Osłonięte lasem...Starowice...w ciszy przy...
Kościół poewangelicki w Starowicach
Wał Pomorski. Linia ogromnych umocnień wraz z rozległymi miejscami, które skutecznie miały opóźnić przemarsz wroga. Rzeka Piława, dopływ Gwdy, ten najdłuższy. Ponad 80 km, rzeka idealna do spływów kajakami. Walory przyrodniczo- historyczne gwarantowane. Jak każda rzeka, tak i ta ma swoje historie, historie pisane przez ludzi mieszkających nad jej lustrem, jak i historie militarne, do których także była zaprzęgnięta. Zawsze w lesie pochowana blisko jezior miejscowość Starowice i zarazem Chochryń, traktowane jako jedno, budziła we mnie wrodzoną ciekawość poznania jej historii i bycia. Dziś piękny asfalt między gęsto już wyrośniętymi lipami – niczym szpaler od skrzyżowania dróg Borne – Nadarzyce. Tuż przy rzeczce, przy moście, przy rozlewisku… przy bunkrach, przy jazach….
Główny portal świątyni z krzyżem równoramiennym
Tak tereny nieznane… rdzennie niemieckie, można rzec. Za dawnych władców Polski zahaczone, poźniej książęta pomorscy. Zakładali miasta już na początku XIV wieku jak Szczecinek, Wałcz, Kalisz Pomorski… Warcisław IV założył Nowy Szczecin, czyli Szczecinek, już w 1310 roku. Stolica pojezierza drawskiego, a zarazem największa jego miejscowość. Wszystkie inne pogasły w swojej wielkości do małych, góra kilkutysięcznych, miejscowości o tak bogatej historii. Szczecinek, niegdyś 50-tysięczne miasto, boryka się ze spadkiem ilości ludności. Do większych miast, jak wyludniającej się bardzo Piły, czy dalej do Poznania. Być może do Koszalina, który mimo ogromnej historii opadł z sił po zabraniu mu statusu miasta wojewódzkiego, czy na nowo odżywającego przemysłowo Słupska. Chyba raczej za granicę, do „Reichu”. Bieda tu, lasów masę i utrzymujących się z nich sezonowo ludzi. A to jagody, a to grzyby, a to praca w szkółkach. Przemysł drzewny jedynie i to też na miarę wyzyskiwaczy ludzkich. Ale ludzie jakoś dają sobie radę, gdzieś wyjadą, gdzieś zarobią, jakoś trzeba żyć. Młodzi wyrywają się stąd do lepszego, byle dalej. Dlatego Borne Sulinowo, niegdyś nemieckie Linde, pustoszeje strasznie, ostatnie zakłady pracy padają, jak Mateks. Lecz jest i DINO, i Biedronka, i Chata Polska, i inne usługowo-handlowe pawilony. Na początku lat 90. ubiegłego wieku „ruscy” płakali, jak wyjeżdzali z tej cywilizowanej części Europy jak „Polsza”. Przy okazji zabierając, co cenne i mniej cenne w wagony węglarki, by nie zostawić następnym tu mieszkającym. Pomijam typowe wsie, jak Kłomino, które jak i Borne nie istniało na mapie. O nich można by napisać niejeden doktorat. Tylko blisko nich stare niemieckie miejscowości. Tu mało danych, bo i niechęć jest do czasów wcześniejszych niż 1945 rok, bo tłumaczyć trzeba, archiwa niemieckie itd.,...a po co to. Nasze to nasze! Od 45go koniec. Tu na początku marca tegoż roku front dowodzony przez Żukowa jak walec zabierał ich ziemię, niemiecką z dziada pradziada. A przecież byli pewni ci autochtoni, że wojna się zakończy niedługo i wrócą do swich domów, do swoich mieszkań… Dlatego samo Gros Born (Borne Sulinowo) było prawie bez strzału oddane, a jeden z większych poligonów, gdzie Africa Corps ćwiczyła z Romlem, był świadkiem wielu potyczek. Potem był poligon radziecki… największy w Europie. I przedszkole na poligonie, i te czasy, gdzie zawiązała się od 45go roku „przyjaźń” polsko-radziecka oparta na barterze, ale nie tylko. Rodziły się dzieci, dzieci z krwią radzieckich żołnierzy.
Mapa z 1893 roku - zaznaczone dwe świątynie i górny młyn
Mapa z 1934 roku
Mapa z 1982 roku
Starowice oczywiście ocierały się o poligon, o front, o Wał Pomorski. Wymowne Dwa Miecze. Tu, w tej bardzo starej mijscowości ulepionej z dwóch, co nie było niczym nienaturalnym, bo z Zacharina Welkiego i Zacharina Małego (Gros i Kleine) wykszałciła się w latach 80. XX wieku miescowość Czochryń. By w nowym wydaniu XX wieku znów się podzielić na Starowice i Czochryń.
Spacer główny, traktem przy kościele i gajówce...blisko kamiennych fundamentów
Na stronie miasta (już niedługo myślę, patrząc na poces wyludniania) są informacje o tej miejscowości. Przyznam, że skromne, ale przytoczę:
„
Starowice, Czochryń (Zacharin Groß, Zacharin Kleine)
Teoretycznie i historycznie dwie wsie, które w praktyce są jedną niewielką miejscowością. W centrum wsi znajduje się zabytkowy kościół filialny pod wezwaniem Św. Stanisława Kostki, zbudowany w stylu neogotyckim w roku 1879. W kościele znajduje się ambona; drewno rzeźbione i politurowane, neogotyk, XIX wiek. Także inne, liczne elementy wyposażenia kościoła mają charakter zabytkowy. Znajdujący się w Łubowie zabytkowy tryptyk, został tam przeniesiony z kościoła w Starowicach. Już po kościele widać, że czasy świetności, wieś ma dawno za sobą.
Przed II wojną światową, znajdował się tu: młyn, karczma, szkoła. Była to duża wieś (ponad 100 numerów) z licznymi pojedynczymi domostwami dookoła.
Ze względu na przebiegający w pobliżu Wał Pomorski, toczyły się tu zacięte walki w marcu 1945 r. Uszkodzonych, bądź zniszczonych zostało 80 % budynków. Nie wszystkie z nich zostały odbudowane. Po wielu pozostały fundamenty lub inne ślady istnienia.
Na stopniowy „zanik” wsi, która wcześniej była zdecydowanie większa, bezpośredni wpływ miało sąsiedztwo radzieckiego poligonu. Ten fakt, w większym stopniu niż zniszczenia wojenne, wpłynął na obecny obraz miejscowości. Nie naprawiano dróg, mieszkańcy nie otrzymywali zgody na budowy, remonty itp. Miejscowość jeszcze całkiem pokaźna w latach 50-tych, stopniowo wyludniała się.
Pod tym względem, Starowice nie są wyjątkiem w gminie Borne Sulinowo. Istniejące przed II wojną światową miejscowości, które później znalazły się na obrzeżach lub terenie poligonu, zupełnie przestały istnieć. Los taki spotkał wsie: Gross Born, Steinforth, Knacksee, Phetnitz, Doderlage.
Obecnie Starowice mają 42 mieszkańców, Czochryń zamieszkuje 13 osób.
„
Relikty kamienne
W sumie nic o jego historii, tylko o kościele, kiedy zbudowany i o wyludnianiu. Będąc tam kilka razy zadawałem sobie pytanie, co kryje się w tych pięknie położonych nad strugą wody z neogotyckim kościołem tajemnice. Dziś postanowiłem, choć już 25 już grudzień, w sumie jego koniec, z córką nawiedzić to miejsce po raz kolejny dla mnie, a dla niej po raz pierwszy. Oczywisty bunt 15-latki powiedzmy, że mi „latał koło pióra”. W samochód i jedziemy, mijamy te cmentarze wojenne i radzieckie, mijamy Borne i lecimy asfaltem dalej i dalej. Mjamy tamę, którą tak cudownie omawiał pan Wołoszański, budując dwuodcinkową historię z tych miejsc. Most na rzece Piława i odbijamy w prawo na Starowice. W lewo na Nadarzyce, Sypniewo, z jego ogromnie wysokimi kapliczkami kolumnowymi (myślę, że latarniami) do Jastrowia, co ma w herbie gronne winna. Szpaler lip i zaczynające się rozsypane domki. Nowo pobudowane tak bardzo różnią się od tych „ceglnych” oryginalnych domów i dworków. Skręcamy w polną ubitą drogę. W dół przez murowany ceglany mostek do monumentalnego kościoła. Tak bardzo ewangelickiego, z końca XIX wieku. A przecież wg map były dwie świątynie. I w tym dużym, i w tym małym Zacharine. Na mapach widoczne idealnie. Kilka dziwnych, wpadających na moje oko wzniesień i buczyn starych, zwiastuje w bliskości kościoła były cmentarz. Nie myliłem się, kilka bardzo słabych już jego śladów się znajduje.
Ostrzelana ściana kościoła
Bądź pożoga wojny, bądź Rosjanie, poligon czy wrodzona nienawiść do „Niemca” nie pozwoliły mu się ostać i dusz tam cierpiących spokojem oblec. A przecież to miejscowość już wzmiankowana w 1549 roku, zmieniała nazwy jak to bywa… To, że przetrwała tyle setek lat, o czymś świadczy. Musiała być bardzo dobrze zorganizowana. Był w niej młyn, karczma i dobra organizacja niemiecka.
Rzeczka z wymownym mostem ceglanym. Napędziała młyn we wsi.
Czytam na Wikipedii, że tu jest mała elektrownia wodna ..nie widziałem…..Można w źródłach niemieckich wyczytać ,że
http://klein-zacharin.kreis-neustettin.de/
„
Starowice (Groß Zacharin) był filią Groß Linichen (Świerczyna), powiat Drawsko Pomorskie do 1810 r., Dokumenty kościelne dostępne dla Starowic (1759 r i nast.) zostały zniszczone podczas II wojny światowej. Informacje na temat rejestrów parafialnych można znaleźć w rejestrze urzędu stanu cywilnego.”
Idąc dalej po moim niezdarnym tłumaczeniu można wycztać kilka ciekawostek więcej:
„
Witraż kotwica
Parafia Czochrynia
Gmina Czochryń była gminą wiejską w obszarze wpływów Szczecinka w województwie Pomorskim na początku lat 30. XX wieku. Społecznością Czochrynia kierował lider społeczności – wójt. Było 11 zamieszkałych budynków mieszkalnych.
W 1925 r. Gmina Czochryń liczyła 63 mieszkańców, w tym 37 mężczyzn (58,7%) i 26 kobiet (41,3%). Było średnio 5,7 mieszkańców na dom lub 7,5 mieszkańców na km². Ludność w gminie Czochryń mieszkała w 13 gospodarstwach domowych (4,8 mieszkańców w gospodarstwie domowym lub 1,2 gospodarstwa domowego na dom).Wszyscy 63 mieszkańcy parafii Czochryń było protestantami w 1925 r. W rezultacie w Czochryniu i Starowicach nie było katolików, ani Żydów.
Administracja gminy Czochryń
Społeczność wiejska była władzą lokalną na najniższym szczeblu administracyjnym. Administracją miejską kierował lider miejski wybrany na 6 lat. W latach 30. XX wieku przywódcy społeczności byli nazywani burmistrzami. Była też rada lokalna. Szef dystryktu Altenwalde był odpowiedzialny za lokalną policję w społeczności Kleina Zacharina. Urząd katastralny odpowiedzialny za gminę Czochryń w sprawach majątkowych znajdował się w Drawsko Pomorskie. Urząd podatkowy w Szczecinku był odpowiedzialny za administrowanie podatkami Czochrynia.
Gmina Czochryń należała do dystryktu sądu rejonowego w Czaplinku. Właściwy sąd pracy był w Szczecinek. Odpowiedzialna Izba Rolnicza znajdowała się w Szczecinie. Odpowiedzialna Izba Rzemieślnicza była w Szczecinie. Odpowiedzialna Izba Handlowo-Przemysłowa była w Stolp. Odpowiedzialny inspektorat handlowy był w Szczecinku.
Protestanccy mieszkańcy parafii Czochryń należeli do parafii Starowice, Kr. Deutsch Krone. Parafia katolicka była w Szczecinku”.
literatura „Słownik społeczności dla Wolnego Państwa Prus. Województwo pomorskie. Według ostatecznego wyniku spisu powszechnego z 16 czerwca 1925 r. I innych oficjalnych źródeł na podstawie statusu obszaru z 1 października 1932 r." Berlin: Preußisches Statistisches Landesamt, 1932., s. 52 © 2011 Gunthard Stübs i Pomorska Fundacja Badawcza.
Relikty byłego cmentarza we wsi...
Czyli jedna z tysięcy miejscowości niemieckich. Ta zrobiła na mnie wrażenie. Kilka budynków ma solidne fundamenty kamienne, na nich ceglana podmurówka. Droga bita, brukowana, „kocie łby”, prowadząca w las, otoczona lipami, w kierunku Liszkowa chyba. Kościół cudowny, skromny, jak to neogotyk. Piękna, szpiszczastym hełmem zakończona, wieża dzwonna. Ściana północna nie tylko obrośnięta mchem, ale i pokazująca historię niedawną… masę dziur po ostrzeliwaniach. Tu w końcu front, na tych umocnieniach, trawił nie tylko z każdej strony żołnierzy, ale i budynki, domy...kościoły...Nie oszczędził i tego kościoła. Choć uszkodzony, to odbudowany, a bardziej pocerowany, oddany w oddech religii rzymsko-katolickiej.Powiem szczerze, co mnie zawsze boli to brak na zewnątrz świątyni choć kilku słów historii. Być może jest w środku, ale jak to kościoły są zamnięte dla każdego, tylko na czas modłów kościelny otwiera. Musze się zorientować, czy to tylko plaga katolickiego widzimisię, czy może wszystkie duże religie tak mają. Choć żaden krzyż nie wystaje przy kościele to jestem przekonany, że były pochówki tutaj. Wybitnie skomny kościół jako centrum tej miejscowości mającej naprawdę garstkę ludzi zamieszkującą to miejsce. Gajówka przy kościele. Parafia Łubowo. Msze wyznaczone jak dla filialnych kościołów...skromnie. Widać przy kościele miejsce, gdzie był staw młyński do spiętrzania wody. Pewnie turbina Francisa tu była. Teraz teren olszyną porośnięty, ale ślad widać. Dolina strugi wodnej snuje się spokojnie przez tą wieś. Psy tak mocno ujadają na nasz widok a w oknach swoich domów pojawiają się twarze ludzkie. Patrzą na przybyszów z rejestracją LPU. Chodzą, coś ojciec do córki mówi, coś pokazuje… Czego oni tu chcą?... Nie znalazł się nikt, by wyjść i powiedzieć, choć dwa razy golf III nas mijał… Ja wpatrzony w wieżę dzwonną. Gdzieś na 10 mertach ma wmurowaną 1 kolumnę wsporczą? Ozdobną? Chyba wsporczą bo kościół jest surowy bez fajewerków, do niedziałających drzwi zachrystii nie prowadzi żadna droga. Same drzwi bez zamka.
Nad drzwiami już wzruszone mury i strop wymagający remontu. Wokół kościoła domy z czerwonej cegły, niektóre wzmocnione belami drewnianymi. Są i obory, i byłe zabudowania młyńskie. Jest klimat. Przesiąknąłem tym miejscem, podniecony dziwnymi pagórkami udaję się na ich ekslorację. Córka wysiada, ale ciągam ją za sobą. Tłumaczę, ile wlezie, co i jak. Choć tak mało znam tę ziemię to bez pudla odnajduję stary cmentarz, tak bardzo zdewastowany. Psy ujadają non stop. Tu przecież nikt się nie zapuszcza, bo do czego… Zaczyna padać deszcz, ten nieprzyjemny, grudniowy… Rzucam ostatnie spojrzenie na witraże kościoła. I ten równoramienny krzyż... I tu niespotykana kotwica… Co może oznaczać? Muszę zapytać eksperta. Ciemno się robi, a mamy jeszcze odwiedzić jedno miejsce…jazy do spiętrzania Piławy…ruszamy tam…uderza nas bogatość olszyny i wysokość murów jazu przy trzech bunkrach chroniacych go, jak i wielu MUROWANYCH miejsc w lesie – punktów strzelniczych...ale to już na inną opowieść...
Jazy na Piławe.....
Informacje zaczerpnięte :
ze strony miasta Bornego Sulinowa www.bornesulinowo.pl
słownik historyczno-geograficzny ziem polskich w średniowieczu
redakcja ogólna: Tomasz Jurek
ze strony mrowka.pl poświęconej spływom po Piławie
oraz wymienionych w tekście
Własnej wiedzy i wiedzy przekazanej przez osoby tu mieszkające
Korekta – Magdalena Wzn – jak zawsze – bardzo dziękuję.