I znów ten Wieprz
Już późno. Później niż zawsze. Budzik budził dziś. Nocne mary dnia wczorajszego długo były we mnie. Budzik je wygonił. Kawa odświeża umysł. Staje się jednolity, nastawiony, właściwy. Dziś chwilę pobyć nad Wieprzem. Na Skoki , Masów za późno. Za późno. Borowia. Tak tu pasuje. Zabieram ze sobą całą moją przyjaźń, miłość do niej, do matuszki natury pod ramię i schodzę w dół. Do niego. Płynie już wychudzony, wąski w pasie. Wie ,że już za kilkadziesiąt metrów zakończy swój bieg. Krzyż i swój po 300 km pielgrzymce zrzuci i brzemię swoje do Wisły. I tak od zawsze i tak do końca.
A ja dziś tu stoję. Patrzę. Nadwieprzańska łąka pełna szczawiu, łopianu , traw , turzyc , ziela wszelakiego. Tu nad brzegiem często spotykany przy tej rzece łączeń baldaszkowy. I skowronki, i mewy i most drogowy nad nim. W oddali słychać pociąg sunący po moście żelaznym na Wiśle.
Niby harmider, stukoty, warkoty silników ale jest tu cudowne wyciszenie. I Wieprz wolny, bez zobowiązań, bez narzucanych norm, bez słowa musi - płynie i wije się jednostajnie, miarowo – po swojemu. Wolno tu płynie i czas i myśli……
Borowa, Wieprz przy moście drogowym. Zdjęcia własne.