• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Blog o przyrodzie, naturze, śpiewaniu, historii

Kategorie postów

  • aktywność sportowa (13)
  • basonia (1)
  • bobrowniki (4)
  • bochotnica (12)
  • bonow (2)
  • borowa (16)
  • borowina (5)
  • chrząchów (1)
  • chrząchówek (1)
  • ciekawostki (23)
  • cmentarze (21)
  • delegacyjny i podróżniczy splen (5)
  • dęblin (27)
  • drozdówko (1)
  • epidemie (6)
  • filozofia (67)
  • gołąb (5)
  • góra puławska (3)
  • historia (130)
  • jaroszyn (1)
  • józefów (1)
  • karczmiska (1)
  • kleszczówka (1)
  • końskowola (7)
  • kurów (1)
  • Łęka (1)
  • maciejowice (1)
  • matygi (4)
  • młyny i wiatraki (25)
  • mosty i przeprawy (3)
  • nieciecz (1)
  • obłapy (1)
  • opatkowice (1)
  • osmolice (1)
  • parchatka (6)
  • piskory (1)
  • podzamcze (1)
  • pożó (8)
  • przyroda (44)
  • puławy (48)
  • rodzinne strony (55)
  • rudy (4)
  • sieciechów (3)
  • sielce (1)
  • skoki (6)
  • skowieszyn (6)
  • smaki ryb w puławach (2)
  • spiew (12)
  • starowice (1)
  • technika (5)
  • trzcianki (1)
  • wąwolnica (1)
  • wieprz (2)
  • wierzchoniów (1)
  • wieże wodne- ciśnień (7)
  • wisła (8)
  • witoszyn (1)
  • włostowice (2)
  • wojciechów (2)
  • wolka nowodworska (1)
  • wólka gołebska (6)
  • wskaźniki artyleryjskie (1)
  • wyznania religijne (18)
  • zbędowice (2)
  • ziemia szczecinecka (1)
  • Życie (54)

Strony

  • Strona główna

Linki

  • Bez kategorii
    • Blog o własnej wędlinach....
  • Bieganie inie tylko
    • Maratończyk i jego przemyślenia
  • Historia
    • Fortyfikacje
    • I WŚ Puławy
    • Interaktywne stare mapy
    • O cmentarzach , dworkach
  • Historia lokalna
    • Dawne Puławy
    • I Wojna Światowa
    • Kompendium wiedzy o Gołębiu
    • Poznaj Lublin
    • Skoki i Borowa
    • Świetny blog o historii regionu
    • Wszystko o Sieciechowie
    • Wyjdź z pociągu
    • Zabytki, zaułki, zakątki ...
  • proces technologiczny
    • Procesy technologiczne
  • Przyroda
    • Blog leśniczego

Kategoria

Rodzinne strony, strona 1

< 1 2 3 4 5 6 >

Blisko ...Karcino

 

KARCINO - Miejscowość ze względu na swoją długość posiadała odrębne nazwy, dla części zachodniej,,Langesende"; środkowej ,,Mittelhhagen" i wschodniej z kościołem ,,Kirschhagen" To zróżnicowanie miało również swoją konsekwencję po II wojnie światowej w nazwie odpowiednio : Świerczewo- gdzie znajdował się folwark; Rogozino ze sklepem i gospodą, oraz Sieradowo w którym był kościół. Większość zabudowy po południowej stronie drogi to budynki robotników rolnych. W późniejszych latach wsi nadano jedną nazwę. Karcino to wieś o proweniencji średniowiecznej jako siedziba rodowa Wachholtzów. W 1467 r. Jobst Weachholtz dokonał zamiany Karcina na wsie opackie z Białoboków co potwierdził Eryk II. Jako własność kościelna po reformacji stała się wsią książęcą należącą do domeny w Trzebiatowie. W 1628 r. określana jest jako własność książęca i siedziba parafii. Matrykularz z 17 marca 1746 dotyczył spraw związanych z funkcjonowaniem pastora i zawierał uwagi: po pierwsze odnosił się do wyborów pastora. Po drugie odnosił się do corocznej .zwyczajowej ofiary w postaci 5 fur torfu dla pastora. Zwyczajowo również wg starych zwyczajów rybacy zamieszkujący osadę musieli tak często jak łowili ryby jedną siatkę ryb oddać kościołowi. Wieś położona w płn. części województwa Zachodniopomorskiego, w pasie Pobrzeża Bałtyckiego w odległości ca 20 km. na zach, od Kołobrzegu. Przy bocznej drodze w kierunku płn. od drogi Kołobrzeg - Trzebiatów. Wieś ulicówka na płaskim terenie. Wokół otoczona przez pola i łąki. W odległości ca 2 km. od jeziora Resko Przymorskie W płn. -wsch. części wsi kościół neogotycki pierwotnie z otaczającym cmentarzem. We wsi bogate domy oraz zagrody, każda z własnymi budynkami gospodarczymi, ustawione wokół kwadratowego dziedzińca; Budynki zlokalizowane w większości po płn. stronie drogi. Wieś jest bardzo rozległa, rozciągnięta i podzielona na trzy części Świerszczewa - folwark, Rogozino - sklep i gospoda, oraz Sieradowo.
Kościół.
KOŚCIÓŁ - usytuowany jest po płn.. stronie drogi, zbudowany na płaskim terenie, we wsch. części wsi. Kościół jest otoczony nieregularnym placem zbliżonym do owalu- łezki o podłodze urbanistycznej w całość wypełnionej trawiastą polaną. Po stronie zach. tuż przy głównym wejściu do Kościoła ustawiony drewniany krzyż misyjny. Wzdłuż granicy rosną pojedyncze drzewa o różnych gatunkach : jesion lipa, klon. Teren przykościelny wyznaczony jest ceglanym murkiem, złożonym u dołu z pełnej ścianki, W górnej partii murowane. słupki, zwieńczone dwuspadowym obdaszkiem. Główne wejście na plac kościelny usytuowane jest od str. płd.-zach., przy drodze wiejskiej. Boczne wejście prowadzi od str. płd. Od strony zach. i płn. kościół graniczy z polami, od płd. z drogą wiejską, a dalej zabudowaniami, od wsch. z zabudowaniami mieszkalnymi i gospodarczymi. Zabudowa wsi rozciąga się wzdłuż drogi na osi wsch.- zach. na przestrzeni ca 5 km.Bezpośrednio przy kościele usytuowane są domy mieszkalne. Kościół jest orientowany;
Posiadłości kościoła obejmowały w kapitale 150 talarów; ziemia składająca się głównie z pastwisk, wg wzmianki z 26 lipca 1797 r. została wydzierżawiona za roczną dzierżawę 4 talarów i 15 groszy z zachowaniem prawa pierwokupu, ale bez jakichkolwiek innych praw. Dziedziczny dzierżawca zbudował sobie na tym terenie chatę. Łąk i lasów kościół nie posiada. Pozostałe dochody Kościoła pochodzą ze skrzynki na ofiary i ofiary związanej z komunią, jak również dobrowolnych datków, ofiary noworocznej, ofiary za pogrzeby i inne służby i wynosiły około 45 talarów. Z majątku ruchomego był odnotowany ..."duży srebrny pozłacany kielich i patena, 1 mniejszy srebrny pozłacany kielich z pateną, służą do komunii chorych. Kościół posiadał dwa dzwony... etc.". Według dokumentu z 26 października 1850 roku potwierdzonego 12 listopada 1850 probostwo posiadało 91, 62 morgi gruntów ornych, łąk i pastwisk, 0,140 bagna i 0,45 nieużytków; razem 92,67 mórg. Kapitał wynosił 228,26 talarów 4 fenigi. Poza tym kościół w Karcinie posiada własny kapitalik proboszcza, od którego odsetki mógł pastor używać dowolnie.
Według źródeł wiadomo, iż w Karcinie istniał kościół.,,Wcześniejsza budowla miała długość 74 stóp, razem z wieżą i głębokość 30 stóp. Była zbudowana masywnie. Wieża zbudowana z drewna, wewnątrz obłożona jakby drewnianymi palami". W latach 1861-1862 wybudowano nowy kościół wraz z wieżą w stylu neogotyckim, oraz juwentarium i plebanię za łączną sumę 15.600 talarów (H.Berghaus, s. 1093). Na podstawie zarządzenie Urzędu Królewskiego z 5 sierpnia 1866 r. dotyczącego ubezpieczenia nowych budynków na kwotę 8100 talarów, oraz potwierdzenia stanu zachowanych starych budynków z 7 stycznia 1867 r. zatwierdzono,,,.. ze względu na zły stan techniczny i małą wartość,, rozbiórkę starego kościoła.
1 czerwca 1856 r. gospodarz z Miejscowości Karcino Matrin Goldbeck w swoim testamencie z 22 stycznia 1856 r., z dodany kodycylem 22 maja, otwartym 7 sierpnia 1856 r.zapisał kościołowi sumę w wysokości 500 talarów jak fundację Martina Goldbecksche z przeznaczeniem na nowy budynek kościelny, a przede wszystkim na nowe organy. Parafia weszła w posiadanie legatu 7 czerwca 1858 r. Początkowo był on złożony w banku, tak że na koniec 1862 r. zrobiło się z tej sumy 679 talarów i 3,1 fenig. Z tej sumy mistrzowi organowemu Grünberg wypłacono zgodnie z kontraktem z 31 marca 1862 r. 568 talarów 1 fenig, za zabudowane i przekazane 29 października 1862 r. organy. Mają one 8 rejestrów, 6 w manuale 2 w pedałach. Częśc tej dotacji została przekazana do kasy oszczędnościowej w Kołobrzegu. Kościół jest budowlą jednolitą i wraz z wyposażeniem tworzą stylistyczną całość. Nie mamy żadnych informacji na temat budowniczych i architekta tegoż obiektu. Do końca II Wojny Światowej Kościół należał do ewangelików i był pod opieką miejscowych właścicieli ziemskich. Po II Wojnie Światowej w 1945 r. stał się kościołem katolickim, podległy Biskupstwu w Koszalinie Kościół został poświęcony 12 września 1945 r. Odpust jest 14 września. Kościół przynależy do parafii w Sarbii.
Młyn nad rz. Łużanką wraz z pierwotną zagrodą wzniesioną nieco powyżej - na pn. od młyna, wybudowano w roku 1899 o czym świadczy datownik w szczycie fasady młyna. Autor projektu i budowniczowie nie- znani. Nieznany także ówczesny właściciel. Obecnie pozostałością tej fazy jest młyn. Pierwotną zagrodę młyńską przypuszczalnie rozebrano ok. 1920 roku. Wówczas to do elewacji wsch. budynku młyna dostawiono dom młynarza ob. dom mieszkalny nr 74. Autor projektu, budowniczowie ówczesny -właściciel nieznany.
W 1939 roku nastąpiła rozbudowa zagrody młyńskiej. Wzniesiono wówczas budynek chlewni z szopą w pierzei zach. oraz budynek obory w pierzei pn., które to budynki wraz z młynem i domem młynarza tworzą dzisiaj tzw. wewnętrzny dziedziniec, zamknięty od wsch. ceglanym murem. Ponad- to wzniesiono budynek warsztatów oraz stodołę w pierzei wsch., a także dobudowano ceglany aneks w elewacji pn. młyna wodnego dla którego cokół stanowił dwu- przęsłowy pomost przerzucony nad kanałem. Przebudowa młyna związana była z przystosowaniem go do mielenia prochu strzelni- czego. Autorzy projektu i budowniczowie nieznani. Ówczesny właściciel to oficer Wermachtu, którego inicjały E.D. wraz z datownikiem wskazującym na rok 1939, zachowały się w szczycie elewacji bocz- nej obory, usytuowanej w pierzei pn. dziedzińca wewnętrznego.Po II wojnie światowej młyn przejęło Państwo. W latach 1951-1999 młyn stanowił własność pana Który obecnie przekazał gospodarstwo swemu synowi .
Źródło : zabytek.pl

12 września 2023   Dodaj komentarz
rodzinne strony   Karcino  

Blisko...Szkoła w Morowie

 

 

Szkoła w Morowie miała jedną klasę, a ostatni budynek szkolny powstał przed I wojną światową (prawdopodobnie około 1901 roku).
Według powiatowej ankiety szkolnej z marca 1928 r. pełniący obowiązki nauczyciela mieszkał w mieszkaniu służbowym zbudowanym w 1901 r. z 4 ogrzewanymi pokojami.

12 września 2023   Dodaj komentarz
rodzinne strony   Szkoła Morowo  

Blisko...Szkoła w Siemyślu

 

 

 

Dom szkolny został zbudowany w Siemyślu już w 1782 roku, a nowy budynek powstał w 1876 roku. Nowa szkoła miała trzy klasy i dwóch nauczycieli.
Zgodnie ze spisem szkół powiatowych z marca 1928 r. pełniący obowiązki pierwszego nauczyciela mieszkał w mieszkaniu wybudowanym w 1876 r. z 3 ogrzewanymi pokojami. Drugi nauczyciel miał do dyspozycji 2 ogrzewane pokoje.

12 września 2023   Dodaj komentarz
rodzinne strony   Siemyśl szkoła  

Blisko...Szkoła w Leszczynie

 

Szkoła w Leszczynie.
Po wysiedleniu majątku (1903/07), przy drodze Szczecin-Gdańsk wybudowano budynek szkolny dla 3 klas z 2 nauczycielami.
Zgodnie ze spisem szkół powiatowych z marca 1928 r. pełniący obowiązki pierwszego nauczyciela mieszkał w mieszkaniu służbowym wybudowanym w 1910 r. z 4 ogrzewanymi pokojami. Drugi nauczyciel miał do dyspozycji 2 ogrzewane pokoje.

12 września 2023   Dodaj komentarz
rodzinne strony   Leszczyno   szkoła Rymań  

Blisko .. Lepino

 

Znacie pięknie zacumowaną w zieleni wieś Lepino? Wieś blisko Slawoborza
We wsi znajdują się ruiny barokowego pałacu z końca XVIII w., należał do rodziny Blankenburg. Na obrzeżach zabudowania pofolwarczne i ryglowy dwór zarządcy z II poł. XIX w[. Założenie pałacowe znajduje się w zachodniej części wsi, a prowadzi do niego aleja kasztanowa, przechodząca w drogę biegnącą przez podwórze i kończąca się podjazdem przed fasadą pałacu. Za pałacem znajduje się 3 hektarowy park krajobrazowy z końca XVIII w.
Pałac ma 16 izb mieszkalnych, dwie kondygnacje.Budynek wolnostojący, w odległości ok. 25 m zabudowania gospodarcze, za budynkiem i z boków krzewy i drzewa dziko rosnące. Budynek na uboczu wioski. Obiekt murowany z cegły częściowo tynkowany. Stropy drewniane. Wewnętrzne ścianki działowe w konstrukcji szkieletowej z wypełnieniem z cegły.Dach mansardowy w konstrukcji drewnianej jątkowej. Kryty dachówką karpiówką podwójnie w koronką. Podłogi z desek, na parterze posadzka. Schody drewniane.Budynek na planie prostokąta z jedną małą dobudówką. Układ dwutraktowy z wewnętrznym korytarzem po środku. Partia wejściowa i narożniki ryzalitowane grubością muru. Klatka schodowa trójbiegowa.Bryła zwarta i prosta. Dach czterospadkowy z półszczytem górnym.Budynek dwukondygnacyjny, podpiwniczony ze strychem. Elewacja frontowa symetryczna, partia wejściowa ryzalitowo wysunięta, zwieńczona tympanonem. Elewacje tynkowane na parterze, wokół biegnie gzyms nad okienny i podokienny, narożne ryzality boniowanie. Cokół kamienny przechodzący w ceglany. Nad głównym wejściem naświetle zwieńczone łukiem koszowym. W szczytach części okien pierwotnie zaślepiona. Dobudówka z białej cegły kryta eternitem. Okna w elewacjach prostokątne, wewnątrz przykryte łukiem odcinkowym. Na strychu w połaci dachowej facjatki bez szyb.Z hallu do korytarza wejście poprzez drzwi dwuskrzydłowe, drewniane z drewnianą ościeżnicą na łuku odeinkowym do korytarza. Na lewo od hallu pomieszczenia sklepowe. Na piętrze układ dwutraktowy z korytarzem na całą długość budynku. Na strychu fragmenty starych ścianek działowych szkieletowych. Pierwotna stolarka drzwiowa i okienna, na piętrze fragmenty pieca.Instalacje: elektryczna, odgromowa, wod.-kan., ogrzewanie piecowe.

12 września 2023   Dodaj komentarz
rodzinne strony   lepino rymań sławoborze  

Blisko ...Siemyśl

Oryginalny cytat z: "Der Kołobrzeg-Körliner Kreis" - The history of its towns and villages by Johannes Courtois, published and printed by Courtois Kołobrzeg 1909.

Siemyśl
Wieś licząca 886 dusz, obecnie zwykle pisana Siemyśl, w czasach Wendów nazywała się Czymoycele. Według notatki w księdze kościelnej, Siemyśl został napisany Zimines w 1276 roku. Znaczenie tego słowa to prawdopodobnie "wioska mostowa". Niektórzy wywodzą Siemyśl od Simonis cella, stwierdzając, że mnich Simon założył tu swoją chatę w czasach starożytnych; ta pochodna i historia prawdopodobnie zostaną przeniesione do królestwa bajek.
Akta kościelne sięgają jedynie 1657 roku. Nie ma więc wiarygodnych informacji o Siemyśl z tego okresu. Jednak nazwiska pastorów luterańskich od 1560 r. są poświadczone z wcześniejszych czasów. Kronika Kołobrzegu dostarcza informacji o jeszcze wcześniejszych czasach i okolicznościach Siemyśl. Siemyśl był niegdyś wsią rycerską należącą do rodziny von Manteuffel. Claus v. Manteuffel sprzedał połowę Siemyśl (21 hektarów, 9 gospodarstw, 1 dzban) szpitalowi St. Spiritus w Kołobrzegu za 750 marek w 1439 roku, a drugą połowę szpitalom St. Jürgen i Spiritus za 2000 marek w 1456 roku. W ten sposób Siemyśl stał się wsią komorną miasta Kołobrzeg.
Przed rokiem 1000 nad naszym regionem i naszą wioską panowała pogańska ciemność. Tutaj też prawdopodobnie znajdowała się pogańska świątynia, chata zbudowana z gałęzi wokół wysokiego drzewa, a ludzie modlili się przed bożkiem do Wodana, wszechprzenikającego ducha, lub do Thora, boga piorunów, lub do Ziu, boga słońca, lub do podrzędnego boga, ponieważ cała natura była wypełniona duchami według naszych przodków. Po tym, jak polski król Bolesław I podbił Pomorze około 1000 roku i założył biskupstwo w Kołobrzegu, nie osiągając trwałego sukcesu, kraj został pozyskany dla chrześcijaństwa przez jednego z jego następców, również o imieniu Bolesław, poprzez sprowadzenie biskupa Ottona z Bambergu. Otton również przybył do Kołobrzegu, gdzie został dobrze przyjęty. Tutaj kazał zbudować kaplicę, którą później poświęcił Najświętszej Marii Pannie na Starym Mieście podczas drugiej wizyty. Możemy przypuszczać, że w tym czasie (1124 r.) wieść o Ewangelii dotarła z Kołobrzegu do okolic, tj. również do Siemyśla, za pośrednictwem targowiczów, którzy w tamtym czasie podróżowali na targ w Kołobrzegu, tak jak robią to dzisiaj. Nie wiemy jednak nic pewnego na ten temat.
Dopiero od czasów po 1400 roku mamy wiarygodne informacje, które można znaleźć w kronice Kołobrzegu. W sporach tego miasta ze szlachtą, biskupem i księciem, bardzo ucierpiało po tym, jak stało się wsią miejską (odpowiednio 1439 i 1456). Po wprowadzeniu reformacji prawdopodobnie przez jakiś czas pozostawało katolickie, ponieważ dopiero w 1560 r. czytamy nazwisko pierwszego pastora luterańskiego, Martina Haberlanda, 1560-1592 r. Zainspirowany kontaktem z pobożnym i uczonym generalnym superintendentem Venedigo, głosił tu czysto i głośno Słowo Boże i położył kres papistowskim naukom. Za jego czasów miasto Kołobrzeg musiało stoczyć ciężką walkę z księciem Johannem Friedrichem i biskupem Johannem Casimirem. Okolica bardzo ucierpiała, a Siemyśl był w tak opustoszałym stanie, że w 1587 r. skarb państwa musiał pomóc, aby mieszkańcy wioski mogli ponownie kupić bydło i sprzęt rolniczy. Następcą Haberlanda został Joachim Lambert (1592-1642). Ożenił się on z wdową po swoim poprzedniku. Wraz ze swoim następcą i zięciem przeniósł się do Kołobrzegu jako pustelnik, gdzie zmarł w 1657 r. w dojrzałym wieku 88 lat. Trudny okres wojny 30-letniej przypadł na czas jego kadencji. Ponieważ Kołobrzeg był okupowany przez żołnierzy cesarskich, Siemyśl z pewnością również doświadczył grabieży i złego traktowania. W 1625 r. majątek miejski został wydzierżawiony za 247 1/3 fl. czynszu.
Księga kościelna zawiera kilka krótkich wzmianek o następujących pastorach: Joachim Eberhard (1642-1650), który poślubił córkę swojego poprzednika i po 8 latach służby został pastorem w kościele św. Samuel Hamel (1650-1657) z Freienwalde. Ożenił się z 78-letnią wdową ze Szczecina. Jego następca Georg Wend (1657-1690) założył najstarszą wciąż istniejącą księgę kościelną. Ożenił się z córką pastora Stamera z Gützlaffshagen.
Był to czas, gdy odbywały się procesy czarownic, Szwedzi przybyli do kraju jako wrogowie i pobierali daniny we wsiach miejskich Kołobrzeg, czyli także tutaj. W 1657 r. pochowano tu szwedzkiego kapitana kawalerii z kazaniem pogrzebowym. O tym, jak bardzo zmniejszyła się liczba ludności w czasie wojny 30-letniej, może świadczyć fakt, że w 1660 r. ochrzczono tylko 13 dzieci, a 8 pochowano. Kwatera główna. Rittmeister von Dorville leżał z pastorem w kwaterze przez pięć tygodni. W Siemyślu zmarła również żona podoficera z batalionu Schilla. W tym czasie ks. Karstedt musiał skromnie się utrzymywać. Jego następca Joh. H. Theod. Heerfahrdt przebywał tu tylko przez krótki czas, ponieważ został powołany do kościoła św. Mikołaja w Kołobrzegu. Nic dokładnego nie można powiedzieć o danych osobowych i życiorysie jego następcy, P. W. Aug. Th. Lassahna (1824-1860). Lassahn był bardzo dokładnym i punktualnym człowiekiem w sprawach administracyjnych, który z punktualnością regulował zewnętrzne sprawy wspólnoty. Podobnie jak on, jego następca Joh. Ernst Karl Rohde, urodzony 25 września 1822 r. w Gdańsku, otrzymał z łaski Bożej długi i błogosławiony okres urzędowania. Ojciec Rohde był żonaty z Wilhelmine Gramm, córką kasztelana zamku w Cleve a. Rh. Ta ostatnia została wykształcona przez Fliednera na nauczycielkę małych dzieci. Pracował jako wierny pasterz i pastor od 1860 do 1896 r. Podczas jego posługi w 1866 r. wybudowano nowy kościół (koszt 4172 talarów). W 1871 r. zgodnie z wolą ówczesnego patrona Beusta wybudowano nową plebanię, niestety z muru pruskiego (2300 talarów), a w 1877 r. dwupiętrowy solidny budynek szkolny. Organy w kościele w Siemyśl zostały zakupione później, dzieło Völknera, Dünnow. Po długiej i błogosławionej posłudze ksiądz Rohde przeszedł na emeryturę w Boże Narodzenie 1895 roku i przeniósł się do Kołobrzegu, gdzie spędził emeryturę w towarzystwie swoich dzieci, które nadal żyją tam w szanowanej pozycji, niestety nie na długo, ponieważ już 10 sierpnia 1900 roku Pan wezwał go po krótkiej chorobie. Richard Schneider, urodzony w 1864 roku w Szczecinie, jest obecnie w tutejszym biurze parafialnym.
W Siemyślu znajduje się obecnie mleczarnia, kasa oszczędnościowo-pożyczkowa (zarządzana przez pastora), stowarzyszenie wojowników i agencja pocztowa. Każdego roku obchodzony jest festiwal misyjny, który jest dobrze przyjmowany. Towarzystwo śpiewacze i chór puzonowy założone w poprzednim roku, szkoła dokształcająca przyczyniają się do moralnego uszlachetnienia i promocji; biblioteki publiczne tutaj i w Nieżyna oferują dobrą rozrywkę, a także często organizowane wieczory rodzinne. Niestety, zaniedbano doprowadzenie linii kolejowej, obecnie oddalonej o 4 kilometry, w bezpośrednie sąsiedztwo wioski, więc ożywienie gospodarcze jest bardzo trudne. Kościół został odbudowany w 1866 roku. W muzeum Pomm. Gesch.-Vereins zu Stettin (Pomorskie Towarzystwo Historyczne w Szczecinie) znajduje się 6 okrągłych szyb okiennych pomalowanych na kolorowo z obrazami biblijnymi, z których jedna zawiera datę ..94, które pochodzą ze starego kościoła. Znajdują się tu również cynowe lampki ołtarzowe i pozostałości zielonego obrusu wykonanego prawdopodobnie w 1714 r., a także niewielki starszy kielich.
Pod koniec XVIII wieku we wsi było osiedle budynków w złym stanie tzw. Simotzelschen Katen (siemyśleńskie chaty ), kolonia Wilhelmsberg, oba położone we wsch. części wsi i założone w nowszym czasie, osiedle wcześniejsza strażnica leśna do które należały 4 morgi ziemi, i leżące nad rzeką Dębosznicą młyn dziedziczny, który składał się ze stanowiska młyńskiego z dolnym napędem, dom pastora, budynek szkoły, 82 domy mieszkalne, 69 bud. mieszkalnych, 149 rodzin liczyło 784 mieszkańców, wśród których znajdowało się 38 staroluteranów, 7 osób wyznania mojżeszowego, dyplomowana położna. Poza właścicielem majątku było tutaj 80 gospodarzy będących posiadaczami gruntów, z nich 51 traktowało rolnictwo jako główne źródło utrzymania, a 29 jako dodatkowe. Do momentu przeprowadzenia komasacji gruntów i przed założeniem dużych nowych siedlisk ziemia chłopska należała do 10 chłopów i 4 robotników rolnych, a cała wieś miała tylko 29 domów. Wielkość pól wynosiła 5808, 16 morg ( morga około 0,5 hektara)z czego do majątku ziemskiego należały 2330, 138 mg - w tym 1500 morg gruntów ornych uprawianych na zasadzie siedmiopolówki 150 mg dwupokosowej łąki, 550 mg pastwisk, 11,175 morg ogrodów, 10 morg obszarów zalesionych - lasy sosnowe, 18 mg stawy,odległości ca 19 km. na płd. od Kołobrzegu. Przy bocznej drodze w kierunku płn. od trasy E 28 Szczecin - Gdańsk. Wieś wielodrożnicowa na płaskim terenie. Wokół otoczona przez pola, łąki. W odległości ca 2 km. na płd. przepływa rzeka Dębosznica. W centrum wsi, w miejscu krzyżowania się traktów jest kościół neogotycki pierwotnie z otaczającym cmentarzem. We wsi bogate domy oraz zagrody, każda z własnymi budynkami gospodarczymi, ustawione wokół kwadratowego dziedzińca; Budynki zlokalizowane z dwóch stron po płn. i płd. stronie drogi. Wieś jest rozległa.3 mg zabudowań, 87, 143 drogi i nieużytki. Ta ostatnia liczba dotyczyła całej wsi. Chłopi posiadali 3258, 43 mg gruntów w tym ornych 1587,145 mg, uprawiane w trójpolówce, 157, 153 dwupokosowe łąki, 1466 mg pastwiska, 31,15 mg ogrody, 0,90 mg stawy, 15 mg zabudowania mieszkalne i gospodarcze, Do instytucji duchownych należało 219, 15 mórg z czego : 130 mg to grunty uprawne, 8 mg łąki, 79,56 mg pastwiska, 1,4 mg ogrody, 0,135 mg zabudowania mieszkalne, Stan zwierząt w całej miejscowości to 70 koni roboczych i 11 szlachetnych, 224 bydła, 1 byk, 132 krowy i 79 jałówek, 2065 owiec, z czego 1570 całkowicie uszlachetnione, należy do majątku 136 uszlachetnionych, jak również 359 zwyczajnych owiec jest trzymane przez gospodarzy, 30 świń i 35 prosiaków, 6 kóz. Hodowla drobiu prowadzona była tylko na własny użytek. Stawy i rzeka Kreienbach dawały bardzo ograniczony połów ryb. Bogactwem mineralnym na terenie pól to glina, margiel i torf- były wykorzystywane do budowy, do poprawienia gruntów ornych i do opalania. Do Kościoła parafialnego w Siemyślu należały kościoły filialne w rycerskich majątkach w Nieżyn i Unieradz. Siemyśl był posiadłością Mikolaja von Borcke na miejscowości Labes, który to co posiadał na tej wsi w roku 1247 za 84 marki sprzedał klasztorowi zakonnic w Koszalinie. Następnie miejscowość należała do Kołobrzeskiej Izby Finansowej, która to w 1456 r. odkupiła wieś. Utworzyła ona folwark, który przy końcu XVIII w. miał areał 1055, 152 mórg. Na tym areale musiało pracować 10 chłopów i 4 robotników rolnych. Izba Finansowa gospodarzyło tym majątkiem poprzez dzierżawcę, a po 400 latach posiadania tego majątku w 1858 r, sprzedała go Radcy Ziemskiemu Ernstowi Rudolfowi von Kapfengst z Stockow. Siemyśl w XVII wieku nie ma praw majątku rycerskich, ale w państwowej tabeli z roku 1862 jest już wymieniony pomiędzy miejscowościami rycerskimi.
Nazwa Siemyśl pochodzi od nazwy osobowej Siemimysl. Zapis z 1276 r. można odczytać jako Sěmislavj, z wymianą członu -mysl- na -slav- lub jako Semimysl. Nazwa wsi pojawia się w 1136 r. jako Simoitzel, późniejsze nazwy z 1276 r. jako Zimmizlowe i Zimmesle. W 1297 r. nazwa ulega przemianie na Cemoicell, a w 1297 r. na Ceymoycel. Około 1780 r. nazwa ma postać zgermanizowaną jako Siemötzel, a od 17885 r. Simötzel, która to nazwa przetrwała do 1945 r. Po 1945 r. nazwa miejscowości została spolszczona na Siemyśl.
Kościół w Siemyślu ( wybudowany w 1866 r. został poświęcony 26.12.1945 r. Erygowanie parafii miało miejsce 18.10.1957 r.

 

12 września 2023   Dodaj komentarz
rodzinne strony   siemyśl gorawino  

Smaku malinowego pomidora czar....

 

 

 

Taka szeroka plastikowa taśma z zamkiem. To pamiętam. I to bardzo dobrze. Zwijało się ją w walec a zamek łączył jej końce. Tu wsypywało się jakieś ziemi torficznej chyba, lub poderwanego koło Pierwszej Górki czarnoziemu. Tacka plastikowa, niegdyś służyła jako tacka pod kawę noszenie. Tą ohydną w srebrnym opakowaniu. Kawa naturalna. Zatęchła od leżenia bóg wie gdzie. I w tym młynku ręcznym mielona – białym dzielonym ,gdzie z góry wsypywało się przez otwory ziarna kawy i kręciło do upadłego. Chrobotała pod naciskiem kręcenia i dawała się zgrubnie zmielić. Pamiętam jej wątły i mglisty zapach. Tej patery,czy nowszej tacki plastyk. Szklaneczka z koszyczkiem i tu było zawsze różnie. Domowo – koszyczek plastyk, dla gości zdobiony koszyczek metalowy. Patrzyłem w latach 80 jak dorośli pijali tą czarną brzydko pachnącą esencję. Mało tego na czajnik z gwizdkiem był czujny i na dolewkę wody nie żałował…. Bleee. Jak ja nie nawiedziłem myć szklanki po takiej kawowej nasiadówce… Ale gdzie ja snów zabrnąłem …
Na półce w foliaku zawsze było miejsce szczególne. Takie na przejrzałe pomidory i paprykę. Zawsze jako gnój się zastanawiałem po co tam tato odkłada przejrzałe bawole serca i paprykę iglo już dawno mającą jędrność za sobą… Odpowiedź przyszła szybko. Brał deszczułkę i tego pomidora kroił i kazał nam żgajom wydłubywać nasiona. Nie mieściło mi się w głowie po co ten zabieg. Choć wiedziałem ,że jak marzec zimny , ale z pomrukami słońca nadciągnie ciepłem małym to z tatą szliśmy foliak naprawiać. Saletra paliła ręce po workach i deseczka i papiak i dziura załatana…. Wiedziałem co noszenie setki konewek i wiader do podlewania tych pomidorów pachnących z samego rana majowego ranka, gdzieś obok papryka także uwiązana na postronku, obok w grządce sałata wzeszła, rzodkiewka i ogórek długi na sznurku. Jak się uchylało drzwi foliacze w czerwcu buchał zapach pomidorowego znoju,gdzieś akcent ogórka był świeży. A ty noś te konewki wody i wiadra wody. A na foliaku była jeżyny i obok rosły kosztele . Rosły sobie same i dojrzewały z każdym mocniejszym błyskiem majowego słońca. Palącego niekiedy czerwca,gdzie to nad łęcinami ziemniaków ukazywał się kwiat. Piękny, biały, a na nim pojawiały się trzmiele i pszczoły. To był znak ,że czas gracki i jego podkopów się zaczął. I te z foliaku pomidory zaczęły już poważnie konopny sznur obciążać. Tu malinowe, tu zwykłe, tu bawole serca, tam w rogu już sałata przekwitła, gdzieś dojrzewała rodzynka jak to mówiliśmy. Miechunka peruwiańska a dla nas jedna rodzynka o swoistym smaku i zapachu. Takie nowości były pamiętam za szczypiora. Lecz nic nie przebiło rannych lipcowych peregeynacji do tej naszej szklarni z worków po saletrze ulepionej. Rosa otulała kostki ,pachniało wilgocią zmieszaną z ziołami lipcowymi w drodze do tej oazy pomidorowej. I te pierwsze uchylenie drzwi i buch jeden za drugim zapachu dojrzałego pomidora. I ich karmazynowa światłość na łodydze uwieszonej na konopnym sznurku. Taki pomidor jak smakował ? jak 1000 talarów, prosto z krzaka szczypał kąciki ust ,ale buchał pomidorowym światem w ustach. W domu do szczypty soli,czy śmietany,czy na kanapkę z cebulą ułożony był idealny. Smak daleki od tych uprawianych masowo.Tych setek konewek i wiader było wartych tej chwili…
Dziś pochylony w Lidlu nad malinowym ,małym ,szkaradnym ale do cholery pachnącym malinowym sobie wszystko przypomniałem. Te nasiona w te zawinięte pasy foli z ziemią, te pikowanie do większych pojemników, te na parapecie w łazience i kuchni wyrośnięte zieloności pełne pomidory. Te dołki w foliaku i podwiązania sznurem konopnym.Te setki przekleństw i konewek wody ciągniętej ze stawku. Te pnące się pnąca ,małe zielone, i wybrzmiałe później czerwone do granic pomidory, ten zapach otwieranych drzwi od foliaka i smaku na chlebie pszennym z cebulą i solą ….choć trochę przypomina …tylko trochę..

17 czerwca 2023   Dodaj komentarz
rodzinne strony  

Niedzielne przygotowania...

 

 

W łazience wisiała pamiętam jakaś odzież mamy. Za takim prowizorycznym kontuarem na haczyku taka na wstążkach prostych niby kiecka ale nie. Kolor cielisty ,była i krótka i dłuższa. Do głowy nastolatkowi nie wchodziło co to za ciuch. To była halka. Jakież to czasy lat 80 i 90,że kobiety ubierały pod odzienie tą dodatkową bieliznę. Bo kobieta wtenczas chodziła w sukienkach ,głownie w spódnicach. A pod nią była na krótsza halka. Cielista, lekko różowo-beżowa, pamiętam mama z rana walczyła o lepsze swoje w pracy. Rajstopy po repasacji i ta halka. To tak pamiętam bardzo i nie wiem czemu. Może dlatego ,że już ta halka to często robi za podomnę ,czy koszulę nocną satynową. Robi za rzecz wyostrzającą zmysły panów niżby za bieliznę powszednią. Tak. Dziś idąc z synem na skwerku ,za fontanną działającą ku górze na 30 procent spotkałem Pana. I od razu wróciłem w pamięci do wielu rzeczy z lat mojego szczeniactwa. I obraz mojej babci w chuście .Zawsze ,niezależnie od sytuacji była w chuście. Głowa nakryta pięknie wyszywaną w folklor wzory. Kiedyś oznaka mężatki i gospodyni…dziś nie ma….nie spotkamy …chyba ,że gdzieś na wsiach zaszytych w tradycję mocno. W miastach próżno szukać ,chyba,że woalony nowoczesne ,paryskie zaciągnięte na głowę Dam tych czasów. Dziś po Puławach nieuchwytna tradycja ,matek i babć naszych. I ta koszula ojca. W sobotę prasowana z wielkim pietyzmem przez mamę. Do tego często ślubny garnitur. Tak ten mający lat wiele. Krawat gotowy. Koszula stygła na wieszaku obok garnitur czekał. W wigilię niedzieli brał się tato za pastowanie butów. Pantofle, najbardziej eleganckie co miał. Obok mamine szpilki gotowe stały. Pasta na szczotkę i pokrycie zgrubne buta…później już na wysoki połysk o miękkim włosiu szczotę. Tradycyjne splunięcie i polerka bawełnianym kawałkiem szmateczki. Pachniało w domu tą pastą.Wiadomo ,że na mszę niedzielną szykowania były. Mama kropiła ręką spódnicę i bluzkę i prasowała tym żelazkiem. Dzieciaki ,czyli ja nigdy nie szliśmy w pocerowanych ciuchach. Zawsze tych najlepszych by uświęcić niedzielę i bucka. Dziś te wszystkie obrazy mnie dotknęły i wróciły jak zobaczyłem jegomościa w znacznym wieku ,kulą się wspierał ,ale był jak na ślub wyszykowany. Nienaganny garnitur, koszula i krawat. Tak dla niedzieli.. by dzień święcić….umierająca w oczach tradycja ,sznytu,wontonu i pokłonu dla świętej niedzieli wszędzie się wyciera ….sam nie hołduję tym umizgom… choć jak spojrzałem na Pana przy Skwerze…coś we mnie pękło…

15 maja 2023   Komentarze (1)
rodzinne strony  

Mydlanej pończochy pamięć

 

 


Pamiętam doskonale siateczkę taką,żółtą. W niej końcówki mydeł. Siateczka zamknięta z tymi końcówkami pieniły się wybornie. Ba sama siateczka też robiła robotę. Pod kranem nabierały te skrawki często popękanych już leciwych końcówek mydeł animuszu. Prężyły się dostojnie dając pianę wielką i niespodziewaną. Dostały dostojeństwa drugiego życia. Życia stadnie w siateczce z innymi pobratyńcami. Taka siateczka z mydełek spokojnie starczała w niedoborach tego specyfiku na rynku. Kiedyś wszystko szło kupić z trudem i nieoczywistością. Starsi to lepiej niż ja pamiętają. Tamte lata równych i równiejszych mocno kontrastowały na wsi i miastach. W tych pierwszych wstawało się przed szkołą i szło się do obórki. A tam czekały kury w kurniku na upragnioną wolność ,króliki na koniczynę, czy kaczki na strawę z śruty i parowanych ziemniaków. Do tego zebrane jajka kurzecze i kacze do koszyczka i do domu. Pamiętam te kacze ( od Francuzek) szły zawsze na wypieki. Mama bała się je na majonez brać ,czy aryjkoniak a tym bardziej na miękko. Właśnie majonez. Znów patrzenie na samowystarczalność. Kręciło się żółtka z olejem taką specjalną końcówką w mikserze. Jak nie było to pamiętam w makutrze się ucierało. Powolutko olej się lało i modliło by się nie zważyło. Swój majonez,choć już kusił Winiary. Oszczędnie się żyło na wsi. Jak z tym mydłem pamiętam to nic się nie wyrzucało. Szło na pasztet, zapiekankę ziemniaczaną ( o taką babkę!) w pierogi, czy pyzy. Był bigos na zleżałej wędlinie ,parówkach nawet.Taki bigos nie pytał …przyjmował wszystko. Lodówkę się czyściło a nie sprzątało do kosza. Ileż to człowiek miał inwencji twórczej by tylko nie wyrzucić nić. Chleb jak spadł na ziemię, się całowało. Babcia moja jak kroiła chłeb,zawsze znak krzyża najpierw na jego spodzie robiła. A! co to były za chleby? Ech…Ciągnący się zapach pieczonego chleba jest nie do opiania. Ten kto piecze ,ten wie. Do tego pamiętam stała maselniczka a w niej swoje masło. Zupełnie w smaku inne od tego ze sklepu. Jak zamknę oczy to pamiętam z bratem na spółkę te słoiki telepaliśmy z góry na dół i dołu na górę. Tej swojskiej śmietany zebranej z niegdysiejszego udoju dziadkowej krowy. Takie masło robione w bloku PeGeRowskim przez nas się robiło godzinami. Już ręce mdlały, zapał siadał. By w końcu gdzieś w słoiku zrobiła się kulka …masła tak śmietanowego jak można było sobie wyobrazić. To masło kwaskowate jak to z ukwaszonego mleka w garczku glinianym śmietanie brało się na nóż i te gorące z piekarnika skibki ( względnie kromki) smarowało. Rozpuszczało się od razu nadając tej skibce taki zapach ,że zdawać się by mogło ,że życie człowieka tylko czeka do tej chwili. Opłacało się piec swój chleb ? tak ! bo na blasze piekły się pasztety z kurczaka z rosołu , babka ziemniaczana boczkiem i cebulką. A to ja pamiętam już WROMET i piekarnik gazowy, znaczy wybuchowy! Choć obok była kuchnia z fajerkami. I Na jej płycie po rozbiorze brojlerów smażyłem wątróbkę. Pamiętam. Oszczędzało się wszystko. Kto teraz wie co to cerowanie. Mama cerowała ile mogła. A repasacja rajstop ? były w miastach punkty, we wsiach na lakier do paznokci dawało radę. Uwaga ! lakier bezbarwny od mamy był bezcenny. Dlaczego? No a jak ! kto miał magnetofon szpulowy,czy kaseciaka Kasprzaka lub Unitra ten wie. Domowym sposobem można było połączyć rozerwane końce taśmy …pamiętam na szpulowcu miałem taśmę Lady Panku – Fabrykę Małp. A ser żółty? Prawie taki się robiło w domu. Twaróg się smażyło z kminkiem długo ,aż nabrał ciągnącej konsystencji i smaku. Ciekawe kto takie smaki zajadał… o kiszeniu kapusty i wędzeniu swojego nie mówię. Mówię o tym,że na wsi ciuchy przechodziły z brata na mnie ,książki do edukacji z siostry na mnie. Sanki, narty, narciary, sweter, kurtka przechodziła ze starszych na młodszych…. I tato z mamą przewijających kordonki włóczki. I Frania czy Aftamat zrzut wody do żeliwnej wanny a nie do kanalizy. Można było w tych mydlinach jeszcze jakieś szmaty przeprać i podłogę umyć…
Później nastały czasy Paniska i zapomniano o siateczce z mydłem. O majonezach swoich i wędlinach wędzonych całymi dniami… dziś w dobie trudnej znów w siateczkę…no ..pończochę żony końcówki mydeł są..pienią się się i pachną cudownie…czasy idą ciężkie i to co za gnoja zapamiętałem…się przyda…

08 maja 2023   Dodaj komentarz
rodzinne strony   mydło resztki szacunek dbranie  

Baza.

 

 

Baza.
Za gnoja pamiętam jak dziś miało się bazę. Twierdza nie do zdobycia. Broniona do ostatka przez swoich żołnierzy. Karabinami z patyków leszczyny ,czy bzy pokrzywionych. Były i pistolety i maczugi. Cały ten arsenał służył do tego by baza nie była dobyta. Często na wsi łączyło się w zabawę w „wojnę", gdzie były grupy chłopaków latających z patykami i wzajemnie się niby zabijających. Ot zwykłe patyki, ale w rękach młodych pełnych wyobraźni szczypiorów stawały się zacnym orężem. Pamiętam nikt nie chciał być niemacami ,więc były losowania. Ile to kłótni było przy tym, ile przepychanek. W poprzednim ustroju ruski był dobry,przyjazny i wyzwolicielem. Niemiec wstrętnym ,be .Tak na młode chłopięce rozumy sobie tłumaczyliśmy. Bo dziewczyny nie bawiły się w wojnę. To męska zabawa była. Ganianie z patykiem ,krzyczącym tra ta ta na kolegę z obozu przeciwnego i sugerującego mu żeby już upadł bo go na niby zlikwidowaliśmy. Tu też były kłótnie straszne. Niekiedy padł i kuksaniec, a co silniejszy przeciwnik mimo ,że dostał to …wygrał… Ganiało się między blokami,garażami chowającymi w swoich trzewiach kaszlaka,syrenkę ,czy u bogatszych golfa jedynkę.Dziewczyny grały w gumę ,choć i dopuszczały chłopaków,w klasy. Robiły na wiosnę wianki z mniszków i zakładały sobie na głowy. To wszystko między szkołą i pracą w polu i przy kurniku,czy chlewiku. Na wsi nie było różowo dla młokosów. Często szybko niż koledzy z miasta uczyli się zawodów niezbędnych jak koszenie kosą ,czy sierpem. Pracy na sieczkarni, czy młockarni.Ale był czas na palanta, na grę w kapsle, na grę finką,na kopanie piłki,czy budowanie domków lub bazy!
Ot ta baza była jak domek. Miała ściany z gałęzi, dach z jakieś deski ,czy blachy. W środku jakieś miejsce do spania z ukradzioną z domu poduszką, tudzież kocem. W innej części ,jakiś talerz, kubek,kozik, krzesło,taborek. Wszystko zakamuflowane igliwiem, czy gałęziami by nikt nie wiedział i widział o jej istnieniu. Pamiętam jak lekcje ciągnęły się w nieskończoność w szkole…a tam była baza ..ciągnęło do niej mnie i moich kolegów. Czekaliśmy na ostatni dzwonek, rzucony plecak do kąta pokoju. Zjedzonego obiadu w locie i zapewnienie rodziców ,że lekcję jak przyjdę to odrobię. By w końcu stawić się w bazie. Zobaczyć ,czy nikt nie odkrył i nie zniszczył ( a zdarzało się ). Ulepszaliśmy jakimś złomem, patykami, dorabialiśmy nowe poziomy i np. poziom obserwacyjny. Niekiedy ktoś przyniósł lornetkę. To było coś. W pocerowanych spodenkach, z kanapką w ręku patrzyliśmy przez tą prowizoryczną chatynkę i lornetkę na świat. Niczym dowódca bastionu,garnizonu wyglądaliśmy …no właśnie czego. Znaliśmy swoje podwórko jak własną kieszeń. To baza dawała nam zupełnie nowe patrzenie na znany świat. Dostrzegaliśmy nowe szczegóły ,inne wymiary tego przaśnego życia na wsi. Tych pół, lasów,ogródków, bloków,kurników, stawów. A przy tym jak się przednie bawiliśmy. Wyobraźnia w nas była bezdenna. Mózgi parowały od co rusz nowych pomysłów i działań. Boże jak się wtenczas bawiliśmy. Godziny mijały, dni, tygodnie i się nie nudziło. Patyki później zamieniono na pierwsze tanie imitacje broni w plastiku. Później nawet dawały odgłosy broni. Wojna nabierała nowego oblicza. Już z nimi latali jak z pistoletami na wodę w Lany Poniedziałek młodsi koledzy. Mieli wyrysowane na twarzach ten sam zapał i tą samą kreatywność….

W Puławach gdzie mieszam ..widziałem bazę ..widziałem duety dziewczeńco-chłopieńce... Boże duch w narodzie nie zaginął...łza się w oku kręci.

01 kwietnia 2023   Komentarze (1)
rodzinne strony  
< 1 2 3 4 5 6 >
Blogi