Miłego dnia
Miłego Wam życzę.
Miłego Wam życzę.
Dzisiaj jest Światowy Dzień Świadomości Znęcania się nad Osobami Starszymi. Problem może się pojawiać coraz częściej ponieważ już niedługo prawie 30% społeczeństwa w Polsce będzie starsze niż 60 lat. Temat niezwykle trudny społecznie, zamiatany pod dywan. Dziś o głównych ofiarach tego zjawiska….kobietach
„Badania wykazują, że nawet do 20% osób starszych doznało przemocy fizycznej i psychicznej od najbliższych. Zgodnie z kryteriami przyjętymi przez E. Rosset, w 2020 r. próg starości przekroczyło 12% światowej populacji (osoby powyżej 60 roku życia), co oznacza, że Polska należy do krajów, w których proces starzenia się populacji jest zaawansowany. Dane Eurostat pokazują, że w 2030 r. osoby w wieku 60 lat i więcej będą stanowiły 28% polskiego społeczeństwa, z czego ci najstarsi w wieku powyżej 85 lat — 2,1%. Będzie to oznaczało po pierwsze, że wzrośnie odsetek starszych osób żyjących samotnie. Ten proces wiąże się z samotnością i większym ryzykiem wykluczenia Po drugie, feminizacja starości .Wiek kobiet – ofiar przemocy w związku małżeńskim/partnerskim można umieścić w przedziale 60 – 81 lat. Ponad połowa pokrzywdzonych (51,4%) to sześćdziesięciolatki, ale dość często kobiety doświadczające przemocy miały też 62, 64 czy 65 lat – każda z tych grup stanowiła 7,1% badanych. Co więcej, 76,0% ofiar mieszkało w mieście, pozostałe na wsi. Żadna z nich nie miała migracyjnego pochodzenia. Nie zdarzył się również przypadek, że ofiara przemocy świadczyła opiekę pielęgnacyjną wobec sprawcy, zaś 3 z nich (4,3%) znajdowały się w sytuacji odwrotnej – otrzymywały od sprawcy opiekę. Istotne jest, iż połowa kobiet miała problemy ze zdrowiem, tym samym ich fizyczne/psychiczne zdolności do obrony przed agresją sprawcy były ograniczone. Prawie wszystkie z nich (95,7%) otrzymywały emeryturę.
Małżeństwo i rodzina w opinii starszych kobiet doświadczających przemocy
Ważne jest także podkreślenie, że ponad połowa ofiar zamieszkiwała nie tylko ze sprawcą, ale i z innymi członkami rodziny. W 55,7% analizowanych przypadków z poszkodowaną i jej mężem/partnerem mieszkały zwykle dorosłe dzieci z wnukami, bądź matka pokrzywdzonej. Analiza materiału sądowego pozwala również na przedstawienie profilu sprawcy przemocy wobec kobiet w podeszłym wieku. W każdym z badanych przypadków był nim mężczyzna (mąż, partner) niemający migracyjnego pochodzenia. Część aktów przemocy zaczęła się tuż po zawarciu związku małżeńskiego, lecz zdecydowana większość sprawców miała 50 lat i więcej, kiedy ofiara po raz pierwszy zgłosiła się np. na policję ujawniając, że doświadczaprzemocy. Stało się to zatem po okresie wieloletniego doświadczania przemocy. W momencie ostatniego odnotowanego przez policję incydentu przemocy, który często decydował o wszczęciu postępowania, wiek sprawców mieścił się w przedziale 52-82 lata, z czego najwięcej sprawców było w wieku:59 lat (12,9%), 60 lat (14,3%), 61 lat (11,4%) i 65 lat (10%). Na poważne choroby somatyczne cierpiało 38,6% sprawców, 14,3% było niepełnosprawnych fizycznie, 2,9% chorych psychicznie, a u 5,7% zdiagnozowano demencję. Każdy z mężczyzn miał problem z nadużywaniem alkoholu. Duża część sprawców (80,0%) otrzymywała emeryturę, a o 10,0% z nich można powiedzieć, że byli ekonomicznie zależni od ofiar.
Wypowiedzi kobiet wskazują na ogromne znaczenie, jakie w ich życiu mają najbliżsi. Nic więc dziwnego, że doświadczana przez nie sytuacja wywołuje w nich strach i obawę nie tylko o siebie, ale i o innych członków rodziny. Dość często pojawiały się także uczucia wstydu, poniżenia, rozgoryczenia czy zawodu, a z drugiej strony cierpliwość i wiara w poprawę, zmianę na lepsze. Niżej zostaną zacytowane fragmenty wypowiedzi kobiet, obrazujące te kwestie.
Strach
Irena Pospiszyl wyjaśnia, że „jeżeli kobieta nie odejdzie względnie szybko od męża, to po pewnym czasie przebywania w przemocowym związku, rodzi się specyficzny rodzaj postaw zależnościowych zarówno w psychice ofiary, jak i agresora, postaw rzadko uświadomionych, jednak głęboko osadzonych w duszy jednostki, stanowiących bardzo silny czynnik spajający traumatyczny związek” .A w takim związku pojawiają się różne emocje – bardzo często (jeśli nie wyłącznie) te negatywne, np. strach. W dokumentach jednej z analizowanych spraw pojawiła się następująca wypowiedź zeznającej ofiary przemocy: syn staje w mojej obronie, boję się że kiedyś zrobi mu [sprawcy] krzywdę i pójdzie za to siedzieć (…) Syn mógłby mnie przed nim obronić, ale jak mówiłam, boję się, żeby nie poszedł siedzieć. Bywa, że pije kilka dni, później kilka dni przerwy i znów od początku. Świadkami zachowania męża są syn i sąsiadka. Nie robiłam nigdy obdukcji (kobieta 1, w związku małżeńskim od 33 lat). W podobny sposób wypowiadała się inna poszkodowana, która wyrażała obawę o zdrowie i życie swoje i dzieci: mąż mnie bije, wypędza z domu, miałam obrażenia ciała w postaci siniaków, zadrapań. Ponadto grozi mi i dzieciom kiedy stają w mojej obronie – zabójstwem. Mąż miał nakazane leczenie odwykowe, które nie przynosi rezultatów (…) Nie odzywałam się, bo bałam się co on zrobi. Poszłam do prokuratury i złożyłam zawiadomienie, kiedy wróciłam, mąż powiedział, że mnie prokurator wyjebał. Powiedział, że się nie boi, bo mu nic nie zrobią.(…) Jestem tym zmęczona, kosztuje mnie to dużo nerwów i zdrowia. Ja się go boję, on jest nieobliczalny w swoim zachowaniu. Myślę, że w tym szale, w który wpada, może zabić. (kobieta 2, w związku małżeńskim od 36 lat).Boimy się spać w nocy ponieważ nie wiemy co on może zrobić (…) Boimy się z synem siedzieć wieczorem, ponieważ wyłącza światło i grozi, że nas zabije – opowiadała inna pokrzywdzona (kobieta 6, w związku małżeńskim od 39 lat). I jeszcze jeden cytat obrazujący jak wiele negatywnych uczuć towarzyszy domownikom zamieszkującym pod jednym dachem ze sprawcą przemocy i jakie mogą być tego konsekwencje: Dzieci stają w mojej obronie, on je szarpie i kopie. Nie robiłam wcześniej żadnych badań lekarskich, ale ostatnio, po pobiciu była u lekarza i ten wydał zaświadczenie o obrażeniach. Mąż jest w I grupie inwalidzkiej bo choruje na tarczycę i cukrzycę. Pomimo chorób jest cały czas agresywny wobec mnie i dzieci. W domu jest atmosfera strachu i psychicznego wykończenia. Żyjemy w ciągłym strachu, mimo, że córka dobrze się uczyła, musiała powtarzać III klasę liceum. Gdy zgłosiła się do lekarza, on orzekł załamanie nerwowe spowodowane złą sytuacją rodzinną. Syn też bierze leki i jest pod kontrolą lekarza (…) Byłam na policji ze skargami na męża, ale on uważa że nie można mu nic zrobić i się nie boi. Jego zachowanie jest dla nas coraz bardziej uciążliwe, żyję w strachu, że coś złego się wydarzy, ze się rano nie obudzę.
Wstyd
Pia Mellody zajmująca się m.in. problematyką toksycznych związków, w tym też związków z występującą w nich przemocą wyjaśnia, że „wstyd daje nam poczucie pokory, które pozwala nam wiedzieć, że nie jesteśmy Siłą Wyższą. Zdrowy wstyd przypomina nam, że jesteśmy omylni i że musimy się uczyć odpowiedzialności”. Jednak wstyd jest uczuciem, które podlega szkodliwym stereotypom naszej kultury. „Wolno odczuwać wstyd – pisze Mellody – ale nie powinno się o tym mówić. W rezultacie wielu z nas w ogóle nie dostrzega faktu, że życie każdego człowieka pełne jest doznań wstydu (…). Wstyd jest taką samą emocją, jak poczucie winy, ból czy radość, lecz ma pewną szczególną cechę, ponieważ dotyka naszego poczucia wartości, pozwalając nam dostrzec, że jesteśmy niedoskonali. (…) Wstyd to uczucie niezmiernie silne. Wielu ludzi sądzi, że najpotężniejszym uczuciem jakiego doświadcza człowiek jest gniew, ale niektórzy uważają że jest nim wstyd”. Można przypuszczać, że u osób starych wstyd jest potężną emocją, dającą o sobie znać w różnych sytuacjach i wpływającą na podejmowane przez nich działania lub ich brak. Sprawdza się to w przypadku sytuacji przemocy małżeńskiej/ partnerskiej.
Analizowane zeznania kobiet potwierdziły, że wstyd znacząco oddziaływał na ich zachowania. Jedna z pokrzywdzonych mówiła: nie wzywałam policji, bo się wstydziłam. Obdukcji lekarskiej też nie robiłam, bo się wstydziłam tego, co się dzieje u mnie w domu (kobieta 2, w związku małżeńskim od 36 lat). Inna z kolei zeznała: Nigdy nie wzywałam policji, wstydziłam się dzwonić, 25 lat temu była u nas policja jak mnie pobił. Później już nie dzwoniłam (kobieta 4, w związku małżeńskim od 45 lat). Nigdy nie żaliłam się rodzinie na temat mojej sytuacji (kobieta 10, w związku małżeńskim od 25 lat) – relacjonowała kolejna kobieta i nie można wykluczyć, że czynnikiem hamującym ją przed ujawnieniem doświadczanego problemu był właśnie wstyd, gdyż nie jest łatwo mówić o tym, że krzywdzą nas osoby najbliższe.
Poniżenie
Przywoływane wyżej badania przeprowadzone w województwie podlaskim w latach 2006-2009 wśród ludzi starych wskazały, iż „zachowaniem agresywnym, które najczęściej miało miejsce w stosunku do osób starszych były kłótnie. Doświadczało ich 12,8% wszystkich osób starszych. Z wyzwiskami oraz znieważaniem spotkało się 9,5% respondentów". Zacytowany fragment został przytoczony celowo, gdyż ukazuje, że znieważanie przez prawcę przemocy to kolejne odczucie doświadczane przez ofiary – również te, które zeznawały podczas dochodzenia prowadzonego przeciwko ich mężowi stosującemu zachowania agresywne. Podczas jednej z awantur mąż chwycił kij bejsbolowy i chciał mnie tym kijem bić. Wtedy córka stanęła w mojej obronie i mąż ją tym kijem uderzył w plecy. Krzyczy tak głośno, że nie można usiedzieć w domu. Nas traktuje jak szmaty, a przy mnie podchodzi do psa i tego psa głaszcze, całuje (kobieta 2, w związku małżeńskim od 36 lat) – opowiadała jedna z kobiet. W aktach innej sprawy można było przeczytać: Ubliżał i był zazdrosny o moje awanse w pracy. Jak ktoś do mnie przychodził ze znajomych bądź rodziny to się popisywał, chodził w slipkach, dawał do zrozumienia, że ten ktoś jest niepotrzebny tu (…) Poniżał mnie przy obcych ludziach, mówiąc, że jestem głupia. Wykrzykiwał, że jestem nic nie warta, pochodzę ze wsi. Zwykle nic nie mówiłam, ale zdarzało się, że nie wytrzymywałam i mówiłam, że jest bestią, ale nigdy go nie wyzywałam słowami wulgarnymi (…)
Cierpliwość i wiara w poprawę
Stosowanie przemocy przez osobę najbliższą w środowisku rodzinnym, które winno dawać poczucie bezpieczeństwa i wsparcia może być traktowane w kategorii sytuacji granicznej. Anna Pawełczyńska wskazuje, iż przebywanie w takich warunkach zmusza do wyboru tego, co najważniejsze. Wypowiedzi respondentek wskazywały, że mimo przebywania w sytuacji granicznej, jaką jest wieloletnie doświadczanie przemocy ze strony męża, pokrzywdzone cierpliwie wierzyły w poprawę i miały nadzieję na zmianę zachowania oprawcy. Można więc uznać, że rodzina i małżeństwo stanowiły w ich przypadku największą wartość. Na taki stan rzeczy wskazuje fragment zeznań jednej z ofiar: kilka razy składałam zawiadomienie na policji o znęcaniu się ale za każdym razem je odwoływałam. Mąż obiecywał, że się poprawi a ja mu wierzyłam (kobieta, w związku małżeńskim od 32 lat). Inna z kolei dodała: nigdy wcześniej nie składałam zawiadomień, bo myślałam, że sytuacja się uspokoi (kobieta, w związku małżeńskim od 25 lat).Słowa kobiety wskazują na siłę przebaczenia i składanej przysięgi małżeńskiej. Michel Wieviorka nazywa taki rodzaj przebaczenia (spotykany w sytuacjach szczególnie trudnych) wybaczaniem niewybaczalnym. Należy zwrócić uwagę, iż w wielu przypadkach kobiety doświadczające przemocy ze strony mężów, bądź partnerów życiowych, próbują zapomnieć i mimo doznawanych krzywd – przebaczyć. Zdarzają się także przypadki usprawiedliwiania zachowania sprawcy.Zeznania kobiet doświadczających przemocy wskazują, że w wielu przypadkach, kiedy decydują się na zgłoszenie sprawy na policję nie mają zamiaru ukarać sprawcy, umieścić go w zakładzie karnym, czy też uzyskać zadośćuczynienie za doznane krzywdy. One chcą jedynie uzmysłowić mu niewłaściwe postępowanie. Nie oznacza to jednak, że rezygnują z pragnienia życia bez przemocy, w zgodnym, bezpiecznym związku…
Też tutaj kwestia wiary ma duże znaczenie, ponieważ są przekonane, że jest to grzech, że jest to nie w porządku, że powinny trwać dla dobra rodziny. I z resztą często w relacjach z duchownymi, no takie relacje dostają. Obok rozmowy z księdzem, ogromne znaczenie w znoszeniu agresywnych zachowań męża/ partnera ma dla ofiar przemocy – modlitwa. W rozmowie z Bogiem szukają pocieszenia i są do dalszego trwania przy współmałżonku/ partnerze….”
„Małżeństwo i rodzina w opinii starszych kobiet doświadczających przemocy. Na podstawie analizy akt sądowych w województwie podlaskim” - Małgorzata Halicka,Jerzy Halicki,Emilia Kramkowska,Anna Szafranek
Raport From INTERNATIONAL EXPERT’S CONFERENCE OF ELDER ABUSE PREVENTION AND ROTECTION .
Jeszcze niedojrzały.. jeszcze kwaśny ..dobiega mnie głos ulubionego pana starszego z balkonu. To człowiek serce Górnej Niwy. Broda i wąsy już razem od dawna. Ten szczery jego uśmiech i ta niesamowita serdeczność ,empatia i altruizm w każdym centymetrze jego świata wymiarów.Młody w niego zapatrzony niesamowicie! Pamiętam ich pierwsze spotkanie ze 1,5 roku temu. Tu przy gołębiach na Roweckiego . Cichaczem karmiłem dłońmi Antosia gołębie a pan Starszy podszedł do nas , w sumie do syna i uderzyła w nas jego genialna anielskość. Mimo kilku słów ,cudowność człeka w wieku słusznym z sercem przepełnionym empatią i człowieczeństwem. Tak Go zapamiętałem i jak się niekiedy mijaliśmy to zawsze mu Dzień Dobry i skinienie dałem , tyle choć mogłem i mogę. Obdarza każdego spotkanego swoją wiarą w lepszego człowieka, w lepsze ja , w lepszy uśmiech , spojrzenie, tchnienie brwi, czy kąciki ust pełne normalności w tych czasach. Dziś z balkonu epatował swoją miłością do bliskich. A syn i ja wpatrzony w Niego i jego rozmowy o…kwaśnym i niedojrzałym i tym jak się znamy, jak zna synka mego ,jak mijane rogi nasze się zbiegały i biegną ,gdzieś krzyżując. Ale ja wyciszyłem Tu i Teraz na moment okiem prawym łapiąc syna biegania po chodniku co chwilę ….zatracałem się w domu rodzinnym i dziadkowym sadzie.
Widząc Pana gasłem natenczas wyłaniając ze swojej pamięci nasz ogród, dziadkowy sad. Uderzyły lata 80-90 we mnie, jak w czerwcowy dzień kroki na ogrodzie w domu rodzinnym czyniłem. Gdzie krzaki porzeczki się puszyły, gdzie wiśnia zielonym owocem jeszcze była, gdzie pięknie na kremowo kwitły ziemniaki. Gdzie całe zagony buraczka czerwonego – botwinki rosły, kopru naręcza czy marchwi łęcin padół. Szedłem do niego – do zapomnianego , do mniej lubianego, takiego biednego brata przed lecia owocu. Tu już arbuzy w krasie, truskawki zawisłe na krzaczkach. A mnie ten agrest ciągnął do siebie. Ciągnął nie tylko mnie …kocham jego kwaśno słodki smak. Ten owoc z ogonkiem ii dupką brązową. Na krzaku osadzony i oblepiony co roku . Tato mój dba by różność była i ten zielony, żółty czy czerwony. Czy nawet agresto-porzeczka. Takie twory się jadało. I miseczka plastikowa zielona n ten agrest z ogrodu rodziców i te maliny, niedojrzałe w pełni porzeczki czarne i czerwone i truskawki późno czrewcowo-lipcowe….To pamiętam jak teraz , czuję smak …Jezu jak to się jadło z krzaka czy ledwo co zerwane. Tak naturalnie, tak normalnie, tak z pola, tak z sadu. Ten agrest uwielbiam do dziś , jego maleńkie nasionka zatopione w słodyczy dojrzałości…a w cieście ? pychota! Niezastąpiony dżem z niego dla mięs czy serów pleśniowych. To wiem teraz ,ale wtedy za gnoja ? jak latało się po dworze do nocy, rżnęło w palanta czy lotki…wpadało się na ogród i cyk z krzaka i ten kwaśny i ten słodszy, bardziej miękki, czy ten bardziej burgundowy… Wtenczas tak naturalne …dziś jakby obce….
Przebudzam się ze wspomnień …tak zielony jeszcze mocno agrest i porzeczki na Roweckiego rosną…a Pan ich dogląda….niech rosną…
Nieznośny ptasi jazgot , warkot skrzydeł i coraz agresywniejsze loty w naszą stronę. Pierwszy raz poczułem się jak intruz , obcy, zły , niechciany i nie proszony…. Stałem i patrzyłem jak matuszka natura ratuje i chce być zrozumiana. Tuman czarnych skrzydeł , lekko siwych łepków kawek nagle wzbija się przed nami , strasznie krzyczy, straszy , pikują stare kawki i atakują nas co chwilę. Stałem z młodym jak wryci. Biorę Go na rękę i oddalamy się powoli spod SP11. Zdumienie przechodzi w zrozumienie ,gdy na ziemi widzę latorośl kawki , młodego puchowo-opierzonego młodzieńca ,który latać nie bardzo ,wiec patrzy się na nas i skacze w krzaki. A te braty jego w watahę zbici ratują przed zagrożeniem. Oddaliliśmy się coś to i wrzaski ustały i z 4 kawki zleciały do młodego i były przy nim.
Co za cudowne świadectwo jedności, braterskości, współżycia , bycia i zżycia w stadzie. Te małe ptaszki zatykające nam często kominy, szyby wentylacyjne . Bo taka ich natura – dziupla to ich dom a nie gniazdo. Często zajmują gniazda gawronów z braku laku i niezdarnie położą gałązkę czy kawałek papierka. Nie są gniazdownikami , raczej uwielbią dziuple dziury, wnęki, rynny . Mądre ptaszyska . Jest ich masa i często są akcje sokołów by je przegonić. Pamiętam jak mieszkałem w Dęblinie na lotnisku. Tu w parku krukowatych było zatrzęsienie, całe niebo czarne , jeden wielki kra kra świat. Robiło to wrażenie , te gawrony, kawki i czarnowrony niekiedy. Kruki nie , były długo na terenie Twierdzy, ale przeniosły się w lasy przy strzelnicy w Skokach. Kilka ich tam gniazduje. Słyszę je niekiedy jak tam bywam , i te majestatyczne kra kra kra. Tak te kawki dały mi do myślenia. Jak np. rodzice ich zginą to cała reszta je broni, wychowuje, pokazuje co dobre co złe. Dziś miałem tego przykład , dziś poczułem dawno nie widzianą zażyłość na śmierć i życie. Za rodzinę , za zastępczą rodzinę, za ród, za kawki….
Stałem długo tam i nasłuchiwałem jak okrzykują mnie z daleka. Dają wyraźnie znać bym zostawił ich świat …. I zostawiłem…. Tak parzę i nie widzę wśród nas już takich społecznych zachowań....tylko moje i jemu…innemu nie ….
Na placu zabaw każdy rodzić łazi za swoim dzieckiem na krok , zacieśniając jego dziecięcy świat do niego i rodzica widzenia…. Sam chodzę za młodym na placu…by głupoty nie zrobił… Ale jak się bujamy to zawsze mu śpiewam…od zawsze …moim basem…głównie Ładysza, czy rosyjskie pieśni…ludzie się patrzą . Nikt nie zapytał …ale zatopieni w telefonach nie mają czasu na normalność, na śpiew dziecku, na rozmowę….na te kawki …ich piękną społeczną odpowiedzialność….mamy jedynie wymiar indywidualny podcinający dziecku jego świat… choć nie ZAWSZE i nie WSZĘDZIE…a to buduje….Bądźmy jak te kawki…uczmy się człowieczeństwa od nowa….w tych parszywych czasach….