• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Blog o przyrodzie, naturze, śpiewaniu, historii

Kategorie postów

  • aktywność sportowa (13)
  • basonia (1)
  • bobrowniki (4)
  • bochotnica (12)
  • bonow (2)
  • borowa (16)
  • borowina (5)
  • chrząchów (1)
  • chrząchówek (1)
  • ciekawostki (23)
  • cmentarze (21)
  • delegacyjny i podróżniczy splen (5)
  • dęblin (27)
  • drozdówko (1)
  • epidemie (6)
  • filozofia (67)
  • gołąb (5)
  • góra puławska (3)
  • historia (130)
  • jaroszyn (1)
  • józefów (1)
  • karczmiska (1)
  • kleszczówka (1)
  • końskowola (7)
  • kurów (1)
  • Łęka (1)
  • maciejowice (1)
  • matygi (4)
  • młyny i wiatraki (25)
  • mosty i przeprawy (3)
  • nieciecz (1)
  • obłapy (1)
  • opatkowice (1)
  • osmolice (1)
  • parchatka (6)
  • piskory (1)
  • podzamcze (1)
  • pożó (8)
  • przyroda (44)
  • puławy (48)
  • rodzinne strony (55)
  • rudy (4)
  • sieciechów (3)
  • sielce (1)
  • skoki (6)
  • skowieszyn (6)
  • smaki ryb w puławach (2)
  • spiew (12)
  • starowice (1)
  • technika (5)
  • trzcianki (1)
  • wąwolnica (1)
  • wieprz (2)
  • wierzchoniów (1)
  • wieże wodne- ciśnień (7)
  • wisła (8)
  • witoszyn (1)
  • włostowice (2)
  • wojciechów (2)
  • wolka nowodworska (1)
  • wólka gołebska (6)
  • wskaźniki artyleryjskie (1)
  • wyznania religijne (18)
  • zbędowice (2)
  • ziemia szczecinecka (1)
  • Życie (54)

Strony

  • Strona główna

Linki

  • Bez kategorii
    • Blog o własnej wędlinach....
  • Bieganie inie tylko
    • Maratończyk i jego przemyślenia
  • Historia
    • Fortyfikacje
    • I WŚ Puławy
    • Interaktywne stare mapy
    • O cmentarzach , dworkach
  • Historia lokalna
    • Dawne Puławy
    • I Wojna Światowa
    • Kompendium wiedzy o Gołębiu
    • Poznaj Lublin
    • Skoki i Borowa
    • Świetny blog o historii regionu
    • Wszystko o Sieciechowie
    • Wyjdź z pociągu
    • Zabytki, zaułki, zakątki ...
  • proces technologiczny
    • Procesy technologiczne
  • Przyroda
    • Blog leśniczego

Najnowsze wpisy, strona 14

< 1 2 ... 13 14 15 16 17 ... 40 41 >

Ciągnący się zapach smażonej ryby na...

 

Ciagnący się zapach smażonej ryby to nie tylko dominanta kurortów i miejscowości morskich , czy jeziornych , to także historia Puław . Kiedyś już o najlepszych karasiach pisałem z okolic Góry Pulawskiej , czy karczmy w Puławach Ówczesne czasy XX wieku , jego pachnące smażona rybą skrzyżowanie dróg Sieroszewskiego i Słowackiego . Według wspomnień mojego przyjaciela przed smażalnia był plac zielony i płac i targ mięsny . Zieleniak zlikwidowano w latach 90 tych stawiając omawianą smażalnie . Oferowala na pewno 10 różnych dań rybnych , które można było zapijać smaczna Perłą z "kija". Na owe czasy było to miejsce bardzo uczęszczane a tak mało o nim wiadomo. Na dziś być może Sanepid by zamknął ten przybytek , ale wtenczas ...ludziom mniej wszytko przeszkadzało. Po smażalni zostało tylko wspomnienie a miejsce gdzie była zmieniło się diametralnie .Teraz stoi tam sklep z lustrami.

Może macie swoje wspomnienia związane z tym miejscem ? Może zdjęcia ?

 

Ps dziś mi znana jest tylko jedna smażalnia ryb " Karolina " na Górnej Niwie....chyba już zamknięta...

 

28 lipca 2020   Dodaj komentarz
puławy   smaki ryb w puławach  

Pieprzne Górki ? Czy Pieprzowe Górki.......

Przeprzowe Górki w Sandomierzu

 

Sandomierskie Pieprzowe Górki mają swoją nazwę od koloru ziemi je pokrywającą . Mają kolor pieprzu.To najstarsze góry w Polsce.Już ich ostrzejsza wersja nazwy figuruje w życiu społeczności danego obszaru .. Choćby na Zamłyniu są Pieprzne Górki w Bochotnicy...są i w Puławach. Zwyczajowa nazwa Pieprzne górki ...

Nazwa zgoła inne ma znaczenie w naszych Puławach.........

Obszar Pieprzne górki to okolice Ceglanej - Gościńczyka. Nazwa się nie wzięła z znikąd. W koszarach pełno Saperów a młode Puławianki wyznawały zasadę - za mundurem panny sznurem ( i nie tylko panny) więc spotykali się tam na ........i nie tylko....

 

28 lipca 2020   Dodaj komentarz
puławy  

Wiszące Ogrody księżnej...wycieczki warte...

Wycieczka tematyczna - prowadzą wycieczkę Panie z Muzeum ( świetnie przygotowane pod każdym względem)

 

Wiszące ogrody....Czartoryskich w Puławach....

 

Słów już tysiące powiedzianych. Książek bez liku napisanych. Lepszych ,gorszych, łatwych czy trudnych. Opasłych czy cieniutkich ,piszących prawdę czy fabularyzowanych. Tyleż tu i wystaw ,tyleż tu i spektakli,tyleż tu tej polskiej Polski,tej i niepolskiej Polaków przepełnionych serca. Bijących miarowo dla ojczyzny naszej już tak utraconej wówczas! O Lubomirski rodzie ! O Sieniawskich geniuszu ! O Czartoryskich ideale! Krzycz śmiało i śmialej ! Puławy!!!! Te w tysiącach maczków i chabrów zapisane, te w drzew ogrodów wszelakich pobliskich historii warownych murem. Kępą usianą ogrodem pięknym, regularnym w swej postaci. Chatek parę stylizowanych zachodnio, holendernia na niej, Tam i krzyże i dąb co figurę w konarach krył. Tam Kickiej żal wylany prze księżną niejeden. Pełno w piaskowcu czy skale wapiennej sentencji wielkich ,serc podnoszących czule, gdzieś do czasów naszych ostało, jest za murem. By gawiedź wszelaka zniszczyć ich nie zdoła. Godzina jedna a jakby jej wiele. Dwie muzealne damy ,opowiadań wiele. Drukiem kolorem i bez niego litografii pokazując dbale,cudownie opowiadały. Park co kryje tajemnic tak wiele, zniszczonych przez zaborców ,zagrabionych bez liku. Te nasze Gołe Miecze co krzyżackie plemię, do nóg nam w lipcu padło, wywieziono ...zagrabiono..na Ruś pojechały i tam zostały. A to głowa hetmana co języków 5 pojmował, gdzie Tarły księgi o biciu za Koronę szybko pojmował, Żółkiewski ! Nie do przecenienia Hetman ,a było ich wielu...

 

Pani Grażyna opowiada smaczki historyczne na wycieczce tematycznej 

 

Wiele dziś nowych dla mnie słów padło, wielu rzeczy nie wiedziałem. A to mały ogród od łachy strony a to teatr na Kępie, a to teatr pod Sybillą. I ten z trzema fontannami ogród zaczynający się przy późniejszej z przełomu wieków tych złych zaborczych wieży wodnej . I tej oranżerii? Stop! Tych kilku oranżerii! Czterech czy pięciu...już nie pamiętam. Tej przy pałacu zamienionej na „ ciche” wejście do pałacu...Łacha miejsce uciech i zabawa za nią ogród. I w Pożogu też ogród...Wszystko wysmakowane i idealnie wkomponowane w dwie panie wielkiego formatu wiedzy wszelakiej! Uzupełniające się i nie ubiegające o ważniejszy głos dla siebie. Ponad dwa kilometry...gdzieś w tle omówiona dzika promenada,pałac, gdzie Maria nie bywała, o Mokradkach niegdysiejszej wsi słów kilka. O tym świecie tak już zmienionym przez zabory,przez nową odrodzoną Polskę. I dziś znów te serce matuszki Polski zaczęło bić mocniej i bardziej. Wyraźniej i wrażliwiej...Sam biłem najmocniej brawo i chyliłem czoła przewodniczkom przez Ogród Historii Pełen...

Komary nie przeszkadzały....a spotkać choć na chwilę cudowna grupę fotografów ...bezcenne Dziękuję... Grażynko i Dominiko...wiele dziś nowego ...wiele...

 

Wszystkim muzealnikom i Pani Dyrektor za tak cudowne dwa dni w lipcowe wakacje dziękuję. Ilość zwiedzających i oddychających florystyką i historią tego miejsca świadczy ,że spektakl szykowany tygodniami pełnymi wyrzeczeń się udał....

Wycieczka tematyczna w Parku

 

Dziękuję Hanna za zdjęcia.

20 lipca 2020   Komentarze (1)
puławy   historia  

Niezwykły most...Jagiełły

3 lipca 1410: Techniczny majstersztyk. Wojska Jagiełły przeprawiają się przez niezwykły most

 

„W poniedziałek, nazajutrz po święcie Ś.Ś. Piotra i Pawła, wyruszywszy król Władysław obozem we wsi Kozłowa, zdążył nad Wisłę powyżej klasztoru Czerwińska, do wybrzeża, gdzie już most sporządzony pod Kozienicami na łyżwach ustawiono, i w tym dniu przeprawił się król przez rzeką po tym moście, prowadząc za sobą wojsko w ścieśnionych szykach, wraz z taborami, żywnością i innymi pociągi” - zdawkowo opisywał Jan Długosz przeprawę Jagiełły i wojsk polskich przez Wisłę. Kronikarz dodał jeszcze, że był to most „nigdzie nie widziany”. Inny pisał, że był „zadziwiającej konstrukcji”. I rzeczywiście można mówić o niezwykłym dziele architektonicznym. Most miał 500 metrów długości, przeprawę stworzono w zaledwie pół dnia! Składał się ze specjalnie skonstruowany łodzi, które połączono ze sobą. Decyzja o budowie zapadła w grudniu poprzedniego roku podczas narady Jagiełły, wielkiego księcia Witolda i najbliższych doradców. Wtedy ustalono, że to Czerwińsk będzie miejscem koncentracji sił polsko-litewskich. Wszystkie części mostu zostały zbudowane pod Kozienicami, blisko Puszczy Radomskiej, czyli prawie 150 km od Czerwińska! A było to wg współczesnych obliczeń 500 belek o dł. 9 m, 2500 desek oraz być może nawet 200 łodzi-łyżew. 30 czerwca przeprawiło się przez nie wg różnych szacunków od 18 do 25 tys. jazdy, 2 do 4 tys. piechoty, 8 000 wozów oraz nieokreślona liczba czeladzi. Mimo długiej pracy i trudnej logistyki udało się zachować tajemnicę, Krzyżacy niemal do końca uważali, że Jagiełło uderzy na Ziemię Dobrzyńską, gdy tymczasem wojska polsko-litewskie skierowały się na Malbork. Mostu użyto jeszcze raz we wrześniu, gdy polskie siły przeprawiły się w drodze powrotnej z Prus".

 

Zdjęcie repliki mostu Jagiełły - Internet.

03 lipca 2020   Komentarze (1)
historia   ciekawostki   most jagiełły kozienice  

Puławski i młyn i jutrzenka światła elektryki....młyn...

 

 

Zdjęcie z 2012 rku - Źródlo : Internet 

 

Puławy jak wiele miast o korzeniach średniowiecznych miejscowości przeszła wiele zmian i częstych zwrotów historyczno -dziejowych. Od malutkiej wsi trudniącą się rybołówstwem i przeprawą przez Wisłę , gdzie jak poniżej, wskażę mieszkało choćby w XVII wieku niespełna 100 osób, do bijącego centrum polskości za czasów Czartoryskich. Puławy w mrokach historii w rycie pisanym ujawniają się w XV wieku ( 1489r.) w spisie dóbr w testamencie Anny z Konińskich. Lokalizacja przy Wiśle dała Puławom przewagę i zaczęto postrzegać tą miejscowość jako potencjalnie idealną na handel rzeczny. Postawiono tu choćby  żupę solną , rozbudowano handel przewoźny. To jednak dalej była mało licząca się w XV czy XVI wieku miejscowość. Statki tu cumowały ,ale nie było tak rozbudowanej infrastruktury jak dość bliska Stężyca , która była niekwestionowanym liderem handlu,transportu łaszt zboża czy śledzi z Gdańska. Kapryśna Wisła odsuwając się od Stężycy wyłoniła nowego lidera w tej dziedzinie gospodarki. Stał się nim Kazimierz Dolny. 

Port w Puławach przy portach w Kazimierzu czy Stężycy a nawet Janowca był dość skromny by nie powiedzieć marginalny. Więcej w XVI wieku przyjmował port we Włostowicach niżby w Puławach. Do tej pory zachowały się nadbrzeżne budynki a także spichlerz puławski. Te miary nie mają żadnej z Kazimierzem , gdzie ich ilość większa i świetność przykrywa całunem milczenia. Także i  wytyczeniu w XIV wieku przez króla Kazimierza III Wielkiego szlaku kupieckiego, który przechodził także przez Kazimierz i miasto Wąwolnicę i zauważalnej przewagi na Wiślanym transporcie choćby nad Stężycą w 1573 czy 1574 roku. Nie mówiąc o jego bezsprzecznej dominacji w XVII wieku przy sięgającym 44% całego eksportu zboża i importu śledzi . Port Puławy w XVII wieku może się poszczycić się około 0,1 % całego eksportu zboża , czyli 204 łaszty . Łaszt około 3 Tony, ca 3200 litrów materiałów sypkich. Koniec XVIII wieku ( lata 1776/1777 ) ośrodek kazimierski stał się niekwestionowanym liderem nad wiślanej wodzie nie tylko w eksporcie zboża ,czy imporcie beczek śledzi ,ale przede wszystkim w spływie tratw oraz towarów na nich. Przegonił coraz prężniejszy ośrodek portowy w Puławach i Józefowie.

Puławy swój złoty wiek dynamicznego rozwoju zyskują dzięki wielkiemu rodowi Lubomirskich i wielkiej fortuny Sieniawskich. To za ich panowania tuż przez Czartoryskimi Puławy uzyskują status letniej rezydencji , przeniesiony zostaje „dwór” z Końskowoli , gdzie pozostaje majorat nad ekonomią dóbr. Przy dworze- pałacu zaczyna pojawiać się rzemiosło, uprawa, handel. Zaczynają wchodzić Puławy w swoje nowe oblicze. Zawieruchy wojen targają niedawno powstałą nową szansą dla tej miejscowości. Trwają!  ,zostają odbudowane, by w 1731 roku przejść pod zarządzania i własność Augusta Czartoryskiego. Wielkiego donatora i budowniczego, geniusza ekonomii. Złote lata tej miejscowości zaczęły się na dobre. Ród Czartoryskich zmienił oblicze tej miejscowości dodając jej powagi, splendoru , bardzo silnej pozycji politycznej, ale i artystycznej, literackiej, naukowej w kraju. Od klęski powstań narodowych i buta zaborców przychodzi jutrzenka swobody. Koniec I Wojny Światowej i Wolna Polska. Choć jeszcze trwa wojna polska.- bolszewicka ...ponad milion zmobilizowanych żołnierzy....Tak zapomniana przez Europę a to dzięki zwycięstwie Polski mamy taką Europę jaka jest . Puławy lata 20 XX wieku to czas gdzie wszystkiego brakowało. Brakowało domów, piekarń,młynów,cegielni, brakowało ludzi, chleba, zboża,mięsa. Szerzyły się epidemie lokalne , wojna odcisnęła swoje piętno na wszystkim. Ale już są wolne , wolne Puławy gniecione przez setki lat butami zaborców.

 

Jeszcze tylko szybka retrospekcja po demografii Puław.

W 1626 roku Puławy były zamieszkane jednym łanem ( od 16 ha) , miały 1 karczmę, w 1676 roku mieszkańców było 91 , Żydów -2.  1787 roku  było mieszkańców w Puławach 91 w tym 3 Żydów. 

W 1827 wieś Puławy posiadała 118 domów i 1424 mieszkańców w tym 401 Żydów. 70 lat później osób zamieszkałych w Puławach było 5306 w tym 3883 wyznania mojżeszowego. Początek XX wieku to spadek ludności puławskiej do 4835 w tym 4058 starozakonnych. Rok 1931 to blisko 9000 mieszkańców w tym 3600 Żydów. Podobna ilość starozakonnych była w pamiętnym 1939 roku lecz ludności sumarycznie było znacznie więcej. Dynamiczny wzrost był podyktowanymi zaczynającymi się wielkimi inwestycjami COP tak brutalnie zahamowanymi przez II Wojnę Światową.

 

 

Echa historii Młyn na Mokradkach

 

Nie bez powodu przytoczone są dane statystyczne ludności i naciskiem na największą a niekiedy dominująca mniejszość żydowską , gdyż to oni kreowali rynek usług i produkcji – nie tylko w Puławach. 

 

Tak dużo poświęciłem o zbożu bo właśnie z nim związany będzie budynek ,który zmienił swoje przeznaczanie. I  wcale nie będzie to budynek magazynowy przy porcie lecz młyn na ulicy Zielonej. Zwany „młyn na Mokradłach”.

 

W czasach kiedy grunty pod tą inwestycję były kupowane i zaczęto prace budowlane mieszkańcy mieli gdzie mielić mąkę. Był młyn wodny w Rudach, czy Wólce Profeckiej , był młyn wiatrowy w Puławach na Ceglanej  , w Pożogu kilka wiatraków stało. Były wiatraki w Witowicach, Sielcach, Wronowie, Górze Puławskiej czy Skowieszynie. Mimo to były to konstrukcje już przestarzałe i mało wydajne. 

  Dwóch Franciszków, dyrektor banku Koprucki i przemysłowiec Kotliński, w 1918 r. zgłosili się do notariusza Szmigielskiego z zamiarem kupna parceli od Władysława Treutlera: Niebawem rozpoczęto zwózkę materiałów. Nadzorującą osobą budowlę był Karol Chmielewski. A kiedy już doszło do ostatniego aktu - zakupu silnika - najzwyczajniej zabrakło gotówki. Pożyczkę zaoferował Żyd  Izrael Goldman, wchodząc jednocześnie na cichego wspólnika, by później, w dość dramatycznych okolicznościach, całość wraz z innymi wykupić.To był młyn motorowy na gaz otrzymywany z drewna. Słychać było z daleka, jak pracuje – wspomina regionalista Spóz. – Mielił zboże na kasze i na mąkę dla puławskich piekarni. Jeszcze po wojnie przy ul. Zielonej funkcjonował młyn. Nie tylko przysłużył się jako młyn do mielenia. 

W 1922 r. po raz pierwszy próbowano podjąć  1 próbę wybudowania elektrowni dla miasta Puławy

powstała prywatna spółka, ale okazało się że budowa elektrowni przerosła ich możliwości

wobec braku realizacji zobowiązań spółka została rozwiązana. Trzy lata później bracia Gorodeccy otrzymali na 25 lat koncesję, która uprawniała ich do sprzedaży energii w Puławach i jej produkcji

3 lata później więc ok 1925 r. aby jak najszybciej zapewnić prąd postanowili przez 2 pierwsze lata a więc ok lat 1925-1927 wykorzystać moc silnika firmy DEUTZ młyna Mokradki przy ul.Zielonej 8

i należał do braci Goldmanów ( koncesja od 10.IV.1925). Zainstalowany silnik z generatorem na ga drzewny  posłużył jednocześnie do poruszania dynamo-maszyny prądu 220V firmy Brovn-Boweri za pomoc dwóch transmisji i trzech pasów.Na swój koszt mieli też wybudować sieci elektrycznej ze wszystkimi potrzebnymi urządzeniami do przesyłu elektryczności co więcej w ramach działania oddali do użytku 40 lamp ( 60 Wat)  na rzecz miasta. Jedna lampa na 200 mieszkańców. 

 

Podobną rolę także posiadał młyn motorowy w Końskowoli .

Ten w Końskowoli - obiałkowany, piętrowy budynek - widać z daleka na trasie relacji Puławy - Kurów - były młyn – motorowy. XX wiek. Służył za główny generator prądu dla miejscowości. Należał do Mordko Finkielszejn. By w latach 30 tych przejść na własność spółki „J.Ulfik i ska”. Dostarczał energię do 10 punktów. Głównie latarni. I były przepychanki ,że za mało punktów , że mu się nie opłaca odpalać . Ciemności często na rynku w byłym mieście Końskowola były. A elektryka po kablu już szła i Ulfik zapewniał, że da radę i do każdego kto chce prąd da.... przegrał... Dziś firanki w oknach.

 

Zatem młyn na Mokradkach pełnił dwie zasadnicze funkcje. Jako młyn przemysłowy i jako producent energii elektrycznej. Młyn przetrwał wojnę i po wojnie także świadczył usługi przemiału zboża.W czasach słusznych młyn upaństwowiono. 

Przeobrażał się ,modernizował , przechodził z rąk do rąk. W 1994 roku Urząd Miasta starał się od Skarbu Państwa przejąć młyn( wartość oszacowano na 1 272 000 złotych). Nie udało się to w związku z dużą ilością współwłaścicieli oraz z problemami prawnymi samego obiektu. Wiadomym jest ,że  w 1994 r. młyn użytkowany był przez Okręgowe Przedsiębiorstwo Przemysłu Zbożowo-Młynarskiego PZZ Lublin ( późniejsza Lubella) . Działka przy ul. Zielonej 21 miała pow. 2684 m2. Młyn pszenny, oznaczony numerem 6 posiadał zdolność przerobu 60 t zboża na dobę i był w trakcie rozruchu technologicznego. Zatrudnienie wynosiło 16 osób, a nieruchomość posiadała księgę wieczystą.

 

Mimo ,że młyn należał do Przedsiębiorstwo Przemysłu Zbożowo-Młynarskiego PZZ Lublin (późniejsza Lubella) przez dziesiątki lat straszył i był nieużywany. Pozbawiono go maszyn i infrastruktury.  Niszczejący i popadający w ruinę tak wielki obiekt zaczynał szpecić wygląd coraz to piękniejszych Puław . Stawał się także problemem dla miasta i jego włodarzy. 

 

Nowa Era

 

Już w 2012 roku powstała koncepcja przebudowy byłego młyna ,lecz nie została ona urealniona. Udało się kilka lat później i dzięki dofinansowaniu UE otrzymanego przez Centrum Innowacji  zarządzanego przez prezesa Puławskiego Centrum Innowacji,którym jest Marek Stadejek. Suma dotacji jaką Centrum otrzymało wyniosła blisko 5 milionów złotych,wiązało się to  z powstaniem przy ulicy Zielonej inkubatora przedsiębiorczości dla małych i średni przedsiębiorstw. 

Z pierwotnego budynku pozostały  tylko ściany zewnętrze, a cały środek został  zaaranżowany od nowa. Puławski młyn zamienił się w biurowiec, dzięki projektowi Janusza Moniaka, który w Puławach ma na koncie projekt Galerii Nova.

 

Co ciekawe mapa Puław stworzona  przez Włodzimierza Zinkiewicza wybitnego pedagoga, społecznika, twórcy Tajnej Organizacji Nauczycielskiej na ziemi puławskiej, naukowca,fotografa , kartografa , autora  przewodnika ,,Puławy i okolice”, który wydano w 1939 r. tuż przed wybuchem II wojny światowej – nie ukazuje rzeczonego młyna.

 

 

Były młyn figuruje w gminnej ewidencji zabytków Puław. Zapis w miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego nr XV/142/07 Czas powstania XIX / XX WIEK ,UL. ZIELONA 19 

 

 

Na podstawie :

 

Sto Osobliwości na Stulecie Niepodległości – J. Śnieżek

Wirtualny Sztatl -Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN 

"Puławskie reminiscencje" -  Danuta Mitosek-Sabbo 

Puławy, w: Słownik Geograficzny Królestwa Polskiego i innych krajów słowiańskich, Tom IX, Warszawa 1888

A.Lewtak „ Wiatraki na Ziemi Puławskiej”, naszemiasto.pl ( wywiad z M. Spóz)

"Tabella miast, wsi, osad, Królestwa Polskiego, : z wyrażeniem ich położenia i ludności alfabetycznie ułożona" -Królestwo Polskie. Komisja Rządowa Spraw Wewnętrznych i Policji. Warszawa , 1827 r. 

Z Historiii Puław i Oklic - zeszyt 1 - Robert Och - "Oświetlenie i początki elektryfikacji w Puławach "

internetowe :

Konsultacje z regionalistami , historykiem Zbigniewem Kiełbem.

Mój blog 

trobal.pulawy.pl 

naszemiasto.pl 

18 czerwca 2020   Dodaj komentarz
puławy   młyny i wiatraki   młyn motorowy Puławy agregat  

Zamknięty rzepak zadymiony misterium poranka...

Rozwydrzony ptaszek w lesie wyrzuca z siebie niepokojące i głośne żale, tak dręczy mnie ,że jak nigdy postanawiam szybko zamknąć się w aucie i podążyć jak od kilku lat drogą ku pracy. Drogą tak różną , tak codziennie inną , drogą tą samą a inną. Topniejąca w głowie noc i przykrótki sen ustępuje rannemu oświeceniu. Smak kawy tak jeszcze wyraźny wyraźnie zalewa mnie trzeźwością myślenia i jasnością umysłu. Kawa wyborna, ranek rozwrzeszczanego ptaka co swemu cierpieniu czy żałości czy może zdenerwowaniu dał upust taki ,że sierpówka odfrunęła ze swojej gałęzi na której siedzi co ranek. W sumie dwie sierpówki ,dziś jedna zapewnie w trasie, na popasie albo gdzieś tam na puławskim niebie świt i poranek przeżywa i podziwia.

Jak ja , mechanicznie, ale z rozwagą nawijam kolejne kilometry na koła mojego żelaznego rumaka. Lubię podziwiać to co za miastem. Tuż za osadnikiem, gdzie kiedyś Kurówka wpływała drugim ujściem do Wisły. Bocian siedzący i witający mnie przy odnowionej kapliczce w Wólce Gołębskiej działa na mnie kojąco. Uśmierza pierwsze myśli krążące w głowie związane z pracą. Przywraca równowagę i stan kontemplacji. To tak sielski widok. Bociek ! Tak Polski. Jak ta brzoza co szeleści swoimi drobnymi liśćmi na wierze, ta wierzba pochylona nad strugą wody. czy stawkiem. Tak sielski jak pochyły płot drewniany zatopiony w wysokich nieskoszonych trawach i turzycach przepleciony chabrem i jaskrem. Tak polska wiejska cudowna rzeczywistość , zapach porannego lasu, wilgoć parujących łąk przywiślanych i odgłosy ptactwa domowego i koncertu ptactwa zatopionego w pobliskich drzewach , zawieszonych na nieboskłonie. Tego tak naszego skowronka, tej sójki, zięby, kopciuszka , czy tych wiślanych mew przekrzykujących się nawzajem. Obłok geniuszu Wólki zamkniętej w pierwsze promienie ciepłego i wystałego słońca wprawia mnie w stan głębokiego przeżycia . Jadę mimo to dalej. Pochylając się i temu boćkowi i temu kogutowi co tak dumnie zwiastuje ranek kolejny i kolejny. Tej kukułce co obkukała mnie wielokrotnie. Kapusta rzepak już zamknięty w strąkach. Tak niedawno niczym rzeka ,ba! Ocean złota rozlewał się za Gołębiem do Matyg. Topiąc wszystko na drodze. Dziś już spoważniał , dziś się nie żółci. Dziś już pracuje na jak najlepszy olej. Ale dziś to on ma mistyczną oprawę. Od Wisły bałwany parującej nocy przewalają się przez nasyp drogowy nadwiślanki. Ciepło – 10 Stopni. Bezkres żółci niedawno a dziś zieleni na polach rzepakowych pokryty całunem pary. Tak gęstej ,że zakrywa silnie już akcentujące swoją obecność słońce. Przebija się przez mgłę niezdarnie, ale w tej niezdarności jest piękno. Niczym pękata biała bańka rozświetla ten poranny spektakl. Nie kąsa gorącem czerwcowego pieca. Ten rok wyjątkowo łaskawy i w upały i susze. Przyroda odpoczywa po zeszłorocznych suszach i niekończących się upałach. Jestem na miejscu.Gaszę samochód. Moje 5 minut się zaczęło już dawno ale teraz przeżywam. 5 minut mojego bycia w byciu zaranka, czuciu w czuciu świtu. Skowronek wydaję z siebie niestrudzenie melodię tak dobrze znaną ,lecz tak bardzo potrzebną i właściwą.Pod nogami woje się oddech parującej ziemi, parującej trawy, buchający z pobliskich kałuż na tej polnej , lotniskowej niegdyś drodze. Brama z młodych drzew i krzewów zwiastuje rychłe zatopienie się w moim małym obrazie. Majestacie drzew tak nielicznych na polach rzepacznych. Polach przylegających w rybne jeziorka Borowiec czy Nury. Pola zaciągające swoim suknem bezkresu majaczące w dali wieże kościoła w Gołębiu.Pola chroniące w swoim byciu saren stada, dzików watahy, bażantów bez liku. W oddali kolejny tak polski bociek , tuż przy zjeździe do Borowiny. Uśmiecham się w sercu bo często gniazdo było puste i ta pustką zalewało moje zmysły i gasiło emocje i nadzieję na nowe życie w tym gnieździe. Zaciągam się tą parującą wilgocią.Wymieszany zapach przekwitłego rzepaku, świeżości poranka, zieloności traw i ziemistości ziemi raczy moje zmysy. Karmi gdzieś w głębi potrzeby. Buduje codzienną równowagę. Napełnia pozytywem, szczęściem i uczuciem wolności. Tej tu rannej , tej tu przy byłym lotnisku tak okrutnej jego historii. Pokłon dla historii mam tu zawsze. Przede mną droga wijąca się między oceany rzepacznych pól, niosąca kałuże odbijające coraz przejrzysty błękit nieba. Ginąca gdzieś w bieli mgieł wszelakich.Czuję majetat tego miejsca, czuję mocną więź emocjonalną, czuję się tu mały i maluczki. W oddali niczym strażnicy , drzewa tak nieliczne ,tak wymowne. Tak samotne, tak pogodzone z ich drzewnym losem. I po co tak człowiek goni, za czym? Spala się w swej codzienności ? Pytania w głowie się roją…Ale każde spojrzenie , każdy oddech , każdy ptasi trel zagłusza złe, wygania niedobre, odrzuca nerwowe. Zatopiony w rzepaku, mokry po pępek trzymając w garści naręcza rzepaku stoję…chłonę….rozpływam się ….

04 czerwca 2020   Dodaj komentarz
borowina   Lotniska świt ranek Gołąb rzepak  

Dewizy herbowe i heraldyczne

Zdjęcie - Wikipedia. "Pałac w Kozłówce, dewiza Zamoyskich "To mniey boli" 

 

 

Dewizy herbowe i heraldyczne nie stanowiły zasadniczej części herbu. Pojawiły się w XV wieku, a początek brały nieraz z bojowych haseł rycerskich. Powszechne stały się w heraldyce nowożytnej. W polskiej heraldyce stosunkowo rzadkie, liczniej zaczęły występować dopiero w XVIII i XIX wieku i to częściej u polskich rodów utytułowanych oraz przy herbach pochodzących z indygenatu. Dewizy umieszczano na wstęgach pod tarczami herbowymi. Treść wielu dewiz była pompatyczna i zawierała wzniosłe sentencje.

 

• Czartoryskich – „Bądź co bądź” oraz "Le jour viendra" /Przyjdzie dzień/

• Lubomirskich "Nil conscire sibi"/ Niczego nie poznawać dla siebie/ oraz "Patriam versus" /W stronę ojczyzny/

• Sapiechów – „ Crux mihi certa salus” / Krzyż moim pewnym ocaleniem/

• Krasińskich – „ Vaillance ad honorem” / Wszystko z honorem/

• Ostrowskich – „ Dei servus sim” / Sługą Boga jestem /

• Zamoyskich – „To mniey boli”

• Wielopolskich – „ Nunguam retrorsum” / Nigdy nie cofnę się wstecz?

• Radziwiłłów – „ Bóg nami rządzi”

• Tarnowskich „ Tendit ad ardua viritus” / Cnota zmierza ku pokonaniu trudności/

• Potockich - „ Scutum opponebat acuto” / Tarczy przeciwstawię tarczę/ oraz „Ad pietatem proni” / Gotowi do pobożności/

• Sanguszków – „Z przekonania”

 

Zacytowane z artykułu : Jerzy Hall – „ Herb znamię czasu cz.3”

 

 

01 czerwca 2020   Komentarze (1)
historia   ciekawostki  

Cicho na korytarzu oddziału ...bohaterka...

 

 

Pochylona nad blatem stołu. Z lekka co rusz mrugającą lampką. Żarówka już dawno straciła swój blask i rezon. Cisza na korytarzu. Gdzieś jedynie szurnie w oddali miraż postaci w fartuchu. Tak, to już 20 godzina dyżuru. 4 kawa gaśnie w kubku a w głowie kłębią się myśli tak różne. Zmęczenie i te fizyczne daje we znaki. Głowa ciężko zwisa na zmęczonych dłoniach. Zdjęta maseczka i okulary ochronne wybrały na jej przecież pięknym licu bruzdy, zagniecenia, bolące odciski. Boli teraz i serce i dusza ,że w dobie tak złej dla kraju one i oni są traktowani coraz częściej gorzej niż trędowaci. Pomiatani społecznie i finansowo. Zapomniani często i zostawieni samymi sobie. Zawsze w cieniu, zawsze na drugim planie, rzadko i dla nich nagrody czy wyróżnienia były…nie starczyło i medali…

 

A przecież teraz trzeba mieć studia wyższe skończone, gdzie wiedza jest na najwyższym poziomie. Gdzie budowane są wysokie kompetencje. Gdzie obraz siostry tylko zastrzyk lub usługującej lekarzowi już nie ma racji w tych czasach. To są świetnie wykształcone i przygotowane do pracy w często najtrudniejszych obszarach, gdzie ból, śmierć i ludzkie nieszczęścia są na porządku dziennym. To często oni są na pierwszej linii , niczym strażacy z OSP gaszą zarzewie ognia. To często one muszę się przemóc by pomóc nie zawsze czystemu i schorowanemu człowiekowi. To często oni mają niespotykane pokłady miłosierdzia i empatii do innych. To często oni żyją dla nas , dla pacjentów, dla drugiego człowieka. Nie afiszując się , często w wielkiej pokorze przyjmując swoją misję i powinność…I te pracujące w szpitalu, w przychodni, w punktach poboru krwi, w laboratoriach, tych środowiskowych jeżdżących do ludzi potrzebujących , w gabinetach i wszędzie gdzie jest potrzebna ich pomoc , wiedza i kompetencje. To często jedyna osoba z którą ktoś samotny czy obłożnie chory może zamienić słowo, to często ich uśmiech daje promień nadziei na lepszy dzień. To często ich obecność jest wyznacznikiem bezpieczeństwa i matczynej opieki ciepła i dobroci…

Dziś znów w głowie kłębią się myśli – co tam w domu, czy córka odrobiła lekcje? , czy dobrze spała?, czy w domu jest ok? Czy starczy do pierwszego? Czy bezpiecznie dojedzie do domu? Te i setki innych myśli zostaje nagle przerwana. Tępy dzwonek telefonu wzywa na oddział. Do pacjenta …Ociera twarz, zamyka na chwilę oczy i cicho pod nosem hymn

…” Jeśli trzeba to ginąć będziemy, aby tylko człowieka ratować….”

 

Wszystkim Pielęgniarkom i Pielęgniarzom , Wszystkim Położnym składam w tym dniu szczególnym najserdeczniejsze życzenia - mimo tych czasów - trwania w swojej misji , w niepoddawaniu się , byciu tak ważnym i wartościowym jak jesteście.

 

Na moje szczęście znam cudowne pielęgniarki i cudownych pielęgniarzy z czego jestem i ze znajomości bardzo dumny.

 

Rok 2020 został przez Organizację Zdrowia ogłoszony rokiem Pielęgniarek i Położnych w rocznicę 200 urodzin Florence Nightingale ( 12.05.1820). W Polsce w 2008 roku zarejestrowanych pielęgniarek(rzy) i położnych było 300 489 w tym kobiet 295 688. W roku 2019 roku zarejestrowanych pielęgniarek(rzy) i położnych było 338 645 w tym kobiet 331 388.

12 maja 2020   Dodaj komentarz
Życie   pielegniarka pielegniarz dzien  

Młyn co tartakiem stał się w Bochotnicy...

Rzeka Bystra w domniemamym miejscu uposadowienia młyna w Bochotnicy

 

 

 

Znów Ona. Setki razy nawiedzana, przejeżdżana, objeżdżana. Omawiana, wychwalana , przeklinana, wysławiana, wymawiana..Bochotnica.... I już mam emocję mówiąc same to Słowo! Jest dla mnie wyrazem niezmierzonej miłości do tego miejsca, Do każdego jej tchnienia, ten przy rondzie kuźni, oddechu wolności przy ruinach zamku. Czy spełnieniem geniuszu matuszki natury skąpanym w grabach bez liku i wiązów opadających w Sirkowy Dół....Deszcz emocji nie do zatrzymania podlewa moją duszę, dając jej nową wegetację i wzrost. Uderzające nozdrza kwitnące czeremchy, zapadająca żółć jaskrów wszelakich ,czy ziel jaskółczych przełamana bielą dogasających czereśni i jabłoni dzikich. Jak schylisz się gwiazdnica swym bielem kwiecia łamie szarość i burość liści jesiennych, jak już odchodzące jaskry i fiolet dąbrówek tych rozłogowych czy piramidalnych. Giną wszelkie konwenanse, tu w tym moim najukochańszym miejscu na tej Ziemi gaśnie wszystko co małe, co małostkowe, co ludzkie. Tu oddech mój pełny i spokojny...tu jestem u siebie. Nie mogę się oprzeć wrażeniu że miłość pana Edwarda do Niej jest zatopiona w moją egzystencję i świat. Kocham jak On, kocham przez Niego, kocham Sobą jak Ci z Niej. Choć ja z Kołobrzegu , tylko 13 lat na Lubelszczyźnie. Nie godnym być , stąpać po Niej...mimo wszystko stąpałem ...płakałem razy wielu przy pomniku 42, przy Szelągowej Górze, przy Zamku. Tu tak czasy są żywe...i te młyny....ten tu ich świat. Dziś ostatni po takiej przerwie opisuję młyn...tartak...

W miejscu tartaku w Bochotnicy stał kiedyś młyn wodny. Był już wzmiankowany w Królestwie Polskim w 1839 roku. Przed II Wojną Światową młyn należał do Żyda o nazwisku Fryd.
Młyn był napędzany kołem śródsiębiernym. Sam Żyd- młynarz był bogatym człekiem na wsi. Zapamiętany był jako sponsor i współzałożyciel Ochotniczej Straży Pożarnej w Bochotnicy. Prawdopodobnie w czasie okupacji został wywieziony z rodziną do obozu zagłady...

Opowieść Zofii Sarzyńskiej ze zbiorów programu Historia Mówiona, Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN" :
„W Bochotnicy był olbrzymi młyn Żydów - Frydów. To był rodzinny ich. Tych Frydów było trzech braci. Jeden się zajmował kupnem zboża. No właśnie taki Szlama przywoził zboże. Drugi pilnował młyna, a trzeci rozprowadzał te mąki i to wszystko. Po szabasie w sobotę się zamawiało i on rozwoził każdemu to, co kto zamówił: czy mąkę, czy pszenną, czy żytnią. On wszystkie miał te gatunki mąk. I po targu, we wtorek czy w piątek, przychodził „Dzień dobry. Po pieniążki." „Och, panie Fryd! Nie mam dzisiaj pieniędzy." „Do widzenia." Nie był nachalny: Panie oddaj mi, bo wziąłeś! To przyszedł w piątek następny. To był duży młyn, bardzo, w Bochotnicy. Teraz tartak tam zrobili.”

 

Rzeka Bystra w domniemamym miejscu uposadowienia młyna w Bochotnicy

 

 

Wracając do młyna to wniosek z tego prosty ,że musiały być przed nim spiętrzające tamy czy jazy. Moc samego koła śródsiębiernego określano na około 10 koni mechanicznych. Zatrzymajmy się i policzmy tak by przybliżyć na te czasy współczesne. Najbardziej kojarzą nam się konie mechaniczne w motoryzacji. Zatem w Polsce koń mechaniczny to około 735,5 Wata. .
Czyli nasz młyn miał moc 7,35 kW. Czy to dużo ? Gdzie zasilacz w komputerze stacjonarnym ma 0,7 kW ? Wydaje się mało i mało wydajnie. Tak i było i tu. Bystra opływała młyn od strony wschodniej . Tam był drewniany mostek na niej .Lata wojny i jej początki omijały ten młyn. Nie ucierpiał do roku 1944. Wtenczas uległ zniszczeniu w wyniku działania Czerwonej Armii..Uległ spaleniu. Po wojnie jego a dokładnie nieruchomości , gdzie był właścicielem stał się Bolesław Zieliński ( Cytryn, Żyda polskiego pochodzenia). Był zapamiętany jako dobry i zacny człek. Mąż córki organisty z Włostowic, ojciec dwóch córek. Był niesamowitym człowiekiem i miłosiernym. Pogorzelcom co stracili majątek dawał 50 % ulgi na przcieraniu drewna. Ci co byli ubodzy i biedni mieli tą usługę za darmo. W czasie okupacji był chroniony i chowany u Polaków. W 1968 roku podczas partyjnej -moczarowskiej czystki opóścił kraj. Jego ślady zacierają się w Ausrii, Szwecji i w końcu Izraelu. To on w 1958 roku uruchomił tartak napędzany turbiną wodną.

 

Rzeczony młyn na Bystrej w Bochotnicy.

 

 

Ale ze Sztetla możemy wyczytać trochę inną historię tego Żyda :

"
W Święto Pesach 01.04.1942 r. o godzinie 4 nad ranem, z nałęczowskiej stacji kolejowej wyruszył transport Żydów z Kazimierza i Wąwolnicy do Bełżca[1.18]. Kwietniowego wysiedlenia uniknęły jedynie osoby będące więźniami obozu pracy przy ul. Puławskiej w Kazimierzu, zatrudnione przy rozbiórce drewnianej zabudowy dzielnicy zamkniętej. Po zakończeniu prac obóz został zlikwidowany, zaś więźniów wywieziono w nieznanym kierunku. Wszystkich członków ostatniego komanda rzemieślników Niemcy rozstrzelali jesienią 1943 r. na terenie cmentarza żydowskiego na Czerniawach[1.19].
Z kazimierskiego getta ocalał prawdopodobnie tylko jeden człowiek – Berek Cytryn. Pod nazwiskiem Bronisław Zieliński ukrywał się najpierw w Bochotnicy, a następnie w Warszawie. Po wojnie ożenił się w Puławach i wyemigrował do Szwajcarii.”

Co ciekawe i niepojęte ,że sama rzeka Bystra została zasypana na odcinku przed młynem i popłynęła kanałem młynówką . W wyniku prac nad spiętrzaniem wody w tym korycie szerokim i głębokim na 2,5 metra powyżej tartaku powstała cofka na długości około 800 metrów. Niebywałe! Ale zabiegi nie były po nic. Spiętrzały jazy wodne wodę na pracę tartaku około 4 godzin. Kapryśność rzeki orz coraz większe potrzeby sprawiły ,że niepewne źródło wody zastąpiono silnikami elektrycznymi. Zatrzymajmy się chwilę i poparzmy na przepływ , parametr kluczowy dla młynów. I weźmy rzeki Kurówkę i Bystrą. Nie ma ich równać z Wieprzem czy Wisłą czy Radomką, Pilicą. Zatem w 1946 roku przepływ uśredniony był na Bystrej około 0,8 metra sześciennego na sekundę. A Kurówka jak ? Już podaję 0,76 m[3]/s. Bliźniacze dane. I jedna i druga w uśrednionych wartościach rocznych miała ten sam przepływ! Dla zobrazowania Wieprz – 17,2 m[3]/s Wisła ok 120 [m3]/s.
Na początku lat 70 tych tartak przeszedł na własność Brewińskiego ( Zieliński sprzedał ) . Zaś sam Brewiński sprzedał dalej Edwardowi Łyszczowi. Co ciekawe nie zlikwidowano turbiny Francisa i w razie niedomagań w prąd to ona brała na siebie ciężar napędu. Już w latach 80-tych była zdemontowana zostawiając rozwiązania niezawodne -prąd. Wodę jak była turbina aktywna piętrzono do uwaga – 2,5 metra bez mała. Tartak był wielce potrzebny i miał bardzo dużo zleceń nie tylko z samej wsi. Wisła wezbrana często cofała wody rzek ją zasilających. Nie inaczej było z Bystrą i tartak ulegał zalaniu.. Większego śladu nie zostało po tartaku, ot kilka drewnianych elementów w nurcie. Właścicielką na rok 2005 została Alicja Łyszcz. Tu już ponad 15 lat temu....Nie wiem kto jest teraz. Czuć na Zamłyniu deskę żywiczną ciętą. Stosy jej górują nad pięknym brukowanym chodnikiem i wylanym asfaltem.

 

 

Ulica Zamłynie, lata powojenne .

 

 


A piękna historia tej w zapiskach już wzmiankowana z 1316 roku pisze w XX wieku nowe jej epizody. To można z całą stanowczością powiedzieć, że na ulicy Kazimierskiej mieszkali szpece od spraw powiązanych z Wisłą. Przeszło 60 ludzi parało się zawodami jak : barkarze, krypiarze, rybacy, faszyniarze, ci co wytyczali nurt w rzece stawiając bakeny, przewoźnicy łódkowi, tych co robili przy wiklinie, wozacy co pracowali nad regulacją Wisły, czy dowożący kamień i faszynowe „kiszki” . Zwani byli „orylami” czy „marynarzami słodkich wód”. I dalej już teraz rondem na Nałęczów a tu właśnie i owy młyn – tartak później i piękny na początku wsi od Wierzchoniowa zbiornik. Wybudowany dla napędzania turbiny w młynie teraz by rzec koło Bieronki. Tu miejscowi oddawali się rozkoszom odpoczynku, kąpieli czy ognisk wszelakich. Na samej ulicy mieszkali muzycy zacni i szanowani . Dlatego nazwano ulicę – ulicą „Skrzypków” . Eksperci z najwyższej półki byli Bronisław Araucz, Antoni Trębacz, Antoni Ścibior, Władysław Rabiński czy Piotr Samik.
Zbiornika nie ma .. w 1995 nie dał rady i złemu zarządzaniu i powozi i celejowskim stawom co wybrały. Śluza nie dała rady.... Dziś tylko za biedrą są relikty tego tworu. I wszędzie tam masę lepiężnika białego, co moje oczy amatora botanika cieszy....

Ostatni młyn i tartak w Bochotnicy .Po długiej przerwie opisałem jak mogłem. Sięgnąłem do kilku źródeł. Przytoczyłem kilka wypowiedzi. A mimo wszystko stoję nad Bystrą , gdzie przetacznik ożankowy i barwinek się mieni swoim kolorem. Gdzie dalej na pomoście pani płucze w rzece mopa, gdzie słychać miarowe uderzenie kije w wodę ...to mój syn … Zawsze czy to Kurówka czy Bytra ,czy Wisła czy Wieprz ..tłucze kijem niczym kijankom w toń wody... Sprawia i mu i mi radość... Tylko tak już zatarta historia tego miejsca.Bystra tocząca na swym garbie dziesiątki młynów , tu niosła aż 3. Potęga tej wsi.Ludzi. Niebywałe ! I tą niebywałość czuję stojąc na tym pomoście..całą i cały...z synem....

 

 

 

 

Na postawie cytowanych źródeł, rozmów z śp. Edwardem Piwowarkiem i jego małożnką pod balkonem w Puławach, Książki - „Bochotnica w obiektywie- przyczynek do refleksji”, „Rody Bochotnickie”, „Opowieść o młodniejącej staruszce i rycerzach św. Floriana”, „Bunt Magnolii” autorstwa śp. Geniusza Edwarda Piwowarka. A.Lewtak " Młyny wodne na rzece Bystrej".

11 maja 2020   Dodaj komentarz
bochotnica   młyny i wiatraki   historia   Bochotnica Młyn Tartak Cytryn  

I Wieprz znów....

 

Brama spowita złotem rzepakowych główek lekko kołyszących się na porannym wietrze, pochylona wierzba swoimi unoszonymi podmuchem gałązkami z szelestem liści. Stoję przy remizie , oddaję cześć tym małym bohaterem codzienności , wielkimi z tych skromnych chłopaków często takich zwyczajnych, normalnych. Mają jednak w głowie cel i misję, często wpajaną przez ojca , czy dziadka, stryja czy matkę. Poświęcić się dla innych , niekiedy przecież i życie a na pewno zdrowie. Czy ci już starsi weterani , co w pamięci mają setki trudnych wyjazdów, gdzie ich wspomnienia mogłyby wypełnić nie jedną książkę i to opasłą. Widzieli tyle zła, tyle żałości, tyle bezsilności , tyle traumatycznych przeżyć…być może i śmierci . Bo przecież nie do pożarów tylko wyjeżdżają, jadą często jako pierwsi do wypadków czy to samochodowych czy tych na polach, łąkach. Jadą do zgłoszeń o utonięciach, jadą nieść pomoc osobom starszym przecież. Boże gdzie te zuchy nie jadą , gdzie nie pomagają. I tu przy remizie , przy fladze łopoczącej na bezchmurnym niebie tu w Skokach mówię przaśne ale z serca płynące DZIĘKUJĘ.

 

Wieprz na wysokości Skoków

 

I dalej do bramy. Bramy , gdzie odcina się zieleń łąk wszelakich , zieleń zbóż ozimych do tych złotych rzepaków i wijącej się drogi na tak przecież niedawno usypany wał przeciwpowodziowy. Tak. Dolina , starorzecze Wieprza , tu jeszcze w latach 40-tych XX wieku płynął. Teraz rzepak, zboże, łąki, ugory i ule. Tak ule już przy ścianie złota majowego ustawione, tam na lotnisku Borowina także – chatka Puchatka ulowa postawiona. Oby pszczoły dopisały, bo jakoś w gajach mało furczą. Chłodno dziś ale oczko słońce puszcza. Koncert skowronków , kruków i brzydko skrzeczących sójek dodaje i smaku i głębię przeżyć. I dalej za bramę na mój świat, moje ciche, ale niekończące się westchnienia. Każdy krok wybiera 30 cm drogi, skracając ją co krok, co dwa, trzy. Nade mną krucza poświata, 4 dorosłe szybują w swoim majestacie. Niski basowy głos rozchodzi się po chłodnym jeszcze powietrzu szybko i precyzyjnie. Nawijam kolejne metry na kołowrót swojej porannej egzystencji. Już blisko, skarpa ,wał ,zieleń bucha to i ówdzie ze zwojoną siłą. Przeszywa ją złoto mniszków , jaskrów wszelakich, rzeżucha polna i rzeżusznik nakrapiają białym i lekko różowym kwieciem stromiznę wału. Gdzieś zagonek brzezin, już sączy się stodoła i domostwa przychacie. Ścieżka tak mocno wydeptana , ba! Wyjeżdżona przez auta, rowery, motory i Bóg raczy wiedzieć co jeszcze prowadzi do mego miejsca wieprzańskiej mekki, wieprzańskiej ostoi. Dobiłem i zmysłami i krokiem szybkim w ten miraż cudowności poranka. Jestem i jest i ON. Wieprz. Taki bliski już ujścia do niej…matuchny rzek wszystkich. Tu Rwie się jeszcze, podnosi , kręci , zawraca, wybiera zakręty życia z energią i majestatem. Obserwuje go z góry i mew kilka i czarny baron tego odcinka. Kormoran niechciany tak bardzo. Staję na skarpie, tarnina za mną już kończy się bielić , wiśnie dzikie zrzuciły już płatki i zawiązki zielonych wisienek dyndają na wietrze. A on chłodny i wcale nie mały. Zrzuca z liści traw, turzyc nocne deszczowe krople. Suszy skołatane zimnem nocy liście wierzb , topól . Co chwilę przekrzykują się ptaki , to z jednego to z drugiego brzegu. Jakby chciały powiedzieć coś , jakby chciały zwrócić na siebie uwagę. I butelki po spotkaniu towarzyskich nie wadzą dziś….. A nią przykuł mały koziołek stojący na grani wału. Patrzył się na mnie długo…przyglądał , głową kiwał. Zbiegł w stronę wsi wywołując u mnie dodatkowe pozytywne emocje i przeżywanie ich w tych emocjach. Kilka zdjęć, by móc zapaść w toń tego zaranka. Zapadam….gasnę na 10 minut….chyba dziesięć….tak TU moich….

 

07 maja 2020   Komentarze (1)
filozofia   skoki   przyroda   Skoki Wiperz  
< 1 2 ... 13 14 15 16 17 ... 40 41 >
Blogi