Archiwum sierpień 2020


Półmaraton Chmielakowy rekordem pachnący......


24 sierpnia 2020, 08:20

Na metę wpadamy razem....21 km za nami..i jest radość...

 

Prawie co dzień trzymam w dłoni i nic o nim nie wiem. Smakuje wybornie, niebiesko-zielone logo kefiru toczy się w mojej codzienności codziennej. Do chałki, do bułki , do pracy. W Gołębiu na połowicy drogi, sklep a w nim Onego specjały – lokalne ! Nasze ! Krasnowskawskie. Kefir czy maślanka z chałką czy dwoma dzielnymi bułkami dzielą mój żywot w pracy co dzień ..nno prawie co dzień. Taki nadmiar probiotyku ,czy żywych kultur bakterii wypełnia mój cały dzień dnia. Trzymam co dzień prawie...i nic o nim nie wiem. Dziś przy rannej kawie zatopionej w jajecznicy na kiełbasie 5:30 rano ,sobota ...budzą się moje myśli ,że żadnej lekcji nie odrobiłem, że nic nie wiem. A jadę!. Wpycham się swoją mordą w to miasto 20 tysięczne! Stare ! Jeszcze Jagiełły ! Boże jaki ze mnie ignorant. Próbuję złapać między łykiem kawy , widelcem jajecznicy , szczyptę historii tego miejsca ,gdzie Wieprz , nie za srogi, nie za szeroki, nie rozpasły jak w Skokach ,ale mój KOCHANY ! Zamek , XIV wiek, Boże, tyle w plecy, biję się z kawą, z jajecznicą..zostawiam je. Zatapiam się w minuty płynące historię tego miasta.... Gdzie i Żydów wypędzano królewskim nakazem, gdzie król Kazimierz Wielki w 1366 r. włącza księstwo chełmsko-bełzkie ze Szczekarzewem do Polski. W pobliżu starego grodziska wznosi murowany zamek. By otoczyć go fosą, kopie ogromny, głęboki staw, zwany przez ludność krasnym stawem. Gdzie karpie w herbie. Wstyd , nic nie wiem, znaczy coś na miarę niczego.

 

Nasi.....

 

Pakuję się wychodzę z domu do przygody chmielakowych zawodach biegowych na dystansie półkoronnym. Jak na królewskie miasto przystało. Rzucam okiem na kefir w lodówce ...jego historia spółdzielni mleczarskiej ..już wiem od 1913 roku. Ruszamy busem spod Sp11 ,gdzie moja córka szlify brała w podstawie. Uśmiechy, radość ,dawno nie widziane twarze, wszędzie jednak oczy niepewne. Prócz Grześka, Darka i Grześka. Oni wiedzą! wróć ! Oni wszędzie dadzą radę! Czy upał czy mróz! Reszta wyciszona, choć żart i radość to jednak bezchmurne niebo buduje w nas niepewność nas samych .Naszych tysięcy km przebiegniętych, setek komarów w wąwozach ugryzień, godzin na morderczych ćwiczeniach...a tu dalej niewierność. Niepewność siebie.. Ja w głowie założyłem sobie 5:40 ,dziś jadąc , mijając Ikea Lublin na 6:10 czy nawet 6:20. Gaszę swoje emocje, gaszę swoje aspirację, gaszę swoje ja. Gorąc wygra ze mną na 17 km ,polegnę i nikt nie nie pozbiera z tym moim 5:40. Agnieszka nagle zaburzyła mój wymiar mówiąc ,że razem od start do mety... dobrze ...może się uda ją ujarzmić ? Chora, antybiotyk..niewyspanie i ten stan matki będącej do dyspozycji dzieci 24/24 h... Jest ,stajemy , żółty bus nas gasi w nas nadzieje na rekordy Temperatura, wojsko, pakiety ,koszulki ...mamy czas. Są Bełżyce , Jaco, Żancia i Zbyszek! Lata moje nie widziane.

 

Radość i swawola na 2 km ;)

 

Pali serce i dusza, pali słońce. Wszystko naszykowane, balony są, Gepard nagrywa czasy. Jest czas dla siebie, dla poznania, dla rozejrzenia się wszędzie.Trawa mokra na stadionie,gdzieś szachownica...mocnym składem przyjechaliśmy..są i Iskry! I Wojtek Strażak genialny! Pot się leje po czole ,zaciągam skrzatowego bufa.Bufa MR Puławy. Strefa zielona, ludzi masa, Grzesiu i Darek życzy powodzenia ...nasi czempioni. Tacy bardzo nasi , ludzcy, normalni. Strzał ! Garnitur burmistrza Krasnegostawu piękny! Koniec wolnego,czas na nieznane ,nieznane z Agą ! Ona poniżej 1:50 półmaraton i ja, z nią? Moje 2:10 h max co mogłem kiedyś... Może dotrzymam kroku. Pracowałem długo, zrzuciłem sporo kg , walczyłem w wąwozach moocnooo., na płaskim, w lesie , na polach. Boże ile ja dawałem z siebie....A tu trasa na pohybel, w górę na asfalcie i lesie, gorąc 32 stopnie....Bach!. Mijamy z Agą stadion i Rynek. Zapadam w zadumę ! Tu góruje kościół św Ksawerego, Ratusz , Synagoga,Rynek...ależ historia...Oczami chłepcę ją. Ktoś z biegaczy mówi ..nic ciekawego nie było.. Gotuje się we mnie …......bardzo.......odpowiadam grzecznie ..on gaśnie. Wieprzem dalej, ależ on wąski tu . Kochany, piękny, mój. Tempo 5:37..nie wolno..Pali słońce ..potem korytem Żółkiewki. Łąki pokoszone, snopy a w sumie bele siana w rzeczce. My dalej swoje poniżej 5:40. Aga cicho biegnie, Gosia też. Prawie 5 km. Łyk wody nie łatwy bo pod górę. Miasto się kończy. Zaczynają garby. Piękne Lubelskie. Pokoszone zboża, zaorane Niwy i My .

 

17 km....ciepło....

 

Cicho między ciągnikami trzymamy tempo 5:40 ,w ciszy ,kilka słów. Gorąco. Aga skupiona. Ja szepcę ,że górka w lesie będzie.Namule. 7 km lasem. Są kryzysy,są wzięte żele , są i rekordy nasze .Już biegnę tylko z Agą momentami nawet 4:45. Las, wąwozy- to My.Czujemy się przez 7 km jak Bogowie! Gonimy bez zmęczenia do 15 km! Aga coś na 11-12 km sygnalizuje ,że gorzej jej. Mija . Trzymam ducha ,ona go łapie za pięty i dalej. Pijemy. Żel na 8 km później na 14 km promuje nas dalej i dalej. A dalej młyn ...zostawiamy piękne bukowo-świerkowe lasy , wiązem i grabem plecione. Asfalt i upał i kilka km do mety i My. Po górę, za młynem .Gusia słucha się mnie gorzej..krzyczę wolniej 5:13 ona ciśnie ...stabilizujemy tempo na 5:34 i dalej...pod górę...pod swoje możliwości. Mokry od wody, od potu ,ale nie czuję zmęczenia ...tylko ten upał. Mostek i piękny w koronie obelisk. Wojtek pstryka foto na 17 km. Uśmiechamy się. Czujemy razem ,że to już wygrane, że damy radę. Karetka zabiera młodego biegacza przed nami ...uczy to pokory... Dalej ..Krasystaw blacha..ostatnie 2 km. Są ludzie bijący brawa są wodopoje ,kurtyny...już wiem, że z zapasam mam swój rekord na Półmaratonie . Wiem, że Aga ma słaby czas ze mną ...smucę się tym ….Stadion …. krzyczy Grzesiek i Darek i Grzesiu dawajcie dawajcie ..chwytam dłoń Agi....2:04 h..........................

 

Pajęczy świat....świt...


21 sierpnia 2020, 12:03

 

 

Pajęczy wydźwięk pokrył całą łąkę. Jego dzieła falują lekko na porannym wiaterku. Babie lato wcisnęło się w zamknięte coraz bardziej koszyczki marchwi, oplotły coraz bardziej dojrzałe łodygi szczawi wszelakich, rozpostarły się między żółtymi łebkami kocanek. Parujące zioła na tej łące wprawiają mnie w egzaltację wręcz. Parujące nocą i zroszonym rankiem zagonek łąki przy jeziorze Matygi kłębi się w moich zmysłach,smakach i zapachach wymiarów. Uderza mocno wrotyczowa nuta. Już wybrzmiały, już gotowy do zbiorów, już pręży się do tego iskającego ziemię słońca. Pachnie swoim mocnym i silnym ja! Ambrozyja żółtymi kuleczkami kwiecia swego faluje…i…faluje…widać dobrze mu tu… . Wtóruje mu skromniejszy tysiąclist – krwawnik pospolity. Mniejszy , biały w kwiecie równie pachnące , równie silnie przyciąga zmysły. Choć liść już ma zmęczony słońcem gorejącym to koszyczek tysięcy listków białych dumnie zadziera ku niebu. Rozcieram Go trochę w dłoniach …zaciągam…buch…bach…ach…Uzależniony jestem od jego swoistej swoistości. Achillea po łacinie – tak tak legendy mówią ,że właśnie Achilles leczył rany nim. Jeszcze niżej na łące kocanki piaskowa tak poszukiwane przez osoby z niewydolnością wątroby. Łodyżka skromna a na niej żółty bukiet kwiecia. Tu jej mnóstwo, tu jej wszystko pasuje. I te relikty Fortu IV i ta baza pojazdów szynowych i te pola już orane dzisiaj i ta obecność Wsi , starej wsi Borowej. W tym kłębiącym się oparami łąki kwietnej, zielnej zatapiam się w stan nirwany. Doznań zapachowych , doznań wzrokowych w każdym wymiarze pełen dzban. Uderza mnie , choć może delikatnie dotyka jakby zwracał na siebie uwagę wiesiołek.

 

 

 

Już zamknięty w swoich łupinkach mających w sobie mnóstwo dojrzewających czarnych nasionek. To z nich sławetny olej z wiesiołka się tłoczy. Sam on – przyjaciel kobiety pod każdym względem. Łodygi już ma suche, sztywne. Kończy swój żywot na ten rok. Cykl jego celebrowania życia dobiega końca. Tak, zamknął się w sobie , by pęknąć i rozsypać nasiona niedługo. Zostawić siebie dla siebie za rok. Punktualnie latem uderzyć swym pięknym rozłożystym kielichem żółtego kwiecia. Rdzewią się i szczawie niesamowicie, falują w tymi pajęczynami jak małe łódeczki z żaglem na bezkresie oceanów. Oceanu świtu Borowińskiego , tego niesamowitego, tak wyczekiwanego od dawna przeze mnie. Wstaję, przelatują mi przez palce nasiona wiesiołka. Przy mnie strażnik tych łąk. Generał , najwyższy, pręży się nad kwieciem wszelakim. W promieniach słońca góruje nad buchającymi kłębami geniuszu natury. Dziewanna. Już tylko nieliczne kwiatki w sumie już przekwitłe piszą jej niedawną majestatyczną piękność jej kwitnienia. Dziś już się zamyka na ten świat. Dziś już stoi na warcie, Przemijanie tu tak mocno już akcentowane. Burgundy, brązy, złoto niesie się na tym ziemskim padole. Tu oddając ostatni pokłon dojrzałemu latu , pochylając głowę nad nadchodzącą jesienią. Tą wczesną , ciepłą, tą buchającą kłębami parującej ziemi z rana, tej coraz to później wstałej i coraz szybciej się kładzącej. Mrowią mnie nogi od traw i turzyc tulących się do mnie….a może to ja się tulę do nich? Nie wiem….W oddali sejmiki bocianie i nie tylko bocianie….po rzepaku i zbożach nie ma śladu….tylko ściernisko i to już zaorane w większości …

Mój świat, moje królestwo , moja oaza….ładowanie akumulatorów o 6:30….moje 15 minut……

Magazyny co schronami przez lata były zwane...


18 sierpnia 2020, 12:35

Jeden z magazynów - Kaniowskich Saperów w Puławach

 

 

Magazyny a nie schrony...te Kaniowskich Saperów...Puławskie

 

W całym kraju 15192 budowle ochronne wciąż drzemią pod fabrycznymi halami, urzędami i zwyczajnymi blokami. Tak zwane ukrycia, w których w razie wojennej pożogi mogłoby szukać schronienia 1,6 miliona ludzi, nie mają dziś prawdziwego gospodarza. Te dane podaje rp.pl. Szokujące nieprawdaż. Czas pokoju to najdoskonalszy czas życia na tym świecie. Ale to właśnie za jego czasu państwa i armie przygotowują się do ewentualnej wojny. Wiele miejsc jak te, nasze puławskie przy drodze na Żyrzyn magazyny„Kaniowczyków” każdy zna. Z pieskiem na dłuższy spacer, czy ze strony Puław, czy Rudy w krótki czas znajdzie i odwiedzi. Tam wiadomo, jak nikt nie pilnuje to marnieje. A tu kawał historii. Prawdopodobnie pozostały po 2 Pułku Saperów Kaniowskich. Same Puławy też mają swoją tajemnice. Choćby pod szkołą na Jaworowej, czy na Piaskowej – schrony piwniczne. Tak słyszałem. Cześć ich już nie ma a cześć dalej funkcjonuje. Przekonamy się o tym jak np. znajdzie się konkretny niewybuch, to policja czy wojsko kieruje albo na punkt zboru albo do schronów w mieście. O tych niemieckich co są w Końskowoli , Pożogu, Moszczance i Janowcu plus dalej, ale tej samej linii Annopol, Gościeradów pisałem we wpisie o bunkrze w Pożogu. Dziś zatrzymujemy się przy tych magazynach puławskich. Kompleks powstał na terenie teraźniejszego Nadleśnictwa Puławy pod koniec lat 30-tych XX wieku. Stanowił on magazyn amunicji Kaniowczyków. Tak bardzo ważnej dla Puław formacji wojskowej. O niej możemy przeczytać w kilku świetnych książkach historyka z Puław – pana Zbigniewa Kiełba. Tylko wzmiankuję, że został on sformowany 21 lipca 1921 roku w Dęblinie i na stałe przybył do Puław we wrześniu 1921 r. Las, gdzie wybudowano magazyny nosi lokalną nazwę „Las wojskowy”. Na terenie ogrodzonym znajdował się ceglany budynek Prochownią zwany. W latach 1921-1922 z powodu braku magazynu na amunicję przechowywano ją w fortach dęblińskich  Cały czas kompleks był pilnowany przez warty wojskowe. Pan Kiełb wspomina, mając za sobą dobre kilkanaście lat dogłębnego studiowania „Kaniowczyków”, że do końca sierpnia 1939 r. wykonali (saperzy kaniowscy) we własnym zakresie, przez wyrąb wspomnianego lasu i wybudowanie - 14 magazynów żelbetowych – magazynów na materiały wybuchowe i środki zapalające oraz wykonanie solidnego ogrodzenia.

 

Jeden z magazynów - Kaniowskich Saperów w Puławach

 

Po II wojnie światowej budynek (prochownię)  rozebrano a budulec przydał się okolicznym mieszkańcom. Przydały się także żelazne drzwi, które zapewne trafiły na złom lub zostały przysposobione do potrzeb mieszkańców. Zastanawiająca jest ilość tych magazynów , miejscowi mówią ,że jest ich około 20, Pan Mariusz Karolak przywołuje liczbę 15 , W internecie można spotkać liczbę 13.Duża rozbieżność. Są identyczne lub bardzo podobne do siebie. Na tą chwile puste, zawilgocone i zdewastowane przez ludzi w jakimś stopniu. Wejścia i wyjścia zarazem nie są dla wszystkich magazynów jedną stronę. Są różnie skierowane. Występują już coraz to bardziej zarastające i przejmowane przez las zagłębienia. Być może stanowiły miejsce pod nowe budowle tego typu. Wchodzi się wejściem wykonanym z żelbetonu lub betonu. Wąska klatka schodowa kręta, ciągnie się w dół. Ściany ich są ceglane. Na dnie różnie. Byłem w dwóch. Sporo gałęzi błota, puszek, jakieś szmaty. Obszar był ogrodzony ,możemy jeszcze spotkać relikty tych ogrodzeń w różnych częściach kumpelsku. Centralnym lub najbardziej okazałym miejscem była prochownia, co widać na skanie z Lidar. Stojąc teraz przy niej to nic innego jak pokryty ziemią i runem leśnym wały – relikty obrysowane w kwadrat. Cały teren jest zatopiony w las o bardzo ubogiej ściółce leśnej. Okopy, czy stanowiska ogniowe już coraz bardziej zatarte .Chyba przewaga grabów i wiązów jest tam. Natomiast coraz więcej samosiejek i młodych drzew skutecznie zaciera ogrom tego miejsca. Nie ma szans objąć jednym spojrzeniem. Ja biegałem od bunkra do bunkra , czy właściwiej od magazynu do magazynu. Większość schowana po części w nasypie ziemnym. Teren po wojnie został rozgrodzony i to co się mogło przydać okolicznym mieszkańcom – to się przydało.

 

Lidar i wycinek terenu - niebieski punkt to Ja ;)

 

 

Miejscowi nie znali przeznaczenia tych budowli, mówili i mówią na nie bunkry. Mocno zarośnięte dwie strzelnice już praktycznie zostały wchłonięte przez przyrodę, przez las. Czy coś wiem więcej? Chyba nie. Praktycznie od mieszkańców Puław wiem niewiele. Chyba militarnie też nie były jakimś ważnym miejscem bo mapa dla NDA z 1944 r ich nie nanosi. Były to składy dla potrzeb jednej jednostki w sile batalionu/ względnie pułku. Ktoś mógłby zwrócić uwagę na Główną Składnicę Uzbrojenia nr 2 w Stawach ,oddalonych o około 30 km od Puław. Przywołana składnica miała zaopatrywać więcej jednostek niż batalion czy pułk. Co ciekawe była dużo większa niż Główna Składnica Uzbrojenia nr 1, która była zlokalizowana w Warszawie.Te magazyny puławskie ze składnicą w Stawach nie porównuję -  nie te proporcje. Ze względów na fakt magazynowania jest przywołana przeze mnie tylko.Ileż tu było polowych składów amunicji, gdzie i ślady i historii już o nich nie ma.

Ta w Stawach i o niech słów kilka :

Tu wiemy co w sobie posiadała . Przytaczam poniżej z grubsza : 100 000 karabinów polskich , 17 000 karabinów niemieckich , 80 000 karabinów francuskich, 500 pistoletów „Vis”, 1 500 CKM polskich, 3 000 RKM polskich, 2 000 LKM niemieckich, 150 armat kaliber 75 mm, 80 haubic 100 mm, 45 haubic 155 mm, 6 moździerzy 220 mm i dodatkowo 2 000 000 litrów benzyny lotniczej.” Prawda, że robi wrażenie?Co do wysadzenia składu w Stawach to zrobiła to 39 dywizja i ekipy saperskie kwatermistrzostwa OK II 14 września 1939 roku. Dokonały niszczenia głównego arsenału.

 

 

Zdjęcie zniszczonego arsenału w Stawach : tygodnikprzeglad.pl

 

 

 

Zaznaczony omawiany kompleks z ciekawymi miejscami do ekploracji. LIDAR

 

 

Zaznaczona strzelnica oraz magazyny. Widoczna wyśmienicie droga na Żyrzyn.

 

 A jakie mogły te "schrony", te puławskie - magazyny i prochownia pomieścić amunicję? Magazyny raczej niewielką ( ich kubatura) – prochownia pewnie już więcej. Niestety brak danych, przynajmniej ja ich nie mam. 

Co do ciekawostek tego terenu i magazynów to stały się się od 2014 roku miejscem chowania znajdziek - Geocaching i trwa do dziś. Idąc za Wikipedią to „ gra terenowa użytkowników odbiorników GPS, polegająca na poszukiwaniu tzw. skrytek uprzednio ukrytych przez innych uczestników zabawy. Ukrywane przeważnie w interesujących miejscach skrytki zawierają dziennik odwiedzin, do którego wpisują się kolejni znalazcy, a także drobne upominki na wymianę.” 

Lasy Państwowe widząc jakieś zainteresowanie tym miejscem co chwile wtyka tablice Zakaz wchodzenia do lasu – nie podając przyczyny. Przeważnie blisko i w tym terenie magazynów z międzywojnia. Dlatego szanujmy spokój i las . Ja strasznie zabłądziłem ,szukając na GPS i biegając już nieistniejącymi ścieżkami. Niby blisko , kilka km od Niwy. Dużo łatwiej dostać się od drogi relacji Puławy – Żyrzyn.

„Opis dojazdu Jadąc z Puław w kierunku Żyrzyna należy minąć skrzyżowanie z reklamą Biowet (po lewej stronie) a następnie skręcić w pierwszą drogę leśną po prawej stronie. Następnie jedziemy drogą w las około 1km (może trochę więcej). Zespół schronów znajduje się po prawej stronie drogi (około 200m)” - taki czytelny opis jak trafić i właściwy odszukałem na stronie forum.odkrywca.pl. 

Słyszałem także , że w tym lesie były gestapowskie bunkry. Blisko aktualnej strzelnicy, na przedłużeniu Kochanowskiego za torami wyprowadzano psy na łączkę ...i tam je trenowano. Miejsce także egzekucji młodych Żydów i nie tylko ( we wspomnieniach nieżyjących a zapisanych w teatrnn.pl). Trudny ten las...trudną ma historię i tą niedawną i odleglejszą. W którymś z magazynów znaleziono zwłoki ludzkie....

Altana obserwacyjna w Lesie Rudzkim.

 

Dane GPS magazynów (magazynów) : 51°25'58.2"N 22°00'35.9"E

 

 

Ja - totalna dezorientacja....

 

 

Źródło :

Opinie, uwagi merytoryczne - pan Zbigniew Kiełb (historyk).

"Ocalmy od zapomnienia Rudy... nasze miejsce na ziemi" -Halina Kopron, Izydor Wiejak

„ Ziemia Puławska we wrześniu 1939” - Miejskie Towarzystwo Krzewienia Kultury Fizycznej w Puławach. 1989r.Źródła Internetowe : gmina Gościeradów, forum.tradytor.pl, fortyfikacje.net, odkrywca.pl, eksploatorzy.com.pl Zdjęcie zniszczonego arsenału w Stawach : tygodnikprzeglad.pl, pozostałe autora.

 

Niezwykły świt nad łąkami Rabika


07 sierpnia 2020, 06:47

łąki bonowskie 

 

 

Zapach skoszonych bez liku ziół na łąkach zatopionych w porannej rosie snuje się po bezkresie byłych bonowskich rubieżach. Uderza w nozdrza szczaw leżący jak i pozostałe pokosy , krwawnik, mydlnica, driakiew, goździk kartuzek. Już podsuszone, ale jakże wonne, jakże budzące zmysły. Zardzewiało na łąkach, rdzą sianokosów niedawnych. Przeszywa te burgundy, beże zielona linia , rów , rzeczka. Żyjąca dzięki Bogu na nowo. Rabik. W tym bezkresie łąk Bonowa po części wykoszonych, po części czekających na koszenie jest i On. Pełen wody życia. Życia i w nim i wokół jego. Buchające zielonością trawy , turzyce , przeplatane białym kwieciem mydlnicy, żółcią budzącej się nawłoci. Słodyczą zapachu wiązówki błotnej i wyrazistym sadźca konopiastego.

 

 

 

Rzodkiew świrzepa już częściowo w strąkach zamknięta a częściowo się kwieci na blado żółty smak, wtóruje jej pięciornik mocniejszą nutą żółci wychwala swe istnienie. Nawłoć kanadyjska gdzieś w kępie siedzi , a tuż przy korycie niezabudka błotna i jej drobniutkie, malutkie błękitne kwiatuszki. Pochylam się nad przepustem, bochot wody mnie uspokaja i wdziera we mnie spokój , kojąco przelewająca się woda ocierająca liście żywokostu już przekwitłego, czy mięty wodnej tak pachnącej teraz , teraz …świtem buduje harmonię wymiarów moich.

 

 

autor 

 

Dobry Boże ! jak mnie tu dawno nie było. Dziś rano ja i Ona, Matuszka Natura! Tylko nic na niebie nie śpiewa, cisza jakaś ,ale dziś nie wymowna. Sarny pod ścianą lasu i z lasu dochodzą śpiewy ptasie. Snują się po tych rdzawych łąkach bonowskich. Ciągną się i przenikają mnie całego. Chłonę, tak bardzo potrzeba nam takiego miejsca. Słońce coraz bardziej ogrzewa twarz , serce i duszę. Czas na mnie. Jeszcze arcydzięgiel spogląda na mnie wymownie. Dostojna to roślina. Odchodzę od Rabika po skoszonej łące.Pod nogi zaglądam szukam go…i jest ! Młody goździk – kartuzek….Zamykam oczy na chwilę, zaciągam się tym światem. Wchodzę w niego i jestem w nim. On jest mną a ja nim. Trwaj chwilo….

 

Zawciąg nadmorski