Rudy - świt ponad zarannością
Świt.
Dawno nie widziany moimi oczami i duszą. Ten przez 6 rano. Ten, gdzie parująca noc uchodzi nad ziemią i rozpływa się w jasności dnia . Gdzie zebrane myśli kłębiącego się nocnego żywota odchodzą przy każdym spojrzeniu na bursztynowe słońce. Gdzie ciepło zarannego świtu przybiera postać romantyczną ,melancholijną , by za chwilę także oddać i poddać się zniecierpliwionemu dniu , który nieuchronnie nadchodzi.
W tym sierpniowym ranku zatopiony wszedłem w świat jego powstania tu na Rudach. Już tu bywałem i rano i wieczór i za dnia. Nic się nie nudzą , nic nie powszednieją, nic nie stają się przaśne i codzienne. Zatopione we mgle porannej nocy, otulone ciepłem porannego słońca, lekko wzruszone wiaterkiem stoją przede mną w swojej całej historii , tradycji, natury.
Nie można im się oprzeć, wzrok nie schodzi na bok, trwa i napawa się tym brzaskiem nad tą wsią, starą wsią. A ja napawam się i przekazuje Państwu kawałeczek tego napawania. I tego wstającego słońca nad Rudami, tą drogą na pompownię, tymi słonecznikami prężącymi się do jeszcze nie tak obudzonego słońca, tej Kurówki wijącej się przy OSP, mięty kwitnącej swoim fioletem i białością, strzałką wodną ze swoimi tak charakterystycznymi liśćmi , czy karabieńcowi ostatecznie i te już fioletowe jeżyny …
Niby takie normalne, takie zwykłe , lecz tu o tym świcie nabierają swojego mistycznego wymiaru……