Młodzi wirtuozi jakże cenni
Karol Augustyniak
Mogłoby się wydawać ,że grać na organach choćby jak w kościele pw Brata Alberta z 3 manuałami może każdy klawiszowiec, pianista. Być może tak. Na akordach łatwiej. Ale grać z uczuciem i sercem , gdzie zlewa się w jedność płynąca z utworów magia wielkich mistrzów trzeba umieć. Ale czy trzeba być już mocno dojrzały w tym , mieć przegrane tysiące godzin? Pewnie to pomaga , pewnie gdyby nie te tysiące godzin grania , prób buduje ogromne organowe doświadczenie i profesjonalizm. Buduje swoisty „luz” podczas wygrywania pięknych partytur. Daje możliwości wielkich aranżacji, dodawania swoistych smaczków , które wydobywają z utworów być może nieodkryte piękno.
A co ma powiedzieć student , młody człowiek Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina ze stolicy? Czy już z góry jest skazany na dużo gorsze wykonanie ? choćby ze względu na swój wiek i mały dorobek? Czy od razu stawiać go z profesorem Andrzejem Chorosińskim ?
Nie wolno stawiać , a jak już, to słuchać i malować obrazy w głowie z wybrzmiałych utworów. Tak też było. Nie tak skromny bo prawie godzinny koncert i to przecież nie pierwszy tego młodego bardzo uzdolnionego wirtuoza organów – Karola Augustyniaka odebrałem bardzo pozytywnie.
Dawno nie słuchałem muzyki organowej barokowych geniuszy i romantycznych tytanów kompozytorów. A tu taki koncert. Podzielony ale i zarazem spójny łączący barok i romantyzm. Po dwóch przedstawicieli tych okresów wybranych swoim kluczem. Jakże trafnym i jakże spójnym.
Słuchało się Georga Böhm’a z dawno nie widzianą przeze mnie atencją i czułością na jego barokowe tak bardzo smaczki kompozytorskie. To w końcu Bach wielki nad wielkimi zakochał się w jego twórczości. I tu można usłyszeć te pionierskie barokowe muzyczne wykładnie tak doszlifowane przez Bacha. Na koncercie jeden wpadał w drugiego. Wielki z Największym. Taka synergia i esencja w 30 minutach prawie otworzyła wyobraźnię , uruchomiła postrzeganie , dając zadowolenie , spełnienie. Wyjątkowo miło się słuchało. Oczy zamknięte i gdyby nie świadomość tego, że to dopiero student zaczynające swoje życie z muzyką organową mógłbym się pokusić o stwierdzeni ,że to wybitny wirtuoz. Mając taką świadomość jednak to powiem tylko ,że to wybitny wirtuoz!!
I uderzamy w drugą romantyczną część koncertu. Nieprzypadkowo wybrani mistrzowie z tego okresu. Znany niemiecki kompozytor Jakob Ludwig Felix Mendelssohn Bartholdy i dużo mniej ale wcale nie gorszy , choć ja go mniej lubię Ritter.
Ten pierwszy znany ze ślubnych wykonani ( niekiedy marnych ) marszu Weselnego. Lecz był to kompozytor czerpiący garściami z poprzedniej epoki – od Bacha. Choćby jego części mszalnych, kantat, chorałów, a wśród nich duże formy wokalno-instrumentalne – oratoria Święty Paweł. Komponował symfonie i muzykę kameralną.
Tu wybrzmiały fantastycznie ,majestatycznie ,ale i ciepło i wyjątkowo miło. Miękko prowadzone nuty wybijające na klawiszach brzmienia płynęły ..i płynęły….a asystent rejestrator w postaci urodziwej pani odejmował i dodawał partytury.
I August Gottfried Ritter nie tylko kompozytor ale wysokiej klasy organista. Pierwszą sonatę na organy skomponował w 1845 roku, drugą w 1850 , trzecią 1855, czwartą 1860. Komponował chorały, preludia, sonaty czy wariacje. Wybrzmienie spod skrzydła Karola ,grającego wcale nie łatwy jego utwór dało się wyczuć jego miłość i wielką lubość do tego kompozytora.
Romantyzm z barokiem zabrzmiały w kościele pięknie i ze smakiem. Wróże temu młodemu artyście ( już wybitnym) przyszłość . Niech buduje warsztat, niech i gra i uczy się jak najwięcej.
Dziękuję naszemu organiście, dyrygencie naszego chóru Janowi (wcale nie gorszym i nie banalnym w graniu przeca) za możliwość i realizację zaproszenia wirtuoza w czasie zimowych ( już z nazwy) dni.
Niech częściej wybrzmiewają nasze organy. Mają co i kim grać!!! Brawo Karol Augustyniak