• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Blog o przyrodzie, naturze, śpiewaniu, historii

Kategorie postów

  • aktywność sportowa (13)
  • basonia (1)
  • bobrowniki (4)
  • bochotnica (12)
  • bonow (2)
  • borowa (16)
  • borowina (5)
  • chrząchów (1)
  • chrząchówek (1)
  • ciekawostki (23)
  • cmentarze (21)
  • delegacyjny i podróżniczy splen (5)
  • dęblin (27)
  • drozdówko (1)
  • epidemie (6)
  • filozofia (68)
  • gołąb (5)
  • góra puławska (3)
  • historia (132)
  • jaroszyn (1)
  • józefów (1)
  • karczmiska (1)
  • kleszczówka (1)
  • końskowola (7)
  • kurów (1)
  • Łęka (1)
  • maciejowice (1)
  • matygi (4)
  • młyny i wiatraki (25)
  • mosty i przeprawy (3)
  • nieciecz (1)
  • obłapy (1)
  • opatkowice (1)
  • osmolice (1)
  • parchatka (8)
  • piskory (1)
  • podzamcze (1)
  • pożó (8)
  • przyroda (46)
  • puławy (50)
  • rodzinne strony (55)
  • rudy (4)
  • sieciechów (3)
  • sielce (1)
  • skoki (6)
  • skowieszyn (7)
  • smaki ryb w puławach (2)
  • spiew (12)
  • starowice (1)
  • technika (5)
  • trzcianki (1)
  • wąwolnica (1)
  • wieprz (2)
  • wierzchoniów (1)
  • wieże wodne- ciśnień (7)
  • wisła (8)
  • witoszyn (1)
  • włostowice (2)
  • wojciechów (2)
  • wolka nowodworska (1)
  • wólka gołebska (6)
  • wskaźniki artyleryjskie (1)
  • wyznania religijne (18)
  • zbędowice (2)
  • ziemia szczecinecka (1)
  • Życie (56)

Strony

  • Strona główna

Archiwum październik 2018

< 1 2 3 >

Ojciec Serafim - Psalm 53 ....

Chór z Gruzji pod dyrygenturą ojca Serafima wykonuje Psalm 53 w języku aramejskim - języku Jezusa. Cudowny głos dziewczynki i przeszywający na wskroś głos ojca.

 

 

https://youtu.be/Xq3UX8yIBZI

 

 

Rzekł głupi w sercu swoim:
„Nie ma Boga”.
Dopuszczają się czynów występnych, przewrotnych i haniebnych,
nie ma nikogo, kto by czynił to, co dobre.
Bóg spogląda z wysokości na synów człowieczych,
by zobaczyć, czy jest [pośród nich] ktoś rozumny,
który by szukał Boga.
Ale wszyscy zeszli na manowce, wszyscy zwyrodnieli,
nie ma nikogo, kto by czynił dobrze,
nie ma ani jednego.
Czyż nie przyjdzie opamiętanie na tych, którzy czynią nieprawość,
którzy zjadają swój chleb, żerując na moim ludzie,
ale do Boga się nie zwracają?
Struchleją przeto z przerażenia,
choć nie będzie powodu do przerażenia.
Bóg bowiem rozproszy kości tych, którzy cię oblegają;
wstydem się okryją, gdyż Bóg ich odrzuci.
Oby z Syjonu nadeszło wybawienie dla Izraela!
Gdy Jahwe odmieni losy swego ludu,
weselić się będzie Jakub, radować się będzie Izrael.

31 października 2018   Dodaj komentarz
wyznania religijne  

Józef Poniatowski - marszałek Francji

Józef Poniatowski książę ,polski generał, minister wojny i naczelny wódz Wojsk Polskich Księstwa Warszawskiego, był jednym z największych patriotów i dowódcą Wojsk Polskich. 

Nie dość ,że sprał wojska rosyjskie pod Zieleńcami ,to w późniejszym czasie kampanii Napoleońskiej w ciągu 10 tygodni zebrał bez mała 30 000 żołnierzy. Nie przyjął propozycji Cara Rosji ,który tak genialnego stratega (podobno lepszy niż Bonaparte) jak on chciał mieć u siebie. Nie przyjął tego był lojalny i miał cele i honor. W czasie Bitwy Narodów pod Lipskiem w 1813 roku otrzymał jako jedyny Polak i obcokrajowiec tytuł MARSZAŁKA Francji .Niestety podczas zabezpieczania odwrotu wojsk Napoleona po przegranej bitwie - zginął.

 

Ps Nie stronił od srogich imprez do tego stopnia ,że został zrugany przez samego Prymasa....

31 października 2018   Komentarze (1)
historia   ciekawostki   Poniatowski marszałek  

Średniowiecze a sex .....

Podejście do pożycia małżeńskiego w średniowieczu było zupełnie inne niż w teraźniejszych czasach. To ,że się było po ślubie nie dawało "wolnej ręki" w zbliżeniu się z mężem /żoną.


Zatem zakaz sexu był w :

- czwartek - by nie sprofanować dzień uwięzienia Chrystusa
- piątek - ukrzyżowania i śmierci Jezusa
- soboty - ze względu na szacunek dla Matki Boskiej
- niedziela - zmartwychwstanie Chrystusa 
- poniedziałek - dnia pamięci o zmarłych....


31 października 2018   Komentarze (1)
wyznania religijne   sex średniowiecze  

Zderzak Łągiewki - genialny wynalazek odłożony...

Przełomowy wynalazek z ubiegłego wieku,Wynalazek ,który burzy fundamentalne zasady fizyki, jak zasada d’Alemberta czy prawa Newtona! Mało tego - został zbudowany i przetestowany !

Pomyślicie - Ameryka,Anglia ,czy Austria?

Nie - POLSKA ! Kowary na Dolnym Śląsku - mała miejscowość ,gdzie mieszkał WIELKI WYNALAZCA - Pan Lucjan Łągiewka. 

Nie słyszeliście pewnie.....co wielce smuci......

W połowie lat 90. opracował rewolucyjny zderzak pochłaniający energię podczas zderzenia (pewien rodzaj amortyzatora zderzeń, które zamienia część energii kinetycznej ruchomego obiektu na energię kinetyczną ruchu obrotowego wirników urządzenia co ma w istotny sposób zmniejszać siły działające na obiekt podczas zderzenia.Pan Lucjan już nie żyje a jego syn walczy o to by wynalazek ojca tzw "Zderzak Łągiewki" nie tylko znalazł zastosowanie w POLSKIEJ myśli inżynieryjnej i zastosowaniu w przemyśle głównie motoryzacyjnym lecz o dobre imię ojca bo został splagiatowany przez wykładowcę w Cambridge. Smutne to ,ale nie tylko nikt nie pomógł naszemu wynalazcy to jeszcze miał jak to w Polsce pod górkę. Wojsko stwierdziło,że to im się przyda i zarekwirowała zderzak z lat 90 oraz lokomotywki z placówek naukowych. Jak wszedł w spór z uczelnią angielską - polski rząd - ochy i achy i takie tam ,że pomogę i wezmą pokryją ( przez NCBIR) do 10 mln zł kosztów sądowych za jedynie 20 % praw z komercjalizacji wynalazku.Umowa podpisana w świetle jupiterów ,uściski dłoni,wywiady.... By po trzech ( 3) miesiącach zostawić pana Lucjana z Synem na lodzie.... Tak to się kończy ta polska wynalazczość - gdzie nieudolnie działające biuro patentowe działa tak wolno ,że uczony z Cambridge zdążył opatentować powiedzmy wprost plagiat. Rząd ma gdzieś a na wszystkim jeszcze służby specjalne otaczają "swoją opieką" nie da się zbudować i odbudować polskiej myśli - myśli wynalazców - rewolucjonistów często.

31 października 2018   Dodaj komentarz
technika   Łągiewka zderzak  

Jak wieprz stał się Wieprzem

Jak wieprz stał się Wieprzem - czyli legenda o ...??

"Dawno, dawno temu, gdy na terenie Polski jeszcze były plemiona, był las sosnowy o pniach, które i dwóch mężczyzn nie mogło objąć, a na środku lasu, była piękna, rozłożysta polana. Niedaleko od polany znajdowała się chata drewniana o dachu pokrytym mchem.

W chacie tej mieszkał pewien kmieć ze swoją rodziną. Nie był to człek bogaty, ale o dobrym sercu. Nie miał ani koni, ani bydła, ale miał za to świnie. Pewnego dnia jak co dzień rano wstał ów kmieć, a zaraz za nim cała jego rodzina. Miał ten kmieć syna, który miał dar, gdyż słyszał więcej niźli inni. Ptaki pieśni mu śpiewały, las arie wygrywał a woda przypominała swym szumem chóry anielskie - wszystko mu grało. Mógł on usiąść i przez cały dzień wsłuchiwać się w tą cudowną muzykę przyrody. Ojciec jego nie był z tego zadowolony i często złościł się za to na swego syna. Tego ranka kmieć od samego rana nie wiadomo dlaczego miał zły humor. Cała jego rodzina widząc to starała się nie wchodzić mu w drogę. Postąpił tak też i jego syn, który zaraz po posiłku zabrał się do pracy. Poszedł do zagrody, wypędził z niej świnie i popędził je do lasu na wypas. Chłopiec nie chcąc niepokoić swego ojca postanowił wypasać świnie nieco dalej od swej zagrody, więc popędził je w głąb lasu na polanę. Przybywszy na miejsce chłopiec usiadł na pniu starego powalonego drzewa i pilnował swojego stadka. Siedząc tak do jego uszu dobiegły dźwięki, tak cudne jakich jeszcze nigdy w życiu nie słyszał. Oczarowało to chłopca do tego stopnia, że zapomniał o całym świecie i nie zauważył jak jeden z wieprzy oddalił się od stada, wyszedł na środek polany i zaczął ryć. Nagle chłopca z zasłuchania wyrwał przeraźliwy kwik. Zerwał się więc i z ogromnym zdziwieniem zobaczył uciekającego wieprza a za nim malutką stróżkę wody. Nie namyślając się wiele chłopiec pobiegł ku miejscu wypływania tej stróżki. Gdy już był na miejscu jego oczom ukazał się piękny widok, zobaczył malutkie źródełko, z którego wypływała pulsując woda o pięknym, błękitnym kolorze przypominającym niebo, wydając przy tym przecudne dźwięki, że chłopiec aż oniemiał z wrażenia, przykucnął i zamknął oczy. Jego oczom pod wpływem tych dźwięków ukazała się rzeka piękna, rozłożysta wijąca się po pięknej równinie o niezliczonej liczbie ryb i ptactwa gnieżdżącego się nad jej brzegami. Nagle chłopca z letargu wyrwał przeraźliwy głos. Chłopiec otrząsnął się, wstał i ku swemu zdziwieniu zauważył, że stoi po kolana w wodzie, natomiast na brzegu wody wpatrzone w niego stały świnie wydając przeraźliwy kwik. Zrozumiał, że gdyby nie świnie pewnie utonął by w wodach powstałego rozlewiska. Powróciwszy do domu opowiedział o tym zdarzeniu swemu ojcu. Kmieć na pamiątkę tego, że źródło z którego wytrysła woda wyrył wieprz oraz, że świnie uratowały jego syna, powstałe jezioro nazwał Wieprzowym."

 

Zdjęcie z portalu http://roztoczetomaszowskie.pl/

Legenda zaczerpnięta z http://wieprzow.prv.pl/

 

31 października 2018   Dodaj komentarz
historia   wieprz   Wieprz rzeka  

Przeddzień Wszystkich Świętych na Wiślanym...

31.10.2018 przeddzień Wszystkich Świętych. Wisła i przy wiślane łąki i pola w zadumie. Mgła spowiła, tajemniczością okryła. Czerwone wstające z niebytu słońce nie narzuca się, wolno ale stanowczo przegania mroki nocy. A czy noc jest potrzebna? Chyba tak samo potrzebna jak dzień. My mamy dwie natury, natura ma dwa oblicza. To swoista synergia oczywistości z tajemniczością, jasności z ciemnością, egzystencji z letargiem, radością i strachem. Dlatego tak uwielbiam świty, jutrzenki i brzaski. To tak krucha chwila, gdzie przełamuje się w człowieku nicość z chęcią do życia. A przecież każdy ma powody by żyć. Dla innych, dla siebie, dla wyższej idei, dla samego bycia. Dzielimy ten ziemski padół materialny z tym niematerialnym, mistycznym, niezbadanym i niewytłumaczonym. Czy warto wszystko wyjaśniać ? czy warto burzyć kolejne dogmaty wiary? Wyjaśniać ludziom i wmawiać, że to 21 gram ma dusza? Zostawmy tamten świat tymi co nim władają, módlmy się za tych co odeszli z tego świata. Za tych co nie powinni odejść bo mieli jeszcze całe życie przed sobą.Za tych co zostawili wiele spraw do załatwienia. Za tych co nagle ktoś pozbawił dalszej radości z życia. Za tych i za innych, którzy  mierzyli się z sobą, zamachnęli się na własną osobę, własną wiarę, własną cielesność, własną nadzieję. Uważam, że jesteśmy powołani by kochać innych, by nieść radość, pomoc, nadzieję. Ale czy nie zdarza nam się wątpić? Szukać odpowiedzi na pytania nie profesora czy naukowca lecz siły wyższej? Kogoś lub czegoś niematerialnego, bytu niebieskiego. Zakorzeniona wiara w Boga , ale przecież jest wiara w Allaha,Jahwe, czy reinkarnację, Cztery Szlachetne Prawdy…. We wszystkich i tych nie wymienionych ludzie wierzą i pokładają wiarę. 

Takie myśli o tej egzystencji człowieka i korelacjach z tym i tym światem zawsze nachodzą mnie przy tym świcie. Świt zawsze rodzi nadzieję a wiara to potęguje. Świt to odcięcie się od nocnych mar i wierzeń od nocnych trudów wychowania dziecka, od trudów opieki nad osobą starszą, od trudów braku snu….

Tak bardzo kocham poranki…….

31 października 2018   Komentarze (2)
filozofia   wisła   wiara   świt   wisła  

Koncert - występ - jak Prowokalni zaśpiewali...

I stało się! Koncert wybrzmiał w zabytkowym kościele w Górze Puławskiej. 

Na XVIII Dni Kultury Chrześcijańskiej jako epilog zaśpiewaliśmy ponad godziny koncert o bardzo pozytywnym przesłaniu. A kto? by się ciekawy zapytał. Idąc drogą folderów i plakatów czy informacji zawartych w Internetach to:

„„Chwytaj dzień” – koncert piosenek z pozytywnym przesłaniem, w wykonaniu zespołu wokalnego z Puławskiego Ośrodka Kultury „Dom Chemika” „Prowokalni”, w składzie:

 

Alicja Bil-Traciłowska

Izabela Gałka-Mizak

Magdalena Saramok

Małgorzata Formańska-Kasperek

Joanna Stachyra-Wolska

Paweł Ciechanowicz

Karolina Oleksiewicz

 

„Prowokalni” to zespół działający pod kierownictwem muzycznym Michała Matrasa. Podczas koncertu „Chwytaj dzień” zespół wykona piosenki z repertuaru znanych i cenionych artystów m. in. The Beatles, Michaela Jacksona, Zbigniewa Wodeckiego, Kayah, Mieczysława Szcześniaka.

Wokalistom towarzyszyć będzie zespół instrumentalny: Michał Głos – perkusja, Andrzej Rotmański – gitara basowa, Piotr Mazurek – gitara elektryczna, Michał Matras – piano.”

 

I ze świecą szukać jakiś obszerniejszych informacji o moim zespole. Może to, że zaśpiewaliśmy kilka kolęd dla m.in. ks. Czartoryskiej w kościele „Na Górce”, czy kilka utworów na POK-Frontacjach…. Może i dobrze, bo pokora i skromność, ale zarazem wiara w to, że jesteśmy jednym z niszowych zespołów wokalnych w Puławach może kiedyś zapulsuje. Co do zespołu to trwa od września 2017 roku z wokalistów i chórzystów m.in. Brata Alberta. To 6 Pań o cudownym głosie i jego barwie – nie wspominając o nieziemskiej urodzie i ja – jako rodzynek. Tu apel – jak ktoś jest tenorem i chce śpiewać podobny repertuar jak wyżej to proszę o kontakt. Reasumując mamy sopranki, alty i basa – tenor obowiązkowo musi być….

Zespół pod kierownictwem Pana Michała miał i wzloty, i upadki, chwile słabości i szczęścia. Jak to bywa z młodą i chcącą grupą ludzi kochających śpiewać. Musiały się nasze charaktery i temperamenty dotrzeć, obrać wspólną linię być jednością. Wiele prób, wiele wyrzeczeń – przecież każdy ma swoje życie, dzieci, pracę, dom. To właśnie kształtuje naszą dorosłość – umiejętność pogodzenia prozy życia z tym co czujemy w sobie – swoich potrzebach i ich realizacjach. 

Do koncertu trwały przygotowania kilka miesięcy, kilka bardzo intensywnych miesięcy. Próby im bliżej dnia „M” były zagęszczane i wybrzmiewały z muzykami. To ważne – śpiew wokalny a śpiew z zespołem muzyków – to inna bajka. Trzeba się dotrzeć, trzeba złapać wspólny rytm, wspólną chemię….

21.10.2018 próba w kościele i pierwszy szok – nagłośnie! W Kościołach małych, nawowych o grubych murach, gdzie grają organy tam dźwięk rozchodzi się zupełnie inaczej niż na akustycznie fatalnej sali gimnastycznej. Nic – coś pokręcili, poprzestawiali i w miarę się ustawiło. Sam koncert to ten dzień, gdzie nerwy trzeba trzymać na wodzy, głosu na darmo nie marnować, nie zaziębić się. Ja wyjątkowo na spokojnie podszedłem do niego. A przecież ze mnie żaden wokalista, ot parę lat w chórach pośpiewałem z koncertami kolęd głównie. To inne śpiewanie. Tu mamy do 14 utworów w oryginalnych lub lekko zmodyfikowanych aranżacjach. Utwory wielkoformatowych artystów – piosenkarzy jak śp. Pan Wodecki. 

Cholera ludzi cały kościół – nie będzie więc kameralnie. No nic spiąć pośladki odchrząknąć i zaczynamy. Najpierw na rozkręcenie głównie siebie dwa utwory już dobrze nam wychodzące i raczej nie solowe. Po Happy Day przyszedł czas na mój występ solowy. Utwór zespołu Raz Dwa Trzy -Trudno nie wierzyć w nic. W sercu i głowie mam koleżankę, która odeszła z tego świata kilka dni przez występem. Młoda, pełna życia, kochająca matka i żona. Rak. Ten utwór musiał być wyśpiewany z prawdziwym żalem do Boga…chyba się udało. Tego nie wiem. Po mnie zaśpiewała Iza z utworem „Kiedyś” (muz. A. Menken sł. S. Schwartz - opracowanie słów polskich M. Kudła, wykonanie M. Szczęśniak). Długo dochodziłem do siebie, co za wrażliwość, co za emocje, co za wyczucie, co za ekspresja – zapomniałem prawie, że i chórki tam śpiewają…. Karolinka wyśpiewała „O niebo lepiej” M. Szczęśniaka brawurowo a chórowe uuuuu były cudowne. Potem piosenka wzniosła, pełna patosu w wykonaniu Alicji – „Modlitwa Esmeraldy” …kurde znów łzy, te z głębi serca, te najcenniejsze. Muszę się ogarnąć, bo to nawet nie połowa występu. Przełamujemy konwencję i Gosia śpiewa bardzo pozytywny i wesoły utwór „Stand by me”. Człowiek zaczyna się gibać sam – pięknie to wychodzi i wyszło. Profeska pełna i w tym już rozruszanym klimacie – znów ja śpiewam…, ale w duecie z Gosią. „Tolerancja” Sojki. Nie pamiętam, jak wyśpiewałem, ale byłem bardzo szczęśliwy mogąc w tym utworze dać z siebie wszystko. Karolina złapała kontakt z publicznością i zaczęli klaskać, nucić sobie. Kościół zaczął być wesoły, radosny i ludzie sobie pod nosem i nie podśpiewywali. To było nie do opisania. W tym genialnie pozytywnym nastroju Madzia i Iza wyśpiewały cudownie „Czas miłości” – aż ciary szły po plecach!! Chwila oddechu i zasłuchania się w świetne wokale Asi i Ali – „Kiedy mówisz” ks. Twardowskiego. Bardzo głębokie słowa i dotykające a to mistrzowskie wykonanie było niczym epitafium. W tym uduchowionym stanie śpiewamy kolejny utwór – „List do Ciebie piszę” M. Szczęśniaka i G. Łobaszewskiej. Tu znów wzruszenie, tu znów emocje w duszy i sercu. Ludzie w kościele także to poczuli. Widziałem ich twarze – skupione a zarazem radosne. Chyba gdzieś analizowani siebie przez dotychczasowe życie…. I stało się – „Chwytaj dzień” mistrza Wodeckiego wyśpiewanego wraz z Katarzyną Szczot. Utwór prowadziła Karolinka wzorcowo, wyśpiewaliśmy jak mogliśmy najpiękniej – dla uczczenia przedwcześnie zabranego z tego świata wielkoformatowego artysty. Arcy pozytywny przekaz ma ta piosenka!!! Arcy!! Ludzie zaczęli na nowo się bujać i kto znał podśpiewywać. Zbliżamy się do finału – to „All you need is love” w naszej aranżacji i ja jako lektor. Stało się bardzo bardzo pozytywnie (choć już było pozytywnie). Na koniec „Joyful” jako swoiste zamknięcie występu. Tłumacząc refren:

”…. Radosny, radosny 

Panie, wielbimy Cię.

Boże chwały.

Władco miłości

Serca otwierają się przed Toba niczym kwiaty

Czcimy Ciebie jak słońce w niebiosach.

Rozpraszasz chmury grzechu i smutku.

Przeganiasz mrok niepewności

Przegoń je!

Dawco wiecznej radości.

Napełnij nas.

Napełnij nas światłem dnia.

Światłem dnia…”

 

Koncert zakończyliśmy - brawa na stojąco były, wiwaty, coś niesamowitego, bardzo wzniosła chwila…. I te dwa bisy – padło na moje utwory (Raz Dwa Trzy i Sojkę). Trochę się zagubiłem na Tolerancji zjadając wers piosenki. Ale wszyscy śpiewali i większość nie zauważyła.

Takie to oto wrażania z koncertu – trzymają do dziś……

 

29 października 2018   Komentarze (2)
spiew   Prowokalni   Góra Puławska   Chytaj Dzień  

Historia Lokalna -Wodowskaz w Puławach -...

Blisko Groty Pustelnika w zespole parkowo-pałacowym przy łasze znajdował się jego domek. Już nieistniejący, ale pełnił bardzo ważną funkcję. Wodowskazu – na którym wyryte były poziomy powodzi jakie nawiedzały Puławy ( ówcześnie Nowa Aleksandria). Postanowiłem wrzucić tą informację na bloga bo warto wiedzieć gdzie i jak był mierzony poziom Wisły. Poniżej oryginalna informacja i rycina pochodząca z 

WISŁA, JEJ BIEG, WŁASNOŚCII SPŁAWNOŚĆ. Rozpoznawane przez WILHELMA KOLBERGA,

Inspektora i Członka Zarządu Kommunikacyi, Członka Rady Ogólnej Budowniczej. Z 1861 roku.

Wodowskaz  w Nowej Aleksandryi (Puławy)

„……

Wersta 2 53.

Wodowskaz urządzony był na przód na łasze, czyli odnodze Wisły, w ogrodzie pod pałacem. Od r. 1850 urządzonym jest przy murowanym dom u Sommera. Stałe punkta są. na dom ku w ogrodzie instytutowym , ja k się poniżej objaśnia.

 

Działo się w Puławach dnia 1 (13) lipca 18 37 r.

Podpisany Inżyner wspólnie z Wójtem Gminy, udali się do wodoskazu wystawionego przy łasze z Wisłą połączonej, w odległości 200 sążni od koryta rzeki, i przekonali się, że takowy znajduje się w dobrym stanie. P o zrobieniu niwellacyi, i zebraniu wiadomości od ludzi miejscowych, okazało się, że punkt  zera na wodoskazie oznaczony zupełnie odpowiada najniższem u stanowi wody. Następnie Inżenier wykonał niwellacyą od wodoskazu do dom ku pustelnika w ogrodzie, na którym najwyższy stan wody z r. 1813 jest oznaczony, i znaleziono, że takowy odnośnie do wodoskazu ustawionego, był na 22 stóp, 0 cali, 6 linij. Woda najwyższa w roku bieżącym była stóp 16, cali 8, linij 6; w dniu zaś dzisiejszym, to jest 1 (13) lipca 1837, o godzinie 12 w południe, było stóp 2, cali 10.

Za Inżeniera Gubernialnego, J . Krzyczkowslci.Wójt Gminy Puławy, Jaroszewski.

 

Wodoskaz w Puławach sprawdzony w dniu 2 9 listopada (11 grudnia) 1841 r.Od znaku wody 1813 roku na domku pustelnika do palika przy domku było stóp 7, cali 10, linij 6.od palika do wody w łasze — „ 9, „ 1, „ 2. odwody w łasze do wody na Wiśle — „ 4, „ 0, „ 0. a w oda na wodoskazie przy upuście „ 2, „ 1, „ 0. 7 23, „ Ó T „ 8.20. Zatem od wody r. 1813 do zeru jest stop 23, opuszczając linije.Podług więc tego wypada wodoskaz podnieść o stóp 2, nie zmieniając zera, ponieważ od zera do najwyższej wody było źle oznaczone, stóp 21 zamiast 23. (*)

Wody niższe od wody 1813 roku.

Woda 1839, jest niżej wody 1813 roku o stóp 4. — 1837, — — — » 5, cali 4, linij 6. T. Urbański.

Według sprawdzenia zrobionego w r. 1847 przez Inżeniera Neumann, wodoskaz tęż sam ą pokazywał różnicę, jak dopiero podano.W r. 1848, Pułkownik Urbański podaje wysokość wodoskazu na 22 stóp, 6 cali, względem znaku z r. 1813 wody na domku pustelnika, jak się okazuje poniżej, gdy mowa o wodokazie w Iwangrodzie. (w. 273.)

Naczelnik Objazdu Krzyczkoicski

dnia 8 (2 0 ) marca 18ÓD r. donosi:

1. Domek pustelnika w ogrodzie Nowej Aleksandryi w dobrym stanie utrzymuje się, a dawszy nad nim przykrycie, na długie lata mógłby być zachowany.

2. N a innych dom ach w Nowej Aleksandryi niema pewnych znaków stanu wody z r. 1813.

3. Łata wodoskazu do obserwacyi najwyższego stanu wody,przybita na domu murowanym Sommera w r. 1850…….

W Nowej Aleksandryi w ogrodzie dolnym instytutu znajduje się wspominany wyżej domeczek murow any zwany domkieim pustelnika, na którym od lat 60 oznaczano wysokość powodzi, przez wycięcie linii poziomej w kamieniu ciosowym i wyryciu roku. Ponieważ domek ten dobrze jest do tego czasu utrzymywanym,przeto widzieć się dają oznaczone w sposób powyżej opisany powodzie z roku: 1800, 1813, 1837, 1839, 1844.Odnoszono te powodzie do zera na Wiśle, czyli najmniejszego stanu wody, jak i kiedykolwiek mógł się praktykować, a który przyjęto za podstawę wodoskazów urządzonych na tójże rzece pod Zawichostem, Nową Aleksandryą, Warszawą i Płockiem . Po dokładnie odbytych niw ellacyach przekonanosię, że w Nowej Aleksandryi, wody wielkie oznaczone na domku pustelniczym , wznosiły się nad zero, rachując na miarę nowopolską jak następuje:

1. Wody z roku 1800 stóp 19 cali 1

 — 1813 „ 22 „ 6

— 1837 „ 17 „ 0

— 1839 „ 18 „ G

— 1844 „ 18 „ 8

2 Z czego pokazuje się, że w Nowej Aleksandryi, wody powodziowe od CO lat najwyżej wznosiły się w r. 1813, i dochodziły nad 0 stóp 22 cali 6. In n e powodzie były daleko mniejsze, a wody z roku 1844 pod Nową Aleksandry były niższe od wody z roku 1813, o stóp 3 cali 10. Tym czasem zaś w Warszawie, ja k okażemy niżój, wody.1813 roku wznosiły się tylko do wysokości stóp 21 nad zero, a wody powodziowe z roku 1844 wznosiły się do wysokości stóp 22 cali 9, czyli wyższe były od wód roku 1813, o stopę 1, cali 9, co pochodziło z mniejszego napływ u wód z gór Karpackich, a większego napływ u tychże wód z nizin od Nowej Aleksandryi do Warszaw y, i tym podobnych przyczyn…..”

 

26 października 2018   Dodaj komentarz
puławy   historia   wodowskaz   poowodzie   wisła  

2/2 -Delegacja - nieoceniony czas poznania...

W końcu docieramy do 1/3 drogi na Puławy. Tu zakończę tą część „delegacji” – GOŚCIERADÓW.

Już z daleka widać przepych architektoniczny budowli sakralnych. Neogotycki w stylu nadwiślańskim kościół widać już z daleka – pochodzi z 1920 roku, wg projektu Ksawerego Drozdowskiego. Po lewo cmentarz a po prawo istniejący bunkier…

DZIAŁANIA wojenne i ich relikty są widoczne w całej Polsce. Dziś przejeżdżając koło miejscowości Gościeradowa przykuł mą uwagę bunkier. Jest zlokalizowany blisko głównej drogi na polach uprawnych. „Jest to bunkier typu Regla 514. Takie schrony bojowe w uzbrojeniu miały zazwyczaj kilka karabinów maszynowych dużego kalibru. Poza uzbrojeniem posiadały też peryskop i drzwi gazoszczelne. Bunkier ten zbudowali Niemcy w roku 1942. Miał on chronić drogi i przeprawę na Wiśle przed bardzo aktywnie działającymi tu partyzantami. Otoczony był rowami przeciwczołgowymi, które po wojnie zostały zasypane. W okolicy Gościeradowa Niemcy zaczęli budowę kilku takich schronów bojowych, lecz tylko ten został ukończony. Gdy na tereny te w roku 1944 wkroczyły wojska rosyjskie, wszystkie niedokończone bunkry zostały wysadzone. Tego schronu jednak nie zniszczono z obawy przed uszkodzeniem zabytkowego kościoła i cmentarza, które znajdują się w bardzo bliskiej odległości. Dziś bunkier otaczają pola uprawne”.

 I sam ogromny i monumentalny kościół na rozdrożu dróg a przed nim kapliczka św. Jana Nepomucena.

Skręcamy w lewo i trafiamy do zadbanego i użytkowanego !!!! zabytkowego pałacu z cudownym łukiem tryumfalnym …

RES SACRA MISER - UBOGI JEST RZECZĄ ŚWIĘTĄ.

 Zespół pałacowo-parkowy został założony w XVIII wieku przez ród Prażmowskich. Potem zmieniali się właściciele od Suchodolskich w XIX wielu do czasu, gdzie ostatni z rodu Eligiusz Suchodolski, w 1894 przekazał go Warszawskiemu Towarzystwu Dobroczynności. Aktualnie dalej jest użytkowany - Dom Pomocy Społecznej. Największe wrażenie robi brama ceglana - łuk- z inskrypcją na jej szczycie. Pałac natomiast jest zachowany w stylu klasycystycznym, gdzie portyk przy fasadzie czołowej podparty jest jedynie trzema kolumnami. Więcej o historii nie tylko pałacu można wyczytać na stronach goscieradow.pl – polecam tą stronę, bo to istna kopalnia wiedzy o regionie. Tak nieduża miejscowość, a jaka skarbnica wiedzy, jaka historia…istna perełka!!  Połącznie bardzo mocnego kultu religijnego kościół oraz pomoc ludziom – dzieciom odrzuconym. Miłosierne połączenie.

Położona w bezpośredniej bliskości oczyszczalnia bio - z pewnością nie wypływa na bardziej pozytywne walory zwiedzania

Na tym kończę tą część powrotu z delegacji. Mam nadzieję, że choć zasiałem ziarenko zainteresowania i chęcią poznania tego czego mijamy po drodze. Całe szczęście, że są miejsca i ludzie, którzy z chęcią je opisują i kultywują tradycję i pamięć….

źródło - wikipedia, goscieradow.pl,zaklikow.pl

forki - własne

26 października 2018   Dodaj komentarz
historia   delegacyjny i podróżniczy splen   Zaklinów   lipa   Gościeradów   stalowa wola  

1/2 - Delegacja - nieoceniony czas poznania...

Na delegacjach czas płynie inaczej i to nie w tym sensie, że jak na wakacjach, ale wręcz przeciwnie. Jeżdżę w delację i bardzo często robi się do czasu by zrobić- niekiedy do hotelu się wraca o 23… Uroki takie nic nie poradzisz. Jeszcze dobrych kilka lat temu sama droga do miejsca delegacji mnie nie interesowała, od pola, łąki, lasy, wsie, miasta….. a to przecież nasze dziedzictwo … cała nasza historia, tradycja, polskość. Nie można przejeżdżać obok i nie zainteresować się, nie przystanąć, nie poczytać, nie obejrzeć by w końcu o tym opowiedzieć bądź napisać. Tylko wtedy historia żyje jak się o niej mówi i pisze.

Puławy - Stalowa Wola (Lubelskie – Podkarpackie). Częsty kierunek moich delegacji. Dziś w kilku zdaniach o niektórych ciekawych miejscach, przez które przejeżdżałem i przystanąłem na chwilę. To, że Lubelskie – kolebka polskości- jest oazą naturalnego piękna przyrody, kwintesencją symbiozy człowieka z naturą, gdzie króluje jeszcze częste zabudowa zdrewniania z tymi cudownymi okiennicami, gdzie starsi ludzie siadają przez chałupą i rozmawiają z sobą z przechodzącymi sąsiadami, ludźmi. Trasa cudowna, przez Bochotnicę, Karczmiska, Opole Lubelskie, Rybitwy, Józefów nad Wisłą, Annopol, Gościeradów, Zaklików, Lipa, Stalowa. Dziś tylko nieliczne perełki z tej listy (oczywiście zgrubnej i nie pełnej). Sama Stalowa wymaga pełnego i pełnoprawnego wpisu, bo jest to miasto, które powstało 80 lat temu (równo 80 lat temu) decyzją ministra o powołaniu COP (Centralny Okręg Przemysłowy). Między historyczną miejscowością Nisko i znanym, i odwiedzanym przez rzeszę pielgrzymów Rozwadowem a wsią Pławno. O historii, choć krótkiej warto poczytać na stornie www.stalowawola.pl.

Mnie urzekł „Bohater – Patriota”, który dumnie w centrum stoi na rondzie przy hotelu STAL (a jakże!) – jest to figura według projektu Andrzeja Bityńskiego. "Bohater Patriota" to poraniony husarz z jednym skrzydłem, gotowy do walki z szablą w dłoni. To dar dla miasta od mieszkającego w Nowym Jorku polskiego rzeźbiarza. Rzeźba powstała na zamówienie Stowarzyszenia Weteranów Armii Polskiej w Ameryce, którego Pityński jest członkiem. Ta organizacja uskładała na ten cel 200 tys. dolarów. A z racji tego, że nocuję w STALI to Bohatera mam na oku. Robi wrażenie!

 A poranek nad Stalową jest także piękny jak zachód słońca nad Bohaterem 

 

 

Uciekamy z Stalowej w stronę Puław i pierwszy przystanek za Sanem miejscowość LIPA. Zrobiona dość chaotycznie, choć czuję intencję twórców – rekonstrukcja przejścia granicznego z okresu zaborów Austro-Węgier i Carskiej Rosji. Jak sama nazwa mówi to właśnie tu była linia graniczna i pas demarkacyjny między tymi dwoma zaborcami. By nie pisać tego co jest napisane o tym miejscu wklejam zdjęcie z tablicą informacyjną.

Pomysł uważam za bardzo trafiony. Wiele miejscowości granicznych ma taką często smutną historię, która gdzieś ginie w czeluści czasu i zapomnienia. 

Mamy postawioną 4 kolumnową altanę murowaną upamiętniającą dwóch wielkich wodzów – T. Kościuszkę i J. Piłsudskiego. Na uwagę zasługuje także bardzo dobre odwzorowanie punktów granicznych Austrio-Węgier i Rosji.

 

 

Ciekawostką jest to, że szlaban i maszt z tzw. bombą był i znów jest (od października 2017r) drogą wjazdową do jednego z największych poligonów wojskowych.

Ruszamy dalej i trafiamy na historyczne miasto stawiane na tzw. „surowym korzeniu” (jak np. Zamość) – Zaklików.

Jan Zaklika herbu Topór był wojewodą sandomierskim, a miejscowość powstała z gruntów miejscowości - Zdziechowice. W czerwcu 1565 roku Stanisław Zaklika - kasztelan połaniecki uzyskał od króla Zygmunta Augusta przywilej lokacji miasta. Otrzymało ono nazwę od rodowego nazwiska założyciela a także herb Zaklików - Topór. Osadnicy otrzymali szesnastoletni okres „wolnizny" co łączyło się z nieponoszeniem podatków ani żadnych innych ciężarów na rzecz króla. Przywilej lokacyjny ustanowił trzy jarmarki: na św. Krzyża, św. Katarzyny i św. Bartłomieja. W 1590 roku król Zygmunt III Waza zezwolił na organizowanie czwartego jarmarku na św. Piotra i Pawła.

W XVI wieku w Zaklikowie został zbudowany kamienno - drewniany zamek. Niestety nie doczekał się czasów współczesnych, bowiem zniszczony został podczas wojny północnej toczącej się w latach 1700 – 1721 r. Ruina została rozebrana przez miejscową ludność i posłużyła jako budulec do nowych budynków. Pozostałości zostały rozebrane na budulec a fundamenty z biegiem czasu zapadły się w ziemię. Zaklików dość często zmieniał swoich właścicieli. Byli nimi m.in. Załuscy, Małachowscy, Puchałowie i Szlubowscy. Po zbudowaniu przez hr. Tarnowskiego elektrowni wodnej do części domów doprowadzono prąd. W samej miejscowości mieszczą się dwa kościoły - W latach 1580 – 1583 r staraniem mieszczan wybudowano drewniany kościół św. Anny, który stoi do dziś jako kościół cmentarny oraz wybudowany w 1608 roku pw. Trójcy Przenajświętszej. 

„Parafię w Zaklikowie erygował bp krakowski Piotr Tylicki 5 września 1608 r., na prośbę Anny z Leszczów Gniewoszowej, wdowy po Marcinie Gniewoszu, której staraniem wybudowano murowany kościół w stylu barokowym pw. Trójcy Przenajświętszej w Zaklikowie, jako wyraz ekspiacji za grzech odstępstwa męża. Kościół istnieje do dziś, przebudowany w XVIII w. i pod koniec XIX wieku. Budynek murowany z cegły, otynkowany, jednonawowy, przy prezbiterium zakrystia z dwuizbowym pomieszczeniem na piętrze. Przy nawie dwie kaplice dobudowane podczas przebudowy w XVIII i XIX w. Nad nawą wieżyczka z sygnaturką. Oprócz ołtarza głównego z zasuwanymi obrazami Trójcy Przenajświętszej, Jezusa Ukrzyżowanego i Matki Boskiej Częstochowskiej jest 5 ołtarzy bocznych z obrazami: św. Anny Samotrzeć, św. Bartłomieja, Serca Jezusa, Matki Bożej Niepokalanie Poczętej i św. Józefa. Obok kościoła stoi murowana dzwonnica z 1786 r. z trzema dzwonami.”

Największym skarbem tegoż kościoła jest wykonana w drewnie lipowym XV-wieczna płaskorzeźba ze szkoły Wita Stwosza. Na miejscu nieistniejącego zamku wybudowano w latach 60 ubiegłego wieku pałac z wierzą na modłę tych średniowiecznych.

 

26 października 2018   Dodaj komentarz
historia   delegacyjny i podróżniczy splen   Zaklinów   Gościeradów   lipa   stalowa wola  
< 1 2 3 >
Izkpaw | Blogi