• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Blog o przyrodzie, naturze, śpiewaniu, historii

Kategorie postów

  • aktywność sportowa (13)
  • basonia (1)
  • bobrowniki (4)
  • bochotnica (12)
  • bonow (2)
  • borowa (16)
  • borowina (5)
  • chrząchów (1)
  • chrząchówek (1)
  • ciekawostki (23)
  • cmentarze (21)
  • delegacyjny i podróżniczy splen (5)
  • dęblin (27)
  • drozdówko (1)
  • epidemie (6)
  • filozofia (67)
  • gołąb (5)
  • góra puławska (3)
  • historia (130)
  • jaroszyn (1)
  • józefów (1)
  • karczmiska (1)
  • kleszczówka (1)
  • końskowola (7)
  • kurów (1)
  • Łęka (1)
  • maciejowice (1)
  • matygi (4)
  • młyny i wiatraki (25)
  • mosty i przeprawy (3)
  • nieciecz (1)
  • obłapy (1)
  • opatkowice (1)
  • osmolice (1)
  • parchatka (6)
  • piskory (1)
  • podzamcze (1)
  • pożó (8)
  • przyroda (44)
  • puławy (48)
  • rodzinne strony (55)
  • rudy (4)
  • sieciechów (3)
  • sielce (1)
  • skoki (6)
  • skowieszyn (6)
  • smaki ryb w puławach (2)
  • spiew (12)
  • starowice (1)
  • technika (5)
  • trzcianki (1)
  • wąwolnica (1)
  • wieprz (2)
  • wierzchoniów (1)
  • wieże wodne- ciśnień (7)
  • wisła (8)
  • witoszyn (1)
  • włostowice (2)
  • wojciechów (2)
  • wolka nowodworska (1)
  • wólka gołebska (6)
  • wskaźniki artyleryjskie (1)
  • wyznania religijne (18)
  • zbędowice (2)
  • ziemia szczecinecka (1)
  • Życie (54)

Strony

  • Strona główna

Linki

  • Bez kategorii
    • Blog o własnej wędlinach....
  • Bieganie inie tylko
    • Maratończyk i jego przemyślenia
  • Historia
    • Fortyfikacje
    • I WŚ Puławy
    • Interaktywne stare mapy
    • O cmentarzach , dworkach
  • Historia lokalna
    • Dawne Puławy
    • I Wojna Światowa
    • Kompendium wiedzy o Gołębiu
    • Poznaj Lublin
    • Skoki i Borowa
    • Świetny blog o historii regionu
    • Wszystko o Sieciechowie
    • Wyjdź z pociągu
    • Zabytki, zaułki, zakątki ...
  • proces technologiczny
    • Procesy technologiczne
  • Przyroda
    • Blog leśniczego

Kategoria

Historia, strona 5

< 1 2 ... 4 5 6 7 8 ... 12 13 >

Historia lokalna - Pożóg

Pożóg. W średniowieczu ( XIV w) Poszog, czy Pozog. Nie wiele młodsza miejscowość od zacnych Włostowic ale starsza od Skowieszyna. Mówię oczywiście o pierwszych źródłach pisanych....

 

 

 

Dziś celem mojego łażenia był on. I nie udało mi się przejść i podejść do starej kuźni , do miejsca gdzie były koźlaki wiatraki malowane często przez artystów. Fakt dziś tam już ich nie ma. Wiele z jego cudowności na pewno mi umknęło bo i czasu miałem mało i deszczyk nie zachęcał do dłuższych wędrówek. Miejsce dobrze znane - ot na Nałęczów to tylko przez Pożóg i Celejów. I ten zakręt i ta figurka i ostro za szkołą w prawo i pod górkę i już za sobą Pożóg zostawiony. Dziś inaczej . Parkuję przed szkołą a w sumie zespole szkół. Dalej już tylko OSP, kaplica ,sklep i rozdroże - na Nowy Pożóg i na Celejów...

 

Ciężko myśli pozbierać! Czy zacząć od drogi historycznej czy może od przyrodniczej choćby geomorfologicznej czy jednak od etnograficznej ? W głowie plan- idż prze siebie. Budynek szkoły ładny , odnowiony, zadbany. Napisy na niej duże , czytelne - Kochanowski partonem. Zostawiam na rzecz OSP i św Florianem.Łopocą dwie flagi nad tym budynkiem wzniesionym w czynie społecznym w maju 1974 roku. Flaga Polski i UE.Drzwi obok sklep. Starzy pan zadowolony wychodzi z niego i mierzy mnie wzrokiem. A ja niebieski ortalion , kij leszczyna do podpórki worek na plecach. Widać nietutejszy. To nic. Św. Florian wymowny, lekko przyprószony już latami. Na przeciw budynek z 1935 roku.Chyba tam był "skup" mleka. Idę dalej. Kaplica pw. Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski pobudowana dość niedawno o zastanawiających kształtach. Krzyż wysoki góruje nad tym miejscem - jubileuszowy-odkupieniowy 1983 roku. Dalej już Nowy Pożóg i droga mi znana do Celejowa ...i stalowy krzyż...

 

 

Wracam się do szkoły Tu pięknie zadbane, fitness na dworze ścieżki wśród sosen . Karmniki dla ptaków. Studnia wymowna, na kołowrót , zamknięta na kłódkę. Dąb Pamięci i pomnik pomordowanych. Chwila zadumy i modlitwy. Opuszczam progi szkoły i brzozowym traktem schodzę w dół do kapliczki Najświętszej Marii Panny. Koronowanej, pięknie się komponuje błękit i biel.Dwa kamienie pewnie drogowe kiedyś i między nimi Madonna.Patrzy się na wąwóz.

 

 

Idę tam zatem. W lewo do wąwozu. Drewniana zabudowa niknie wśród tych murowanych domów i willi. Tu przecież jest miejsce róż i drzewek ozdobnych i owocowych. Tu przecież Czartoryska na 9 hektarach założyła ogród w stylu angielskim. To tu jest mekka dla architektów krajobrazu, florystów, artystów kwiaciarzy .... Mnie to nie zachwyca! ja kocham i podziwiam przyrodę dziką i botanikę pierwotną. Nie musiałem długo czekać . Ciek płynący wzdłuż całej miejscowości zasilając na posesjach stawki i sadzawki płynie w wąwozie. Skromnie przy nim , ale to nic. Wznosi się nade mną piękne pochylone łąki , kwiecie mniszka żółci je! A w dole przy strudze wody i strzałka wodna, żywokost ( już kwitnie!) kokoryczka pięknie na łodydze wiszące jej białe kwiaty. Po prawo domostwa i stawy i te rybne, w oddali słychać i widać, że na pomoście wędkarze łowią rybkę na obiad. Zerwana skarpa lessowa a przy niej dwie nory wydrążone ! Widać ślady rylca lub pazura. Wdrapuję się na szczyt. Widzę młode krzewy porzeczek. Bardziej ciekawa i tajemnicza brzezina na skraju lasku. Ciekawe co widziały. Wąwóz głęboki i cichy . Nawet szpaki nic nie gadały. Dziwnie powykrzywiane drzewka. miejsce chyba coś strasznego widziało. Schodzę na dół i idę do krzyża naprzeciw wójta, mijam gdakające kury pasące się w soczystej zielonej trawie. Mijam na posesji prywatnej zadbany krzyż. Dochodzę do niego. Modlitwa. Drewniany , zmęczony już swoimi latami z 1948 roku. Inskrypcja jak to po wojnie od ognia.......Chylę czoła, dziewczynka patrzy na mnie ja na nią. Chyba czas wracać , nie dochodzę do stawu i zabudowań ze zdobieniami pewnie z lat 20-tych XX wieku. Wracam, do szkoły Mijam stawki, nowe wille, reklamy róż, Maryję na prywatnej posesji . Nowy łady chodnik z kostki brukowej daje mi łatwość przemieszczania się po tej jakże starej miejscowości.Wsiadam do auta i na Skowieszyn.

 

 

Tam asfalt wąski ale nowy. Trafiam na krzyż na rozdrożu , płyty ażurowe betonowe, kieruję na na dół. Do dworu blisko stacji Stary Pożóg PkP , gdzie wyskakiwali z pociągów .... o tym miejscu ze strony LODR : "Pole doświadczalno-wdrożeniowe w Pożogu II ma długą ponad 150 letnia historię. Gospodarstwo Pożóg II wchodziło w skład tzw. klucza końskowolskiego, który należał do dóbr książąt Czartoryskich i przeznaczony był pod uprawy polowe. Po kasacie dóbr w 1831 r. przez władze carskie, obiekt przeszedł pod administracje rosyjską, a następnie został przekazany Instytutowi Politechnicznemu i Rolno-Leśnemu w Puławach. W 1869 r. Instytut uległ reorganizacji, a grunty gospodarstwa przekazano nowo utworzonemu Instytutowi Gospodarstwa Wiejskiego i Leśnictwa w Puławach. Po roku 1914 Instytut przeniesiono do Charkowa, zaś po zakończeniu I wojny światowej – już w niepodległej Polsce utworzono w Puławach Państwowy Instytut Naukowy Gospodarstwa Wiejskiego. W okresie międzywojennym w Pożogu II poczyniono szereg inwestycji, między innymi stworzono dobrze wyposażone zaplecze techniczne, w tym pracownię oraz stodołę, która po adaptacji do dziś pełni rolę pomieszczenia do przechowywania zbiorów z doświadczeń.

 

 

Po II wojnie światowej w 1950 roku na bazie PINGW utworzono 9 różnych instytutów.

 

W wyniku tej reorganizacji Pożóg II stał się gospodarstwem doświadczalnym Instytutu Hodowli i Aklimatyzacji Roślin z siedzibą w Puławach. Prowadzono tu szereg doświadczeń głównie nad burakiem cukrowym i roślinami korzeniowymi. Z roku na rok poszerzano zakres doświadczeń o rośliny zbożowe, strączkowe, motylkowe drobnonasienne, oleiste i tytoń. W 1956 roku utworzono w Końskowoli Rolniczy Rejonowy Zakład Doświadczalny, w którego skład obok majątków w Końskowoli i Borowinie wszedł również obiekt w Pożogu I i II. W tym okresie rozpoczęto działalność w zakresie doświadczalnictwa terenowego. Na polu w Pożogu II prowadzono min doświadczenia ścisłe z zakresu uprawy i porównania odmian. W 1975 RRZD przekształcono w Wojewódzki Ośrodek Postępu Rolniczego, a następnie w 1991 w Ośrodek Doradztwa Rolniczego. W tym czasie znaczną część pól odłączono od gospodarstwa, pozostawiając 9 ha gruntów ornych, na których prowadzone są doświadczenia polowe do obecnej chwili."

 

Jestem pod wrażeniem - nie wiedziałem ,że takie miejsce jest !!! Wracam na skrzyżowanie i na Skowieszyn. Staję w polu. Na lewo tak cudowne widoki - garby lubelskie . Sączą się i wzdymają i opadają Piękny widok. Taki nowy dla mnie taki świeży. Nie znam tych terenów choć mieszkam kilka km dalej. Wstyd i smutek. Zaduma. Muszę to wszystko nadrobić......

 

04 maja 2019   Komentarze (3)
pożó   historia   Pożóg  

Jak Holender w Skowieszynie działał...

Miejsce, gdzie był opisany wiatrak w wraz z zabudowaniami.

 

Okolice Puław tego młodego miasta są bezsprzecznie niezwykle interesujące nie tylko ze względu na ich często burzliwą historię ale i cudowność i różnorodność przyrodniczą. Tu właśnie zaczynają się pierwsze małe i skromne , przechodzące w dojrzałe i przepiękne wąwozy lessowe, gdzie warstwa życiodajnego lessu potrafi  mieć nawet 30 metrów. Tu Wisła zabierała i dawała. Ziemia żyzna przy wiślana ale i dla mieszkańców niebezpieczna. Pięknie górki poprzecinane wąwozami, garby na których żółci się rzepak, lub bieli tatarka. To  pszeniczne , złociste pola poprzecinane krzakami porzeczek tych czarnych. To zagony malin pachnące jesienią. Lasy , które otulają swoją czułością to miasto, szumią i zapraszają na przechadzki po nich. To w końcu mimo Zakładów Azotowych i górujących kominów nad krajobrazem wyciszenie na Płużkach zaczynając, przy ujęciach wody dla Pałacu Czartoryskich  przy byłej cegielni i też nieistniejącym wiatraku. I dalej dalej  szlakami niegdyś czarnym dziś żółtym, Greenways lub leśnymi duktami przez bory sosnowe do Piasecznicy swoistej linii od której Kazimierski Park Krajobrazowy się zaczyna i dojrzałe wąwozy – te co zapierają dech w piersiach i wiosną ,latem a jesienią i zimą są cudowne. Ta droga to od setek lat łączyła w sobie dwie średniowieczne wsie – Włostowice i Skowieszyn. To tu znajdziemy miejsca uświęcone krwią powstańców, miejsca egzekucji wykonanych przez Niemców na ludności choćby Skowieszyna , czy walk z „potopem szwedzkim”.  

 

Zdjęcie wiatraka z książki P. Lewtaka.

 

Na tej ziemi – Ziemi Puławskiej dopełnieniem krajobrazu od XIII wieku były wiatraki. Głównie w pełni drewniane jak wiatrak kozłowy – „koźlak”. Ten typ wiatraka był tak popularny na tych ziemiach. Największe występowanie wiatraków można było zaobserwować w XIX wieku. Stanowiły konkurencję dla młynów wodnych. Ileż to na starych mapach można dostrzec w szeregu ustawionych wiatraków jak choćby w Pożogu czy w Bobrownikach na Budzyniu. Pomyśleć ,że w spisie z 1954 roku na terenach polski było ponad 3000 wiatraków z czego nadających się i dalej pełniących swoje funkcje tylko 63 !!??

W dobie maszyn spalinowych czy elektrycznych wiatraki nie potrzebowały już wiatru , były od niego uniezależnione stając się młynami chyba już bez duszy. Jeżdżąc po całej Polsce jeszcze gdzieniegdzie widzę kikuty , relikty tych wiatraków. Gdzie nowe czasy nie znalazły dla nich ani zastosowania ani miejsca przy gospodarzach. Dlatego to dobrze zachowane były zdemontowane i składane w skansenach. Były też unikaty na tych ziemiach jak jedyny wiatrak paltrak z Witowic. Dostał nowe życie i w Kazimierzu Dolnym – Góry Pierwsze dostał nowe życie. Większość nie miała tego szczęścia, została rozebrana , spalona , zniszczona nie tylko przez pożogę wojenną. „Helendrów” mamy na naszej Ziemi Puławskiej 7. Bardzo dobrze zachowany to ten przy Klementowicach. Są jeszcze relikty ich choćby  w Józefowie nad Wisłą.

 

Być może podobnie wyglądał do tego z ziemi Gdańskiej Holender w Skowieszynie. Zdjęcie interent.

 

Skowieszyn i jego „Holender” był w posiadaniu Tomasza Wocióra zakupionego od Ignacego Sykuta z Końskowoli. Zmontowali go na polnej drodze w stronę Puław – teraz to ulica Puławska. W czasie wojny prace w wiatraku się nie odbywały ponieważ Niemcy rozkazali zdemontować skrzydła. Okupanci wykorzystywali go jako punkt obserwacyjny. Fakt teren jest w stronę Puław płaski poprzecinany uprawami i ugorami. Są także źródła które wybijają blisko linii kolejowej. Wypatrywano z niego partyzantów i ludności im pomagającej. Koniec hekatomby II Wojny Światowej był początkiem budowania wszystkiego od nowa na zgliszczach i pogorzeliskach historii swoich domów i terenu. Zamontowano skrzydła i funkcjonował do 1965 roku. Ostatni etap historii tego unikatowego Holendra to rozbiórka wraz zabudowaniami. Skromny krzyż stalowy przy karłowatym drzewku to jedyny teraz znak jego bytności w tym miejscu. Tyle razy tu biegałem i przez myśl mi nie przyszło, że to miejsce ma taką historię. 

Zaznaczony wiatrak z mapy WIG 1937 roku. Aktualnie ulica skowieszyna - Puławska.

 

Zanzaczony wiatrak na Mokradkach. Blisko cegielnia i ujęcie wody dla osady Pałacowej.

 

 

Kolejna karta historii odkryta… a ile tych wiatraków wokół Puław i w nich samych … naprawdę dużo….

Zdjęcie własne , opis na podstawie A.Lewtak „ Wiatraki na Ziemi Puławskiej”. Zdjęcie czarno-białe także w tej publikacji.

 

 

03 maja 2019   Dodaj komentarz
historia   młyny i wiatraki   skowieszyn  

Historia lokalna - Bunkier w Pożogu

W całym kraju 15192 budowle ochronne wciąż drzemią pod fabrycznymi halami, urzędami i zwyczajnymi blokami. Tak zwane ukrycia, w których w razie wojennej pożogi mogłoby szukać schronienia 1,6 miliona ludzi, nie mają dziś prawdziwego gospodarza.

 

Te dane podaje rp.pl. Szokujące nieprawdaż. 

Czas pokoju to najdoskonalszy czas życia na tym świecie. Ale to właśnie za jego czasu państwa i armie przygotowywują się do ewentualnej wojny. Wiele miejsc jak te, nasze puławskie przy drodze na Żyrzyn schrony „Kaniowczyków” każdy zna. Z pieskiem na dłuższy spacer, czy ze strony Puław, czy Rudy w krótki czas znajdzie i odwiedzi. Tam wiadomo, jak nikt nie pilnuje to marnieje. A tu kawał historii. Prawdopodobnie pozostały po II Pułku Saperów Kaniowskich. Prawdopodobnie służył jako schron na amunicję. Las gdzie wybudowano bunkry nosi lokalną nazwę „Las wojskowy”. Na terenie ogrodzonym znajdował się cegaly budynek Prochownią zwany. Cały czas kompleks był pilnowany. Po wojnie budynek rozebran,o a budulec przydał się okolicznym mieszkańcom. Cały kompleks liczy ich około 20. Sporo.

Same Puławy też mają swoją tajemnice. Choćby pod szkołą na Jaworowej,czy na Piaskowej – schrony piwniczne. Tak słyszałem. Cześć ich już nie ma a cześć dalej funkcjonuje. Przekonamy się o tym jak np. znajdzie się konkretny niewybuch, to policja czy wojsko kieruje albo na punkt zboru albo do schronów w mieście.

O tych niemieckich co są w Końskowoli , Pożogu, Moszczance i Janowcu plus dalej, ale tej samej linii Annopol, Gościeradów czytałem trochę. Miałem misję odwiedzić jeden z nich – ten w Pożogu – na samym szczycie wzniesienia ponad 200 metrowego n.p.m.. Nie ma co się dziwić ,że tam Niemcy umieścili i wybudowali bunkier. Po drodze był w Końskowoli przy przejeździe na Pożóg, ale odmachałem mu. Stanąłem przy krzyżu mogilnym. To jest zagadka. Nikt nic nie wie....ale ja się nie poddaję i szukam informacji. Na mapach google oznaczony jako z powstania styczniowego ,ale coś chyba nie bardzo …..

Zatem mijam przejazd w kolejowy w Pożogu tej XIV wiecznej wsi ( w dobrach Końskowolskich)  i przy kapliczce wciągniętej do gminnej ewidencji zabytów – pięknej Królowej Maryi odbijam w prawo. Droga słaba, ale widoki przednie. Od razu wpada się w wąwóz lessowy dość dość głęboki. Tafle łąk ukwieconych mniszkami , przetacznikami, jaskrami mijam po lewej stronie a prawa nasyca się stawem a raczej stawkami. Nigdy tu nie byłem. Nigdy nie chodziłem ze Skowieszyna do Pożoga. A przecież tam jest symboliczna mogiła tych co z pociągów wyskakiwali … Samochód trzęsie jak cholera ale widoki genialne. I nagle asfalt!!!! Do góry czyli tam gdzie jadę!!! Szok. Tabliczka ,że projekt unijny i wąski ale ładny asfalt zabiera mnie wąwozem na sam szczyt. Kręci trochę i mam się na baczności. U szczytu zboże ozime ładnie wzeszło , nowy płot siatkowy - teren prywatny i bunkier. Jest ! Trafiłem. Pisali ludzie – bunkier w porzeczkach. Tak kiedyś było. Dziś ciągnik w dole coś opryskuje. Samochodu nigdzie nie zostawisz bo wąsko. Trudno. Gaszę silnik i lecę z trójkątem w stronę Pożoga i stawiam jakieś 50 metrów od auta by już było wiadomo. I oglądam z zaciekawieniem ten bunkier. Nie znam się nadto na tym temacie choć pracuję w zakładach wojskowych  jako cywil. To mnie interesuje po prostu. 

Dlatego oddaję o tych i tym bunkrze głos ludzi znających się na rzeczy. Poniżej w jednym cudzysłowowie zebrane nie moje lecz pasjonatów i ekspertów informacje jakie udało zdobyć : 

„

 

Niemieckie Naczelne Dowództwo Wojsk Lądowych (OKH) 20 października 1939 roku (dalsze rozporządzenia z 26.10.1939, 11.01. i 4.02.1940 oraz 24.02.1941 roku) podjęło decyzje o budowie linii umocnień na rzekach San, Wisła, Narew oraz rozbudowie umocnień na terenie Prus Wschodnich. Miała ona przebiegać zachodnimi brzegami rzek, tworząc w niektórych miejscach tzw. przedmościa: Krzeszów, Annopol, Dęblin-Puławy, Warszawa. Dodatkowo planowany był rozbudowany system rowów przeciwczołgowych. Budowa umocnień stałych rozpoczęła się w marcu 1941 roku. Rozkazem z 14 maja tego samego roku, w związku z koncentracją wojsk i planowanym atakiem na Związek Radziecki, prace zostały przerwane. W wyniku olbrzymich sukcesów na froncie wschodnim, przewidując szybkie pokonanie Armii Czerwonej, zrezygnowano z dalszej budowy umocnień. Dopiero w roku 1944 Niemcy starali się wykończyć pośpiesznie fortyfikacje. Zgodnie z rozkazami Okręgu Wojskowego Generalnego Gubernatorstwa z 11 lipca 1944 roku linia San- -Wisła obsadzona została załogami bezpieczeństwa. Narew Zgodnie z zaleceniami w rejonie Puław planowano budowę 50 a w rejonie Annopola 30 schronów. Budowę zarządzono przez Inspektora Fortyfikacji Wschód 24 lutego 1941 r po zwycięstwach Niemieckich w Jugosławii i Grecji prace zahamowano.6 października 1941 r polecono przesłać elementy pancerne linii San Wisła Narew na budowany wówczas Wał Atlantycki.

 

Schrony w Pożogu, jak i w Janowcu powstały w tym samym czasie w ramach rozbudowy fortyfikacji na linii wyznaczonej rzekami Narew- Wisła- San, w wchodziły bezpośrednio w skład 130 odcinka Annopol i Puławy- Dęblin ( a właściwie przyczółku Puławy). 19.04.1941 wspomina się iż na całym 130km odcinku Annopol i Puławy- Dęblin wybudowano łącznie 33 węzły oporu z 719 schronami/okryciami (głównie drewniano-ziemnymi), 124 stanowiska obserwacyjne, 78 stanowisk broni maszynowej i przeciw pancernej  oraz 8 stałych obiektów fortyfikacyjnych.

 

Schrony na Przyczółkach Dęblin - Puławy i Annopol powstały według wytycznych OKH z 4.02.1940 r. jako linia San - Wisła .Schron w Pożogu to regelbau 514. Był to schron bojowy, z 1 CKM, do ognia bocznego. Kategoria odporności Bneu. Wnętrze schronu podzielono na 5 pomieszczeń. Uzbrojeniem głównym był karabin maszynowy MG-34, zamontowany na lawecie fortecznej za płytą pancerną 78P9. Do obserwacji okolicy schron posiadał stanowisko z peryskopem pionowym. Obronę schronu zapewniała strzelnica obrony wejścia. Załoga liczyła 6 osób.

 

 

 

Z tego co słyszałem to był polski bunkier i został zdetonowany przez Polaków po opuszczeniu ,kiedyś tam się znalazło parę łusek od kałacha ... Co do tego tunelu to też słyszałem ale wątpię żeby jak na tamte czasy to było wykonalne ,już prędzej gdzieś jest jakiś podziemny schron czy składzik amunicji .jest tam taki kanał zaślepiony łączona ścianką . Podobno brat kolegi znalazł tam hełm jakiś .

 

Co do Pożoga to jeszcze wiele tajemnic/legend podobno w Pożogu mieszkańcy wykoleili pociąg z dostawą dla wojsk niemieckich .Jeszcze u niektórych mieszkańców można spotkać słynny niemiecki "taboret z dziurą", skrzynie drewniane i blaszane po broni i amunicji .

 

Dopiero teraz skojarzyłem pewne fakty. Dziewczyna, która mi dała namiary na ten bunkier wspomniała, że babcia jej opowiadała jak ich zapędzono do budowy bunkrów w Pożogu i Końskowoli. Przecież to powinno mi było od razu podsunąć motyw Niemiecki. Człowiek nie słucha wszystkiego uważnie i potem nie przetwarza informacji jak trzeba.

 

 

Przedstawiony na zdjęciach schron z Pożogu to regelbau 514. Był to schron bojowy, z 1 CKM, do ognia bocznego. Kategoria odporności Bneu. Wnętrze schronu podzielono na 5 pomieszczeń. Uzbrojeniem głównym był karabin maszynowy MG-34, zamontowany na lawecie fortecznej za płytą pancerną 78P9. Do obserwacji okolicy schron posiadał stanowisko z peryskopem pionowym. Obronę schronu zapewniała strzelnica obrony wejścia. Załoga liczyła 6 osób.

Wnęki przy wejściu: jedna (ze śladami mocowania) na przyłącze telefoniczne, druga - może na sam telefon, nie wiem. Ale to standard w takich schronach.

To co jest niby zrzutnią granatów w rzeczywistości jest zapewne elementem systemu wentylacji.

Dalej widzimy fragment futryny drzwi pancernych, i chyba zgniecione drzwi gazoszczelne.

Korytarz we wnętrzu obiektu to wyjście awaryjne. Elementy po obu stronach wejścia to osłona czerpni powietrza

 

„

 

Choć to jest tragiczna historia i godna najwyższego potępienia zbrodnia na Polsce przez Niemcy  to jej relikty są. Można je odwiedzić i się zastanowić czy na pewno wojny i cierpienie milionów jest konieczne....

Dokładna lokalizacja GPS :

GPSLatitudeRef - N

GPSLatitude - 51  22  39.92 (51.377756)

GPSLongitudeRef - E

GPSLongitude - 22  4  1.77 (22.067158)

GPSAltitude - 195.76 m

 

Dane cytowane pochodzą ze stron : gmina Gościeradów, forum.tradytor.pl, fortyfikacje.net, odkrywca.pl, eksploatorzy.com.pl oraz „Rudy ...nasze miejsce na ziemi” H.Kopron, I.Wiejak.

 

02 maja 2019   Komentarze (3)
pożó   historia   pożóg bunkier  

Historia lokalna - cmentarz epidemiczny (?)...

Znów przyszło zmierzyć się z czymś zapomnianym....

 

 

 

Człowiekowi się wydaję ,że już wszystko widział i wie. Patrzy na mapę Końskowoli i wie wszystko ( z grubsza). Okazuje się , że wie bardzo mało albo wręcz nic. Wsiadam w Mkę i udaję się do miejsca , gdzie nawet miejscowi nie bardzo wiedzą i kojarzą. Moja wizyta w Bibliotece w byłym mieście Końskowoli kończy się nie tylko zakupionymi cudownymi książkami w tym Pana Aleksandra Lewtaka wybitnego regionalisty i pasjonata historii tej lokalnej przede wszystkim . Od cudownych Pań z Biblioteki dowiedziałem się sporo i o tym miejscu też i też ile mogłem t dałem od siebie.....

 

 

Uzbrojony w ortalion bo i padać zaczęło jadę d tego cudownego miejsca na świecie nazwaną Witowską Wolą czy Konińską Wolą czy po prostu aktualnie Końskowolą. Ale cel wizyty tajemniczy i bardzo emocjonalny. Trafiam bez pudła. Gaszę silnik i już czuję dreszcz ,emocję. Widzę odbicie Kurówki do stawów na Pożóg . Sucho , rów suchy a dalej już zmeliorowany. Czuję już jak wzbierają we mnie emocje. Wchodzę w lasek , zagajnik na końcu Końskowoli a początku Witowic – miejscowości podstawowej – fundamencie. A tu taka przekorność losu historii , że Wola stała się ważniejsza niż jej żywiciel, fundament pierwowzór i ojciec czyli Witowice. Starsze, ale chichot historii odsunął go n bok dając przez setki lat dzierżyć prym jego Woli – Konińskiej Woli. Potem zrobił to samo z tą cudowną miejscowością – byłym miastem Końskowolą na rzecz Puław.

 

 

Ja już czuję że to miejsce jest uświęcone. Choć drzewek młodych sporo , krzaków też i starych drew kilka czuję już miejsce pochówku. Czuję te cierpiące dusze choć nie tak mocno jak w Bobownikach czy Gołębiu na tamtych epidemicznych cmentarzach Tam był niewymowny żal i smutek rozgoryczenie i brak zrozumienia tych dusz ,że zostały tak nagle zabrane. Wybaczcie , ale wyczuwam ciut tą mistykę. Tu lasek rośnie , żadnego grobu,żadnego małego krzyża – nic. Ptactwo ćwierka , szum byłego miasta słychać , samochody , kosiarki burczą , psy ujadają w oddali. Południe. Słońce na chwilę zagląda i oświetla ten teren. To na moje oko kwadrat , myślę sprawdzę na Lidar. Stąpam powoli , każdy krok to przecież stąpanie po czyimś grobie pewnie. Staję przy wysokim drzewie. Pochylam głowę i zaczynam modlitwę , za te dusze tu umęczone i pogrzebane. Za ich niedoszłe życie. Czuję obecność jakieś siły w tym miejscu. Czosnaczek na krawędzi zagajnika pięknie kwitnie. Zarywam kilka liści – lubię to ziele. Daje taki cudowny posmak czosnku. Suszę w domu i mam. Najlepiej zbierać teraz właśnie. Myśli pogrążone w tym miejscu. Nic o niem nie wiedziałem , a teraz tu jestem. Coś niebywałego jakoś bardzo dziwnego. Słyszałem ,że tu Żydów umęczyli Niemcy nie szczędząc historii cierpienia. Tu przecież w Końskowoli jak i Puławach czy Dęblinie to wyznanie Mojżeszowe doznało cierpień i śmierci w zesłaniach do obozów zagłady. Nie wiem , być może tu były, ale młode drzewka wówczas były krzakami. Przechodzę w stronę Kurowskiej. Czuję coraz większe napięcie otoczkę emocji które wzbierają – nie bez powodu.

 

Pojawia się krzyż na horyzoncie. Drewniany , zmruszały , belka poprzeczna mocowana na drut kolczasty już zardzewiały. Od razu widać , że to krzyż cmentarny sama inskrypcja na nim to potwierdza. „W Pokoju Wiecznym Zmarli Nasi” nie tylko świadczy o miejscu pochówku ale mówi wprost ,że to cmentarz były cmentarz katolicki. Potwierdzają to mapy z 1937 roku. Pokazują i innowiercze miejsca pochówku. W takiej Końskowoli tyle miejsc pochówku i tylu wyznań... Przecież dalej przy latarni – kapliczce cegłami otoczonej w Witowicach też jest mały cmentarz i to epidemiczny raczej. Witowice i Końskowola i Opoka mają kilka kapliczek latarni dla dusz i dla ochrony przed nadchodzącą epidemią. One niestety były bezlitosne.

 

 

 

Cytując Teatr NN z Lublina :

 

„Choć uznaje się, że szalejąca w XIV wieku w Europie czarna śmierć, czyli dżuma, ominęła nasz kraj, wydaje się, że informacja o wybudowaniu w mieście w tym okresie pierwszego szpitala może wskazywać na to, że jednak i tu zagrożenie było realne. Jedna z największych lubelskich zaraz miała miejsce dopiero w 1572 roku. Nie tylko zdziesiątkowała ludność, ale także zahamowała na pewien czas rozwój handlu. Zagadką pozostaje odpowiedź na pytanie, czy zaistniało w mieście jakieś wydarzenie, które ją wywołało, czy została przyniesiona z zewnątrz. Do kolejnej epidemii morowego powietrza doszło w 1592 roku. Następne miały związek z nawrotami tzw. dżumy mediolańskiej. Do Lublina dotarła ona w latach 1620, 1622, 1623–1625, 1627–1630, 1635, 1641,1645, 1650, 1652, 1657–1658 i 1677–1678. Do epidemii dżumy dochodziło także w latach 1695, 1707–1712, 1715, 1720 oraz 1736–1737. W XIX wieku ludność Lublina dziesiątkowała cholera zbierająca swe żniwo w latach 1827–1831, a także 1855 i 1892. Wojny światowe przyniosły kolejny nawrót cholery oraz tyfus, które pojawiły się w latach 1915 i 1942. Te pomory nie były już tak tragiczne w skutkach. Lepsze warunki sanitarne, rozwój nauk medycznych i upowszechnienie lekarstw sprzyjały walce z chorobami..”

 

 

A same pobliskie Puławy nawiedziły fale cholery i morowego powietrza choćby w 1708r , 1852, 1856 ( gorączka tyfusoidana) czy 1892r. Ta ostatnia dotknęła na pewno Końskowolę dając wotum w postaci budowy kapliczki przy kościele św Anny z karawaką. Pierwsza z 1708 roku postawiła trzy krzyże na wzniesieniu XIV wiecznego miasta Kazimierza Dolnego. A te powstańcze choćby z listopadowego Powstania co dotknęły Gołąb ? Czy mór co na tyfus plamisty pokotem położył mieszkańców Bobrownik. Tu też była epidemia. Ksiądz wspominał w kościele. Pochowano nie gotowych na śmierć ludzi.

 

Tu już tylko przypuszczenia moje ,skoro nie był obecny cmentarz w wielu XVIII , XIX wieku wiec miarkuję , że powstał albo na końcu XIX wieku lub o pierwszej wojnie światowej , która obróciła w pył Końskowolę. Idąc za książką Sto Osobliwości na Stulecie Niepodległości – Jacka Śnieżeka :

 

„W Końskowoli na 333 zaewidencjonowane budynki spalono aż 326! Całkowicie wypalona została północna i wschodnia zabudowa pierzei rynku oraz kwartały zabudowy na tyłach tych pierzei. Kompletnemu zniszczeniu uległa dzwonnica. Rosjanie zabrali z niej trzy XVIII-wieczne dzwony odlane przez gdańskiego ludwisarza Witwercka. Kościół parafialny nie uległ zniszczeniu. W kościółku św. Anny, na pow. 48 m 2 została zniszczona dachówka i trzy okna oprawne w ołów i cynę. Ponadto spalone zostały: wikariat, organistówka, przytułek, dwa „domy muzyki kościelnej”, ogrodzenie cmentarza oraz zabudowania gospodarcze. Dziekan dekanatu puławskiego ocenił w sierpniu 1919 r., że parafia w Końskowoli potrzebowała na likwidację szkód wojennych 50 000 koron. Spalona została również synagoga."

 

Krzyż z lat 50 -tych skromny – mówi wszystko. Odmawiam modlitwę,czuję że te dusze są tak mocno nie skrępowane. Ptaki dają koncert. Zagłusza to człowiek ten stan, rozglądam się leżą puszki po piwie kalosze , flaszki i gruz blisko. Ot śmietnik dla tych okolicznych albo nie okolicznych mieszkańców. Jak na młodszym na Górnej Niwie cmentarzu żydowskim. Odchodzę z tego miejsca ,chyląc czoła i dając westchnienie duszom tu pochowanym. Bo przecież to cmentarz epidemiczny....

 

 

Postanawiam iść do końca do ubojni w Witowicach by spotkać się z kolejną kapliczką – latarnią. Już w lesie....Odjeżdżam zmieszany.... To co napisałem to tylko moje przypuszczenia i mapy które są wiarygodne. Liczę na Was drodzy czytelnicy o rozwianie wątpliwości bądź opowiedzenie od nowa tej historii – tego miejsca. Znajduje się w lasku między ulicą Wschodnią a Polną.

 

 

mapa z 1937 roku

 

 

Zdjęcie Lidar - ukazuje zarys cmentarza

 

Zdjęcia i przemyślenia moje. Opis z – cytowane w treści i ze strony  Złe miejsce dla ślimaków.

02 maja 2019   Komentarze (1)
cmentarze   filozofia   historia   wyznania religijne   końskowola   epidemie   cmentarz epidemiczny Końskowola  

Historia Lokalna - Nadwiślanka wieś tuż...

Wieś Nadwiślanka...i jej urok nie tylko kolejowy.

Ładny dzień się zaczyna. Mgła nad polami rzepaku przy Borowej i byłego folwarku Borowina wprawiła mnie w bardzo nastrojowy i pozytywny nastrój. Dziś miałem nic nie odwiedzać – ot może przycupnąć przy Wiśle w Borowej…. Lecz postanowiłem, mając chwileczkę czasu by odwiedzić miejsce, gdzie nie byłem – Nadwiślanka. 

 

 

Malowniczo położona wieś dawniej w gminie Pawłowice, dziś w gminie Stężyca. Ot – widać ją ( Stężycę gołym okiem) . I takie uczucie wiedząc o historii tych miejsc ( okiem amatora) nie bardzo wiem jak stanąć. Czy plecami do miejsca zagłady dziesiątków tysięcy więźniów a frontem do byłem potęgi handlu wiślanego – królewskiej Stężycy? Czy na odwrót … tak źle i tak nie dobrze. Cudowność pół i łąk patrząc na byłe królewskie miasto mnie ujęła. Wiem ,że to miejsce jest w zgodzie z tą naturą. Zostawiłem za sobą relikty fortu nr 1 Młynki. Dziś mówią ,że to "Nadwiślanka" odwiedzałem niezadbany forteczny carski cmentarz i jak zwiedzałem Michalinów. Tym razem za reliktami fortu w prawo. Tabliczka krzyczy na mnie ,że w tym bajorku fortowym nie wolno łowić ryb ani tam wchodzić.  Kto tam by w tym bagnie , gdzie widziałem pojemniki od smarów , wiadra i rury spustowe ryby łowił? No ale może i łowią….na forcie II też łowią…

 

Konkretna droga ,kostka duża, równo położona. Pewnie jakiś czas temu. Jak i już 9 lat od zaczęto pracę związaną z budową wodociągu ( Budowa sieci wodociągowej w miejscowości Nadwiślanka - Koszt inwestycji – 19.962,56 zł – informacja ze strony powiat.ryki.pl).

 

Po forcie generała Prądzyńskiego zostało tylko kilka nierówności terenu i gruz. A warto choć wspomnieć o nim. Idąc za opisem A.Bystrzyckiego „Twierdza Dęblin 1837-1915” :

Fort nr 1 (Młynki) położony w odległości 400 m od Wisły, 3 km na płn.-zachód od centrum cytadeli, tuż koło drogi prowadzącej do Stężycy. Wylotem skierowany w stronę cytadeli, ogniem swych 24 dział przykrywał wyżynę pod Budami Plebańskimi, teren między torem kolejowym a Kukawką, dworzec kolejowy. Rycice i tor kolei dąbrowsko-dęblińskiej (ramiona płn.-wschodnie) oraz mokradła między torem kolejowym a drogą do Stężycy i prawego brzegu Wisły w promieniu 2,5 km (ramiona płn.-zachodnie). Budowany w latach 1881—1882 z cegły na kamiennych fundamentach, miał narożniki i obramowania wykonane z granitu. Załogę stanowiło 1000 osób.

 

 

Fort został wysadzony przez saperów dnia 4 sierpnia 1915 roku. Akcja wysadzania tego i innych fortów trwała do godziny 15. Wraz z fortami wysadzono także Cytadelę i opuszczono Twierdzę Dęblin zgodnie z otrzymanym rozkazem z dnia 23 lipca 1915 roku. Egzekutorem rozkazu był jej komendant gen. A von Schwarz.

 

Ta miejscowość jest ściśle związana z budową Kolei Nadwiślańskiej , którą zatwierdzono w 1874 roku a oddano do użytku w 1877 roku. Całe około 530 km z mostami itd. 

A ile się ciągnie remont teraz? Ech…. 

Pojawia się w zapiskach z 1880 roku jako miejscowość posiadająca 4 domu, 32 mieszkańców i 261 morgów ziemi. Skromnie. Przy bliskich miejscowościach jak Rycice , Michalinów to bardzo skromnie nawet. I ta skromność pozostała w niej. Wjeżdżając do tej pięknej wsi ,mając po lewej stronie pola ,łąki przed stężyckie a po prawej zabudowania i w oddali majaczący Dęblin poczułem sielski spokój i taką domową aurę wręcz. Psy gdzieś szczekały a na mgle ciągnął się ich cieniutki jazgot. Zabudowania z przewagą nowych domostw , ładnych willi zadbanych choć przeplatają się z piękną architekturą drewnianą. Co przykuło moją uwagę to mała ilość studni czerpakowych  na rzecz  ręcznych pomp  tzw STUDNI ABISYŃSKICH. Na jednej z fotografii pięknego bardzo zadbanego domku jest ona widoczna. Typowa ulicówka mimo tego nie nudzi się, podziwiam . Z daleka widzę stojące wagony na torach a same tory przebiegają przez tą miejscowość. Ciekawy i mało spotykany widok. Widać ,że to tu normalność i ta synergia już od dawna jest obecna , znormalniała. Druga stawiam samochód i rozkoszuję się widokiem łąk Nadwiślanki.  Kapliczka jedna z dwóch uwieczniona ,zadbana wotum podziękowania mieszkańców z 198r roku . A przed nią na początku miejscowości krzyż drewniany, wymowny, stary z 1926 roku. Robi w tej poświacie poranka wrażenie mistyczne i uduchowione. Jadę do przejazdu kolejowego po prawo droga na Michalinów , na stację PKP. Widać w oddali zabytkową wieżę wodną z 1920 roku. Przejeżdżam tory , druga część wsi.

 

 

W sumie jej koniec lekki zakręt w prawo i kostka się kończy i zaczyna droga polna. Psy mocno tu ujadają , jest ich dużo. Patrzą się wymownie na mnie , tak rano i ktoś się tu zapuszcza ..myślą pewnie…. Dojeżdżam do modernizowanego przez PKP miejsca. Nade mną góruje most kratowy – wiadukt linii Łuków-Radom nad linią Warszawa-Dorohusk. W porannym brzasku wygląda majestatycznie. Świergot ptaków , ciepło porannych promieni ogrzewa jeszcze ciut zaspaną twarz. Rozglądam się na boki. Widzę bezkres pól, łąk , gdzieś w oddali zagajniki być może na historyczne Budy Plebanka i Budy Kruko(ó)wek widoczne na mapach z 1808 roku. Tego nie wiem. Za dużo tu historii. A jak to wyglądało przed koleją ? jak tu się żyło? Jak kolej zmieniła to miejsce? 

 

 

Z tymi pytaniami wracam szutrową drogą na Michalinów i dalej do pracy… wiedząc, że gdzieś tam jest wspomniany przez kogoś kolejny słup wskaźnik dozoru artyleryjskiego. 

 

Zdjęcia własne. Opis o wsi z Sł. Geograficzny Królestwa Polskiego i innych Krajów Słowiańskich z 1880 roku oraz podane przywołane w tekście. plus własne przemyślenia.

30 kwietnia 2019   Komentarze (2)
historia   dęblin   wisła   Nadwiślanka Fort I Dęblin  

Historia Lokalna - Mogiła powstańców

Jakie potyczki upamiętnia ? idąc za forum ekploatorzy.com.pl 

„ Być może chodzi tu o wydarzenia nocy 1/2 marca 1831 r.? Gdy Celni Strzelcy Świętokrzyscy pod dowództwem hr. Juliusza Małachowskiego na rozkaz gen. Dwernickiego stacjonującego po drugiej stronie zamarzniętej Wisły w miejscowości Granica uderzył na koszary rosyjskie w Puławach i zdobył je bez strat własnych? W walkach uczestniczył też oddział piechoty pod dowództwem kpt. Apolinarego Nyki i por. Plewaki (wszyscy trzej dowódcy biorący udział w ataku otrzymali za ten wyczyn złote krzyże Virtuti-Militari o numerach 26; 24; 25)

Kopiec zwykle jest usypywany na mogile (chyba że jest jedynie kopcem symbolicznym). A skoro nie było strat własnych to nie było poległych powstańców, których by tu można było pochować.

 

Kolejne wydarzenie to walki o Kazimierz Dolny. Dokładniej odwrót resztek wojsk z Sierawskim na czele 18 kwietnia 1831 roku. Uchodząc wciąż walczyli z wojskami Kreuza. Zmierzali do Puław gdzie czekać miała mała załoga pod dowództwem Madalińskiego pozostawiona dla ochrony przeprawy przez Wisłę. Ci jednak na widok wycofujących się oddziałów sami wycofali się za Wisłę pozostawiając walczących bez pomocy

Z opowiadań mojego dziadka i historii, którą przekazali mu inni ludzie zamieszkujący wtedy Parchatke, wynika, że krzyż dotyczy właśnie tego zdarzenia z 1863 roku podczas powstania styczniowego, co zgadza się z opisem historii parafii zamieszczonej na stronie, do której zamieściłem wyżej link, sam krzyż jak i pomnik postawiono dopiero po 2 wojnie światowej z tego co słyszałem od mojego dziadka, wcześniej prawdopodobnie na miejscu tego pomnika stał drewniany krzyż, podobnie jak kiedyś na drodze do Kazimierza tuż za Parchatką podobno stał też jeszcze jeden krzyż upamiętniający śmierć jednego z żołnierzy, którego nie ma już teraz, ale wg przekazów mojego dziadka stał tam krzyż na mogile jednego żołnierza, nie pamiętam niestety stopnia ani imienia czy nazwiska tego żołnierza.”

 

Idąc za informacją Pana Michała Deputata z:

„Kopiec usypano w roku 1916 na którym ustawiono betonowy pomnik z krzyżem. Całość odnowiona została w 2013 roku, położono min nową tablicę z inskrypcją.

Na krzyżu wyryty napis: "Poległym za Polskę, wieczny im pokój. 1863."

 

 

29 kwietnia 2019   Komentarze (1)
cmentarze   historia   parchatka  

Historia - Mapa Królestwa Polskiego 1885

Bardzo ciekawa mapa z 1885 roku. Warto zajrzeć !

 

 

Link do całej mapy :

https://polona.pl/item/mapa-pogladowa-krolestwa-polskiego,Mzc0MTU2OA/0/#item

25 kwietnia 2019   Dodaj komentarz
historia   mapa królestwa  

Historia lokalna - tajemnicze miejsce - cmentarz...

 

 

Tajemnicze miejsce, emanujące jakąś energią. Idę z dzieckiem na spacer. Mijamy już Murarską w Puławach. Już blisko. Słońce pięknie przygrzewa już o 9 rano. Synek spokojny zajada chrupka. Siedzi w wózeczku. Ja już prawie 1,5 km pcham ten wózek by zaspokoić głód wiedzy i historii. Jesteśmy. Przed świętami. Dużo osób kręci się przy posesjach. Kapliczka maryjna w tle , oddalona od drogi. Prowadzi chodniczek do niej a w sumie do posesji. Barwinki po prawo ubarwiają drogę do niej a iglaki pięknie zielenią się przy płocie. Furta na posesję znajduje się tuż przy kapliczce. 

 

A ona sama jest wpisana do Gminnego Rejestru Zabytków w Puławach – zapis w miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego nr XX/178/2004 – ulica Norblina działka nr 835/2. Figuruje jako Kapliczka Matki Boskiej z karty wynika ,że powstała w XIX/XX wieku. Odnowiona , obielona. odmalowana. W niszy duża figura Matki Boskiej z rozłożonymi jak na powitanie dłońmi. Jeszcze oglądając zdjęcia z 2012 roku a teraz to kapliczka przeszła gruntowną zmianę – odnowienia. 

 

 

 

Wiadome, że historia Włostowic to od pierwszych źródeł pisanych czyli 1368 roku posiada olbrzymią przy Puławach historię wstecz. Stając się w latach 30 -tych ubiegłego wieku dzielnicą rozrastających się Puław. Zmieniała swoje oblicza przez ciągłą rozbudowę, ale i klęski jak pożary, najazdy okupantów.

O tych czasach niemo świadczą postawione kapliczki i to nie tylko w Puławach i okolicach lecz i całej Polsce. Położenie wśród domostw aktualnie, w dość bliskim sąsiedztwie już Parchatki jest trochę „na uboczu”. I gwarantuje, że wiele osób zapuszczających się w te tereny  ( a teraz coraz więcej bo kawałek „małej obwodnicy „ Puław puszczony jest przez bliską temu miejscu ulicę  Zabłockiego nie ma pojęcia o niej.

 

 

 

A czy miejscowi mają? Podpytałem się kilku „starszych” napotkanych blisko to stwierdzili ,że nie bardzo wiedzą co tu było albo ,że chyba coś kiedyś było tu.

Nie jestem w posiadaniu danych z badań archeologicznych prowadzonych w tym miejscu lub bliskim  - Stanowisko Archeologiczne AZP 74-76/78-13 ,gdzie badano pradzieje ,wczesne średniowiecze, oraz okres XVII- XVIII w. Wielka szkoda. Być może potwierdziły by umiejscowienie w tym terenie cmentarza epidemicznego. Idąc  jednak za informacją  zawartą w trobal.pulawy.pl , gdzie możemy wyczytać , że podczas prac ziemnych odkryto w okolicy kapliczki mogiłę zbiorową. Śp wybitny historyk, regionalista  Mikołaj Spóz wiąże tą mogiłę z epidemią cholery  z roku 1708 r, która zabiła niemal połowę mieszkańców Włostowic. Tu się zatrzymajmy.

 

 

Studiując mapę Europy z XVIII wieku interaktywną ( mapire.eu) , dokładną widnieje w okolicach młodszej kapliczki tuż przy teraźniejszym skrzyżowaniu ulic Norblina i Zabłockiego cmentarz. 

Miejsce zanaczono na czerwono to kapliczka, widzimy po lewo cmentarz zamknięty. Na południowy zachód na czerwono kościół na Włostowicach.

 

 

Wykluczone byłby to cmentarz żydowski bo zgodnie z podaniem informacji ze strony Wirtualny Sztetl w Puławach były dwa cmentarze żydowskie , oba już nieistniejące ( jeden z nich był dość blisko przy ulicy Kilińskiego ( miedzy Racławicką i Murarską) powstał w I połowie XVIII wieku, drugi w I połowie XIX po likwidacji wcześniej wymienionego powstał na ulicy Piaskowej . Cmentarz na Włostowicach za donacji Czartoryskich został poświęcony  przez ks. Ostrowskiego  i oddany do użytku w 1801 roku. Choć najstarszy nagrobek mówi od 1797 roku jako dacie śmierci  (Ferdynandowi Goguelowi, najlepszemu Mężowi, Walecznemu Żołnierzowi, Wiernemu Przyjacielowi – Adam Książę Czartoryski opłakujący w roku 1797) . Sugeruje to , że zanim założono cmentarz parafialny, było tu wyznaczone miejsce na grzebanie innowierców.

 

Na mapie owy tajemniczy cmentarz jest ogrodzony co może sugerować ,że był to cmentarz epidemiczny lub co raczej nie miało miejsca cmentarz parafialny. Na mapach z XIX i pocvz XX wieku nie było już po nim śladu, jedynie cmentarz żydowski przy Kilińskiego jest zaznaczony.  Epidemie pustoszyły całą Europę. Ta z 1708 roku – cholera - wywarła ogromny wpływ na te tereny. Choćby w Kazimierzu Dolnym na wzniesieniu nad miasteczkiem ustawiono trzy krzyże w celu upamiętnienia tej tragicznej chwili dziejów. Dziś mówi się o Górze Trzech Krzyży. A takich  gór o tej nazwie jest kilka blisko Puław – choćby w Parchatce, Janowcu czy Witoszynie.  W Puławach na ulicy 6 Sierpnia jest kapliczka epidemiczna upamiętniająca kolejną falę cholery w latach 1852 i  1892 r. W niszy jest figurka Maryjna natomiast na płycie jest karawaka. Takich miejsc jest więcej, choćby Końskowola przy kościele św. Anny , czy przy farze Kazimierskiej.  A tu mamy kapliczkę Maryjną bez żadnej informacji o morowym powietrzu. Fakt ,że powstała później na przełomie XIX/XX wieku może świadczyć o tym ,że nie tyle ,że była świadkiem epidemii cholery lecz raczej stała na straży by uchować i ochronić mieszkańców przez następnymi falami epidemii. Pamiętajmy, idąc za Tygodnikiem Lekarskim z 1856 roku na stronie 35 można wyczytać, że gorączka tyfloidalna występowała w 1856 roku w Instytucie Panien w Puławach, a nękanie tyfusem szczególnie w okresie wojny i powojennych, było częste i zbierało żniwo okrutne.  

 

Zatem zostaje mapa i zaznaczony ogrodzony teren przy kapliczce na mapie z XVIII wieku, zostają także przywołane wyżej przypuszczenia śp. Mikołaja Spóza. To dużo żeby być pewnym i stwierdzić jednoznacznie ,że tak było ? Nie wiem. Minimum dwa źródła różne mówiące o tym samym i tak samo sugerowały by ,że tak zaiste było. Ja mam tylko ,albo aż takie źródła. 

 

 

Być może to miejsce pochówków żołnierzy walczących w czasie wojny polsko – szwedzkiej ? tzw „potopu szwedzkiego” ?  Może i to też właściwy trop. W pobliskiej Parchatce postawiono kapliczkę upamiętniającą  trzechsetną rocznicę czasu potopu.

 

Kolega, pasjonat historii i regionu Michał Deputat opisuje dość bliskim położeniu kapliczkę w Parchatce na grupie FB mówiącej o wsiach Lubelszczyzny  :

„Murowana kapliczka z zadaszeniem z krzyżem w Parchatce, powiat Puławski. W gablocie figura Matki Boskiej. Ciekawostką jest data na tablicy: "1656-1956". 

Data wskazuje na wydarzenia związane z pobliskim terenami, a głównie z obozowiskiem szwedzkim wojsk Karola X Gustawa i z potyczką z polską jazdą przed bitwą pod Gołębiem. Potyczką miała miejsce niedaleko Włostowic. Podejrzewany że w tym miejscu pochowano Polaków którzy ranni przewiezieni zostali do obozu a następnie dobici z rozkazu szwedzkiego króla. Wg moich danych archeolodzy nie stwierdzili w tym miejscu żadnego pochówku, choć nie wykluczone że mogła powstać w miejscu krzyża lub innej kapliczki ufundowanej przez rodziny poległych żołnierzy lub też nawiązuje do wydarzenia które zatarło się w pamięci potomnych .” 

 

Ciekawym uzupełnieniem jego opisu jest komentarz kolegi także pasjonata historii i regionu Mariusza Głosa :

 

„Pan Lewtak w swej publikacji ,,Szlakiem Walki i Męczeństwa na terenie Kazimierskiego Parku Krajobrazowego'' napisał : ,,(...)kapliczka wystawiona została w trzechsetną rocznicę potopu szwedzkiego. Poprzednio w tym miejscu stał drewniany krzyż, Parchatka podobnie jak wiele sąsiednich miejscowości (Janowiec, Kazimierz Dln.,Włostowice) została doszczętnie spalona podczas przemarszu wojsk szwedzkich Karola Gustawa w roku 1656. Swe wyczyny Szwedzi powtórzyli w czasie wojny północnej (11 sierpnia 1705 r.) pod dowództwem Karola XII (...)''.

 

I teraz trudno rozstrzygnąć jednoznacznie czy te wydarzenia z okolic Włostowic miały swój tragiczny finał w masowym grobie przy kapliczce? Chyba tylko badania lub wynik badań wcześniej wpisanych przeze mnie dało by odpowiedź jednoznaczną. Być może ktoś z Państwa ma na to miejsce jednoznaczną odpowiedź lub choćby podpowiedź. Bo to miejsce emanuje tajemniczością  i smutkiem mimo tego porannego słońca….

 

Zdjęcia własne. Opis powstał na podstawie  podanych przy tekstach osób lub stron www.

 

23 kwietnia 2019   Komentarze (3)
cmentarze   historia   włostowice   epidemie   epidemia holery   cmentarz Włostowice  

Historia lokalna - Rynek w Końskowoli

 

Czy w Końskowoli zatracił się klimat tego byłego niestety XVI WIECZNEGO miasta ?

 

Nie !

 

Dziś krótki rekonesans po centrum tej miejscowości. Choć znam ją co nie co to dzisiejsza wycieczka dała mi wiele przyjemności. Ale i sprowokowała do zadumy nad tragiczną historią tego miejsca , by w końcu zobaczyć jak się ta miejscowość zmienia stając się zadbana i odnowiona a przede wszystkim szanowana przez mieszkańców i przybyszów. Zadbane byłe miasto nie tylko posiada olbrzymią historię i wyróżniało się na tle innych miast Lubelszczyzny , zaprasza na aktywności sportowe wyznaczając szlaki dla chodziarzy, budując siłownie na świeżym powietrzu.

 

Ratusz z 1775 roku w przebudownie.

Same miasto zaplanowano i zbudowano zgodnie z wymogami urbanistyki polskiej czasu renesansu. Trzeba pamiętać, że nie była to miejscowość jak miasto lokowane na „ surowym korzeniu” tylko lokowane zostało na istniejącej już miejscowości Wola Witowska. W księgach miejskich z XVII wieku oraz plany z XIX wieku są potwierdzenia jej renesansowego układu urbanistycznego. Pierwotne założenia miasta Końskowola lokowanego w 1532 roku były wraz z rozwojem miasta i przynależnych Tęczyńskim terenom zmieniane i ulegały ciągłym zmianom w następnych stuleciach. Samo miasto pierwotne było otwarte - jako ośrodek miejski a nie obronnym co sugeruje jego pół rolniczy charakter. Kolejna faza budowy miasta to rozmieszczenie tereny pod miasto.

 

Wytyczono Rynek na kształt prostokąta oraz ulice , których nazwy zachowały się dopiero z XVII wieku. Choćby ulica ku młynowi, Szpitalna,od Lubelskiej do Stawu, czy ku browarowi. Obszar wokół Rynku i ulicach podzielono na działki siedliska w ilości około 80. Układ przestrzenny Końskowoli nawiązywał do układu wsi przed lokacją miasta . Zakończenie wszystkich faz budowy miasta nastąpiło około 1545 roku. Wówczas to 6 lutego Bp krakowski Piotr Gamrat na wniosek Tęczyńskich potwierdził organizacje i uposażenie parafii przy kościele św Krzyża. W 1552 roku pojawiła się po raz pierwszy wśród miast województwa Lubelskiego. W 1553 roku miasto posiadało około 700 mieszkańców co stawiło ją w równym rzędzie z takimi miastami jak Opole, Kurów,Kraśnik czy Bychawa.

 

Historia ta to tylko początek tego co ta miejscowość ma przekazania nam potomnym. Ja zaczytuje się o niej od jej właściciela Męciny z Konina już w 1399 roku w pisanym dokumencie króla Jagiełły z 4 października gdzie był on wymieniony jako bardzo ważna postać. A jest miejscowość pod Limanową - Męcina ot 300 km od Puław;). Układ się zmieniał a ten przywołany przeze mnie to ten z początków założenia miasta. Pożary, najazdy, wojna domowa, potop szwedzki , wojna północna , kampania napoleońska na Moskwę ,zabory zmieniły układ miasta lecz duch pozostał .

 

Dziś właśnie postanowiłem zaciągnąć powietrza z dawnego miasta o wybitnie bogatej historii. Przechadzając się po ulicach otulających drugi już ratusz w Końskowoli wybudowany w 1775 a teraz przebudowywany miałem uczucie i odczucie , że cofnąłem się w tamte czasy. Ciasna zabudowa i wąskie uliczki . Często drewniana zabudowa przeplatana przez nowe budynki nie odstraszyła mnie a wręcz potęgowała uczucie obcowania z historią. Kościół centralnie , monument , przy nim skromny ratusz z donacji Czartoryskich ,potem ulica Rynek, stare zabudowy tak mocno kontrastują z pięknym odnowionym zespołem kościelnym. Ulica Rybna, tu studnia i kury i ten klimat , wąsko ,idę dalej Spokojna ulica. To tu był i już nie ma po nim śladu stary ( 1 z dwóch) XVI wieczny cmentarz żydowski i nie mały bo 0,5 hektara.Pobudowane nowe domy wplatające się w stare zabudowania i ciek wodny przy ujściu do Kurówki. Myślę, że na łąkach tych do stawów był umiejscowiony. Czapkę zdejmuję i odprawiam krótką modlitwę. Wędkarz przy stawie dziwnie patrzy się na mnie. Pewnie nie wie ,że po drugiej stronie Kurówki też był drugi cmentarz z XIX( 1827 rok) wieku żydowski i ten ewangelicki opisywany przeze mnie. Przechodzę ulicą Wąską do Ogrodowej. I zachodziłem w głowę skąd ta nazwa . Zabudowania , niektóre już w ruinie , niektóre nowe ale klimat jest. Dopiero jak zbliżałem się do kościoła farny ukazał się ten teren ogrodów z dorodnym dębem chyba. Zrobił na mnie ogromne wrażenie. Ludzie patrzyli na mnie a ja na drzewo. Dla nich normalka dla mnie egzaltacja.Wracam na Rynek. zeszło góra 20 minut. A jakbym spędził lata. To cud że taka urbanistyczna forma i piękno zostało. Wąska, Ciasna, Rybna, Północna... jakże wymowne uliczki i nazwy.....

 

 

 

Ratusz tak został opisany w Inwentarzu Dóbr Konińskowolskich ... z 1779 r.:

"Ratusz Konińskowolski nowo wymurowany in Ao 1775. Do tego wchodząc od Ulicy Lubelskiej drzwi podwójne dubeltowe na zawiasach 6 [sześciu] z zamkiem francuskim z dwoma ryglami do sieni gdzie posadzka z cegły, pułap z tarcic, na przeciw drzwi pierwszych są drzwi pojedyncze do Izby Sądowej na zawiasach z zamkiem francuskim. W tej posadzka z cegły z sklepieniem, kominek kapiasty, okno o dwóch kwaterach w ołów oprawne z kratą żelazną y okiennica we dwoje otwierająca się. Wychodząc z tej izby po prawej ręce jest Turma na sadzenie ludzi na karę zasługujących, do której drzwi na zawiasach z wrzeciądzem i skoblami, ex opposito tej Turmy są drzwi na zawiasach z wrzeciądzem do kuchenki, w której komin murowany nad dach wywiedziony z ogniskiem, w tej posadzka z cegły, pułap z tarcic. Z tej wyszedłszy po lewej ręce są odrzwi, do przedsionka przed Izbą Szynkowną, będącego w tym posadzka z cegły, pułap z tarcic, okno o dwóch kwaterach w ołów oprawne z okiennicą we dwoje składającą się. Stół 1 [jeden], ławek 2 [dwie] y drzwi pojedyncze fasowane, do Szynkowney Izby na zawiaskach, z klamką, Antabą, y haczykiem, w tey podłoga, pułap z tarcic, okien o dwóch kwaterach w ołów oprawnych z okiennicami na zawiasach we dwoje składającymi się 3 [trzy]. W tej Izbie jest stołów 4 [cztery], w około ławek pomniejszych 4 [cztery] y kominek kopiasty. Garcow, Pułgarcow, kwart, kwaterek y pułkwaterek miedzianych ... [brak liczby] y drzwi pierwszym podobne na zawiasach z zamkiem francuskim, do Alkierza, w którym okien o dwóch kwaterach w ołów oprawnych z okiennicami składającymi się 3 [trzy]. Podłoga i pułap z tarcic, przy ścianie ław 2 [dwie], pomniejszych 3 [trzy], przy piecu ławka 1 [jedna]. Piec z kafli zielonych, komin kopiasty z piecem chlebowym y drzwi do sionki fasowane na zawiasach z zamkiem francuskim. W której posadzka z cegły, pułap z tarcic, odrzwi do Piwnicy szyją murowaną o dwóch komorach będącej, do której drzwi na zawiasach z wrzeciądzami dwoje. W jednej komorze jest framugów 6 [sześć], w nich półek 5 [pięć], okienek z szynami rozcinanymi 2 [dwa]. Z wspomnianej sionki są drzwi pojedyncze dubeltowe na zawiasach z zamkiem francuskim, na drugą stronę Ratusza. Nad tymi okienko w ołów oprawne 1 [jedno].

Pod tym Ratuszem jest Sklepów 7 [siedem]. Z tych do jednego wrogu do kościoła obróconego w środku będącego są drzwi na zawiasach 6 [sześciu] dubeltowe z zamkiem francuskim i haczykami dużymi 2 [dwoma] y skoblami. W tym sklepienie, posadzka z cegły, w sklepieniu hak duży 1 [jeden] na wagę Skarbową.

Waga żelazna z Szalami drewnianymi, kutkami, haczykami y powrozami, do której jest Funtów ołowianych szt. 9 i małe puzdro drewniane okowane z zamkiem polskim."

 

 

Dodając za swietnym źródłem wiedzy o tej miejscowości - konskowola.eu możemy wyczytać jeszcze, że  :

 

"Układ Rynku uległ zmianie na przełomie XVIII i XIX w., gdy wytyczony został gościniec, wiodący od Puław w kierunku Lublina. Na planie z 1827 r. widoczne są jeszcze dwie ulice, wychodzące z Rynku które w kolejnych latach zanikły. Jedna prowadziła od kościoła parafialnego do kościoła św. Anny (prawdopodobnie należy identyfikować ją ze znaną ze źródeł ulicą Szpitalną). Druga wiodła od kościoła parafialnego do dworu (obecny budynek plebanii). Prawdopodobnie o tej ulicy mówi dokument, cytowany przez księdza Lisowicza w Inwentarzu Apparatów z 1629 r., dotyczący nadania przez Gabriela hrabiego Tęczyńskiego Jerzemu Skarzyńskiemu domu między kościołem „murowanym” a „ulicą ciągnącą się ku zamkowi”.

 

 

Zostawiłem ale tylko na chwilkę Końskowolę! Wrócę ponownie!! Obiecuję.

Zdjęcia własne. Opis miasta na postawie :Dzieje Końskowoli pod redakcją Ryszarda Szczygła. Zdjecie - paln - ze strony  konskowola.eu.

23 kwietnia 2019   Komentarze (2)
końskowola   historia  

Karczmiska - dwór

Historia Zespołu dworsko-parkowego w Karczmiskach.

 

"DWÓR

 

W protokole lustracyjnym, sporządzonym w styczniu 1838 r. przez komornika przy Sądzie Apelacyjnym Królestwa Polskiego, czytamy: „… Dom murowany z cegły w figurze prostokątnej z facjatami, na południe frontem położony, gdzie balkon drewniany na czterech kolumienkach okrągło murowanych, dom ten pokryty jest dachówką nową na długości łokci 48, szerokości łokci 20. Znajduje się w nim pokoi 8 i sala, z której wychodzące do ogrodu są schody …”. Opis domu kończy stwierdzenie: „Cały dom obecnie znajduje się w stanie dobrym”.

 

Właśnie to stwierdzenie pozwala przypuszczać, że ów „dom” mógł powstać około roku 1800, być może w bardziej okrojonej formie.

 

W tym czasie starostwem kazimierskim, do którego od zawsze przynależały Karczmiska, zarządzała Anna z Sapiehów Potocka, primo voto Anna z Sapiehów Sanguszkowa. Dobra te otrzymała ona wraz z mężem w roku 1774 za pozwoleniem królewskim w dożywocie.

 

W roku 1813, po śmierci właścicielki, starostwo kazimierskie wróciło do Skarbu Królestwa Polskiego pod zarząd Komisji Skarbu.

 

W roku 1819 w posiadanie starostwa weszła Anna Sapieżyna z Zamoyskich – kobieta o szerokich horyzontach, wielkiej energii, a przy tym doskonała administratorka. Nie jest wprawdzie wiadomo, kto bezpośrednio zarządzał majątkiem Karczmiska, ale pewnym jest, że to z jej inicjatywy dworek uzyskał przedstawioną we wstępie formę.

 

W 1823 roku dokonano jego rozbudowy i wtedy najprawdopodobniej otrzymał kolumienki wraz z balkonem a także schody do ogrodu.

 

W roku 1829 dobra kazimierskie, wąwolnickie, gołębskie oraz własność szlachecką Słotwiny Anna Sapieżyna sprzedała swojemu zięciowi księciu Adamowi Jerzemu Czartoryskiemu. Ten, jako zaangażowany w powstanie 1830 r., po jego upadku, mocą Manifestu Cara Mikołaja I skazany został zaocznie na śmierć, a jego majątek uległ konfiskacie (20.X.1831 r.). Okazało się jednak, że ów majątek obciążony jest sporym długiem, o czym przypomnieli wierzyciele. Ostateczny wyrok trybunału Cywilnego Guberni Lubelskiej zapadł dopiero 3.III.1839 r., a już 10.III tegoż roku nowym właścicielem majątku Karczmiska z przyległościami został Ignacy Wessel, który nabył go w drodze licytacji.

 

Nowy właściciel niezwłocznie rozbudował dworek, nadając mu nową, urozmaiconą formę. Dobudował zachodnią, piętrową część wraz z górnym tarasem, zlikwidował nieużyteczny balkonik nad górnym wejściem, zastępując go gankowym frontonem, dobudował taras oraz nieistniejąca już oficynę. Architektura dworku przetrwała do dziś w niezmienionej formie.

 

Kolejnymi mieszkańcami dworku od 1906 roku byli jego nowi właściciele: Zbigniew Strażyc oraz jego żona Janina z Pleszczyńskich. Byli to typowi, polscy ziemianie. Głowa rodziny czuwała nad gospodarstwem i finansami, a domem i ogrodem zajmowała się dziedziczka. Nowi właściciele do bryły budynku dodali małą przybudówkę wschodnią, przeznaczoną na dodatkową łazienkę, a to z racji znacznej liczby osób zamieszkujących dworek. Możliwa jest również pewna zmiana wnętrz poprzez wybudowanie ścian działowych, które nadal pozostawały w amfiladzie.

 

Zbigniew Strażyc zmarł w roku 1916, jego żona w roku 1934. W tymże roku ich syn Stanisław przeprowadził się do folwarku Owczarnia, gdzie był drewniany dworek, pozostawiając dworek karczmiski swojej siostrze Janinie. I była to ostatnia właścicielka a zarazem mieszkanka domostwa o niezbyt długiej, ale ciekawej historii. Ostatnia dziedziczka opuściła Polskę w roku 1945. Zmarła we Francji 6 października 2007 r. jej ostatnią wolą było, by jej prochy spoczęły w Karczmiskach, w rodzinnym grobowcu, w którym spoczywali Jej rodzice. Stało się to 6 listopada 2007 r.

 

PARK

 

Pierwsze ogrody krajobrazowe, czyli parki pojawiły się w Polsce wokół siedzib królewskich i magnackich. Okazałe pałace otaczano równie efektownymi, często według wzorów wersalskich parkami, których utrzymanie było dosyć kosztowne.

 

W miarę rozwoju ziemiaństwa, jako odrębnej grupy społecznej, pojawiły się parki wiejskie. Najczęściej były to ogrody w stylu angielskim, charakteryzujące się rozległymi trawnikami z planowo rozmieszczonymi na nich grupami drzew. Były one łatwiejsze i tańsze w utrzymaniu, gdyż zabiegi pielęgnacyjne ograniczały się do utrzymania trawników w należytej kondycji i okresowego przeglądu drzewostanu. Sadzono gatunki drzew przystosowanych do warunków klimatycznych; w okresie letnim gazony dodatkowo zdobiły gatunki przenoszone z cieplarni.

 

Ziemianie byli przede wszystkim ludźmi praktycznymi. Zakładano owe parki z potrzeb estetycznych, ale ich wygląd podkreślał status właścicieli i wiele o nich mówił. W Karczmiskach pierwszych nasadzeń dokonano tuż po wzniesieniu dworku o nieskomplikowanej, parterowej architekturze, w centralnym punkcie terenu, który miał stać się parkiem. Właściwe prace nad architekturą krajobrazu wykonano po nabyciu majątku przez Ignacego Wessla (1839 r.). Do dziś zachowały się czytelne ślady owego pierwotnego założenia, którego osią były dwa rozległe trawniki na osi NS. Sam park, położony na stoku wzgórza, objęty był ramą, którą wyznaczały: trakt opolski (zachód), trakt lubelski (południe), zabudowania folwarczne (wschód) oraz bagniste nieużytki od północy.

 

Zachowany drzewostan pozwala sądzić, że nasadzeniami zajmował się fachowiec. Poszczególne grupy drzew intensywnie rosnących otaczane były gatunkami rosnącymi wolniej oraz kwitnącymi krzewami (bzy, jaśminy).

 

Ignacy Wessel był człowiekiem nie tylko bywałym i majętnym, był również energicznym i konsekwentnym gospodarzem. Jego sumptem wybudowano murowane ogrodzenie izolujące park od otaczającego go terenu. Z jego czasów zachowało się kilka grabów oraz platan (gatunki wyjątkowo wolno rosnące), modrzew i kilka starych lip (gatunki długowieczne).

 

Jest także kilka okazów z gatunku akacji (robinii), które zachowały się wzdłuż ogrodzenia.

 

Rodzina Strażyców zamieszkała w dworku w roku 1906, nie zmieniając zasadniczego układu parku. Uzupełniono drzewostan nasadzeniami świerka, stanowiącego urozmaicenie kolorystyczne, zwłaszcza zimą. Pozostawiono wokół platana, przy powstałym korcie tenisowym niewielka polankę, po lewej stronie alei dojazdowej, której perspektywę zamyka dworek, prezentujący się stąd najokazalej.

 

Istotnym akcentem był klomb przed frontem dworku oraz kilka mniejszych w sąsiedztwie a także winobluszcz pokrywający ściany budynku (vide foto). Ponadto frontowy trawnik zdobiła okazała tuja, która padła pod naporem wiatru przed 30 laty. Znikł także dąb burgundzki, piękny zwłaszcza jesienią." - opis pochodzi ze strony GBiDK w Karczmiskach.

18 kwietnia 2019   Dodaj komentarz
historia   karczmiska   Karczmiska  
< 1 2 ... 4 5 6 7 8 ... 12 13 >
Blogi