• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Blog o przyrodzie, naturze, śpiewaniu, historii

Kategorie postów

  • aktywność sportowa (13)
  • basonia (1)
  • bobrowniki (4)
  • bochotnica (12)
  • bonow (2)
  • borowa (16)
  • borowina (5)
  • chrząchów (1)
  • chrząchówek (1)
  • ciekawostki (23)
  • cmentarze (21)
  • delegacyjny i podróżniczy splen (5)
  • dęblin (27)
  • drozdówko (1)
  • epidemie (6)
  • filozofia (68)
  • gołąb (5)
  • góra puławska (3)
  • historia (132)
  • jaroszyn (1)
  • józefów (1)
  • karczmiska (1)
  • kleszczówka (1)
  • końskowola (7)
  • kurów (1)
  • Łęka (1)
  • maciejowice (1)
  • matygi (4)
  • młyny i wiatraki (25)
  • mosty i przeprawy (3)
  • nieciecz (1)
  • obłapy (1)
  • opatkowice (1)
  • osmolice (1)
  • parchatka (8)
  • piskory (1)
  • podzamcze (1)
  • pożó (8)
  • przyroda (46)
  • puławy (50)
  • rodzinne strony (55)
  • rudy (4)
  • sieciechów (3)
  • sielce (1)
  • skoki (6)
  • skowieszyn (7)
  • smaki ryb w puławach (2)
  • spiew (12)
  • starowice (1)
  • technika (5)
  • trzcianki (1)
  • wąwolnica (1)
  • wieprz (2)
  • wierzchoniów (1)
  • wieże wodne- ciśnień (7)
  • wisła (8)
  • witoszyn (1)
  • włostowice (2)
  • wojciechów (2)
  • wolka nowodworska (1)
  • wólka gołebska (6)
  • wskaźniki artyleryjskie (1)
  • wyznania religijne (18)
  • zbędowice (2)
  • ziemia szczecinecka (1)
  • Życie (56)

Strony

  • Strona główna

Linki

  • Bez kategorii
    • Blog o własnej wędlinach....
  • Bieganie inie tylko
    • Maratończyk i jego przemyślenia
  • Historia
    • Fortyfikacje
    • I WŚ Puławy
    • Interaktywne stare mapy
    • O cmentarzach , dworkach
  • Historia lokalna
    • Dawne Puławy
    • I Wojna Światowa
    • Kompendium wiedzy o Gołębiu
    • Poznaj Lublin
    • Skoki i Borowa
    • Świetny blog o historii regionu
    • Wszystko o Sieciechowie
    • Wyjdź z pociągu
    • Zabytki, zaułki, zakątki ...
  • proces technologiczny
    • Procesy technologiczne
  • Przyroda
    • Blog leśniczego

Kategoria

Historia, strona 9

< 1 2 ... 8 9 10 11 12 13 14 >

Historia - Walezy - szybko o nim zapomnieć...

Pierwszym elekcyjnym Królem Polski był - Henryk Walezy.

 

Młody lubiący przebieranki i imprezy,pachnący perfumami i ubrany w fatałaszki ,które w ówczesnej Polsce były szokiem "w modzie" nie bardzo przypadł do gustu rodakom.To nic ,miał rozmach - jadąc do Polski na koronację i ślub z już sędziwą i nieurodziwą Anną Jagiellonką - jechał w zaprzęgach z 1200 koni w ,masa ludzi,urzędników i panie wolnych obyczajów mu towarzyszyły.

Wawel na owe czasy był trzy razy większy od Luwru co bardzo uszczęśliwiło przyszłego króla.W tamtych czasach Polska była o lata świetlne bardziej ucywilizowana od Francji - przykład ?:

Po raz pierwszy zobaczył wychodek ,wannę i widelce !! - co było dla niego szokiem !!. Zresztą po "ucieczce" z Polski wprowadził na pałace owe "nowości" z Polski.

Po koronacji i dzień po wymuszonych oświadczynach ( pamiętamy o brzydocie Anny Jagiellonki  ) dostał informacje,że jego brat Karol IX zmarł i teraz jemu korona Francji się należy. Czym prędzej zabrał się z Polski i bez wytchnienia dla koni i siebie ,świty gnali do Francji niszcząc za sobą mosty ......

Taki to król ,co miał być wżeniony za córkę króla Hiszpanii ,co pogardził naszą Anną Jagielonką by umrzeć od ciosu nożem w brzuch w toalecie czytając list ....

 

15 stycznia 2019   Komentarze (1)
historia   ciekawostki   Walezy  

Historia - Tytani rządzenia krajem

Jan Matejko, Koronacja pierwszego króla, 1889

 

 

Nie wszyscy władcy jednym ciurkim władali naszym krajem czy choćby dzielnicami. Często byli przeganiani przez braci, magnatów, konkurentów do innych krajów - ot choćby Mieszko II, czy Kazimierz Odnowiciel, czy Stanisław Leszczyński. Czy wiecie jak długo sumarycznie nasi władcy rządzili naszym krajem?

Poniżej wrzucma ściągę, może komuś się spodoba i przyda. Pamiętajmy, że czasy średniowiecza to czasy , gdzie jak ktoś żył 40-50 lat to był nie lada wyczyn. Biskup Thietmar (zmarł w sławetnym i znanym roku 1018 roku), żył raptem 43 lata by to biskup merseburski, kronikarz. To dzięki niemu mamy aż 6 dat dziennych związanych z późniejszym królem Bolesławem Chrobrym którego żywo nienawidział. Na mojej audycji o mało znanych królowych też będzie o nim ciut.

Idąc od tych co rządzili dłużej aż tych co byli tytanicznymi władcami.

 

10. Stanisław August Poniatowski (1764-1795) – 31 lat rządów - król Polski (ostatni)

9. Bolesław Chrobry  ( 992-1025) – 33 lata rządów -król Polski (pierwszy)

8. August II Mocny (1697-1733) – 33 lata rządów - król Polski  

7. Bolesław Wstydliwy (1243-1279) – 36 lat rządów - książę krakowski ( czasy tzw. Rozbicia Dzielnicowego)

6. Bolesław Krzywousty ( 1102-1138) – 36 lat rządów  - władca Polski

5. Kazimierz Wielki (1333 – 1370) – 37 lat rządów -król Polski 

4. Zygmunt I Stary (1506-1548) – 42 lata rządów - król Polski ( urodzony w niedalekich Kozienicach)

3. Kazimierz IV Jagielończyk (1447-1492) – 45 lat rządów - król Polski 

2. Zygmunt III Waza (1587-1632) – 45 lat rządów - król Polski 

1. Władysław Jagiełło (1386-1434) – 48 lat rządów - król Polski 

14 stycznia 2019   Dodaj komentarz
historia   ciekawostki  

Historia lokalna - Jak Góra się stała...

Kościół w Górze Puławskiej 

Towarzystwo Przyjaciół Góry Puławskiej całe szczęście działa prężnie i nie pozwala na zapomnienie ważnych i tych średniowiecznych i tych współcześniejszych wydarzeń w tym regionie. A jest o czym pisać, bo tereny z bardzo bogatą historią , którą często także tworzyła a pisząc językiem teraźniejszym kreowała Wisła. Królowa i kobieta wybitnie zmienna, często nie szczędziła domostw i istnień ludzkich z dobytkiem okrywając ich swoim płaszczem śmierci. Często jednak dająca utrzymanie, dająca zarobkować społeczeństwu tam zamieszkującemu. To w końcu kiedyś był najważniejszy trakt wodny łączący Kraków z Bałtykiem. Kiedyś żeglugowa - teraz na wysokości Puław to łódki ,motorówki czy kajaki – szeroko i płytko , bardzo płytko. Nierozerwalnie z Wisłą związane są miejscowości przyrzeczne jak Janowiec, Bochotnica, Jaroszyn, Góra Puławska, Puławy,  Dęblin czy Kazimierz Dolny. To o dwóch powiązanych z sobą ściśle nie tylko legendą czy zwyczajami w kilku słowach opowiem – w sprawie krzyża…..

 

 Mowa o Górze (aktualnie Górze Puławskiej) i Góra Jaroszyńska-XVII w (aktualnie m.w. Jaroszyn). Historia i tradycje tych miejscowości były takie silne ,że w różnych okresach historycznych i Jaroszyn stał się Górą Jaroszyńską, tereny Górami plebańskimi, a Góra stać się w końcu miała Puławską.

Bo cytując przywołane poniżej opracowanie „Dekanatu Kozienickiego” dla ukazania zależności miedzy tymi miejscowościami przytaczam fragment :

„ Wieś w której obecnie stoi kościół naprzeciw miasta Puław nazywa się Góra Puławska. Jednak dla tradycji, że pierwotna świątynia znajdowała się w Jaroszynie, pod nad samą Wisłą, obecnie miejsce, na którym wznosi się kościół, zowią Górą Jaroszyńską.”

 

- To tu w 1246 roku stoczona została wygrana przez Bolesława Wstydliwego bitwa z Konradem Mazowieckim. Tak tym samym Konradem co w 1233 roku tegoż Bolesława i swoją bratową Grzymisławą umieścił w sieciechowskim więzieniu. A więcej o tym jest we wpisie o Zamkach w Sieciechowie.

- Druga ważna data to w 1809 roku ( wojna polsko- austriacka)   stacjonował  tu książę Józef Zajączek ( przez chwilę nawet Naczelny Wódz) po bitwie pod Jedlińskiem ( 11 czerwiec 1809). Pamiętajmy, że w tych czasach z Napoleonem był jedyny Polak, który dostał tytuł wojskowy Marszałka Francji – oddany cesarzowi a przede wszystkim sprawie polskiej Józef Poniatowski.Niestety była to znacząca porażka wojsk gen. Zajączka i mimo hartu ducha naszych żołnierzy nie byliśmy w stanie przełamać oporu wroga liczniejszego. Historycy i biografowie jak choćby Jadwiga Nadzieja przychyla się do tego ,że nie tylko nie posłuchał rozkazu Józefa Poniatowskiego ale i słabo zorganizował wojsko do bitwy. 

- Trzecia to w 1812 roku ,gdy stacjonowały wojska napoleońskie w kampanii moskiewskiej z kościoła zabrano nieco bielizny kościelnej na bandaże i pasy materiałów. 

- Czwarta a w chronologii powinna być pierwsza to ta związana ze św. Wojciechem , źródłem i krzyżem nad szczątkami chowanych w kościołach. 

Bo należy pamiętać ,że pomijając grzebanie zmarłych w jednym miejscu w średniowieczu na początku tej epoki to później chowano zmarłych w kościołach. Szybko natomiast się te kościoły zapełniały tymi grobami, więc w kościele byli chowani tylko uprzywilejowani jak proboszczowie, księża czy fundatorzy a reszta już wkoło kościoła. Dopiero słynny Edykt Nantejski, wydany we Francji w 1777 r., położył kres grzebaniu zmarłych na cmentarzach przykościelnych. Wkrótce za przykładem Francji jako pierwsza poszła Polska, a później i inne kraje europejskie, zakładając nowe cmentarze z dala od skupisk miejskich. Był to wówczas istotny i zasadniczy krok w dziele kształtowania miejsc grzebalnych - cmentarzy w obecnym rozumieniu tego słowa.

Kolejny krzyż w miejsce starego ,oraz kamień na którym ś. Wojciech odprawiał mszę. - Zdjęcie z "Piękno kapliczek i przydrożnych krzyży"

 

Wiąże się ciekawa legenda związana z krzyżem i źródełkiem, która łączy te miejscowości bo nie tylko Wisła zmieniła lokalizacje miejscowości (głównie zabierała i odrywała Jaroszyn)  ,ale i administracyjnie w tych czasach są inaczej umiejscowione granice tych miejscowości. 

Zanim legenda poniżej przedstawiona zostanie przeczytana warto także wspomnieć, że z innych przekazów ( „Dekanat Kozienicki” 1913 r) o tym ,że jak wygasł ród Jarockich ( bardzo wychwalanych i dobrych dla swoich poddanych założycieli Jaroszyna)to przekaz mówi o tym ,że kościół opustoszał i lada dzień sam się miał obalić. Poza tym w tym czasie kolejna powódź wiślana podmyła rzeczowy kościół zabrała  z wodami  browar, karczmę dworską, łąki ,pola, ogrody kościelne i poddanych plebańskich.  Zebrała się komisja przewodnictwem bp Krakowskiego zlecona ks. Radomskiemu by przenieść kościół na nowe miejsce. W sprawę zostali zaangażowany ród Firlejów, który znacząco jako fundator i mecenas pomógł. Uzupełnię tylko ,że właścicielem i dziedzicem wsi Klikawa w owym czasie był Jan Firej, podstoli ( w dawnej Polsce- urzędnik dworski usługujący przy stole królewskim lub książęcym; zastępca stolnika) Czerniechowski. Pamiętajmy, że później właścicielami dóbr m.in. Klikawy był ród - Lipscy.

W końcu dotarliście do miejsca, gdzie zaczyna się opis legendy czy przekazu ludowego wraz z dalszymi losami. [ Cytat wraz z moimi wtrąceniami są nawiasach kwadratowych ]  w cudzysłowiu tekst pochodzi z opracowania Towarzystwo Przyjaciół Góry Puławskiej :

 

" Historia krzyża przy ul. Kozienickiej Według miejscowej legendy krzyż usytuowany w lesie przy ul. Kozienickiej upamiętnia miejsce obozowania biskupa Wojciecha, który płynął Wisłą z Krakowa do Gdańska, aby między Prusakami szerzyć wiarę chrześcijańską, zatrzymał się tu na noc, a na leżącym przy brzegu, płaskim granitowym głazie odprawił mszę. W XI wieku wzniesiono tu kościół pod wezwaniem świętego Wojciecha. Nie znamy fundatora, być może była to rodzina Jarockich właścicieli Jaroszyna. Wisła podczas wylewów stale niszczyła kolejno budowane na wyższych miejscach kościoły i kaplice [ Miało to miejsce 24.VI.1687 roku , gdzie biskup Jan Małachowski pozwolił przenieść resztki świątyni i kości do oddalonego miejsca – kaplicy typu granario confectam, gdzie przeszło 50 lat odprawiano nabożeństwa]. Jak mówią zachowane dokumenty: W 1738r. po kolejnym wylewie, kardynał Górski [ źródła podają kardynała Lipskiego]  polecił wybudować kaplicę  [do wsi Góry (Puławskiej) - około 250 metrów od Wisły ], a kości pochowanych przenieść na miejsce zwane Górki Plebańskie, tam je do ziemi złożono, a nad nimi stanął krzyż drewniany.

[Co do kościoła to powstał nowy idąc za opisem z „Dekanatu Kozienickiego” z 1913 r – w XVIII wieku a dokładnie w 1741 roku był poświęcony, był to mały, drewniany budynek . Kolatorką ( fundatorką)  była Rozalia z Żydowskich Pruszyńska. Po 30 latach zaczął gnić i stał się niebezpieczny dla parafian. 2 maja 1767 roku bp Sołtyk wysyła pisma do ks. Tomasza Okuńskiego kanclerza Lubleskiego i do ks. Józefa Zgórskiego dziekana Kaźmierskiego z nakazem budowy nowego kościoła. Tak też się stało za patronatem ( fundacji) księcia Augusta Czartoryskiego wojewody i generała ziem Ruskich, Marią Zofią  z Sieniawskich Czartoryską oraz z synem Adamem i córką Izabelą -przekazali kamień węgielny za czasów panowania proboszcza Tomasza Józefa Prus Michalczewskiego. W 1781 roku już był (koniec budowy 1779r ) powstał i przetrwał do tych czasów murowany kościół w stylu renesansu włoskiego w kształcie krzyża łacińskiego. Był benedyktowany (poświęcony)  8.VII.1781 roku na mocy upoważnienia konsystorza Lubelskiego z dnia 18.2.1781 r przez ks. Kwaśniewskiego. Nabożeństwa od tego czasu odbywały się tylko w nowym kościele].

 Nazwa Górki Plebańskie dziś nie istnieje, lecz wskazuje, że musiały to być jakieś wzniesienia. Opis ten pasuje do wzniesień na trasie Góra Puławska - Bronowice. Tym bardziej, że u ich podnóża biegnie stary gościniec - droga pamiętająca czasy piastowskie. Na tych wzniesieniach, w połowie drogi z Góry do Bronowic istniał stary cmentarz, na którym był drewniany krzyż. U jego podnóża leżał głaz, spod którego kiedyś wypływało źródełko związane z legendą i kultem świętego Wojciecha, który rozwinął się wieku XVIII i XIX. Według legendy na tym kamieniu św. Wojciech miał odprawiać Mszę św. Wypływająca spod niego woda posiadała ponoć właściwości lecznicze leczyła dolegliwości oczu i kołtuna. Kołtun powstawał ze zmierzwionych i zlepionych z brudu i potu włosów. Według istniejącego zabobonu, wierzono, że obcięcie go nożycami może sparaliżować człowieka lub oślepić. Wierzono, że jeżeli chory na oczy lub posiadacz kołtuna w dniu św. Wojciecha przed wschodem słońca obmyje w owym źródełku oczy i kołtun, to nie zachoruje i może bezpiecznie go usunąć. Następnie należało go łożyć u stóp tego krzyża przy głazie i źródełku. Po każdym święcie św. Wojciecha pod krzyżem leżały stosy kołtunów. W okresie międzywojennym odnotowano jeszcze pojedyncze przypadki owego kultu. Z czasem pierwotny krzyż uległ on zniszczeniu i w roku 1987 mieszkańcy parafii Góra Puławska postawili nowy, dbają o niego, sprzątają, przynoszą kwiaty, modlą się. Od kilku lat co roku w pierwszą niedzielę po 15 września w święto Podwyższenia Krzyża odprawiana jest tu Msza św."

[ idąc zgodnie z opisem za Janem Wiśniewskim  :

„ Zwyczaj. W Klikowskim  lesie należącym do p. Lipskiego stoi drewniany krzyż, do którego na św. Wojciech schodzą się z dalekich nawet okolic chorzy na kołtun i tu całe worki kołtunów wraz ze skromną ofiarą zostawiają, wierząc w skuteczność uzdrowienia w tym dniu i miejscu ."

 

Widać zatem ,że legendy mieszają się z przekazami z pokolenia na pokolenia. Fakty mieszają się z dodanymi od ludzi wierzeniami – z tego powstaje piękna, tajemnicza często na wzór i chwałę Najwyższego historia. Nie taka książkowa i taka do sprawdzenia do końca. Ot taka nasza, lokalna….

 Aby trafić w opisane miejsce wyżej należy Góry Puławskiej kierować się na Kozienice ( ul. Kozienicka). Wejście pod górkę jest usytuowane gdzie jest tablica pamiątkowa i znak na drodze PUŁAWY 4.

 

Miejsce w którym prowadzi droga do krzyża. Zdjęcie z google maps

 

 

Zdjęcie i treść z broszury "Piękno kapliczek i przydrożnych krzyży"

Zdjęcie lokalizacji - google maps. Zdjęcia kościoła własne. Dane uzupełniające na podstawie „ Dekanat Kozienicki” Jana Wiśniewskiego z 1919. 

 

10 stycznia 2019   Komentarze (1)
historia   jaroszyn   puławy   plbańska   Jaroszyn   Góra Puławska  

Wracamy do przeszłości...

Stało się! Nie wierzę ! Ale jednak !

Od piątku, od wyjścia z biblioteki z pomarańczarni- chodzę struty jak mało kiedy. Struty w duszy bo ciało już dawno otrute przez te byle jakie i ignoranckie czasy.

Jak zawsze z ochotą podążyłem do tej ostoi normalności, bytu świetlanego, pełnego powagi, pozytywnego patosu , górnolotnych emocji i uczuć. Miejsca jak oaza czy enklawa w której można zatopić się w miliony słów ,miliony przesłań, miliony emocji… Każda przecież książka to istna przygoda w świat romansu, historii, ważnych wydarzeń, okrutnych lat wojny, czy choćby świata fantazy. I tam byłem i zaczerpnąłem garść historii lokalnej w postaci opracowań , nad którymi zbierano informacje długo i rzetelnie. Często płacono za dostęp do nich. Tysiące godzin wertowania archiwów czy także ksiąg parafialnych, rozmów z ludźmi którzy coś pamiętają, by w najbardziej prawdziwy i precyzyjny sposób wyłożyć czytelnikowi obraz życia i historii miejscowości. Zadowolony, szczęśliwy zarazem bo Końskowola, Markuszów, Bobrowniki odkryje przede mną swoją często smutną historię. Historię ludzi, historię wojen, zmian lokacyjnych,, historię parafii. Tak zadowolony już miałem iść do bibliotekarki by zapisała na moje konto książki gdy kątem oka spojrzałem na fotografie w formacie A3 Puław i okolic.

Tu się zatrzymałem i z ochotę podchodziłem do każdego rozkroku trzymającego na swoich ramionach kolejne zdjęcie. Bardzo ładne ujęcia, świetne obiekty fotografowane. Miło i przyjemnie się zrobiło bo autor czy autorzy tych zdjęć  mieli poczucie estetyki, znali obiekty fotografowane – pewnie znali choć podstawową  historię tych miejsc. No to szukam, kto zrobił fotografie i……………nie mogę znaleźć, patrzę w stopkę , patrzę zza fotografię, patrzę obok – nic – NIKOGO znaczy żadnego nazwiska czy nawet imienia. Co do cholery?!

Czar prysł, idę do następnego zdjęcia, też nikogo, i tak dalej i dalej. Wszystkie zdjęcia anonimowe…..Ostatnia deska ratunku dla ciekawskiego czytelnika i zapytanie pani. Lekko zmieszana pytaniem , które jestem przekonany nikt nie zadał jej wcześniej ,mówi  że nie wie kto. Chyba studenci   III Wieku…  I na tym styku kuriozalnej sytuacji zrozumiała, że jest ta sytuacja co najmniej dziwna i nie na miejscu. Właśnie tu w bibliotece w tym fundamencie, gdzie idąc do niej szukamy świetnego pióra autorów, znamy ich styl i czekamy na kolejne ich książki. Pomijam książki techniczne czy encyklopedie choć i tu szukamy   znanym nam autorytetów. Ot choćby prof. Miodek w filologii polskiej , prof. Krzysztof Meissner w świecie fizyki, dr. Bajtlik w astronomii, czy bracia Kurmaz w konstrukcjach inżynierskich. Także szukamy i rozpoznajemy i wiemy, że książki są wartościowe i ich wypożyczenie będzie trafione. A tu ? 

Co to jest…. Anonimowość ?? Tam gdzie nie może jej być? Czyżby za dużo RODO się autorzy się osłuchali? Czyżby na pewno chcieli zostać no name?

Załamałem się tym faktem. Myślałem, że tam nie dotrze ta odarta z osobowości rzeczywistość, która panuje już w urzędach, w stacjach krwiodawstwa, w szpitalach.  Kurde jak będą pisali o nas kroniki i pamiętniki?  Przecież do XIV wieku dla Lubelskiego był problem z uzyskaniem danych ze źródeł pisanych. Wszystko było przekazywane ustnie. Później już mieliśmy dzięki kronikarzom , skrybom, braciom zakonnym (oni umieli pisać i czytać) wiedzę o naszej historii i ta historia KOGOŚ i o KIMŚ była. Opisywała życie i wydarzenia  choćby naszych władców, ale i także powstało z historii współcześniej dość dobrze już opisana żołnierzy wyklętych czy kaniowczyków. Wiemy ,kto gdzie walczył , co z nimi się działo….

 Historia stała zawsze za osobami i to ludzie ją kształtowali i tworzyli a i także niszczyli to co było stworzone. Jak to się ma do tych czasów analfabetyzmu osobowego? Co napisze kronikarz choćby OSP na Suwalszczyźnie odnoście akcji gaszenia stodoły?

Pan X lub Pan o numerku 123 zwrócił się do pana Y o numerku 456 by pojechać do gospodarza Z by ugasić pożar. Zgłosił pożar chłopczyk AA ,który z kolegą EE byli na polu i bawili się .

Ja osobiście jestem zasmucony tym faktem, wypowiadam się tylko za siebie i nic nie imputuje.....

Co to jest? Tak to ma być ? Fala anonimowości w sieci, anonimowość w życiu, przecież to my teraz kreujemy rzeczywistość i świat. Ja jak rebeliant stoję za barykadą normalności i świadomej mojej egzystencji z imienia i nazwiska – Paweł Ciechanowicz syn Stanisława. W moim bloku tylko ja jestem na liście mieszkańców wypisany – ba! sam się wpisałem.. reszta jest anonimowa i chyba chce być anonimowa…… A i coraz częściej na listach startowych biegów amatorskich pojawia się – anonimowy biegacz lub tylko numerek. 

 

Zdjęcia - internet.

18 grudnia 2018   Komentarze (3)
filozofia   historia  

Historia lokalna - Bonów....

Bonów – o nim słów kilka.

 

Las szumi, ścieżki powydeptywane, drzewa zapraszają, ptaki tak mocno zapraszają na spoczynek w wiacie. Szlak Nordic Walking z Gołębia choćby jest bardzo dobrze oznaczony, a z Puław do Gołębia też nie ma problemu. 

 

Ja atakowałem z Dęblina chyba w 2010 roku- Masów, przy płocie lotniska, stacja naprowadzania, Bobrowniki, Niebrzegów i Biały Domek i łąki Bonowskie. Kolega Radek z kolei atakuje z Bałtowa (tego pod Żyrzynem). Jak widzimy wszystkie drogi prowadzą do nieistniejącej wsi Bonów. Co w niej takiego jest? Czy tylko ciekawość ludzka nas tam ciągnie? Czy cudowne przyrodnicze tereny? Czy piękność śpiewu ptaków i szumu drzew? Czy szukamy korzeni swoich przodków? Czy może zakopywana i odkopywana w ściśle określonym miejscu okowita?

Myślę, że wszystkiego po trochu. Pamiętajmy o bardzo bliskim sąsiedztwie jeziora Piskory o którym pisałem wcześniej. Tam nie kąpali się ludzie, bo hodowano tam ryby, a całe jezioro było pilnowane. A gdzie się kąpali? O tym później.

Skąd nazwa Bonów?

Są dwie legendy. Pierwsza z nich przekazywana z pokolenie na pokolenie to ta, że przejeżdżała tędy królowa Bona (żona Zygmunta Starego) z orszakiem królewskim, widząc piękno przyrody i dorodne dęby postanowiła odpocząć pod nimi. Królowa była zachwycona przyrodą i cudownym powietrzem tego terenu oraz cudowną życzliwością ludzi pozwoliła nazwać swoim imieniem tą osadę.

Druga mówi o ks. I. Czartoryskiej, która miała dwa pieski. Nazywały się Mufty i Bonusia. Przekaz legendy głosi, że właśnie na cześć tego drugiego pieska dla tej przeuroczej i pięknej osady położonej w lasach nadała im nazwę. To mało prawdopodobne – ale legendy rządzą się swoimi prawami.

Natomiast pisane źródła mówią, że do 1775 roku była to wieś królewska – czyli wszyscy zasuwali na króla a nie feudała. Później po III rozbiorze należała pod jurysdykcję rosyjską by 24.X.1795r  znaleźć się w zaborze austriackim (Galicji). Po rozwianych nadziejach i przegranej Napoleona w wyprawie na Moskwę w 1812 roku, w 1813 r. armia rosyjska zajęła Księstwo Warszawskie (1807-1813). Po Kongresie Wiedeńskim w 1815 roku w okrojonym obszarze i totalnym panowaniu Rosjan (car Rosji był królem Polski) Powstał twór – Królestwo Polskie – mając niewiele w Polskością. Ale ją w sercach nosili rodacy i nie poddawali się zaborcom. W imieniu cara w Królestwie Polskim władzę sprawował hrabia książę Iwan Paskiewicz. Wyjątkowa menda i morderca polskości. Gość do opisania w innym wpisie. Jak krwawo i bezlitośnie stłumił powstanie listopadowe 1830/31 dostając od cara cały klucz dębliński, ekonomię Gołębską i także Bonów. Po drugim zrywie polskości - powstaniu styczniowym, w 1864 roku car Rosji by włościanie wsi Bonów nie mieli w głowach walkę o swoją ojczyznę wymazaną z map uwłaścił i nadał im ziemie by się nią zajęli…

Po odzyskaniu niepodległości w 1918 roku starano się już normalnie funkcjonować we wsi nie spodziewając się takiego zwrotu akcji….

Słów kilka o wsi po 1918 roku…………

Posiadała w 1936 roku 63 gospodarstwa i 330 mieszkańców – to wcale nie mało. Głównie rolników choć nie tylko. Do 1930 roku budowano tam chałupy jedno izbowe po tym roku zaczęto budować nowość- chałupy dwuizbowe. Izby były centrum ogniska domowego – tu tętniło życie, tu przychodzili na świat tu umierali. Jedyna ogrzewana w całej chałupie była izba właśnie. Była świadkiem całego życia swoich domowników…a sama chałupa miała też sień i komorę, gdzie trzymano mąkę, pieniądze, ale głównie pożywienie.

Przez Bonów przechodziły cztery drogi: Kościelna do Gołębia, na Forsztat, czyli na rynek do Ireny (teraz Dęblin), na Bałtów – Bałtowska i Czarna droga w kierunku Bałtowa (nazwa pochodzi od czarnego błota z kępiny służącego za umocnienie drogi). 

W samej wsi była bieda, bo ziemia to 5 i gorszej klasy ziemia, gdzie pszenica czy ogórki, pomidory nie mogły rosnąć. Uprawiano reczkę (grykę), żyto, proso, jęczmień, owies, len, groch, ziemniaki, kapustę, mak, cebulę, pietruszkę i marchewkę jak i kaczki, kury i inną zwierzynę hodowlaną. Resztę pozyskiwano na runku np. w Irenie. Prawie każdy gospodarz miał konia. W latach trzydziestych we wsi było dwóch sklepikarzy, dwie stolarnie, tartak, karczma prowadzona przez żyda Jojna, 4 pasieki. Ciekawostką było to, że budynki gospodarcze od mieszkalnych były oddzielone 6 studiami (jedna studnia na kilka rodzin – studni z żurawiem). Gospodarze się szanowali i wzajemnie sobie pomagali nie tylko w uprawie czy orce, ale i w codziennościach życia. Głównym żywicielem rodziny była krowa. W zależności od stanu majętności (choć była to dość bidna wieś) mieli od 1 do 5 krów. Mleko i jego przetwory były codziennością na stołach rodzin. Co ciekawe u dwóch gospodarzy były wirówki, które oddzielały śmietanę i pozostawiały odtłuszczone mleko. Ot ze śmietany robiony w maślnicy masło, które chociażby sprzedawano w Irenie. To samo z runem leśnym czy drewnem, które także sprzedawali by mieć pieniądze na naftę, mąkę z pszenicy zapałki.

 

 

Często jadano -jak sprzedano na targu w Irenie czy Puławach śmietanę, masło- maślankę z ziemniakami. Gospodynie robiły podobno wyśmienite sery białe, które z cukrem smakowały najbardziej najmłodszym. Hodowano także owce.

By umilić codzienni znój życia rozrywkę zapewniali muzykanci we wsi była kapela – grano na harmonii, bębnie i skrzypcach. Lecz głównie cała uwaga była czy to młodych, czy młodzieży czy dorosłych na pracy na roli. Bo gdzie indziej było im ciężko załapać robotę. Kilku pracowało na kolei kilku silnych w tartaku. Byli przez zabory ludzie niedouczeni i ciut zacofani w pisaniu i czytaniu. Lecz pomagali sobie i się wzajemnie uczyli. Uczyli się także a w sumie głownie w 4 klasowej szkole powszechnej mieszczącej się w izbie jednego z gospodarzy. Obowiązek uczęszczania miały dzieci od7 do 14 lat. Lecz ze względu na brak lokalu i zatrudnienie jednego nauczyciela nie mogły się uczyć pełnego profilu 7 letniego. Dlatego 1 klasę chodziły rok, drugą też rok, trzecią uczyły się dwa lata, a czwartą 3 lata – w sumie 7 lat.

W innych miejscowościach tak i tu wytworzyła się gwara – gwara bonowska , tu przytoczę kilka przykładów :

Stowik – staw, śpiewaju- śpiewają, kuń – koń, waju -wasze…

Młodzi kąpali się w przyległych rowach najczęściej w Rowie Kacapskim, także w stawiku, gdzie podobno kiedyś był młyn. Co bardziej odważni kąpali się w sztucznym zbiorniku Piskory, który opisywałem wcześniej. Z racji, że jezioro miało statut jeziora hodowlanego to pilnowano go. 

Gospodarze z rodzinami byli wielce religijni i życie im dyktował kalendarz kościelny. A to majówki i śpiewy przy kapliczce- krzyżu, a to Zielone Świątki pięknie udekorowanymi domami, gdzie na podłodze rozkładano tatarak.

Nietypową, ale kultywowaną tradycją było przekazywanie z domu do domu drewnianego krzyżyka , który informował o śmierci i pogrzebie członka społeczności bonowskie. Krzyżyk ten był umiejscawiany przy głównym krzyżu we wsi.

Tak się żyło w tej wsi – o cudownych ludziach , bardzo pracowitych i pobożnych. Aż do 1935r. MSW w porozumieniu z Centrum Wyszkolenia Oficerów Lotnictwa w Dęblinie , przemianowanego 1937 roku na Centrum Wyszkolenia Lotnictwa nr 1 uznało tereny wsi Bonów za ważne dla wojska. Ziemie zostały wywłaszczone oszacowano je na kwotę 364 150 zł i 52 grosze. Ludzie dostali słuszne odszkodowania i zabrali majątek i opuścili swoją rodzinną wieś z dziada pradziada. Nie jestem nawet poczuć tego co czuli w sercu zostawiając ojcowiznę. W 1936 roku mieszkańcy 39 domostw osiedlili się w okolicach Siestrzykowa – jako Kolonia Bonów. Rok później w okolicy Bychawy pozostali się osiedlili nazywając miejscowość Bychawka C. Żyd – ten od karczmy zamieszkał w Gołębiu, a niektórzy do Warszawy i okolicznych wsi.

 

W latach 70 XX wieku tereny od wojska przejęło nadleśnictwo i zaczęło prowadzić pracę w swoim planie. Teraz to miejsce jest naznaczone wielkimi emocjami i bólem przesiedleńczym. Jest piękna wiata, miejsce na grilla, jest kapliczka pomnik z wypisanymi mieszkańcami Bonowa, jest mapa zabudowań, są miejsca, gdzie stały domy…. 

 

Pewnie takich miejsc jest pełno i pełno jest emocji w tych miejscach. Pamiętaj wędrowcze, turystko, że będąc w tych miejscach chodzisz po czyjeś historii….

Zdjecie Monika ŻR

Recytowano, przywoływano (zdjęciam) na podstawie książki A tam szumi tylko las… Dzieje przesiedlonej wsi Bonów – Haliny Osiak. Zdjęcie z drogowskazem na Stary Bonów – własne, i lasu.

 

 

15 grudnia 2018   Dodaj komentarz
historia   przyroda   bonow   Bonów  

Nie daj się zaskoczyć.....

Nawet nie zdajecie sobie sprawy jak ucieszył mnie widok pani wiewiórki dziś…..

Taki dzień , coś delikatnie pada chyba śnieg , lekko na plusie szaro , buro, ludzie zgięci i niczym się dookoła nie interesujący. Ja po skończonych pracach domowych śmigam do biblioteki na łowy. Jak zawsze schodzę w dół koło wodociągów, idę dalej obok octowni dawnej i zaczyna się po lewej stronie kompleks parkowo-pałacowy , idę ulicą Głęboką. Bardzo stara brukowana dawniej ulica z pięknym na swoje czasy mostkiem zakochanych. Lecz odbijam w ulicę Żulinki a tam kiedyś był dwór , piękna studnia i smutna historia. Pisałem o tym we wpisie o Trzech Krzyżach Parchatkach. Piękny murowany budynek niczym dworek  w 2013 dostał nową elewację – cytrynową. Dziś pięknie pachniało tam zupką chyba fasolową.

 

Miejsce bardzo ciekawe. Historyczne pod skarpą na której góruje była oranżeria. A co to ta oranżeria – no tam uprawiało się drzewa egzotyczne jak pomarańcze ( oranże) cytrusy. Była to fanaberia bogatych. Zawsze gdzieś można było spotkać oranżerie czy pomarańczarnię. Ot choćby w Dęblinie, Radzyniu Podlaskim…. W Nałęczowie mamy palmiarnię – to klimat musiał być podobny w tych oranżeriach. Wracając do Żulinki – wdrapuję się na skarpę. Piękne mury otaczające rezydencje dają wyobrażenie przepychu...

 

Drzewo powalone, oddało życie, leży lekko przysypany śnieżkiem. Niemy świadek pewnie tych świetlanych czasów Czartoryskich. Już nikogo nie interesuje jego byt, ot zgnije i ślad po nim zaginie.

Jak i cała historia lokalna wśród ludzi. Mam bardzo smutne spostrzeżenia, że historia a w szczególności ta lokalna nie jest nikomu potrzebna. Nie ma żadnego wpływu na życie teraźniejsze jej mieszkańców – mam na myśli ,że w tych czasach naród podchodzi do niej jak do jeża. Na co im znać tą historię. Grunt że wiedzą, że to Czartoryscy tu mieszkali i tyle. A co w szczegółach to już nie bardzo. „Niebieskie soboty” czy błękitne ? – o co panu chodzi? Jakie soboty – to najczęściej słyszane pytania. Niemcewicz, Kniazin ? – nooo coś tam słyszałem ale nie wiem kto to i gdzie ich przypiąć – kolejny znajomy „Puławianin” z dziada pradziada. Nie mam żadnego interesu tak „męczyć” znajomych ,ale niekiedy zapytam. Bo ja nie stąd, ale to już pisałem….W Dęblinie to jeszcze gorzej…………….tam się boję zapytać nawet. Nie lepiej wygląda wiedza historyczna ogólna. Podstawowe daty to no może znam, ale kiedy wyzwolili Puławy czy była bitwa o Dęblin ? No to już nie. To, że zginęło ponad 80 tysięcy więźniów na Twierdzy Dęblin nie wiedzieli Dęblinianie z dziada ,pradziada. Na Twierdzy ? Przecież tam saperzy są. Nie mam żalu do nich tylko szlocham w duszy na ich brak czy oderwanie do miejsca skąd pochodzą i żyją! To co ich , nas zatem determinuje do tego by powiedzieć żeśmy lokersi. To ja mógłbym tak powiedzieć – dopiero od kilku lat na tych ziemiach. Nie znamy historii często tej krwawej i bolesnej, ale znamy układ sklepów w galerii handlowej, promocji w biedrze czy nowo otwartą knajpę w centrum. Krew mnie zalewa. Całe szczęście są ludzie jak i ja ale już z wykształceniem historycznym, którzy próbują rozreklamować historię lokalną czy w radio czy gazetach, czy prelekcjach. W Puławach to bez wątpienia śp. Mikołaj Spóz , czy ekspert od Kaniowczyków m.in. oczywiście całej historii lokalnej regionu Zbigniew Kiełb. W Dęblinie niekwestionowany ekspert od Twierdzy i całego regionu Jerzy Trzaskowski. Tych znam na pewno są i inni. Pamiętajmy, że nie wszystkie zawarte w necie informacje są sprawdzone a co najważniejsze PRAWDZIWE. Warto  zatem uderzyć w grupy lokalne choćby na FB. Ale co z tą wiewiórką? 

No właśnie w tej szarości grudniowego dnia taka ruda kita, szybka, wesoła pewnie (coś zajadała) była brylantem. Dała mi impuls na ten dobry dzień. W bibliotece pożyczone 5 książek o lokalnej historii : zatem czytanie będzie o Bronowicach, Końskowoli, Żyżynie, Magnuszowie i Bonowie.

Nie czekaj i nie daj się zaskoczyć….jak ktoś podejdzie i się spyta o tą twoją małą ojczyznę lokalną….

Niekiedy mam uczucie by jak ten pan schować się w norę jak przygniata zewsząd ignorancja swoich korzeni....

14 grudnia 2018   Komentarze (2)
historia   filozofia   puławy  

Historia z wypiekami.....Cylejska....

Aktualne wyobrażenie królowej.

Królowa Polski Anna Cylejska wnuczka Kazimierza Wielkiego to postać bardzo kontrowersyjna społecznie. Pewnie nie wielu o niej słyszało . To Kolejna żona Władysława Jagiełły urodą nie grzeszyła – ot podobno taka jak ich wiele, ale miała gorącą krew w żyłach i nie tylko tam była gorąca……… Nie podobała się do końca królowi ,więc przeciągał jak mógł żeniaczkę z ową waćpanną. Jak to bywa polityka była ważniejsza. Nie o tem tu prawić będę.

O dziadku Anny

Kazimierz Wielki był bezsprzecznie nie do przecenienia władcą Polski. Legendy głoszą o jego schadzkach z Esterką w Opocznie, Kazimierzu nad Wisłą, krakowskim Kazimierzu, Radomiu, Bochotnicy oraz wskazywano miejsce pochówku, zamek w Łobzowie (pod Krakowem), gdzie jeszcze w XX w. istniał kopiec Estery. Tu ciekawostka – nasz ostatni król Poniatowski tak był ciekawy czy rzeczywiście leżą tam zwłoki Estery, że kazał kopiec rozkopać! Wynik ? – poszukajcie sami.

Był także incydent na Węgrzech naszego Kazimierza . W roku 1330 Kazimierz, jeszcze jako królewicz, przebywał na dworze węgierskim, na którym królową była jego siostra Elżbieta Łokietkówna. Miał wówczas ponoć zgwałcić Klarę, córkę możnowładcy węgierskiego Felicjana Zacha. A w odwecie ojciec dziewczyny napadł z prawdziwą furią na rodzinę królewską, z zamiarem zabicia króla Karola Roberta i jego żony. Na szczęście szalejący napastnik został odpowiednio wcześnie zabity na miejscu, raniąc jednakże królową, która straciła cztery palce u prawej dłoni. To nie koniec,ale to nie o nim dziś….

Fragment obrazu "Kazimierz Wielki u Esterki", autorstwa Władysława Łukaszewicza 

 

O Annie

Odziedziczyła gorącą krew po dziadku. Jagiełło czynił objazdy po Litwie i Koronie, a samotna Ania musiała jakoś rekompensować jego brak. Legendy głoszą ,że z tej „tęsknoty” aż zawaliła się podłoga w sypialni królowej.Bardzo lubiała ten sport  i nie była wybredna za bardzo. Absztyfikantów miała co niemiara i z nazwiska wymienia ich Długosz nie kryjąc złości do Władka:

„Dwunastego października król polski Władysław opanowany zazdrością, którą potajemnie wzbudzili w jego sercu ohydni pochlebcy, dwaj jego doradcy, więzi rycerza Jakuba z Kobylan z rodu Grzymalitów jako winnego nierządu, którego dopuścił się z królową Anną. Zakutego w kajdany zamyka na zamku górnym we Lwowie, co musiał znosić blisko trzy lata. Nadto inny rycerz, Mikołaj Chrząstowski herbu Strzegomia, posądzony o ten sam haniebny występek, dobrowolnie poszedł na wygnanie. A nierozważne uwięzienie jednego rycerza i wygnanie drugiego naraziło królową polską Annę, zdaniem wielu niesłusznie, na powszechne zniesławienie, którego przepowiednią był wypadek, jaki wydarzył się kilka dni wcześniej na zamku krakowskim: zapadnięcie się bez żadnego gwałtownego wstrząsu komnaty królowej”.

 

Takie to historie, ale czy prawdziwe ? Coś pewnie w nich jest. Jak widać nawet królowe lubiły się dobrze zabawić wieki temu.....

 

13 grudnia 2018   Komentarze (2)
historia   ciekawostki   Królowa Cylejska  

Historia - Jak astronom obronił Olsztyn

Mikołajowi Kopernikowi (tak ten sam nasz przełomowy astronom) w 1521 roku powierzono obronę miasta Olsztyn.

 

Jako ,że był wszechstronnie wykształcony i mając do dyspozycji jazdę rusko-litewską i czeskich najemników z sukcesem obronił miasto przed Krzyżakami.Strategią sukcesu był atak jazdy na wojska krzyżackie i powrót za mury miasta. By wzmocnić wojska obronne miasta z Elbląga sprowadził aż dwa wozy hakownic (ręcznej broni palnej). Miasto oparło się wojskom krzyżackim z wielkim sukcesem a sam Kopernik zdobył uznanie jako genialny strateg wojenny.


12 grudnia 2018   Dodaj komentarz
historia   ciekawostki   Kopernik Olsztyn  

Historia - pochówek i koronacja w tym samym...

Król Michał Korybut Wiśniowiecki - syn Jeremiego.

 

Król Jan III Sobieski 

 

 Król Jan II Kazimierz Waza

 

Rzadko dość zdarza się by w jednym dniu był pochówek jak i koronacja króla Polski. A już podwójny pochówek to już ewenement. Mowa tu o pochówku na Wawelu króla Jana Kazimierza II Wazę , króla Michała Wiśniowieckiego a koronacji Jana III Sobieskiego.

 

Systematyzując to : Jan Kazimierz II Waza abdykował w 1668 roku, po nim wybrano Michała Wiśniowieckiego, który zmarł w 1673 roku, następnie koronowano Jana III Sobieskiego w 1674 roku. 

 

Król Wiśniowiecki został wybrany przez 80 tys. szlachty w 1669 roku a zmarł 10 listopada 1673 r. we Lwowie najprawdopodobniej z powodu pęknięcia wrzodów na żołądku. Nie jest tajemnicą, że był to władca bardzo tęgi i uwielbiał jeść. Ciało króla spoczęło w Warszawie. Postanowiono jednak, że będzie tam spoczywać do dnia koronacji jego następcy – Jana III Sobieskiego. Zatem dopiero pod koniec stycznia 1676 r. przewieziono ciało monarchy do Krakowa. 

 

Co do Jana Kazimierza to on abdykował w 1668 roku i w 69 wyjechał do Francji, gdzie zmarł w Nevers na udar mózgu podobno na wieść o upadku Kamienia Podolskiego (wojna polsko-turecka- pokój w Buczaczu – ziemie z Kamieniem Podolskim z Podolem i woj. Bracławskim przeszło jak wiemy na kilkanascie lat pod panowanie imperium osmańskiego. Obaj spoczęli w podziemiach wawelskiej katedry.

 

W krypta św. Leonarda spoczął Michał Korybut Wiśniowiecki i Jan III Sobieski ( przywołany w poście ) . Jan Kazimierz II Waza - pochowany w Krypcie Wazów.

 

10 grudnia 2018   Dodaj komentarz
historia   ciekawostki  

Historia - Jak Siciński zawetował sejm

Historia przeplatana legendami i mitami związana z pierwszym posłem ,który zerwał obrady stosując Liberum Veto - Siciński Władysław w 1652 roku. Warto poczytać o nim a o jego ( lub nie jego) mumii wystawianej i jeżdżącej po okolicach oraz jego duchu straszącym już z przymrużeniem oka.

 

Adam Mickiewicz piszę o nim w "Popas w Upicie "

 

"....Sicińskiego, jak słusznie Pan Sędzia namienił,

Piorun zabił, dom spalił, potomstwo wyplenił.

Trup, klątwą uderzony, dotąd cały stoi:

Ziemia go przyjąć nie chce, robactwo się boi;

Nie znalazłszy na ziemi święconej spoczynku,

Strasząc ludzi, rzec można, wala się po rynku,

Bo go nieraz dziad jaki, uniósłszy z cmentarza,

Wlecze w szabas do karczmy straszyć arendarza".

Skończył i drzwi stodoły odemknął. Tam stało

Szkaradne, starożytne nieboszczyka ciało.

Nogi długie i czarne sterczą mu jak szczudła,

Ręce na krzyż złamane, twarz głęboko wchudła.

Oblicze wywędzone brud śmiertelny szpeci;

Usta wypsute, przez nie ząb gdzieniegdzie świeci.

Zresztą nietknięta ciała zdrowego budowa,

...."

 

I troszkę legend i mitów ( chyba ?!)

Jak pisał wieszcz ciało posła ziemia nie chciała przyjąć i wypluwała go na powierzchnię,robactwo także nie tykało go. Uległo mumifikacji. Duch Sicińskiego upodobał sobie straszenie carskich żołnierzy w czasie powstania styczniowego. Zaś mumię miejscowy proboszcz w 1860 roku zamknął w szafie umieszczonej w kuchcie kościoła ,gdzie była wystatwiana publicznie do końca XIX wieku.Tym samym zakończył wożenia trumny z mumią po karczmach by straszyć ją Żydów. Sam generał - gubernator wileński Murawiew osobiście kazał szczątki niesławnej pamięci posła zamurować pod progiem kościoła.

 

 

 

"Muzeum Historii Polski

9 marca 1652 roku - zerwanie sejmu przez Władysława Sicińskiego.

 

Bezpośrednim sprawcą zerwania sejmu warszawskiego był Litwin, poseł upicki Władysław Siciński, który zastosował zasadę liberum veto wobec wniosku kanclerza wielkiego koronnego Andrzeja Leszczyńskiego o prolongatę sejmu o kolejny dzień. Poseł złożył protest i wyszedł z sali. Marszałek sejmu, podczaszy lwowski Andrzej Maksymilian Fredro, nie spostrzegł początkowo całego zdarzenia i kontynuował zbieranie deklaracji od poszczególnych województw w sprawie prolongaty. Po pewnym czasie posłowie powołali się na protest Sicińskiego i zażądali przerwania obrad. Na sali zapanowała konsternacja, ale pod naciskiem króla obrady przedłużono do 11 marca. W tym dniu sejm miał kontynuować pracę, ale pod warunkiem powrotu protestującego posła i wycofania przez niego sprzeciwu. Władysław Siciński nie powrócił, a posłowie musieli się rozejść do domów.

W rzeczywistości za posłem Sicińskim stał hetman polny litewski Janusz Radziwiłł, który był wielkim przeciwnikiem króla. Hetman chciał zasygnalizować królowi, aby ten nie pominął go przy rozdawaniu wielkiej buławy litewskiej, która będzie wakować po śmierci hetmana Janusza Kiszki.

Sejm zwyczajny w Warszawie obradował od 6 stycznia 1652 r. a jego głównym zadaniem miało być podjęcie decyzji w sprawie ugody zawartej z Kozakami pod Białą Cerkwią oraz uchwalenie nowych podatków. Prace utrudniał konflikt między stronnikami a przeciwnikami króla, w końcu posiedzenia zdominowały sprawy personalne Hieronima Radziejowskiego, Stanisława Abrahamowicza i podskarbiego nadwornego litewskiego Bogusława Słuszki.

Sposób zerwania sejmu w Warszawie stał się precedensem pozwalającym na przerywanie kolejnych obrad sejmowych, konstytucje zerwanego sejmu nie mogły wejść w życie. Przyczyniło się to do kryzysu w państwie.

 

Liberum veto zniosła dopiero Konstytucja 3 maja, która na miejsce zasady jednomyślności wprowadziła zasadę większości.

 

Ilustracja: zmumifikowane zwłoki Władysława Sicińskiego, posła z Upity w kościele w Upicie, XIX w., Wikimedia Commons, domena publiczna.

10 grudnia 2018   Dodaj komentarz
historia   ciekawostki   Siciński   Liberum Veto  
< 1 2 ... 8 9 10 11 12 13 14 >
Izkpaw | Blogi