Krzyża gasnąca pamięć przy młynie
Człowieczy los zawsze ściśle było związane z wiarą Boga. Tu przeważającą religią jest rzymsko-katolicka . I niej najwięcej symboli możemy zobaczyć na tych terenach. Zmurszałe drewniane krzyże są zastępowane nowymi – przeważnie stalowymi. Które będą długo nieść swoją powinność, swoje brzemię. Bo te krzyże , te w polach , przy zagonach, czy już w całkowitej ludzkiej pustce ,na odludziu są niemymi świadkami tysiąca modlitw, łez , westchnień , próśb czy żali. To one niezależnie od pogody czy sytuacji w kraju stały niezmiennie na swoim miejscu i duchowo i społecznie. Jakże wymowne są już pochylone krzyże, gdzieś na dawnych czasów uczęszczanych drogach czy traktach odwiedzane teraz z rzadka i często przypadkiem pochylają się nad nowymi czasami. Zamykają się rozdziały historii i tamtej wiary a gdzie i społeczność kultywuje modlitwy przy nich czy kapliczkach tam i te miejsca są dalej zadbane i otoczone odpowiednią estymą. Dlatego zawsze jak biegam po bezdrożach Parchackich – Stockich – Pożogowskich czy Skowieszyńskich widząc teraz z maju – samotne i pochylone często już podparte krzyże męczy mnie myśli wiele. Może ta kiedyś były domostwa? Może tam się wieś kończyła czy pole dziedzica ? Czy biegł trakt tędy , może kupiecki a może zwyczajnie była to droga do następnej wsi. Ile kolan klęczało przy nim? Ile to Zdrowaś Mario było mówione... Takich krzyży Tu nie brakuje. Są zapewne i w Państwa stronach, tych już zapomnianych , tych wymienionych czy może nowych.
W Puławach choćby nie spotkałem na całej „ kolejowej” nowym dość osiedlu domków jednorodzinnych ani jednego krzyża czy kapliczki. Kończą się na Górnej Niwie gdzie mieszkam. Nie oceniam, tylko stwierdzam. To domena młodych dzielnic czy miejscowości. Te ,które już zakorzeniły się setkami lat w historii regionu takich miejscu kultu mają dużo. A młode powojenne czy relokowane miejscowości ich zbyt dużo nie mają. Niech dobrym przykładem będzie wieś Matygi w jej aktualnym położeniu. Jedna kapliczka, krzyży brak. Już nie wspominam ,że mamy czas epidemii a karawak nam nie przybywa wcale jak i kapliczek latarni. Coś się w wierze naszej zmienić zatem musiało.
I te gasnące krzyże , już nie odnawiane, często już zdane na łaskę tego łez padołu dokańczają swoich ostatnich dni. Nie inaczej ma się z krzyżem w miejscowości Rudy przy Końskowoli czy Puławach. Dokładnie „na rozstaju dróg”. W latach 70-tych Marek Próchniak postawił tu krzyż z brzeziny w lesie na właśnie rozstaju dróg. Leśne drogi biegną tu Z Rud na Michałówkę i tak zwanej młyńskiej do Młynek . Historia zatem tego krzyża i następców po nim także drewnianym dziesiątki lat. Owy krzyż został przeniesiony z ołtarza p procesji Bożego Ciała. Z racji ,że był z brzeziny niezabezpieczony, to ulegał naturalnym procesom zmurszenia. Do dziś jest a raczej gaśnie już krzyż betonowy. I powiem szczerze , że trudno go dostrzec , bo formę ma już daleką do pierwotnej. Blisko ostu na Kurówce , blisko dawnego młyna ale zatopiony w tak piękny i stary las mieszany. Tu dęby i graby, rzadziej topole czy brzozy są w synergii z leciwymi sosnami. Sporo wycinki w lesie i zakaz wchodzenia do października tego roku jest ,ale i nowe zasadzenia cieszą oko i nie tylko.
Połamany z cementu krzyż na rozstaju dróg dziś bardzo mnie dotknął. Długo z synem stałem przy nim ,długo się modliłem. Ktoś go celowo połamał? Zniszczył ? Nie wiem...
Ode mnie usłyszał modlitw wiele od serca, tych za jego nową osłonę także,,,,