• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Blog o przyrodzie, naturze, śpiewaniu, historii

Kategorie postów

  • aktywność sportowa (13)
  • basonia (1)
  • bobrowniki (4)
  • bochotnica (12)
  • bonow (2)
  • borowa (16)
  • borowina (5)
  • chrząchów (1)
  • chrząchówek (1)
  • ciekawostki (23)
  • cmentarze (21)
  • delegacyjny i podróżniczy splen (5)
  • dęblin (27)
  • drozdówko (1)
  • epidemie (6)
  • filozofia (68)
  • gołąb (5)
  • góra puławska (3)
  • historia (132)
  • jaroszyn (1)
  • józefów (1)
  • karczmiska (1)
  • kleszczówka (1)
  • końskowola (7)
  • kurów (1)
  • Łęka (1)
  • maciejowice (1)
  • matygi (4)
  • młyny i wiatraki (25)
  • mosty i przeprawy (3)
  • nieciecz (1)
  • obłapy (1)
  • opatkowice (1)
  • osmolice (1)
  • parchatka (8)
  • piskory (1)
  • podzamcze (1)
  • pożó (8)
  • przyroda (46)
  • puławy (50)
  • rodzinne strony (55)
  • rudy (4)
  • sieciechów (3)
  • sielce (1)
  • skoki (6)
  • skowieszyn (7)
  • smaki ryb w puławach (2)
  • spiew (12)
  • starowice (1)
  • technika (5)
  • trzcianki (1)
  • wąwolnica (1)
  • wieprz (2)
  • wierzchoniów (1)
  • wieże wodne- ciśnień (7)
  • wisła (8)
  • witoszyn (1)
  • włostowice (2)
  • wojciechów (2)
  • wolka nowodworska (1)
  • wólka gołebska (6)
  • wskaźniki artyleryjskie (1)
  • wyznania religijne (18)
  • zbędowice (2)
  • ziemia szczecinecka (1)
  • Życie (56)

Strony

  • Strona główna

Archiwum luty 2021

Tam , gdzie i wiatraczny znój i palonej...

"Góra Puławska, 1937 r. Wiatrak wybudowany w 1900 r. przez Władysława Kolaka." Udostępnione dzięki - Pracownia Dokumentacji Dziejów Miasta dział Muzeum Czartoryskich w Puławach

 

 

„Ale chłopcu wiatrak spokojności nie dawał. Antek widywał go przecie co dzień. Widywał go i w nocy przez sen. Więc taka straszna urosła w chłopcu ciekawość, że jednego dnia zakradł się do promu, co ludzi na drugą stronę rzeki przewoził, i popłynął za Wisłę.Popłynął, wdrapał się na wapienną górę, akurat w tym miejscu, gdzie stało ogłoszenie, aby tędy nie chodzić, i zobaczył wiatrak. Wydał mu się budynek ten jakby dzwonnica, tylko w sobie był grubszy, a tam gdzie na dzwonnicy jest okno, miał cztery tęgie skrzydła ustawione na krzyż. Z początku nie rozumiał nic — co to i na co to? Ale wnet objaśnili mu rzecz pastuchowie, więc dowiedział się o wszystkim. Naprzód o tym, że na skrzydła dmucha wiater i kręci nimi jak liśćmi. Dalej o tym, że w wiatraku miele się zboże na mąkę, i nareszcie o tym, że przy wiatraku siedzi młynarz, co żonę bije, a taki jest mądry, że wie, jakim sposobem ze śpichrzów wyprowadza się szczury.

Marzenie Po takiej poglądowej lekcji Antek wrócił do domu tą samą drogą co pierwej. Dali mu tam przewoźnicy parę razy w łeb za swoją krwawą pracę, dała mu i matka coś na sukienną kamizelkę, ale to nic: Antek był kontent, bo zaspokoił ciekawość. Więc choć położył się spać o głodzie, marzył całą noc to o wiatraku, co mieli zboże, to o młynarzu, co bije żonę i szczury wyprowadza ze śpichrzów. Drobny ten wypadek stanowczo wpłynął na całe życie chłopca. Od tej pory — od wschodu do zachodu słońca — strugał on patyki i układał je na krzyż. Potem wystrugał sobie kolumnę; próbował, obciosywał, ustawiał, aż nareszcie wybudował mały wiatraczek, który na wietrze obracał mu się jak tamten za Wisłą.

Cóż to była za radość! Teraz brakowało Antkowi tylko żony, żeby mógł ją bić, i już byłby z niego prawdziwy młynarz!”

 

 

Prus w całej swej cudowności nowel nie mógł nie kochać młynów wiatracznych. Zapewne kochał je jak ja. Nie zamykał w sercu przeżyć i doznań z nimi związanymi tylko malował na całunie polskości biednej wsi geniusz tych maszyn i ich genialności. Jak Głowacki tak i ja pokochałem młyny i te wiatraczne ,co na Podkarpaciu się sporo w sile ostały, gdzie w Sobiennich Kiełczewskich pod Otwockiem bez łopat dzierży w niebie swój majestat. I w Czołnie czy Walentynowie pod Zwoleniem dogorywają ,czy już zgasły do końca..nie wiem.  I ta reprodukcja ku uciesze gawiedzi na skarpie Mięćmierskiej ulepiony z kilku dumnie pręży się do słońca blasku.

 

Miejsce u zbiegu ulic w stronę Tomaszowa gdzie stał wiatrak.

 

Od koniec XIX wieku na Lubelszczyźnie funkcjonowało 1069 młynów. Głównie wiatraki ,ale także młyny wodne.Już w 1870 roku powstało 7 młynów parowych a już w 1907 roku było 24. W powiecie puławskim w owym czasie funkcjonowało 105 młynów wodnym i wiatraków. I fakty mówią o potędze Lubelszczyzny. Nie było lipy. Poczytałem o tym z książki “Minęło już 145 lat… Powiat Puławski dawniej i dziś 1867-2012” Gdzie stosowny historyczny wstęp poczynił historyk ,dla mnie ekspert najwyższej rangi -historyk  Zbigniew Kiełb.

 

 

Głos Lubelski 2.5.1936 roku….

 

“Szajka podpalaczy żydowskich.Zamordowała chłopa z Kaniowoli, który znał Ich sprawki.Donosiliśmy parę dni temu o nieby­wale zbrodniczej aferze dwóch żydów, Hersza Hochmana i Froima Fejna z Siedliszcz, którzy wynajęli sobie Zachara Szypiłowa do palenia wszystkich młynów okolicznych, aby zlikwidować konkurencję, jaką robiły młynowi Hoch­mana. Podczas jednego z tych pożarów spłonęło żywcem dwóch żydów, dzierżawców młyna. Obecnie śledztwo wyjaśniło, że ży­dowska szajka miała jeszcze gorsze rzeczy na sumieniu i nie cofała się przed pospolitem mordem. W dniu 12 kwietnia zamordowany został skrytobójczo niejaki Józef Drozd, we wsi Kaniowpla pow. Lubartowskiego. Okazało się obecnie, że Drozd zabity został przez Szypiłowa na polecenie Hochmana i Fajna, którzy Szypiłowi obiecali zapłatę w artykułach spożywczych. Drozd wiedział, że młyn w Swierszcznwie podpalił Szypiłow i mógł w każdej chwili wydać całą szajkę. Wobec tego obaj żydzi postanowili go zgładzić, a dokonanie mordu polecili Szypiłowowi. Cała szajka siedzi obecnie za kratą. Oba żydy powinny pójść na stryczek.”

 

Kapliczka z 1864 roku. Przy miejscu , gdzie stał wiatrak.

 

Ach jaką miałem przerwę w moich poszukiwaniach wiatraków ,och młynów wiatracznych czy wodnych . Tak mi bardzo bliskich, tych zaczętych rodzić się na naszych ziemiach, gdzie Cystersi dali mądrość koła młyńskiego, wiatracznej myśli inżynierskiej czy trójpolówki podwaliny. Z Tej strony Wisły jak ja to mówię „Radomskiej” na Górze stały wiatraki. Pierwej jeden, później na drodze do dziedzica Tomaszowa drugi. Cegielnię pobudowano. A co to była za cegielnia ? Na mapach istniała. Czy podobna do tej z Witowic ? Czy może tej z Końskowoli na Brzezinach ? Może to tej z Saren czy z Krasnoglin? Na pewno  była, na pewno dawała w dobie XIX i XX wieku cegły na potrzeby spóźnionej na tych ziemiach Rewolucji Przemysłowej. 

Dziś w niedzielę, mam chwilę , między snem syna w popołudnie a zatopionej w drugim świecie mojej pasji świata wiatraków. Wymieniam kilka zdań ze znajomymi co pomóc mogą z wiatrakami, Wiem ,że śladu nie ma nich ...no może tlące się wspomnienie po zagrodach  Góry. Wieś już niepodobna do tej kiedyś. Droga krajowa i most prezydencki budują jej nową jakość. Choć dróżki w niej wąskie ,kapliczki wymowne, umie kryć w swoich wąwozach i wierzchowinach historię trudną. A to cmentarz z I wojny zadbany przez okupanta z 39 roku bardzo, kryje i kościół podziurawiony trudem  czasów wojen wielu Czartoryskiego nadania, szkołę barak drewniany ..pełen tajnych nauczań wielu. Kryje i pod ziemią dawną świetność Orłowskich co podobno z okien w okna magnackich Czartoryskich spojrzeć mogli. Po wojnie śladu nie było po nim. I ta plaża Góry z lat 60-70 przyciągająca letników ze stolicy i nie tylko.  Ileż to zdjęć mostu prezydenckiego z jej strony Wisły robione było. Sławetne krowy na popasie przy Wiśle...i ten nitowany gigant. Dziś tego giganta pokonałem i pnę się pod Górę ,gdzie niedawno fotoradar kazał jechać wolno i rozważnie. Dziś nie straszy , odbijam na prawo na Krzaczka. Stawiam auto przy cmentarzu. Wiem z map ,że kiedyś przy początku ulicy św Wojciecha był parów ,a w nim cmentarz mały , może epidejmijny ? Parów zasypano ..drogę ustanowiono....Kościół za wielkimi rozkrokami prądu niosącymi widać. Śmieci i tony plastikowych zużytych zniczy i kwiecia wyblakniętego w kontenerach się nie mieści...smutny widok .Gaszę motor , dziś idę w miejsca ,gdzie mełł wiatrak wiatrem wiślanym napędzany. Wysoko był posadowiony. Obok kapliczka co podobno carat kazał stawiać na chwałę zniesienia pańszczyzny. Takich wiele ...ot kamieniem rzucić w Bronowicach choćby. Stoję przed mniej zaniedbaną kapliczką zwieńczoną krzyżem, mocno niewyraźne cyfry rysują rok 1864... Droga na Tomaszów...Blacha Góra Puławska i Klikawa. Takie miejsce u zbiegu dróg.... Czytam....w głowie ,że 70 lat temu uszkodzony koźlak zakręcił ostatnie tchnienia i zgasł na zawsze. Pole czyste, puste, zaorane , ozime chyba nie siane było. Słyszę tylko warkot aut i tirów ….walczę z tym, chcę choć na chwilę jak Antek ...stanąć i poczuć ten dźwięk łopat, ten szum tych wiatracznych wymiarów... Zdobywam  się na to! Ludzie patrzą na mnie jak na wariata...stoję w polu i lapię garść ziemi ...tej z Gór i czuję....

 

Domniemane miejsce po drugim ( starszym) wiatraku i cegielni w Górze Puławskiej

 

 

Czuję jej historię ...  Góry (aktualnie Górze Puławskiej) i Góra Jaroszyńska-XVII w (aktualnie m.w. Jaroszyn). Historia i tradycje tych miejscowości były takie silne ,że w różnych okresach historycznych i Jaroszyn stał się Górą Jaroszyńską, tereny Górami plebańskimi, a Góra stać się w końcu miała Puławską.Bo cytując przywołane poniżej opracowanie „Dekanatu Kozienickiego” dla ukazania zależności miedzy tymi miejscowościami przytaczam fragment :„ Wieś w której obecnie stoi kościół naprzeciw miasta Puław nazywa się Góra Puławska. Jednak dla tradycji, że pierwotna świątynia znajdowała się w Jaroszynie, pod nad samą Wisłą, obecnie miejsce, na którym wznosi się kościół, zowią Górą Jaroszyńską.” To tu w 1246 roku stoczona została wygrana przez Bolesława Wstydliwego bitwa z Konradem Mazowieckim. Tak tym samym Konradem co w 1233 roku tegoż Bolesława i swoją bratową Grzymisławą umieścił w sieciechowskim więzieniu. A więcej o tym jest we wpisie o Zamkach w Sieciechowie.- Druga ważna data to w 1809 roku ( wojna polsko- austriacka)   stacjonował  tu książę Józef Zajączek ( przez chwilę nawet Naczelny Wódz) po bitwie pod Jedlińskiem ( 11 czerwiec 1809). Pamiętajmy, że w tych czasach z Napoleonem był jedyny Polak, który dostał tytuł wojskowy Marszałka Francji – oddany cesarzowi a przede wszystkim sprawie polskiej Józef Poniatowski. Niestety była to znacząca porażka wojsk gen. Zajączka i mimo hartu ducha naszych żołnierzy nie byliśmy w stanie przełamać oporu wroga liczniejszego.

 

Mapa z 1795 roku dla króla Augusta Poniatowskiego z zaznaczoną Górą i Klikawą

 

Historycy i biografowie jak choćby Jadwiga Nadzieja przychyla się do tego ,że nie tylko nie posłuchał rozkazu Józefa Poniatowskiego ale i słabo zorganizował wojsko do bitwy. Trzecia to w 1812 roku ,gdy stacjonowały wojska napoleońskie w kampanii moskiewskiej z kościoła zabrano nieco bielizny kościelnej na bandaże i pasy materiałów. Czwarta a w chronologii powinna być pierwsza to ta związana ze św. Wojciechem , źródłem i krzyżem nad szczątkami chowanych w kościołach. Zanim legenda poniżej przedstawiona zostanie przeczytana warto także wspomnieć, że z innych przekazów ( „Dekanat Kozienicki” 1913 r) o tym ,że jak wygasł ród Jarockich ( bardzo wychwalanych i dobrych dla swoich poddanych założycieli Jaroszyna) to przekaz mówi o tym ,że kościół opustoszał i lada dzień sam się miał obalić. Poza tym w tym czasie kolejna powódź wiślana podmyła rzeczowy kościół zabrała z wodami browar, karczmę dworską, łąki ,pola, ogrody kościelne i poddanych plebańskich. Zebrała się komisja przewodnictwem bp Krakowskiego zlecona ks. Radomskiemu by przenieść kościół na nowe miejsce. W sprawę zostali zaangażowany ród Firlejów, który znacząco jako fundator i mecenas pomógł. Uzupełnię tylko ,że właścicielem i dziedzicem wsi Klikawa w owym czasie był Jan Firej, podstoli ( w dawnej Polsce- urzędnik dworski usługujący przy stole królewskim lub książęcym; zastępca stolnika) Czerniechowski. Pamiętajmy, że później właścicielami dóbr m.in. Klikawy był ród – Lipscy.

 

Mapa z 1850  roku  z zaznaczoną Górą i jej wiatrakiem i cegielnią  i Klikawą z jej cegielnią wraz z krzyżem sw. Wojciecha na szczycie

 

Ów dziedzic blisko roku 1932 sprowadził do Klikawy z Lwowa zakonnice Zgromadzenia Sióstr Józefitek  dając im dom murowany , gdzie w kaplicy odbywały się nabożeństwa. Zatem prócz kościoła z donacji Augusta w pobliskiej Klikawie istniało także miejsce do  modlitw. Druga wojna światowa zmieniła ten stan i już nigdy do teraz zakonnice nie powróciły do tej miejscowości. Dziś sama Klikawa kojarzy się z producentem kotłów, chłodnią, czy piekarnią, stolarnią. Po dawnej świetności Lipskich śladu nie ma. A cegielnia  „Bożydar” Konstantego Lipskiego jest dalej obecna w budynkach choćby Starej Wsi , gdzie mogłem na własne i dłonie dotknąć tych genialnych cegieł z Klikawy. Czas drugiej wojny światowej i tą cegielnię zabrał w meandry historii w jej pierwotnej Lipskiej wersji. Mapy z lat powojennych ukazują cegielnię na nich, choć już właściwie jej nie było.

 

Mapa z 1914  roku  z zaznaczoną Górą i jej wiatrakiem i Klikawą z jej cegielnią 

 

 

Wracając do legend Góry  nie można pominąć jej wykładnię i etymologię jej istnienia. Zamocowanej w całunie mgły średniowiecza X i XI wieku. Wiemy z badań ,że Wisła snuła się innym niż teraz korytem,ale legenda to taka prawda przekazu ludowego . Zatem warto i słowo o nim...Dorzucę garść legend [ Cytat wraz z moimi wtrąceniami są nawiasach kwadratowych ] w cudzysłowu tekst pochodzi z opracowania Towarzystwo Przyjaciół Góry Puławskiej :

" Historia krzyża przy ul. Kozienickiej Według miejscowej legendy krzyż usytuowany w lesie przy ul. Kozienickiej upamiętnia miejsce obozowania biskupa Wojciecha, który płynął Wisłą z Krakowa do Gdańska, aby między Prusakami szerzyć wiarę chrześcijańską, zatrzymał się tu na noc, a na leżącym przy brzegu, płaskim granitowym głazie odprawił mszę. W XI wieku wzniesiono tu kościół pod wezwaniem świętego Wojciecha. Nazwa Górki Plebańskie dziś nie istnieje, lecz wskazuje, że musiały to być jakieś wzniesienia. Opis ten pasuje do wzniesień na trasie Góra Puławska - Bronowice. Tym bardziej, że u ich podnóża biegnie stary gościniec - droga pamiętająca czasy piastowskie. Na tych wzniesieniach, w połowie drogi z Góry do Bronowic istniał stary cmentarz, na którym był drewniany krzyż. U jego podnóża leżał głaz, spod którego kiedyś wypływało źródełko związane z legendą i kultem świętego Wojciecha, który rozwinął się wieku XVIII i XIX. Według legendy na tym kamieniu św. Wojciech miał odprawiać Mszę św. Wypływająca spod niego woda posiadała ponoć właściwości lecznicze leczyła dolegliwości oczu i kołtuna. Kołtun powstawał ze zmierzwionych i zlepionych z brudu i potu włosów. Według istniejącego zabobonu, wierzono, że obcięcie go nożycami może sparaliżować człowieka lub oślepić. Wierzono, że jeżeli chory na oczy lub posiadacz kołtuna w dniu św. Wojciecha przed wschodem słońca obmyje w owym źródełku oczy i kołtun, to nie zachoruje i może bezpiecznie go usunąć. Następnie należało go łożyć u stóp tego krzyża przy głazie i źródełku. Po każdym święcie św. Wojciecha pod krzyżem leżały stosy kołtunów. W okresie międzywojennym odnotowano jeszcze pojedyncze przypadki owego kultu. Z czasem pierwotny krzyż uległ on zniszczeniu i w roku 1987 mieszkańcy parafii Góra Puławska postawili nowy, dbają o niego, sprzątają, przynoszą kwiaty, modlą się. Od kilku lat co roku w pierwszą niedzielę po 15 września w święto Podwyższenia Krzyża odprawiana jest tu Msza św."[ idąc zgodnie z opisem za Janem Wiśniewskim :„  W Klikowskim lesie należącym do p. Lipskiego stoi drewniany krzyż, do którego na św. Wojciech …...” 

 

 

Mapa z 1938  roku  z zaznaczoną Górą i jej wiatrakami  i Klikawą z jej cegielnią 

 

 

Stop ! Jak mocno te miejscowości się  przenikały.....To ta Wisła i ten wiślany świat budował te wymiary. Te trudy życia w ciężkich czasach , te trudy walki nieowocnej z żywiołem Wisły...

 

 

A jak rzucimy to na obszar bliski (koniec XVIII, XIX i XX wiek ) Puław to mamy istne zatrzęsienie wiatraków i młynów wodnych. Świadczy to o żyzności ziemi i wielkoobszarowych uprawach zbóż. Bo w samym Pożogu było 5 wiatraków Chrząchów -2 ,Końskowola -2, Stara Wieś -1 , Skowieszyn -1 ...by dalej wymieniać . Same Puławy ( XIX i XX wiek) -2 wiatraki....a młyny wodne ? Na Kurówce – Wola Nowodworska -1 bardzo nowoczesny, Chrząchówek, Końskowola,podobno Opoka, Rudy, Wólka Profecka -2 …...w promieniu ..góra 40 km. 

Dziś przy kapliczce stoję i czuję wymiar tych czasów XIX wieku i XX , gdzie młyny wiatraczne były tak potrzebne. Góra Puławska obok cegielni w połowie XIX w. stał wiatrak w pobliżu tego miejsca w 1900 roku  Władysław Kołak wybudował wiatrak "Koźlak" W czasie działań wojennych w lipcu i sierpniu 1944 r. Wiatrak został uszkodzony przez artylerię radziecką która z Puław ostrzeliwała pozycje niemieckie po drugiej stronie Wisły. Na wiatraku znajdował się niemiecki Punkt konserwacyjny. Po wojnie wiatrak został rozebrany przez Piotra Potapskiego. Już nie ma ani jednego. Już się stały zbędne , tak zależne od wiatru , tak mało wydajne. Niegdyś górujące nad Wisłą jak ten Antkowy w Nasiłowie wygasły do cna. Stojąc na polu ,gdzie był czuję jego pracę, czuję jego znój. Jadę autem ciut dalej , do byłej cegielni i wiatraka...pole dziś pod pierzyną śniegu nie zdradza XIX wiecznej hegemonii....Zdaje się cudem nawet , że zdjęcie z 1937 roku zostało poczynione i to wyraźne, piękne. Ukazujące cały majestat tej maszynerii.

 

Mapa z 1944 roku  z zaznaczoną Górą i jej wiatrakami

 

bo przecież....

“Wiatraka się nie buduje, nie wznosi się. Wiatrak zostaje powołany, bierze początek, albo przychodzi. Budować można dom, stodołę, oborę, to co stoi nieruchomo. Wiatrak porusza się, chodzi, pracuje, wydaje dźwięki, mówi, gra muzykuje, zawodzi, niedomaga, choruje, gniewa się, odpoczywa, śpi. Wiatrak żyje, czuje. Jest jak człowiek i tak jak nie ma takiego samego człowieka, tak nie ma takiego samego wiatraka. Każdy wiatrak ma swój charakter jedyny i niepowtarzalny. Ojcem wiatraka jest cieśla i on zawsze potwierdza to znakiem. Wiatrak odchodzi lub ginie, a tam gdzie pracował, pozostaje jego mogiła”.

 

Mapa z 1941 roku  z zaznaczoną Górą i jej wiatrakami   i Klikawą z jej cegielnią 

 

Uruchamiam motor i jadę do domu....czując ,że to miejsce żyje, to miejsce daje znać o sobie , to miejsce domaga się atencji....kiedyś i ja skłonię się nisko i Górę przeproszę....dziś wracam …..zostawiając dla Was esencję jej historii  , którą możemy wyczytać na stronie szkoły podstawowej w Górze :

Góra Puławska jest miejscowością położoną nad Wisłą, naprzeciw Puław. Należy do najstarszych wsi w gminie Puławy. Początkowo nazwa osady brzmiała "Góra". Prawdopodobnie pochodziła od nazwiska właścicieli Górskich albo od wzniesienia - góry wokół której powstała wieś. Pierwsze ślady obecności człowieka na tych terenach pochodzą sprzed 50.000 lat - są to kości upolowanych zwierząt ( mamuta, nosorożca włochatego), narzędzia krzemienne i ślady palenisk. Osada istniała tu już prawdopodobnie w okresie wytwarzania się państwowości polskiej w X i XI wiekach. Jej właścicielami od XIII w. była rodzina Górskich, w XIV - XV w. - Odrowążów, następnie Góra weszła w skład dóbr dziedziców Jaroszyna - Jarockich. W XVII wieku dziedzic Jan Witowski - kasztelan sandomierski i starosta wileński, uczestnik wojen szwedzkich przekazał wspólne dobra Jaroszyna i Góry Michałowi Polanowskiemu, dziedzicowi Bronowic. Kolejnymi właścicielami Góry byli: Stefan Chomętowski, Rozalia Pruszyńska książę Hieronim Lubomirski, rodzina Sieniawskich, Czartoryskich i Reinthalów. Od 1731 roku właścicielem Góry był książę August Aleksander Czartoryski i rodzina Czartoryskich. W tym czasie Góra przeżywa swój okres "świetności" - w 1781 roku zostaje wybudowany murowany kościół, który istnieje po dziś dzień i obecnie stanowi zabytek kultury sakralnej w Polsce. Na uwagę zasługuje fakt, że w latach 1797 - 1800 proboszczem parafii Góra (Puławska) był ksiądz Franciszek Zabłocki znany komediopisarz z czasów "stanisławowskich".Kościół po zniszczeniach II wojny światowej w 1811 roku dzierżawca Orłowski na życzenie książąt Czartoryskich wybudował piękny pałac w parku w Górze. Pałac ten przetrwał do 1939 roku. Do końca XIX wieku w Górze istniały: zajazd i karczma, browar i destylarnia.Za udział księcia Jerzego Czartoryskiego w Powstaniu Listopadowym rząd carskiej Rosji skonfiskował majątki Czartoryskich, tworząc majątek rządowy tzw. majorat (1863). W związku z tym, nowym właścicielem wsi Góra (Puławska) została rodzina Reinthalów. W ich posiadaniu Góra (Puławska) znajdowała się do I wojny światowej. Po wojnie dobra uległy parcelacji. Dwór Góra Puławska jako resztówka przetrwał do 1960 roku, a następnie został rozsprzedany na działki budowlane (powstało osiedle Krzywe Koło)

 

Mapa z 1986 roku  z zaznaczoną Górą  Klikawą z jej cegielnią

 

 

.Druga wojna światowa - od pierwszych dni września 1939 roku tereny Góry Puławskiej były objęte niszczycielską działalnością wroga. Już w październiku tegoż roku na terenie gminy powstały pierwsze grupy ruchu oporu, Związku Walki Zbrojnej - Armii Krajowej. W październiku 1942 roku za likwidację konfidentki Michalskiej - Gestapowcy powiesili 20 osób, członków Armii Krajowej. Dla upamiętnienia ich męczeńskiej śmierci społeczeństwo wybudowało pomnik stojący w centrum Góry Puławskiej. Żadna z wojen nie zniszczyła tak tej miejscowości, jak ostatnia. Nie było żadnego budynku całego. Część ludzi na stałe wyjechała na Ziemie Zachodnie, pozostali rozpoczynali odbudowę zniszczonych domostw. Była to długa i żmudna praca zważywszy na to, że leżące dookoła tereny Niemcy dokładnie zaminowali. Odbudowa gospodarstw ze zniszczeń wojennych trwała do około 1956 roku. Od stycznia 1955 roku Góra Puławska zostaje włączona do powiatu puławskiego, w województwie lubelskim. Historia szkoły w Górze Puławskiej rozpoczyna się w roku 1915. Do tego czasu dzieci uczęszczały do szkoły w Bronowicach. Za czasów carskich na terenie gminy istniały szkoły w Bronowicach i w Zarzeczu. Dopiero po wkroczeniu wojsk austriackich na tereny Królestwa Kongresowego, została otwarta szkoła również w Górze Puławskiej. Początkowo mieściła się ona w czworakach dworskich, a potem przeniesiono ją do drewnianego domu, który był własnością Wydziału Powiatowego w Kozienicach.     W roku 1930 szkołę przeniesiono do pałacu myśliwskiego po dawnych książętach, który stał na górze w parku. Nauka trwała tam do rozpoczęcia II wojny światowej. W trakcie działań wojennych pałac został zbombardowany. Dalsza nauka odbywała się w domu parafialnym, którego wojna również nie oszczędziła. …..amen ….

Zdjęcia własne , zdjęcie wiatraka za zgodą Pracownia Dokumentacji Dziejów Miasta dział Muzeum Czartoryskich w Puławach . Treść cytowana z publikacji pana  A.Lewtaka, SP w Górze Puławskiej, Towarzystwa Przyjaciół Góry Puławskiej, rozmów wielu choćby z historykiem panem Z. Kiełbem , z Panią Ewą Samiec, zaczerpnięte z przekazów ludowych oraz blogów o Górze i własnym i Prusa Nowelą poszyte..

 

 

24 lutego 2021   Komentarze (5)
góra puławska   historia   młyny i wiatraki  

Gołębi smak rodzinnych stron...

 

Holubce czy golubczi zwij  Gołąbki te nasze,te z mojej wsi. Te spod ręki mamy i taty.  Pamiętam jak dziś ,jak mięso nie zawsze najwyższych lotów było  dostępne i  mielone. To  tato mój wyciągał  „wilka” mocował do sosnowego blatu stołu w kuchni ,choć chwila ...pierwej był z płyty wiórowej. Wilk nie duży, poręczny, korba zamontowana czeka na pierwsze jej obroty,na pierwszą pracę. Na trudu mięśni pracę.Mięsiwo wszelakie pokrojone i te lepsze jak szynka i  te z podgardla czy boczku przerośniętego...  To było na drugim planie.  Swoja kapusta okraszona wielkim pietyzmem haczki czy gracki. Doglądania , podlewania latem upalnym, wypatrywania czy robak nie zaatakuje , czy złodziej nie zerwie. Pamiętam z ogródka te główki a bardziej głowy kapuściane ogromne , zielonością na tym już szarym i jesiennym późnym stanem wyróżnione. Stała i obok pora co i zimy się nie bała...brukselka niekiedy, jak naszło na jej smak czy kalafior ,rzadziej brokuł. Październikowa słota pełna smutku i melancholii na ogrodzie i  w sercu. A było pamiętam kiszenie kapusty. Tak tej samej , białej ...to był cały rytuał. Od dziadka  pożyczało się szatkownicę lub od kogoś innego ..już nie pamiętam. Beczka biała ,weko czerwone, worek 200 l w środku. Kołek do ubijania, nie pamiętam z jakiego drzewa..popękany był, spracowany mocno. I My wszyscy do tej kapusty pamiętam, i marchew starta i kminek, sól kamienna była. Tato główkę za główką przeciągał przez szatkownicę, a by umijaliśmy kołem a mama doprawiała ...pamiętam. Nie łatwe to było ,ale mocno rodzinę spalało . Wiedzieliśmy,że beczka na balkonie starczy na zimę i przednówek. Że zawsze odkrywając weko uderzy nas zapach kiszenia naszego wspólnego, trwałego ….A gołąbki były zawsze w domu. Tata podmielił mięso, cebulę przemycił też, sól pieprz, tyle tych przypraw. Sama natura i te głowizny w wrzątku się bez głąba parzyły. Liść za liściem odchodził pamiętam. I dziś u mnie tak samo. Kapusta mniej korpulentnych kształtów była biała, mięso z szyki z ryżem brązowym się zaprzyjaźniło tak na pół twardo pogotowanym. I tylko pieprz czarny i sól kamienna jak kiedyś do smaku. Głowizna parzy się , liście odbieram jeszcze gorące i ręce parzą...to nic ..lubię ten stan ..tą moją młodzieńczość wspomnień. Farsz zawijam jak mama uczyła, jak tato kontrolował , jak dawniej. Pamiętam i to peklowanie mięsa na wędzenie. Kolejna mała beczka była na balkonie...a w niej mięso ze swojego świniaka peklowało się 2 tygodnie w mieszance soli i przypraw...pamiętam. Dziś garnek na dnie liśćmi kapusty wyłożyłem. Zawinąłem w parzonych liściach farsz i przykryłem przykrywką nadziei i wspomnień na 60 minut. Wolno nawijały się minuty na tym gotowaniem ich. Kiedyś to szlachcice mieli namiastkę francuskiej kuchni u siebie. Mięso siekane kasza zawinięte w liść kapusty i gotowane dawały im namiastkę smaku wielkich dworów Francji...dziś ja zgotowałem namiastkę dworu domowych gołąbków ...tych od mamy ,taty..wybornych....A syn mój zajada..

21 lutego 2021   Komentarze (1)
rodzinne strony   Życie   gołąbki dom wspomnienia  

Buraczków naręcze wspomnień

 

Banał, pastewny wręcz. Czerwony, zwany i ćwikłą, czy czerwonym. Tyle o nim już pisałem i nadal nie mogę się nim nasycić. Przeca już wieki przed naszą erą był uprawiany dla spożycia i jako lekarstwo. Dziś po długim dniu, jakoś bez większych posiłków bo i pracy dużo było na wieczór pozwoliłem wczorajsze ugotowane buraki szlachetnym szlifem obłożyć..... Na noc wczoraj siedząc i zaczytując się w inżynierskie doktoranckie emblematy, wstawiłem buraki i marchew tutejszą. Pozyskaną od tych ziem, okraszonych trudem i pracą lubelskich rolników. Tych co i nie mają świąt, nie mają wolnego... Ziemia rodzi i nie ma dla niej tygodnia, dnia, świat czy wolnego. Orana trojpolówka znana od Cystersów, ziemia od wieków rodzącą.. Ta Ziemia. Dała i marchew i buraki genialne. Jędrne, soczyste, smaku wyborne i pełne mimo lutowego przednówku. Znam ten smak pracy, znam sól ziemi rodzącej tym co ją doglądają i kochają. Moje lata młode, gdzie burak był i cukrowy w PGR, gdzie w czynie społecznym szkoły rękoma uczniów wyrywały je i odcinały leciny...i w domu.. Na ogródkach... Gdzie mama siała jakieś nie znane odmiany. Zawsze opasłe, kurpuletne, żadne podłużne i cienkie w korzeniu. Pamiętam, lubiłem jeść łęciny za młodego buraka, zwane boćwina u nas, tu botwina. Jadałem na surowo.. Smakował mi ten czerwony mocno, buraczany i smak i zapach. Pamiętam jego całe narecza późnej jesieni zebrany. Kosze całe parujące się w parniku u dziadka. Były genialne w smaku, skórka spod palca schodziła po lekkim naduszeniu. Zatopione żeby i usta w nim nadawały smaku nowe oblicze. Słodkie, czuć ziemią, smak taki swoisty, taki swojski. I tego buraka pamiętam mama w słoiki wekowala, później z dodatkiem papryki dodające innego wymiaru im... Mnie nie podeszły... Nigdy z papryką.. nigdy. Albo całe w wekach na zimę siarczystą chowane w piwnicy..też pamiętam. Surowego się jadło i to nie raz i dwa. Szkoda, że lata 80 jakoś wyautowego go z godnej jego pozycji. O buraku było coraz mniej, gdzieś znaczył się w barszczu na święta, z ukraińskim fasoli smakiem łączył niekiedy i do tego mielonego non stop.... A dziś cóż poczyniłem? Poddałem się swoim dawnym smakom. Starłem z marchwią i dodalem podsmażoną cebulką, szczypta soli Kłodawskiej, pyłek pieprzu czarnego i ziołowego, oddech mały cukru i na patelnię. Buchnęły z niech wymiary całe, i te młodości i te dorosłe, te oczekiwane i te byłych czynów społecznych dni zamknięte. Marchewka lubi buraki zaręczam, jej nie wiele, ot ciut... Do tego z premedytacją ocet od spirytusa.. Zejn peecent.. Kapek kilka. Do tego olej nasz, Kujawski... Zasmażane buraki i moja z nich radość... I to jaka... Dotknąłem ich gorącego wymiaru cudownosci od dawna... Warto było... Buraczku... Warto

 

20 lutego 2021   Dodaj komentarz
rodzinne strony   Życie   buraki cwikla wspomniemia  

Balonem Polska stała w XVIII wieku!

Polska liderem baloniarstwa XVIII Europy. Dziś mija rocznica spektakularnej i udanej próby wzniesienia się balonu napełnionego  wodorem. 12.02.1784 rok. 

Rzecz się miała w obecności króla Augusta Antoniego Poniatowskiego herbu Ciołek. 

"W 1784 r. Polska wysuwa się na czołową pozycję w dziedzinie eksperymentów balonowych- tak pod względem ilości, jak i jakości prób ustępując jedynie Francji. Główną rolę w przyswojeniu polskiej myśli naukowo-technicznej nowego wynalazku odegrały środowiska naukowe Warszawy i Krakowa.

Pierwszym, który podjął w Polsce próby z balonami, był Stanisław Samuel Okraszewski. 12.02.1784 r. wypuścił on w powietrze pierwszy polski balon, a właściwie balonik, o średnicy 94 cm, napełniony wodorem, którego powłokę stanowił pęcherz zwierzęcy. Balon, utrzymywany na linie, wzniósł się na wysokość ok. 180 m i pozostawał w powietrzu przez 3 minuty. Po ściągnięciu przeniesiono go do jednej z sal Zamku Królewskiego, gdzie utrzymał się w powietrzu przez ok. godzinę. Próba odbyła się w obecności króla.

W dniu 6.03.1784 r. Balon na uwięzi dwukrotnie wznosił się w górę. Wypuszczony jako wolny skierował się, korzystając z wiatru południowo- zachodniego w kierunku Kobyłki. Banię obserwowano przez 22 minuty, po czym stracono ją z oczu. Spadł w pobliżu Słupna, pokonując odległość 22 km. Jak podawała Gazeta Warszawska, balon Okraszewskiego postrzegł wieśniak Wojciech Lasota [...] do lasu jadący, na łące wodą oblanej, leżącego między krzakami i rozumiał, że była [to] jakaś ze skóry odarta zwierzyna. Przybliżywszy się po tym, gdy ujrzał zawieszone wstążki, obawiać się począł, aby nie były [to] jakie szkodliwe gusła lub czary, ta zaś bojaźń bardziej się powiększyła, że ciągnąc za wiszące wstążki nic przy nich nie znalazł tylko zmoczony pęcherz. Odważył się jednak wziąć go do domu dla naradzenia się o nim całej gromady. Różni dawali o tym pęcherzu zdania, na ostatek postrzegłszy przy nim napisaną kartę, zgodzili się wszyscy zanieść to widowisko do księdza Bernardyna w Grodzisku mieszkającego. Udał się tam wieśniak, a zrozumiawszy rzecz całą od zakonnika, mianowicie, że na tej karcie była nagroda znajdującemu ten balon, przybiegł z nim do Warszawy, i od Najjaśniejszego Pana łaskawie udarowanym zostawszy, tym z większą radością do domu powracał, iż barzo [!] pod ten czas potrzebował pieniędzy na chrzciny w tę właśnie porę urodzonego swego syna"

Za ten sukces w tej dziedzinie Okraszewski otrzymał z rąk króla złoty medal!

Opis i zdjęcie z samolotypolskie.pl

12 lutego 2021   Komentarze (2)
ciekawostki   balon POLSKA Okraszewski  

Łysej Góry ziemniaków pieczony wspomnień...

 

Pieczone.....O matusiu jak ich dawno nie jadłem.....Co z tego ,że z piekarnika , że oblane oliwą, obsypane solą kłodawską ( nie nie nie himalajską ) i do tego szynka w rękawie pieczona. Soczysta i pełna smaku swoistego , tylko pieprz ziołowy i sól.....Szynka na bok bo nie o niej,choć genialna ,smakowita ,budząca wymiar każdy mój ,dziś na bok. Pieczony mój smak. Patrzę na wytrawioną przez ogień piekarnika skórkę, chrupie , łamie się , czarniejąca ...zaprasza do wnętrza. Pachnie niebywale, znam ten zapach! Uderza w każde moje młode życie, dzieciństwo, młodość...Boże..jak dawno nie jadłem pieczonego zwykłego, przaśnego ziemniaka!!!! Tego co Napoleon nam wtoczył na głód wszelaki, co z Ameryki w XVI wieku płynął do Europy. Co z niego robiono surówki z łęcin kiedyś. Królom i królowym na dworach dwojono się i trojono się by nowe zza wielkiej wody przekazać i polubić. Ten sam co wieki niedawne Irlandię od głodu wybawił. Co w końcu i u nas zagościł na stałe. Na każdy obiad a ten niedzielny zwłaszcza ze schabowym i mizerią czy marchwią wszelaką. Ziemniak, pyra, kartofel....Na surowo testowany jako zwolnienie z zajęć szkolnych , a dalej to już jak kto lubi...smażony jak fryta, pieczony,gotowany, w sałatach, zapiekankach i Bóg wie z czym jeszcze... Mój ten kartofel, masa w nim skrobi i jakieś tam witaminy z B, pakowałem go w worek i szedłem z kumplami zimą na Łysą Górę. Ciągnąłem worek po saletrze amonowej sianem , cz słomą , na mocno ubitym ,lecz lekko luźnym workiem. Górka to cudowna Łysa  3 km od domu szliśmy jak watahy wilków ,z woreczkiem ziemniaków i pękiem kiełbas ,bułką czy chlebem...szliśmy przez całą wieś  przez rzekę naszą Wkrę i do zalesionej świerkiem i sośniną wszelaką górę, łysą górę. Bo kiedyś walnął pierun i spalił. A tam od lat rynna , kanał , stok dla nas zrobione. I na końcu wyrzutnia by wyjść z proga jak Mateja... . Jak ja to pamiętam jak teraz, czuję to nawet mocno. Dwie osoby zajęły się ogniskiem,głównie z OSP Gorawino bo to experty a my ciągnąc worek wdrapaliśmy się na szczyt. I ogień ,dawaj z góry , co za adrenalina co za emocje , kilkanaście sekund a świat był nasz ...gówniarzy 10 letnich . Po ślizgów z dziesiątkach głód nas męczył. Rosił i zaczynał po 3 godzinach w śniegu po kolana , w zatopionych sośninach w puchu męczyć nas. Wedy ten ziemniak w ogniska, z żaru iglaków wybierany niezgrabnie kijem smakował jak najdroższy kawior  z Bieługi, jak najdroższe danie na świecie..w śniegu cali,zmarznięci, w pocerowanych skarpetach i spalonym ziemniaku w dłoni byliśmy całkowicie spełnieni i zadowoleni , szczęśliwi i w młodzieńczych dniach genialnych niespotykanie normalni..umorusani,zmęczeni,padnięci..po całym dniu na Łysej z ciepłym ziemniakiem w dłoni szliśmy do domów swych …. I dziś po ponad 30 latach znów wybrzmiały te chwile , gdzieś oko zwilgotniało, gdzieś uśmiech w kąciku został, gdzieś chwalne tej chwili jest ze mną....to przecież zwykły ziemniak....zwykły...

 

11 lutego 2021   Dodaj komentarz
Życie   rodzinne strony   wspomnienia kartofel   ziemniak  

Rytualne obrzezanie kobiet już nie tylko...

 

 

Pewnie nigdzie nie wyczytamy o tym dniu , dniu szczególnym dla kobiet i dziewczyn. Bo to nie dotyka „Europy” i naszego świata a głownie III Świata , główne Afryki. 

Międzynarodowy Dzień Zerowej Tolerancji dla Okaleczania Żeńskich Narządów Płciowych (ang. International Day of Zero Tolerance to Female Genital Mutilation) 

Święto obchodzone corocznie od 2003 w dniu 6 lutego, z inicjatywy byłej pierwszej damy Nigerii Stelli Obasanjo, proklamowane przez Światową Organizację Zdrowia (WHO) w 2006 roku.

Celem obchodów jest podniesienie świadomości na temat brutalnego, zagrażającemu zdrowiu i życiu, rytuału obrzezania kobiet. Liczby są zastraszające. Ponad 200 milionów dziewcząt i kobiet żyjących obecnie zostało obrzezanych w 30 krajach Afryki, Bliskiego Wschodu i Azji.

Sudan ma jeden z najwyższych wskaźników obrzezań  kobiet na świecie, a większość dziewcząt zostaje poddanych tej nieludzkiej praktyce w wieku 5-9 lat. 87 % procent kobiet w wieku 15-49 lat zostało obrzezanych.Leczenie powikłań zdrowotnych związanych z okaleczaniem żeńskich narządów płciowych w 27 krajach o wysokiej chorobowości kosztuje 1,4 mld USD rocznie. Praktyka ta nie przynosi żadnych korzyści dla zdrowia dziewcząt i kobiet.

Najgorsze w tym ,że wraz z emigracją ludzi z Afryki do Europy , emigrują także te zabobony i działania . W cywilizacyjnej Europie ten proceder z roku na rok się nasila. Choćby w Niemczech.

na podstawie WHO

07 lutego 2021   Dodaj komentarz
Życie   obrzezanie kobiet Afryka Europa  

Wąwolnica oczami podróżnika lat 10 tych...

 

Wiele już opowiedziano o Wąwolnicy ,ale tak przygnębiającego jak opisał to w swoim dzienniku wycieczek pan Janowski. Poniżej wycinek z jego książki.

„…Teraz już droga jest bardziej monotonna, ciągnie się po lekko falistych wzgórzach, dopiero koło Wąwolnicy przybiera postać ciekawszą, Na szczycie wzgórza stoi kościół i dzwonnica, dalej zaś ciągną się ubogie domy miasteczka. Znów z pod góry wytryskają nader obfite zdroje wybornej wody, którą każdy rad pije, choć nawet nie czuje pragnienia. 

Wąwolnica to bardzo starożytne miasto. Kazimierz Wielki opasał je murami, a Elżbieta Łokietkówna uwolniła obywateli Wąwolnickich, wiozących towary, od wszelkich ceł i opłat na mostach  i przewozach, W połowie XVI ¬ miasto do szczętu zgorzało i nigdy się już z ruiny nie podniosło. Był tu na wzgórzu obronny zamek i klasztor Benedyktynów, filia opactwa z Łysej Góry. Dziś z zamku  niema żadnego śladu; kościół utrzymany schludnie i starannie, Posiada w wielkim ołtarzu rzeźbę, przedstawiającą N. M. P., uznaną za cudowną, stąd też na święta Matki Boskiej ściągają tu liczne rzesze odpustowe.  Rzadko można spotkać u nas podobnie ubogie miasteczko. Nędza wygląda z połamanych dachów i wytłuczonych szyb. Biedni, obdarci mieszkańcy sennie wałęsają się po rozległym rynku, parę mizernych sklepików znaczy się jaskrawymi reklamami  czekolady  lub papierosów. 

¬Te błyszczące łaty na nędznych ścianach domów wyglądają wprost rozpaczliwie, to też z uczuciem ulgi odetchnąć można, minąwszy już ostatnie domy miasteczka, i wyjechawszy koło młyna na wolną drogę….” 

Cytowane wraz z zdjęciem z Al. Janowski „Wycieczki po kraju”. Warszawa 1908.

Zdjęcie - źródło w Wąwolnicy.

07 lutego 2021   Komentarze (1)
historia   wąwolnica   Wąwolnica opis XX wiek  

Spektakularna akcja BCH i AK pod Gołębiem....i...

 

 

Gołąb ma we wrześniu wiele zapisanych dat, które w najnowszej jego historii  były szalenie istotnie. Tu choćby początek  września 39 roku  i piorące niczego nie spodziewające Panie i Pan zginęli tragicznie. Opisała to genialnie Gosia Daniłko w swojej książce... Czy 12 wrzesień 1943 roku. Tu właśnie wysadzono pociąg niemiecki  przewodzący amunicję przez nasz ruch oporu. I pomnik na stacji PKP Gołąb jest i co rok pamięć żywą jest. Ciekawostka z tego spektakularnego napadu jest to, że podstawiono w lasach między Gołębiem a jego Wolnicą około 100 Furmanek na zdobytą broń... Jak Jan Cholaj, dyżurny ruchu AK dał znać że to ten pociąg... Walnęło tak.... Ło Boże co walnęło? Skutecznie nasi podpalili pociski rakietowe, szrapnele i altuleryjskie....całą noc kanonada z co rusz to wybuchających amunicji w wagonach trwała całą noc. Grzmiało i błyskało na 30 km... Ludzie myśleli że Bóg się mści za coś... W Gołębiu i jego Wolnicy paliło się kilka zabudowań, rannych 7 osób. Do domu Ignacego Bąkały wpadł pocisk dotlkiwie raniąc jego i żonę jego. Niemiec uciekl na wyspę gołębską, Reszta do Puław... Myśląc, że już idzie Front Wschodni...a on łamał dopiero Niemca na Łuku Kurskim.... Zginęło 17 Niemców, zniszczona lokomotywa i 52 wagony wypełnione amunicnią słusznego kalibru... Takie zasługi Batalionow  i AK w okolicach Gołębia.. Rok 1943.

 

A jak było naprawdę ? 

Tego nikt się nie dowie. Autohtoni mówią ,że kibitki czekały na pociąg z żywnością i jego mieli wydsadzić. Słaby zwiad naszego podziemia i wysadzili nie to co potrzeba. Mało tego amunicja altyleryjska siała spustoszenie po okolicznych wsiach trawiąc domostwa i raniąc ludzi. Połacie lasu także uległy spaleniu. Tak mówią najstarsi z Gołębia ....że to urosło do takiej akcji...

07 lutego 2021   Dodaj komentarz
gołąb   góra puławska  

Z carskich zbiorników do osady pałacowej...

Fragment rurociągu drewnianego wykopany spod ulicy Ceglanej w Puławach
 
 Arcyciekawy temat. Wodociąg w Puławach. Na planie z końca XIX wieku zaznaczona była główna nitka idąca do Osady Pałacowej. #ZamekBochotnica na łamach FB podzielił się w komentarzu pod wodociągami w Lublinie - Lubelskiego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków :
" Jedna z rur drewnianych jest wyeksponowana przy Wodociągach Puławskich. To ta z moich nadzorów na ul. Ceglanej w Puławach. W sumie to były trzy wodociągi w Puławach. Dwie nitki drewniane i trzeci starszy, carski, który bieg obok tych dwóch i na tym carskim odkryliśmy studzienki" Zapewne ten zaznaczony to ten carski. Temat wybitnie ciekawi mnie. Może i pewnie kilku także. Przy budowie a raczej przebudowie ulicy Ceglanej w Puławach natrafiono na rury drewniane. Jeden wycinek jej znajduje się z opisem w siedzibie Wodociągów Puławskich.



Opis drewnianego rurociągu


Woda wydaje się była czerpana z tzw " zbiorników carskich" . Na rzucie Lidar pokazano wyraźne relikty jak i obrysy zbiorników. Piękne modrzewie i jałowce tam rosną. Wg mieszkających tam blisko ( na Ceglanej) w latach 70 tych/80 tych stanowiło to miejsce odpoczynku i kąpieli. Blisko były i cegielnie i wiatrak wcześniej.



Mapa z zaznaczonym rurociągiem doprowadzającym wodę do Osady Pałacowej. XIX w.

Zarządzenie nr A/109/2015 roku Prezydenta Miasta Puławy powołuje Gminną Ewidencję Zabytków Miasta Puławy. W załączniku pod drugą od góry pozycją widnieje wpis :
" Ul. Ceglana - relikty wodociągu oraz ujęcia wody dla osady pałacowej, złożone z trzech stawów, rowów drenażowych z fragmentami oszalowania, ceglanej obudowy osadnika (studni), na działkach wskazanych w decyzji, w granicach wg załączonej mapy" - mapy brak.


Ujęcie wody na wzgórzu we Włostowicach usytuowane było na wysokości 154-150 m. nad poziomem morza. Natomiast wzniesienie z pałacem posiada wysokość 145-142 m. nad poziomem morza. Ta około 10-metrowa różnica wzniesień wystarczyła do umożliwienia grawitacyjnego przekazywania wody.
Budowa geologiczna wzniesienia włostowickiego powodowała gromadzenie się wody gruntowej już na głębokości 1-1,5 m. Woda ta zbierana była następnie w dwóch rowach drenażowych o łącznej długości 472 m. i pierwotnej głębokości 1,5 m. wodę ze zbiorników przekazywano do miejsca przeznaczenia systemem rur. W najstarszej fazie usytuowania wodociągu wykorzystywano do tego rury gliniane, wykonane z gliny żelazistej z domieszką drobnoziarnistego piasku, dobrze wypalone na kolor ceglasty.

Rury, którymi przesyłano wodę, pokryte były wewnątrz grubą warstwą trawiastozielonego szkliwa. Ich długość nie przekraczała 60 cm – zasięgu ręki garncarza. W późniejszym okresie wykorzystywano również rury drewniane. Odnaleziony kawałek takiej rury odprowadzał wodę z rowu do sadzawki. Wykonano go z pnia sosny o średnicy około 0,5 m, wywiercając w pniu otwór o średnicy kilkunastu centymetrów. Trzeci rodzaj rur – ołowiane – wykorzystywano do sprowadzenia czystej wody po skarpie pałacowej. Ponieważ woda ta zawierała tlenek ołowiu, powodujący ołowicę, używano jej jedynie w dekoracyjnych basenach dolnego ogrodu. Dodajmy, że ołowica, czyli zatrucie organizmu ołowiem i jego związkami, powstaje w wyniku wniknięcia do organizmu związków ołowiu, co dokonuje się przez układ oddechowy i pokarmowy. Chorzy na tę chorobę są znużeni, wychudzeni. Wśród zaburzeń trawiennych występuje u nich kolka ołowiana, porażenie mięśni oraz zmiany w krwi obwodowej.

Stan przeszłości
1984-1985 przeprowadzono badania archeologiczne reliktów ujęcia wody we Włostowicach, obecnie w granicach m.Puławy. Zgromadzone źródła archeologiczne, przekazy pisane oraz ikonograficzne wykazały, że włostowickie ujęcie dostarczało wodę do wodo- ciągu puławskiej rezydencji i powstało w 1. 1671-1678 podczas budowy pałacu przez Tylmana z Gameren dla Stanisława Herakliusza Lubomirskiego. Jest ono unikalnym w Polsce rozwiązaniem inżynieryjno-hydrologicznym opartym na wykorzystaniu wód podskórno- gruntowych do zasilania wodociągu grawitacyjnego. Pozyskiwanie wody rowami drenażowymi nie ma odpowiednika w znanych z terenu Polski ujęciach wodociągowych zasilanych tradycyjnie wodą pobieraną najczęściej z rzek i źródeł, rzadziej zaś z jezior, stawów i studni gruntowych. We włostowickim ujęciu wody widać pewne nawiązania do rzymskich grawitacyjnych wodociągów zasilanych wodą gromadzoną z licznych niewielkich ale naturalnych górskich cieków bądź jej wysięków. Ponieważ trudno jednoznacznie wnioskować, że w Puławach po raz pierwszy zastosowano rowy drenażowe do pozyskiwania wody pitnej, należy domyślać się, że Tylman z Gameren znał przykłady takich ujęć z nizinnych i depresyjnych terenów być może Nadrenii, Dolnej Saksonii czy Niziny Padańskiej. Włostowickie ujęcie wody i spójnie z nim związany system jej rozprowadzania po rezydencji oraz odprowadzania nadmiaru do Wisły sugerują, że wybór miejsca przy lokalizacji puławskiego pałacu nie był przypadkowy i ważnym czynnikiem dla S.H.Lubomirskiego twórcy warszawskich łazienek - była możliwość zaopatrzenia go w duże ilości czystej, bieżącej wody. Tylmanowski system wodociągowy zmodernizowany w 1897 r. działał sprawnie do 1965 r. przez prawie 300 lat. Wodociąg miał długość około 3 km i kończył się w pałacowym parku. Niesiona woda spływała do dużego zbiornika, posiadającego konstrukcję analogiczną do zbiorników osadnikowo – rozdzielczych na wzgórzu włostowickim. Zbiornik, o wymiarach około 10,4 x 9,1 m, posiadał pojemność 3 tysięcy wiader wody, co prawdopodobnie równało się dobowej wydajności wodociągu. Dodajmy, że w XIX wieku wodociąg dostarczał 4 tysiące wiader wody na dobę. Była to zbyt duża ilość, nawet uwzględniając potrzeby gospodarcze, higieniczne i estetyczno- rekreacyjne. Dlatego nadmiar odprowadzono do łachy wiślanej, i to zarówno wody czystej, jak i ścieków.
Opis
Urządzenia ujęcia wody zlokalizowane są na wysoczyźnie prawego brzegu Wisły o wysokości bezwzględnej 150.00-157.00 m n.p.m. Wysoczyzna ta znajduje się w strefie przejścia wyniesień Wyżyny Lubelskiej w niziny tzw. Małego Mazowsza. Ma ona w podłożu margle kredowe typowe dla Wyżyny Lubelskiej, ale przykryte nie lessem tylko ponad metrową warstwą piasków zlodowacenia środkowopolskiego, co stworzyło wyjątkową sytuację hydrologiczną. Mianowicie, piaszczysta powierzchnia rozległej wysoczyzny, pozbawiona szaty wieloletniej roślinności (lasu) zbiera wody opadowe, które przefiltrowane przez grubą warstwę piachu natrafiają na trudno przepuszczalne podłoże margli kredowych i gromadzą się w ilastym ich stropie jako podskórno-gruntowe zapasy wody. szybko wypełniające każdy wykop z dnem sięgającym stosunkowo płytko położonej warstwy wodonośnej.
 
Myśl Tylmana
 
 Zdjęcie Lidar. Geoportal.gov.pl

Długie rowy drenażowe oraz sadzawki-rezerwuary zbierały wodę przekazywaną do zbiornika rozdzielczo-kontrolnego, skąd przekazywano ją grawitacyjnym rurociągiem do puławskiej rezydencji, położonej na wysokości bezwzględnej 142.70-145.20 m n.p.m. Woda zgromadzona w sadzawkach podnosiła ciśnienie wody w rurociągu oraz stanowiła jej zapas na okresy suszy i pory zimowej. W 1928-30, u podnóża włostowickich wyniesień, wybudowano ujęcie wody dla mieszkańców Puław i w urządzeniach starego ujęcia zmniejszył się poziom wody, a po zasadzeniu młodnika wokół urządzeń ujęcia woda zaczęła stopniowo zanikać w miarę wzrostu lasu i jego poszycia. W 1965 r. puławską rezydencję podłączono do wodociągu miejskiego i zarzucono użytkowanie urządzeń starego wodociągu oraz ujęcia wody.
 
 
Zbiornik rozdzielczo-kontrolny Z-1
 

Zbiornik Z-1 pochodzi z czasów budowy ujęcia wody. 1671-1678, widoczny jest na planie z 1897 r. i użytkowany był do 1897 r. Badania archeologiczne w 1985 r. północnej partii tego zbiornika wykazały, że wzniesiony jest z cegły o wymiarach średnio 7,5 x 13,3 x 27,5 cm i zagłębiony na około 1,1 m w warstwie calcowego piachu, co pod- kreślone jest zewnętrzną odsadzką fundamentową. Ceglana obudowa zbiornika posadowiona jest na ramie z kanciaków dębowych umieszczonych w stropie warstwy wodonośnej. Wewnątrz murowanej obudowy znajduje się drewniana studzienka z dębowym wieńcem podwaliny i sumikowo-kątkową konstrukcją ścian. Tuż nad dnem drewnianej studzienki odsłonięto rury z pni sosnowych, o średnicy 9,3-0,4 m. Jedna z nich przechodzi na przestrzał przez studzienkę i ceglane ściany zbiornika. Układ jej, jak też brak w niej otworu w obrębie zbiornika wskazuje, że najprawdopodobniej bezpośrednio odprowadzała wodę z sadzawki S-1 w kierunku pałacu. Natomiast druga, drewniana rura, ma początek w drewnianej studzience i mogła służyć tak do pobierania wody ze zbiornika Z-1 jak też do doprowadzania wody z sadzawek S-2 i S-3. Znalezione w nawarstwieniach przy zbiorniku Z-1 oraz jego zasypie fragmenty rur glinianych o technologii analogicznej jak ceramiki naczyniowej datowanej na XVII w. pozwalają domyślać się, że pierwotnie przy zbiorniku Z-1 przewód wodociągowy wykonany był z rur glinianych. Wkopy widoczne w nawarstwieniach przy zbiorniku oraz przemurowania we wschodniej i zachodniej ceglanej ścianie zbiornika Z-1 wskazują, że kilkakrotnie wymieniano rury drewniane. Pierwotnie nad zbiornikiem znajdowała się szopa drewniana (ślady pożaru zawierały odsłonięte nawarstwienia) zadaszona gąsiorkową dachówką, której ułamki wydobyto również z nawarstwień zasypu zbiornika.
Zbiornik Z-2
Został zbudowany w 1897 r. z cegły o wymiarach średnio 6,7x12,7x26,7 cm. Zastąpiono nim zbiornik Z1 opisany wyżej- przy wykonanej wówczas modernizacji wodociągu.
 
Sadzawki
 

S-1 – pochodzi z czasów budowy ujęcia wody w latach 1671-1678. Została ujęta w planie z roku 1897.
S-2 i S-3 – pochodzą z czasów budowy ujęcia wody tak jak S-1.Groblę między tymi sadzawkami przekopano w okresie okupacji. Wg ustnej informacji pana J. Dobosza.
S-4 została wykopana razem z rowem R-2B w czasie niemieckiej okupacji.
 
Rowy
 

Najstarszy rów drenażowy.Rów R-1 był dobrze zachowany w latach 80. Widoczne było jego szalowanie na odcinku 16 metrów. Badania archeologiczne z roku 1984 ujawniły relikty ,które umożliwiały zrekonstruować zasadę pierwotnego pobierania wody z rowu. Odkryto tam rurę drewnianą długości 0,6 m z otworem zaczopowanym drewnianym szpuntem. Usytuowanie tej rury powyżej dna rowu R-1 oraz znajdujący się szpunt wskazują,że regulowano nią w najstarszym systemie przepływ wody z rowu R-1 do sadzawki S-1.
 
Szalunek w latach 80 XX wieku rowu.
 
Rów R-2A nie był poddany badaniom archeologicznym. Mimo to jest przeświadczenie ,że był budowany Tylmanowską ręką. Widnieje na planie z 1897r.
Rów R-2B – nie był badany archeologicznie. Dodatkowo nie był ukazany na planie z roku 1897r. Wg ustaleń z konserwatorem wodociągów panem Józefem Doboszem ,dozorującym do 1965 roku urządzenia na ujęciu wody, ten odcinek B rowu oraz sadzawkę S-4 wykopano podczas lat 1939-1944.
Rów 3A i 3B nie były poddane badaniom archeologicznym ,wg przekazów ustnych pana Józefa oba odcinki nie były wypełnione wodą. Wojsko wykopało je podczas II wojny światowej jako okopy.
 
 Współczesność
 
Wodociąg oraz urządzenia ujęcia wody użytkowano do 1965 r. i po tym roku żadnych prac konserwatorskich nie prowadzono.Stan zachowania (fundamenty, ściany zewnętrzne, ściany wewnętrzne, sklepienia, stropy, konstrukcje dachowe, pokrycie dachu, wyposażenie i instalacje)
Obszar zajęty przez wodociąg oraz urządzenia ujęcia wody został obsadzony w 1. 1947-1948 młodnikiem sosnowym i wraz z jego wzrostem rozwijało się również poszycie leśne, obecnie zalesienie uzupełniane jest nowymi nasadzeniami. Obecnie nawet samosiejki są już dużymi drze- wami rosnącymi w obrębie rowów i sadzawek jak też zalesienie uzupełniane jest nowymi nasadzeniami).
 
Rowy
R-1 - Widoczna jest szybko postępująca destrukcja rowu w wyniku odpadania przegniłego szalowania i osuwania się zboczy rowu, co powoduje stopniowe wypłycanie się rowu do pierwotnej głębokości przynajmniej 1,1- 1,0 m do obecnej głębokości miejscami nawet 0,7-0,5 m.
R-2A- już w latach 80 tych r. brak było śladów drewnianych szalowań jego ścian, co powoduje sukcesywnie postępujące wypłycanie się rowu.
R-2B brak śladów drewnianych szalowań i widoczne postępujące wypłycanie się rowu.
R-3A i R-3B brak śladów szalowań, obecnie są to najpłytsze rowy o głębokości od 0,3 m do 0,5 m.
 
Sadzawki
S-1 w 1984 r. na jej dnie widoczne było lustro wody, obecnie porośnięta jest nie tylko resztkami roślinności ale również samosiejkami poszycia leśnego.
S-2, S-3 i S-4 - porośnięte resztkami roślinności wodnej i samosiejkami poszycia leśnego.
Zbiorniki
Z-1 i Z-2 obecnie miejsca są zdewastowane. Zniszczone ocembrowanie ceglane.

Na koniec powiem tyle, że mamy unikat w Puławach na skalę kraju i nic z tym się nie robi. Blisko tego cuda z XVII były pobudowane domy. Stanęły dwie cegielnie i wiatrak. Po nich nie ma śladu,a to Tylmanie i jego dziele cały czas historia w leśnych sosnowych ostępach trwa. Pilnują sadzawek wybrzmiałe modrzewie i topole. W latach 70-80 w sadzawkach się kąpano, prano, bawiono. Dziś znajduje się tam teren podmokły, jesienią nawet ma trochę wody. Wszystko zarasta,gnije i gaśnie w świetle coraz to lśniących fasad ala pałacu. Tu za Ceglaną jest świat inny, taką historią ,że nikt o niej nie mówi…no prawie nikt…


Bibliografia
Kuguszew Kn., Wodoprowod i wodostok Nowo-Aleksandrijskogo Instituta, Zapiski Nowo-Aleksandrijskogo Instituta Sielskogo Choz jaistwa i Lesowodstwa, t. 14, Warszawa 1901, s. 91-126.
Kutyłowska I., Lis P., Najstarszy wodociąg w Puławach - wyniki badań archeologicznych, (w:) Materiały z Kon- ferencji Naukowo-Technicznej nt. Wodociąg staropolski miasta Lublina, Lublin - Warszawa 1986, s. 101-120. Kutyłowska I., Wodociąg i wodne urządzenia ogrodowe z XVII wieku w Puławach, wyd. Zarząd Ochrony i Konserwacji Zespołów Pałacowo-Ogrodowych, Warszawa 1989.
Dziennik Wchodni.
 Zabytek.pl
02 lutego 2021   Komentarze (2)
puławy   technika   ciekawostki   wieże wodne- ciśnień  
Izkpaw | Blogi