Wiersze me myślami zasnute....
Anioł przy nim
Strzał pada ! Huk gdzieś z oddali
Błysk , iskra - to Niemiec pali
Guzik co pagon trzyma w mundurze
Wyrywa się z niego i wznosi się ku gorze
Oczy to widzą głowa nie pojmuje
Życie w sobie dalej tryumfuje
Stoisz niezmierzony w bramie zaklęty
Widzisz jak Niemiec ma mundur wypięty
Błyszczy hełm jego z oddali
Znów Niemiec wali !!
Patrzysz na swoich oni już są w niebie
Oczy martwe ale zadowolone z siebie
Zaciskasz wargi , ich brzemię na Siebie
W głowie krzyk kaprala dochodzi
„Zarepetuj broń - młodzik”
Lekko mi już serce już to czuje
Strzelam celnie , przeładowywuje
Oko wytężam i dłoń sztywnieje
Bah , świst, kuli co nie rdzewieje
Trafia , celu dosięga - Niemiec upada - nie jęka
Na chwile spokój nastał lecz słyszę zdumiony
Jak morze nasze kochane prosi i proszą miliony
Skryj się w szańcu młodzieńcze drogi
Tam kula , tak rykoszet już cię nie obchodzi
Widzisz jak plaża dymi, oddycha
To wolność przez poległych przenika
Staje przed tobą ten anioł wcielony
Prosi on i proszą miliony
Ocierasz wspomnienie te krótkie tak szybko
Z czoła co pot i strach pociekł do okola
Schylasz się celujesz bo Niemców zgraja
Strzał , huk i kolejny pada
Widzisz i czujesz jak odsiecz nadchodzi
Wyszli z morza , z lasku zza wydm , zza lodzi
Ta myśl , to uczycie z morzem pożenieni
Walczyć do końca do omdleni
Wróg już nie może wróg się poddaje
Nasz bohater salwę w górę oddaje
Miał już rękę podnieść do Boga
pokazać mu siebie i zabitego wroga
Lecz zwątpił , ręka mu zadrżała
Bo przecież ten co martwy leży to tez człowiek
Matki błysk mu w głowie rozświetlił
Mówiła by kochać i być dla innych lepszy
Bez wyjątku szanować bez uprzedzeń traktować
Ale jak w wojnę ? Matko moja droga ?
Gdzie grube miliony kładły się na szali
Marnego zwycięstwa człowieka co spalił
Uczucia , empatię i miłość
A dał w zamian smierć rasizm i szał i zapalczywość
Nie podniesie bohater tej ręki do Boga
Bo krew na niej i Polaka i wroga
Tak przygnieciony tym został poczciwiec
Że kolana się ugięły i chciał krzyczeć , że
Ta wojna co 50 milionów strawila przez szaleńczego karła się zrodziła
Niestety powiedzieć nic nie mógł , gardło się ścisnęło
Łzy spłynęły po licu bladym
Stał anioł obok - zobaczył - wybaczył
Patrzył na morze długo......
Paweł Ciechanowicz /-/