• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Blog o przyrodzie, naturze, śpiewaniu, historii

Kategorie postów

  • aktywność sportowa (13)
  • basonia (1)
  • bobrowniki (4)
  • bochotnica (12)
  • bonow (2)
  • borowa (16)
  • borowina (5)
  • chrząchów (1)
  • chrząchówek (1)
  • ciekawostki (23)
  • cmentarze (21)
  • delegacyjny i podróżniczy splen (5)
  • dęblin (27)
  • drozdówko (1)
  • epidemie (6)
  • filozofia (67)
  • gołąb (5)
  • góra puławska (3)
  • historia (130)
  • jaroszyn (1)
  • józefów (1)
  • karczmiska (1)
  • kleszczówka (1)
  • końskowola (7)
  • kurów (1)
  • Łęka (1)
  • maciejowice (1)
  • matygi (4)
  • młyny i wiatraki (25)
  • mosty i przeprawy (3)
  • nieciecz (1)
  • obłapy (1)
  • opatkowice (1)
  • osmolice (1)
  • parchatka (6)
  • piskory (1)
  • podzamcze (1)
  • pożó (8)
  • przyroda (44)
  • puławy (48)
  • rodzinne strony (55)
  • rudy (4)
  • sieciechów (3)
  • sielce (1)
  • skoki (6)
  • skowieszyn (6)
  • smaki ryb w puławach (2)
  • spiew (12)
  • starowice (1)
  • technika (5)
  • trzcianki (1)
  • wąwolnica (1)
  • wieprz (2)
  • wierzchoniów (1)
  • wieże wodne- ciśnień (7)
  • wisła (8)
  • witoszyn (1)
  • włostowice (2)
  • wojciechów (2)
  • wolka nowodworska (1)
  • wólka gołebska (6)
  • wskaźniki artyleryjskie (1)
  • wyznania religijne (18)
  • zbędowice (2)
  • ziemia szczecinecka (1)
  • Życie (54)

Strony

  • Strona główna

Archiwum listopad 2018, strona 1

< 1 2 3 4 >

Nadwiślański chłód.....

Cisza i spowity półmrok zastał mnie na Wiśle. Zajechałem – dawno nie byłem. Zbyt dawno. Zimno, pada jakiś deszczyk?! Przy -4 stopniach? To nic, naciskam czapkę na głowę. Wychodzę z samochodu by wraz z pierwszym krokiem utonąć w odmęcie listopadowego półmroku. Rozumiem ten półmrok i ten ziąb. To naturalne w listopadzie, choć ta pogoda tak nas rozpieszczała, że cieplutko i pięknie było do końca października. To nas uśpiło, czujność wrodzoną, czujność tą jesienną. Bo jak pamiętam za młodu szło się na pole i były wykopki ziemniaków to wiadome było, że jesień jest. Jak szło się na wykopki marchwi, buraków, pietruszki i kopcowanie to już było wiadome, że to dojrzała jesień. Kisiło się kapustę ech to były czasy – nie mówię, że cudowne i piękne. Bo były pełne pracy fizycznej na chadziajstwie i polu, trzeba było znaleźć czas na naukę. Nie szła mi nauka najgorzej bo zawsze z czerwonym paskiem. Ale to wynikało także z tego, że człowiek napatrzył się na tych co ciężko pracują w PGR za grosze i wiecznie narzekając zapijali się pod sklepem. Chciałem innego – lepszego życia. A nauka dawała tą możliwość. Nie mówiąc o tym, że chciałem się uczyć i poznawać świat…Odbiłem trochę z tematu. Rolnicy czy ci co mają kawałek pola to wiedzą, kiedy jest jesień, ja już od ponad 25 lat jestem mieszczuchem i się tej zdolności pozbyłem – no może nie do końca, ale jest przykurzona. Stoję na główce wiślanej. Sam. Czuję wilgoć zmrożoną wiatrem. Taka cisza, że aż boli. Czyżby już się przyroda poddała? już oddała klucze zimie? Już nie chciała się przywitać? …zamilkła…. Gdzieś z oddali słychać warkot samochodów, gdzieś pies ujada i po mgle idzie taki cieniutki jazgot. Wierzby przy główce wiślanej już bez liści, gołe cienkie patyczki dawno puszczają wiatr między nimi. Poddając się prawom natury od razu i bez słowa. Wisła sama już taka skromna w swoich rozmiarach, gdzie jej majestat? Odnogi były pełne wody choćby koło Borowej. Tam była taka „ala tama” usypana i się kąpaliśmy niekiedy. W tym roku wody w odnodze nie było tyle co rok czy dwa lata temu. Jest piach a na nim szybko porosły wierzby i rdesty. Zaczyna wyspa zlewać się z lądem. Odnoga nabrała nowego oblicza, są w niej jeszcze kałuże, lecz i one wysychają. Miałem w tym roku możliwość oglądania tego spektaklu … jak ląd zabiera koryto Wiśle. Może w niedługim czasie czeka nas zmiana koryta rzeki? 

Dopływy też marnie pompują wodę do królowej rzek – choćby Wieprz już płynie środkiem koryta swojego ukazując brzegi koryta…. Taki niski stan wody ma wpływ na wszystko. Daje także jak się okazuje nowe możliwości. Z byłych koryt odnóg Wisły tworzą się starorzecza, czy nawet już nie mające wody piaszczyste kanały. To daje możliwości dla ziemnych roślin. Teraz – dziś tak jest i odnoga na Borowej tętni już życiem swoim. Odcięta setkami ton piachu żyję w swoim ekosystemie. Idę do niego, wchodzę ostrożnie – może kaczki spłoszę? może jeszcze czapla, żuraw? Bocian czarny? Cisza, nikogo i niczego. Wierzba i rdesty spoglądają na mnie. Przy kałużach też żadnego śladu życia. W wodzie coś się pluska małego – pewnie uklejki … Ogarnia mnie smutek i zaduma. Trafia do mnie w końcu, że ta cisza to już zimowa cisza. To czas przetrwania, to czas odpoczynku, czas rozmyślań. Czas potrzebny, niebywale potrzebny. Wracam do auta, siadam, drzwi nie zamykam, zimno…. Przyroda ma swój czas i dzieli go z nami. Nadszedł czas odpoczynku i podsumowań. A one są i nie są łatwe dla nas….. 

 

23 listopada 2018   Dodaj komentarz
filozofia   wisła   Wisłą   zima  

Historia lokalna -Jak niemiecki architekt...

Ciekawostka dnia :

Ogród przy pałacu dęblińskim zaprojektował niemiecki architekt i ogrodnik Jan Chrystian Schuch, współtwórca sielankowego ogrodu Elżbiety Lubomirskiej w Mokotowie pod Warszawą.W trakcie realizacji swojego projektu (1779-1781 r) w Dęblinie został przedstawiony królowi ( Stanisławowi Augustowi Poniatowskiemu) , który był oczarowany jego dziełem i powołał go w 1781 r na stanowisko intendenta ogrodów królewskich w Warszawie. Dziełem Jana jest także ogród łazienkowski.Świadczy to o randze właścicieli Dęblina i bardzo wysokiej pozycji w kraju.

Sam Schuch ogrodnictwa uczył się początkowo od swego ojca, nadwornego ogrodnika dynastii saskiej, potem wstąpił na Akademię Sztuk Pięknych w Dreźnie, gdzie uczył się malarstwa i inżynierii cywilnej.Założył w Polskie pierwszą szkółkę drzew owocowych. Urodził się w Dreźnie ,był ewangelikiem, został pochowany w Warszawie.

22 listopada 2018   Dodaj komentarz
historia   ciekawostki   Schuch  

Słów kilka o naszych wieszczach...

Juliusz Słowacki na tle A.Mickiewicza - kilka ciekawostek być może szerzej nie znanych...

Jednym z największych poetów wszech czasów polskich był Juliusz Słowacki. Nie ukrywam ,że jest to i mój ulubiony poeta. Za młodzieńczych lat chciał być tak samo sławny i ważny jak jego starszy o kilkanaście lat A.Mickiewicz. Panowie się poróżnili i nie szczędzili sobie poetyckich i nie tylko drwin i nawet obiel. Jednak obaj mieli w sercu dobro ojczyzny. Dlatego pisali wzniosłe utwory, które namawiały do zrywu narodowego, ku pokrzepieniu serc.

Pamiętajmy jednak, że obaj panowie należeli do sekty Koło Sprawy Bożej, która powstała w Paryżu z inicjatywy Andrzeja Towiańskiego 1 czerwca 1842. Mickiewicz był zastępcą szefa. Podczas jednego z obrzędów sekty kazano członkom klękać przez Mickiewiczem i całować jego dłoń Słowacki nie wytrzymał i opóścił lokal i sektę na zawsze.

Jak przyszedł czas śmierci A.Mickiewicza na cholerę w Stanbule w 1855 r, gdzie miał zamiar sformować Legiony Polskie. Pochowano go dopiero 2 miesiące po śmierci we Francji w mieście w Montmorency . Przyszedł na jego pogrzeb chyba każdy kto znał jego i jego twórczość.

Juliusz natomiast zmarł w 1849 r na gruźlicę w Paryżu w sumie w zapomnieniu. Przed śmiercią odwiedził go przyjaciel Cyprian Kamil Norwid. a jego pogrzeb przyszło około 30 osób. Jak na tak znakomitego wieszcza to było niesamowicie dyskredytujące. I tak by się zakończyła jego droga do wieczności ,gdyby nie jego najwierniejszy czytelnik, kochający jego twórczość ponad wszytko Naczelny Wódz - J.Piłsudski. Nakazał sprowadzenie szczątków Słowackiego do Polski by jak A.Mickiewicz mógł spocząć krypcie Wieszczów Narodowych na Wawelu. 

 

Trumnę z prochami poety do brzegów Polski przywiózł transportowiec ORP Wilia pod dowództwem kmdr. Czesława Petelenza.

Następnie płynęła w górę Wisły z Gdańska do Warszawy na pokładzie statku Mickiewicz ( trochę przewrotnie ), który zatrzymywał się w licznych portach rzecznych (Grudziądz, Toruń, Włocławek, Płock, Modlin), gdzie miejscowa ludność składała hołd prochom wieszcza.26 czerwca statek przybił do przystani w Warszawie, skąd orszak pogrzebowy przeszedł ulicami stolicy do katedry świętego Jana. Nazajutrz przewieziono trumnę Słowackiego na Dworzec Główny. Stąd wyruszył pociąg wiozący ją do Krakowa.

28 czerwca na dziedzińcu zamku na Wawelu odbyła się uroczysta ceremonia pogrzebowa.

Na jej zakończenie Józef Piłsudski wypowiedział wielokrotnie cytowane słowa: "W imieniu Rządu Rzeczypospolitej polecam Panom odnieść trumnę Juliusza Słowackiego do krypty królewskiej, bo królom był równy".

Całe przemówienie Marszałka pod tym linkiem http://jpilsudski.org/content/view/64/76/

Doczekał się Juliusz godnego pogrzebu, pogrzebu jednego z najwybitniejszych poetów polskich. Słowa Marszałka na to wskazują. Jego przemowa nad trumną trwała długo i często przerywana była wzruszeniem Józefa Piłsudskiego i narodu. Na pogrzeb przybyły całe masy ludności chcący pożegnać się ze Słowackim a wraz z nimi aż 7 wagonów kwiatów....

21 listopada 2018   Komentarze (2)
historia   ciekawostki   Walel   Słowacki   Mickiewicz  

Normalność w tym naszym świecie biegowym...

To nie przypadek, że tak jest. Nie może być inaczej choć tak nie na te czasy motywacja. Taka cicha , taka skromna, taka właściwa. Dużo pietyzmu przaśnego zarazem i wiele w tym skromności. Widzę codziennie, mijam codziennie z rana. Od wiosny, przez lato, jesień seniorka dla zdrowia wędruje ulicą Spacerową. Tak około 6 rano. Zawsze i codziennie. Czy deszcz, śnieg (sic!), wiatr, słońce. Dziś spojrzałem w jej oczy, była w nich wrodzona życzliwość, było coś bardzo miłego i przyjemnego, taka normalność i radość. Tak z rana, tak cicho i tak skromnie. 

To zawsze budowało we mnie pytanie a w sumie stwierdzenie, że można po cichu być bohaterem. HA i nie tylko dla siebie ale i dla mnie – tego stojącego z boku przechodnia. To było tak naturalne, ten spokój, ten jej chód nie za szybki, na swoje możliwości. Bez kijków, bez super ciuchów czy dedykowanych strojów. Ot w kurtce i czapce , tak naturalnie, że aż tą naturalnością kłuje w oczy. Kurde, mnie to zainspirowało i pokazało, że ta całą krzykliwa moda sportowa , te krzykliwe i motywujące hasła zalewające portale społecznościowe, te całe plany treningowe , te całe diety dla biegaczy czy sportowców to o kant dupy rozbić. To jest sztuczne i wykreowane! Tam nie ma naturalności. Naturalność i normalność to ta starsza pani co o 6 rano mijam ją w drodze do pracy……

 

21 listopada 2018   Dodaj komentarz
filozofia   Seniorka   puławy  

Oddając cząstkę siebie...

Antoś…daj pospać….

Tatuś dzisiaj idzie krew oddać i musi być choć trochę wyspany…. Słowa rzucone do 4 miesięcznego syna mojego o 4 rano. Cóż nie chciał współpracować i tak z niewyspaniem dwie godzinki zabawialiśmy młodego z żoną na zmianę. Ale to cudownie uczucie…oj już zapomniałem, jak to było zajmować się malutkim człowieczkiem. Ostatni raz 14 lat temu… Wstaję, idę kawę parzyć, bo bez kawy nie ma rozpoczęcia dnia. Biało za oknem, pierwszy śnieg nastał aż miło. Od razu w głowie lecą zimowe piosenki. Jeszcze niedawno śpiewałem „Babie” Lato poetki Elżbiety Zechenter-Spławińskiej- Na pajęczych nitkach odlatuje lato…. Dziś już do Antosiowego uszka śpiewam „Sanna” Barbary Kossuth …Zima zima zima pada, pada śnieg…. Kawa świeżo zmielona wierci moje zmysły, wsypuję do zaparzacza, zalewam wrzątkiem…eksplozja zapachów budzi mnie do życia. Do śniadania – bo MUSI być zjedzone i to nie byle kanapka w locie czy batonik. Normalne pełnowymiarowe śniadanie z minimum dwoma kubkami napoju. Młody dostaje buziaka na dowiedzenia, żonka też i jadę. Długo czekałem na tą chwilę od lipca. Antoś się urodził to trochę zapomniałem o tym oddawaniu, ale to nic jadę. Jestem jak zawsze ogromnie szczęśliwy i radosny. Wiem, że chcę oddawać krew do kiedy będę mógł, do kiedy starczy sił. Wiem, że to lek jedyny w swoim rodzaju, nie do podrobienia, nie do stworzenia w próbówce. Czuję, że spełniam dobry uczynek – od siebie dla innych. Czytam apele o krew, o pomoc – rozpaczliwe wzywanie bezradnych rodziców, dziadków, ludzi dobrej woli. Jak ona jest potrzebna, jak ona jest nie do przecenienia…nie sposób przejść obok i nie pomóc. W Polsce w 2015 roku było ponad 600 tysięcy dawców…to przy prawie 40 milionowej populacji to dość słaba proporcja. Mimo tego wiem, że spotkam kogoś znajomego a przede wszystkim cudowne panie w krwiodawstwie w Puławach. Och można by było o ich zaangażowaniu, profesjonalizmie, chęci do pracy napisać niejedną książkę. Powiem tylko tyle, że są cudowne dla nas i dla pracy jaką wykonują. 7:25 melduje z uśmiechem jak zawsze na twarzy. Pani w rejestracji poznaje mnie, już doświadczona pielęgniarka.  Pamięta jak to się w tych Puławach tworzyło – znaczy oddział Lubelski zamiejscowy w Puławach. Niekiedy wspomni coś opowie, ja uszu nadstawiam – zawsze z chęcią o historii słucham. Teraz nie mają za ciekawie, ale cóż taka praca. Nie zwalniają tempa i dalej z uśmiechem na twarzy i lekkim żalem, że ich praca nie jest doceniania pobierają, opisują, wykonują wszystkie związane z donacją czynności. Widać w oczach żar i pasję, choć te krwiodawstwo jest traktowane po macoszemu w Polsce. Wiedzą o tym te panie wiedzą i o tym dawcy jak ja – lecz to nam nie przeszkadza. Idziemy mimo upału, mimo śniegów, mimo ulew i wiatrów do kochanego punktu w Puławach by oddać część siebie dla innych. Co trzy miesiące chodzę, bo tak to mniej więcej wypada – ta karencja między donacjami. Organizm musi dojść do siebie. A jak wielu spotykam biegusiów – BA! jak wielu znam biegusiów co krew oddają!! Mało tego oni często jak ja są w bazie potencjalnych dawców szpiku! 

Ankieta wypełniona, przede mną dziewczyna koło 30 tki myślę, pierwszy raz. Pani z rejestracji opiekuje się przyszłym dawcą krwi. Pomaga z ankietą i zaprowadza do pokoju poczekań przy punkcie morfologii (czy poziomu hemoglobiny dla dawców systematycznych). Dziewucha całe szczęście ma powyżej 50 kg a to jest ważne i nie wygląda na bladą czy chorą raczej. I ja dochodzę do pokoju poczekać i wywołań.

 

 

Już dwóch dawców oddaje na wygodnych leżankach krew 0 widać ich trochę przez światło drzwi do sali donacji. Dziewczyna wchodzi do lekarza. Ja natomiast do Pani Agatki na badanie hemoglobiny. Cyk- lekkie ukłucie w palec- na listek i do urządzenia. W między czasie rozmawiamy o tym i owym. Cudownie uśmiechnięta opowiada o pierwszym śniegu, ale i o mojej morfologii ostatniej (bo raz do roku obligatoryjnie każdy musi ją zrobić). Sala po kapitalnym remoncie. Wisi na ścianie ogromny telewizor od darczyńcy. Jest hemoglobina idealna. Co mnie cieszy – teraz to badanie u lekarza i jak on dopuści to już na leżankę i 15 minut góra oddawania krwi. A ile się oddaje teraz? 450 ml. Jeszcze na początku stulecia oddawałem szklankę – heh – czyli 250 ml. Określili, że oddanie większej ilości nie będzie miało wpływu na zdrowie dawcy. I tak jest. Oczywiście cały czas mówię o krwi pełnej. Są warianty, że oddaje się osocze czy krwinki, ale nigdy tego nie praktykowałem. Poza tym w Puławach można oddać „tylko” pełną krew. Nie bez powodu napisałem tylko w cudzysłowie, bo z pełnej krwi można mieć i osocze, i krwinki itd. Także jak się oddaje tylko jakąś składową krwi np. osocze to jest zupełnie inny cykl pobierania i samo pobieranie wygląda i przebiega inaczej. Także i czasookresy między oddawaniem są inne. Na końcu postu podam link do strony, która mówi wszystko o krwiodawstwie.

Wracamy do donacji. Czekam w poczekalni, wychodzi wspomniana dziewczyna od lekarza – niestety nie została dopuszczona. Tak bywa i często zniechęca kandydatów do kolejnego podejścia by krew oddać. Widać smutek i rozgoryczenie i pewien zawód…życie niestety weryfikuje. Trzeba być zdrowym, bo jak „chorą” krew chcielibyśmy dać komuś? Tu nawet jak jest przeziębienie to dyskwalifikacja dawcy następuje nie mówiąc o WZW czy HIV. Mówi smutnym głosem do widzenia, dostaje zwolnienie 2 godzinne z pracy - bo tylko tyle mogą wystawić RCKK. I wchodzę ja do doktora – oo nowy, spokojny, cichy, skrupulatny, fachowiec. Podstawowe badania przeprowadził, ucięliśmy sobie krótką pogawędkę jak starzy znajomi. Ma wielką empatię i szacunek dla dawców – honorowych dawców krwi.

Od razu lecę na salę, bo doczekać się nie mogę już. Panie …kochane panie …znam je …one mnie znają… No czekaliśmy na pana a pan co dopiero się pojawia? Tak mnie skwitowała jedna z nich. Uśmiecham się i tłumaczę, że miesiąc obsuwki tylko był. Śmiejemy się i rozmawiamy. Myję rękę i kładę się na leżankę. Z boku już kolega po donacji, odpoczywa i relaksuje się jeszcze chwilę…a może mu tu dobrze i to towarzystwo jak mi? Pani nachyla się i szuka żyły……oj to już znam dobrze. Nie chcą wychodzić mi ter żyły nawet jak mam ucisk. Teraz to i tak bajka, ale jeszcze 2 lata temu jak miałem 118 kg to dopiero była jazda by się wbić i trafić. W Puławach to jak pisałem pełen profesjonalizm, cyk i już zaczyna zlatywać dar życia do woreczka. Znaczy czas na pogaduchy!! 10 minut poleciało tak szybko w tak doborowym towarzyskie, że urządzenie – waga mało co i bym nie usłyszał, jak trajkocze trrr trrr trrr. Znaczy żądana ilość już jest. Szkoda, że już, szkoda, że tak szybko. Pani wyciąga igłę przykłada gazik i każe uciskać. Czuję się wspaniale i taki spełniony. Wiem, że ta moja krew może nie trafić do kogoś tylko do np. firm farmakologicznych, ale w konsekwencji także pomaga życiu i zdrowiu innych. Dostaję swoje rzeczy jak dowód, książeczkę Honorowego Dawcy Krwi i zaświadczenie, że dziś nie mogę pracować – takie zaświadczenie przysługuje po każdej donacji – dzień wolny 100 % płatny.

Dumny jestem, bo zacząłem drugą dychę. Znaczy ponad 10 litrów już oddałem pełnej krwi. Żegnam się z paniami, składam życzenia na święta, bo dopiero pod koniec stycznia będę mógł oddać ponownie pełną krew.  Idę do pokoju rejestracji, zabieram czekolady (ekwiwalent energetyczny) składam także życzenia pani Teresce i szczęśliwy, ale zarazem smutny, że dopiero za 3 miesiące znów się spotkamy wychodzę ze szpitala. 

Co dostaję w zamian? Pisałem o tej satysfakcji, o tej świadomości, że ratuję komuś życie lub zdrowie! To jest ponad wszystkie inne przywileje. A jakie są? hmm niewielkie. Honorowe heh.

W aptece poza kolejnością możemy być obsługiwani, do specjalisty niezależnie jak długa jest kolejka to od 7 do 14 dni tylko oczekiwania. Niektóre leki zrefundowane oraz nie wszędzie (zależy od życzliwości miasta) bezpłatne przejazdy jak w Puławach komunikacją miejską. 

Także to skromnie i nie wiele, podkreślę jednak dobitnie, że ja oddaję krew z serca dla serca.

Jak może kogoś przekonałem to 22-26 listopada obchodzone są Dni Honorowego Krwiodawstwa. Warto podejść do punktu krwiodawstwa i zaczerpnąć wiedzy i przede wszystkim jak możesz to oddać krew. A potem już systematycznie to robić……dla siebie, dla innych…….

 

Aktualne stany krwi w miastach Polski .

 

Link do strony o krwiodastwie :

https://krwiodawcy.org

20 listopada 2018   Komentarze (2)
filozofia   krwiodastwo Puławy  

Zioła - ich moc ...ale ostrożnie

Zioła leczą nad od dawna Ba! od tysięcy lat. Mają swoją moc, ale tylko umiejętnie przyrządzone mikstury przez doświadczonych zielichów a jeszcz elepiej lekarzy medycyny naturalnej mogą być skuteczne i lecznicze. Nie mówię oczywiście wypicie mięty kupinej w zielarskim czy nawet w spożywczaku na problemu gastrystyczne. Mówię o chorobach, niedoczynnościach czy wręcz tematami około i onkologicznymi. Będąc w 2016 roku w Kudowie w pięknych górach Stołowych - państwo właściciele agroturystyki mieli książkę mówiącą o zdrowym trybie życia,o ważnym aspekcie sportu i właśnie o ziołach. W linku przesyłam zdjęcia tego co się tyczy leczenia chorób. Tu prośba - z racji ,że nie jestem ekspertem tylko amatorem botaniki - jak jakieś leczenie choroby by was interesował i był w tych skanach - PROSZĘ skonsultujcie to z lekarzem ( chodzi o zastowane zioła w danej chorobie) .Nie bierzcie na własną odpowiedzielaność tylko ZAWSZE się skonsultujecie z lekarzem czy doświadczonym zielichem ( ostatecznie szeptunem). Pamiętajmy ,że zioła także zabijają. W Polsce jest takich sporo!!! A ja kocham łazić po lasach,polach ,łąkach ustępach. Ci co mnie znają to wiedzą.....

Kilka piękności z łąk i lasów...

 

                                                                                                

 

Ostrożeń warzywny

 

Driakiew

 

 

  

krwiściąg

Dazwonek porzywolistny

 

W parku etnograficznym  w Pstrążej ....pięknie ususzone i opisane...

 

 

Link do skanów :

https://drive.google.com/file/d/1izOG_-Sg8-1XqqEFrQnje_myC9Q9aWgA/view?usp=sharing

opis jak zgrać : klikamy na w/w link i postępujemy zgodnie z tym co na obrazku poniżej!

uwaga : Używasz mieszanki i zioła na własną odpowiedzialność. Zawsze skonsultuj się z lekarzem czy zielichem doświadczonym zanim użyjesz.

18 listopada 2018   Komentarze (2)
przyroda   zioła  

Czas start - 2015/2016 rok ..odliczanie

Jak to się zaczęło ? To bieganie ? ta aktywność?

Byłem takim sobie , niczym tłum, niczym rzeka ludzi. Ale było jedno ale, ale to nazywało się 118 kg przy 175 cm. Tak było w 2016 roku i 2015 podobnie. Kilka fotek jako dowody mojej zbrodni na sobie.

2016 rok

Ciężko się chodziło, szybko męczyło, wyniki do dupy. Oj to były jeszcze pozostałości jak w 2013 roku rzuciłem papierosy. Nagle rzuciłem i dobrze. Lecz wtedy zaczęło się – coś się chciało…padło na drożdżówki z budyniem…i to w uuuu ilościach, że wstyd pisać. No to wpadło 14 kilo a potem już dokładane było. Tylko uwaga! Zawsze miałem nadwagę ale i sporo trenowałem w szkole średniej rzut dyskiem , kulą pchnięcie i podnoszenie sztangi. To wyrobiło we mnie posturę raczej atlety niż biegacza nie daj Bóg. Studia poleciały, praca nadeszła. A to wiadomo…. Wracamy do 2016 roku.

Autor - początek 2017

 

 

Jestem już Zasłużonym Honorowym Dawcą Krwi i coraz większy problem był z oddaniem. Jak nie wyniki to ciśnienie, a co gorsza pod zwałem tłuszczu ciężko było żyłę znaleźć ( uwierzcie bardzo ciężko). Dało do myślenia i to na powagę. Dorzuciłem do tego słabą formę, ciągłe zmęczenie i zadyszkę. Padło w końcu : zdrowszy ja na dłużej niż schorowany otłuszczony baleron na góra 15 lat.

I się zaczęło …najpierw kijki, dużo chodzenia, łażenia po lasach. Tu zakwitła we mnie miłość do matuszki natury ! I jest – pierwsze zawody : Zielone Sznurowadła i dystans 5 km. To był dystans …. A ja nie biegałem tylko sporo chodziłem. Zimno jak cholera, znajoma Iwona, Aga i Michał i kolega z Radomia (on 21 km) kibicowali jak mogli. Pobiegłem to za mocno powiedziane. Wynik niżej :

Ciechanowicz Paweł00:38:52Bieg Zielonych Sznurowadeł5 kmBieganie2017-03-12.

Dobiegłem ostatni, doszedłem w sumie. Wtedy zacząłem mieć pokorę i wielki szacun dla tych co biegają. Nie zniechęciłem się i trenowałem dalej. By za 2 tygodnie poprawić wynik do 33 minut ( 5 minut lepiej). I się zaczęło….. 

Rok 2017 i 2018 w zdjęciach i bez komentarza zostawiam – powiem tylko ,że warto ! warto do cholery!

 

Autor 2017r.

Autor 2018 r

 

Autor - maj 2018

2018 wakacje

 

autor - 41 bieg Lechitów....wrzesień 2018

 

I co by jeszcze ?

18 listopada 2018   Komentarze (3)
aktywność sportowa   nadwaga  

Rozmyślania przy piątku - Radomyśl

Jak to jest, że tak na zewnątrz nie okazujemy swoich potrzeb starając się być co najmniej poprawny politycznie? Jak mnie to wkurza. Sam niekiedy łapię się na tym, że bywam jak pani zza okienka w urzędzie. Sucho, urzędowo, niemiło, bez emocji…. Bo przecież tylu ludzi, każdy ma swój świat, swoje nastawienie do siebie i innych. Jeden się uśmiecha i rękę podaje, drugi po takim uścisku leci do łazienki by szybko wyszorować ją i usunąć zarazki. To niesamowicie się pogłębiło. Takie zderzenie szarmancki i zaciągniętego krawatu u panów, uchylanie rąbka kapelusza do każdego przechodnia z uśmiechem i życzeniem dobrego dnia na dzisiejsze co najwyżej „bry”, które i tak ciężko przechodzi dorastającej młodzieży przez gardło…tej naszej młodzieży – kwiecie narodu i jego przyszłości. Gdzie 19 letnia matka 3 letniego chłopczyka jedzie z koleżanką nad Okuninkę i na zmianę wchodzą do lokalu by się pobawić, potańczyć, napić, zabawić. A druga w tym czasie pilnuje w samochodzie dziecka…i tak na zmianę…Trudno to ubrać nawet w jakieś ramy obyczajowe. Mówiąc słowami ś Barei narodziła się nowa tradycja – świecka tradycja. Nie odszukuję w tej bylejakości, beznadziejności, braku podstawowych wartości moralnych, gdzie kręgosłup wartości dawno zatracił pion i gnie się – BA! pochylony jest przy samej ziemi. Ale może przyjdzie opamiętanie?

Czy my rodzice, opiekunowie, dziadkowie, babcie, bracia, siostry, szwagrzy, ciotki ….  nie bierzemy w tym jakiegoś udziału?  Tej degradacji moralnej…kurde nie wiem….

Tak patrzyłem się na zachód słońca w Radomyślu nad Sanem wczoraj stojąc przed drewnianym kościołem. Farba odpada ot w końcu to kościół stary, bo 1852 roku. Pięknie zachowany mimo tego, dzwonnica robi niesamowity klimat. Sam kościół w żółto-karmazynowych promieniach zachodu wygląda majestatycznie i mistycznie. Stałem i tak się zastanawiałem nad tym co jest i co było. Miałem chwilę dla siebie. Wracając z delegacji szukam takich miejsc, gdzie mogę przycupnąć i odpocząć głowie od spraw technicznych na rzecz duchowo-egzystencjalnych. Urokliwy kościół i wcale nie mały. Jak na drewniane kościoły to bryła konkretna. Zadbana architektura drewniani budzi we mnie same pozytywne emocje. Wszedłem za już dość stary i skorodowany płot – furtkę. Przy kościele pomniki-nagrobki. Już nie czytelne, ale wymownie patrzą się na mnie. Co za historia ich spotkała? Co za los ich tu zawiódł? Czym się zasłużyli…Znów rzut okiem na kościół a w sumie na krzyż obok niego. Stoi majestatycznie, nie chwali się przepychem nowego „ja” kościoła, jest taki ascetyczny i dojrzały. Patrzy swymi już porytymi belkami na miejscowość i parafian, na przydrożnych i podróżnych. Zachęca, ale nie naciska, zaprasza, ale nie nakazuje. I w tym wszystkim zatopiony byłem, że wychyliłem się na prawo i o cholera …czar prysł. Za nim stoi on – znaczy nowiutki murowany kościół z jakimiś ech pożal się Boże wieżyczkami -iglicami. Cały na biało…. a na froncie największa figura św. Józefa w Polsce. Podobne są w Tarłowie na trasie Zwoleń –Sandomierz. Nie miałem odwagi tam podejść i wejść aaaaa nie nie wejdę, bo przeca nie ma statusu bazyliki czy katedry… I taka myśl niczym błysk pioruna – jak to jest – stary kościół drewniany zabity dechami umiera, nikt nie dba o niego, umiera w nim wiara, umiera ten duch drewnianych kościołów. Pytam, dlaczego? Za mały? nie o nie! Może grozi zawalaniem? Chyba też nie. Po prostu się zestarzał? też nie. Masa kościołów i to starszych funkcjonuje przecież. 

Zamknięty na cztery spusty. Nikt zajrzeć nie może…. Za to nowy kościół co pewnie spełnia przepisy PPOŻ i kościoła 21 wieku zaprasza. W nim obraz Maryjny (bardzo unikalny) a nawet dwa. A tu znalezione na portalu echodnia.eu artykuł, kawałek prezentuje:

„…O niezwykłym obrazie pisaliśmy przed sześcioma laty. Od tamtej pory wiele się zmieniło. Powstała monumentalna murowana świątynia pod wezwaniem świętego Jana Chrzciciela, do której przeniesiono dwa święte obrazy - jeden z kościoła Na Zjawieniu, drugi z drewnianej świątyni. Pierwszy to niewielki wizerunek Matki Bożej Bolesnej z koronami, widoczny teraz w prawym ołtarzu. Sporych rozmiarów obraz Matki Bożej Pocieszenia zawisł w lewym ołtarzu. Sanktuarium z dwoma obrazami nosi nazwę Matki Bożej Bolesnej i Pocieszenia. 

Która Matka Boża jest ważniejsza?

 Ksiądz kanonik Józef Turoń nie ma wątpliwości: - Ważniejszy jest obraz Matki Bożej Bolesnej, bo jest koronowany. Kiedy władza kościelna uzna obraz za cudowny, łaskami słynący, jest mu nadawana szczególna ranga. A taki fakt dokonał się 15 września 1991 roku. Natomiast obraz Matki Bożej Pocieszenia cieszy się kultem od wieków i ściągał ludzi, o czym zawsze świadczy odpust w ostatnią niedzielę sierpnia, kiedy przyjeżdża wielu pielgrzymów. Kult Matki Bożej Pocieszenia jest teraz większy niż Matki Bożej Bolesnej…”

Pobudowano świątynię zwaną teraz Sanktuarium – ograbiono dwa kościoły z obrazów Maryjnych, które przez lata i wieki były i wysłuchiwały próśb i wołań i błagań wiernych by umiejscowić je w jednym miejscu. Dlaczego tak? Dlaczego? Wyrwano kościołom  ich  serca , ich matuszkę, która rozpościerała nad nimi i parafianami swoje opiekuńcze skrzydła. Teraz im każą ze sobą konkurować ?!!

Nic nie rozumiem………

 

16 listopada 2018   Komentarze (2)
wyznania religijne   filozofia   Radomyśl   kościół  

Czerwone Gitary - jeden z najpiękniejszych...

„Bez naszej winy”  z albumu" Na Fujarce" z 1970 roku – autorem słów jest Krzysztof Dzikowski, a muzyki – Seweryn Krajewski, muzyk adresuje ten utwór do Krzysztofa Klenczona po jego odejściu z Czerwonych Gitar, stara się w nim wyjaśnić łączącą ich relację i prosi, by zachować dobre wspomnienia o ich współpracy w zespole.Nowe brzmienie w tym utworze nadał Dominik Kuta, grający tez na fujarce. Zastąpił w zespole Krzysztofa, z czego powstała całkiem inna płyta.  Utwór ma taką niebywałą ekspresje i moc, że ma siłę jednoczyć pokolenia. S.Krajewski w Polsce już czekał na K.Klenczona przebywającego w USA ( gdzie i koncertował K.Krawczyk). Niestety los chciał inaczej....

Link do utworu poniżej :

https://www.youtube.com/watch?v=PeJlZf-1cow&start_radio=1&list=RDPeJlZf-1cow

14 listopada 2018   Komentarze (5)
spiew   Bez Naszej Winy   czerwone gitary  

Historia jakich mało - Napad na carski pociąg...

Historia bez precedensu! 

W tym roku będzie 110 rocznica jak to J. Piłsudski ze swoimi współpracownikami z PPS ( Polska Partia Socjalistyczna) wykonali zuchwały i zarazem największy na terenie Polski napad na carski  pociąg pod miejscowością Bezdany. Zwany także jako „akcja czterech premierów”. „Zmieniło właściciela” 200 812 rubli i 61 kopiejek, w tym srebro, złoto, papiery wartościowe – co wtedy było „kosmiczną” kwotą!

 

Zachęcam do poczytania!

 https://nto.pl/napad-na-pociag-pod-bezdanami-westernowa-akcja-pilsudskiego-i-przyszlych-premierow/ar/9075886

 

 

13 listopada 2018   Komentarze (2)
historia   ciekawostki   Napad na pociąg carski Piłsudski  
< 1 2 3 4 >
Blogi