• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Blog o przyrodzie, naturze, śpiewaniu, historii

Kategorie postów

  • aktywność sportowa (13)
  • basonia (1)
  • bobrowniki (4)
  • bochotnica (12)
  • bonow (2)
  • borowa (16)
  • borowina (5)
  • chrząchów (1)
  • chrząchówek (1)
  • ciekawostki (23)
  • cmentarze (21)
  • delegacyjny i podróżniczy splen (5)
  • dęblin (27)
  • drozdówko (1)
  • epidemie (6)
  • filozofia (67)
  • gołąb (5)
  • góra puławska (3)
  • historia (130)
  • jaroszyn (1)
  • józefów (1)
  • karczmiska (1)
  • kleszczówka (1)
  • końskowola (7)
  • kurów (1)
  • Łęka (1)
  • maciejowice (1)
  • matygi (4)
  • młyny i wiatraki (25)
  • mosty i przeprawy (3)
  • nieciecz (1)
  • obłapy (1)
  • opatkowice (1)
  • osmolice (1)
  • parchatka (6)
  • piskory (1)
  • podzamcze (1)
  • pożó (8)
  • przyroda (44)
  • puławy (48)
  • rodzinne strony (55)
  • rudy (4)
  • sieciechów (3)
  • sielce (1)
  • skoki (6)
  • skowieszyn (6)
  • smaki ryb w puławach (2)
  • spiew (12)
  • starowice (1)
  • technika (5)
  • trzcianki (1)
  • wąwolnica (1)
  • wieprz (2)
  • wierzchoniów (1)
  • wieże wodne- ciśnień (7)
  • wisła (8)
  • witoszyn (1)
  • włostowice (2)
  • wojciechów (2)
  • wolka nowodworska (1)
  • wólka gołebska (6)
  • wskaźniki artyleryjskie (1)
  • wyznania religijne (18)
  • zbędowice (2)
  • ziemia szczecinecka (1)
  • Życie (54)

Strony

  • Strona główna

Linki

  • Bez kategorii
    • Blog o własnej wędlinach....
  • Bieganie inie tylko
    • Maratończyk i jego przemyślenia
  • Historia
    • Fortyfikacje
    • I WŚ Puławy
    • Interaktywne stare mapy
    • O cmentarzach , dworkach
  • Historia lokalna
    • Dawne Puławy
    • I Wojna Światowa
    • Kompendium wiedzy o Gołębiu
    • Poznaj Lublin
    • Skoki i Borowa
    • Świetny blog o historii regionu
    • Wszystko o Sieciechowie
    • Wyjdź z pociągu
    • Zabytki, zaułki, zakątki ...
  • proces technologiczny
    • Procesy technologiczne
  • Przyroda
    • Blog leśniczego

Najnowsze wpisy, strona 16

< 1 2 ... 15 16 17 18 19 ... 40 41 >

Świt....Wieprzański znów

 

Kłebi się para nad lustrem Wieprza. Kłebi się i rozpościera nad jego obliczem. Wdziera się w leśne ustępy , nasyca krzewiny nadwieprzańskie. W blasku wstałego niedawno słońca mlecznieje , lekko rozdziera swoją postać lecz nie niknie. Dodaje temu zaranku swoistych drobin tajemniczości. Ostatnie metry rzeki nieuregulowanej, krnąbrnej, wijącej się nieustannie w swym pięknie. Już za moment połączy się jak i wieki temu z Wisłą na zawsze. Ostatnie jego samotne pluski i wiry. Tu tak wymowne między mostami. Stoję w miejscu tymczasowej przeprawy , mostu drewnianego zbudowanego na początku 40 roku przez okupanta. Most drogowy wysadzony został przez naszych chłopaków po przerzuceniu ostatnich oddziałów m.in. z Armii „Prusy”. Obok zwalone olbrzymie topole. Mimo ogromu tragedii w tym miejscu, eksterminacji nie tylko Żydów ,ale i jeńców przez Niemców to miejsce aż kipi życiem. Niespotykany gwar wszelakiego ptactwa. Szpaki przekrzykują się ponad miarę, u góry zawieszone skowronki, dzięcioł uderza energicznie w zalotach pełen w topolę tak wielką ,że z jej monumentu aż zaniemówiłem. Zaczyna się od pnia jednorodnego , by nagle w pion uderzyć opasłymi odnogami. Biała jej kora zaczyna się ujawniać od 3 metrów od podnóża. A pień jej na 10 metrów określam obwodu. W jej koronie jeszcze spełnionej tylko konarami i gałęzi pełnej ptactwo rozgrywa spektakl w swym mistycyzmie przenikniony. Oczy zamykam i zatapiam się w tym cały. Czuję jak oblewa mnie ten wymiar, ta bliskość , ta natura. Ładuję akumulatory, w tym trudnym historycznie miejscu, ale jakże żywym i pulsującym. Ziarnopłon rozwija swoje żółte płatki do tego coraz mocniej grzejącego słońca.I ja nadstawiam twarz , stojąc na nasypie między mostami , przy Wieprzu. Co za chwila ,co za czas….Taki wymowny , jednokrotny, uderzający w każde myśli. Warkot samochodów na moście drogowym nie zakłóca tego stanu. Stanowczo za dużo tu piękna i mistycyzmu poranka niżby brutalnej mechaniki XXI wieku. Choć most kolejowy w nowej odsłonie jest płaski, prosty i bez wyrazu…tak niepasujący TU to jednak zostanie na całe lata. W końcu się wtopi w ten miraż wieprzańskiego świtu. Kilka wdechów głębszych , kilka zaciągnięć się tym światem i do pracy…mimo wszystko…..do pracy…..

 

 

19 marca 2020   Komentarze (1)
dęblin   Wieprz Borowa Ranek  

Młyny wodne na Kurówce

Temat chyba tylko mnie interesuje . Młyny i wiatraki na ziemi Puławskiej. Drobię po trochu i staram się coś znaleźć o tych nieodzownych i wrosłych w tradycję i historię regionu obiektach. Wiatraki pięknie klasyfikował pan A.Lewtak jak i mlyny na Bystrej. Kurówka wg znawców regionu napedziała 12 młynów.. 4 z nich opisałem jakoś na blogu basowypan.blogi.pl . Pozostało jeszcze 8 a może i więcej. Ciężko znaleźć choć ślad informacji o nich ......

Opisałem i ciut wiatraków i ciut młynów wodnych na Bystrej. Dziś opublikowałem wpis o młynie mtorowym w Trzciankach. Kogo to już intresuje .....cholera mnie....

 

12 marca 2020   Komentarze (3)
młyny i wiatraki   kurówka młyny  

Młyn, co mełł od pokoleń wielu... Trzcianki...

Lata 90 - Zdjęcie pochodzi z archiwum rodu Wenerskich .

 

W Trzciankach były dwa wiatraki koźlaki. Jeden z nich był własnością Władysława Babuta i był zlokalizowany blisko szkoły. Drugi natomiast w niedalekiej odległości od młyna wodnego należał do Jana Łapczyńskiego. Spłonęły w wyniku działań wojennych w 1944 roku. Taki opis można przeczytać u Pana Lewtaka w jego wybornym dziele o wiatrakach na ziemi Puławskiej. Ale zatrzymajmy się nad młynem wodnym. Co do wiatraków to były na na mapach z początku XX wieku są wyraźne zaznaczone. Na wycinkach map pokazane są. Ale młyn wodny. Przestudiowałem temat a gównie mapy i począwszy od XVIII wieku przez XIX i XX nie ma wzmianki o młynie wodnym. Jest wytłumaczenie tego faktu. Młyn był ale motorowy i chłodzony wodą. Młyn rodu Wenerskich zbudowany po II Wojnie Światowej.

 

Budowniczym tego młyna był Aleksander Wenerski. Młyn był motorowy co nie było czymś nowym bo i w Końskowoli czy Puławach takie młyny działały. Nie mówiąc o Lublinie.

 

 

 

 

Zdjęcie młyna pochodzi z archiwum rodu Wenerskich. 

 

  

Lublin i jego młyn.Tu wyczytamy :

“Duże zmiany nastąpiły w młynie w latach 1908-1912, kiedy to wprowadzono elektryczność i transport samochodowy.

W 1927 roku powstała w ramach Centralnego Okręgu Przemysłowego obecna siedziba zakładu w Lublinie przy ul. Wrotkowskiej. Podczas wojny przedsiębiorstwo sprawnie pracowało pod rządami Edwarda Kraussego. Mimo niemieckich korzeni, Rodzina Krausse, zawsze czuła się Polakami, niejednokrotnie to udowadniając. Edward Krausse potajemnie przekazywał mąkę do pieczenia chleba dla więźniów z Majdanka oraz dla ruchu oporu. W 1948 roku młyn upaństwowiono i powstały Polskie Zakłady Zbożowe Lublin. Po słynnej powodzi w 1964 roku, uregulowano rzekę Bystrzycę, a młyn stał się młynem elektrycznym. W roku 1963 w PZZ Lublin uruchomiono nową produkcję makaronu opartą na urządzeniach znanej włoskiej firmy Pavan z Galliera Reneta pod Padwą. Zainstalowano wtedy trzy linie, które wyrabiały 20 ton makaronu na dobę. W 1972 roku asortyment firmy został poszerzony o pierwsze lubelskie paluszki. Wtedy ruszyła ich produkcja na nowych urządzeniach austriackiej firmy. Produkowano wówczas na dobę około 3,5 tony paluszków, kruchych, ze złocistym połyskiem. Wyrób ten spotkał się z uznaniem konsumentów i wielokrotnie był nagradzany.”

 

 

 

Zdjęcie młyna pochodzi z archiwum rodu Wenerskich. 

 

 

 

A bliżej w Puławach, młyn motorowy co i mełł mąkę jak i prąd dawał. Kilka słów już nieżyjącego regionalisty M. Spóza :“Jeszcze po wojnie przy ul. Zielonej funkcjonował młyn. Niektórzy wozili zboże do młyna wodnego w Rudzie nad Kurówką i mówili, że mąka z wodnego jest lepsza. Młyn przy Zielonej zbudowali Franciszek Kotliński i Franciszek Koprucki. To był młyn motorowy na gaz otrzymywany z drewna. Słychać było z daleka, jak pracuje – wspomina regionalista. – Mielił zboże na kasze i na mąkę dla puławskich piekarni. Z czasem właściciele sprzedali go niejakiemu Goldmanowi. Młyn przy Zielonej pracował jeszcze po wojnie. Później został upaństwowiony. Później już nikt się nie zastanawiał, z jakiej piekarni je chleb i bułeczki”.

 

Zdjęcie młyna i jego właściciela - pana Jerzego - pochodzi z archiwum rodu Wenerskich. Lata 90-te.

 

I kolejny opisany przeze mnie młyn motorowy w Końskowoli. Obiałkowany, piętrowy budynek - widać z daleka na trasie relacji Puławy - Kurów - były młyn – motorowy.XX wiek. Służył za główny generator prądu dla miejscowości. Należał do Mordko  Finkielszejn. By w latach 30 tych przejść na własność spółki „J.Ulfik i ska”. Dostarczał energię do 10 punktów. Głównie latarni. I były przepychanki ,że za mało punktów , że mu się nie opłaca odpalać . Ciemności często na rynku w byłym mieście Końskowola były. A elektryka po kablu już szła i Ulfik zapewniał, że da radę i do każdego kto chce prąd da.... przegrał... Dziś firanki w oknach.  A na Twierdzy dęblińskiej był także młyn motorowy czy nawet parowy....

 

Zdjęcie planu budynku pochodzi z archiwum rodu Wenerskich. 

 

Wracajmy do Trzcianek i młynu Wenerskich. W latach 80 tych nastąpiła zmiana warty przy młynie , do steru zasiadł Jerzy Wenerski. I tu rozwiązuje się zagadka wody i stawu przy młynie. Otóż był on a dokładnie woda w stawie niezbędna do chłodzenia motoru w młynie. Być może stąd przeświadczenie ,że to był młyn wodny....W latach 70-tych został młyn rozbudowany i całkowicie zmienił swoje oblicze. Co ciekawe panowie i ojciec i syn zdawali w tym samym czasie egzamin na mistrza młynarza w roku 1966. Pan Jerzy w odróżnieniu od ojca był dwuzadaniowcem - pół tygodnia był nauczycielem - wychowawcą w licealnym internacie a kolejne pół był robotnikiem - młynarzem.

 

Budowniczy młyna - pan Aleksander , otrzymanie tytułu mistrza - młynarza. Zdjęcie pochodzi z archiwum rodu Wenerskich. 

 

  

 Otrzymanie tytułu pracownika wykwalifikanego - zawód - młynarz. Zdjęcie pochodzi z archiwum rodu Wenerskich.

 

 

Otrzymanie tytułu mistrza - młynarza. Zdjęcie pochodzi z archiwum rodu Wenerskich.

 

 W czasach słusznych zachciano upaństwowić młyn należący już pokoleniowo do rodziny Wenerskich. Całe szczęście młyn został w rękach jego właścicieli. Kopcące motorowe młyny , nie bezpieczne bo i na gaz drzewny, czy później na paliwo, zastąpiono elektrycznymi. Tak i ten młyn miał, elektrykę. Źródło najbardziej stabilne i pewne. Tak w Trzciankach mełł młyn od dziesiątków lat niezmiennie i z tą samą jakością – najwyższą. 

Ponad 50 lat nieprzerwanie mąkę mełł ...Zawiązywały się więzie, przyjaźnie między młynarzami a mieszkańcami. Młyn był potrzebny, a spalone w zawierusze wojennej wiatraki koźlaki były ogromną stratą dla regionu. Przyjeżdżali Ci co mieli w workach pszenicę, czy inne zboże, płacili i zabierali zmielone ziarna – mąkę. Byli i Ci co czekając na młynarską robotę wdawali się w znajomości i przyjaźnie. Dwa pokolenia pan Aleksander i pan Jerzy wryli się w świadomość i tradycję tej królewskiej wsi.

 

  

Serce młyna. Zdjęcia pochodzą z archiwum rodu Wenerskich.

 

Serce młyna. Zdjęcie pochodzi z archiwum rodu Wenerskich.

 

 Oficjalnie ostatnie worki mąki napełnił w roku 2000. Okrągła data, później tylko jak ktoś ciągnikiem z workami zboża zajechał, lub co bywa rzadsze z okolicznych miejscowości zaprzęgiem końskim... Pan Jerzy zakończył wraz z młynem motorowym swoją długą wędrówkę po tym łez padole. Młyn sprzedano i okolo 2015 roku  zaadoptowano do sali weselnej. Trzcianki 56...Nie przystał los na salę weselną...uległa spaleniu...

 

 

Mapa z 1941roku, widoczne dwa wiatraki.

 

Jak sięgniemy wstecz to pod koniec XIX wieku na Lubelszczyźnie funkcjonowało 1069 młynów. Głównie wiatraki ,ale także młyny wodne. Już w 1870 roku powstało 7 młynów parowych a już w 1907 roku było 24. W powiecie puławskim w owym czasie funkcjonowało 105 młynów wodnym i wiatraków. 

 

 

 Na podstawie :

Dziekuję Panu Andrzejowi Wenerskiemu, Panu Michałowi Wenerskiemu za udostępnienie materiałów z archiwum rodzinnego, za okazaną pomoc i informacje o młynie.

WIATRAKI NA ZIEMI PUŁAWSKIEJ A. Lewtak

POWIAT PUŁAWSKI DAWNIEJ I DZIŚ 1867-2012. Praca zbiorowa.A.Luty, Z.Kiełb, T.Kot, A.Krzysztofik, W.Kuba

11 marca 2020   Komentarze (2)
młyny i wiatraki   historia   trzcianki   Trzcianki młyn Wenerski  

Kłębiący się zaranek...

 

 

"Czy to możliwe Matko Święta

Żeby to jeszcze ktoś pamiętał?!"

 

W głowie mi od kilku dni szumi ta cudownie wyśpiewana przez m.in. Rybotycką i tak mocno z Krakowem i jego najbardziej znaną Piwnicą piosenka " O Groblach, na Groblach"

 

I dziś na moich groblach stoję. Wpatrzony w świtu wielkiego misterium. Kurz zarannej mgły spowił byłe koryto Wieprza. W dolinie, w stronę Borowej , tuż przy drodze na fort Skocki ściele się wstający dzień otulony rannym płaszczem mglistej poświaty. Kłębią się bażanty na nasypie kolejowym. Koguty w tej mgle ranka mroźnego wykonują swe tańce przy kurkach bażancich. Słońca złoty a nie bursztynowy blask przebija się przez ten spektakl , iska swymi promieniami na wskroś otuloną drobinkami lodu trawę. Widok tak mistyczny, ponadwymiarowy. Zaciągam się tym zmrożonym mirażem geniuszu matuszki natury. I ten most kolejowy taki nowoczesny i brzydki w tej postaci nie trąca i szum samochodów goniących w swoich celów nie wadzi...tu myśl nad tymi co oddali ostatni oddech na tych brzegach Wieprza ...nakazuje i błaga o krótką modlitwę. Ten młody chłopak co tuż przy moście tak niedawno postanowił zakończyć swoją wędrówkę po tym świecie, dla niego też Zdrowaś Mario.... Kłębiący się w promieniach słońca i świergocie ptactwa wszelakiego zaranek...pełen i nadziei i pełen trudnej pamięci o tych co tu zostali pomordowani. Mosty dwa a między nimi kiedyś i trzeci tymczasowy, i kładka ...gdzieś ich ślady można jeszcze dostrzec w tej kłębiącej się kipieli pary,mgły i smutnej historii tego miejsca unoszą się nad Wieprzem. Zostało mu już niewiele ,może pół kilometra by zakończyć swoją wędrówkę. By na stałe połączyć się z Wisłą i na jej wiślanych wodach ujść do morza...polskiego morza....

 

Torowisko przy Borowej

05 marca 2020   Dodaj komentarz
borowa   zaranek ranek wał wieprz  

Skarb co kowal piec swój w kuźni palił

Skarb bursztynowy - Basonia.

Idąc za książką pana Jacka Śnieżka " STO OSOBLIWOŚCI NA STULECIE NIEPODLEGŁOŚCI 1918-2018 " można poczytać m.in. o jednym z największym odkrytym składem bursztynu w Europie w miejscowości Basonia.

 

"Nikt nie mógł się spodziewać, że podczas wykonywania okopów dla wojsk austro-węgierskich w Basoni (południowy kraniec ówczesnego powiatu puławskiego), przypadkowo zostanie odnaleziony w ziemi największy w historii Polski skarb bursztynowy. Jesienią 1914 r., w trakcie przygotowań militarnych i kopania transzei obronnych, miejscowi chłopi natrafili na składowisko jantaru, ukrytego przez kupców szesnaście wieków wcześniej! Odnaleźli około 300 kg surowca w bryłach i ok. 30 kg gotowych wyrobów z bursztynu. Do Basoni jantar dopłynął statkiem rzecznym, z północy Polski. Przez tę miejscowość wiódł „szlak bursztynowy” znad Bałtyku aż do Morza Śródziemnego. Pokonanie drogi wodnej Wisłą wymagało nie tylko odwagi, ale i roztropności. Kupcy stale byli narażeni na kaprysy rzeki, w tym na nieprzewidywalność aury. Najbardziej jednak obawiali się napadów bandyckich. Tak zapewne było w opisywanym przypadku. Przybijając do brzegu w Basoni kupcy przezornie ukryli jantar przed opryszkami. Dziś wiemy, że zrobili to skutecznie, lecz czy oni sami przeżyli napad? Na ten niezwykle cenny towar był wówczas ogromny zbyt. Pośrednicy z krajów basenu Morza Śródziemnego, północnej Afryki, a nawet Chin przeznaczali na bursztyn krocie. Gdyby chłopi z tej miejscowości nie kopali transzei dla Austriaków, dziś nie wiedzielibyśmy o tym, że 16 wieków temu miał tam miejsce bandycki napad. Miejscowi chłopi kopiący w 1914 r. transzeje, nie zdawali sobie sprawy z rangi znaleziska, wręcz nie mieli pojęcia, z czym mają do czynienia. Część skarbu nieświadomie wykorzystał miejscowy kowal, który bryły jantaru użył jako podpałki do rozpalania pieca w swojej kuźni. Uratowana część skarbu odnalezionego w Basoni znajduje się dziś m.in. na ekspozycji Muzeum Lubelskiego, Muzeum Ziemi PAN oraz w Państwowym Muzeum Archeologicznym w Warszawie."

 

Zdjęcie z Wikipedii - z Muzeum Lubelskiego.

05 marca 2020   Komentarze (6)
historia   basonia   Basonia Bursztyn napad  

Śmierć przez samospalenie ….jak staroobrzędowcy...

 Samospalający się, obraz Grigorija Miasojedowa

 

 

 

Śmierć przez samospalenie ….jak staroobrzędowcy uciekali od Antychrysta przez oczyszczający ogień…

Przyznam na wstępnie ,że nie znałem tej historii , trudnej przed soborem moskiewskim, trudnej w Rosji i nie tylko w XVII. Może i Wy też. Dziś ciut przybliżam te tragiczne czasy, gdzie samospalenie było formą uwielbienia Boga i ucieczką przez antychrystem…

 

Szacuje się, że do 1666 roku (tj. do początku soboru moskiewskiego, który definitywnie potępił stare obrzędy) samobójstwo rytualne popełniło kilka tysięcy staroobrzędowców. Jednak odebranie sobie życia jako najpewniejszą drogę osiągnięcia zbawienia rozpropagował Ignacy, hierodiakon z Monasteru Sołowieckiego (wspólnota ta w całości poparła starowierców). W tych czasach starowiercy byli prześladowani przez Cara, pierwsza fala miała miejsce 1664-66 , druga natomiast w 1670-72. Prześladowani przyjmowani śmierć z pokorą . Cześć z nich przekroczyła granicę Rzeczypospolitej . gdzie byli poza zasięgiem prześladowań religijnych caratu. Tworzyli z dala na pustkowiach własne ośrodki teologiczne ,gdzie najbardziej znanym był klasztor nad Wygiem ( pustelnia wygowska) , gdzie przełożonym był Andrzej i Siemion Denisosiwie. Ogromny wpływ na wspólnoty mieli mnisi klasztoru sołowieckiego. Najbardziej skrają drogą ucieczki przez Antychrystem wg nich była niewątpliwie śmierć. Staroobrzędowcy uważali się jako „wybrani” więc są przygotowani na męczeńską śmierć. W prześladowaniach widzieli wypełnienie proroctw zawartych w Apokalipsie, zgodnie z którymi w końcu wieków chrześcijanie mają być poddani ostatecznej próbie.Iwan Nieronow pisał do Stefana Wonifatiewa w 1654 roku pisał :

”Iwanie, bądź odważny i nie bój się [niczego] aż do śmierci, powinieneś wzmocnić cara, ażeby nie cierpiała dziś Ruś”. Uznano te słowa za zwiastun potrzeby cierpienia za prawdziwą wiarę włącznie z męczeńską śmiercią.

W całej literaturze staroobrzędowców jest ogromna ilość tekstów o słuszności ich misji obrony starych obyczajów, choćby :

” Wybłagał szatan od Boga Rosję jasną, by ją krwią męczenników zaczerwienić. Dobrześ to diable, wymyślił, a nam miło – cierpieć dla Chrystusa naszego Kochanego” – [ Abbakum – „Żywot…str 193]

Na soborze w 1666 roku jeden z przeciników reformy pop Łazarz takimi słowy proponuje przejść próbę ognia :”A ponadto monarcho, konfrontacja ,daną od Boga carską władzą daj nam rozkaz iść na sąd Boży za wspólną prawdę, przez całym królestwem dobrowolnie wejść w ogień na świadectwo prawdzie…” Do próby nie doszło, a popa wrzucono do więzienia.

Głównym inicjatorem samospaleń ( jako formy ucieczki przez Antychrystem) na ziemi Powołżu był hierodiakon Ignacy Sołowiecki, który w 1667 roku opuścił klasztor na Sołowkach wędrując i nauczając a co najważniejsze propagując idee staroobrzędowe. Właśnie wg niego śmierć w oczyszczającym ogniu była ucieczką przez nadchodzącym Antychrystem. Dnia 4 marca 1687 roku w klasztorze paleostrowskim został spalony pierwszy męczennik za „starą wiarę” – biskup Paweł Kołomenski. Tylko w tym dniu zbiorowe zainicjowane przez diakona Ignacego samobójstwo popełniło blisko 2700 osób w tym on sam.

Wiele tysięcy osób wybierało tą drogę by nie przyjąć reformacyjnych ( antychrystusowych) nakazów. Awwakum w Księdze Homilii pisze : „A nad Wołgą tysiące tysięcy mieszkańców odmawiających przyjęcia pieczęci antychrystowej pod miecz położono. A niektórzy gorliwi obrońcy zakonu, którzy zrozumiawszy zło odstępstwa, zbierają się z żonami i dziećmi w swych zagrodach i, aby nie zginąć marnie duchem, spalają się dobrowolnie w ogniu. Dobry to wybór w Panu” [„Żywot….str259]

 

 

Na podstawie :

Elżbieta Przybył „W cieniu antychrysta , idee staroobrzędowców w XVII wieku”

Poliakov L.: L'epopée des vieux-croyants. Paris: Perrin, 1991, s. 51-54.

 

 

04 marca 2020   Dodaj komentarz
wyznania religijne  

Pałac , gdzie do stołu podawano sztućce...

Karykatura powojenna byłego Pałacu Wandalina

 

Pałac dębliński przeszedł tak wiele zmian w swojej budowie i architekturze nie tylko podyktowane kaprysem czy przychodzącą modą ale i jego zniszczeniami i pożarami. Z zamierzchłej historii dziejów jak powstawał w pierwszej połowie XVIII wieku a teraźniejszym dzieli ogromna przepaść jego wartości architektonicznej oraz otaczającego go parku o którym ciut później. Za właściciela hrabiego Józefa Wandalina z Wielkich Kończyc Mniszech zatwierdzono plan budynków pałacowych w stylu barokowym. 

Sam Józef Wandalin należał do bogatszych magnatów Rzeczypospolitej , posiadał dobra na Rusi, na Sandomierszczyżnie, Podlasiu, Grodzieńszczyźnie oraz starostwa sanockie,jaworowskie,rohańskie,gołębskie. Przekazał niemałą sumę na zbudowanie m.in. pałacu w Dęblinie. Był wybitnie wykształconym człowiekiem, obytym i oczytanym. Posiadał wielki księgozbiór , który od 1854 roku w zbiorach Ossolineum.

Jako pierwszy w Rzeczypospolitej wprowadził na przyjęciach francuski obyczaj podawania noża i widelca dla każdego gościa. Palny pałacu najprawdopodobniej opracował Antoni względnie jego syn Jakub Fontana ( architekci króla Augusta II) Po śmierci Wandalina pracę budowniczą kontynuował jego syn Jan Karol Mniszech a po nim jego syn Michał Jerzy. 

 

Staw pałacowy 

 

To on sprowadził do Dęblina nadwornego architekta Poniatowskiego Dominika Merliniego. Wpłynęło to na całkowitą zmianę szaty zewnętrznej . Pałac się przeobraził nie do poznania. Tyl klasycystyczny pałacu zagościł od teraz. Dodatkowo pałac otrzymał rzeźby , bramy stylowe i dwie okrągłe niby baszty budynkami. Przy tej zmianie gruntownej także wygląd na zewnątrz uległ zmiennie. 

Powstał piękny park krajobrazowy – europejski. W 1779 roku ogród przy dęblińskim pałacu zaprojektował sam Jan Chrystian Schuch. W środku parku znajdował się nieregularny staw w wysepką. Na której wybudowano około 1780 roku wg projekty Merliniego pawilon-mauzoleum w stylu grobowca Cecylii Metelii w Rzymie zwanym "świątynią wspomnień”. W ostatniej ćwierci XVIII wieku wybudowano pawilon ogrodowy klasycystyczny. 

Ciekawostką jest to ,że pierwszy piorunochron w kraju był zamontowany przez ks. Jowina Bończa Bystrzyckiego ( proboszcza Stężycy) na omawianym pałacu. Pod koniec XVIII wieku Dionizy Mikler Irlandczyk ( planista ogrodowy) przekształcił urządzanie ogrodu na nowe założenia krajobrazowe. 

 

Wyspa , gdzie była kaplica-mauzoleum 

 

Piękno pałacowe zakończyło się z dobą przejęcia pałacu przez Iwana Paskiewicza. Pałac został gruntownie przebudowany i strasznie stylistycznie zeszpecony. Zniekształcono park, pobudował nowe oficyny szpecące krajobraz. Do pałacu dobudowano wielką salę balową i teatralną. Zniszczyło to co cenny architektoniczny styl nie tylko pałacu. W krypcie kaplicy na wyspie pochowano Paskiewicza i jego żonę a samą kaplicę przemianowano na prawosławną. Wycofujące się wojska rosyjskie w I WŚ podpaliły pałac. W 1918 roku cały zespół pałacowy przeznaczono na lokalizację Francuskiej Szkoły Pilotów. W 1922 roku ruszyła gruntowna odbudowa pałacu związana z decyzją przeniesienia do Dęblina początkowo wytwórni samolotów a później Oficerskiej Szkoły Lotnictwa i Głównej Składnicy Lotniczej. Zniszczony pałac przebudowano na kasyno oficerskie starając się nadać mu jego historyczny blask, Plan odbudowy opracował inż. arch. Antoni Dygat. Odrestaurowano także oficyny przeznaczając górę na potrzeby hotelowe. W tych latach ( 20-0tych) wzniesiono kilka willi w parku. W czasie II WŚ pałac znów został zniszczony. Odbudowano go w 1950 roku. Historię najnowszą każdy już zna pewnie.

Wielka szkoda ,że nie zachowała się ogrodowa kaplica, oranżeria, mosty i schody, bramy stylowe lecz mimo tego park trzyma swoje piękno.

 

KAPLICA 

 

 

Na wyspie parkowo- pałacowej aktualnie już jej nie ma. Kaplica rozebrana została w 1944 roku. Wybudowano ją około 1780 roku wg projektu Dominika Merliniego wraz ze stylowym mostkiem.Nieistniejąca już kaplica pałacowa. Kaplica Matki Boskiej Częstochowskiej także zwaną Świątynią Dumania, Świątynią na Wyspie. W jej podziemiach spoczywał przez jakiś czas krwawy pogromca powstania listopadowego - I.Paskiewicz.

 

Niestniejąca juz klaplica. Zdjęcie Internet.

 

Niestniejąca juz klaplica. Zdjęcie Internet.

 

 

Niestniejąca juz klaplica. Zdjęcie Internet.

03 marca 2020   Komentarze (2)
dęblin   historia   technika  

Miej oczy szeroko otwarte...ktoś może potrzebuje...

Według zgłoszonych, czyli oficjalnych danych w 2016 roku osób chcących pozbawić się życia było prawie 10 000. Ile było tych , gdzie nie udało się zarejestrować ? Pewnie spory odsetek. Ta liczba to małe miasteczko jak chociażby Ryki. To olbrzymia ilość ludzi nie widząca już dalszego sensu istnienia. Nie widząca już światełka w tunelu. Gdzie być może zawiodły wszystkie możliwe formy terapii i wiary. Czy aby na pewno? Czy Ci ludzie szukali pomocy? Dzwonili pod numer zaufania, zwierzyli się koledze koleżance, ojcu, matce, rodzinie? Swojej dziewczynie czy chłopakowi? Domyślam się, że nie. Wybitnie delikatny trudny temat, którego w żadne statystyki objąć się nie da. Warto jednak pochylić się choć ciut nad tym światem co nas otacza, nad morzem ludzi w których ledwo co pływają jeszcze ci desperacji. W tymże roku 2016 więcej ludzi zginęło śmiercią samobójczą niż w wypadkach samochodowych. Przerażająca to informacja budząca u mnie emocje, wielkie emocje. Z tej liczby bez mała 10 tysięcy osób targających się na życie zginęło 5405 osób. Kolejne liczby ,które nie pozwalają przejść obok nich obojętnie….Z tej liczby to mężczyźni żegnali się z tym łez padołem w ilości 4638 ( 86% !!!!) co jest przygniatającą większością…. Setki wniosków można byłoby już wysnuć. Ponad 56 % samobójstw popełniono w mieście…..i znów daje do myślenia, zmusza do pochylenia się nad tym delikatnym tematem …..

A powody ?

Pomijając te wynikające wprost z chorób psychicznych, fizycznych ,kalectwa co stanowi około 56 % wszystkich „powodów” to następne wynikają wprost z braku silnej wiary w siebie, ze swojej niemocy czy nie w porę zgłoszenie się czy co gorsza nie udzielenie tym osobom pomocy na czas. Dlatego tak często o tym mówię , o uśmiechu, o dobrym słowie, o nie ocenianiu, o altruizmie i empatii do ludzi. To tak ważne , bo aż 12,5% przyczyn leży w nieporozumieniach np. rodzinnych czy aż 12% w niepowodzeniach miłosnych.

 

Kto ?

Okazuje się, że najwięcej prób samobójczych ponad około 39% to żonaci i mężatki. Panny i kawalerowie to 10 procent mniejszy odsetek. Przeraża to ,że w zakładanych rodzinach , gdzie bardzo często pojawiają się dzieci dochodzi do największej eskalacji problemów z którymi już nie jesteśmy w stanie sobie poradzić. Nie zaznając pomocy znikąd, gdzie w porę nie zostaniemy przez rodzinę przyjaciół zaobserwowani targamy się na życie zastawiając ten świat.

Przedział wiekowy ?

Najwięcej prób samobójczych zakończonych zgonem to przedział wiekowy 30 -49 lat prawie 38% ogółu. I ten przedział i ta informacja o żonatych i mężatkach daje zatrważający obraz, że ludzie stabilni i stateczni by się mogło wydawać, mający zapewne dzieci jak i domy i jakiś majątek porywają się na siebie. Wcale nie lepiej jest u młodych ludzi w przedziale wiekowym 25-29 lat to ponad 33 % !!!!!!

 

Przerażające dane, za którymi stoi bezsilny człowiek odarty do cna z wiary w siebie, wiary o lepsze jutro , z wiary do ludzi. Podejmujący najtrudniejszą decyzję o swoim jednokrotnym życiu na tym świecie. Pozostawiając po sobie nie tylko żal i pustkę ale i być może zapłakane rodziny czy nieopłacony kredyt….

Dlatego miejmy ile możemy dać dobrej energii , dobrego słowa czy uśmiechu dla innych .To może dzięki nam , ktoś odłoży te najgorsze myśli do najciemniejszego zakątka swojego umysłu….

 

Na postawie GUS . Raport z dnia 8.9.2017 rok. Zdjęcie internet.

02 marca 2020   Dodaj komentarz
filozofia   samobójstwa 2016  

Jak chciano Wieprz od Kośmina kanałem wpuścić...

Początek odezwy do narodu CKR PPS Warszawa z 1903 roku:

 

„Towarzysze!

 

Straszna klęska nawiedziła kraj nasz. Woda zalała ogromne przestrzenie, zniszczyła bezlitośnie owoce krwawej pracy ludu roboczego. Zmarnowało się dobytku naszego za dziesiątki milionów rubli. Wiele tysięcy gospodarzy straciło swój majątek, wiele tysięcy robotników chodzi bez zajęcia, bez środków do życia.......[...] Rozpacz i zgroza idzie po kraju... Głód zagląda w oczy...Czają się przeróżne choroby, żeby się rzucić na wynędzniałe ciała ludzkie...”

 

Dalej to już stronnicze odezwy przeciw caratowi i naciskom pisane swoistym językiem. Nie mam pewności ,że informacja zawarta poniżej pochodząca z tegoż obwieszczenia jest prrawdziwa ,ale zapisałem ją.

 

200 000 rubli taką kwotę przygotował Carat na pokrycie wielkiej powodzi jaka nawiedziła jego okupowane ziemie – zaborcze.

I tu mamy Twierdzę Dęblin i wsie okoliczne, które są w bezpośrednim styku Wieprza. Rzeki ponad 300 km dla mnie najpiękniejszej , najdzikszej, cudownej w swoich esach floresach. Wybrzmiała w 1903 roku kolejny raz. Zalewając znacznie Twierdzę i okoliczne zabudowania. W czasie gdy Fort Wannowski i Borek zamiast tradycyjnych cegieł jako podstawowego budulca otrzymał beton co było nowością tu Wisła i Wieprz toczyły swe wody wzburzone uszkadzając Iwanogrodzki bastion .Dowództwo Twierdzy wystąpiło z projektem przebudowy a dokładniej zmiany koryta Wieprza do carskiego rządu. W wyniku analiz i dyskusji ustalono ,że nowy „Wieprz” powinien płynąc swoim prastarym korytem od Kośmina i uchodzić blisko Stężycy. Takie rozwiązanie zabezpieczało by nie tylko Iwanogrod, ale i wiele miejscowości aktualnie przyległych do Wieprza. I jakby się ziściło to bym na Skoki do Wieprza już nie jeździł...

 

Oszacowano koszt operacji wykonania nowego”starego” koryta Wieprza na około 300 000 rubli. Wynik tego projektu znamy. Nie przeszedł. Okazał się zbyt drogi dla Carskiej Rosji i został odrzucony.

 

Na postawie „Boborowniki 1986-2000” -Towarzystwo Przyjaciół Bobrownik.

02 marca 2020   Dodaj komentarz
dęblin   wieprz deblin kanał koścmin car  

A śladu po młynie nie ma....Końskowola

 

Domniemane przeze mnie miejsce młyna wodnego

 

Konińska Wola. Najbliższe Puław byłe miasto. XVI wiek staje się Wola miastem – i to jakim! Dziś Końskowola...wieś...

 

Mam chwilę, mały poszedł spać. Lekko po 13.Niedziela. Znów jadę do niej...Szukam młyna wodnego. Tak te młyny są w głowie mej ,że muszę dopiąć swego i opisać wszystkie 12 lub więcej młynów wodnych na Kurówce. Kilka już opisałem mniej więcej. Ten w Rudach , ten w Woli Nowodworskiej, ten w Chrząchówku. Dziś ten czas by dni i godziny zamknąć w wyjazd. Pogoda idealna ,czyli nie pada. Luty choć nie zimny ale wieje. Odpalam tą moją skodę i zaczyna się krótka eskapada do byłego Miasta , Wielkiej Końsowoli! Boże jak lubię tą miejscowość. Mijamy wiadukt , mijamy drogę na pompy już w nowym wydaniu. Wpadam na zaczątek Rud i Końskowoli. Uwielbiam ten początek miejscowości. Tu stary trakt łączy się z aktualną drogą . Ten przez pola i Puławy drewniane wpadający do aktualnej drogi. Tu i krzyże i Rudy zapraszają. Już widać farny kościół , już centrum handlowe. Młyn motorowy niegdyś mijam. Widać,że to młyn był, dawał światło kiedyś. Ech ten młyn motorowy. XX wiek . Służył za główny generator prądu dla miejscowości. Należał do MORDKO FINKIELSZEJN. By w latach 30 tych przejść na własność spółki „J.Ulfik i ska”. Dostarczał energię do 10 punktów. Głównie latarni. I były przepychanki ,że za mało punktów , że mu się nie opłaca odpalać . Ciemności często na rynku były. A elektryka po kablu już szła i Ulfik zapewniał, że da radę i do każdego kto chce prąd da.... przegrał... Dziś firanki w oknach. Zjazd za młynem pierwszy po lewo na Kurów. Tu przy cmentarzu epidemicznym stawiam auto. Przy mostku na Kurówkę , nad stawy nowe , przy szkółce Kurowskich....

 

 

Ujście z pobliskich stawów wody do Kurówki

 

Tuż przy kanale ..byłym kanale. Trzciny i dwa okazałe psy mnie witają. Witają przy rzece i ścięty barszcz Sosnowskiego. Luty. Wierzby są blisko. Jakieś krzaki. Idę w nie by zaopatrzyć się w kija na wszelki wypadek ,gdyby psy pokaźne chciałyby przysposobić sobie moją nogę. Jest to miejsce , jest i Kurówka podgryziona przez bobry. Stawy wyschnięte psy uciekły. Ale w ferworze pozyskiwania kija dłoń poharatałem całą. Posoka ciekła jak głupia i wszędzie. Psy się pojawiły i ujadały. Widziały kija z daleka, nie podchodziły. Stałem dokładnie wg mnie, gdzie był młyn wodny. Nie ma śladu. Zasypane ,zaorane. Sam kanał młyński to droga ul. Wspólna .Od stawów odchodzi ujście , mała śluza. Gdzieś dalej bobry podcinają wierzbę.Sama rzeka genialna. Wysoki dość stan...Wije się ku Rudom ku Puławom. Do końca swojej wędrówki , do czasu spoczynku. Do kresu toczonych wód. Do matki , matuszki Wisły. Kiedyś uchodziła deltą do królowej rzek. Zaprzęgnięta do minimum 12 młynów ,dziś jest ostoją pstrąga i lipienia. Dziś toczy swe wody. Wody pełne historii nam mniej znanej. Gdzieś koń parska , gdzieś machnięcie ogona bobra słychać. Wiatr lekko podnosi trzciny. Kołysze na boki nimi. Na ulicy Kurowskiej samochód zwalnia , kierowca się przygląda na łysiejącego z kijem wędrowca przy rzece. Chusteczka nasiąkła krwią całkowicie. Czas wracać, zdjęć kilka i pustka w głowie. Czy coś zostało w pamięci ludzi ? Czy jezioro w opoce kiedy spuścili wodę , kiedy zasypali kanał młyński. Kiedy młyn zanikł...pewnie w okolicach 1 WŚ...

 

Podgryziona wierzba przy  Kurówce

 

 

Wróćmy w historię opisaną w książce „Dzieje Końskowoli” i nie tylko.

W spisie rzemieślników z lat 1607-1650 jest 2 młynarzy i 3 piekarzy. A uszczegóławiając w 1626 roku młynarzy nie było. Sugeruje to brak i młyna wodnego i wiatraków. Wiatrak typu holender Ignacego Sykuta stał na drodze do Witowic XIX/XX wiek. Drugi koźlak stał w stronę miejscowości Sielce z podobnego okresu. Trzeci w Starej Wsi na obecnej ulicy Różana. W latach 50 XX wieku został rozebrany.

Dlatego pojawienie się w połowie XVII wieku zapisu o młynarzach zwiastuje tych co mełi mąkę w młynie wodnym. Pierwsze zapiski o posiadaniu młyna wodnego są z 1531 roku - „pobór łącznie z Młynkami i Rudami z 15 ł. i młyna (RP).” Mamy wzmiankowany młyn zapewne wodny na Kurówce tuż przed uzyskaniem praw miejskich – Sł. Geog- Hist.

Napędzany zapewne wodami Kurówki i kołem młyńskim , zapewne podsiębiernym. Przeskoczymy do wieku XVIII, gdzie za panowania jednego z najwybitniejszych zarządców i właścicieli tych ziem czyli Augusta Czartoryskiego wybudowano w 1771 roku młyn wodny. Zapewne wtedy wkopano kanał młynówkę ze zbiornika we wsi Opoka. Kanał zasilał w wodę młyn – ten Końskowolski. Wzmiankowany owy młyn – być może po ulepszeniach np. zastosowaniu turbiny Francisa zamiast koła młyńskiego jest w spisie z XIX wieku. Należał on do „folwarku doświadczalnego”.

Przy okazji rzućmy oko na demografię Konińskiej Woli.

W 1790 roku liczyła – 948 mieszkańców ( Żydów – 491)

1803 rok - 1057

1865 rok – 2770

1914 rok – 5625 mieszkańców – swoisty rekord.

1916 rok – 1358 .

 

Właścicielem młyna wodnego w 1910 roku był Chaim Baer. Chciał na nowo w Końskowoli przywrócić ducha przemysłu jak za czasów Czartoryskich. Niestety jego plany nigdy się nie zrealizowały. Przypomnieć należy że choćby w 1890 roku Końskowola słynęła z produkcji wód gazowanych .

Na mapach z 1914 roku zaznaczony jest młyn wodny wraz z kanałem. Z map 1938 nie a już śladu po zbiorniku wodnym w Opoce i kanale. Wraz z młynem. Zapewne działania I Wojny Światowej jak i wiele tego typu młynów w okolicy zmiotło z historii.

 

Wycinek mapy z XVIII wieku - mapire.eu z zaznaczonym młynem wodnym i widocznym doskonale kanałem

 

 

 

 

Wycinek mapy z 1914 roku z zaznaczonym młynem i kanałem młyńskim

 

 

 

 

 

Wycinek mapy z 1938 roku - brak młyna i brak kanału

 

Tego nie wiem. To chciałbym się dowiedzieć.Może pomożecie ? Proszę....

 

 

 

 

Na podstawie:

"Dzieje Końskowoli" pod redakcją Ryszarda Szczygła

Aleksander Lewtak „ WIATRAKI NA ZIEMI PUŁAWSKIEJ"

24 lutego 2020   Komentarze (2)
historia   młyny i wiatraki   końskowola   młyn motorowy   Końskowola Kurówka   Młyn wodny  
< 1 2 ... 15 16 17 18 19 ... 40 41 >
Blogi