Jak anioł szeptał by króla zabić ....
Rycina przdstawiająca rozrywanie człowieka - wyrok
Jak to anioł podpowiadał by króla zabić.
„Była niedziela, 15 listopada 1620 roku, około godziny dziewiątej rano. Król [Zygmunt III Waza ] zmierzał w kierunku kolegiaty św. Jana na mszę. Za nim podążali Jan Wężyk (biskup przemyski), Andrzej Próchnicki (arcybiskup lwowski) oraz dworzanie. Trasa była niezmienna – z zamku do kolegiaty prowadził kryty ganek nad ulicą Dziekanią, który łączył oba budynki. Na końcu ganku, tuż za drzwiami, ukrywał się człowiek mający zamiar zamordować króla…
Piekarski schował się za wielkimi drzwiami prowadzącymi do kolegiaty i czekał na zmierzającego w jego kierunku króla. W ręce trzymał czekan. Gdy tylko król zatrzymał się przed drzwiami, Michał Piekarski zamachnął się czekanem na Zygmunta. W związku z tym, że przejście było wąskie, Piekarski nie mógł wykorzystać pełnego impetu dobytej broni. Trafił króla w plecy i głowę (raniąc nad prawym uchem, prawy policzek i brodę). Król upadł, zamachowiec chciał wykorzystać okazję i ciąć Zygmunta raz jeszcze, lecz udaremnił ten zamiar Łukasz Opaliński, marszałek nadworny koronny. Wykorzystując swoją laskę, wytrącił Piekarskiemu czekan z dłoni. Na ratunek ojcu ruszył także królewicz Władysław, lecz ranił tylko nieszkodliwie niedoszłego królobójcę.W wąskim przejściu powstał tumult. W kościele ludzie zaczęli krzyczeć i mówić, że król został zamordowany. Powstała nawet plotka, jakoby do Warszawy dotarli Tatarzy i to oni z zimną krwią dopuścili się mordu na władcy. Czas ten to także okres sporych napięć na linii Polska – Szwecja (nieudane starania Zygmunta III o utrzymanie korony szwedzkiej), dlatego też podejrzewano, że człowiek próbujący króla zgładzić był opłacony.
Wyrok
Piekarskiego szybko osądzono, wyrok zapadł już 11 dni po zamachu. Choć wiadomym było, że niedoszłego królobójcę czeka kara śmierci, to czyn jakiego się dopuścił, musiał zostać potępiony. Wszak ucierpiał stan szlachecki i cała Rzeczpospolita.Choroba psychiczna Michała Piekarskiego nie była brana pod uwagę jako element łagodzący. Po dokonaniu takiego przestępstwa, Piekarski automatycznie pozbawił się godności szlacheckiej, dlatego też mógł być torturowany. Sąd dokonał także podziału osobowości przestępcy na: społeczną (która po fakcie została i tak pozbawiona godności), prawną (pozbawiając go jakichkolwiek praw) i ludzką (brak człowieczeństwa).
Sama egzekucja była nad wyraz brutalna. Tak brutalna i jej równa jak zamach na najwyższego w tym kraju – Króla. Michał Wolski – marszałek koronny o wyroku napisał:
(…) najprzód z miejsca więzienia, z którego zostanie wyprowadzony, przez kata i jego oprawców wsadzony będzie na wózek do tego sporządzony, mając skrępowane ręce i nogi, przywiązany do wozu tak zostanie, aby postać siedzącego zachował. Zasiądzie przy nim swe miejsce kat z oprawcami, mający swe narzędzia: ogień siarczysty i rozżarzone węgle, obwożony będzie przez Rynek i ulice miasta. W miejscach wyznaczonych obnażonego czterema rozpalonymi szczypcami oprawcy ciało szarpać będą. Gdy na miejscu kary stanie, z wozu na rusztowanie, umyślnie wystawione, na osiem łokci od ziemi wyniesione, przeprowadzony zostanie. Tam mu kat ów czekan żelazny, którym na Najjaśniejszego Króla Jegomości targnął się, do ręki prawej włoży i z nim rękę bezbożną i świętokradzką nad płomieniem ognia siarczystego palić będzie. Dopiero gdy wpół dobrze przepalona będzie, mieczem odetnie, toż i z lewą ręką, bez przepalenia jednak uczyni. Po czym czterema końmi ciało na cztery części roztargane, a obrzydłe trupa ćwierci na proch na stosie drew spalone zostaną. Na koniec proch w działo nabity, wystrzał po powietrzu rozproszy.
Skazaniec przed skonaniem nieprzerwanie mówił, bredził bez ładu. We wspomnieniach Albrychta Radziwiłła możemy przeczytać, że Piekarski cytował Biblię oraz tłumaczył, że na początku listopada ukazał mu się anioł, który kazał zamordować króla.”
Cytowane z publikacji pana - Bartłomieja Gajeka.
Zdjęcie poglądowe. Internet.