Wola Kleszczowska - Wola umysłu...
Co nas pcha do tego żeby codziennie ruszyć ten krok do przodu, codziennie być o krok dalej ? Co nas napędza, że nasza przemożna chęć rośnie ? chęć bycia ? czy może współżycie na tym świecie ? czy może to, że chcemy w jakiś sposób go dogonić ? a może chcemy płynąć wpław ? rozum z nim? tego do końca nie wiem. Uświadamiam sobie tą szybkości przemian tego świata wtedy, kiedy właśnie dziś patrzę na taflę wody sadzawki ! Patrzę jak z drugiej strony na hałdach piasku wydobytych jak urobek z tego miejsca, przechodzi się sarenka chyba - jelonek raczej- nie widzę tego dobrze. Kiedy słyszę ten przemożny świergot ptactwa, który jest wokół mnie, który unosi się w nad łąką i taflą wody.
Kiedy widzę oczka na Stawku mówiące o tym, że ryby nie śpią, ryby cały czas spływają. Widzące ruszające się szuwary i pałki wodne, które dopiero z zimowego letargu zaczynają wstawać i piąć się ku górze co świadczy jednoznacznie o tym, że wiosna w pełni. Kiedy widzę tą ścianę lasu i drogę, na której się kończy gdzieś tam daleko i Sosny te Sosny, które tutaj są duże olbrzymie. Sosny, które były posadzone naturalnie. Sosny, które pewnie pamiętają czasy wojen i chciały by przekazać co widziały. A widziały nie jedną historię zapewne.
I ta ogromna Sosna- tutaj przy palenisku koło krzyża- ona chyba powie najwięcej, choć cały czas będzie milczała. Szum wiatru w jej ramionach i odgłosy ptactwa w niej zamieszkałe, w tej poświacie poranka daje do myślenia i imponuje i epatuje swoją cudownością , naturalnością . Ściana lasu i wijąca się pola droga dodatkowo podnosi wrażenie porannego mistycyzmu. Ta droga nie jedno na swoim grzbiecie niosła oj nie jedno. Stoliczek i krzesełka w lesie zaskakują mnie , lecz powodują uczucie takiej mało w tych czasach pozytywnej synergii czy kooperacji między człowiekiem a przyrodą. Ładnie go widać , siadam i zamykam oczy , chłonę. Historią, próbując na swój sposób ją opowiedzieć stalowy pomalowany, odnowiony, żółty widoczny z daleka krzyż.
I ten szpak, który właśnie wyleciał tutaj nad taflę wody z budki zawieszonej na jednej z sosen. Nie mówiąc o bezkresie konwalii jak i nawłoci, która się pręży. Dmuchawców, które już gotowe są do swojego lotu, był zapylić ziemię, która gdzieś jest oddalona i tam gdzie wiatr zaniesie. To może w końcu to jagodziany, które dostały pięknych zielonych soczystych liści, których kwiatostan już jest związany. Czy może w końcu my w tym wszystkim, my w tym całym świecie chcemy iść z nim, czy chcemy iść pod prąd ?
W takim miejscu jak dziś daje bardzo dużo do myślenia! Ławeczka, wróć - ławki - bo jest ich bardzo dużo zapraszają na porannym spacerze by usiąść i przemyśleć pewne swoje sprawy. Przemyśleć to czy ten pęd do życia jest tak ważny ?
Przygoda też będzie w swoim stylu pędzić – ba pędzi – ale w swoim cyklu zawsze zgodne z naturą, zawsze jest Alfa i zawsze jest Omega, nigdy nie ma ani więcej na przodzie ani więcej na tyle. Jest zawsze proces skończony. My jesteśmy tymi, którzy wyłamują się poza ten proces, poza tą ewolucję przyrody. My ją kształtujemy, ją budujemy, ale i potrafimy ją zniszczyć. Ale czy mamy powody ? czy mamy jakieś ciężkie powody, dla których mielibyśmy cały czas odrywać tej naturze Kawał Ziemi ? odbierać jej to ? co ona przez wiele tysiące lat – ba miliony ! stworzyła ?
Czy my ludzie dla swojej potrzeby, dla swojego widzimisię ? Ja takich powodów nie znajduje!, myślę że niewielu może znaleźć takie powody! Trzeba cały czas mieć się na baczności, trzeba cały czas być czujnym, po to żeby nie przesadzić, po to żeby nie pójść w złą stronę, po to żeby ta świadomość tego że ta energia nasza życiowa bierze się z przyrody! z natury! Nie z porannej wypitej kawy, nie z zjedzonej drożdżówki z serem - to daje tylko na chwilę i to niewiele tego paliwa.
Tu można się naładować, jeżeli chodzi o paliwo do cna, od początku do końca - tutaj na łonie natury! Tu poznajemy samych siebie, poznajemy swoje słabości. Mało tego, poznajemy swoje potrzeby. To my w końcu na łonie natury mamy czas dla siebie, chociaż te 10 - 15 min poświęćmy go dla siebie.
Tutaj gdzie jestem teraz z jednej strony tego wyrobiska jest bagno, gdzie olszyny zmieniają swój punkt na mapie przyrody, gdzie zupełnie inne gatunki zarówno roślin pewnie i zwierząt funkcjonują na pewno znajdziesz wewnętrzną równowagę i stabilność umysłu i ciała. Tu przy tym stawie, tu w Woli Kleszczowskiej – Kleszczówce starej sięgającej piętnastego wieku w źródłach pisanych możemy odpocząć – tak bez nerwów , tak naturalnie, tak po ludzku , tak w zgodzie z przyrodą.
A życie Tu w tej miejscowości między piachami, a bagnami nie było łatwe. Tym bardziej ludzie doceniali każdą chwilę, każdą sposobność by dać naturze, ale także i o tej natury otrzymać. Nie bądźmy tylko nastawieni na odbiór….