• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Blog o przyrodzie, naturze, śpiewaniu, historii

Kategorie postów

  • aktywność sportowa (13)
  • basonia (1)
  • bobrowniki (4)
  • bochotnica (12)
  • bonow (2)
  • borowa (16)
  • borowina (5)
  • chrząchów (1)
  • chrząchówek (1)
  • ciekawostki (23)
  • cmentarze (21)
  • delegacyjny i podróżniczy splen (5)
  • dęblin (27)
  • drozdówko (1)
  • epidemie (6)
  • filozofia (68)
  • gołąb (5)
  • góra puławska (3)
  • historia (132)
  • jaroszyn (1)
  • józefów (1)
  • karczmiska (1)
  • kleszczówka (1)
  • końskowola (7)
  • kurów (1)
  • Łęka (1)
  • maciejowice (1)
  • matygi (4)
  • młyny i wiatraki (25)
  • mosty i przeprawy (3)
  • nieciecz (1)
  • obłapy (1)
  • opatkowice (1)
  • osmolice (1)
  • parchatka (8)
  • piskory (1)
  • podzamcze (1)
  • pożó (8)
  • przyroda (46)
  • puławy (50)
  • rodzinne strony (55)
  • rudy (4)
  • sieciechów (3)
  • sielce (1)
  • skoki (6)
  • skowieszyn (7)
  • smaki ryb w puławach (2)
  • spiew (12)
  • starowice (1)
  • technika (5)
  • trzcianki (1)
  • wąwolnica (1)
  • wieprz (2)
  • wierzchoniów (1)
  • wieże wodne- ciśnień (7)
  • wisła (8)
  • witoszyn (1)
  • włostowice (2)
  • wojciechów (2)
  • wolka nowodworska (1)
  • wólka gołebska (6)
  • wskaźniki artyleryjskie (1)
  • wyznania religijne (18)
  • zbędowice (2)
  • ziemia szczecinecka (1)
  • Życie (56)

Strony

  • Strona główna

Archiwum październik 2018, strona 1

< 1 2 3 >

Historia Lokalna -Nieistniejący pałac w...

Pałacyk w Górze Puławskiej.

Mało kto o nim słyszał a znalezienie danych na jego istnienie jest trudne. Udało mi się pozyskać troszkę informacji i zdjęcie z Kuriera Gminy Puławy nr 12 z grudnia 2012r. Autorem obszerniejszego artykułu nie tylko o wzmiankowanym pałacyku jest pani dr Grażyna Hołubowicz-Kliza. Aktualnie w miejscu byłej rezydencji jest szkoła w Górze Puławskiej. Jeszcze przed II wojną światową głosił dobre imię swojej fundatorki ks.Izabeli.Był on niejako przedłużeniem kompleksu pałacowo - parkowego siedziby Czartoryskich. Legenda głosi, że z okien pałacyku było widać okna komnat księżnej Izabeli w linii prostej.  

"....Na początku XIX w. dziedzicem tych dóbr [m.in. Góry Puławskiej przyp. mój] został Adam Czartoryski, który wskutek uczestnictwa w powstaniu listopadowym musiał uciekać za granicę. W 1811 r. dzierżawca Sebastian Orłowski (major artylerii absolwent Szkoły Korpusu Kadetów) na życzenie księżnej Izabeli Czartoryskiej wybudował w Górze Puławskiej piękny pałac zaprojektowany przez P.Ch. Aignera. Wokół niego został założony park widokowy będący przedłużeniem parku puławskiego. Pałacyk został zbudowany na planie wydłużonego prostokąta. W narożu południowo-wschodnim miał wysoką rotundę z kolumnami korynckimi, która nawiązywała do rzymskiej świątyni Westy. Pałacyk stanowił piękny element krajobrazu. Orłowski mieszkał tam do upadku powstania listopadowego. Pałac ten przetrwał do 1939 r. Został on zniszczony podczas działań wojennych, a Niemcy ostatecznie rozebrali go w 1940 r. ...."

 

Tekst z Kuriera Gminy Puławy nr 12 z grudnia 2012

 

Oraz z forum Góry Puławskiej ( http://www.gponline.fora.pl/nasza-historia,42/historia-palacyku-w-gorze-pulawskiej,167.html )  część wspisu internauty o nicku "Madej"  ciekawa historia : 

"

Z Góra Puławską związana legenda o dwórce księżnej Izabeli Czartoryskiej. Z historią wielkiej miłości związane są dwa nazwiska: Izabeli White i Izabeli Neville. To Izabela Neville była dwórka księżnej Czartoryskiej. Jej córka Izabela, zakochała się bez pamięci w przystojnym oficerze o nazwisku White. 

 

A wszystko zaczęło się tak: 

W dobrych relacjach z dworem puławskim pozostawała Lucie(Łucja Neville)i jej córka Elżbieta nazywana zdrobniale Lilą. Pani Neville pochodziła z Irlandii a nazwisko rodowe Mooren, które nosiła, należało do bardzo znanych w tym kraju. Do Polski przybyła w 1792 roku towarzysząc angielskiemu ambasadorowi Williamowi Nevilleowi Gardinerowi z którym łączyła ją bliska zażyłość. Owocem tego związku buła Lila oraz przyjęte nazwisko, pod którym będzie oficjalnie występowała. Po upadku państwa polskiego Gardiner powrócił do Anglii, gdzie miał legalną żonę i dzieci. Pani Neville zdecydowała się pozostać w Warszawie, korzystając z gościnności polskich domów magnackich. Około 1803 roku przyjęli ja na swój dwór Czartoryscy. Jej znajomość angielskiego przydawała się czasami, aby dotrzymać towarzystwa angielskim gościom bawiącym się w Puławach.28 kwietnia 1823 roku córka Izabeli Neville,26-letnia Lila poślubiła w Sieniawie swojego o 4 lata starszego rodaka Arthura White’a. Uroczystość ze względu na żałobę po zmarłym tego roku księciu Adamie Kazimierzu maiła charakter skromny i cichy. Lila poznała swojego męża 2 lata wcześniej, gdy pojawił się na dworze sieniawskim w drodze z Wiednia do Moskwy, podbijając całe towarzystwo wesołością i uprzejmością. Jego pobyt był szczególnie miły dla starego księcia, którego on potrafił zainteresować i ożywić.

Wkrótce po ślubie nowożeńcy wraz z matką powrócili do Puław. Wite, myśląc o życiowej stabilizacji zaczął rozglądać się za kupieniem lub wydzierżawieniem małej posiadłości w okolicy Puław. Gdy poszukiwania spełzły na niczym, White zaczął snuć plany wyjazdu do Galicji. Wówczas księżna Izabela nie chcąc rozstawać się z ulubiona wychowanicą, wysunęła projekt wydzierżawienia White’om folwarku w pobliskiej Górze. Spełniając życzenie matki, Adam Jerzy Czartoryski podpisał z Arthurem White’m w Puławach 29 sierpnia 1825 roku 20-letni kontrakt dzierżawy dla korzystnych dla anglika warunkach. „Naprzeciw Puław, jest dwór wiejski -któremu nadano wygląd świątyni Vesty – ocieniają ja dęby i topole” – pisała księżna Izabela o nieistniejącym jeszcze pałacyku w Górze Puławskiej. Pałacyk wybudowano według projektu Aignera i założył on także ogród mający być widokowym uzupełnieniem parku puławskiego. Pałacyk został zniszczony w czasie II wojny Światowej i znany jest jedynie z akwarel i starych fotografii. Zbudowany był na planie wydłużonego prostokąta, w narożu południowo środkowo-wschodnim miał przewyższającą rotundę rozczłonkowaną parami półkolumn korynckich, nakryta spłaszczonym daszkiem. Rotunda ta, nawiązująca do świątyni Westy w Rzymie, była dominatą widokową dla przeciwległego parku Puławskiego."

 

Zdjęcie z Kuriera Gminy Puławy nr 12 z grudnia 2012.

23 października 2018   Dodaj komentarz
historia   góra puławska   puławy   Góra Puławska pałac Orłowski  

Moja ścieżka biegowa i nie tylko ....

Nic mnie tak nie cieszy jak wygospodarowanie chwili czasu i wyskoczenie na bieg. Też do lasu bieg ma się rozumieć. Nie mogłem sobie odmówić tej chwili dla siebie i w sobotę szurnąłem do lasu – mojego lasu. Wybiegając z domu mam około 300 metrów by zatopić się w jego błogość, jego matczyną czułość, jego szum już opadających liści, jego zapach i smak złotej jesieni. Dawno nie miałem takiej frajdy a zarazem i zadumy jesiennej jak na tym treningu. Trasa dobrze mi znana tym razem podpatrzyć chciałem tę szykującą się zimy przyrodę. Na Ceglanej, gdzie występuje krajobraz piaszczysty z drzewostanem głownie sosnowym, tylko gdzie nie gdzie jeszcze ponownie kwietnie bniec i chaber. Czarne – przekwitłe kwiaty wrotyczu dalej mają intensywny zapach, puch na nawłoci kanadyjskiej się stroszy – w takim stanie przeżyje zimę. Łany traw – szczotlich siwych (Corynephorus canescens), które upodobały sobie ten teren. Dalej pod górkę i w las. Na drzewie jeszcze stare oznaczenia szlaku czarnego – niedługo będzie żółty. Czarny szlak – to szlak, którym opiekował się zmarły w czerwcu br.  Świetny przewodnik Polskiego Towarzystwa Turystyczno-Krajoznawczego, Ryszard Bałabuch. I w lewo na szlak Greenaway (Bursztynowy Szlak Greenaway cięgnie się od Budapesztu do Helu). Odcinek Puławy – Skowieszyn jest otoczeniu lasu puławskiego. Tam właśnie biegnie moja trasa biegowa, choć nie za długo. Pierwsze spotkanie z grzybiarzami (mają podgrzybki) i odbitka na Czarny szlak do Parchatki (a dokładnie do Góry Trzech Krzyży w Zbędowicach). W samym lesie pojawiły się opieńki i „czarne” podgrzybki i dalej czarnym szlakiem przez przekos i linię średniego napięcia. Tu już ścieżka szeroka i las sosnowy, wysoki, mchu kożuch oko miło cieszy, bez koralowy już ostatnie owoce zrzuca, orlica (paproć) już gotowa do zimowania. Można głęboko oddychać i czuć tak mocno leśny aromat, aromat jesienny tych liści i wilgoci – nic tego nie zastąpi. Mija 3 kilometr i zbiegam w dół wąwozem – zwanym tez małym wąwozem. To istny raj dla botaników i tych kochających przyrodę. Występuje już tu roślinność typowa dla tych miejsc – długo utrzymująca wilgoć. Kopytnik, lilie złotogłów (sic!), kokorycz, kokoryczki, groszki wiosenne, fiołki, miodunki, dąbrówki, jaskry, szczawiki …oj by wymieniać długo. Ścieżka w wąwozie obsypana niczym na Boże Ciało ulice podczas procesji. Zwalone drzewa, opadające gałęzie czy pochylające się nad wąwozem dają niesamowity klimat wręcz magiczny. To najmniejszy znany wąwóz, jego starsi bracia zaczynają się od „linii demarkacyjnej” jaką jest ulica Piasecznica – łącząco bezpośrednio Włostowice i Skowieszyn. Po jej drugiej stronie zaczyna się Kazimierski Park Krajobrazowy. To miejsce, gdzie każdy ceniący uroki przyrody, natury, flory i fauny lub choćby odpoczynek musi odwiedzić. Takiej kumulacji wąwozów lessowych nie uświadczysz nigdzie w Europie, mało tego i najdłuższym wąwozem lessowym to te w Parchatce – właśnie w Kazimierskim Parku Krajobrazowym. O tych terenach będę szerzej pisał, jak zapadną długie wieczory a krótkie dni….

Wracam do biegu – kieruje się w stronę Skowieszyna, podbieg pod górkę, mijam jedną z trzech kapliczek na trasie Piasecznicy i w oddali majaczy już sama miejscowość. Bieganie w takich okolicznościach daje wielkie doznania estetyczne. Ciągnące się małe zagony, już zaorane, gdzieś rzepak, gdzieś kwietnie gryka żółta i wszystko schodzi się w najwyższym szczycie ze ścianą tęczowego lasu. Sarny na polach pasące się i spokojnie obserwujące okolicę. Z tego co słyszałem od znajomych ze Skowieszyna to pojawiają się wilki w tych okolicach i już dość wszędobylskie łosie. Podbieg i jestem na samym początku przy przepompowni Skowieszyna. Bardzo starej miejscowości, gdzie kiedyś miała nawet swoją stację PKP – aktualnie nazwaną Pożóg. Kolejna kapliczka a przy niej na jej zboczu wiosną zaczyna się plejada kwitnienia jasnoty białej (zwaną „białą pokrzywą”) i fiołków. Chwila na oddech – 5 km. Nad wsią snuje się dym z kominów, dym z palących się na polach łęcin tworząc swoistą tajemniczą mgłę. By dopełnił tego obrazka dodajmy do tego cieniutki jazgot psów i warczące traktory. Zamykam oczy i czuję się podobnie jak w mej wsi rodzinnej 30 lat temu…. Czas dalej biec, choć przemożna chęć napawania się widokiem i naturą zaczyna brać górę nad aktywnością. Obsztorcowałem się. I dalej przed siebie do „krzyża” leżącego na rozdrożu dróg polnych między Skowieszynem a Puławami „drewnianymi”. Plantacje malin, truskawek i aronii po prawej stronie po lewej lassssss. Zostawiam go na 3 km by móc pobiec polami i ciut miastem. Dobiegam do krzyża. Ot zwykły z rury grubościennej wspawany krzyż przydrożny, ale jego lokalizacja jest genialna. Zawsze przy nim się zatrzymuje by podziwiać bezkres pół i ścianę lasu patrząc na Puławy (w oddali kominy „Azotów”) z drugiej strony rozrastającą się wieś Skowieszyn w stronę Puław. Co chwilę przybywa domek za domkiem – przez co zmienia się krajobraz. Wybieram drogę na Starą Wieś przy torach. Ciekawość mnie zjadała jak tam „postęp” prac na trasie Dęblin – Lublin. Miało torowisko być gotowe w 2019 roku, ale włoska firma „straciła płynność finansową” i klops. Cisza. Dobiegam do „bezprzewodowego” torowiska, gdzie w miejsce starego murowanego żelbetonowego mostu-przepustu leży rurowy przepust i nasypy kończą się kilka metrów przez i za nim. Czyli „bezprzewodowe połączenie”. Wstyd i bezsilność, że Lublin już bez mała 400 tys. miasto (9 w Polsce) wraz z Puławami, Nałęczowem i innymi miejscowościami nie mają połączenia kolejowego. A sama stolica województwa ma połączenie choćby z Warszawą tylko przez jednotorową niezelektryfikowaną linię kolejową przez Parczew. Tyle wywodu o kolei, pod starym mostem kolejowym jak był zawsze się zatrzymywałem, bo kwitł tam serdecznik, pierwiosnek, jaskry i piołun a dokładnie jego łany. To jedyne miejsce w okolicy Puław mi znane na piołun. Ostatnio zbierałem w Wólce Gołębskiej. Biegnę dalej widząc spaloną wieże ciśnień w Puławach Drewnianych. Droga biegnie wzdłuż „torów” aktualnie jedynie nasypów i zaczynają się pojawiać pierwsze domostwa. Odbijam w lewo w stronę Kolejowej. Tu pamiętam jest hodowana trojeść amerykańska, głównie jako roślina miododajna (choć sama roślina wykazuje własności trujące), tytoń, przegorzan (piękne kuliste kwiaty i „kolcami”) i słonecznik bulwiasty. A w przychacie są teraz pięknie kwitnące Marcinki – ich fiolety i błękity ubarwiają już coraz szarą miejską rzeczywistość. Około 8 km, biegnę dalej nowo wylanym asfaltem i dobiegam do ulicy Górnej. Tu znów w lewo i do lasu. Niespodzianka miła, bo na sosence dwie budki i jeden karmik dla ptaków. W las, szybko w las. Znów mogę głębiej odetchnąć. Choć to już las miejski i burczenie, syczenie, sapanie i wrzaski miasta dochodzą do mnie. Ostatnie 2 km w cudowności leśnej by wypaść na kostkę brukową przy rondzie Żołnierzy Wyklętych na Sosnowej. Zanim wypadłem z lasu podziwiam jeszcze miotły żarnowca, chabry i lepnicy co się zapomniała i zakwitła jeszcze raz. Zostawiam za sobą las, mój las, moje pola. Przygoda dobiegła końca – ale to tylko na teraz. Ta trasa jest tak urokliwa, że każdą porą roku nią biegam. 

Popatrzcie w wokół, nie tylko przed siebie. Pewnie Matuszka Natura czeka na was, pokazując wam swoją piękną suknię ….

 

Autor w "małym" wąwozie.

 

"Mały" wąwóz

Okolice Skowieszyna - droga do Puław

 

Droga do krzyża....

Puławy ulica Górna - sosna "ptasia"

"Zadymiony" Skowieszyn.....

 

Bezprzewodowa kolej ...

22 października 2018   Komentarze (1)
aktywność sportowa   botanika   running bieganie Skowieszyn  

Jak to z tym śpiewaniem jest....

 

Jak z tym śpiewaniem - przecież blog basowypan... No to fakt - śpiewam jak AMATOR co nieco. A zaczęło się przez sąsiadkę i cudowną soprankę, matkę dwójki dzieci Asię, która podpuściła mnie. Przyjdź mówi na próbę - jest super - ksiądz prowadzi - zaśpiewasz coś może będzie dobrze…. No a że Asi się nie odmawia to poszedłem pełen niewiary w siebie i w swoje możliwości.... Ksiądz popatrzył (Chór Brata Alberta w Puławach - aktualnie już nie prowadzi chóru - prowadzi Pani Renata) zrobił wywiad co nieco i śpiewano Agnus Dei i bez basa to nie można śpiewać. Byłem sam, basów żadnego odeszli…. coś wyrzuciłem z siebie...chyba się spodobało... Ksiądz prosił i członkowie chóru bym przyszedł na następną próbę...Tak się zaczęło moje śpiewanie z Chórem Brata Alberta w Puławach w 2015r, gdzie do tej pory jako bas (dość niski nawet zahaczam pro fundo) śpiewam i spełniam się w pieśniach liturgicznych. Niebywała okazja się nadarzyła w 2017 roku, bym mógł zaśpiewać w CHÓRZE CANTATA Z Grodziska Mazowieckiego pod dyrygenturą Basi…Był to szok, pozytywny, szybko obnażyłem się z swoich słabości ...była Ania od emisji głosu...cudowny sopran - ciepła kobieta o anielskim usposobieniu. A wszytko dzięki Marcie, która śpiewała w Albercie w Puławach jeden sezon i zaprosiła mnie do Cantaty....nigdy tego nie zapomnę. Byłem amatorem i słabo szło mi czytanie z nut a chór pełen profesjonalizmu, duży skład, wszystkie glosy cudowne, anielskie, sopranki, alty, tenory i basyyy moje kochane basy... Jarek wykładnia, autorytet do tej pory, sympatyczny, przyjazny, człek o wielkiej empatii do ludzi i wielkim dystansie do siebie, Michał LOT-ny niski bas jak ja. Świetna komitywa, świetne glosy, gdzie ja do nich? Basia dyrygent - tak cudowna i charyzmatyczna osoba też miała wątpliwości czy dam radę podźwignąć repertuar, który śpiewaliśmy na Litwie w 2017 r. Zaufała, wyszkoliła, dała mandat zaufania i udało się - zaśpiewałem jak mogłem najlepiej wśród tych genialnych głosów!! Czułem się będąc z nimi doceniony i ważny, czułem, że jestem z nimi jednością…Pomogła mi w tym kochana Madzia z Alberta, która nocami między swoim doktoratem nagrywała mi midi sekcję basów i chóru bym mógł się uczyć w domu. Litwa, Wilno, Troki i śpiew kolęd - finał dla mnie 7.1.2018 roku - dwie kolędy w VIII Grodziskim Kolędowaniu....Basiu. Chórze. Dziękuję!!!

Cały czas spełniam się w Chórze Brata Alberta w Puławach szukając dalej swojego rozwoju- cały czas czerpię chęć śpiewania!! Teraz ćwiczymy Handla - Alleluja!! 

W 2017 roku zacząłem współpracę z nowotworzonym zespołem wokalnym PROWOKALNI, prowadzonego przez znanego instrumentaliste i nauczyciela - Michał Matras. Jestem rodzynkiem wśród cudownych Pań od sopranów do altów. Ja jako bas często robię za tło, choć podobno mam w wyższych partiach ładny głos. Daliśmy kilka mini koncernów, nawet dla księżniczki Czartoryskiej!! Teraz szykujemy się 21.10 na nasz "pełnometrażowy" koncert. Muzyka inna, ciekawa, warta nastawienia uszu i oczu. Panie są przecudownej urody a głosy ...ech ja to amator...

 

Tak w skrócie co i jak ….

 

 

 

ja ...

Chór Brata Alberta  w Puławach za czasów prowadzenia chóru przez księdza muzykologa

Brat Albert

 

Chór kameralny Cantata z Grodziska Mazowieckiego

 

 

Zespół PROWOKALNI - Puławy

18 października 2018   Komentarze (4)
spiew   brata ALBERTA CANTATA PROVOCALNI  

Jesienne świty i zaduma nad żywotem

Różnobarwny liść na drzewie, opadający.... lub tych liści całe sterty. Ach jak to cudownie wygląda- taka plejada barw- tak świetnie i wręcz już popadająca w egzaltację i ogromne podniecenie zachwyt - nad czym? trudno to ludziom zrozumieć - nad śmiercią tego liścia, małym samobójstwem drzewa, który szykując się do zimy odrzuca liście, które go żywiły a teraz od niego zabierają bezcenne życie. To jest prawdziwa jesień, czas wielkiego umierania choć ma mikroskalę. Za miesiąc nie będzie śladu po tej plejadzie barw…przestaniemy się podniecać, hmm wróć zachwycać i zaczniemy narzekać na tą szarość, burość, zimno, deszcze i śniegi.... We wtorek przeczytałem na FB (choć już tam rzadko bywam) o gasnącym światełku Kasi, światełku życia i wielkiej rozpaczy jej męża Marcina. Do tej pory nie potrafię uporać się z emocjami, przecież już do śmierci innych, bliskich jestem "przyzwyczajony" i nie raz podczas pogrzebu dawałem się ponieść słusznym i właściwym emocjom. Mało tego, zdarza się, że pomnę kogoś i zrobi się mi smutno i sentymentalnie. Tu jest inaczej - w ogóle ich nie znam, widziałem może na zdjęciu z raz, ale tak cholernie czuje się z nimi związany (platonicznie). Ten czas jest najgorszy, gdzie zapada wyrok i gdzie prócz wiary, nadziei nie zostaje nic. Przecież rodzina tej dziewczyny, młodej, mającej wszystko przez sobą już nie ma łez, mąż jej wypłakał cały świat, świat i boga, który dał mu tak po mordzie i pokazał palcem kto tu rządzi...I ta jesień !! teraz nie ułatwia, dobija, choć na pozór kolorowa i wybucha plejadą barw to w gruncie rzeczy po cichu zabiera resztki życia…Ja cały czas wierzę, że Kasia jednak będzie zdrowa, przecież ma jeszcze tyle spraw do załatwienia, przecież to nie jej czas do **olery. Bić się o każdą sekundę a my napełniajmy tą sekundą naszą nadzieją, naszą wiarą, naszym byciem.

  

 

By nie uciec w utopię bezsilności i żalu, jesień z jej świtami jest unikalna i nie do podrobienia. Nie ma takiej pory roku, która dawała by o 6:20 z rana takich doznań, takich widoków, takiego chłodu mgły.......

 

 

Autor o świcie wał na Wieprzu - Borowa

 

poranek jesienny....

 

18 października 2018   Komentarze (2)
filozofia   borowa   jesien zaduma choroba  

Historia Lokalna -Nieistniejące lotnisko...

Poranny październikowy świt nad byłym lotniskiem w Borowinie. Na pierwszy plan wysuwa się pozostałość infrastruktury lotniska (zbiornik na paliwo - mylnie opisywanego jako bunkier - choć mógł w jakiś sposób taką rolę pełnić). Funkcjonowało tu lotnisko - Centrum Wyszkolenia Lotniczego nr 1-  oraz poligon tegoż Centrum. Historia tego lotniska i jego przejęcie przez niemckie oddziały oraz jego powojenne losy są opisane w poście na zdjęciach.Ciekawostką jest ulica Lotnisko w Gołębiu prowadząca w stronę byłego lotniska.

Opisy ze stron o lotnisku i poligonie - Kwartalnik Powiatu Puławskiego nr 11/2012 oraz plan i zdjęcie lotniska z książki A. Glass ,T.Kopański - Polskie konstrukcje lotnicze tom IV.

Żelbetowy zbiornik na paliwo - nazwany także bunkrem.

Dojazd do nieistniejącego lotniska z drogi 801.

Nieistniejące lotnisko.

 

Opis lotniska 

 

Plan sytuacyjny lotniska

17 października 2018   Dodaj komentarz
historia   borowina   CWL 1   borowina   lotnisko  

Historia Lokalna - Folwark Borowina - kolejna...

Wschód słońca nad folwarkiem Borowina. Sama miejscowość powstała na przełomie XIX i XX wieku z dóbr dęblińskich.W skład folwarku wchodzi pałac, budynki mieszkalne dla robotników, obora, chlew, spichlerz. Pałac został wybudowany w 1850 roku, przy nim jest już mocno zarośnięty staw i zaniedbany zdziczały park. W 1923 roku folwark został przejęty przez Państwowy Instytut Gospodarstwa Wiejskiego w Puławach by w 1925 roku utworzyć stację zootechniczną, gdzie pracowano nad poprawą jakości i wydajności bydła rasy polskiej czerwonej. Od 1927 roku zaczęto prace nad hodowlą znanej i cenionej rasy świni - Gołębskiej ( od 1951 zwanej Puławską). W samej wsi znajdują się prócz kompleksu gospodarczego,  bloków mieszkalnych, czworaki i domostwa architektury drewnianej oraz na końcu dogi asfaltowej liczne ziemianki murowane - służące jako przechowalnia płodów rolnych. Jest to niezwykle malowniczy i przyrodniczy obszar ( choćby ornitologiczne) ale i militarnie - znajdowało się tam szkoleniowe lotnisko. Opiszę w kolejnych wpisach.Cieszy mnie bardzo, że ten z 1850 roku pałac znalazł właściciela i cieszy się zdrowiem ;) Między pałacem z zarośniętym stawem przypałacowym stoi kapliczka maryjna ,gdzie w maju tradycyjnie wyśpiewywane są pieśni ku jej uwielbieniu ( Maryi) . Takie perełki ,mające póki co zapewnioną egzystencję przez prowadzenie działalności w nich ( pałac itd) cieszą. To, że nie ma kasy na rekonstrukcję czy rewitalizację parku to choć smutne ale jest zrozumiałe. Przecież tzw dziki park w Puławach - wzdłuż łachy i od fosy - nie dawno dopiero zaczyna jakoś wyglądać i z tego co kojarzę jakąś dotację na ten cel miasto otrzyma. Na końcu miejscowości są ziemianki z nadbudówką ceglaną i jest ich całkiem sporo - ba ! - widać, że cały czas używane. Pamiętajmy, że w takich przechowalniach jest czy latem czy zimą czy wiosną stała temperatura i wilgotność. Miejscowość pięknie położona w otulinie lasów pełnych grzybów.Jak masz czas - zajedż.

 

wschód nad Borowiną 

 

Brama do pałacu 

 

 

 

Ławeczka dla wędrowca

17 października 2018   Komentarze (3)
historia   borowina   borowina   powiat puławy   zootechnika  

Historia Lokalna -Urok mostu żelaznego nad...

Choć mieszkałem kilka dobrych lat w Dęblinie to nigdy nie byłem pod mostem kolejowym na Wiśle. Przyszło po 11 latach naprawić tą lukę i dzisiaj z rana przed pracą udałem się w jego stronę. To bardzo stary most, budowany 1885 roku był 3 razy wysadzany i tyleż samo odbudowywany.Przeszedł zmianę konstrukcyjną w 1929 roku z układu prostego do parabolicznego znanego dzisiaj. Linia kolejowa, którą dźwiga na barkach to 26. Rankiem jak zaczęło słońce nieśmiało wychodzić i zaczynać dzień - most robi piorunujące wrażenie. Żadne zdjęcia czy filmy tego nie oddadzą.Sam dojazd do niego jest bardzo urokliwy, za torami przy pomniku skręcamy w lewo, mijamy w oddali Bramę Lubelską - jedną ocalałą oryginalną Twierdzy Dęblin i w szpalerze drzew przy samej jednostce wojskowej dojeżdzamy do podpór mostu. Jak już u Twierdzy wspomniałem to powiem tylko, że w internecie można poczytać całą historię i iej i Dęblina ,początków budowy,czasu jej świetności i jej zmierzch i zapomnienie.... Dla mnie to bardzo tragiczne miejsce, miejsce obozu 307, gdzie w latach 41-44 zgnineło w około 80 tysięcy jeńców głównie radzieckich, francuskich, włoskich.Także to miejsce jest naznaczone ludobójstwem i bestialstwem oprawców niemieckich.

Wróćmy do czasu pokoju i do mostu i Wisły. Teren zalewowy i grąd przy samej rzecze po lewo, po prawo jednostka wojskowa, która ciągnie się do mostu samochodowego. Nad brzegiem już w połowie zanurzona krypa. Kłębią się kolory wstającego dnia zmieszane z wiślanym grafitem wpadającym w ciemny fiolet. Długo stałem i wpatrywałem się w ten spektakl ,gdzie w końcu dzień zaczął wygrywać z nocą, gdzie tajemniczość poddaje się jasności. A Wisła ta królowa rzek choć płytka majestatycznie obmywa brzegi dęblińskiej twierdzy, kryjąc w swoim nurcie nie jedną ciekawostę i tajemnicę, którą zabrała wiek temu. ...

 

16 października 2018   Komentarze (1)
historia   dęblin   wisła   most   Dęblin   wisła  

Półmaraton z myślą o innych

Wczoraj (w niedzielę 14.10) odbył się festiwal biegowy w Lublinie. Mówię o II Lotto Półmaratonie oraz biegach dzieci. Ukończyło go 705 zawodników.Zapisanych dużo, dużo więcej. Coś tam się porobiło, że gdzieś nie dojechali albo pojechali na inne biegi (choćby zamykający koronę półmaratonów Kraków). Tak czy tak grupa moja biegowa MR i przyjaciele dopisali i stawiliśmy się na Arenie już przed ósmą by odebrać pakiety. Bieg mój był już ustalony dawno - biegnę z Dorotką z Bełżyc by potowarzyszyć jej w pierwszym Półmaratonie na zawodach. Także na spokojnie i by nie odczuła za bardzo trudu biegu. A przeca niedawno zaczęła biegać i jako babcia już dalej zacięcia jej nie brakuje i wigoru. Dołączyła do nas Aga, ale po kilku kilometrach nabrała już własnego tempa i poszybowała ..... A co do biegu ? 

Biegło się wspaniale i kilometry leciały jeden za drugim. Był czas na zwiedzanie, był czas na rozmowę, był czas na wschuchanie się w siebie. Pogoda dopisała, humory także, dlatego musiało się udać. Dziekuję wszystkim za trzymanie kciuków,za dobre słowa i za spotkanie.

2:23 [h] to czas naszego wspólnego biegu na 21 km .

15 października 2018   Komentarze (2)
filozofia   koleżeństwo   półmaraton   biegi  

Finał tego koronowego biegania

W końcu przyszedł ten wieńczońcy dla mojej całości imprezy  zwanej Korona Polskich Połmaratonów.Pięć biegów - pięc wyrzeczeń. Pięć przygód,pięć rozłąk z rodziną,pięć 21 km do pokonania,pięć medali,pięć wzruszeń,pięć bóli,pięć zwątpień,pięć tylko pięć. Szczerze więcej bym nie biegł ,bardzo nie pomyślana dla nas z Lubelskiego impreza. Wszystko prawie w"wokół" Wielkopolski. Biegi jak to biegi - jedne łatwiejsze, drugie w upale,trzecie w nocy.Najmilej wspominam ten z Białegostoku. Szybko z głowy wyparuje mi Wrocław. Gniezno i Warszawa w środku.Piła z racji sentymentu bo ileż to razy tam bywałem prawie najlepsza.Najsmaczniej dawali na trasie we Wrocławiu i Warszawie.Najskromniej w Pile tylko woda. Klimat - Wrocław,łatwość trasy - Gniezno - nuda i dłużyzna. Piła pętlowy raj jak ktoś lubi.Białystok i jego Branickich Pałac wgniata ,historia żywa,cudowna.Zagbany ,atrakcyjny ,taki na wyciągnięcie ręki. 

I na koniec takie za trzy dyszki exstra przecież Medalik - jak z odpustu .Widziałem jak się stacza koncepcja i kreatywność tworzących ten medal korony...w tym roku taki mały - tak nie wiele mówi .Tak ginie wśród tych z biegów. A wiadomo - Bachus Białostocki wygrał w cuglach! Dlatego uważam ,że te zwieńczenie PM powinno być na wypasie z pierd.... a tu takie wypłakane maleństwo. Trudno . 

Było zawsze miło biec każdy z tych biegów. Bo zawsze biegłem z kimś z MR a bardzo często w Wojtkiem. I jemu należą się brawa i pokłon. Wspaniały człowiek,skromny, cichy ,mądry. Zrobił mi prezent tą wieszakiem w kształcie Polski. Mało juz takich ludzi! Dziekuję Wojtku!

 

 

13 października 2018   Komentarze (1)
aktywność sportowa   Korona półmaraton  

Pieśni ,które wywarły na mnie ogromne...

Pieśni ,które wywarły na mnie ogromne wrażenie. Wiekszość jest zza Buga......zza Donu.....zza Wołgi....

Dziś pieśń Ach Ty Step Szeroki.......

 

Ach ty step szeroki

13 października 2018   Dodaj komentarz
spiew   piesni   wołga   kozacy  
< 1 2 3 >
Izkpaw | Blogi