• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Blog o przyrodzie, naturze, śpiewaniu, historii

Kategorie postów

  • aktywność sportowa (13)
  • basonia (1)
  • bobrowniki (4)
  • bochotnica (12)
  • bonow (2)
  • borowa (16)
  • borowina (5)
  • chrząchów (1)
  • chrząchówek (1)
  • ciekawostki (23)
  • cmentarze (21)
  • delegacyjny i podróżniczy splen (5)
  • dęblin (27)
  • drozdówko (1)
  • epidemie (6)
  • filozofia (68)
  • gołąb (5)
  • góra puławska (3)
  • historia (132)
  • jaroszyn (1)
  • józefów (1)
  • karczmiska (1)
  • kleszczówka (1)
  • końskowola (7)
  • kurów (1)
  • Łęka (1)
  • maciejowice (1)
  • matygi (4)
  • młyny i wiatraki (25)
  • mosty i przeprawy (3)
  • nieciecz (1)
  • obłapy (1)
  • opatkowice (1)
  • osmolice (1)
  • parchatka (8)
  • piskory (1)
  • podzamcze (1)
  • pożó (8)
  • przyroda (46)
  • puławy (50)
  • rodzinne strony (55)
  • rudy (4)
  • sieciechów (3)
  • sielce (1)
  • skoki (6)
  • skowieszyn (7)
  • smaki ryb w puławach (2)
  • spiew (12)
  • starowice (1)
  • technika (5)
  • trzcianki (1)
  • wąwolnica (1)
  • wieprz (2)
  • wierzchoniów (1)
  • wieże wodne- ciśnień (7)
  • wisła (8)
  • witoszyn (1)
  • włostowice (2)
  • wojciechów (2)
  • wolka nowodworska (1)
  • wólka gołebska (6)
  • wskaźniki artyleryjskie (1)
  • wyznania religijne (18)
  • zbędowice (2)
  • ziemia szczecinecka (1)
  • Życie (56)

Strony

  • Strona główna

Linki

  • Bez kategorii
    • Blog o własnej wędlinach....
  • Bieganie inie tylko
    • Maratończyk i jego przemyślenia
  • Historia
    • Fortyfikacje
    • I WŚ Puławy
    • Interaktywne stare mapy
    • O cmentarzach , dworkach
  • Historia lokalna
    • Dawne Puławy
    • I Wojna Światowa
    • Kompendium wiedzy o Gołębiu
    • Poznaj Lublin
    • Skoki i Borowa
    • Świetny blog o historii regionu
    • Wszystko o Sieciechowie
    • Wyjdź z pociągu
    • Zabytki, zaułki, zakątki ...
  • proces technologiczny
    • Procesy technologiczne
  • Przyroda
    • Blog leśniczego

Kategoria

Dęblin

< 1 2 3 >

Epitafium krzyża....mojego

 

 

Mija większa cisza...nabieram w siebie grudniowe powietrze. Oddech zaranny jak zawsze pełny nadziei na dobry dzień. Cisza o przedświcie aż prowokuje do myśli wielu. Czuję miarowe bicie serca, uderzenie za uderzeniem..bach,bach...Dawno me zmysły i ja nie byłem na odludziu ludzi pełnych. Dawno nie zatapiałem się we mgłę grudniowego zaranka. Szarawego niczym z paździerza dnia. Tego przesiąkniętego zwiędłym liściem lip, tego zieminstego zapachu pod nogami, tej niewymownej ciszy jaka się roztacza. Czuję w sobie wolno płynącą posokę a  nią moje myśli.Czuję odchodzące mary nocy kłębiące się w orkanach wstającego dnia. Opadła kropla wody życiodajnej na mnie, rosząc me lico,trzeźwiąc moje wpół obudzone ciało i krzyczącą duszę. Jestem u celu..nabieram znów głębokiego oddechu człowieczego znoju, zaciągam się nachalnie samotnym porankiem w zaranku. Dziś sam na sam z sobą. Syn gości w przedszkolu z zadowoleniem  ja w oczekiwaniu na oddanie kropli siebie dla innych gaszę myśli i motor samochodu. Wypełnione nadzieją potrzeby i poszukiwania wiedziałem , gdzie mnie zawiedzie. Tu bywam rzadko. Tu jak jestem to tylko jak dziś sam na sam. Tu w sanktuarium przaśnego ranka i krzaków. Tu,w złocie ozłoconym,diamencie diamentu arrasie. Tu przy tym zmurszałym krzyżu.Tu...oddycham miarowo, gdzieś na boku kropla spływa mi po policzku, drenując już nie młode me lico. Zacinam okiem na nią, bruzdy się pojawiają na twarzy ..no zmarszczki znaczy bardziej...z chłodem kropli chłód ranka a  tym chłodem nawleka się myśli kłęby całe. W ciszy stoję przy tym krzyżu, patrzymy na siebie, rozumiemy się bez słów. Nie potrzebuję złota bazylik, przepychu Lichenia, czy Jasnej Góry spleenu. Tu mam wszystko,zamknięte w tym rozpadającym się krzyżu. Całą wiarę moją,całe chrześcijaństwo, cały wymiar...Tu na tym lipowym zagonku zbitych belek razem wydobywa się o poranku najpiękniejsze wołanie ciche do mnie.Trafiające, przenikające, moje....Same myśli z duszy rozmawiają, niekiedy i krzyczą i niekiedy płaczą. Tu ten krzyż ,gdzie tysiące stóp ludzkich pod nim było, gdzie kolana czuły siłę i moc tej ziemi. Tu gdzie łzy szczęścia i radości zbiegały się z żalem i żałością. Z wyrzutem i oskarżeniem. Z dziękczynnym światem i żałobnym kieratem. Tu ,gdzie choć skinienie głowy wędrowca ,choć uchylenie czapki kupca, czy Zdrowaś Mario włościanki idącej do wsi pobliskiej. To tupot małych nóżek taplających się w kałużach po lipcowej burzy. To tumult piachu wzniecony przez  rozpędzone niegdyś konie. Czuję ten świat, czuję tą więź...dziś w mglistym grudniu tuż przy corocznych świętach...zatrzymałem się przy największej bazylice wiary, najpiękniejszym sanktuarium, najbardziej ozłoconej świątyni świata....tak tu...przy Wiśle...w krzakach. Cicho i w pokorze stoi, nie krzyczy, nie ma trzech wież, czy nie mierzy metrów wielu... Skromny w krzakach a jak złoto całego świata, jak soczewka skupiająca naszej wiary fundament... bez cudów i cudownych uzdrowień...taki przaśny przy drodze... Zabiera go czas a zwieńczenie krucyfiksu pewnie niedługo opadnie na ziemię...tą ziemię... przy nim dziś byłem odwiedziłem, oddychałem...tu biło me serce..dusza się wygadała....ile mogła...zaznałem ukojenia czasu nie licząc..wiedziałem ,że czas oddać coś z siebie dla innych....kilka kropel krwi...honorowo... Oddając krew miałem w głowie ranny krzyż....tak...to dla mnie najwyższy w pokorze wymiar mej wiary....

 

21 grudnia 2021   Dodaj komentarz
Życie   filozofia   wyznania religijne   dęblin   krzyż głuszec religia wiara  

Siedzę na ławeczce....

Poranny twórczy w rozumowaniu tego świata park. Park obsypany latarniami odbijającymi w stawie swoje nocne i dzienne miraże. Snujące się w półmroku ledwo widoczne ,ale oddychające tą historią i krokami ludzkości ścieżki prowadzą nas do zatopienia się w zaranku dni naszych. Tańczący liść obrywu już gotowy dociążony kroplą łez padołu opadł przede mną ,kręcąc ostatniego pirueta swego życia.Tego jeszcze zimnego ,ale nie mroźnego grudnia.Uderza nijaka fasada pałacu ograbiona przez swoje prawie  300 letnie istnienie i z  piękna , z życia z tchnienia błysku geniuszu architektury. Poprzecinany historią bomb i podpaleń mimo wszytko w nowym swym obliczu ukazuje swój monument. Swoje miejsce, swoją il luminację. Siedzę na ławeczce w parku już poprzerastanym drzewem i krzakiem współczesności, zaciągam się zapachem nieistniejącej pomarańczarni, w wyobraźni kształtuję obrazy tych niebyłych już wież  czy kaplicy przypałacowej. Czuć tu wszytko , czuć tą historię , czuć w każdym chełście powietrza , w każdej pięści ziemi, w każdym niewyraźnym jeszcze gaworzeniu ptactwa. Zatopiony, zaczytany w te obrazy składające do niemałej refleksji oddaję się i przyjmuję na siebie ten wymiar tego miejsca. Często tu bywam, zarankiem ciemnym, siedząc na ławeczce spoglądając na nijaką fasadę pałacu....patrzę jak liść ostatni menuet swego życia wygrywa...przegrywając...

 

15 grudnia 2020   Dodaj komentarz
dęblin   dęblin park pałac  

Świt....Wieprzański znów

 

Kłebi się para nad lustrem Wieprza. Kłebi się i rozpościera nad jego obliczem. Wdziera się w leśne ustępy , nasyca krzewiny nadwieprzańskie. W blasku wstałego niedawno słońca mlecznieje , lekko rozdziera swoją postać lecz nie niknie. Dodaje temu zaranku swoistych drobin tajemniczości. Ostatnie metry rzeki nieuregulowanej, krnąbrnej, wijącej się nieustannie w swym pięknie. Już za moment połączy się jak i wieki temu z Wisłą na zawsze. Ostatnie jego samotne pluski i wiry. Tu tak wymowne między mostami. Stoję w miejscu tymczasowej przeprawy , mostu drewnianego zbudowanego na początku 40 roku przez okupanta. Most drogowy wysadzony został przez naszych chłopaków po przerzuceniu ostatnich oddziałów m.in. z Armii „Prusy”. Obok zwalone olbrzymie topole. Mimo ogromu tragedii w tym miejscu, eksterminacji nie tylko Żydów ,ale i jeńców przez Niemców to miejsce aż kipi życiem. Niespotykany gwar wszelakiego ptactwa. Szpaki przekrzykują się ponad miarę, u góry zawieszone skowronki, dzięcioł uderza energicznie w zalotach pełen w topolę tak wielką ,że z jej monumentu aż zaniemówiłem. Zaczyna się od pnia jednorodnego , by nagle w pion uderzyć opasłymi odnogami. Biała jej kora zaczyna się ujawniać od 3 metrów od podnóża. A pień jej na 10 metrów określam obwodu. W jej koronie jeszcze spełnionej tylko konarami i gałęzi pełnej ptactwo rozgrywa spektakl w swym mistycyzmie przenikniony. Oczy zamykam i zatapiam się w tym cały. Czuję jak oblewa mnie ten wymiar, ta bliskość , ta natura. Ładuję akumulatory, w tym trudnym historycznie miejscu, ale jakże żywym i pulsującym. Ziarnopłon rozwija swoje żółte płatki do tego coraz mocniej grzejącego słońca.I ja nadstawiam twarz , stojąc na nasypie między mostami , przy Wieprzu. Co za chwila ,co za czas….Taki wymowny , jednokrotny, uderzający w każde myśli. Warkot samochodów na moście drogowym nie zakłóca tego stanu. Stanowczo za dużo tu piękna i mistycyzmu poranka niżby brutalnej mechaniki XXI wieku. Choć most kolejowy w nowej odsłonie jest płaski, prosty i bez wyrazu…tak niepasujący TU to jednak zostanie na całe lata. W końcu się wtopi w ten miraż wieprzańskiego świtu. Kilka wdechów głębszych , kilka zaciągnięć się tym światem i do pracy…mimo wszystko…..do pracy…..

 

 

19 marca 2020   Komentarze (1)
dęblin   Wieprz Borowa Ranek  

Pałac , gdzie do stołu podawano sztućce...

Karykatura powojenna byłego Pałacu Wandalina

 

Pałac dębliński przeszedł tak wiele zmian w swojej budowie i architekturze nie tylko podyktowane kaprysem czy przychodzącą modą ale i jego zniszczeniami i pożarami. Z zamierzchłej historii dziejów jak powstawał w pierwszej połowie XVIII wieku a teraźniejszym dzieli ogromna przepaść jego wartości architektonicznej oraz otaczającego go parku o którym ciut później. Za właściciela hrabiego Józefa Wandalina z Wielkich Kończyc Mniszech zatwierdzono plan budynków pałacowych w stylu barokowym. 

Sam Józef Wandalin należał do bogatszych magnatów Rzeczypospolitej , posiadał dobra na Rusi, na Sandomierszczyżnie, Podlasiu, Grodzieńszczyźnie oraz starostwa sanockie,jaworowskie,rohańskie,gołębskie. Przekazał niemałą sumę na zbudowanie m.in. pałacu w Dęblinie. Był wybitnie wykształconym człowiekiem, obytym i oczytanym. Posiadał wielki księgozbiór , który od 1854 roku w zbiorach Ossolineum.

Jako pierwszy w Rzeczypospolitej wprowadził na przyjęciach francuski obyczaj podawania noża i widelca dla każdego gościa. Palny pałacu najprawdopodobniej opracował Antoni względnie jego syn Jakub Fontana ( architekci króla Augusta II) Po śmierci Wandalina pracę budowniczą kontynuował jego syn Jan Karol Mniszech a po nim jego syn Michał Jerzy. 

 

Staw pałacowy 

 

To on sprowadził do Dęblina nadwornego architekta Poniatowskiego Dominika Merliniego. Wpłynęło to na całkowitą zmianę szaty zewnętrznej . Pałac się przeobraził nie do poznania. Tyl klasycystyczny pałacu zagościł od teraz. Dodatkowo pałac otrzymał rzeźby , bramy stylowe i dwie okrągłe niby baszty budynkami. Przy tej zmianie gruntownej także wygląd na zewnątrz uległ zmiennie. 

Powstał piękny park krajobrazowy – europejski. W 1779 roku ogród przy dęblińskim pałacu zaprojektował sam Jan Chrystian Schuch. W środku parku znajdował się nieregularny staw w wysepką. Na której wybudowano około 1780 roku wg projekty Merliniego pawilon-mauzoleum w stylu grobowca Cecylii Metelii w Rzymie zwanym "świątynią wspomnień”. W ostatniej ćwierci XVIII wieku wybudowano pawilon ogrodowy klasycystyczny. 

Ciekawostką jest to ,że pierwszy piorunochron w kraju był zamontowany przez ks. Jowina Bończa Bystrzyckiego ( proboszcza Stężycy) na omawianym pałacu. Pod koniec XVIII wieku Dionizy Mikler Irlandczyk ( planista ogrodowy) przekształcił urządzanie ogrodu na nowe założenia krajobrazowe. 

 

Wyspa , gdzie była kaplica-mauzoleum 

 

Piękno pałacowe zakończyło się z dobą przejęcia pałacu przez Iwana Paskiewicza. Pałac został gruntownie przebudowany i strasznie stylistycznie zeszpecony. Zniekształcono park, pobudował nowe oficyny szpecące krajobraz. Do pałacu dobudowano wielką salę balową i teatralną. Zniszczyło to co cenny architektoniczny styl nie tylko pałacu. W krypcie kaplicy na wyspie pochowano Paskiewicza i jego żonę a samą kaplicę przemianowano na prawosławną. Wycofujące się wojska rosyjskie w I WŚ podpaliły pałac. W 1918 roku cały zespół pałacowy przeznaczono na lokalizację Francuskiej Szkoły Pilotów. W 1922 roku ruszyła gruntowna odbudowa pałacu związana z decyzją przeniesienia do Dęblina początkowo wytwórni samolotów a później Oficerskiej Szkoły Lotnictwa i Głównej Składnicy Lotniczej. Zniszczony pałac przebudowano na kasyno oficerskie starając się nadać mu jego historyczny blask, Plan odbudowy opracował inż. arch. Antoni Dygat. Odrestaurowano także oficyny przeznaczając górę na potrzeby hotelowe. W tych latach ( 20-0tych) wzniesiono kilka willi w parku. W czasie II WŚ pałac znów został zniszczony. Odbudowano go w 1950 roku. Historię najnowszą każdy już zna pewnie.

Wielka szkoda ,że nie zachowała się ogrodowa kaplica, oranżeria, mosty i schody, bramy stylowe lecz mimo tego park trzyma swoje piękno.

 

KAPLICA 

 

 

Na wyspie parkowo- pałacowej aktualnie już jej nie ma. Kaplica rozebrana została w 1944 roku. Wybudowano ją około 1780 roku wg projektu Dominika Merliniego wraz ze stylowym mostkiem.Nieistniejąca już kaplica pałacowa. Kaplica Matki Boskiej Częstochowskiej także zwaną Świątynią Dumania, Świątynią na Wyspie. W jej podziemiach spoczywał przez jakiś czas krwawy pogromca powstania listopadowego - I.Paskiewicz.

 

Niestniejąca juz klaplica. Zdjęcie Internet.

 

Niestniejąca juz klaplica. Zdjęcie Internet.

 

 

Niestniejąca juz klaplica. Zdjęcie Internet.

03 marca 2020   Komentarze (2)
dęblin   historia   technika  

Jak chciano Wieprz od Kośmina kanałem wpuścić...

Początek odezwy do narodu CKR PPS Warszawa z 1903 roku:

 

„Towarzysze!

 

Straszna klęska nawiedziła kraj nasz. Woda zalała ogromne przestrzenie, zniszczyła bezlitośnie owoce krwawej pracy ludu roboczego. Zmarnowało się dobytku naszego za dziesiątki milionów rubli. Wiele tysięcy gospodarzy straciło swój majątek, wiele tysięcy robotników chodzi bez zajęcia, bez środków do życia.......[...] Rozpacz i zgroza idzie po kraju... Głód zagląda w oczy...Czają się przeróżne choroby, żeby się rzucić na wynędzniałe ciała ludzkie...”

 

Dalej to już stronnicze odezwy przeciw caratowi i naciskom pisane swoistym językiem. Nie mam pewności ,że informacja zawarta poniżej pochodząca z tegoż obwieszczenia jest prrawdziwa ,ale zapisałem ją.

 

200 000 rubli taką kwotę przygotował Carat na pokrycie wielkiej powodzi jaka nawiedziła jego okupowane ziemie – zaborcze.

I tu mamy Twierdzę Dęblin i wsie okoliczne, które są w bezpośrednim styku Wieprza. Rzeki ponad 300 km dla mnie najpiękniejszej , najdzikszej, cudownej w swoich esach floresach. Wybrzmiała w 1903 roku kolejny raz. Zalewając znacznie Twierdzę i okoliczne zabudowania. W czasie gdy Fort Wannowski i Borek zamiast tradycyjnych cegieł jako podstawowego budulca otrzymał beton co było nowością tu Wisła i Wieprz toczyły swe wody wzburzone uszkadzając Iwanogrodzki bastion .Dowództwo Twierdzy wystąpiło z projektem przebudowy a dokładniej zmiany koryta Wieprza do carskiego rządu. W wyniku analiz i dyskusji ustalono ,że nowy „Wieprz” powinien płynąc swoim prastarym korytem od Kośmina i uchodzić blisko Stężycy. Takie rozwiązanie zabezpieczało by nie tylko Iwanogrod, ale i wiele miejscowości aktualnie przyległych do Wieprza. I jakby się ziściło to bym na Skoki do Wieprza już nie jeździł...

 

Oszacowano koszt operacji wykonania nowego”starego” koryta Wieprza na około 300 000 rubli. Wynik tego projektu znamy. Nie przeszedł. Okazał się zbyt drogi dla Carskiej Rosji i został odrzucony.

 

Na postawie „Boborowniki 1986-2000” -Towarzystwo Przyjaciół Bobrownik.

02 marca 2020   Dodaj komentarz
dęblin   wieprz deblin kanał koścmin car  

i ławeczka i wspomnień piły cały świat.......

 

Ranek ten po pierwszym oddechu  świtu. Z kondensacji skroplonych nocnych strachów, z wyciśniętego zbyt wcześnie snu - wstać i pokazać sobie i światu że warto znów głowę podnieść znad zmartwień i umartwień. Że warto zaciągnąć spodnie na nieobudzone z nocy ciała, że kawy zasypać . Oczy tak łaknące jeszcze odrobiny ciemności powiek, fizjologicznego odpoczynku tak przerwanego brutalnie o 5 nad ranem. Tak  tej godzinie mało ludzkiej, mało człowieczej. Lecz zawsze warto,kawa nas pobudza, zmysły zaczynają działać, bicie serca się układa pod kolejny długi dzień. Przed wyjściem czy do pracy czy do świata oglądamy się lustrze choć raz... Piekielny wynalazek to lustro....Największy krytykant nasz, najgorszy wróg porannych wstawań czy wieczornych  kładzeń. I auto i jak zawsze przy Bramie pochylam czoło... Dęblin.. Tyle już o nim, tyle. Tyle wzruszeń , tyle okupionych długimi godzinami zaczytań o nim. I ten ranek i Dęblin tak się z sobą łączą od tylu lat. Dziś znów losowo , gdzie nie bywałem trafiłem. Płotek, za nim kozioł do cięcia drewna. Znam te sprzęta. Ileż to się cięło na nim drewna. Z dziadkiem pamiętam …piła moja twoja. I tak te skrajnie różne pokolenia , bo przecież I i II wojenne, niewole wzięte i moje choć urodzone w „słusznych czasach” to już wolnej od wojen, w dobie swobody jak by nie mówić. Zarznęły te drewno, a to brzozę, a to buka a to sosnę. Tak i ten obraz ten dębliński uderzył mnie! Wywołał ogrom wspomnień a z nimi masę obrazów…wspomnień. Nie łatwo bywało przy tym koziołku, bo kubiki nie ubywały… A człek młody .. ciągnęło do młodzieńczej przygody… Do lasu, na łąki, nad wodę. Łykać tej swobody, tej wolności młodzieńczej. Ale i ją także się zażywało garściami lecz najważniejsze były obowiązki. Ich co nie miara młodzież urodzona choćby w latach 70tych miała bez liku. A ci co na wsi chowani szczególnie…. Teraz nie do pojęcia i ogarnięcia przez dzieciaki z rocznika 2005 czy młodszych…. 

Aż siadłem na ławce obok. Taki mały raj nad już wstałym Dęblinie. Co rusz gwar aut, klaksony, gdzieś słychać pociąg. Ludzie szurają nogami , podnoszą niemrawo , w końcu ranek. Coś ich tam popycha jednak by iść. Czy to może obowiązek ? Czy raczej przyzwyczajenie? Czy może determinacja by może dziś jednak zjeść ciepły posiłek? Może uda się gdzieś dorobić  ? A kredyty wiszą i chcieć nie ma tu nic do powiedzenia… trzeba iść do pracy. Może dzieciom ciepłe bułki kupić na śniadanie ma ten pan z kaszkietem w głowie? Sędziwie wyglądająca poświata postaci o lekko zgarbionym już życiu drepcze wolno, kładąc stopę za  stopą. Noga za nogą, laska za laską. Kobiece brzemię życia już podgięło ją mocno. Pałąk tego ziemskiego padołu uformował jej posturę. Czy ona też pamięta te trudne czasy ? Czy może nie pamięta nic…siebie też… wie że ma iść….

 

Siedzę na tej ławce w Dęblinie sam a otoczony tyloma wspomnieniami. Lekko dziś mży , taka to zima na koniec stycznia listopadowa. Siedzę i zatapiam się w ulicę, w świt dębliński… jak ja lubię świty w Dęblinie. A tym mniej wystawnym, mniej wyeksponowanym , czy powiedzieć mniej ładnym szczególnie. Tam jest ta naturalność, ten oddech swobody, jest zwyczajność i przaśność. Jest świat zostawiony sobie. Jak ten tu przy tym koziołku. Nie ma ani przed nim ani za nim ani obok niego żadnego klocka, żadnego rozrąbanego polana. Nie ma śladu na ziemi od niedawno zleżałych stosów polan. Tylko płotek, ławeczka i on. Widok banalny ? widok brzydki ?  widok nad którym nie ma co się zachwycać ? Widok wstydliwy?

 

Nie!! Dla tych co setki godzin i setki bąbli na dłoniach od tego cięcia piłą, od tych litrów potu wylanych na niego. Od tych setek przekleństw rzucanych podczas piłowania. Oni wiedzą, znają jego wartość , znają to miejsce pracy. Miejsce obowiązku, miejsce uczenia się szacunku do natury, do świata  do tradycji , do nie łatwej pracy. Lekcji której już nieliczni w tych jakże trudniejszych czasach młodzi mogą dostąpić. Ba! oni nawet nie chcą. Nienawidzą pracy fizycznej. Urąga to im. Niczym trąd niszczy im dzieciństwo. Niszczy te dłonie, palce przygotowane do stukania w ekran smartfona…

6:50 już czas. A mnie tak z tej ławki ciężko było wstać. Tak trudno pożegnać się z tym płotkiem, tak niewymownie spojrzeć na ten koziołek. Zostawić go i wspomnienia. Zostawić  po to by tu kiedyś wrócić…. Niekiedy sam się zastanawiam czy ten Dęblin od zawsze kochałem czy od niedawna…. Nie wiem…nie odpowiadam na to pytanie bo i nie ma takiej potrzeby. Siadam do auta. Już jasno. Atrament z amarantem zamienił się w błękit przyprószony białym chmurkiem, jasnością naszej gwiazdy. Odpocząłem tu. Pewnie nie raz tu zawitam…do tego koziołka , do tej ławki, do tego płotka tak przecież niczym się nie wyróżniającego małego świata…. A może jednak wyróżnia się bardzo ? Tylko nie wszyscy to widzą? Nie wiem…..

 

29 stycznia 2020   Komentarze (2)
dęblin   filozofia   deblin wspomnienia  

Mroźny mglisty zaranek....przy kościele

Kościół pw Chrystusa Miłosiernego w Dęblinie.

 

We mgle zmrożonej zaszyty. Wręcz niewidoczny. Poranek dębliński pod osłoną mgły, zimnej, gęstej, dającej w końcu na chwilę poczuć tą zimę. Przeszywa. Druga parafia w młodym mieście Dęblin. Parafia Chrystusa Miłosiernego. Latem 86' roku erygowana.Nowy Kościół wyświęcony w zeszłym roku.... Prawie 5000 dusz na ewidencji. I dziś za 15 siódma światła już żarzą się w witrażach, co rusz samochód podjeżdża. Panowie w sutannach kierują się do świątyni. Za nimi kilka osób. światło choć mocno promienieje nie jest w stanie rozjaśnić większego obszaru nad wejściem. Lampy sodowe dają zapach angielskiego klimatu. Zimno. Krzyż , przy nim drzewo,wymowne , już ogołocone z liści. Żyje ,przygotowane na te mrozy i te zimy srogie co kiedyś były. Tu w tym mroku , w tej mgle zimna, w tych oparach nocy, kłębiącego się ludzkiego cierpienia i westchnień czy próśb a może i podziękowań niesionych przez ludzi obraz się jawi w ten piątkowy dzień zadumy i pochylenia nad własnym byciem. Dopalają się kolejne witraże. Cisza. Samochody jedynie cicho przemykają ulicą Wiślaną. Choć piątek,to nie spieszą się , mgła przeszkadza a może i co innego.

Za chwilę nabożeństwo. za 5 siódma. Zostawiam to miejsce , dziś mnie urzekło, zmusiło do zadumy, uderzyło swoją wymową. W tym atramencie zaranka , w tej mgle wygląda ta świątynia ładnie, zgrabnie, nowocześnie. Za dnia dla mnie czar i cały urok pryska....ale to dla mnie.....

17 stycznia 2020   Komentarze (2)
dęblin   dęblin kościół wiślana  

Balonna....

 

Dęblin. Świt.Jak ich wiele w tym roku. W lekkim mrozie coraz bardziej wyrazisty. Czuć i grudniowy grudzień, bez śniegu lecz zimny. Wilgoć wdziera się w każdy zakątek a potęgowana minusem w końcu pozwala uspokoić i odetchnąć. Po czym? Po tym ,że pogoda już się wyszumiała z tych gorących listopadów, piekących październików, wypalających łąki czerwców. Jest już dobrze. Po swojemu. Właściwie, właściwie dobrze. W tym dobrze ,w tym czwartkowym, w tym delikatnym zimnie stoję przy Balonna. Jak zawsze z krótką modlitwą.

Dzień Dobry!

12 grudnia 2019   Dodaj komentarz
dęblin   swit  

Wieprzański przedświt zadumy

Ranki teraz już coraz bardziej rześkie. Nasiąknięte niesamowitą zadumą i bilansem narastającym odchodzących dni , tygodni i miesięcy. Zaczynamy stawiać sobie pomału pytania o sens przeżytego tego roku. Przeżytych chwil, wzlotów i uniesień jak i uczących pokory nad światem upadków. Czyż to nie raz życie uderzyło nas niespodziewanie kijem po plecach ? Nie raz straciliśmy wiarę i równowagę upadając na kolana? Ileż to razy klęcząc nasze łzy rosiły nieczuły ziemski padół? Wiele takich chwil było, wiele w ciszy i samotności, wiele w wewnętrznym krzyku rozpaczy czy bezsilności. Tak , to złe trudne i przykre nasiąknięte skondensowaną żałością i brakiem wsparcia oparcia chwile pamiętamy bardziej. Wryte w naszą duszę i psychikę , niekiedy przypominające o sobie, nawilżając oczy łzami smutku i żałości. Dobro! Tak go mało ostatnio i w ludziach i w nas. Tak trudno go wskrzesić nawet w minimalnej swojej postaci. Ale jest i otacza nas. Dajemy z siebie go także. Co dzień wstając witając się z tym światem, ludźmi prostym gestem , słowem czy co ważne uśmiechem dajemy naparstek radości i człowieczeństwa. Łatwe i wyprasowane dzień dobry z poranka potrafi działać cuda.Ile to takich dzień dobry powiedzieliśmy? Tysiące razy podczas tego roku? Tak to tyle tysięcy małych radości !! A ile uśmiechów do innych i siebie? Miliony? To miliony szczęściwości daliśmy z siebie w tym roku! To zły rok ? nie rok trudny zatopiony w małych radościach skąpany. A przecież były i dni wzniosłe, podniosłe ważne dla nas. Dające ogrom szczęścia i radości. Budzących tyle endorfin w nas , napełniających nasze serce i duszę wiarą w drugiego człowieka.

 

 

I To Tu nas Wieprzem tym w Masowie się te przemyślenia, te obrazy , te światy tego roku zaczynają przenikać i pojawiać się i znikać . Budzić i wygasać. W nozdrzach mroźne powietrze zaciągnięte do granic płuc mych. Wypełnia mnie grudniowy przedświt w barwach nie do podrobienia, nie do skopiowania. Gdzieś świergot ptactwa , gdzieś słychać budzących się do życia włościan masowskich. Gdzieś tam i ja. Nad Wieprzem, nad moim światem, nad cudem wstającego dnia. Tu najpiękniejszego…..

05 grudnia 2019   Dodaj komentarz
dęblin   wiperz przemyslenia swit  

Iglica ....brzemię obozowej bestialskiej...

 

Listopadowy zimny i dżdżysty poranek. W zagrzanym już samochodzie miło, sucho. Z głośników dobiegają klasyczne uwertury, które łagodzą ten piątkowy mokry poranek. Gaszę auto blisko Frygla, na brukowanej z lekka zniszczonej zębem czasu drodze. Drodze do Twierdzy. Twierdzy Dęblin. Za mną samochody co rusz przejeżdżają tory. Szaro i buro. Prawdziwy listopad. Ktoś idzie torami do jednostki. Idę i ja. Tu się nie zapuszczałem. Nie ,że nie wiedziałem topologii tego miejsca, ale nie byłem w stanie przejść i chodzić po masowych i byłych masowych grobach, masowych zbiorowych mogiłach. Nie miałem przez tyle lat odwagi odwiedzić miejsce byłego Stalagu 307, gdzie znajduje się największa mogiła zbiorowa w Europie, gdzie nie mniej niż 69 970 osób zostało pochowanych ( głownie jeńców radzieckich). Taką liczbę szacunkową i ostrożną podała Komisja do Badań Zbrodni Hitlerowskich (składająca się z członków narodowości radzieckiej i polskiej ) oraz przedstawiciele Ministerstwa Sprawiedliwości. Liczba ofiar jeńców radzieckich była pewnie dużo większa, lecz tych co NKWD zlikwidowała jest nieznana. I każdy krok trudny, każde słowo grzęźnie w gardle. Ludzie wolno snują się do pracy, do służby, na Twierdzę. Panie z otworzonymi parasolami głośno się śmieją, żartują, chichoczą. Czują piątek. Tak łatwo im iść wzdłuż torów ciągnących się do jednostki. Wałów już zadrzewionych gdzie leżą na pewno jeszcze nie jedne nieekshumowane zwłoki. Łatwo im  przywykły… Lampy słabo się palą, ale dzień wstaje. Jaśniej się robi , więcej widać… Deszcz drobny, chłodny uderza co raz w coraz to większą łysinę moją. Okulary już pełne deszczu, zdejmuję.

 

 

 

 

 

Po lewej stronie zaparkowany sprzęt wojskowy, ten pływający i drogowy. Płot, ogrodzenie, za nim wolno przechadza się pracownik ochrony jednostki , jakaś firma ochroniarska. Porobiło się w tej Polsce, żeby jednostki wojskowe ochraniali cywile często już seniorzy z grupą inwalidzką….nie pojmuję… Zebrałem się w sobie i ruszam za tymi paniami z parasolami tak ochoczo i radośnie przyjmujących ten piątek. Po prawej wymowne drzewo- drzewo strażnik. Napis Teren Wojskowy…..Sunę dalej, czuję że po ziemi zlanej krwią tysięcy ludzi chodzę. Ciężko się oddycha, ciężko się idzie. Sucho w gardle, łzy napływają. Trudne i bardzo bolesne emocje , uczucia mną targają. Człowiek człowiekowi…. Budynki już obgryzione przez ząb czasu, nieremontowane widać, na niektórych tych ceglanych jeszcze carskie ozdobniki nad oknami. Ten płaczący listopad z rana , jeszcze szary , ale codzienny , coroczny. Ja dziś tu i teraz zmierzam się z największym ogromem śmierci wchodząc w jego brzemię i ból cały do końca. Pojawia się wolna przestrzeń. Gdzieś koło niej zaniedbany i podniszczony znak mówiący o miejscu pochówku – cmentarz wojenny. Blacha powyginana, zmęczona, na niej namalowane miecze , znicz…strzałka wygięta wymownie. Nowe ogrodzenie  lub na nowo zrobione , nie wiem. Czarne , stonowane. Tablica informacyjna , kilka słów o tym miejscu. Kilka słów o renowacji. Kilka słów przez kogo i kto wykonał renowacje. Teren uprzątnięty, drzewa co rusz zrzucają liście na placyk. Płaski , równy , ten ogrodzony , ten na największej zbiorowej mogile, na tym obozie zagłady, śmierci i bestialskiego mordowana jeńców. Iglica – tak na niego mówią. W tym świcie pochmurnym mało go widać, kolor szary, niższy po renowacji. Charakterystyczna czerwona gwiazda zwieńczająca obelisk odsłonięty w 1947 roku - zniknęła.

 

Tablicę oryginalna z napisem :

 

 

„Wieczną pamięć żołnierzom

Armii Czerwonej poległym

Z rąk niemieckich faszystów

W latach 1941 – 1944 za wolność

i niepodległość narodów świata ”

 

także zmieniono.  Nowa ma nowe brzmienie :

 

Zbiorowa mogiła

Zamordowanych przez Niemców

Jeńców Armii Czerwonej

Ze Stalagu 307

1941-1944

Oraz jeńców Armii Włoskiej

Z Oflagu 77

1943- 1944

Cześć ich Pamięci.

 

 

Klękam i modlę się za wszystkich pomordowanych bez znaczenia narodowość. Wejść pod pomnik nie można, kłódka skutecznie blokuje możliwość oddania czci i chwili modlitwy z bliska. Takie czasy. Kościoły też są zamykane, tylko w wyznaczonych godzinach są otwierane na mszę. Tu może podobnie, nie wiem. Trudne chwile, chwile z rana. Mojego rana. Bardzo emocjonalnego. Bardzo. Milknę , wpadam w zadumę i modlitwę. Zawieszam się łokciami o ogrodzenie , opieram się . Wyciszam. W głowie masę myśli, obrazów, krzyków, lamentów , strzałów, dźwięku łopat wbijanych co rusz w ziemię, pod groby, masowe groby. Ludzie mnie mijają…idą do pracy, idą na służbę…Patrzę na ich twarze , nikt nie kieruje już głowy na Iglicę. Nikt nie skinie głową, nie zrobi znak krzyża…spowszedniało….przaśnie…zwyczajnie. Historia, ot żyć trzeba. A kto tu chce tą historię poznać? Garstka, reszcie ona potrzebna tylko od święta czy by w blasku aparatów złożyć kwiaty. Wracam do samochodu, cięższy o całe tony emocji, nogi ledwo co powłóczą. Mijam ule, pszczoły od wiosny  ciężko tu w tym miejscu pracują….pracują i ludzie…służą i żołnierze…. Tu…..

 

Zdjęcia własne. 

Żródło T.Opieka -"Groby Masowe","Twierdza śmierci  Stalag 307"

deblin.cal24.pl, deblin.pl, właśne przemyslenia. 

15 listopada 2019   Komentarze (1)
dęblin   cmentarze   historia  
< 1 2 3 >
Izkpaw | Blogi