• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Blog o przyrodzie, naturze, śpiewaniu, historii

Kategorie postów

  • aktywność sportowa (13)
  • basonia (1)
  • bobrowniki (4)
  • bochotnica (12)
  • bonow (2)
  • borowa (16)
  • borowina (5)
  • chrząchów (1)
  • chrząchówek (1)
  • ciekawostki (23)
  • cmentarze (21)
  • delegacyjny i podróżniczy splen (5)
  • dęblin (27)
  • drozdówko (1)
  • epidemie (6)
  • filozofia (68)
  • gołąb (5)
  • góra puławska (3)
  • historia (132)
  • jaroszyn (1)
  • józefów (1)
  • karczmiska (1)
  • kleszczówka (1)
  • końskowola (7)
  • kurów (1)
  • Łęka (1)
  • maciejowice (1)
  • matygi (4)
  • młyny i wiatraki (25)
  • mosty i przeprawy (3)
  • nieciecz (1)
  • obłapy (1)
  • opatkowice (1)
  • osmolice (1)
  • parchatka (8)
  • piskory (1)
  • podzamcze (1)
  • pożó (8)
  • przyroda (46)
  • puławy (50)
  • rodzinne strony (55)
  • rudy (4)
  • sieciechów (3)
  • sielce (1)
  • skoki (6)
  • skowieszyn (7)
  • smaki ryb w puławach (2)
  • spiew (12)
  • starowice (1)
  • technika (5)
  • trzcianki (1)
  • wąwolnica (1)
  • wieprz (2)
  • wierzchoniów (1)
  • wieże wodne- ciśnień (7)
  • wisła (8)
  • witoszyn (1)
  • włostowice (2)
  • wojciechów (2)
  • wolka nowodworska (1)
  • wólka gołebska (6)
  • wskaźniki artyleryjskie (1)
  • wyznania religijne (18)
  • zbędowice (2)
  • ziemia szczecinecka (1)
  • Życie (56)

Strony

  • Strona główna

Archiwum kwiecień 2023

Zmiana nieunikniona.....

Przyszedł czas by historię miast Puławy i Kazimierza Dolnego w przewodnictwo ubrać...

ktoś ma ochotę ruszyć ze mną?

23 kwietnia 2023   Dodaj komentarz
puławy  

Kapliczki na Niwie modlitewny cud

 

 

 

Roku Pańskiego 1987,czy może 1989 stał się cud wymodlony. Puławy, Niwa. Już podrosłe sosny i brzozy poprzeplatane topolami. Za lasem pszczelim instytuckim czas jesienny. Nie tak jak teraz ,ale ściana lasu okazała. Pachnąca październikową ziemistością, zachęcającą na grzybobranie. Modrzewie trzy dorodne a w koło nich opieńki, takie same modrzewie otulały zbiorniki za Ceglaną. Pan Kazimierz z dzieciakami udaje się na spacery w te leśne ostępy. Młody las a obok jak mówiono pobierano piach dla Warszawy.. na Ceglanej relikty niegdysiejszych prężnych dwóch cegielni. Las przed sobą ma Pan Kazimierz znany , lubi tu przychodzić ,mimo odległości. Przeca ma bliżej za tory skoczyć na starolas Rudzki. Jego ciągnie nie tylko las …nęcąca zawsze była okazja spotkać się ze starym Puławiakiem, murarzem w fachu. Syna co miał na Włostowicach ,lecz pobudował się skromnie niedaleko w Międzylesie w teraźniejszości za rondem i drogą na Górną. Tam mieszkał z żoną ,choć na niego ,sędziwego w wieku i chorobie astmy eremita ,znaczy pustelnik. Staruszek schorowany mieszkał sobie w Międzylesie ,miał drzewka owocowe ( ten kto przechodzi tam to widzi w maju kwitnące wiśnie, czereśnie.), i hodował kozy. Pana Kazimierza dzieciaki lubiły z kozami się bawić. Jesień łamiąca kości i korzonki. Koszyk w dłoni, dzieciaki ubrane odpowiednio ..czas na grzyby. Pan Kazimierz uwielbiał rozmowy z pustelnikiem . Znał całą historię Puław. Jak ludzie strajkowali budując most im prof. Mościckiego,jak karczowali las na Azoty… Uwielbiał te staruszka gadanie… Dziś poszedł do lasu z obrazkiem pana Zbawiciela jak zawsze. Stanął w stronę Niwy i w tych październikowych liściach i modlił się żarliwie by ludzie z tego osiedla dostąpili parafii i kościoła… Nagle głos Go całego otulił niczym snop uderzenia z wielką siłą targnął jego obliczem mówiąc -rzuć ten obrazek święty na liście październikowe. Blisko były dzieci ,ale nic nie słyszały nic nie widziały ,szukały grzybów ,czy bawiły się. Poczuł wielką obecność opatrzności ,do tego stopnia ,że się przeraził i uciekł z dziećmi. Obrazek został przy modrzewiach ,na Niwie,na liściach topoli i brzeziny, na igliwiach modrzewia i sosny…do wiosny. To właśnie tego czasu odważył się znów odwiedzić to miejsce. Modlitwy i spotkania z siłą nieznaną i jedyną. Zabrał dzieci i podążył z Sieroszewskiego na Niwę. Do lasu,pod modrzewie. Ujrzał i się wielce zdumiał co zobaczył. Pobierzył do staruszka.Siadł z nim i zaczęli rozmawiać . Ten opowiedział mu historię ubiegłej jesieni wydarzyło się coś co nie mógł wyjaśnić.
Otóż był skrajnie wykończony, choroba toczyła go bez sumienia. Wieczór,jesień. Żona widząc cierpienia męża wybierała się do syna na Włostowice by lekarza wołać. Eremita jednak ją zatrzymał ,mówiąc by niepokoić syna ,bo rana nie dożyje. Zapadł w sen. W nim zobaczył ciągnący się korowód ludzi mających po lewej anioła stróża. Idą w kolumnie ku poświacie wieczności, nagle jego Anioł łapie go mocno i mówi ,że ma jeszcze coś dobrego zrobić na ziemi. Tym samym czasie nagle się przebudza,dostaje sił i ucieka w las. Znajduje obrazek rzucony przez pana Kazimierza… Wie co robić. Buduje kapliczkę drewnianą, wkłada tam obrazek. Chce murowaną budować ,lecz i siły i ręce już nie te. Pan Kazimierz widzi kapliczkę drzewną z jego obrazkiem. Czuje w tym miejscu moc i wielką energię.Eremita chodzi tu się modlić ,aż ksiądz z Włostowic ma mu za złe. Ludzie ciągną tu gromadnie, doznają uzdrowień, spokoju duszy. Wstają z wózków inwalidzkich, są i siostry zakonne. Palą się znicze. Pełno zniczy…
To miejsce ma niezwykłą moc, siłę. Ja to wyczuwam, wrażliwy jestem. I to że spotkałem syna Pana Kazimierza i samego pana Kaźmierza i jego wnuków co szukali kapliczki nie było przypadkiem. Kapliczka jest nowa, już Maryjna. Zniczy pod modrzewiem kilka się pali… cały czas pali…jak wiara w to miejsce…
Dziś po eremicie nie ma śladu,są wiśnie i jabłonie….

12 kwietnia 2023   Dodaj komentarz
puławy   wyznania religijne  

Baza.

 

 

Baza.
Za gnoja pamiętam jak dziś miało się bazę. Twierdza nie do zdobycia. Broniona do ostatka przez swoich żołnierzy. Karabinami z patyków leszczyny ,czy bzy pokrzywionych. Były i pistolety i maczugi. Cały ten arsenał służył do tego by baza nie była dobyta. Często na wsi łączyło się w zabawę w „wojnę", gdzie były grupy chłopaków latających z patykami i wzajemnie się niby zabijających. Ot zwykłe patyki, ale w rękach młodych pełnych wyobraźni szczypiorów stawały się zacnym orężem. Pamiętam nikt nie chciał być niemacami ,więc były losowania. Ile to kłótni było przy tym, ile przepychanek. W poprzednim ustroju ruski był dobry,przyjazny i wyzwolicielem. Niemiec wstrętnym ,be .Tak na młode chłopięce rozumy sobie tłumaczyliśmy. Bo dziewczyny nie bawiły się w wojnę. To męska zabawa była. Ganianie z patykiem ,krzyczącym tra ta ta na kolegę z obozu przeciwnego i sugerującego mu żeby już upadł bo go na niby zlikwidowaliśmy. Tu też były kłótnie straszne. Niekiedy padł i kuksaniec, a co silniejszy przeciwnik mimo ,że dostał to …wygrał… Ganiało się między blokami,garażami chowającymi w swoich trzewiach kaszlaka,syrenkę ,czy u bogatszych golfa jedynkę.Dziewczyny grały w gumę ,choć i dopuszczały chłopaków,w klasy. Robiły na wiosnę wianki z mniszków i zakładały sobie na głowy. To wszystko między szkołą i pracą w polu i przy kurniku,czy chlewiku. Na wsi nie było różowo dla młokosów. Często szybko niż koledzy z miasta uczyli się zawodów niezbędnych jak koszenie kosą ,czy sierpem. Pracy na sieczkarni, czy młockarni.Ale był czas na palanta, na grę w kapsle, na grę finką,na kopanie piłki,czy budowanie domków lub bazy!
Ot ta baza była jak domek. Miała ściany z gałęzi, dach z jakieś deski ,czy blachy. W środku jakieś miejsce do spania z ukradzioną z domu poduszką, tudzież kocem. W innej części ,jakiś talerz, kubek,kozik, krzesło,taborek. Wszystko zakamuflowane igliwiem, czy gałęziami by nikt nie wiedział i widział o jej istnieniu. Pamiętam jak lekcje ciągnęły się w nieskończoność w szkole…a tam była baza ..ciągnęło do niej mnie i moich kolegów. Czekaliśmy na ostatni dzwonek, rzucony plecak do kąta pokoju. Zjedzonego obiadu w locie i zapewnienie rodziców ,że lekcję jak przyjdę to odrobię. By w końcu stawić się w bazie. Zobaczyć ,czy nikt nie odkrył i nie zniszczył ( a zdarzało się ). Ulepszaliśmy jakimś złomem, patykami, dorabialiśmy nowe poziomy i np. poziom obserwacyjny. Niekiedy ktoś przyniósł lornetkę. To było coś. W pocerowanych spodenkach, z kanapką w ręku patrzyliśmy przez tą prowizoryczną chatynkę i lornetkę na świat. Niczym dowódca bastionu,garnizonu wyglądaliśmy …no właśnie czego. Znaliśmy swoje podwórko jak własną kieszeń. To baza dawała nam zupełnie nowe patrzenie na znany świat. Dostrzegaliśmy nowe szczegóły ,inne wymiary tego przaśnego życia na wsi. Tych pół, lasów,ogródków, bloków,kurników, stawów. A przy tym jak się przednie bawiliśmy. Wyobraźnia w nas była bezdenna. Mózgi parowały od co rusz nowych pomysłów i działań. Boże jak się wtenczas bawiliśmy. Godziny mijały, dni, tygodnie i się nie nudziło. Patyki później zamieniono na pierwsze tanie imitacje broni w plastiku. Później nawet dawały odgłosy broni. Wojna nabierała nowego oblicza. Już z nimi latali jak z pistoletami na wodę w Lany Poniedziałek młodsi koledzy. Mieli wyrysowane na twarzach ten sam zapał i tą samą kreatywność….

W Puławach gdzie mieszam ..widziałem bazę ..widziałem duety dziewczeńco-chłopieńce... Boże duch w narodzie nie zaginął...łza się w oku kręci.

01 kwietnia 2023   Komentarze (1)
rodzinne strony  
Izkpaw | Blogi