Odchodząca epoka na Niwie
Niech pan przyniesie przy okazji. Nie szkodzi. Tak przecież bywa. Wszystkie ekspedientki z tego sklepu przez moje tu bycie ponad 10 letnie zawsze patrzyły na mnie z empatią i wielką normalnością. Ja zawsze jak witałem w sklepie na powrót to oddawałem zaległości kasowe. Tak działają sklepy z ludzką twarzą jak by teraz ktoś powiedział. Cofnę się wspomnieniem na moją wieś. Tam był kiedyś za czasów minionych 1 słuszny sklep. Gees jak mówiono. W nim było tyle co w innych sklepach lat 80. Gorący raz dowożony chleb z gminnej piekarni ( każda gmina na Pomorzu miała własny wypiek) i nie pamiętam co jeszcze. Niebieski fartuszek sprzedawczyni pamiętam. I Mleko w tubce zagęszczone za 20 zł w bilonie. Później jak padł PGR i komuna rozkwitła na wsi myśl kapitalistyczna. Powstały sklepy na pół tysięcznej miejscowości jak przysłowiowe grzyby po deszczu. Człowiek miał wybór gdzie zrobić zakupy. Sklepy zachęcały ,marketing działał. Gdzieś można było kupić gorący chleb i bułki,gdzieś dobrą szynkową, gdzieś niewybredne wina siarczane w smaku- różne. Nie będę mówił ,że te ostatnie cieszyły się dużym braniem. Nawet bardzo dużym. Dwa takie byki i dzień z głowy. Zaczęły się pamiętam wyczekiwania przy sklepach mężczyzn czekających na pierwsze brzaski słońca i łyk upragnionej Ariziony. Tak na Pomorzu piło się bełty. W Poznaniu zauważyłem wyższy poziom. Piwko i małpka 100 lub 200 ml. Kultura wyższa bo i miejska. Na wsi popegeerowskiej słyszałem jadąc do technikum wielkie dyskusje o świecie ,życiu i polityce pod sklepem. Wybitni politycy taniego wina dawali upust swoim emocjom ,często okraszonym przekleństwem. Byli i są , pili i piją. Bo na wsi było zaufanie sprzedawcy do sąsiada, klienta. Zasiłki były marne, kuroniówka raczkowała, ale utrzymać klienta u siebie była ważniejsza. Kredyt na zeszyt. Tak tak. Pamiętam jak się zdarzyło ,że pieniędzy jakoś mało zabrałem na zakupy. Nie było problemu. Pani z uśmiechem mnie kredytowała i poczynała wpis w zeszyt. A on był święty. Niczym druk ścisłego zarachowania,księgowość najwyższych lotów. Wpisywało się w niego rodzinę i dług zaciągnięty. I słuchajcie wcale nie nachalnie ściągany. Co zakupy w miarę grubości portfela spłacanym. Tym notorycznym niepłacącym zeszyt nie przysługiwał. Musieli płacić gotówką za każdym razem. Ale pamiętam jak rządni trunku panowie i panie błagały sprzedawczynie o gest solidarności w bólu i choć jednego bełta ,winiacza, siarczana odstąpić…często się kończyło dobrym sercem i radością gawiedzi. Na wsi nie było sklepu by nie miał „zeszytu” . Nie miał swoich stałych klientów, pijaczków, dzieciaków po loda,czy batona,krówek graść …raczków w papierowej torbie.
I w Puławach znów trafiłem na taki sklep. Osiedlowy. Kiedyś państwowy.Ania się chyba nazywał z kioskiem obok. W poprzedniej epoce teren byłego folwarku Górna Niwa był przesądzony. Łany zbóż i nasadzeń musiała dać miejsce nowym blokom. Nowym ulicom nowej dzielnicy mieszalnej. Z ulicy Adolfa Warskiego można było zimą w stronę teraźniejszej Stokrotki na sankach z górki zjeżdżać. Plan zagospodarowania Niwy w latach 1976-1985 był przesądzony. Celowali rajcy na 80 tysięcy obywateli w Puławach i ta część miasta okazała się kusząca wraz z włostowickimi wierzchowinami. Z nią powstawała Niwa i Górna Niwa. Pęczniała od bloków, ulic różnej nazwy. Tej Niedawnej historii Instytutu jak Pszczela,czy Sadowa. Czy tej historycznej jak Saperów Kaniowskich ,czy gen Grota. Po lat minionych Armii Ludowej ,czy Warskiego. Brama Puław stała się faktem. Ślad po historycznym Trakcie Lubelskim stał się tylko historią. Lubelska ,niegdyś Dzierżyńskiego dostała nowe życie. Nie upraw instytutu ,lecz nowoczesnej zabudowy bloków i pawilonów, szkół. Wjeżdżając od Końskowoli za wiaduktem górowały blokowiska, wysokie na Lessla punktowce i szkoła boiskiem. Raczkująca od lat 90 wczesnych parafia najmłodsza św Rodziny. Pobudowanej plebani przy lesie instytuckim i podobno na kościach poległych tu żołnierzy. Potem postawionej w czynie społecznym kaplicy i w dekady idącej budowy kościoła. Wraz z nim zbudowano ulicę asfaltową Saperów, nowe osiedle Słoneczny Stok,i mrowie nowych w latach 2010-2023 domków. A on trwał. Od dobrych lat 80 sklep Na Stoku. Pierwszy raz odwiedziłem go w 2011 roku. Piwa kraftowe, wyszukane miały swoją lodówkę. Pięknie zaopatrzony, wędlina na każdą kieszeń. Wszystko co trza. Do tego uśmiech i empatia ekspedientek. Niwa się zmieniała, piękniała, a on trwał tam Na Stoku. Dziesiątki zarazy zaczepiali mnie okoliczni spragnieni procentów lokersi -grzeczni zawsze. Czy byłem sam ,czy z synem. Zawsze po drobne zakupy szło się do Grubego. Maił „zeszyt” i wspomagał nas mieszkańców Niwy. Od jakiegoś czasu towaru w nim ubywa…gaśnie to miejsce tak przeze mnie lubiane i syna. Setki razy córka śmigała tam. Ja z plecakiem ,czy bez szło się Na Stok. Choć nie jestem z Puław, z Kołobrzegu to przez 12 lat mieszkając w Puławach pokochałem Niwę i Górną. Pokochałem cudowne ciastka i ciasta u Grubego, uśmiech Pań , wzorcowy asortyment i wiarę w człowieka ,że odda te 2 złote zagubione. Te pyszne kiełbasy po cudownych niskich cenach, piwach rzemieślniczych….Ikona Niwy gaśnie…nie mogę się z tym pogodzić …Na Stoku nie mogę…