cegielnią 

 

Uruchamiam motor i jadę do domu....czując ,że to miejsce żyje, to miejsce daje znać o sobie , to miejsce domaga się atencji....kiedyś i ja skłonię się nisko i Górę przeproszę....dziś wracam …..zostawiając dla Was esencję jej historii  , którą możemy wyczytać na stronie szkoły podstawowej w Górze :

Góra Puławska jest miejscowością położoną nad Wisłą, naprzeciw Puław. Należy do najstarszych wsi w gminie Puławy. Początkowo nazwa osady brzmiała "Góra". Prawdopodobnie pochodziła od nazwiska właścicieli Górskich albo od wzniesienia - góry wokół której powstała wieś. Pierwsze ślady obecności człowieka na tych terenach pochodzą sprzed 50.000 lat - są to kości upolowanych zwierząt ( mamuta, nosorożca włochatego), narzędzia krzemienne i ślady palenisk. Osada istniała tu już prawdopodobnie w okresie wytwarzania się państwowości polskiej w X i XI wiekach. Jej właścicielami od XIII w. była rodzina Górskich, w XIV - XV w. - Odrowążów, następnie Góra weszła w skład dóbr dziedziców Jaroszyna - Jarockich. W XVII wieku dziedzic Jan Witowski - kasztelan sandomierski i starosta wileński, uczestnik wojen szwedzkich przekazał wspólne dobra Jaroszyna i Góry Michałowi Polanowskiemu, dziedzicowi Bronowic. Kolejnymi właścicielami Góry byli: Stefan Chomętowski, Rozalia Pruszyńska książę Hieronim Lubomirski, rodzina Sieniawskich, Czartoryskich i Reinthalów. Od 1731 roku właścicielem Góry był książę August Aleksander Czartoryski i rodzina Czartoryskich. W tym czasie Góra przeżywa swój okres "świetności" - w 1781 roku zostaje wybudowany murowany kościół, który istnieje po dziś dzień i obecnie stanowi zabytek kultury sakralnej w Polsce. Na uwagę zasługuje fakt, że w latach 1797 - 1800 proboszczem parafii Góra (Puławska) był ksiądz Franciszek Zabłocki znany komediopisarz z czasów "stanisławowskich".Kościół po zniszczeniach II wojny światowej w 1811 roku dzierżawca Orłowski na życzenie książąt Czartoryskich wybudował piękny pałac w parku w Górze. Pałac ten przetrwał do 1939 roku. Do końca XIX wieku w Górze istniały: zajazd i karczma, browar i destylarnia.Za udział księcia Jerzego Czartoryskiego w Powstaniu Listopadowym rząd carskiej Rosji skonfiskował majątki Czartoryskich, tworząc majątek rządowy tzw. majorat (1863). W związku z tym, nowym właścicielem wsi Góra (Puławska) została rodzina Reinthalów. W ich posiadaniu Góra (Puławska) znajdowała się do I wojny światowej. Po wojnie dobra uległy parcelacji. Dwór Góra Puławska jako resztówka przetrwał do 1960 roku, a następnie został rozsprzedany na działki budowlane (powstało osiedle Krzywe Koło)

 

Mapa z 1986 roku  z zaznaczoną Górą  Klikawą z jej cegielnią

 

 

.Druga wojna światowa - od pierwszych dni września 1939 roku tereny Góry Puławskiej były objęte niszczycielską działalnością wroga. Już w październiku tegoż roku na terenie gminy powstały pierwsze grupy ruchu oporu, Związku Walki Zbrojnej - Armii Krajowej. W październiku 1942 roku za likwidację konfidentki Michalskiej - Gestapowcy powiesili 20 osób, członków Armii Krajowej. Dla upamiętnienia ich męczeńskiej śmierci społeczeństwo wybudowało pomnik stojący w centrum Góry Puławskiej. Żadna z wojen nie zniszczyła tak tej miejscowości, jak ostatnia. Nie było żadnego budynku całego. Część ludzi na stałe wyjechała na Ziemie Zachodnie, pozostali rozpoczynali odbudowę zniszczonych domostw. Była to długa i żmudna praca zważywszy na to, że leżące dookoła tereny Niemcy dokładnie zaminowali. Odbudowa gospodarstw ze zniszczeń wojennych trwała do około 1956 roku. Od stycznia 1955 roku Góra Puławska zostaje włączona do powiatu puławskiego, w województwie lubelskim. Historia szkoły w Górze Puławskiej rozpoczyna się w roku 1915. Do tego czasu dzieci uczęszczały do szkoły w Bronowicach. Za czasów carskich na terenie gminy istniały szkoły w Bronowicach i w Zarzeczu. Dopiero po wkroczeniu wojsk austriackich na tereny Królestwa Kongresowego, została otwarta szkoła również w Górze Puławskiej. Początkowo mieściła się ona w czworakach dworskich, a potem przeniesiono ją do drewnianego domu, który był własnością Wydziału Powiatowego w Kozienicach.     W roku 1930 szkołę przeniesiono do pałacu myśliwskiego po dawnych książętach, który stał na górze w parku. Nauka trwała tam do rozpoczęcia II wojny światowej. W trakcie działań wojennych pałac został zbombardowany. Dalsza nauka odbywała się w domu parafialnym, którego wojna również nie oszczędziła. …..amen ….

Zdjęcia własne , zdjęcie wiatraka za zgodą Pracownia Dokumentacji Dziejów Miasta dział Muzeum Czartoryskich w Puławach . Treść cytowana z publikacji pana  A.Lewtaka, SP w Górze Puławskiej, Towarzystwa Przyjaciół Góry Puławskiej, rozmów wielu choćby z historykiem panem Z. Kiełbem , z Panią Ewą Samiec, zaczerpnięte z przekazów ludowych oraz blogów o Górze i własnym i Prusa Nowelą poszyte..

 

 

24 lutego 2021   Komentarze (5)
góra puławska   historia   młyny i wiatraki  

Młyny motorowe, elektryczne w okolicy Puław...

Ze słowem młyn mamy przeważnie wyobrażenie o młynach wodnych - tych z kołem jeszcze.Mamy też w pamięci piękne młyny wiatraczne, które tka pięknie upiększały ziemię Puławską choćby. Rzadziej mamy na myśli już młyny parowe, motorowe, czy elektryczne. To one były właśnie wynikiem postępu technologicznego i zwiększonego popytu na mąkę i kaszę choćby. Na łamach mojego bloga opisane dwa takie młyny z dodatkiem informacji historycznych okolicy najbliższej. Warto przeczytać i zaznajomić się z historią już także nie działających tych młynów, które zabezpieczało potrzeby przerobu zboża okolic.

26 października 2020   Komentarze (1)
młyny i wiatraki  

Puławski i młyn i jutrzenka światła elektryki....młyn...

 

 

Zdjęcie z 2012 rku - Źródlo : Internet 

 

Puławy jak wiele miast o korzeniach średniowiecznych miejscowości przeszła wiele zmian i częstych zwrotów historyczno -dziejowych. Od malutkiej wsi trudniącą się rybołówstwem i przeprawą przez Wisłę , gdzie jak poniżej, wskażę mieszkało choćby w XVII wieku niespełna 100 osób, do bijącego centrum polskości za czasów Czartoryskich. Puławy w mrokach historii w rycie pisanym ujawniają się w XV wieku ( 1489r.) w spisie dóbr w testamencie Anny z Konińskich. Lokalizacja przy Wiśle dała Puławom przewagę i zaczęto postrzegać tą miejscowość jako potencjalnie idealną na handel rzeczny. Postawiono tu choćby  żupę solną , rozbudowano handel przewoźny. To jednak dalej była mało licząca się w XV czy XVI wieku miejscowość. Statki tu cumowały ,ale nie było tak rozbudowanej infrastruktury jak dość bliska Stężyca , która była niekwestionowanym liderem handlu,transportu łaszt zboża czy śledzi z Gdańska. Kapryśna Wisła odsuwając się od Stężycy wyłoniła nowego lidera w tej dziedzinie gospodarki. Stał się nim Kazimierz Dolny. 

Port w Puławach przy portach w Kazimierzu czy Stężycy a nawet Janowca był dość skromny by nie powiedzieć marginalny. Więcej w XVI wieku przyjmował port we Włostowicach niżby w Puławach. Do tej pory zachowały się nadbrzeżne budynki a także spichlerz puławski. Te miary nie mają żadnej z Kazimierzem , gdzie ich ilość większa i świetność przykrywa całunem milczenia. Także i  wytyczeniu w XIV wieku przez króla Kazimierza III Wielkiego szlaku kupieckiego, który przechodził także przez Kazimierz i miasto Wąwolnicę i zauważalnej przewagi na Wiślanym transporcie choćby nad Stężycą w 1573 czy 1574 roku. Nie mówiąc o jego bezsprzecznej dominacji w XVII wieku przy sięgającym 44% całego eksportu zboża i importu śledzi . Port Puławy w XVII wieku może się poszczycić się około 0,1 % całego eksportu zboża , czyli 204 łaszty . Łaszt około 3 Tony, ca 3200 litrów materiałów sypkich. Koniec XVIII wieku ( lata 1776/1777 ) ośrodek kazimierski stał się niekwestionowanym liderem nad wiślanej wodzie nie tylko w eksporcie zboża ,czy imporcie beczek śledzi ,ale przede wszystkim w spływie tratw oraz towarów na nich. Przegonił coraz prężniejszy ośrodek portowy w Puławach i Józefowie.

Puławy swój złoty wiek dynamicznego rozwoju zyskują dzięki wielkiemu rodowi Lubomirskich i wielkiej fortuny Sieniawskich. To za ich panowania tuż przez Czartoryskimi Puławy uzyskują status letniej rezydencji , przeniesiony zostaje „dwór” z Końskowoli , gdzie pozostaje majorat nad ekonomią dóbr. Przy dworze- pałacu zaczyna pojawiać się rzemiosło, uprawa, handel. Zaczynają wchodzić Puławy w swoje nowe oblicze. Zawieruchy wojen targają niedawno powstałą nową szansą dla tej miejscowości. Trwają!  ,zostają odbudowane, by w 1731 roku przejść pod zarządzania i własność Augusta Czartoryskiego. Wielkiego donatora i budowniczego, geniusza ekonomii. Złote lata tej miejscowości zaczęły się na dobre. Ród Czartoryskich zmienił oblicze tej miejscowości dodając jej powagi, splendoru , bardzo silnej pozycji politycznej, ale i artystycznej, literackiej, naukowej w kraju. Od klęski powstań narodowych i buta zaborców przychodzi jutrzenka swobody. Koniec I Wojny Światowej i Wolna Polska. Choć jeszcze trwa wojna polska.- bolszewicka ...ponad milion zmobilizowanych żołnierzy....Tak zapomniana przez Europę a to dzięki zwycięstwie Polski mamy taką Europę jaka jest . Puławy lata 20 XX wieku to czas gdzie wszystkiego brakowało. Brakowało domów, piekarń,młynów,cegielni, brakowało ludzi, chleba, zboża,mięsa. Szerzyły się epidemie lokalne , wojna odcisnęła swoje piętno na wszystkim. Ale już są wolne , wolne Puławy gniecione przez setki lat butami zaborców.

 

Jeszcze tylko szybka retrospekcja po demografii Puław.

W 1626 roku Puławy były zamieszkane jednym łanem ( od 16 ha) , miały 1 karczmę, w 1676 roku mieszkańców było 91 , Żydów -2.  1787 roku  było mieszkańców w Puławach 91 w tym 3 Żydów. 

W 1827 wieś Puławy posiadała 118 domów i 1424 mieszkańców w tym 401 Żydów. 70 lat później osób zamieszkałych w Puławach było 5306 w tym 3883 wyznania mojżeszowego. Początek XX wieku to spadek ludności puławskiej do 4835 w tym 4058 starozakonnych. Rok 1931 to blisko 9000 mieszkańców w tym 3600 Żydów. Podobna ilość starozakonnych była w pamiętnym 1939 roku lecz ludności sumarycznie było znacznie więcej. Dynamiczny wzrost był podyktowanymi zaczynającymi się wielkimi inwestycjami COP tak brutalnie zahamowanymi przez II Wojnę Światową.

 

 

Echa historii Młyn na Mokradkach

 

Nie bez powodu przytoczone są dane statystyczne ludności i naciskiem na największą a niekiedy dominująca mniejszość żydowską , gdyż to oni kreowali rynek usług i produkcji – nie tylko w Puławach. 

 

Tak dużo poświęciłem o zbożu bo właśnie z nim związany będzie budynek ,który zmienił swoje przeznaczanie. I  wcale nie będzie to budynek magazynowy przy porcie lecz młyn na ulicy Zielonej. Zwany „młyn na Mokradłach”.

 

W czasach kiedy grunty pod tą inwestycję były kupowane i zaczęto prace budowlane mieszkańcy mieli gdzie mielić mąkę. Był młyn wodny w Rudach, czy Wólce Profeckiej , był młyn wiatrowy w Puławach na Ceglanej  , w Pożogu kilka wiatraków stało. Były wiatraki w Witowicach, Sielcach, Wronowie, Górze Puławskiej czy Skowieszynie. Mimo to były to konstrukcje już przestarzałe i mało wydajne. 

  Dwóch Franciszków, dyrektor banku Koprucki i przemysłowiec Kotliński, w 1918 r. zgłosili się do notariusza Szmigielskiego z zamiarem kupna parceli od Władysława Treutlera: Niebawem rozpoczęto zwózkę materiałów. Nadzorującą osobą budowlę był Karol Chmielewski. A kiedy już doszło do ostatniego aktu - zakupu silnika - najzwyczajniej zabrakło gotówki. Pożyczkę zaoferował Żyd  Izrael Goldman, wchodząc jednocześnie na cichego wspólnika, by później, w dość dramatycznych okolicznościach, całość wraz z innymi wykupić.To był młyn motorowy na gaz otrzymywany z drewna. Słychać było z daleka, jak pracuje – wspomina regionalista Spóz. – Mielił zboże na kasze i na mąkę dla puławskich piekarni. Jeszcze po wojnie przy ul. Zielonej funkcjonował młyn. Nie tylko przysłużył się jako młyn do mielenia. 

W 1922 r. po raz pierwszy próbowano podjąć  1 próbę wybudowania elektrowni dla miasta Puławy

powstała prywatna spółka, ale okazało się że budowa elektrowni przerosła ich możliwości

wobec braku realizacji zobowiązań spółka została rozwiązana. Trzy lata później bracia Gorodeccy otrzymali na 25 lat koncesję, która uprawniała ich do sprzedaży energii w Puławach i jej produkcji

3 lata później więc ok 1925 r. aby jak najszybciej zapewnić prąd postanowili przez 2 pierwsze lata a więc ok lat 1925-1927 wykorzystać moc silnika firmy DEUTZ młyna Mokradki przy ul.Zielonej 8

i należał do braci Goldmanów ( koncesja od 10.IV.1925). Zainstalowany silnik z generatorem na ga drzewny  posłużył jednocześnie do poruszania dynamo-maszyny prądu 220V firmy Brovn-Boweri za pomoc dwóch transmisji i trzech pasów.Na swój koszt mieli też wybudować sieci elektrycznej ze wszystkimi potrzebnymi urządzeniami do przesyłu elektryczności co więcej w ramach działania oddali do użytku 40 lamp ( 60 Wat)  na rzecz miasta. Jedna lampa na 200 mieszkańców. 

 

Podobną rolę także posiadał młyn motorowy w Końskowoli .

Ten w Końskowoli - obiałkowany, piętrowy budynek - widać z daleka na trasie relacji Puławy - Kurów - były młyn – motorowy. XX wiek. Służył za główny generator prądu dla miejscowości. Należał do Mordko Finkielszejn. By w latach 30 tych przejść na własność spółki „J.Ulfik i ska”. Dostarczał energię do 10 punktów. Głównie latarni. I były przepychanki ,że za mało punktów , że mu się nie opłaca odpalać . Ciemności często na rynku w byłym mieście Końskowola były. A elektryka po kablu już szła i Ulfik zapewniał, że da radę i do każdego kto chce prąd da.... przegrał... Dziś firanki w oknach.

 

Zatem młyn na Mokradkach pełnił dwie zasadnicze funkcje. Jako młyn przemysłowy i jako producent energii elektrycznej. Młyn przetrwał wojnę i po wojnie także świadczył usługi przemiału zboża.W czasach słusznych młyn upaństwowiono. 

Przeobrażał się ,modernizował , przechodził z rąk do rąk. W 1994 roku Urząd Miasta starał się od Skarbu Państwa przejąć młyn( wartość oszacowano na 1 272 000 złotych). Nie udało się to w związku z dużą ilością współwłaścicieli oraz z problemami prawnymi samego obiektu. Wiadomym jest ,że  w 1994 r. młyn użytkowany był przez Okręgowe Przedsiębiorstwo Przemysłu Zbożowo-Młynarskiego PZZ Lublin ( późniejsza Lubella) . Działka przy ul. Zielonej 21 miała pow. 2684 m2. Młyn pszenny, oznaczony numerem 6 posiadał zdolność przerobu 60 t zboża na dobę i był w trakcie rozruchu technologicznego. Zatrudnienie wynosiło 16 osób, a nieruchomość posiadała księgę wieczystą.

 

Mimo ,że młyn należał do Przedsiębiorstwo Przemysłu Zbożowo-Młynarskiego PZZ Lublin (późniejsza Lubella) przez dziesiątki lat straszył i był nieużywany. Pozbawiono go maszyn i infrastruktury.  Niszczejący i popadający w ruinę tak wielki obiekt zaczynał szpecić wygląd coraz to piękniejszych Puław . Stawał się także problemem dla miasta i jego włodarzy. 

 

Nowa Era

 

Już w 2012 roku powstała koncepcja przebudowy byłego młyna ,lecz nie została ona urealniona. Udało się kilka lat później i dzięki dofinansowaniu UE otrzymanego przez Centrum Innowacji  zarządzanego przez prezesa Puławskiego Centrum Innowacji,którym jest Marek Stadejek. Suma dotacji jaką Centrum otrzymało wyniosła blisko 5 milionów złotych,wiązało się to  z powstaniem przy ulicy Zielonej inkubatora przedsiębiorczości dla małych i średni przedsiębiorstw. 

Z pierwotnego budynku pozostały  tylko ściany zewnętrze, a cały środek został  zaaranżowany od nowa. Puławski młyn zamienił się w biurowiec, dzięki projektowi Janusza Moniaka, który w Puławach ma na koncie projekt Galerii Nova.

 

Co ciekawe mapa Puław stworzona  przez Włodzimierza Zinkiewicza wybitnego pedagoga, społecznika, twórcy Tajnej Organizacji Nauczycielskiej na ziemi puławskiej, naukowca,fotografa , kartografa , autora  przewodnika ,,Puławy i okolice”, który wydano w 1939 r. tuż przed wybuchem II wojny światowej – nie ukazuje rzeczonego młyna.

 

 

Były młyn figuruje w gminnej ewidencji zabytków Puław. Zapis w miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego nr XV/142/07 Czas powstania XIX / XX WIEK ,UL. ZIELONA 19 

 

 

Na podstawie :

 

Sto Osobliwości na Stulecie Niepodległości – J. Śnieżek

Wirtualny Sztatl -Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN 

"Puławskie reminiscencje" -  Danuta Mitosek-Sabbo 

Puławy, w: Słownik Geograficzny Królestwa Polskiego i innych krajów słowiańskich, Tom IX, Warszawa 1888

A.Lewtak „ Wiatraki na Ziemi Puławskiej”, naszemiasto.pl ( wywiad z M. Spóz)

"Tabella miast, wsi, osad, Królestwa Polskiego, : z wyrażeniem ich położenia i ludności alfabetycznie ułożona" -Królestwo Polskie. Komisja Rządowa Spraw Wewnętrznych i Policji. Warszawa , 1827 r. 

Z Historiii Puław i Oklic - zeszyt 1 - Robert Och - "Oświetlenie i początki elektryfikacji w Puławach "

internetowe :

Konsultacje z regionalistami , historykiem Zbigniewem Kiełbem.

Mój blog 

trobal.pulawy.pl 

naszemiasto.pl 

18 czerwca 2020   Dodaj komentarz
puławy   młyny i wiatraki   młyn motorowy Puławy agregat  

Młyn co tartakiem stał się w Bochotnicy...

Rzeka Bystra w domniemamym miejscu uposadowienia młyna w Bochotnicy

 

 

 

Znów Ona. Setki razy nawiedzana, przejeżdżana, objeżdżana. Omawiana, wychwalana , przeklinana, wysławiana, wymawiana..Bochotnica.... I już mam emocję mówiąc same to Słowo! Jest dla mnie wyrazem niezmierzonej miłości do tego miejsca, Do każdego jej tchnienia, ten przy rondzie kuźni, oddechu wolności przy ruinach zamku. Czy spełnieniem geniuszu matuszki natury skąpanym w grabach bez liku i wiązów opadających w Sirkowy Dół....Deszcz emocji nie do zatrzymania podlewa moją duszę, dając jej nową wegetację i wzrost. Uderzające nozdrza kwitnące czeremchy, zapadająca żółć jaskrów wszelakich ,czy ziel jaskółczych przełamana bielą dogasających czereśni i jabłoni dzikich. Jak schylisz się gwiazdnica swym bielem kwiecia łamie szarość i burość liści jesiennych, jak już odchodzące jaskry i fiolet dąbrówek tych rozłogowych czy piramidalnych. Giną wszelkie konwenanse, tu w tym moim najukochańszym miejscu na tej Ziemi gaśnie wszystko co małe, co małostkowe, co ludzkie. Tu oddech mój pełny i spokojny...tu jestem u siebie. Nie mogę się oprzeć wrażeniu że miłość pana Edwarda do Niej jest zatopiona w moją egzystencję i świat. Kocham jak On, kocham przez Niego, kocham Sobą jak Ci z Niej. Choć ja z Kołobrzegu , tylko 13 lat na Lubelszczyźnie. Nie godnym być , stąpać po Niej...mimo wszystko stąpałem ...płakałem razy wielu przy pomniku 42, przy Szelągowej Górze, przy Zamku. Tu tak czasy są żywe...i te młyny....ten tu ich świat. Dziś ostatni po takiej przerwie opisuję młyn...tartak...

W miejscu tartaku w Bochotnicy stał kiedyś młyn wodny. Był już wzmiankowany w Królestwie Polskim w 1839 roku. Przed II Wojną Światową młyn należał do Żyda o nazwisku Fryd.
Młyn był napędzany kołem śródsiębiernym. Sam Żyd- młynarz był bogatym człekiem na wsi. Zapamiętany był jako sponsor i współzałożyciel Ochotniczej Straży Pożarnej w Bochotnicy. Prawdopodobnie w czasie okupacji został wywieziony z rodziną do obozu zagłady...

Opowieść Zofii Sarzyńskiej ze zbiorów programu Historia Mówiona, Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN" :
„W Bochotnicy był olbrzymi młyn Żydów - Frydów. To był rodzinny ich. Tych Frydów było trzech braci. Jeden się zajmował kupnem zboża. No właśnie taki Szlama przywoził zboże. Drugi pilnował młyna, a trzeci rozprowadzał te mąki i to wszystko. Po szabasie w sobotę się zamawiało i on rozwoził każdemu to, co kto zamówił: czy mąkę, czy pszenną, czy żytnią. On wszystkie miał te gatunki mąk. I po targu, we wtorek czy w piątek, przychodził „Dzień dobry. Po pieniążki." „Och, panie Fryd! Nie mam dzisiaj pieniędzy." „Do widzenia." Nie był nachalny: Panie oddaj mi, bo wziąłeś! To przyszedł w piątek następny. To był duży młyn, bardzo, w Bochotnicy. Teraz tartak tam zrobili.”

 

Rzeka Bystra w domniemamym miejscu uposadowienia młyna w Bochotnicy

 

 

Wracając do młyna to wniosek z tego prosty ,że musiały być przed nim spiętrzające tamy czy jazy. Moc samego koła śródsiębiernego określano na około 10 koni mechanicznych. Zatrzymajmy się i policzmy tak by przybliżyć na te czasy współczesne. Najbardziej kojarzą nam się konie mechaniczne w motoryzacji. Zatem w Polsce koń mechaniczny to około 735,5 Wata. .
Czyli nasz młyn miał moc 7,35 kW. Czy to dużo ? Gdzie zasilacz w komputerze stacjonarnym ma 0,7 kW ? Wydaje się mało i mało wydajnie. Tak i było i tu. Bystra opływała młyn od strony wschodniej . Tam był drewniany mostek na niej .Lata wojny i jej początki omijały ten młyn. Nie ucierpiał do roku 1944. Wtenczas uległ zniszczeniu w wyniku działania Czerwonej Armii..Uległ spaleniu. Po wojnie jego a dokładnie nieruchomości , gdzie był właścicielem stał się Bolesław Zieliński ( Cytryn, Żyda polskiego pochodzenia). Był zapamiętany jako dobry i zacny człek. Mąż córki organisty z Włostowic, ojciec dwóch córek. Był niesamowitym człowiekiem i miłosiernym. Pogorzelcom co stracili majątek dawał 50 % ulgi na przcieraniu drewna. Ci co byli ubodzy i biedni mieli tą usługę za darmo. W czasie okupacji był chroniony i chowany u Polaków. W 1968 roku podczas partyjnej -moczarowskiej czystki opóścił kraj. Jego ślady zacierają się w Ausrii, Szwecji i w końcu Izraelu. To on w 1958 roku uruchomił tartak napędzany turbiną wodną.

 

Rzeczony młyn na Bystrej w Bochotnicy.

 

 

Ale ze Sztetla możemy wyczytać trochę inną historię tego Żyda :

"
W Święto Pesach 01.04.1942 r. o godzinie 4 nad ranem, z nałęczowskiej stacji kolejowej wyruszył transport Żydów z Kazimierza i Wąwolnicy do Bełżca[1.18]. Kwietniowego wysiedlenia uniknęły jedynie osoby będące więźniami obozu pracy przy ul. Puławskiej w Kazimierzu, zatrudnione przy rozbiórce drewnianej zabudowy dzielnicy zamkniętej. Po zakończeniu prac obóz został zlikwidowany, zaś więźniów wywieziono w nieznanym kierunku. Wszystkich członków ostatniego komanda rzemieślników Niemcy rozstrzelali jesienią 1943 r. na terenie cmentarza żydowskiego na Czerniawach[1.19].
Z kazimierskiego getta ocalał prawdopodobnie tylko jeden człowiek – Berek Cytryn. Pod nazwiskiem Bronisław Zieliński ukrywał się najpierw w Bochotnicy, a następnie w Warszawie. Po wojnie ożenił się w Puławach i wyemigrował do Szwajcarii.”

Co ciekawe i niepojęte ,że sama rzeka Bystra została zasypana na odcinku przed młynem i popłynęła kanałem młynówką . W wyniku prac nad spiętrzaniem wody w tym korycie szerokim i głębokim na 2,5 metra powyżej tartaku powstała cofka na długości około 800 metrów. Niebywałe! Ale zabiegi nie były po nic. Spiętrzały jazy wodne wodę na pracę tartaku około 4 godzin. Kapryśność rzeki orz coraz większe potrzeby sprawiły ,że niepewne źródło wody zastąpiono silnikami elektrycznymi. Zatrzymajmy się chwilę i poparzmy na przepływ , parametr kluczowy dla młynów. I weźmy rzeki Kurówkę i Bystrą. Nie ma ich równać z Wieprzem czy Wisłą czy Radomką, Pilicą. Zatem w 1946 roku przepływ uśredniony był na Bystrej około 0,8 metra sześciennego na sekundę. A Kurówka jak ? Już podaję 0,76 m[3]/s. Bliźniacze dane. I jedna i druga w uśrednionych wartościach rocznych miała ten sam przepływ! Dla zobrazowania Wieprz – 17,2 m[3]/s Wisła ok 120 [m3]/s.
Na początku lat 70 tych tartak przeszedł na własność Brewińskiego ( Zieliński sprzedał ) . Zaś sam Brewiński sprzedał dalej Edwardowi Łyszczowi. Co ciekawe nie zlikwidowano turbiny Francisa i w razie niedomagań w prąd to ona brała na siebie ciężar napędu. Już w latach 80-tych była zdemontowana zostawiając rozwiązania niezawodne -prąd. Wodę jak była turbina aktywna piętrzono do uwaga – 2,5 metra bez mała. Tartak był wielce potrzebny i miał bardzo dużo zleceń nie tylko z samej wsi. Wisła wezbrana często cofała wody rzek ją zasilających. Nie inaczej było z Bystrą i tartak ulegał zalaniu.. Większego śladu nie zostało po tartaku, ot kilka drewnianych elementów w nurcie. Właścicielką na rok 2005 została Alicja Łyszcz. Tu już ponad 15 lat temu....Nie wiem kto jest teraz. Czuć na Zamłyniu deskę żywiczną ciętą. Stosy jej górują nad pięknym brukowanym chodnikiem i wylanym asfaltem.

 

 

Ulica Zamłynie, lata powojenne .

 

 


A piękna historia tej w zapiskach już wzmiankowana z 1316 roku pisze w XX wieku nowe jej epizody. To można z całą stanowczością powiedzieć, że na ulicy Kazimierskiej mieszkali szpece od spraw powiązanych z Wisłą. Przeszło 60 ludzi parało się zawodami jak : barkarze, krypiarze, rybacy, faszyniarze, ci co wytyczali nurt w rzece stawiając bakeny, przewoźnicy łódkowi, tych co robili przy wiklinie, wozacy co pracowali nad regulacją Wisły, czy dowożący kamień i faszynowe „kiszki” . Zwani byli „orylami” czy „marynarzami słodkich wód”. I dalej już teraz rondem na Nałęczów a tu właśnie i owy młyn – tartak później i piękny na początku wsi od Wierzchoniowa zbiornik. Wybudowany dla napędzania turbiny w młynie teraz by rzec koło Bieronki. Tu miejscowi oddawali się rozkoszom odpoczynku, kąpieli czy ognisk wszelakich. Na samej ulicy mieszkali muzycy zacni i szanowani . Dlatego nazwano ulicę – ulicą „Skrzypków” . Eksperci z najwyższej półki byli Bronisław Araucz, Antoni Trębacz, Antoni Ścibior, Władysław Rabiński czy Piotr Samik.
Zbiornika nie ma .. w 1995 nie dał rady i złemu zarządzaniu i powozi i celejowskim stawom co wybrały. Śluza nie dała rady.... Dziś tylko za biedrą są relikty tego tworu. I wszędzie tam masę lepiężnika białego, co moje oczy amatora botanika cieszy....

Ostatni młyn i tartak w Bochotnicy .Po długiej przerwie opisałem jak mogłem. Sięgnąłem do kilku źródeł. Przytoczyłem kilka wypowiedzi. A mimo wszystko stoję nad Bystrą , gdzie przetacznik ożankowy i barwinek się mieni swoim kolorem. Gdzie dalej na pomoście pani płucze w rzece mopa, gdzie słychać miarowe uderzenie kije w wodę ...to mój syn … Zawsze czy to Kurówka czy Bytra ,czy Wisła czy Wieprz ..tłucze kijem niczym kijankom w toń wody... Sprawia i mu i mi radość... Tylko tak już zatarta historia tego miejsca.Bystra tocząca na swym garbie dziesiątki młynów , tu niosła aż 3. Potęga tej wsi.Ludzi. Niebywałe ! I tą niebywałość czuję stojąc na tym pomoście..całą i cały...z synem....

 

 

 

 

Na postawie cytowanych źródeł, rozmów z śp. Edwardem Piwowarkiem i jego małożnką pod balkonem w Puławach, Książki - „Bochotnica w obiektywie- przyczynek do refleksji”, „Rody Bochotnickie”, „Opowieść o młodniejącej staruszce i rycerzach św. Floriana”, „Bunt Magnolii” autorstwa śp. Geniusza Edwarda Piwowarka. A.Lewtak " Młyny wodne na rzece Bystrej".

11 maja 2020   Dodaj komentarz
bochotnica   młyny i wiatraki   historia   Bochotnica Młyn Tartak Cytryn  

Miasto Józefów nad Wisłą i cicha historia...

Relikty holendra - wiatraka w Józefowie nad Wisłą.Na prywatnej posesji.

 

“Wiatraka się nie buduje, nie wznosi się. Wiatrak zostaje powołany, bierze początek, albo przychodzi. Budować można dom, stodołę, oborę, to co stoi nieruchomo. Wiatrak porusza się, chodzi, pracuje, wydaje dźwięki, mówi, gra muzykuje, zawodzi, niedomaga, choruje, gniewa się, odpoczywa, śpi. Wiatrak żyje, czuje. Jest jak człowiek i tak jak nie ma takiego samego człowieka, tak nie ma takiego samego wiatraka. Każdy wiatrak ma swój charakter jedyny i niepowtarzalny. Ojcem wiatraka jest cieśla i on zawsze potwierdza to znakiem. Wiatrak odchodzi lub ginie, a tam gdzie pracował, pozostaje jego mogiła”.

Jeden wiatrak na takie miasto? Choć murowy holender to i tak a mało zapewne. Jednak myślę, że nie. Bo i przeca na Wyżnicy dawniej  Wyżnianka ,Stróża  było młynów wodnych wiela. Jednym tchem naliczyć od Rybitw do Prawna można pięć . Mała , krótka ta rzeka a pracowała niestudzenie . Podobnie jak Bystra . Kręciła te młyny , te koła młyńskie non stop. Może i dlatego ten jedyny wiatrak . Za bramą Urzędowską. Być może ta 45 km rzeka pracowała na cały majątek na lud cały. Być może. Idąc za historią tego miejsca to w 1882 r. Józefów posiadał pięć młynów wodnych, dwa tartaki, dwie gorzelnie, browar i cegielnię oraz 55 kramów żydowskich.

Tyle razy jeżdżę tędy. Tyle razy. W delegację do Stalowej. Uwielbiam tą trasę. Puławy, Opole, Józefów,Annopol, Radomyśl. I wszytko co po drodze. To tak mocno historyczna trasa , aż krzyczy nią, krzyczy tradycją tych ziem, krzyczy etnografią tego regionu. Co chwila zaskakuje sakralność miejscowości ale i ich patriotyzm. I to Lubelskie i Podkarpackie tak z sobą złączone a tak różne. Ale nie o tym . Józefów , od kilkunastu lat Józefów nad Wisłą. Od razu kojarzy się mnie inna miejscowość jak Radomyśl nad Sanem , czy Kostrzyn nad Odrą. Tak bardzo w synergii z rzekami. Tak mocno ich historia pisana rzeką.

Sam Józefów jako nie nazbyt wybitne miasto, znaczyło na mapie nowe. XVII wiek.

 

 

W tle po pożodze wojennej widać relikty wiatraka

 

 

„Johannes III Dei  Patria Rex Poloniae […]

Potocki Kasztelan Krakowski Hetman Polny Koronny[…]Wiadomo czynie iż za pomocą Bożą założywszy na groncie moim dziedzicznym Kolczynskim misto pod Tytułem Józefa s. Patrona nazwiskiem Józefowa pozwoliłem Ludziom rożnym napromienionym miejscu budować i wszystkim tym którzy tam schodzić się i osiadać będą nadawam wolność na lat piętnaście[…]Aże początek każdych spraw od pomnożenia chwały Bożey człowiek chrześcijański brać powinien, a po tym od prawa które wszystkie rzeczy stanowi i Państwa całe stoja i utwierdzone są Tedy na pomnożenie Wiary  S. Chrześcijańskiej Kościół w pomienionym Mieście moim Józefowie zbuduje[…]

 Działo się w Leżajsku, dnia 5 Kwietnia Anno 1688

 Podpisano: Andrzej Potocki Kasztelan Krakowski Hetm. Pol. Koronny”

Na stronie parafii w mieście można poczytać o tym co wyżej zamieściłem. 

 

Bardzo często przejeżdżam w skali roku przez to miasteczko.  Jest skromne ale czuć w nim lata przeszłe. Ludzie uśmiechnięci,układ rynek, kościół i dalej na Puławy pałac. Choć krwistość stacji paliw znanej z orłem troszkę szpeci , to nie ujmuje temu miejscu. A dalej Rybaki czy teraz Rybitwy, tylko zahaczane i to z nazwy i ujściem tej ciężko kiedyś pracującej rzeki. Dalej nieczynna zapadająca się w sobie cegielnia. Widok smutny i dający do myślenia. Zapewne wypalano w piecach polowych lub nawet w stosach. A gdzie cegielnia tam i glina... widać glina blisko była ..no i woda Zawsze zastanawiałem się nad historią tego miejsca. . Natrafiłem na zwięzłe i merytoryczne opracowanie .Profesor Marian Surdacki -”Józefów nad Wisłą. Śladem Urzędowa” :

 

Miasto Józefów, na prawie magdeburskim, utworzył mocą przywileju z 25 marca 1687 r. kasztelan krakowski i hetman polny koronny Andrzej Potocki na gruntach wsi Kolczyn. Przywilej lokacyjny, zatwierdzony 31 maja 1690 r. przez króla Jana III Sobieskiego pozwalał osiedlać się w miasteczku ludności wszelkiej religii, gwarantował prawo  swobody  wyznaniowej.  Powierzchnia  nowego ośrodka miejskiego, wynosząca 12 włók, w porównaniu z innymi miastami była bardzo mała. Nazwę miasteczku nadał sam fundator na cześć swego syna Józefa. Miasto otrzymało  prawo  organizowania  dwóch  targów  i  pięciu  jarmarków,  a  mieszczanie  wolność  propinowania i szynkowania trunków, palenia wódki, sycenia miodu, warzenia piwa. Józefów utworzony na „surowym korzeniu”, od początku uzyskał bardzo regularny plan miejski, na czele z rynkiem o wymiarach 60 × 70 m, wokół którego wydzielono place pod budowę kościoła i klasztoru, bożnicy, łaźni, browarów, słodowni, woskobojni i domów mieszczańskich. Na środku rynku wybudowano dwukondygnacyjny murowany ratusz na rzucie kwadratu z czworokątną wieżą od frontu, otoczony dookoła kramami. Nieopodal znajdowała się łaźnia dla chrześcijan i woskobojnia. Przy drogach wylotowych były też trzy murowane bramy: Chruślińska, Lubelska i Zamojska, przy których w 1735 r. „odbywano stałe warty” Do dziś nie przetrwała żadna z nich..."Później jak się osiedlili  bernardyni , mogli wypasać swoje bydło na pastwiskach folwarcznych, mieli zapewniony wolny wyrąb drzewa na opał i konieczne remonty w lasach józefowskich, a w jeziorze Potockich mogli łowić ryby i w ich młynach mleć bezpłatnie swe zboże. Czytamy dalej ,że w  drugiej  połowie  XVIII  w. "W Józefowie znajdowała się przeprawa mostowa przez Wisłę (w 1767 r. były dwa mosty), istniała komora celna, przez miasto przebiegał trakt wrocławski, a w związku z tym były tam też domy zajezdne. Niebawem po lokacji z inicjatywy Andrzeja Potockiego powstała w 1691 r. świątynia katolicka z zabudowaniami klasztornymi. Obiekty te usytuowane były na południowy zachód od rynku, nad Wisłą, na skraju terenów miejskich. Kompleks budowli religijnych, w całości drewnianych, fundator oddał pod opiekę bernardynów. Po śmierci ojca w 1692 r., jego syn – Józef Potocki odziedziczył miasto, które  w  pierwszej  połowie  XVIII  w.  przeżywało  różne trudności. Związane one były przede wszystkim z III wojną północną, w czasie której mieszkańców zmuszano do opłacania stacjonujących tu wojsk koronnych. W grudniu 1729 r. wybuchł pożar, który zniszczył kościół, klasztor i większość zabudowań miejskich. Odbudowa obiektów sakralnych, tym razem murowanych z cegły, z fundacji Józefa Potockiego trwała 13 lat. Nową świątynię konsekrował w 1743 r. biskup krakowski Jan Aleksander Lipski. Nadano jej tytuł Bożego Ciała, który zachowała po dzień dzisiejszy. W  strukturze  topograficzno-przestrzennej  Józefowa bardzo  ważne  miejsce  zajmowały  tereny  należące  do dziedzica, usytuowane na północny zachód od zabudowy  miejskiej.  Centralnym  ich  punktem  był  położony w parku pałac – siedziba właścicieli miasta. W źródłach często  określano  go  mianem  zamku.  Prawdopodobnie powstał jednocześnie z miastem, dlatego można mówić o nim jako o rezydencji Potockich. Nieopodal znajdowały się budynki folwarczne otoczone ogrodami warzywnymi i  owocowymi.  Pałac  nie  był  sprzężony  osią  widokową z pozostałymi najważniejszymi obiektami miasta, tzn. ratuszem i świątyniami chrześcijańską oraz żydowską. Taką osią była Wisła, gdyż zarówno pałac, jak i kościół znajdowały się nad jej brzegiem.Pomimo statusu miasta i postępującego rozwoju Józefów przez ponad dwa wieki nie był siedzibą parafii. Od początku należał do ośrodka duszpasterskiego w pobliskich Rybitwach, gdzie od założenia tam w 1326 r. parafii istniał kościół parafialny – od 1613  r. pod wezwaniem Wszystkich Świętych. Od lat osiemdziesiątych XVI w. do dwudziestych  XVII  w.  kościół  ten  właściciele  Rybitw, Ossolińscy, przemianowali na zbór kalwiński. W obliczu braku w mieście kościoła parafialnego świątynia bernardyńska  stała  się  dla  wiernych  Józefowa  ważnym  centrum życia religijnego. Budowle bernardyńskie: kościół, konwent,  dzwonnica  wraz  z  wewnętrznymi  ogrodami otoczone murem klasztornym stanowiły swego rodzaju autonomiczną enklawę w topografii miejskiej. Pod  koniec  XIX  w.  nastąpiła  zmiana  siedziby  parafii,  w  latach  1897–1917  znajdowała  się  ona  przy  kościele pobernardyńskim w Józefowie. Po utracie statusu miejskiego ratusz został zaadaptowany na cele mieszkalne, a w 1879 r. został sprzedany Żydom. W roku 1902 Konstanty Przewłocki założył w Józefowie pierwszy i największy w Polsce sad o powierzchni 360 mórg. Sad ten powiększał i unowocześniał Roman Rostworowski, kolejny właściciel Józefowa. Oprócz tego w Józefowie funkcjonowała nowoczesna suszarnia owoców i warzyw, której wyroby sprzedawano za granicę. Produkcja i sprzedaż owoców i warzyw jest do dzisiaj jednym z najważniejszych źródeł dochodu tutejszej ludności.Wielkie zniszczenia w Józefowie spowodowała I wojna światowa. Dwukrotnie przechodził tędy front. Podczas walk w 1914 i 1915 r. spłonęła większość miasta. Wypaleniu uległo wnętrze kościoła, w tym słynący łaskami obraz  św.  Antoniego  –  głównego  patrona.  Po  I  wojnie światowej ocalało 15 domów kamiennych i 10 drewnianych, pozostało tylko 215 mieszkańców, gdyż większość z  nich  się  ewakuowała.  Oprócz  domów  mieszkalnych i  kościoła  zniszczeniu  uległy  żydowski  dom  modlitwy oraz przebudowany po 1881 r. pałac, który przed II wojną światową poddany został odbudowie na potrzeby administracji. W roku 1915 Rosjanie stacjonujący w Józefowie wybudowali drewniany most przez Wisłę'”. 

 

Ciekawostkę jest, że budowali go trzy miesiące od listopada do stycznia. Niestety działania I wojny nie oszczędziły go. Rosjanie wycofując się most spalili.

 

 Pan profesor idealnie i trafnie opisuje trudną i nie łatwą historię tego miasta. I na koniec piękne epitafium w 1966 r. przez Pracownię Konserwacji Zabytków w Lublinie: „Fakt, że mały organizm miejski, jakim był Józefów, był aż tak nasycony monumentalnymi budowlami barokowym, jakie stanowiły kościół i klasztor, ratusz, bożnica i pałac, sugeruje wpływ szaty architektonicznej tych budowli na zabudowę mieszkalną. Sądzić należy, że domy przyrynkowe, najbardziej okazałe, parterowe i piętrowe,  zapewne,  jak  wskazują  dane  statystyczne, w większości murowane, z podcieniami – nawiązywały do mieszczańskiej architektury baroku. Niestety zniszczenia spowodowane pożarami i wojnami spustoszyły zupełnie Józefów. Obecna bezstylowa zabudowa mieszkalna w niczym nie przypomina zabudowy historycznej”.

 

 

Mapa z zaznaczonym wiatrakiem z 1944 roku.

 

 Po wielkim skrócie można zapoznać się z historią tego miejsca i to wybraną przeze mnie w skrócie. Nie przytaczam czasów II wojny światowej,czy współczesnych czasów, gdzie i sady i uprawy znane na całą Polskę... Tak samo historię tego miasta potraktował pan M. Nowak w biuletynie nr1 Styczeń 2018 „ Nasza Gmina” - dwumiesięcznik opisując jego historię. I u pana profesora jak i u pana Nowaka brak śladowej ilości informacji o wiatraku – holendrze. To co najważniejsze zawsze jest uwypuklane a młyny ,wiatraki czy cegielnie to już ciut na boku. Strategiczne nie są dla historii miasta. Na pewno tak , tylko ja taki jestem ,że te wiatraki i młyny kocham i szukam choć wzmianek o nich. Często bywa też tak, mówię o czasach teraźniejszych , że wiatrak stał do lat 60 przeważnie ,rzadziej do 70-tych jako przeważnie straszydło i wrak a pamięć o jego i jego świetności szybko uchodziła z świadomości ludzi tu mieszkających. Dlatego te młyny wiatraczne głównie zostawały wyparte przez motor ,zdejmowano im skrzydła pozostawiając często budynek o ni jakiej architekturze dla krajobrazu. Bo to te skrzydła czy w koźaku czy holendrze budowały w tradycji i tożsamości ludu tak ważne miejsce jak młyn. Miejsce ,gdzie przywożono zboże by zemleć je na mąkę czy kaszkę. Miejsce często jedno z ważniejszych w okolicy, często taki młynarz był oczytanym i piśmiennym człekiem. Często także sponsorował czy prowadził nawet szkółki przy młynarskie.  Zrobiłem rekonesans po cenach w tych czasach postawienia koźlaka – nie znalazłem ,ale wpadły mi wyceny remontów kapitalnych  tych wiatracznych młynów. Wahały się od 400 do 700 tysięcy złotych . Zatem nowy mógł kosztować nie mniej niż 800 000zł. Dlatego tak ważne było właściwe oszacowanie możliwości mielenia w wiatraku. Postawiono tu na bardziej wydajny, o nowoczesnej konstrukcji wiatrak - holendra. Pamiętajmy ,że jak piszą zapiski faktów historycznych ów młyn wiatrowy był wybudowany w 2 połowie XVIII wieku. Koło stulecia po nadaniu praw miejskich. Czy była to decyzja jeszcze rodu Potockich czy już Lubomirskich ? Tego nie mogę się w źródłach doczytać. Mamy na uwadze, że w promieniu kilkunastu kilometrów od Józefowa funkcjonowały przecież młyny wodne. I to co najmniej 5. Gdzie wiatr i jego chimeryczność mogła im dawać przewagę nad tym holendrem. Być może właśnie ten wiatrak został wyposażony w walce a nie w kamienie młyńskie. Gdzie z walców otrzymywano lepszą mąkę a sam proces mielenia był dużo bardziej wydajny. Nie mam także informacji kto był właścicielem młyna wiatracznego . Czy należał do rodu właścicieli dóbr? Zapewne tak ,ale pewności brak.  Ilość dobrze plonujących ziem w zboża był wyznacznikiem ilości usługowych młynów. Jak sięgniemy wstecz to pod koniec XIX wieku na Lubelszczyźnie funkcjonowało 1069 młynów. Głównie wiatraki ,ale także młyny wodne. Już w 1870 roku powstało 7 młynów parowych a już w 1907 roku było 24. W powiecie puławskim w owym czasie funkcjonowało 105 młynów wodnym i wiatraków.

 

Mapa z 1915 roku z zaznaczonym wiatrakiem.

 

 

A jak rzucimy to na obszar bliski (koniec XVIII, XIX i XX wiek ) Puław to mamy istne zatrzęsienie wiatraków i młynów wodnych. Świadczy to o żyzności ziemi i wielkoobszarowych uprawach zbóż. Bo w samym Pożogu było 5 wiatraków Chrząchów -2 ,Końskowola -2, Stara Wieś -1 , Skowieszyn -1 ...by dalej wymieniać . Same Puławy ( XIX i XX wiek) -2 wiatraki....a młyny wodne ? Na Kurówce – Wola Nowodworska -1 bardzo nowoczesny, Chrząchówek, Końskowola,podobno Opoka, Rudy, Wólka Profecka -2 …...w  promieniu ..góra 40 km...a jeszcze motorowe młyny czy w Kurowie i okolicach. Teren wybitnie rolniczy. I wracamy do Józefowa. Tu tylko jeden- holender. Albo miał „misje specjalne”, albo postawiono na młyny wodne na rzece Wyżnicy ( była także i wieś  tej samej nazwie). Wiać młode miasto stosunkowo ma za sobą nie małe doświadczenia. Tak blisko Wisły. Skromne, ale dobrze prowadzone przez Potockich choćby. Ale moje myśli w gąszczu tych danych skierować jest na tego holendra. Wiatraka w swojej budowie z wapienia , gdzie na Puławskiej Ziemi tak mało. Ni słowem. A szkoda .Szukam dalej i dalej. Nie łatwe to.. A o młynie mało w sumie nic. 

 

 

Młyny wodne na Wyżnicy blisko Józefowa nad Wisłą.

 

 

Dotarłem to UCHWAŁY NR XXXI/209/2018 RADY MIEJSKIEJ W JÓZEFOWIE NAD WISŁĄ

z dnia 26 stycznia 2018 r. w sprawie wyznaczenia obszaru zdegradowanego i obszaru rewitalizacji na terenie Gminy Józefów nad Wisłą. Można poczytać o cudowności regionu....

 

„Najliczniej reprezentowane są zabytki architektury sakralnej i ludowej. Poza w/w zespołami kościelnymi wpisanymi do rejestru zabytków, w ewidencji zabytków figuruje zespół kościoła parafialnego w Boiskach Starych i w Prawnie. Na terenie gminy znajduje się kilkadziesiąt kapliczek przydrożnych i krzyży, nie tylko wiekowych, ale również współczesnych zasługujących na uwagę. Upamiętniają one min. tragiczne wydarzenia (np. epidemie, miejsca zabójstw, wypadków) lub były wznoszone przez fundatorów zgodnie z miejscową tradycją. Stanowią one nie tylko przejaw kultu religijnego, ale również służą podtrzymaniu miejscowych tradycji i są elementem tożsamości wsi. Na terenie Gminy Józefów nad Wisłą zachowało się niewiele zabytków techniki godnych uwagi konserwatorskiej. Z kilku młynów wodnych, które funkcjonowały na Potoku Podlipie i na rzece Wyżnicy, praktycznie – jeden w Prawnie zachował się w pierwotnej formie z k.XIX w., obecnie przerobiony na elektryczny.  Prawno – wieś w Polsce położona w województwie lubelskim, w powiecie opolskim, w gminie Józefów nad Wisłą. We wsi znajduje się też zabytkowy młyn wybudowany w latach 20. ubiegłego wieku. Właścicielem był Warstatko. Pierwotnie młyn był napędzany turbiną wodną . Za czasów PRL przerobiony na napęd elektryczny. Przy młynie zachowały się resztki przekładni kątowej jakie pozostały po mechanizmie przenoszącym napęd z turbiny wodnej (koła młyńskiego) na urządzenia młyna.

Ponadto z obiektów zabytkowych warto wymienić:

 

wiatrak holenderski w Józefowie z II poł. XVIII w. (w formie ruiny), kuźnię w zespole folwarcznym w Józefowie, kuźnię we wsi Basonia, cegielnię w Rybitwach a także szkutnictwo. We wsi Basonia i Wałowice były małe promy – krypy budowane w celu przewożenia płodów rolnych, bydła i sprzętu rolniczego przez Wisłę na grunty, które w wyniku zmiany koryta Wisły znalazły się na lewym brzegu rzeki”.

 

Dość lapidarna karta zabytku - wiatraka ..nie wiele można z niej wyczytać....

 

 

I można by już zakończyć przytaczanie piękna historii regionu ,ale pozwolę sobie na dalsze jego cytowanie :

 

 „Obecnie, na skutek zbycia zawiślańskich gruntów, oryginalne promy stały się zbędne. Niestety nie zachował się żaden warsztat szkutniczy. Dogodne położenie obszaru gminy sprzyjało rozwijaniu się wczesnego osadnictwa, obecnie ruralistyka także należy do najwyższych wartości krajobrazu zabytkowego gminy. Starym szlakiem handlowym (aktywnym już w okresie wpływów rzymskich, jak potwierdzają znaleziska archeologiczne), funkcjonującym w okresie wczesnego średniowiecza był szlak wodny – rzeka Wisła. Wzdłuż rzeki, od południa powstawały wsie: Wałowice, Basonia,  Nieszawa, Kolczyn, Łopoczno, Kaliszany. Starą wsią są Rybitwy położone u ujścia Wyżnicy do Wisły. Szczególnie interesujące są przekazy dotyczące lokacji szlacheckiej wsi Chruślina i próba lokacji prywatnego miasta Prawno. Dawny układ drożny Mazanowa połączony aleją z zespołem folwarcznym, który znajduje się w ewidencji zabytków.

Obecnie nie można już mówić o wsiach z dużym nasyceniem zabytków budownictwa drewnianego, wyjątek stanowi wieś Bór w dolinie Wyżnicy, gdzie obok dużej ilości obiektów drewnianych: domów, stodół, spichlerzyków zachowały się w zagrodach drewniane żurawie. Stanowi to dobry przykład podtrzymania tradycji. Stosunkowo dużo drewnianych obiektów (domów z okiennicami i zdobionymi narożami) o ładnej bryle i dobrze utrzymanych występuje w Idalinie i Chruślankach Józefowskich, a także w Chruślanach Mazanowskich czy Wólce Kolczyńskiej. W Rybitwach, dzięki dostępności skał węglanowych, znaczna ilość budynków gospodarczych budowana była z kamienia, jednak ich stan techniczny jest zły i sukcesywnie obiekty te są rozbierane i wyburzane. Świadectwem historii najnowszej są cmentarze i mogiły, wyjątkowo liczne w obszarze gminy. Znajdują się czynne 3 cmentarze parafialne rzymsko-katolickie – w Rybitwach, w Prawnie i w Boiskach. Pozostałe to cmentarze zamknięte i miejsca pamięci: kirkut w Józefowie, 2 cmentarze kolonistów niemieckich (w Miłoszówce i Stasinie), 4 cmentarze wojenne z okresu I wojny światowej (w Mazanowie w Chruślankach Józefowskich,Rybitwach (w południowo-wschodnim narożu cmentarza parafialnego) i w Prawnie (północna część cmentarza parafialnego) oraz mogiła i pomnik powstańców z 1863 r. w Chruślinie.Wszystkie cmentarze są objęte pośrednią ochroną konserwatorską. Interesujące i liczne są pomniki upamiętniające zrywy narodowowyzwoleńcze w XIX w. (kapliczka w Józefowie nadWisłą i pomnik w Boiskach) oraz tragiczne wydarzenia z okresu II wojny światowej..” 

 

Kapliczka w ścisłej bliskości wiatraka ....

 

 

Tu urywam . Tak się zastanawiam . W mieście Józefów mowa tu o kuźni jednej jak dobrze rozumiem.  Jedna  kuźnia wydaje się zbyt mało. Przecież przy nadwiślańskiej wsi Bochotnica były aż trzy. Zostawmy to, fokusujmy na wiatrak.Tylko kilka słów o tym wiatraku. Przeglądając zdjęcia okupanta Austrii w czasie I Wojny Światowej natrafiam na panoramę miasta z wiatrakiem. Dokładnie z jego fundamentem z kamienia opoki, wapienia, bez głowicy ze śmigłami. Zapewne do tego czasy, lub w tych czasach wony uległ spaleniu. Zdjęcie załączam.  Czy spłonął w pożodze wojennej? Czy może uległ spaleniu w wyniku nieszczęśliwego wypadku ? Czy może celowemu działaniu jak choćby w Pożogu ? Nie wiem. Kamień do budowy raczej lokalny. Blisko przeca kserotermy. Wałowice czy Basonia w nich zatopiona. Jak i w pierwiosnkach.....  Dużo o nim nie wiem. W sumie nic. Wielkie domysły amatora tych skrzydlatych i nie tylko młynów.  Może spłonął w czasie pożarów nękających miasto nie wiem też.  Ruiny już zatopione w drzewach i krzakach są przy ulicy Urzędowskiej. Tak blisko drogi a tak w kamuflażu. Musiałem  zawrócić by je spotkać. Były na prywatnej posesji. Piękny wapień i ślady jego drewnianego bytu są tu żywe. Wielka konstrukcja   podstawy ściętego stożka zrobiła na mnie ogromne wrażenie ...Zamarłem i zawiesiłem się w tym kwietniowym dniu .. Taki wiatrak i tak mało w nim o nim.... Może Wy drodzy czytelnicy macie jakieś wspomnienia ? Historię z nim związaną? I chcecie się podzielić? … proszę i dziękuje z góry.... teraz to tylko fundamenty bez duszy....a obok kapliczka ponad 100 letnia...

 

01 maja 2020   Komentarze (2)
młyny i wiatraki   historia   józefów   Józefów młyn holeder wiatrak  
< 1 2 3 >
Izkpaw | Blogi