Antek
Antek - Prusa. Tak aktualne po te czasy ....
Jednego dnia, było to już we dwa miesiące po wstąpieniu Antka do szkoły, przyszedł
do jego matki nauczyciel i po zwykłych przywitaniach zapytał:
— Jakże, moja kobieto, będzie z waszym chłopakiem? Daliście za niego czterdzieści
groszy, ale na początku, i już trzeci miesiąc idzie, a ja szeląga więcej nie widzę. To się tak
przecie nie godzi; płaćcie choć i po czterdzieści groszy, ale co miesiąc.
A wdowa na to:
— Skądże ja wezmę, kiedy nie mam! Co jaki grosz zarobię, to wszystko idzie do
gminy. Nawet dzieciskom szmaty nie ma za co kupić.
Nauczyciel wstał z ławy, nałożył czapkę w izbie i odparł:
— Jeżeli tak, to Antek nie ma po co chodzić do szkoły. Ja tam sobie nad nim darmo .
Ręki zrywać nie będę. Taka nauka jak moja to nie dla biedaków.
Zabrał się i wyszedł, a wdowa patrząc za nim myślała:
„Jużci prawda. Jak świat światem, to ino pańskie dzieci chodziły do nauki. A gdzie zaś
prosty człowiek mógłby na to wystarczyć!…”
Zawołała znowu kuma Andrzeja na naradę i poczęli oboje egzaminować chłopca.
— Cóżeś się ty, wisusie, nauczył przez te dwa miesiące? — pytał go Andrzej. —
Przecie matka wydali na cię czterdzieści groszy…
— Jeszcze jak! — wtrąciła wdowa.
— Com się tam miał nauczyć! — odparł chłopiec. — Kartofle skrobią się tak we
szkole,jak i wdomu,świniom tak samo daje się jeść.Tyletylko,żem parę razy profesorowi
buty wyczyścił. Ale za to porwali na mnie odzienie przy tych tam…rozgrzewkach …
— No, a z nauki toś nic nie połapał?
— Kto tam co połapie! — mówił Antek. — Jak nas uczy po chłopsku — to łże.
Napisze se na tablicy jakiś znak i mówi, że to dom z izbą, sienią, z obrazami. Człowiek
przecie ma oczy i widzi, że to nie jest dom. A jak nas uczy po szkolnemu, to kat go zro-
zumie! Jest tam paru starszych, co po szkolnemu pieśni śpiewają, ale młodszy to dobrze,
jak się trochę kląć nauczy…