Borowa ...znów Borowa...
Borowa - znów Borowa...dziś ta nadwiślańska.
Mało która przy wiślańska miejscowość wzbudza we mnie tyle pozytywnych emocji i uczuć ukojenia i takiego być ia jak w domu jak Borowa. Od wielu lat zawsze się tu zatrzymuje by pokontemplować na moście pontonowym przy niej czy idąc choć trochę wzdłuż Wiślanego brzegu.
Siadam na masce samochodu, ale zaraz wstaję i idę w stronę Borowej tej wiślanej tej od sadów. zaciągam powietrze wiślane ile się daje. Głęboko do ostatniej najdalszej części płuc. Pomału wypuszczam …wiem już ,że warto było przyjechać. Czuję jak otaczająca mnie przyroda , Wisła, wierzby, plusk fal o kamienie i ja to jedność. Staję się im równy a za chwilę maluczki. Ona we mnie ja w niej. Synergia idealna. Nie przeszkadzamy sobie… czerpiemy z siebie. Jestem jej trybikiem , trybikiem natury matuszki naszej. Zamykam oczy i czuje jej puls , jej bicie serca. W oddali słyszę mewy, gdzieś jakiś trel ptasi, rześki zefirek wdziera się pod już lekko znoszoną kurtkę. Nikogo tylko ja i matuchna przyroda. Mijam malutki wodospad - szum łamiących się fal przyprawia mnie o stan melancholii. W końcu w odnodze Wisły zagościła woda.I płynie i wije się i zachęca do spaceru wzdłuż niej.
Taka poranna , taka jeszcze lekko zaspana , ale już gotowa na codzienność dnia. Nie wiem kto jeszcze jak ja tak ładuje baterię przed dniem pracy …chyba niewielu. Może niewielu ma taką możliwość? Ten świt zawsze we mnie wzbudza różne emocje – od egzaltacji po smutek i melancholię.
Kładka , betonowe stopnie i decha gruba rzucona na palikach przez strumyk i już jestem w sadach borowych i to już jest inny świat. Napawam się tym widokiem budzącej się wiosny,ziarnopłon już się żółci , fiołki się fiolecą, wierzby liście ochoczo wypuszczają. A płotki i ogrodzenia drewniane, nie mocne , zgodne z naturą i z nią koegzystują. Tu nikt chyba nie podkrada się i nie szabruje jabłek czy innych owoców gospodarzom. Dalej już drugi wypatrzony w borowej słupek - wskaźnik artyleryjski - carski.
Zawsze wracam w tych chwilach tego porannego kontemplowania tragiczna historia pobliskiego Dęblina czy Zajezierza. Wjeżdżając do tego miasta ( młodego miasta bo od lat 50 ubiegłego wieku dopiero) tuż za przejazdem mijam w ogromnej powadze i smutku Bramę Lubelską ( dla mnie bramę do piekła) do Twierdzy Dęblin , mijam pomnik poświęcony dzielnym „Wilkom” by w końcu minąć i uśmiechnąć się choć trochę i puścić oko do okazałego dębu Jagiełły - Grot.
A przed wjazdem do miasta Dęblin Wieprz dopływający resztką sił do Wisły. I nowy most kolejowy na nim, i stary uroczy most kolejowy na niej. Najważniejsze ,że słońce wstało dla wszystkich i dla każdego z osobna. Niesie dla nas nadzieję , wiarę, radość i pozytywne nastawienie i co ważne ładuje nasze akumulatory. Dajmy się naładować….tą pozytywnością….